Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2012

Rozdział 70. I was born to love you.

Obraz
Rozdział dedykuję Mai Bartosiewicz , Ninde , tak w podziękowaniu (Ty już tam wiesz za co xD), Magdzie, (Nie)Zboczonej, Bad-Apple , Lise-Lotte i Werze , bo właściwie dzięki ich komentarzom miałam motywację do pisania nowego rozdziału, bardziej pozytywnego xD. *** Michelle                  Rano obudziłam się w objęciach mojego mężczyzny. Slash delikatnie gładził mnie po policzku i uśmiechał się szczerze. -Dzień dobry...- wyszeptał mi do ucha i lekko musnął moje usta. Odwzajemniłam pocałunek i przyciągnęłam go bliżej, obejmując rękoma za szyję. W momencie kiedy Slash znalazł się nade mną do pokoju weszła Kate. Natychmiast się od siebie oderwaliśmy i szczelniej okryliśmy się kołdrą. Kate wpatrywała się w nas z szeroko otwartymi oczami rozdziawioną buzią. -Przepraszam...ale...ekhm...na dole czekają wasi przyjaciele, chcą obgadać sprawy powrotu.- powiedziała, błądząc wzrokiem po ścianach. -Jasne, zaraz zejdziemy.- odpowiedziałam pośpiesznie i uśmiechnęłam się do zmieszanej brun

Rozdział 69. Wicked world.

Inspiracją do rozdziału, po części, był teledysk November Rain ... *** Michelle                    Rano obudziły mnie hałasy dochodzące z dołu. Slash obudził się zaraz po mnie, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, że dzisiaj jest pogrzeb moich własnych rodziców. Moje wewnętrzne cierpienie było nie do opisania. Postanowiłam sobie, że nie będę płakać od samego rana. Pocałowałam Saula delikatnie w usta i usiadłam obok niego, krzyżując nogi. Położyłam dłonie na brzuchu i uśmiechnęłam się pod nosem. Slash usiadł naprzeciwko mnie i podniósł moją twarz na wysokość swojego wzroku. Po chwili z ogromną czułością wpił się w moje usta, wtedy po moich policzkach zaczęły lecieć pojedyncze łzy i cały plan szlag jasny trafił. Wtuliłam się w Slasha i wtedy do pokoju wparował Izzy z Duffem. -Sorry, że tak znienacka, ale przyjechał ktoś kto nie lubi czekać...- powiedział blondyn, lekko wystraszonym tonem. Zmarszczyłam brwi i oderwałam się od Saula. W pośpiechu naciągnęłam czarne jeansy na nogi

Rozdział 68. Never gonna be alone.

Michelle                  Siedzieliśmy w milczeniu. Slash prowadził Challengera jak wariat, jednak mnie to nie przeszkadzało. Podpierałam głowę na ręce i myślałam. Wspominałam niektóre momenty spędzone z rodzicami, nawet udało mi się opanować płacz. Tylko czasem po moich policzkach spływały pojedyncze łezki. Nawet nic nie musiałam mówić, Saul od razu pojechał w kierunku Kansas. Byłam wdzięczna losowi za to, że miałam chociaż jego. Co jakiś czas pociągałam nosem. W końcu postanowiłam przerwać to milczenie, które mimo wszystko nie było uciążliwe. Czasem dobrze jest tak posiedzieć i pomilczeć, można przynajmniej ochłonąć. Wyciągnęłam rękę w stronę radia i włączyłam pierwszy lepszy kanał. Rozbrzmiało Too Late For Love . Moja dolna warga zaczęła drżeć, nie ma co, ja to mam szczęście do takich piosenek w takich chwilach. Slash zauważył, że coś jest nie tak i natychmiast wyłączył radio. Zaczęłam głęboko oddychać. Wdech. Wydech. Wdech...nie rozbecz się znowu. Udało się, posłałam Mulatowi wdz

Rozdział 67. Don't cry, baby.

Slash               O kurwa - to chyba wystarczający komentarz na opisanie zaistniałej sytuacji. W końcu moja Michelle zasnęła, na reszcie nie płacze. Każda jej łza sprawia, że czuję się coraz bardziej za nią odpowiedzialny. Czuję się strasznie ze świadomością, że jej rodzice tak po prostu odeszli, mimo, że to nie moi to i tak jest mi ich cholernie szkoda, przecież to byli spoko ludzie… Postanowiłem w końcu wstać z tej zimnej podłogi, bo już mnie tyłek rozbolał od tego siedzenia. Ostrożnie podniosłem się na równe nogi, tak żeby nie obudzić Michelle i idąc powolnym krokiem na górę, zaniosłem ją do sypialni. Odchyliłem kawałek kołdry i delikatnie ułożyłem Michelle na materacu. Szczelnie okryłem ją pościelą i pocałowałem w czoło. Poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Z mokrymi włosami wróciłem do sypialni i bezszelestnie wsunąłem się tuż obok mojej drobnej kobiety. Michelle leżała w tej samej pozycji po prawej stronie. Powolnymi ruchami zacząłem odgarniać jej włosy, posklejan

Rozdział 66. Death comes at night.

OMG! Ponad 20 500 wyświetleń O.O Zbieram szczękę z podłogi i muszę wam wszystkim podziękować za taki wynik! Normalnie kocham was ludzie! ♥ Dziękuję wszystkim komentującym i czytającym, ale i nie komentującym za odwiedzanie mojego bloga. Dedykuję ten rozdział osobom takim jak: Lise-Lotte , bad_ass , Magda, Rocket Queen , Karolina , Isbell1012 , Natalie Rose , Wera , Ninde , Beverly Rose Hudson , (Nie)Zboczona, Ay. , Bad-Apple , ProblemChild , Mańka , Somebody† , Wiktoria Rose , Nattie , parlay , Sonn , Astra , Dion Adler , Alex Rosie Mckagan , Ewelina . , blood22 , Leraje i wszystkim pozostałym (o których zapomniałam, za co przepraszam) za to, że komentujecie, niektórzy wytrwale pod każdym rozdziałem, inni co kilka rozdziałów i za to, że w ogóle to czytacie! ♥ Jeszcze raz dziękuję! xD *** Duff                   Rano obudziłem się u boku mojej ukochanej Lizzy. Spała z twarzą naprzeciwko mojej i uśmiechała się przez sen. Na dworze lało jak z cebra. Niebo było zachmurzone, a z

Rozdział 65. Call me.

Lise                Ostatnimi czasy nie potrafię przestać myśleć o Duffie. Ten stuknięty blondynek wywrócił moje życie do góry nogami. Wydzwania do mnie po nocach tylko po to żeby powiedzieć mi dobranoc. Nie ma co...słodziak, ale ja już tam wiem jacy są na prawdę wszyscy faceci. Najpierw cię sobą oczarują, a potem wykorzystają i zostawią. No dobra...mogę się mylić, a nawet chciałbym się mylić! Nie wiem co on w sobie takiego ma, ale kiedy słyszę ten jego lekko punkowy głos w słuchawce to mam na plecach ciarki.                Dzisiaj nie zadzwonił, albo coś się stało, albo po prostu znalazł sobie inną... Cóż. Zdarza się. Może to dla niego za długo? A może czeka aż to ja zadzwonię? Nie...jestem prawie pewna, że znalazł sobie jakąś panienkę na jedną noc i pieprzy ją teraz gdzieś za wzmacniaczami. Mógłby w ogóle mnie nie szukać. Wtedy byłabym spokojna. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Chodzę tak po całym sklepie i co 5 sekund spoglądam na telefon. W końcu odpuszczam. Biorę w dłoń pięknego