Rozdział 13. To nie to czego szukasz


Miłość to najczarniejsza zaraza. Gdyby się na nią umierało przynajmniej byłby z niej jakiś pożytek. Niestety, zawsze mija.
~ Siódma pieczęć



                Czemu życie wybiera sobie tylko grupę osób, nad którymi znęca się od samego początku? Dlaczego o całej reszcie przypomina sobie dopiero później? Czy to sprawiedliwe? Ani trochę. Sprawiedliwie byłoby gdyby każdy miał tak samo przesrane. Cóż, w jej przypadku sprawdziła się druga opcja. Wydawało się, że przyszedł czas zapłaty za beztroskie lata. Kilka przykrych zdarzeń nie było w stanie pochłonąć wielkiej góry pozytywnych uczuć. Udane dzieciństwo, mąż, dziecko i wreszcie koniec. Zbyt późno doceniamy to co mamy. Wciąż próbujemy ulepszyć to, co idealne, by po jakimś czasie zatęsknić za tą "niedoskonałością". Narzekając na nieistotne pierdoły, tracimy czas, który moglibyśmy wykorzystać na ratowanie rodziny. Było za późno. Pech. Nowy rozdział w życiu? Nie sądzę. Kontynuacja starego, po brzegi wypchanego błędami aktu z niekończącej się sztuki. Tak to widziała. Brakowało jej pozytywnego myślenia, optymizmu, radości, uśmiechu, przyjaciół, lecz cienka nić została przerwana. Była sama jak palec w nieznanym miejscu, pośród obcych twarzy i nieswoich zwyczajów. Jedyną osobą, która nie komentowała jej słów był szpitalny psycholog. Pokazywał jej notatki ze swojego dzienniczka, próbując zdobyć jej zaufanie. Na marne. Nikomu nie ufała. Podejrzliwa względem własnego cienia, była ciekawa co Ten z góry jeszcze wymyślił. Jak chorą grę był w stanie stworzyć? Bawiło go to? Pewnie zwijał się ze śmiechu, gdy wchodziła do tej samej rzeki po raz trzeci i już przygotowywał nową lekcję, która porządnie skopie jej i tak obolały tyłek.
- Co jeszcze pan tam naskrobał? - spytała niepewnie, zerkając na coraz szybciej pojawiające się linijki.
- Ma pani prawo wiedzieć wszystko o swoim stanie zdrowia, więc przeczytam - odchrząknął i poprawiwszy okulary na nosie, niskim głosem rozszyfrowywał swoje bałaganiarskie pismo - Natrętne myślenie, natręctwa ruchowe, zaburzenia pamięci, trudności w koncentracji uwagi, nieokreślony niepokój, nagłe napady lęku, poirytowanie, labilność emocjonalna, przygnębienie. Na razie tyle. Zobaczymy co wykażą kolejne testy - podniósł wzrok na jej zaskoczoną twarz. Nie spodziewała się? A może myślała, że będzie gorzej? Jej wyraz oczu oskarżał neutralnego blondyna o wielkie oszustwo - Jeśli jednak pani nie chce, to możemy...
- Nie mam teraz czasu.
- Pani się gdzieś spieszy? - wystraszył się gdy zmrużyła oczy, odwracając głowę.
- Na tamten świat, proszę pana - zaśmiała się z wyczuwalną bezsilnością - Niestety wciąż mi to utrudniacie.
- Wie pani, że po tych słowach zostanie uruchomiona kamera? - spytał, wskazując palcem na niewielkie, lecz zauważalne urządzenie tuż pod sufitem. Nawet się nie obejrzała. Już dawno rozpracowała wszelkie możliwości technologiczne w sali.
- Nikt nie musi wiedzieć o czym rozmawialiśmy - mówiła wciąż spokojnie - Poza tym mam dziecko, a to wszystko komplikuje - uśmiechnęła się. Chciała stworzyć jakiekolwiek pozory psychicznej stabilizacji.
- Coldwell życzy sobie raportu z każdej konsultacji - wzruszyła ramionami, przeglądając czasopismo o modzie. Czytała tylko jedno. Tego nałogu nie potrafiła się wyzbyć. Blondyn jeszcze przez chwilę analizował zachowanie brunetki. Po chwili wstał i bez słowa znalazł się przy drzwiach.
- Kiedyś takie nosiłam. Miałam ich mnóstwo - mruknęła, sięgając po kubek z zimną kawą zbożową.
- Co to za gówno...? - wymamrotała, wypluwając okropieństwo z powrotem do naczynia.
- Co się z nimi stało? - zapytał, wracając kilka kroków.
- Z czym? - udawała zdezorientowaną, starając się go zainteresować. Wbrew pozorom nie chciała zostać sama. Dostawała świra, przez cały dzień wpatrując się w gołe ściany.
- Z sukienkami - odparł z ekscytacją. Kolejny zimny fakt z przeszłości? Intrygował go ten przypadek.
- Wyrzuciłam je wszystkie. Albo inaczej, on mi je zabrał - przewróciła stronę magazynu - Tak samo jak te pierdolone torebki i buty - nagle zrzuciła Elle na podłogę. Jego żona też go czytała. Zaskoczony dopisał jeszcze tylko jedną rzecz w notatniku.
- Co teraz pan zapisał? - spytała dociekliwie, oglądając doktora od butów po czubek ułożonej fryzury. Nie uzyskała odpowiedzi. Blondyn ją rozszyfrował. Postanowił kontynuować jej grę. Zaplątał ją w sidła zastawione przez nią samą.

                Zdenerwowana czekała do samego wieczora. Tego dnia Slash nie przyszedł. Zabrał Jimiego i zniknął. Musiała na moment schować dumę do kieszeni i przekonać się czy mężczyzna rzeczywiście tylko opiekuje się małym, nie myśląc o odebraniu jej dziecka. Wymknęła się z oddziału, mówiąc, że idzie do bufetu. Wybrała najbardziej oddalony telefon i przepisała numer z pomiętej kartki.
- Tak? - przez moment nie wiedziała co powiedzieć - Halo?
- To ja. Możesz podać telefon Jimiemu? - spytała szorstko. Prawie z nikim nie rozmawiała dlatego co jakiś czas jej głos stawał się zachrypnięty.
- Pewnie, już ci go daję - słyszała jak maleńkie stópki rytmicznie uderzają w podłogę. Otarła łzę z policzka, opierając się o szpitalną ścianę. Korytarz był pusty, a światło w nieużytkowanej części zgaszone. Trzy pielęgniarki mozolnie wypełniały karty pacjentów, przybijały pieczątki szpitala i odbierały telefony.
- Mamusiu? - głos dziecka wywołał uśmiech na jej twarzy. Marzyła o tym, by mocno przytulić go do piersi. Poczuć matczyną więź i udowodnić samej sobie, że prawie popełniła największy błąd w swoim życiu. Chłopiec rozmawiał z nią jakby była tuż obok. Dopóki impulsy z plastikowej karty nie zaczęły znikać coraz szybciej, bez przerwy mówiła jak bardzo go kocha, tęskni i czeka na odwiedziny. Ku jej niezadowoleniu słuchawka powędrowała do Slasha.
- Jesteś tam? - spytał, gdy milczała.
- Mógłbyś jutro przywieźć Jimiego? - starała się wypaść jak najmilej, choć wcale nie miała na to ochoty.
- Jasne, tylko nie wiem czy lekarz... - czuła, że zrobił to celowo. I tak już nerwowa atmosfera stała się jeszcze cięższa - Przyjedziemy rano - nie zdołali powiedzieć niczego więcej.

                Kiedy wrócimy do domu? - to pytanie dręczyło go odkąd został z synem sam. Później pojawiło się jeszcze Kiedy wróci mama? lecz na żadne z nich nie potrafił znaleźć sensownej odpowiedzi. Nie chciał denerwować kobiety, dając dziecku złudną nadzieję na szczęśliwy koniec. Zniszczył rodzinę.
- Tatusiu, porysujesz ze mną? - odpowiedź nie mogła być przecząca. Smutne oczy znudzonego chłopca przemawiały do niego jak najstraszniejsze obrazy - Powiedziałem mamie, że dałeś mi numer do siebie, kiedy udawałeś, że się żegnamy - wyznał, wyraźnie bojąc się reakcji ojca. Milcząc, mężczyzna narysował kilka bezsensownych kresek czerwoną kredką - Jesteś zły? - zapytał mały, nieznacznie się odsuwając. Doskonale pamiętał jak brutalny potrafił być ojciec w jego obecności.
- Skąd ci to przyszło do głowy? - teraz wydawał się być zupełnie kimś innym. To pewnie wina białych cukierków, które bez przerwy zażywał.
- Nie chciałem tego - wyszeptał Mulat, przesuwając dłonią po zmęczonych powiekach. Mały wskoczył na jego kolana i objął rączkami za szyję.
- Zabierzmy mamę do domu - Saul z uśmiechem pocałował małego bruneta w czoło i mocniej go objął.

                Następny dzień był bardziej pesymistyczny niż zwykle. Na przekór panującej smutnej atmosferze wyszło słońce. Jimi z pomocą ojca popchnął ciężkie drzwi do środka i z radosnym okrzykiem po krześle wskoczył na łóżko. Slash niepewnie wszedł za chłopcem.
- Cześć - uśmiechnął się nieznacznie, widząc jej frustrację - Przynieśliśmy kwiaty. Ładnie pachną i...
- Niepotrzebnie - warknęła, rzucając krótkie spojrzenie w jego stronę.
- Jimi się uparł - przypomniał sobie sytuację z krasnalami, które wziął za prezent od kochanego sąsiada imieniem Chad. Wiedział jak niezręcznie poczuła się kobieta.
- Nie podobają ci się? - spytał Jim ze łzami w oczach. Mulat szybko odciągnął ich od tematu kwiatków. Tylko tak mógł pomóc Chelle. Później zaprowadził Jimiego do bawialni na dole i wrócił, by porozmawiać z lekarzem. Zestresowany zapukał do gabinetu, lecz nie zastał go wewnątrz. Tak jak przewidywał, mężczyzna rozmawiał z Michelle. Właściwie to nie była zwykła rozmowa, tylko wrząca kłótnia.
- Przecież wynik testu mógł być błędny!
- Określamy to jako urojoną ciążę - wyjaśnił, zerkając na wchodzącego Slasha.
- Nie mam żadnych urojeń!
- Proszę się nie denerwować. W tym wypadku konieczna będzie psychoterapia - odparł, idąc w kierunku łóżka.
- Nie róbcie ze mnie psychola! - broniła się na wszelkie sposoby. Saul został poproszony o rozmowę na korytarzu. Kobieta czuła się jak przedmiot. Nikogo nie obchodziła.
- Sam pan rozumie... kiedy pytam ją o ostatnie współżycie, nie odpowiada.
- Ja...chyba wiem dlaczego. Proszę nie poruszać tego tematu. Spróbuję to jakoś załatwić.
- Byłbym wdzięczny. W przeciwnym razie konieczne będzie zastosowanie środków przymusu bezpośredniego względem leczenia, a takie zarządzenie może wydać tylko sąd - Mulat skinął głową i patrzył jak wnerwiony doktor odchodzi. Głęboko westchnął i wrócił do sali. Czoło opierała na kolanach, obejmując łydki rękami. Tak bardzo chciała aby ktoś ją poparł.
- Ja...naprawdę... - wyszeptała, ocierając pot z czoła. Po chwili nerwowo zaczęła kołysać ciałem na boki.
- Chelle, po prostu...minęły 3 miesiące. Wiedzieliby gdybyś naprawdę była w ciąży - starał się mówić jak najdelikatniej. Usiadł na krześle i wpatrywał się w jej postać.
- Chcesz zabić moje dziecko.
- O czym ty...
- Wiem, jak bardzo jest ci teraz niepotrzebne - warknęła, spuszczając nogi po drugiej stronie łóżka. Szok jakiego doznał Saul nie opadał. Zdążył jednak kilkakrotnie zastanowić się nad swoimi słowami. Nie powiedział najgorszego. Nie przypomniał jej, że sama chciała zrobić sobie krzywdę.
- Przestańmy się tak zachowywać - nie wytrzymywał z jej odmiennym charakterem. Kobieta nie wierzyła w to co właśnie dotarło do jej uszu.
- Żarty sobie robisz, prawda? - zapytała z kpiną, powoli obracając się w jego stronę.
- Nie. Mówię poważnie. Dam ci ten pierdolony rozwód. Zostawię ci dom, samochód i pełne konto, tylko pozwól mi na kontakt z Jimim - popatrzyła w jego oczy. Od dawna nie znajdowali się tak blisko siebie. Siedziała i milczała. Szukała wszelkich możliwości podstępu z jego strony.
- Tylko tego chcesz w zamian? - nie ufała jego dobrym intencjom. Nie wierzyła, że tacy ludzie się zmieniają. Wszystko straciło sens.
- Odpowiedz mi jeszcze na jedno pytanie - wywróciła w górze oczami, gdy jej przypuszczenia się spełniły.
- Czego chcesz?
- Jesteś pewna, że jesteś w ciąży? - znów złapali kontakt wzrokowy. Brunetka delikatnie wzruszyła ramieniem. A on chciał się upewnić czy kobieta wciąż jest normalna.
- Jeśli to nie ciąża, to co? Dlaczego codziennie rano mam mdłości? Dlaczego od trzech miesięcy nie dostałam okresu? - nie wierzył, że kiedykolwiek mu powie.
- Może po prostu jesteś chora? - udawała, by jak najszybciej wydostać się ze szpitala.
                - To nie jest pierwszy taki przypadek. Jeśli chce pani opiekować się synem, to proszę współpracować. Inaczej wyląduje pani na oddziale psychiatrycznym, a tego by pani chyba nie chciała - Mulat uważnie obserwował całą konwersację. Kobieta ukryła twarz w dłoniach. Kiedy zaczęła wycierać nos rąbkiem piżamy, miał ochotę podejść i mocno ją przytulić. Tak bardzo chciał choćby dotknąć jej ręki.
- Chcę wypisu. Natychmiast. Nie ma pan prawa zmuszać mnie do leczenia.
- Oczywiście, że nie mam. Pozwoli pani, że jeszcze wymienię kilka dolegliwości - wyciągnął zapisaną drobnym, nieczytelnym pismem kartkę i zaczął pośpiesznie czytać - Wyniszczenie, zwolnienie czynności serca i tętna, niskie ciśnienie krwi, sucha, łuszcząca się skóra, zimne dłonie, niedokrwistość, brak miesiączki, drażliwość, nastroje depresyjne, poczucie beznadziejności, niska samoocena, izolowanie się od otoczenia, krótki oddech, częste bóle głowy, omdlenia, podkrążone oczy, bladość skóry. Bezsenność też panią dręczy? - brunetka spuściła wzrok i otarła kolejne łzy z policzków - Poznaje pani te objawy? Jeszcze trochę i będzie pani oddychała przez maszynę.
                Nowe konfrontacje z arcybanalnymi ludźmi stały się codziennością. Wchodzili i wychodzili zaciekawieni co jeszcze kobieta ma do powiedzenia. Traktowana jak zwierzę w zamkniętej klatce, które o stałych godzinach dostaje na wpół surowe posiłki. Wyrażanie dezaprobaty przychodziło jej coraz łatwiej. Przeklinała coraz intensywniej. Ograniczono jej kontakt z Jimim na podstawie orzeczenie pożal się Boże psychologa. Grono lekarzy doszło do wniosku, że postawa matki dotkniętej obłędem źle wpłynie na rozwój psychiki małego dziecka. Nie wiedziała czy za chwilę nie dowie się, że ojciec chłopca postanowił zapewnić mu normalne życie w rodzinnym kraju. Długo to planowała. Z samą sobą ustaliła każdy szczegół. Miała jeszcze siłę, by zakończyć pewien etap raz na zawsze. Była już tak blisko celu. Założyła ubrania, które dzień wcześniej przywiózł jej Hudson. Czuła wstręt zakładając na siebie rzeczy, których dotknęła jego dłoń. Pokonała obrzydzenie i po raz pierwszy od miesiąca spojrzała w lustro. Długo przyglądała się zaniedbanym włosom, które tak nieznacznie odrosły. Wielkie wory pod oczami powoli znikały, mimo że nie sypiała dobrze. Mówiła wyśpię się dopiero w grobie i rzeczywiście tak uważała. Pewnym krokiem z torbą w ręku pędziła przez korytarz. Z hukiem wpadła do pierwszego gabinetu we wschodnim skrzydle szpitala.
- Żądam wypisu. Natychmiast - warknęła, kładąc gotowy dokument na biurku lekarza prowadzącego.
- Powinna pani pozostać pod stałą obserwacją.
- Proszę to podpisać, a zaoszczędzę czasu i panu, i sobie - mężczyzna bez słowa chwycił długopis w dłoń i pochyłym w przód pismem podpisał papier - Dziękuję - śpieszyła się. Ciężkie buty obcierały jej gołe stopy, lecz w tamtym momencie uważała to za swój najmniejszy problem - Chodź - szepnęła, łapiąc dłoń Jimiego i jednocześnie oglądając się w tył. Nie ufała swoim nogom na tyle by zejść schodami. Wsiedli do windy i zjechali na sam dół.
- Gdzie idziemy? - nie odpowiadała. Głowę miała zbyt zajętą milionami myśli. Niemalże przebiegli obok rejestracji, wpadając na obrotowe drzwi. Wychodząc na zewnątrz, kobieta zgrabnym ruchem założyła przyciemniane okulary. W ciszy zajrzeli do mieszkania.
- Spakuj zabawki. Wracamy do Los Angeles - mały pisnął ze szczęścia, przytulając niepewną przyszłości kobietę.

Komentarze

  1. Oczywiście jak zwykle zajebiście, jeśli nie chodzi o Chelle. Niby to nie istniejąca postać wykreowana przez ciebie, a jednak mi jej żal. Na koniec dla osłody chcą z niej zrobić psychopatkę. Bardzo mądrzy ludzie. Będąc na jej miejscu zabawiłabym się chyba w terrorystę xd. Taki live z CS xd (uwielbiam tę grę xdd). Tylko Jim. On utrudnia wszystko. Jeśli dobrze wnioskuję Michelle boi się zostawić go samego z Saulem? Też bym się bała xd.
    Postanowiłam jednak napisać ten beznadziejny komentarz z powodu notorycznie nawiedzającego mnie pytania. Co z małym Jaredem (nie jestem pewna imienia). Wszyscy się wyprowadzili z domu, a on? Nie mam pojęcia czy wiesz o co mi chodzi. Pies. Taki słodziutki, malutki piesek, o którym w późniejszych czasach wieści zaginęły. Ja chcę wiedzieć co z nim xd. Bardzo mnie zmartwiło, zostawienie go samego w domu. Chociaż po tylu latach będzie raczej dorosłym psem. Nieważne.
    PS Zapraszam do mnie :)
    PS 2 Chyba będę pierwsza... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! Milutko, że się zdecydowałaś.
      Jaki pies? ;o Nie znam własnego opowiadania, pięknie! To na pewno na tym blogu? Za nic nie pamiętam ;_; mamuśko Janis, ratuj!
      Teraz to mnie zmiotłaś z powierzchni ziemi. Na szczęście psa może jakoś upchnę jeśli potwierdzę te informacje. Dziękuję jeszcze raz!

      Usuń
  2. No właśnie. Ja też pamiętam pieska. To taka kulka chyba była. Nevermind. Jak zawsze super. Nie będę się wypowiadać jak bardzo chcem aby stosunki Chelle i Saula były o wiele wiele wiele lepsze, ponieważ to Twoje opowiadanie, Twoja historia i zrobisz z nimi co zechcesz, a ja tak czy siak, chętnie to przeczytam. Straszną psychopatke z niej zrobili... ale jestem pewna, że ona się zbierze, ten psycholog mnie denerwował, nie wiedzieć czemu. Jestem ciekawa co jej wpadło do głowy że wraca do LA. No nic. W każdym razie, bardzo mocno chcem Ci pogratulować, bo napisałaś kolejny świetny rozdział. No i czekam niecierpliwie na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, jaki pies? Może ja lepiej przeczytam to opowiadanie od początku, żeby wszystko sobie przypomnieć. Tak będzie najlepiej ;o
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz!
      Mam nadzieję, że nie zawiodę w przyszłości.

      Usuń
    2. No właśnie po przeczytaniu komentarza Chihiro, coś mi z jakimś psem zaczęło świtać. Albo i ja i ona czytalymy jakieś inne opowiadanie z takim pieskiem. W każdym razie spróbuję go poszukać w poprzednich rozdziałach ;)

      Usuń
    3. W takim razie będę bardzo wdzięczna!
      Sama też szukam, żeby nie było! xD

      Usuń
    4. Gdybym ja tylko pamiętała jak ten piesełek się nazywał... bo czy 'Jared' to nie jestem pewna ;--;

      Usuń
    5. Raczej nie nazywał się Jared, nie nadawałam takiego imienia. Cholera, aż mi głupio, że nie wiem o czym piszę ;_;

      Usuń
    6. Mi też się wydawało, że Jared, od Jareda Leto xdd.

      Usuń
    7. Szczerze też sama w to nie wierzyłam xd.

      Usuń
    8. Chyba dobrym pomysłem jest przeczytanie całe opowiadania od początku zanim zabiorę się za kolejny rozdział.
      Dzięki, że mnie pilnujecie! ;)

      Usuń
    9. Wydaje mi sie ze ten piesek pojawil się dopiero po porodzie, ale ręki sobie uciąć nie dam ;-;

      Usuń
    10. Ja też sobie nie przypominam żadnego psa...

      Usuń
    11. Wydaje mi się, że to nie to opowoadanie. Możliwe, że i ja i Chihiro czytałyśmy kiedyś jakieś inne, w którym takowy piesek się pojawił. ..

      Usuń
    12. Wciąż szukam tego psa. Nie wiem czy to możliwe żebym miała aż tak słabą pamięć, jednak muszę się upewnić.

      Usuń
  3. Z rozdziału na rozdział jest mi coraz bardziej żal Chelle!
    Ale mam nadzieję, że chcę aby między nią a Saulem było lepiej. Drażni mnie to, że oni chcą z niej zrobić wariatkę. Gdyby naprawdę wiedzieli co się stało, zrozumieli by wszystko. No ale gdyby ona im powiedziała..Slash mógłby spędzić resztę życia z kratkami...Tak strasznie chciałabym, żeby między nimi znowu było okej!
    Czyżby Michelle znowu uciekała przed Slashem? Teraz już kompletnie nie rozumiem czemu wraca..No nic..
    Rozdział jest świetny. Jak zawsze. Po prostu kocham twojego bloga i świetnie, że ktoś taki jak ty jest tutaj i pisze tak wyśmienite rzeczy! Cudownie.
    Nie mogę doczekać się następnego (:
    Życzę dużo, dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już o dziwo mam jakiś tam plan odnośnie tej 'ucieczki' jak to nazwałaś. Ale czy Chelle chce zniszczyć Hudsona doszczętnie? Mam nadzieję, że szybko uda mi się napisać nowy rozdział.
      Dziękuję, po stokroć dziękuję! ;)

      Usuń
  4. OŻESZKURWAJAPIERDOLĘ
    PRZECZYTAŁAM TO NA KOMIE WIECZOREM, 2 MINUTY PO DODANIU, ALE NIE MAM FUNKCJI KOMENTOWANIA, WIĘC LICZY SIĘ JAKO PIERWSZY? XDDDD
    DOBRA! JAPIERDOLĘ JEBANY PSYCHOLOG! CO ON SOBIE KURWA MYŚLI? I TO OGRANICZENIE KONTAKTÓW Z JIMIM? NO CHYBA ICH POJEBAŁO!
    ALE GRUNT, ŻE UCIEKŁA, JEBAĆ LEKARZY.
    KURWA! CO Z TĄ CIĄŻĄ? JEST CZY NIE? CZY TO MOŻE CHOROBA, CZY JAK? W SUMIE JAK TAM DRUGI CZY TRZECI MIESIAC, TO BRZUSZEK BY SIE CHYBA ZAOKRĄGLAŁ, TAK MI SIĘ WYDAJE.
    HUDSON! HEHEHE, POPRAWIŁ SIĘ. ZOSTAWIA DOM, SAMOCHÓD I PEŁNE KONTO, A CHCE W ZAMIAN TYLKO KONTAKTU Z JIMIM! CHYBA ZROZUMIAŁ, CO ZROBIŁ, JAKIM BYŁ CHUJEM, JAK ZNISZCZYŁ MICHELLE. WRESZCIE MOŻE WRÓCI TO JAKOŚ DO NORMY, CHOĆ NORMALNIE NIGDY NIE BĘDZIE. NIE PO TAKICH PRZEŻYCIACH! JA JEBIE!
    PISZ MI TU SZYBKO, BO ZAWALĘ EGZAMINY!!
    MICHELLE BOI SIĘ ZOSTAWIĆ JIMIEGO SAMEGO Z SAULEM. NIE DZIWIE SIĘ, PO TAKICH PRZEZYCIACH, JA ZROBIŁABYM TO SAMO.
    HEHE. WHERE'S IZZY?
    TĘSKNIĘ ZA TYM GOŚCIEM I U MNIE I U SIEBIE!
    ŁEEE! A STEVENEK I AXL? CZY DZIECI JUŻ SIĘ URODZIŁY? I BYĆ MOGŁA DORZUCIĆ TROCHĘ CO U DZIECI? CO U BRIANA I JANIS, JOAN, SHANNON, ROGERA? AAA WŁAŚNIE! JAK JIMI Z MICHELLE WRACA DO LA TO WEJDĄ DO ROSE'ÓW I SIĘ POBAWIĄ, A TAM BĘDZIE BRIAN JANIS JOAN I SHANNON! HAHA
    I BĘDZIE "WONDERFUL WORLD":
    -JIMI!!!!
    -ROGER!!!
    BUAHAHAHAHAHAHAHA
    CZEKAM NA KOLEJNY I CHCĘ DZIECI! ZNACZY W ROZDZIALE! HAHAHAHHAHAAH
    POZDRAWIAM I WENY ŻYCZĘ! :******** <3 <3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dreamer? Okej! xD
      Jasne, że się liczy!
      Z tą ucieczką... to tak nie do końca jest ucieczka. Bo ona w sumie załatwiła to formalnie. Tak przynajmniej miałam napisać.
      Będą maluchy, lecz nie wiem jeszcze kiedy wszyscy się spotkają (o ile w ogóle dojdzie do takiego zdarzenia).

      Niech Ci mamuśka Janis w dzieciach wynagrodzi ten komentarz! ♥

      Usuń
    2. Ejejej, Estranged wróciła, nie będzie Dreamer xDDD
      Kiedy kolejny?
      Wesołych Swiąt!

      Usuń
    3. Kolejny rozdział...hm...zacznijmy od tego, że na razie w ogóle nie istnieje, a kiedy go napiszę...?
      Nie mam pojęcia. Być może do końca tygodnia.
      Wesołych! ;)

      Usuń
  5. Wracają, wracają do L. A.?! O.o Jimi musi być w niebo wzięty. Już sobie wyobrażam co on będzie robił w samolocie! xD
    Czyli jednak nie jest w ciąży. To Slash ją tak zniszczył. To nieprawdopodobne, że jeden człowiek może sam zniszczyć doszczętnie życie innego w kilka miesięcy. "To wydaje się być grubą przesadą... Sęk w tym, że to prawda" (tekst z biografii Hudson'a). Może powrót do Miasta Aniołów dobrze wpłynie na Michie? Zapewne pierwsze uda się do Kate.
    Za każdym razem nie mogę się doczekać nowego rozdziału, a kiedy się już doczekam to nie mogę się oderwać. Zastanawiam się, jak ty zakończysz całą tą historię? Zawsze w najmniej oczekiwanym momencie prowadzisz akcję tak, że zmienia wszytko. Każde wydarzenie teraz może być brane z zupełnie innego punktu widzenia. Wyjazd Michelle do Anglii teraz można potraktować jako chwilowe oderwanie się od otoczenia, skoro i tak zamierza wracać i to tam ma już wszytko zaplanowane dla synka. Ciekawe czy już planuje, kim Jim zostanie w przyszłość? ^^ Gdyby poszedł w ślady ojca i został gitarzystą to Chelle by się chyba załamała.
    Czekam na kolejny. ;)
    Aha i jeszcze czeka nas ślub Grimsa! ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Ci za komentarz!
      Również zastanawiam się jak zakończę to opowiadanie. Choć na razie staram się skupić na teraźniejszych wydarzeniach.
      Haha! W takim razie miejmy nadzieję, że Jimi nie zostanie gitarzystą.
      Ślub Grimsa na pewno opiszę, ale kiedy...?

      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. Kurde, żal mi jej.. Robią z niej wariatkę, choć może rzeczywiście nią jest. Do tego Jimmi mający nadzieję na szczęśliwa rodzinę.. Smutne.. Pomyśleć, że to Slash ją tak zniszczył..
    Co też ta Chelle znowu wymyśliła!? I ty twierdzisz, że nie jesteś w stanie mnie zaskoczyć? W życiu bym nie pomyślała, że będzie chciała wracać do LA. Nie mam zielonego pojęcia czego ona tam szuka..

    Wera ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było zaskakujące? Woohoo! Udało mi się ;)
      Pięknie dziękuję za komentarz!
      Pozdrawiam cieplutko ;)

      Usuń
  7. Alealeale jak to.... ;_; W sumie... niech wraca do LA, cudem wyzdrowieje i ponownie zejdzie się ze Slashem, którego teraz mi szkoda jak nie wiem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To coś nowego, większości szkoda jest Chelle :o
      Dziękuję za komentarz! ♥

      Usuń
    2. A mi jej nie szkoda, szkoda mi Slasha, tak bajdzio ;____;
      Tak w ogóle jak tam patrzę na te długie w chuj komentarze innych, to aż mi wstyd, że nie mam weny (i czasu Dx) na nabazgranie czegoś takiego :(

      Usuń
    3. KAŻDY komentarz jest dla mnie ważny.
      Nawet najkrótszy ♥

      Usuń
  8. Komentarz zacznę jak zawsze od małego pieprzenia na temat moich wewnętrznych przeżyć, po przeczytaniu rozdziału. Otóż moja kochana Reverie, po raz kolejny doprowadziłaś mnie do płaczu. Może stało się tak dzięki sprzyjającej rozdziałowi muzyce, jakiej właśnie słucham? Don't Cry to w końcu idealny podkład pod Twoje opowiadanko. Jednak myślę, że Twój talent zrobił tutaj najwięcej. Te wspaniałe opisy, przemyślenia, dialogi. Wszystko jest takie dopracowane, idealne...
    Dodatkowo cały czas nas zaskakujesz. Akcja jest tak barwna, że nie wiadomo czego się spodziewać po kolejnych rozdziałach.
    Widziałam ostatnio komentarz bodajże Fever, która skrytykowała Cię za użalanie się nad bohaterami, którzy "mają rosół w żyłach" oraz zastój akcji. Pozwolę sobie wypowiedzieć się na ten temat. Zastój akcji? Bitch, please! Jak tu jest zastój akcji, to ja jestem święta Teresa z Kalkuty. Cały czas coś się dzieje. Na razie akcja wymaga takiego, a nie innego tempa, więc wszytko jest w porządku.
    O i jeszcze malutki cytacik:
    "Pchnij to do przodu i najlepiej zakończ (powinnaś to zresztą zrobić po zakończeniu pierwszej części)."
    Jeżeli mogę, to jeszcze raz się wypowiem na ten temat. Zakończenie przyjdzie w swoim czasie, jak na razie mamy tutaj genialne opowiadanie, w którym jeszcze wiele może się wydarzyć. A i nie powinnaś tego zakończyć po pierwszej części. Wszystko było pięknie napisane, ale nie wyjaśnione. Myślę, że bloggerki chciałyby jakiegoś ostro zarysowanego zakończenia.
    No dobra, koniec, bo zrobiło się chamsko w stosunku do Fever xDD

    Nie przeciągając dłużej przejdę do fabuły.
    Myślę, że do akcji Twego opowiadania trzeba dojrzeć. Aby zrozumieć cierpienie kobiety pokroju Michelle, trzeba się postawić na jej miejscu. Niestety, niektóry nie potrafią zbyt długo czytać o cierpieniu.
    Szczerze mówiąc to mam po dziurki w nosie opowiadania o Gunsach za czasów Appetite, kiedy to wszyscy ćpali, chlali i ruchali. Błagam, ile można?
    Twoje opowiadanko na szczęście skupia się na czymś innym (BOGU DZIĘKI *O*). Osobiście mogłabym godzinami czytać o przygodach Michelle i Slasha. To tak jak narkotyk. Czytasz jeden rozdział, ale później się wkręcasz i chcesz więcej i więcej. Doszłam do wniosku, że WSS to mój narkotyk :D

    Dobra, może w końcu przejdę do tych bohaterów co? Bo Cię zanudzam tą gadaniną xD

    Michelle. Pomimo słabości jest śliną kobietą. Widać to po jej zachowaniu. Jej psychika mocno ucierpiała, a jednak dziewczyna sobie radzi.
    Kiedy tak czytałam o tych wszystkich jej dolegliwościach, zrobiło mi się słabo. Wymieniłaś coś, czego najbardziej się obawiam. Psychiatryk... Tego najbardziej się boję.
    Oby nasza pani Hudson tam nie trafiła. Liczę, że uda jej się wyjść z choroby. A widać, że ta zawładnęła jej ciałem i umysłem. No nic, pozostaje mi czekać na rozwój wydarzeń i ewentualne rozjaśnienie sprawy :)

    Slash. Cholera ten koleś jest dla mnie zagadką. Nie wiem czemu, ale zawsze zastanawiam się co może zrobić w kolejnym rozdziale. Teraz widać, że się zmienił, na szczęście na lepsze. Kibicuję mu, aby udało mu się odbudować rodzinkę. Wiem, troszkę mało prawdopodobne, jednak wszystko jest możliwe.

    Jimmy. Kocham tego dzieciaka. Jest mi go również szkoda. Ma główkę pełną nadziei, które mogą zostać niedługo pogrzebane. Liczę na to, że jednak chociaż delikatnie poprawisz jego sytuację rodzinną :3

    A i na koniec. Ten wyjazd do LA. No, no! Zaskoczyłaś mnie kochana! Nie mam pojęcia, czego się spodziewać!
    A i jeszcze jedno. Zaskoczyłaś mnie postawą Slasha. Jednak uległ i da jej rozwód. Myślałam, że nigdy się na to nie zgodzi ;)

    Kochana Reverie, wielbię Cię, ale to już wiesz :**
    Czekam na następny, równie zajebisty jak ten rozdział!

    Love,
    Chelle

    PS Początkowa część komentarza (to nawiązanie do innego komentarza, tak dla jasności) nie miała na celu nikogo poniżyć, ani nic XD Żeby potem spin na bloggerze nie było :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Bardzo Ci dziękuję, droga Chelle!
      Nie żeby coś, ale miło widzieć swoich obrońców. Co nie oznacza, że nie mamy prawa wyrażać własnego zdania.
      To prawda, nie wszyscy potrafią przez dłuższy czas czytać o cierpieniu jednej i tej samej osoby (np. mnie to nudzi). Jednakże, po prostu tak widzę to opowiadanie. Nie mogę w jednym rozdziale czegoś zepsuć i w następnym naprawić wszystkie złe czyny bohaterów, bo dla mnie akcja byłaby zbyt szybka i czułabym pewien niedosyt. Ja sama potrzebuję czasu, żeby ogarnąć ich zachowanie.
      Nigdy w życiu mnie nie zanudzasz! Możesz pisać tak bez końca.
      Nie byłam pewna, czy dostatecznie wyraźnie zaznaczyłam problemy psychiki, na szczęście Twoje słowa utwierdziły mnie w przekonaniu, że i owszem, udało się.
      Trzeba wierzyć, że wszystko jest możliwe. Bez tego byśmy zginęli.
      Skoro udało mi się zaskoczyć, to misja wykonana.
      A ja wielbię Ciebie *_*


      Oczywiście jesteśmy tolerancyjne i nikt nie będzie się przeze mnie kłócił, prawda? Proszę!

      Usuń
  9. Hahaha i jeszcze coś xD
    Wszyscy piszą, żę jest im szkoda Chelle, a ja takie WTF XD Czemu Wam jest mnie szkoda? XD
    Wybacz spam, ale tak mi się przypomniało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilami sama mam problem z szybkim odróżnieniem o kim mowa :)

      Usuń
  10. Mogłabym się teraz obrazić, bo Chelle ewidentnie zasugerowała, że nie dojrzałam do czytania pewnych opowiadań i jeszcze wyraźnie zaznaczyła, że w jej komentarzu znalazło się coś, co mogłoby kogoś obrazić. Ale powiedzmy, że to zignoruję. Chociaż wolałabym, żeby ludzie wyrażali własne zdanie bez tak wielkiego odwoływania się do zdania innych.
    Pisząc o użalaniu się nad bohaterami, nie miałam na myśli opisywania ich smutnych losów, tylko tego, że nic się nie dzieje. Oczywiście, działo się, ale nic rażącego, nic zaskakującego. To już nie dotyczy tego rozdziału, bo końcowa decyzja o wyjeździe do L.A. jest jak najbardziej ciekawym, zaskakującym i obiecującym zwrotem akcji. Czekam na to, co z tego wyniknie. Michelle jest w złym stanie zdrowotnym, więc myślę, że ma po prostu jakiś plan i dlatego nie na rękę jest jej zostawać w szpitalu. No cóż, czekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej nie będę się wypowiadać. Dla własnego spokoju. Tylko bardzo ładnie proszę: nie psujmy dość miłej atmosfery bloggera.

      Bardzo cenne są dla mnie tak szczere opinie, jak Twoja. Ostatni komentarz szeroko otworzył mi oczy i pozwolił skupić się na ważniejszych aspektach opowiadania. Dziękuję Ci za sprowadzenie mnie na ziemię!
      Jeśli w końcu udało mi się zaskoczyć to mogę tylko się cieszyć ;)
      Jeszcze raz bardzo dziękuję i pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
    2. Fever, proszę nie odbierz tego źle. Jak już wspomniałam, nie miałam na celu nikogo obrazić, poniżyć czy cokolwiek.
      A ta niedojrzałość nie dotyczyła Ciebie. Mówiłam ogólnie. Przepraszam, jeśli poczułaś się z powodu mojego komentarza urażona. Jak już wspominałam, nie taki był cel.
      Szanuję Cię jako pisarkę, tylko nie zgadzam się z Tobą w pewnych kwestiach :)
      Mam nadzieję, że nie obrazisz się na mnie.
      Nie szukam guza, także tego :D

      Usuń
  11. Przyszedł czas na mój komentarz, za które mnie chyba znienawidzisz w końcu.
    Zacznę może od opisu stanu pacjentki. Mogłaś to trochę uporządkować w sensie, najpierw dolegliwości fizyczne, potem psychiczne. A czy poczucie beznadziejności... Wiesz, to nie brzmiało najlepiej. Może zatracone poczucie własnej wartości lepiej by tu pasowało.
    Oprócz tego nie mam w zasadzie większych zastrzeżeń, ale dużo łatwiej będzie nam, czytelnikom, zrozumieć zachowanie Michell jeśli dowiemy się co jej w głowie siedzi, więc może, tylko sugeruje, może pomyśl o jakiś opisie jej przemyśleń, co? W komentarzu powyżej Chelle pisała, że Slash jest dla niej człowiekiem zagadką i wspomniała o jego zmianie, dzięki czemu dostałam olśnienia i zdała sobie strawę czego mi tak na prawdę brakowało pod koniec poprzedniego opowiadania i na początku tego. Punktem zwrotnym była tak na prawdę wewnętrzna przemiana Slasha, bohatera dynamicznego, zabrakło mi jego przemyśleń. Może jakby odczuł pustkę, jakby pocierpiał i potęsknił, a potem dostał kopniaka od Axla byłoby to bardziej widoczne.
    Jeśli chodzi o pomysł by wrócić do L.A. powiem szczerze, że nie zaskoczyłaś mnie, bo zastanawiałam się, czy Ci tego nie zasugerować.
    Na koniec jeszcze przypomnę, że widzimy się w czerwcu w Łodzi i mam nadzieje, że przyjdziesz też na support, bo gdyż ponieważ McKagana gra z supportem, więc wypadałoby przyjść. Stąd moja propozycja, co ty na to by wymienić się numerami telefonów? Bo mam nadzieje, że będę miała szanse poznać autorkę jednego z nie ukrywam, najbardziej szanowanych przeze mnie blogów.
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że się zgodzisz. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie mam powodu by cię znienawidzić! Wybij sobie takie słowa z głowy!
      Faktycznie, nie pomyślałam o tym, by uporządkować pewne rzeczy. Może lepiej by to wyszło gdybym napisała całe opowiadanie, przeczytała i dopiero później opublikowała xD
      Przyznaję, kompletnie zapomniałam lub nawet celowo przeoczyłam postać Slasha. Mój błąd, cholerka.
      Czerwiec. Łódź. Te dwa słowa wystarczą by zdobyć moją gigantyczną sympatię ♥
      Pisz na GG/Twittera/mail i już :)
      Pozdrawiam cieplutko i dziękuję pięknie ;*

      Usuń
  12. zajebisty...wracają do L.A yaay
    i ten cytat na początku ^^
    +mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? oczywiście, jesli to nie problem ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wbijaj kochanie na Dreams, Twój ulubiony blog. (mruga do niej porozumiewawczo okiem)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kieeedy noowy? ;__;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasmucę Cię... Nowy pojawi się dopiero gdy przyjdzie mi ochota na jego napisanie. Na razie nie umiem wybrać jednej, porządnej opcji, która zachwyci i mnie, i Was, drodzy czytelnicy. Mowa o ciągu dalszym historii Hudsonów.
      Przepraszam. ;(

      Usuń
    2. łeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee

      Usuń
    3. Hmm. A może jak nie piszesz dalszej historii Hudsów to może pociągnij wątek którejś rodziny innego członka GNR ? ;)

      Usuń
    4. Rozważam i taką opcję. W sumie to byłoby rozsądne. Tak zrobię!
      Dzięki za pomysł ;)

      Usuń
    5. To ja Dziękuję, że tak chcesz zrobić, bo juz serio się ciekawie co się tam dzieje ;D

      Usuń
  15. Zapraszam na nowy rozdział! ♡
    http://november-rain-story.blogspot.com/2014/04/rozdzia-15.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Kurcze szczerze mówiąc to nie potrafię nic skomentować bo jestem... w rozsypce xD? Takiej jakby... pozytywnej! Bo tyle się tutaj dzieje, jeszcze niedawno brali ślub, spędzali ze sobą czas jak głupie zakochane nastolatki, a teraz? Teraz Slash jest przyczyną problemów psychicznych Michelle i zapewne nawet to do niego nie dociera.

    Pozdrawiam i życzę weny kochana!

    XOXOX

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Mam nadzieję, że spodoba Ci się to co niedługo się pojawi.
      Pozdrawiam! ;)

      Usuń
  17. Przepraszam, że zawracam Ci głowę, ale czy byś mogła dać mi znać, czy w ogóle masz zamiar czytać moje wypociny? Bo tak w sumie to nie wiem, a chcę sobie uporządkować listę ludzi, których informuję. Deklarowałaś się pod postem z bohaterami, więc... Możesz dać mi odpowiedź na moim blogu? Bardzo bym była wdzięczna.

    OdpowiedzUsuń
  18. No dobrze. Dziękuję za odpowiedź.
    Chociaż wiesz, to też jest trochę irytujące, kiedy powiadamiasz masę ludzi, a tak naprawdę mało kto z nich zostawi ślad. Ja naprawdę nie wymagam wiele. Chociaż coś, abym wiedziała, że byłaś..

    OdpowiedzUsuń
  19. REVERIE! POTWORKU!
    Przez Ciebie zawaliłam egzamin z przyrodniczych :(
    I z matmy.
    I z historii.
    I z rozszerzenia z angielskiego.
    Czuj się winna! xDDDD
    A polski i podstawa z ang- dobrze xD
    PS Oczywiście żartuję,że to przez Ciebie, ale naprawdę zjebałam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozszerzenie z ang z tego co pamiętam się nie liczy więc wrzuć na luz. Matma to ostatnie czym należy się przejmować, a wiedza historyczna jest do nadrobienia.
      Nic się nie martw!

      Usuń
  20. Zapraszam na 17 rozdział.
    http://breath-of-memories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział! :)
    http://november-rain-story.blogspot.com/2014/05/rozdzia-16.html

    OdpowiedzUsuń
  22. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award! Więcej u mnie!

    OdpowiedzUsuń
  23. Zostałaś nominowana do LBA!
    Szczegóły: http://in-the-world-of-rock.blogspot.com/2014/05/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  24. Hej moja kochana Reverie! Nominowałam Cię do liebster Award <3

    XOXOXOX

    OdpowiedzUsuń
  25. eeeeeem, zajrzyj na Dreams jeżeli chcesz.

    OdpowiedzUsuń
  26. Jejku, Reverie chciałam Ci powiedzieć, ze od jakiegoś czasu nie zaglądałam na twojego bloga i kiedy kilka tygodni temu chciałam sprawdzić co się działo ostatnio u Slasha i Michelle, blogger powiedział mi, że blog został usunięty. WIESZ, ŻE CHYBA DOSTAŁAM WTEDY ZAWAŁU! :D Oczywiście nie sprawdziłam na twoim profilu, że blog znajduje się pod nowym adresem i kiedy już zamierzałam przybyć z siekierą i postraszyć Cię, żebyś wróciła do pisania ( co z tego, że nie wiem gdzie mieszkasz teraz, czy nawet jak wyglądasz) :D W każdym razie ( po tym przydługim wstępie) bardzo się cieszę, że jednak mogę kontynuować czytanie opowiadania, bo naprawdę wywarło na mnie od początku duże wrażenie :)

    Co do rozdziału to jestem roztrzęsiona. Powiem Ci, że moment "Postanowił kontynuować jej grę. Zaplątał ją w sidła zastawione przez nią samą.": skojarzył mi się z filmem( nie wiem czy kojarzysz, "Oszukana" i tam Angelina Jolie( której syn zaginął) jest zamknięta w szpitalu psychiatrycznym przymusowo, bo nikt jej nie wierzy, że chłopiec którego znalazła policja to nie jest jej dziecko) :D okok, to też nie do tematu :D ( ale to bardzo dobry film :D) Generalnie, nie dziwię się, że Michelle jest w kompletnej rozsypce i powiem Ci, że dobrze, że od kiedy piszesz nowy tom opowiadania, to pokazujesz to w bardzo realistyczny sposób. Bo do momentu owej pamiętnej nocy kiedy "skurwiel Hudson", przyszedł naćpany i zrobił jej wielką krzywdę, to wydawało mi się, że ona jest ze stali i po prostu nic nie jest w stanie nią tak mocno zachwiać, żeby straciła nad sobą kontrolę i chciała się zabić ( myślę, że inne kobiety nie byłyby tak wytrzymałe psychicznie i dawno podjęły próbę samobójczą). Teraz to wszystko jest takie...prawdziwe ( wiesz o co mi chodzi, mam nadzieję) Nie mówię ,że to dobrze, że Michelle ma ta poważne problemy ze sobą i ze swoim życiem, ale wydaje mi się to bardziej realistyczne, no ale cóż z cierpieniem i smutkiem zawsze ( niestety) będziemy mieli jakąś styczność. Mam nadzieję, że już niedługo będzie bardzo wyczekiwany ( nie tylko przeze mnie jak widzę) kolejny rozdział i wiele rzeczy się wyjaśni.
    Przepraszam za taki długi komentarz, który chyba niewiele wnosi :D
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze, że mnie odnalazłaś! Powinnam była zaczekać z tym usunięciem jeszcze jakiś czas.
      Kojarzę tytuł, niestety nie oglądałam tego filmu.
      Naprawdę jest realistycznie, czy tylko mi słodzisz?
      Rozdział jest w drodze, a nawet dzisiaj przyspieszył. Powinien ukazać się w ciągu nadchodzących dni.
      Każdy komentarz coś wnosi!
      Dziękuję! ♥

      Usuń
  27. Zostałaś nominowana do Liebster Award! ♡
    Szczegóły:
    http://november-rain-story.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  28. Zacznę (jak zwykle) od przeprosin za brak aktywności w komentarzach,ale ostatnio czas na przeczytanie blogów mam w nocy albo w drodze pomiędzy szkołą a domem-na telefonie.Zwykle zapominam co skomentowałam a co nie,także przepraszam jeszcze raz i postaram się to jakoś ogarnąć.
    Ostatnio postanowiłam wrócić do początków i przeczytałam dziewięćdziesiąt kilka rozdziałów I tomu "Właściciela samotnego serca".Przy tych ostatnich zawsze płakałam,więc je odpuściłam (przepraszam ! xd).
    Co do samego rozdziału,bo pewnie na to czekasz i masz dość moich dziwnych wywodów (XDD) - genialny.Bardzo bym chciała,żeby Michelle wróciła do Slasha,oczywiście nie od razu,ale zaufała mu w jakimś stopniu i pozwoliła widywać się z Jimim.
    I ostatni punkt tego bezsensownego komentarza-twoje opowiadanie jest genialne,zajekurwabiste w kosmos i w ogóle wszystkie możliwie bardzo,bardzo pozytywne określenia xD
    Pozdrawiam! c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko rozumiem. I bardzo się cieszę, że znalazłaś czas i siłę by naskrobać komentarz!
      Zazdroszczę, że chciało Ci się to wszystko czytać jeszcze raz. Mnie jest ciężko przeczytać cokolwiek choć raz. Tu nie ma za co przepraszać! Bardzo pięknie dziękuję!
      Postaram się w końcu spiąć poślady i napisać nowy rozdział jak trzeba.

      Usuń
  29. Powiem szczerze, rozdział mnie zachwycił <3 zwłaszcza ten początek był świetny <3
    Ciekawe jak Chelle ułoży sobie na nowo życie w L.A.?
    I czy Slash serio jej odpuści i da w końcu ten rozwód?
    Dobra, lecę dalej bo już chciałabym wiedzieć co tam słychać u reszty Gunsów i jak sobie radzą w nowym składzie :)
    Pozdrawiam serdecznie
    Lady Stardust :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki