Rozdział 117. Please, don’t touch


"Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej. Z tą wiarą lżej im będzie żyć i umierać."
~ Wisława Szymborska


           Na sali zaszumiało zdziwieniem. Kobieta spotkała się ze wzrokiem Myles'a, który miał zeznawać wraz z siedzącą tuż obok Caroline. Każdy szeptał sobie do ucha różne rzeczy, a ona chciała jak najszybciej wyjść z sali, w której po raz ostatni miała patrzeć na swojego prawnego męża. Później miało być już tylko dobrze. Stukot jej obcasów wyprzedzał tykanie zegara.
- Michelle! - krzyknął Mulat, kiedy po drodze wpadła na kobietę dość drobnej budowy. Nie miała najmniejszego zamiaru się odwracać. Na schodach nieco zwolniła i trzymając się barierki, zeszła na parter. Widziała jak Hudson wychodzi z windy, więc tylko popchnęła drzwi, chcąc uciec niezauważoną. Plany legły w gruzach, kiedy silna ręka mężczyzny objęła chudy nadgarstek.
- Zostaw...zostaw mnie! - krzyknęła, próbując się wyrwać - Czego jeszcze chcesz, do cholery?! - wrzasnęła donośnie, pozwalając łzom swobodnie płynąć po jej policzkach.
- Przestań płakać... - mruknął Hudson, nie dawał za wygraną. Dopiero po chwili szarpaniny jej adwokat zdołał odciągnąć Saula na bok.
- Proszę się uspokoić! Niech pan trzyma się od niej z daleka! - szatyn podniesionym głosem zwrócił mu uwagę. Chwilę później ujrzeli gotującego się ze złości Mulata.
- Posłuchaj no sobie, dupku. To moja żona i póki nią jest, będę z nią robił co tylko zechcę - jego głos był jak wężowy syk. Brunetka czuła się jak bezwartościowa kukiełka w sztuce o zagmatwanym scenariuszu.
- Niech pan uważa na słowa... - dodał adwokat i wyprowadził kobietę na zewnątrz, otwierając przed nią drzwi.
- Doigrasz się! - krzyki Hudsona doprowadzały ją do nerwicy. Lender kazał ignorować wszelkie zaczepki Slasha, więc Michelle po prostu wsiadła do auta i czekała aż czarny Ford Mustang 95', którym przyjechała blond adwokatka, ruszy z miejsca. Była tak zdenerwowana, że nie umiała włożyć kluczyka do stacyjki. Wzięła kilka głębszych wdechów i dopiero wtedy odpaliła silnik. Chciała tylko zabrać Jimiego do domu, jednak Kate siłą argumentów zatrzymała ją na nieco dłuższą chwilę.
- Jak było? - zapytała pani Rose, gdy wyczuła odpowiedni moment.
- Strasznie... - kobieta szybko wypuściła powietrze z płuc i kontynuowała - Obyście nigdy nie musieli tego zrobić.
- I co teraz? - Kate przytuliła kobietę i cierpliwie czekała na odpowiedź.
- Poczekamy aż sąd wyznaczy termin następnej rozprawy.
- Jak to...następnej? Nie rozwiedliście się? - drugie pytanie wyszeptała, bojąc się, że dzieci coś usłyszą.
- Niezupełnie - brunetka ze smutkiem spuściła głowę - Ja chyba nie dam rady tego zrobić - wyszeptała ledwo słyszalnie. Kate bez słowa ją przytuliła. Siedziały tak długo, aż Michelle się uspokoiła.
- Pójdę tam z tobą. Będzie dobrze - potarła jej ramię i głęboko odetchnęła. Ruchem głowy wygoniła dopiero co przybyłego Axla z jadalni.
- Mama by mnie za to zabiła - zaśmiała się przez łzy.
- A twój tata powiesiłby tego dupka na suchej gałęzi - dorzuciła Katie, głaszcząc dziewczynę jak własne dziecko po równo ułożonych włosach.
           Samotny wieczór przyszedł niespodziewanie szybko. Mały chłopiec smacznie spał w cieplutkim łóżeczku. Melancholia ogarnęła brunetkę, siedzącą przy kuchennym blacie. Starała się więcej nie płakać. W pomieszczeniu było tak ciemno, że chwilami zastanawiała się, gdzie tak właściwie jest. Od niechcenia włączyła telewizor i siadając na kanapie, starała się zrelaksować. Nie miała pojęcia co robić, wtedy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Zerwała się z kanapy i podeszła bliżej. Gwałtownie zaświeciła światło i nerwowo przekręciła klucz, ciągnąc za posrebrzaną klamkę. Stanęła jak wryta i spojrzała mu w oczy. W progu stał Slash. A przynajmniej próbował stać.
- Wynoś się stąd - warknęła, próbując zamknąć drzwi. Slash był szybszy i wsunął buta pomiędzy futrynę a skrzydło. Odsunęła się w tył o niecały metr. Mulat przywołał Chelle do siebie, nogą zamknąwszy ciężkie drzwi. Postanowiła zaryzykować, wiedząc, że i tak wybuchnie kolejna wojna. Chwyciła wazon z najbliższej szafki i mocno pchnęła nim w mężczyznę, który odebrał cios na rękach. Odgłos tłuczonej porcelany złączył się wraz z cichym jękiem Mulata - Dziwka... - mruknął, strzepując odłamki z kurtki - Zadowolona? Czy rozpierdolisz coś jeszcze? - mówił dziwnie spokojnym głosem i jakby nie zwracał uwagi na ból, a przecież po jego dłoniach płynęły drobne strumyczki krwi.
           Powoli złapał jej prawy nadgarstek. Patrzyła w rozszerzone źrenice i bała się poruszyć.
- Wzięłaś tabletki? - zapytał, mierząc ją wzrokiem od góry do dołu. Na początku nie wiedziała co odpowiedzieć. Zaprzeczyła ruchem głowy i wyswobodziła rękę.
- Kłamiesz. Zawsze bierzesz. Zgaś światło - zażądał, mamrocząc pod nosem. Nagle usłyszeli ciche skrzypnięcie drzwi gdzieś na górze. Jimi wyszedł z pokoju i zaspanym wzrokiem ogarnął cały korytarz. Przerażona brunetka chciała jak najszybciej uciec. Nie zdążyła się nawet poruszyć, bo Hudson z całej siły zacisnął palce wokół jej przedramienia. Serce kobiety omal nie wyskoczyło z piersi, kiedy mocno ją do siebie przyciągnął.
- Tata? - zapytał Jimi zaspanym głosikiem, przecierając przymknięte oczka piąstkami.
- Mały zapier...lepiej...wracaj do pokoju - wybełkotał Slash i popędził malca wzrokiem.
- Kochanie idź spać. Zaraz do ciebie przyjdę - wtrąciła nerwowo brunetka i sztucznie się uśmiechnęła.
- Nie wiem czy tak zaraz. Ja nie będę długo czekał - dorzucił Slash, a Jimi popatrzył na nich zdezorientowany. Po chwili wzruszył ramionami i posłusznie zamknął drzwi swojego pokoiku.
- No...skoro dzieciaka się pozbyliśmy...to możemy udać się do pieprzalni - język plątał mu się podczas wypowiadania kolejnych słów, ale ona dobrze zrozumiała ich sens. Jeszcze nigdy nie widziała go w podobnym stanie.
- Nie - wyszeptała pod nosem, czekając na jego reakcję.
- Chyba się, kurwa, przesłyszałem - spojrzała mu w oczy, ale były zbyt nieobecne, żeby cokolwiek z nich wyczytać.
- Nie chcę - dodała. Tamta chwila trwała wieczność. Nagle poczuła jakby jej policzek płonął. Pisnęła gardłowo i złapała się za bolące miejsce. Do oczu napłynęły łzy, które od razu znalazły ujście poza obręcz oka. Mulat mocno chwycił jej włosy i wyciągnął niewielki nóż z kieszeni kurtki. Szeroko otworzyła oczy i próbowała odsunąć jego rękę.
- Nic ci nie zrobię, słyszysz? - starała się znaleźć cokolwiek żeby tylko móc się bronić - Nie ruszaj się. Po prostu rób co mówię - nie chciała tak łatwo odpuścić, sądziła, że on nie będzie w stanie jej tknąć. Syknęła gdy delikatnie naciął jej wargę - Jeszcze będziesz błagała, żebym cię pieprzył - warknął wprost do jej ucha i mocno chwycił za nadgarstek. On był silniejszy, a w głowie kobiety pojawiały się najstraszniejsze sceny z udziałem Jimiego. Trzymając dłoń na twarzy, podążała za Hudsonem. Była pewna, że wziął nie tylko kokainę. Weszli do sypialni, on trzasnął drzwiami. Podskoczyła ze strachu. Ubrana jedynie w krótką piżamę stanęła na środku pokoju i czekała aż on będzie tak zamroczony narkotykiem, że po prostu zaśnie. Nie tym razem. Tajemnicza mieszanka najwyraźniej dopiero zaczynała krążyć w jego krwi. Poczuła masywne dłonie na wysokości bioder. Zacisnęła wargi i z przymkniętymi powiekami zmarszczyła czoło. Tak bardzo nie chciała czuć tego dotyku.
- Wolisz być na górze czy na dole? - nosem dotknął chłodnego policzka, podciągnąwszy jej koszulkę do góry.
- Zostaw... - wyszeptała błagalnie, jednak on nie słuchał. Kiedy próbowała się odsunąć, przyciągał ją kilka razy mocniej.
- Teraz jesteś tylko moja... - zauważyła uśmiech na jego twarzy, jednak nawet w najmniejszym stopniu nie przypominał tego z dawnych lat. Nachalnie wpił się w jej usta. Brunetka pisnęła. W końcu udało jej się mocno ugryźć jego wargę. Zatrzymał się tylko na moment, by bez zastanowienia uderzyć kobietę w brzuch. Zgięła się w pół, mocno odpychając okrutnego Mulata - Na kolana - syknął, chwytając ją za włosy - Zaraz ci pokażę co to znaczy ostre rżnięcie - unieruchomił ją na podłodze. Leżała tuż pod nim, twarzą do ziemi, mocno napinając wszystkie mięśnie - I wiesz co...nie przestanę dopóki twoja cipka nie zacznie krwawić - bez skrupułów wypowiadał wszystkie swoje myśli.
- Nie! - ledwo krzyknęła, a on już zatykał jej usta dłonią. Drugą ręką rozpiął rozporek i zsunął jej spodenki. Poruszała nogami i wolną ręką, jednak nic nie było w stanie go powstrzymać.
           Rzucił jej oszołomione ciało na łóżko i szybko przygniótł swoim ciężarem. Dotykał jej tam, gdzie tylko chciał. Nie potrafił się powstrzymać, a ona wciąż próbowała zasłonić się choć skrawkiem kołdry. Umysł nakazywał jej walczyć, jednak strach i ogromny ból paraliżowały całe ciało. Przyparł jej zmęczone ciągłą walką ręce do łóżka i nie pozwalał na żaden ruch. Wodząc wzrokiem po szybko unoszących się piersiach nie zwracał uwagi na ciche błagania. A ona wciąż czekała.
- Proszę...zostaw...to boli... - całkowicie ją ignorował. Mocnym pocałunkiem zamknął jej usta - Błagam...Saul...przestań... - łkała, patrząc na jego kolejne ruchy.
- Przestań beczeć, bo się rozmyślę - rzucił oschle - Patrz na mnie jak do ciebie mówię!
- Zostaw! - dodała nieco głośniej, łkając z bólu.
- Zamknij się. Rozluźnij te nogi - całkowicie wyswobodził swoje przyrodzenie podniecone do wszelkich granic możliwości.
- Proszę...
- Zamknij się. Jesteś zwykłą dziwką - dodał, czując nieco więcej przestrzeni. Z zamroczonym wyrazem twarzy wszedł w nią tak mocno, jak nigdy wcześniej. Donośnie krzyknęła, a kiedy on dochodził po raz pierwszy, nie sądziła, że może to być dopiero początek. Mulat był tak brutalny, że nie była pewna czy zaraz nie zemdleje. Zaczął ściskać jej piersi. Co jakiś czas wpychał język pomiędzy jej obolałe wargi. Pragnęła opuścić swoje ciało. Podparła się na łokciach i próbowała go z siebie zepchnąć. To jednak tylko rozzłościło opętanego bruneta. Jeden cios w twarz wystarczył żeby ogłuszona odwróciła głowę w bok i nie odzywała się więcej. Przez jakiś czas nie czuła bólu. Dopiero pod koniec wszystkie emocje i odczucia skumulowały się w jej organizmie. Mulat kontynuował, a ona głośno krzyknęła
- Przestań! - nie chciała wołać o pomoc, nie chciała krzyczeć, ale cierpienie wygrywało ze strachem.
            Ich zdyszane ciała ściśle do siebie przylegały. Zatkał jej usta dłonią, nie chcąc by głośny oddech zagłuszał to co ma do powiedzenia.
- Masz bardzo wąski tyłeczek - wyszeptał, widząc strumienie łez na jej twarzy - Nawet nie wiesz jak cholernie to lubię - pragnęła uwolnienia się z jego objęć. Już nie patrzyła mu w oczy.
            Pustym wzrokiem wpatrywała się w kruczoczarne niebo. Nagle spostrzegła, że cały koszmar prawie się skończył. Śpiący w niedbałej pozycji Mulat nie mógł już jej zagrażać. Błyskawicznie zerwała się z miejsca. Zatrzymała się w pół kroku, dławiąc się oddechem. Dopiero po chwili zacisnęła zęby, starając się przezwyciężyć ból. W tamtej chwili jej wnętrze stanowiła gorąca lawa. Jej ciało płonęło. Nie czuła się pewnie, stąpając po podłodze, jednak musiała uciekać. Tym razem miała to zrobić skutecznie. Wiedząc, że nie ma dużo czasu chwyciła pierwszą koszulkę z szuflady i naciągnęła ją na nieco zakrwawione ciało. W ciągu kilkunastu sekund wrzuciła do skórzanego plecaka kilka koszulek, spodnie i czystą bieliznę. Nie potrafiła spojrzeć w stronę łóżka. Gdy schylała się, by założyć szare bokserki, potworny ból odezwał się z jej tułowia. Mocniej zacisnęła zęby i błyskawicznie wsunęła dygoczące nogi w jeansowe spodnie. Bezustannie płacząc, chwyciła plecak. Stawiając wielkie kroki wyszła z pomieszczenia i głęboko odetchnęła. Pociągnęła nosem, wierzchem dłoni otarła nowo napływające łzy i położyła czarną torbę przy zejściu ze schodów. W tempie pioruna popędziła do łazienki. W jej uszach dudniły jego wszystkie słowa. Patrząc w lustro nie widziała już siebie, jedynie puste ciało cierpiącej kobiety, na które zerkała gdzieś z boku. Lekko napuchnięty łuk brwiowy, siniejąca powieka, gigantyczne rumieńce na policzkach i widoczne naczynka w gałkach ocznych - innego widoku przecież się nie spodziewała. Obmyła twarz wodą i dokładnie wytarła ją ręcznikiem, sycząc cicho przy dotykaniu świeżej rany. Potem weszła do pokoju Jimiego.
- Jimi...kochanie obudź się... - mówiła półszeptem, ostrożnie otwierając jego szafę, tak żeby nawet nie skrzypnęła. Chłopiec powoli otworzył oczka. Sięgnął do szafki nocnej by zaświecić lampkę i nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na zapłakaną mamę.
- Co...? - wymamrotał, podnosząc się na rączkach.
- Musimy jechać. Ubierz się szybciutko - wyszeptała w odpowiedzi. Po chwili położyła na jego łóżeczku szare spodnie i granatową bluzę. Mały nie zadawał żadnych pytań, posłusznie zakładał ciuchy na niebieską piżamkę. Michelle w parę minut wpakowała jego rzeczy do drugiej torby i szczelnie ją zasunęła. Chłopczyk chwycił Baxa w dłoń i w ramionach mamy uniósł się do góry. Ta mocno go do siebie przytuliła i wyszła z pokoju. Obejmował jej szyję, gdy podnosiła plecak z podłogi. Odchrząknęła, nie chcąc krzyczeć z bólu, który znów poczuła na wysokości żeber. Pokonanie schodów stało się nie lada wyzwaniem, gdy łzy ograniczały widoczność kolejnych stopni.
- Załóż buciki, tylko pośpiesz się, proszę - pogłaskała go po zaspanej główce. Wsunęła zmarznięte stopy w przybrudzone glany i rozejrzała się wokoło. Wyciszony telewizor odbijał jaskrawe światła na ścianach. Kobieta otarła kilka kolejnych łez, pomagając dziecku zawiązać lewego trampka
- Dlaczego wyjeżdżamy? - zapytał nagle. Brunetka popatrzyła mu w oczy i długo milczała.
- Teraz będzie dobrze - odparła niepewnie i zawiązała niedbałą kokardkę ze sznurówek przybrudzonych podczas zabawy - Załóż kurteczkę - dodała, obracając głowę w stronę sypialni. Głośno przełknęła ślinę i chwyciła notes z komody. W kuchni znalazła długopis. Trzęsącą się dłonią naniosła czarny tusz na białą kartkę samoprzylepną i przykleiła ją na lodówkę.
- Chodźmy - złapała chłopca za drobną dłoń. Ostatni raz popatrzyła w kierunku schodów. Spuściła głowę, pociągnęła nosem i tak szybko jak tylko mogła, opuściła dom, cicho zamykając drzwi. Popatrzyła na pęk kluczy w trzęsącej się dłoni i bez chwili wahania pchnęła nim w równo posadzony rząd czerwonych róż. Mały Jimi bezustannie obserwował wycieńczoną mamę, lecz nie odważył się zadać ani jednego pytania. Kobieta otworzyła garaż. Jimi nawet nie zainteresował się motocyklem, szybko wsiadł do Challengera i wygodnie ułożył się na tylnym siedzeniu. Chelle w tym czasie otworzyła bramę. Głęboko odetchnęła i zamknęła drzwi w aucie. Otarła jedną z ostatnich łez i ułożyła dłonie na kierownicy. Niespokojnie przekręciła kluczyk w stacyjce i dosunęła szybę do końca, żeby maksymalnie wyciszyć odgłosy silnika wewnątrz samochodu. Z charakterystycznym warkotem wyjechała na ulicę. Prowizorycznie przymknęła garaż i wróciła do auta. Wciąż wydawało jej się jakby ktoś ją gonił. Najgorsza jednak była świadomość tego, że nadchodziły kolejne, beznadziejne dni, których nie sposób było uniknąć.
           Zupełnie znienacka poczuła wielkie osłabienie. Mocno wcisnęła hamulec i przyciskając dłoń do klatki piersiowej starała się głęboko oddychać.
- Mamusiu...co ci jest? - małe oczka wpatrywały się w kobietę, która tak bardzo chciała uspokoić swoje ciało. Nie była w stanie udzielić mu odpowiedzi. Marszcząc czoło zaciskała wargi. Jimi szybko przytulił się do mamy, przeciskając się między dwoma fotelami. Brunetka co jakiś czas pociągała nosem. Gdy poczuła, że mały zasypia, ostrożnie go wybudziła.
- Kocham cię mamo - wyszeptał i przymknął oczka, tuląc do siebie pluszowego Baxa. Chelle westchnęła i nie mając pojęcia co zrobić z roztrzęsionymi dłońmi, po cichutku włączyła radio. Dobrze znała tę piosenkę, lecz w tamtej chwili nawet przez moment o niej nie pomyślała. W głowie bezustannie odtwarzała jego słowa. Chciała jak najszybciej wyjechać z Hollywood. Mijali znajome budynki, przemierzając kolejne kilometry po prawie pustych ulicach. Pojedyncze auta płynnie poruszały się w kierunku autostrady. Zatrzymali się na skrzyżowaniu. Tym razem Whitney Houston upiększała najgorsze chwile w życiu brunetki: I'll think of you ev'ry step of the way. And I will always love you. 
- Gówno prawda... - warknęła do samej siebie, na chwilę wsłuchując się w słowa. Na sąsiednim pasie ktoś pogłośnił radio i na odcinku kilku kilometrów można było słuchać Beach Boysów. Kolejne skrzyżowanie zatrzymało Challengera wraz z refrenem piosenki. Oparła czoło na kierownicy i głośno zapłakała.
- Nienawidzę cię...nienawidzę... - szeptała pod nosem. Łzy łagodnie spływały po policzkach, by będąc u samego dołu spaść prosto na kierownicę. Dopiero gdy niecierpliwi kierowcy zaczęli trąbić, uniosła głowę i z piskiem opon ruszyła przed siebie. Przednia szyba niespodziewanie pokryła się drobnymi kropelkami deszczu. Jimi upuścił misia, a jego dłoń luźno zwisała z twardego siedzenia. Nagle mały brunet ocknął się i spojrzał na mamę, która energicznym ruchem zjechała na pobocze. Gdy podnosił głowę kobieta wysiadła z auta przy akompaniamencie charakterystycznego trzasku drzwi.
            Przykucnęła tuż obok samochodu i złapała się za brzuch. Bolało, a ona nie wiedziała co robić. Zmęczona, zdruzgotana i śpiąca usiadła na piaszczystym podłożu, ukrywając twarz w dłoniach. Deszcz przybrał na sile, lecz ona bezustannie czekała aż ból minie. Po paru minutach przemoczona wstała z ziemi i otrzepała spodnie z piasku. Usiadła za kierownicą i myślała. Dopiero potężny grzmot zmotywował ją do dalszej drogi. Jechali wzdłuż wybrzeża. Radio zaczęło odbierać na fali z Alaski. Po drodze minęli kilka moteli, jednak wskaźnik paliwa pozwalał na jeszcze większe oddalenie od LA. Punktualnie trzydzieści minut po drugiej w nocy zielonkawy Challenger zaparkował przed jednym z najbardziej oddalonych od cywilizacji moteli. Brunetka napięła mięśnie obolałego brzucha żeby tylko móc wyciągnąć Jimiego. Chłopiec przytulił się do piersi kobiety i starał się spać dalej. A ona z trudem zdołała otworzyć drzwi. W pomieszczeniu panował półmrok, za ladą świeciła słaba lampa.
- Dobry wieczór - powiedziała, stając naprzeciwko starszego pana pogrążonego we śnie. Niepewnie nacisnęła na dzwonek, w wyniku czego staruszek aż podskoczył na krześle. Odchrząknął i zapytał
- W czym mogę pomóc? - lekki uśmiech zniknął z twarzy mężczyzny, gdy przeniósł wzrok z Jimiego na jego mamę - Wszystko w porządku? Może zadzwonić po lekarza?
- Nie...dam sobie radę - odparła, zasłaniając brew kosmykiem posklejanych włosów - Chciałabym wynająć pokój, ale...zapłacić mogę dopiero jutro - ze łzami w oczach wpatrywała się w postać, która do złudzenia przypominała jej ojca.
- Oczywiście. Chodź, dziecino - jak na swój wiek poruszał się niebywale sprawnie. Przejął torbę oraz plecak od brunetki i kazał podążać za sobą do samego końca niewielkiego korytarza. Skrzypiące schody rozstrajały ją nerwowo, ale postanowiła przetrwać tę wędrówkę. Staruszek otworzył drzwi i postawił niewielki bagaż tuż przy wejściu.
- Gdybyście czegoś potrzebowali jestem na dole. Dobranoc - dodał, zamykając za sobą drzwi. Brunetka odruchowo przekręciła klucz w zamku. Wyposażenie pokoju z lat 80-tych niezmiernie przypominało jej pokój z Kansas.
            Nie potrafiła powstrzymać łez. Maleńkie trampki zdejmowała ze stóp śpiącego Jimiego z największą delikatnością. Później przykryła go cienką kołdrą i pogłaskała po policzku. Dopiero w łazience wybuchła prawdziwym płaczem. Jak najszybciej chciała zdjąć ubranie i zmyć z siebie cały brud wspomnień. Przed wejściem pod prysznic przypadkowo popatrzyła na swoje nagie odbicie w lustrze. Zmarszczyła czoło i odwróciła wzrok. Weszła pod lodowaty strumień wody, starając się zadać więcej fizycznego cierpienia. Plecami oparła się o ciemnoniebieskie płytki i zaczęła wcierać szare mydło w swoją skórę. Nie śpieszyła się. Dokładnie umyła całe ciało. Sama nie wiedziała czy rzeczywiście płakała, czy tylko krople wody obmywały jej twarz. Z łazienki wyszła dopiero gdy niebo nabierało kolorowych barw. W luźnych spodenkach i starej koszulce ułożyła się na drugiej połowie twardego materaca. Łzy powoli zasychały na jej policzkach, a powieki stawały się naprawdę ciężkie. Tylko sen mógł ją uratować.

***
A tak poza tym to powracam, odwieszam, znów piszę, bo doszłam do wniosku, że nie umiem bez tego żyć.

Komentarze

  1. Reverie przez Ciebie płaczę... płaczę i nie mogę przestać. Ledwo co widzę co piszę przez te szklanki. Mam tyle do powiedzenia, ale kompletnie nie wiem jak to sformułować w zwięzłym komentarzu. Odjęło mi mowę.
    Gdy opisywałaś to wszystko co Slash robił z Michie, myślałam, że się zaraz przed tym laptopem umrę. Czułam się jak bohaterka. Świetnie, że tak realistycznie piszesz. Nic nie jest naciągane fantastyką.
    Jezu ja dalej ryczę ;___;
    To normalnie wprowadziło mnie w taki nostalgiczny nastrój. Zastanawiam się nad losem takich kobiet jak nasza bohaterka. W życiu to one mają nieźle przejebane. Taki toksyczny związek.. Reverie mam ogromną nadzieję, że dostarczysz nam jeszcze wiele tak emocjonujących rozdziałów. Z jednaj strony chciałabym szczęścia Michie, ale tak z drugiej to podobają mi się takie rozdziały :3
    Kurde oby więcej takich *w*
    Muszę Ci się przyznać, że dasz już jej spokój, a tu takie zdziwienie. Jej no ja tak to przeżywam, że nawet sobie nie wyobrażasz ! :3
    Przepraszam Cię, że ja tak krótko pod tak zajebistym rozdziałem, ale mam brak weny na komentarze. Przy następnym obiecuję się poprawić :**
    Pozdrawiam serdecznie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję z całego serducha! Niestety, jeśli chodzi o to opowiadanie to pojawią się jeszcze góra dwa rozdziały i na tym zakończę. Długo zastanawiałam się nad dodaniem tego rozdziału, ale chyba nie powinnam żałować skoro dostaję od Ciebie taki komentarz *_*
      Po stokroć dziękuję i również pozdrawiam ♥

      Usuń
    2. Tylko 2 rozdziały ? ;( Płakam ;____;
      Rozumiem jednak, że chcesz to zakończyć. Ja u siebie miałam cel dotrzeć do 50 rozdziałów, a napisałam 31 xD Podziwiam Cię za tak wielką wytrwałość oraz pomysły, jakimi nas zaskakujesz :*

      Usuń
    3. Nie płacz ;_; mam wiele innych pomysłów, więc bez obaw, jeszcze długo się mnie nie pozbędziecie xD
      Muszę w końcu zmusić się do nadrobienia wszystkich blogów, no muszę! ;_;

      Usuń
    4. Ocieram łzy :) Całe szczęście, że masz pomysły,bo bez Ciebie bym nie przeżyła :*
      Hahaha ja ostatnio też troszkę zaniedbałam czytanie i teraz nadrabiam :3

      Usuń
    5. O kurde :) Teraz patrzę,że byłam pierwsza z komentarzem :D Fuck Yeah ! (Te moje oko sokoła xD)

      Usuń
    6. Mnie się tak cholernie nie chce nadrabiać ;_; a leniem przecież nie jestem! Po prostu (jestem samolubna) poświęcam czas na pisanie u siebie, a czytanie innych blogów schodzi na drugi plan ;_; shoot me, please!

      Haha! Nie pojmuję tej radości z napisaniem pierwszego komentarza xD

      Usuń
    7. Doskonale rozumiem :D

      A co do tej radości, to w końcu mi się udało jako pierwszej skomentować jakiś rozdział u Ciebie i to dlatego <3

      Usuń
    8. Haha no to się cieszę, że nie jestem sama xD

      Każdy Twój komentarz jest cudowny, niezależnie od tego czy pierwszy czy kolejny ♥.♥

      Usuń
  2. Jeżeli kogoś na prawdę kocham w swoim życiu to właśnie Ciebie i twojego bloga. Masz niesamowity talent, moim zdaniem powinnaś zarabiać na tym sporo kasy, bo ta historia jest niepowtarzalna. Nikt w tej Gunsowej blogosferze nie pisze jak ty, a podczas rozdziału były takie opisy, że obrazy zakrwawionej i przerażonej Michelle same się w głowie wyświetlały. Z utęsknieniem czekam na kolejny, bo ja tez bez tego nie mogę żyć:P
    Pozdrawiam
    Karolina (Carolina Stradlin)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha jeśli ktoś chce mi zapłacić za pisanie to nie ma sprawy xD
      Najpiękniej w świecie dziękuję za ten komentarz i postaram się nie zawieść w przyszłości.
      Również pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. Zainstaluj może adsense to z reklam googl będzie kasa chętnie kliknę;)
      Karolina

      Usuń
    3. Haha! Dobre rozwiązanie xD Muszę coś wykombinować

      Usuń
  3. Gdy przeczytałam początek o tych scenach uśmiechnęłam się. Mam 15 lat więc jeszcze trochę mi zostało do pełnoletności, ale czego się nie czytało.
    Z każdym kolejnym słowem w moich oczach wzbierały się łzy, aż w końcu tak jak Michelle wybuchłam płaczem. Nie potrafię w to uwierzyć. Jak można się tak zmienić. Nienawidzę go.
    Nie potrafię się skupić by napisać dłuższy komentarz, ale dziękuje, że wracasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! Nie spodziewałam się tak emocjonalnych reakcji o.o jestem cholernie mile zaskoczona! Przepraszam, że psuję humor, ale tak to właśnie musi wyglądać ;c
      Nieważna jest długość, no coś ty! Raduję się, że w ogóle chce Wam się komentować xD

      Usuń
  4. Ja też myślałam, że Michelle będzie miała już spokój, a tu takie wydarzenia. Niestety mnie nie ruszyły XD Nie było to aż tak drastyczne, ale pewnie dlatego, że jak to czytałam rano to byłam zaspana i nie kontaktowałam XD. Trochę smutno, że wszystko szybko zmierz ku końcowi, bo to opowiadanie jest świetne i towarzyszyło nam wszystkim przez kawał życia. Z drugiej strony... wszystko musi się skończyć. Jestem ciekawa, jak skończy się historia Michelle. Czekam na następny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha w końcu ktoś kogo takie rzeczy nie ruszają xD
      Dzięki za komentarz!
      Następny w drodze, gorąco pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Dodasz cos w en week jeszcze bo ja nie wytrzymam no musze wiedziec co bedzie, uzaleznilam sie od twojego bloga :) kocham cie kobieto jestes mistrzynią

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eee aaa yyyy o.o w TEN weekend? Jeśli za tydzień lub dwa coś się ukaże to będzie dobrze xD
      I dziękuję za miłe słowa ;)

      Usuń
  6. Ojejujeju, nareszcie! Oboje uciekli, jeju, nie wiesz jak zacieszam! Nie wierzę, że Slash mógł jej zrobić coś tak... Okrutnego :C Ale rozdział jest zajebisty! Pisz jak najszybciej nowy <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, postaram się jak najszybciej coś napisać ♥

      Usuń
  7. Popłakałam się, brutalny, ale za razem bardzo smutny rozdział.. Pokazuje co dragi robią z człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdania są podzielone co do tej brutalności xD
      Dziękuję za komentarzyk!

      Usuń
  8. Hej. :3
    Ja przepraszam. Nie zastosowałam się do notki przed rozdziałem... Ale w żadnym wypadku nie żałuję! Przez cały rozdział byłam tak skupiona i poważna, że to aż do mnie nie podobne. Nie płakałam (ja chyba nie umiem płakać), jednak łzy napłynęły mi do oczu... To straszne. Nie będę się rozpisywać o tym, jak bardzo nie podoba mi się to, co Saul robi z Michie. To jest po prostu nieludzkie. :c Bardzo się cieszę, że jednak Michelle wzięła Jimiego oraz absolutnie zajebistego Baxa, na którego w rozdziałach czekam niemal tak samo jak na Duffa i po prostu wyjechała. Znalazła w sobie tyle siły, żeby zostawić osobę, która przecież jakiś czas temu znaczyła dla niej więcej niż cały świat... To trudne, ale biorąc pod uwagę jak bardzo była krzywdzona i poniżana, to jedyne słuszne wyjście. Mam nadzieję, że ta niezwykle wytrzymała kobietka ma jeszcze trochę wytrzymałości i doprowadzi sprawę do końca, co jednocześnie otworzy jej i Jimiemu (oraz niezwykle super maskotce Baksowi) drzwi do nowego lepszego życia. Dziękuję za uwagę.
    Tak zupełnie poważnie, rozdział totalnie w kosmos niesamowity! Przekazujesz i opisujesz sceny w taki sposób, że w moim mózgu wyświetla się film na podstawie tego, co piszesz. To niezwykle cenna umiejętność, więc cieszę się, że wykorzystujesz ją do tak pięknych celów. :) Przepraszam, że tak zanudzam, ale po prostu stęskniłam się za tym opowiadaniem i za Tobą. Fajnie, że wracasz. :3 Już nawet wybaczę, że Duffa w rozdziale nie było, ale przecież nie można mieć wszystkiego. ;) Weny dużo, czasu jeszcze więcej, ściskam mocno i pozdrawiam. ;*
    PS. Czy dałoby się zrobić tak, żeby na końcu opowiadania Jimi dostał szczeniaczka? Tak jakoś mi się wydaje, że bardzo by się ucieszył np. z brązowego Labradora. :3
    Love, Mike.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię, Mike!
      Bardzo mnie cieszy Twoja obecność tutaj i mam nadzieję, że mnie nie zabijesz jeśli Jimi tego szczeniaczka nie otrzyma ;_;
      Postaram się całą historię zamknąć jak najszybciej, ale tak żeby zawierała choć słowo nie tylko o Michelle, Jimim, Baksie (swoją drogą ten stwór to mój misiu z dzieciństwa xD) i Slashu.
      Z całego serca dziękuję za wszystkie miłe słowa!
      Wcale nie zanudzasz, ja tam lubię czytać takie komentarze *_*
      Odściskuję równie mocno i postaram się napisać to wszystko jak najlepiej ;*

      Usuń
  9. No rozdział jak zwykle genialny.
    Ale zastanawia mnie jedno.
    Co musiało się stać, że kiedyś kochający mąż i ojciec, stał się takim skurwysynem?
    Zastanawia mnie też, czy on przestał kochać ją i małego tak nagle?
    Przecież narkotyki aż tak na człowieka chyba nie wpływają.
    I jak to jest możliwe, że kiedyś tak silna kobieta pracująca w WOJSKU nie ma przy sobie żadnej broni?
    Ja bym mu do łba przywaliła lufę i niech się odpierdoli.
    Może nie od razu o zabicie chodzi, tylko o postraszenie :D
    Dobrze, że uciekła.
    I niech następna rozprawa będzie jak najszybciej, bo już nie mogę doczekać się ich rozwodu.
    Jak najszybciej pisz następny xD
    (Magda)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że cała fabuła zupełnie odbiega od wzoru antycznej tragedii, gdzie żaden bohater nie ewoluował, nie zmieniał zdania, bla bla bla, jednak tutaj nie umiem inaczej. Całe opowiadanie nie tak powinno wyglądać. Jeśli kiedyś znajdę czas to napiszę je od nowa, ale na razie tak będzie musiało zostać. Nadużyłam "słodyczy" w większości opowiadania. Miał być happy end, sielanka, cud, miód i czekolada, ale wyszło inaczej ;_; Mam nadzieję, że kiedyś mi to wszystko wybaczysz.
      Dzięki za komentarz! xD

      Usuń
  10. Super rodział i niech 118 będzie jak najszybciej.
    2 rodziały?Nieee, zrób 3 to będzie równo 120 XD
    Trochę brutalny ,ale Michy ma dowody i Jimi reż moze powiedzieć że kochający tatulek odwiedził mamusię.
    Niech Caroline i Myles też zeznawają.
    I Kate też

    Super rodział!
    Estranged

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha w takim razie będę musiała się rozpisać, a wtedy może powstać zbyt dużo nowych wątków i nigdy tego nie skończę xD
      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  11. O Matko! Super! Nie wiesz jak się cieszę że znowu będziesz pisać CCC:. Rozdział fantastyczny, cieszę się, że to nie jest jakaś idealna bajeczka. Fantastycznie piszesz, czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za te wszystkie miłe słowa o.o nie jestem nawet zadowolona z tegoż rozdziału, a tu proszę xD

      Usuń
  12. O Jezu :C zawsze podziwiałam silne kobiety i zastanawiałam się jak one dają sobie radę po tym jak "wyszły" z toksycznego związku, zostawiły męża i całe swoje życie. Michelle pomimo swojej fizycznej ( bo nie rozwaliła Slashowi jeszcze łba) słabości to imponuje ( przynajmniej mi) psychiczną siłą, która motywuje ją do ucieczki razem z synkiem. Ja również nie rozumiem postępowania Saula, znaczy dlaczego nagle przestał kochać Michelle, bo zgadzam się ze stwierdzeniem, które przytoczył wcześniej jeden z Twoich czytelników " narkotyki nie zmieniają chyba aż tak człowieka". Zresztą najpierw poniża własną żonę, potem nie chce pozwolić jej odejść ( " Pamiętaj, co sobie przysięgaliśmy przed ołtarzem") to jest trochę chore Reverie. No cóż szkoda, że tylko dwa rozdziały i koniec, ale mam nadzieję, że koniec tego opowiadania to początek nowego :* Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście ja sama muszę przyznać rację Wam wszystkim, ale pracuję nad tym. Może w przyszłości napiszę coś co nie będzie aż tak naciągane ;_;
      Choć z tymi narkotykami to jest różnie, nie żebym spotkała się z czymś takim osobiście, ale wiem, że one potrafią zniszczyć wszystko. Nie zamierzam się tutaj zasłaniać, bo nie o to mi chodzi. Po prostu nawet z miłego, fajnego człowieka może zrobić się potworek, gdy przekroczy pewną granicę. Starałam się to jakoś ukazać w rozdziale, ale chyba nie do końca wyszło jak trzeba ;_;
      Dziękuję za szczerą opinię! To mi pomaga ;*

      Usuń
  13. Ojejku jejku :( sie porobiło..
    nie wiem co powiedzieć. chce mi sie płakać ;(

    Nie umiem pisać komentarzy dobrych a w tym stanie to już w ogóle. Tylko 2 rozdziały? szkoda..
    Marry :)


    a swoją drogą to znasz ( albo ktokolwiek kto to czyta) jakieś długie opowiadanie o Gunsach? bo po przeczytaniu twojego te krótkie tracą sens i ciężko znaleźć jakieś naprawdę dobre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję *_*
      Ostatnie 2 postaram się opublikować w formie wyciskaczy łez, ale pewnie i tak mi nie wyjdzie ;_;
      Ja osobiście nie spotkałam się z tyloma rozdziałami, aczkolwiek tu:
      http://the-boring-story.blog.onet.pl/
      i tu:
      http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/
      jest ich sporo i są dużo lepsze od mojego ;D

      Usuń
    2. NIC NIE JEST LEPSZE NIŻ TWOJE OPOWIADANIE! <3 ;*

      Usuń
    3. Nie no, poważnie...CHOLERA! Jeszcze Dust n' Bones!
      http://duffowa-dust-n-bones.blogspot.com/
      pokochasz to opowiadanie, gwarantuję, że jest 999999999 razy lepsze od mojego ♥.♥

      Usuń
    4. czytałam to już jakiś czas temu, nadal sądze że twoje jest ciekawsze :D

      Usuń
    5. Haha no bardzo mi miło, jednak ja uważam inaczej xD

      Usuń
    6. myśl co chcesz, ja zdania nie zmienie xd

      Usuń
  14. Zapraszam serdecznie na kolejny rozdział 'It's so easy" :3

    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/10/its-so-easy-rozdzia-9.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Masakra, po prostu masakra... Jezu... Dziewczyno, ty zajebiście piszesz! Kocham to twoje opowiadanie, kocham Michelle... Mam nadzieję, że w końcu będzie znowu szczęśliwa...
    Na początku myślałam, że pojedzie do państwa Rose, ale jednak wolała znaleźć się jak najdalej LA. Chyba ją rozumiem...
    Bohaterka twojego opowiadania jest pięknym przykładem i wzorem do naśladowania dla kobiet które spotykają się z przemocą... Na prawdę bardzo wiele musiała ja kosztować decyzja z rozwodem, z zakończeniem tego wszystkiego.
    Po przeczytaniu tego rozdziału jestem rozedrgana emocjonalnie i nawet nie za bardzo jestem w stanie pisać na klawiaturze, bo cały czas ręce mi drżą...
    Jak sobie pomyślę, że to już niedługo koniec tego opowiadania, to na prawdę chcę mi się płakać.. Nie wiem jak ja to przeżyję...
    Kocham Cie dziewczyno, po prostu kocham!
    Bardzo, bardzo się cieszę, że wróciłaś. Tak jak ty nie umiesz żyć, bez pisania tak ja chyba nie umiem żyć bez twojego opowiadania ;)
    Komentarz trochę bez sensu, ładu i składu, ale jest i jest bardzo szczery...
    Pozdrawiam, życzę weny i z niecierpliwością czekam na dalsze losy Michelle ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko matko dziękuję! :D
      Teraz powinno nastąpić oczyszczenie umysłu odbiorcy z uczuć, tzw. katharsis &_& (co rozszerzony polski robi z człowiekiem)
      Nie ma co płakać. Sama nie wyobrażam sobie jeszcze życia bez tego opowiadania, bo szczerze powiedziawszy jest ono częścią mojego umysłu ;_;
      Komentarz bardzo sensowny!
      Również pozdrawiam ♥

      Usuń
  16. Ja to chyba jakaś znieczulica jestem...
    Ostatnio za dużo się u mnie dzieje i może to dlatego, a powiem szczerze, że coraz bardziej popadam w ten swój melancholijny nastrój. W dodatku spałam 5 godzin, więc to pewnie dlatego, bo już dawno bym ryczała.
    Kochana, bardzo się cieszę, że wróciłaś, nie mogę się jednak dalej pogodzić z tym jak wygląda teraz życie Michelle, Boże co ona musi czuć.
    Gwałcona, poniżana, wykończona psychicznie. Tortury, chyba najgorszemu wrogowi bym tego nie życzyła. Pięknie to opisałaś. Piosenka świetnie się tu nadała. Bardzo się cieszę, że wróciłaś i dałaś radę to wszystko jakoś pogodzić, bo ja ma okropny zapierdol.
    Czekam na kolejne :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niee...to raczej ja nie umiem u wszystkich pobudzić tak skrajnych emocji jak rozpacz.
      Również zacieszam z powrotu i wciąż myślę o kolejnych rozdziałach, choć w szkole też mam zapierdziel xD Jednak w sobotę zawsze znajduję 2-3 godzinki wolnego czasu.
      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  17. Aha i napisz coś o Duffie i reszcie bo dawno ich nie było XD
    Estranged

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napiszę, ale najpierw daj mi skończyć ten wątek Hudsonów, bo one się nie przeplatają :c

      Usuń
  18. Rozdział smutny, drastyczny, ale mnie też nie ruszył, jakoś się uodporniłam. Nie umiem pisać komentarzy, ale wiedz, że jesteś zajebista.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znieczulica społeczna lvl up xD
      Umiesz pisać komentarze, potrafisz w kilku słowach zawrzeć wszystko za co Ci dziękuję ;)

      Usuń
  19. huhhuu ale jaaaaaazda :O kobieto! JESTES THE BEST
    kiedy nowy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej dziękuję!
      Nowy jak zdołam go napisać, choć w ten weekend raczej nic nie wyjdzie ;c

      Usuń
  20. Masz tendencje na niezłą pisarkę ( no chuj, którą już jesteś).
    Co do rozdziału, jestem niesamowicie ciekawa czy zakończysz to wszystko cukrowo, czy też raczej nie D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha ja? No błagam xD Już dawno pogodziłam się z myślą, że nigdy takową nie zostanę.
      Mam nadzieję, że nie będzie jakoś beznadziejnie w przyszłym rozdziale ;_; Muszę to wszystko przemyśleć, a to może zająć sporo czasu.
      Dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  21. Już dawno przeczytałam ten rozdział, ale nie za bardzo chciało mi się dodawać komentarza :) i dopiero teraz to robię.
    Dziewczyno masz ogromny talent i jak najbardziej powinnaś coś z tym zrobić np. napisać książkę :) (Może zostałabyś taką drugą Stephenie Meyer :D ). Błagam nie kończ tego opowiadania, ja błagam na kolanach! Ono jest wspaniałe i mimo tych 117 rozdziałów wcale się nie nudzi :). Pamiętam jak pierwszy raz się na nie natknęłam to wszyscy się ze mnie śmiali bo byłam pod takim wrażeniem, że zamiast słuchać i robić cokolwiek na lekcjach ja z telefonem pod ławką czytałam Twojego bloga. A nawet jeśli masz je zakończyć to nie jakimś rozdziałem o głupim numerze np 120, tylko na np 200? :D
    Kocham Twoje opowiadanie całym sercem i mimo obecnej sytuacji Michelle mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piekielnie dziękuję! To naprawdę pomaga! xD
      Niestety, muszę skończyć to opowiadanie, bo chcę zrobić coś...innego, coś czego raczej nikt nie przewidzi ;D
      Bardzo mi miło, że się ujawniasz, mam nadzieję, że inne opowiadania jednak Ci się spodobają.
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  22. Czytam Twojego bloga od wakacji i nie mogę się nadziwić. Jesteś mistrzynią fanfikowego kunsztu :3
    To dzięki Tobie zaczęłam pisać. Jesteś wielka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matuchno, jakie to piękne słowa *_* po tysiąckroć dziękuję i kłaniam się po pas...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  23. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział "It's so easy" :)

    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/10/its-so-easy-rozdzia-10.html

    OdpowiedzUsuń
  24. Przepraszam, że nie komentuję, ale dopiero założyłam tu profil. Wiedz, że czytam i pod następnym postem obiecuję komentarz. ;)

    ~http://abstynencja-ciszy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Moja nienawiść względem Hudsona w tym opowiadaniu wzrosła do maksymalnej granicy! Co on sobie kurwa myśli!
    Dobrze, że ona uciekła a nie czekała i leżała koło niego dalej.
    Kurde niech jeszcze małemu krzywdę zrobi. Pieprzony dupek..Ehh...
    CZEKAM NA NASTĘPNY! Kurde tak wciągasz w swoje opowiadanie, że natychmiastowo chcę kolejny rozdział. No jak ty to robisz co? ;) Eh masz ten talencik
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w innych opowiadaniach będziesz go kochać ;_;
      W tym tygodniu postaram się coś naskrobać, obiecuję! Dziękuję z całego serca za komentarz <3

      Usuń
  26. Ej mistrzu ja mam pytanko nastepne opowiadanie bd tez o gnr prawda? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, od razu mistrzu... bez przesady xD
      A co do nowego opowiadania to jest za wcześnie by o nim mówić, jednak tak - będzie o Gunsach.
      Zanim jednak zabiorę się za kolejne to muszę powrócić do HVT (szukaj gdzieś w archiwum), a to może trochę potrwać.
      Z drugiej strony ostatnio wpadłam na pomysł z pisaniem czegoś zupełnie innego, niezwiązanego ściśle z muzyką i Gunsami, jednak nad tym muszę się jeszcze dłużej zastanowić xD

      Usuń
  27. Kiedy nowy bo już się nie mogę doczekać ? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. yyy... xD nie potrafię skończyć rozdziału. Najbardziej zależy mi na sensownym zakończeniu, więc możecie jeszcze trochę poczekać ;c
      Postaram się opublikować kolejny (chyba ostatni) jak najszybciej.

      Usuń
  28. Cooo ostatni :((( a co z losami innych czlonków gnr ? :( smutno mi bedzie bez tego opowiadania ale cóż NOTHING LASTS FOREVER :((((((((((((( ps jestes cudownà pisarką !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może przedostatni ;c
      O losach pozostałych na pewno nie zapomnę, spokojnie ;)
      Dziękuję *_*

      Usuń
  29. dodasz coś jeszcze w ten week? :((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia. Postaram się naskrobać coś w nocy, ale niczego nie obiecuję ;c

      Usuń
  30. Kiedy coś dodasz? my twoi fani już nie możemy się doczekać nowego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *___* właśnie pracuję nad ostatnim rozdziałem, cierpliwości proszę. W ciągu przyszłego tygodnia opublikuję, obiecuję!

      Usuń
  31. łaaaaa to się spiesz!!Ja tu umieram z niepewności co się wydarzy!!!!Napisałaś coś ,mam nadzieję, o reszcie Gunsów.!!!Ja tu się doczekać nie mogę!!!Czytam chyba ze 100 raz i wymyślam sobie jak się dalej potoczy!!!!wpierdzielam popcorn i popijam mirindą....aaaaa.....aaaaa..........chciałam coś napisac ,ale mi wyleciało z glowy....Niech Jimi dostanie takiego małego , puszystego labradora długowłosego <3 <3....Napisz co tam u Izzy'ego i Letty , u Stevena i Katrin , Axla i Kate , Duffa i Lizzy!!!umieram........z niepewności!1!
    Estranged

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łaaaał *_*
      To cieszy! Muszę się cholernie postarać i wydusić z Was łzy na koniec. O wszystkich wspomnę, bez obaw, to już obiecałam xD

      Usuń
  32. Aaaaaaaa już wiem co chciałam napisać :3 29 paź mam urodziny więc jak dodajesz w tym tygodniu to daj mi dedykację ok?:3
    Estranged

    OdpowiedzUsuń
  33. Witam i serdecznie zapraszam na 18 rozdział mojego opowiadania!
    http://life-in-the-paradise-city.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  34. Bedzie cos dzisiaj? :3

    OdpowiedzUsuń
  35. Kiedy nowy rozdział? :*

    OdpowiedzUsuń
  36. Jeju kocham cie kocham cie dziś coś bedzie :3 już umierałam z niecierpliwoći ale z drugiej strony jest mi smtno bo to koniec ale coż :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeju *_* jak miło! Dziękuję pięknie!
      Nothing lasts forever ;c

      Usuń
  37. O której mniej wiecej dodasz? Bo musze se popcorn przygotowac :D

    OdpowiedzUsuń
  38. Z góry przepraszam za to, że tak Cię zadręczę, ale muszę napisać tu jakiś dłuuuugi komentarz, na którego przeczytanie zmarnujesz tylko czas, ale nie da się opisać tego co przeżyłam kilkoma słowami. ;_;
    Przeczytałam całe to opowiadanie w dwa dni, Bogu dzięki byłam właśnie chora więc miałam dużo wolnego czasu.
    Czytałam już miliony podobnych historii, ale ta jest zdecydowanie najlepsza ze wszystkich. Piszesz bardzo realistycznie, czytając ciągle miałam wszystko przed oczami, jakby wszystko odgrywało się tuż obok mnie (3D xD).


    Pierwsza fala płaczu wstrząsnęła moją skromną osobą na początku, gdy Michy żegnała się z Jeff'em, później z Saulem. Ja na jej miejscu już dawno wpadłabym w depresję.. ;_; Stracić dwóch przyjaciół (chłopaków)..
    Później najlepsza część opowiadania czyli pomieszkiwanie z chłopakami w Hellhouse!
    Aha! Zapomniałabym o misji w Afganistanie... po przeczytaniu tego nagle obudził sie we mnie jakiś wojowniczy instynkt i zamarzyłam o czyms podobnym.. ta adrenalina, ah. <3 I do tego Saul przed samolotem, kiedy wyznał Michy miłość, w pewnym momencie pomyślałam, że dziewczyna rzuci wszystko, całą wyprawę, rzuci mu się w
    ramiona i będą szczęśliwi.. a tu jednak nie. ;)
    I później znowu sielanka; wszyscy Gunsi szczęśliwi, mający dzieci i w ogóle. <3
    W końcu moment, który chyba najbardziej mną wstrząsnął. Kochający mąż, ojciec stał się tyranem. Świetnie to wymyśliłaś! ;) Jak Michy uciekała to ciągle omijałam tekst i czytałam tylko dialogi, bo bałam się, że nagle Slash wyskoczy i ją zabije. xD
    Mhmm.. a! Nienawidzę tej suki Shanon czy jak jej tam od Ozzy'ego. Widziała co Hudson robił, a ona ciagle kazała jej z nim wytrzymywać. W pewnym sensie to rozumiem, bo miłość i te sprawy, ale ja bym sie wykończyła psychicznie..
    Na koniec; cieszę się, że wszystko skończyło się w miarę szczęśliwie, Duff przeżył cały pierwszy tom, nie przecinając sobie tętnicy wpadając na szklany stolik uprzednio potykając się skórkę od banana.. :D
    W każdym razie; mam nadzieję, ze kiedyś doczekam się książki! Piszesz nieprawdopodobnie świetnie. wiele bym dała za takim talent. I nie mogę doczekać sie kolejnych rozdziałów w drugim tomie. <3
    Ps. Przepraszam jeszcze raz za ten bezsensowny komentarz, ale musiałam wyrzucić z siebie to wszystko. xD Życzę weny w dalszym pisaniu, pozdrawiam, Łucja! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Łucjo!
      Cholernie dziękuję Ci za komentarz ! To miłe, że ktoś wciąż to czyta. Bardzo się cieszę, że opowiadanie przypadło Ci do gustu! Oby kolejne rozdziały były równie udane xD
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  39. Ten rozdział zdecydowanie będzie jednym z moich ulubionych :D

    O ile wcześniej było mi odrobinę żal Slasha to teraz zdecydowanie nie jest. No co za chuj! To co zrobił Chelle przekracza wszelkie granice. Ale za to jak świetnie się o tym czytało <3 serio, opisywanie takich mocnych, brutalnych momentów znakomicie Ci wychodzi <3

    Cała ta ucieczka, strach i ból towarzyszące Chelle przy niej były opisane wręcz idealnie. Te sceny same malowały się przed oczami.

    Ten moment jak Chelle wysiada z auta w deszczu i siada na ziemi nie mogąc podnieść się z bólu był mistrzowski :D normalnie tak mega zajebiście oddawał to co czuła i jak bardzo cierpiała!

    No i ta muzyka towarzyszącą jej przy ucieczce <3 tu Whitney, tam Beach boys no i jeszcze Warrant <3

    Tak bardzo cieszę się, że w końcu, W KOŃCU udało się jej uwolnić od Slasha. Co prawda musiało ją do tego skłonić bardzo dramatyczne wydarzenie, ale przynajmniej teraz jest już wolna.

    Z lekkim smutkiem przechodzę do ostatniego rozdziału, bo mam ochotę czytać więcej i więcej <3
    Czekam na następne rozdziały i pozdrawiam cieplutko ;*

    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Lady Stardust, dziękuję z całego serducha za te wszystkie komentarze!
      Warrant to jest tak zarąbisty zespół, że o ja nie mogę <3

      Nowe rozdziały już się piszą i "ruda furia" będzie niedługo :D

      Dziękuję Ci bardzo bardzo bardzo!

      Pozdrawiam
      Reverie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki