Poranna wiadomość od brata "Na ten koncert chyba już nie zdążymy" i wielki szok. Odszedł ktoś, kto był ogromną częścią mojego życia. To on był tym, którego podobizny nosiłam na koszulkach.
Wielki smutek, że już nie będzie okazji zobaczyć go na żywo. Jednocześnie świadomość tego, że po drugiej stronie na pewno się spotkamy.
Dzisiaj pijemy za Lemmy'ego i słuchamy Motörhead najgłośniej jak się da!
Los Angeles, 05.08.1997 r. Judy i Michelle znowu siedziały w gabinecie. Chelle przez chwilę zastanawiała się na czym ostatnio skończyła. - Niósł cię do taksówki - przypomniała Judy, zerkając w swoje notatki. Michelle popatrzyła na swoje paznokcie, wyprostowała się i kontynuowała swoją opowieść... Los Angeles, 31.05.1985 r. Obudziłam się we własnym łóżku, więc dzień zapowiadał się dobrze. Co prawda nie miałam na sobie zbyt wielu ubrań, ale to jeszcze nie koniec świata. Może troszkę przesadziłam z alkoholem poprzedniego wieczoru, lecz wstałam z łóżka o własnych nogach. Ziewnęłam, idąc przez korytarz i założyłam pierwszą lepszą koszulkę wyciągniętą z szafy. Usłyszałam dwa męskie głosy z salonu. - Cześć - powiedziałam, niepewnie wchodząc do pomieszczenia. Slash i Kirk siedzieli na kanapie z nożyczkami w dłoniach. Kirk skądś wziął nożyce do mięsa, a Slash zadowolił się zwykłymi nożyczkami do papieru. - Będą kłopoty - powiedział Kirk, spuszczając wzrok.
UWAGA! Z racji takiej, że wczoraj miała urodzinki moja przecudna czytelniczka (Nie)Zboczona dedykuję jej ten rozdział, a w szczególności zboczone momenty. ♥ *** Steven Rozchyliłem usta z zaskoczenia i stałem tak przez jakiś czas. - O kurwa... - mruknąłem do siebie i położyłem obie dłonie na oczach. Katrin! Pobiegłem za blondynką i sprawdzałem każde pomieszczenie po drodze. Zapłakana dziewczyna siedziała na łóżku w sypialni i cicho pochlipywała pod nosem. Podszedłem do drewnianej ramy i usiadłem na skraju. - Maleńka...- wyszeptałem ze łzami w oczach. Katrin odwróciła się do mnie przodem i zaczęła kaszleć od płaczu. Natychmiast chwyciłem jej ramiona i odgarnąłem włosy, które wraz ze łzami poprzylepiały się do policzków. - Przepraszam...zrozumiem...jeśli...mnie...zostawisz... - wymamrotała, szybko oddychając. - Nigdy cię nie zostawię. - dodałem i przytuliłem ją jak najmocniej potrafiłem. Jeszcze nie rozumiałem co to wszystko oznacza, ale chciałem jak najl
Rozdział dedykuję komuś, bez kogo ten nigdy by nie powstał. To dla Ciebie, D. *** W snach nie czuje się bólu; człowiek zawsze się budzi, zanim zacznie się prawdziwe cierpienie. ~ Stephen King - Zaczekaj tu. - z nieopisanym wyrazem twarzy, kulejąc na prawą nogę, brunet wrócił do swojej posiadłości. Michelle nerwowo szukała chusteczek w kieszeniach spodni. Łzy płynęły po jej policzkach za każdym razem, gdy w jej głowie pojawiała się myśl o Jimim. W ciągu trzech minut Lemmy znów zjawił się przed jej obliczem. - Weź to. - wręczył jej niezbyt dużą białą paczkę do ręki. - Weź to i nie waż się tego kiedykolwiek oddawać. Niech to będzie moje... odpuszczenie grzechów. Dobrze wiedziała co jest w środku. Jeszcze lepiej wiedziała z czego chciał by go rozgrzeszyła. Nie oponowała. Szepnęła tylko dziękuję i odwróciła się w stronę bramy. Znów próbowała się skupić na żwirze chrupiącym pod jej stopami, tylko tak mogła spokojnie wsiąść na motocykl i nie oszaleć. Schowała obie paczki i
No właśnie dokładnie taki szok... Och, Lemmy... Nawet już brak słów...:'C
OdpowiedzUsuńSłodki Jezu...
OdpowiedzUsuńZapraszam XD
OdpowiedzUsuńhttp://whispers-and-weep.blogspot.com
~Draconis
Szablon...szablon się zmienił.
OdpowiedzUsuńŻYJESZ! <3