Rozdział 65. Call me.

Lise
               Ostatnimi czasy nie potrafię przestać myśleć o Duffie. Ten stuknięty blondynek wywrócił moje życie do góry nogami. Wydzwania do mnie po nocach tylko po to żeby powiedzieć mi dobranoc. Nie ma co...słodziak, ale ja już tam wiem jacy są na prawdę wszyscy faceci. Najpierw cię sobą oczarują, a potem wykorzystają i zostawią. No dobra...mogę się mylić, a nawet chciałbym się mylić! Nie wiem co on w sobie takiego ma, ale kiedy słyszę ten jego lekko punkowy głos w słuchawce to mam na plecach ciarki.
               Dzisiaj nie zadzwonił, albo coś się stało, albo po prostu znalazł sobie inną... Cóż. Zdarza się. Może to dla niego za długo? A może czeka aż to ja zadzwonię? Nie...jestem prawie pewna, że znalazł sobie jakąś panienkę na jedną noc i pieprzy ją teraz gdzieś za wzmacniaczami. Mógłby w ogóle mnie nie szukać. Wtedy byłabym spokojna. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Chodzę tak po całym sklepie i co 5 sekund spoglądam na telefon. W końcu odpuszczam. Biorę w dłoń pięknego akustyka i zaczynam grać Patience...

Duff
               Ona mnie nie chce. Jakby chciała to by chociaż zadzwoniła, a tu kurwa co? Gówno, nic, nothing, non, kurwa...Mam paranoję? Nie. Zakochałem się? Tak. Właśnie w niej. W tej ślicznej basistce, która zaskakuje mnie na każdym kroku. Nie dość, że uwielbiamy te same zespoły i piosenki, to nawet podobnie się zachowujemy. Zadzwonię do niej. Jeszcze ten raz i powiem jej co czuję. Nie mogę tak kurwa żyć w niepewności. Podszedłem do telefonu i wykręciłem numer, który pewnie do końca życia utkwi gdzieś w mojej pamięci.

Pierwszy sygnał...drugi....trzeci...jest!

-Tak?- słyszę ten jej delikatny głosik, bez którego nie jestem w stanie zasnąć.

-Cześć Lizzy. To ja. Poczekaj! Zanim coś powiesz to chcę żebyś wiedziała pewną rzecz...bo ja się chyba...chyba się w Tobie zakochałem...- przyznałem znacznie ciszej i z ogromną niepewnością w umyśle. Dobrze robię mówiąc jej o tym? Może powinienem to zrobić twarzą w twarz? Chuj. Pierdolę to, niech wie. Zaraz co jest...czemu nie odpowiada?! -Lise?- zapytałem półszeptem.

-Duff...ja...przepraszam...- powiedziała i usłyszałem sygnał przerwania połączenia. Zajebiście. Wiedziałem, że ona mnie wcale nie kocha. Muszę z kimś pogadać. Kto mieszka najbliżej...? Hudsonowie. Założyłem jasne jeansy i koszulkę z Beatlesów. Wsiadłem w mojego Chevroleta Chevelle i ruszyłem z piskiem opon w kierunku ich domu. Po kilku minutach byłem na miejscu. Mocno trzasnąłem drzwiami od samochodu i wcisnąłem guzik domofonu. Po chwili usłyszałem dźwięk otwieranej furtki i moim oczom ukazał się Slash w czarnej bluzie i luźnych jeansach. Wyglądał tak...domowo? Nieważne. Wszedłem na plac i z sekundy na sekundę coraz bardziej im zazdrościłem. Dlaczego to ja nie mogę być na ich miejscu? Przekroczyłem próg domu i nawet się nie przywitałem. Poszedłem do kuchni i zajrzałem do lodówki. Wyciągnąłem jedno piwo, otworzyłem i wypiłem połowę butelki jednym tchem. Slash i Michelle gapili się na mnie jak na kretyna, którym ściślej rzecz biorąc byłem, czekając aż coś powiem.

-Dobra...co się stało?- zapytała Michelle, kiedy odstawiłem już pustą butelkę na blat.

-Lise. Ona mnie nie chce!- krzyknąłem z żalem w głosie i popatrzyłem na Slasha, który ledwo tłumił swój śmiech. -Hudson do kurwy nędzy mam ci przypomnieć jak ty wariowałeś, kiedy Michelle była w Afganistanie?- zapytałem poważnym tonem, a Slash od razu się opanował.

-Chodź. Opowiesz nam co się dokładniej stało.- powiedziała Michelle i pociągnęła mnie w stronę salonu. Usiadłem na fotelu i popatrzyłem jak Slash przyciąga brunetkę do siebie i mocno przytulając, usadza ją sobie na kolanach. Uśmiechnąłem się, kiedy tylko wyobraziłem sobie mnie i Lise w takiej sytuacji.

-No to stary...o co chodzi?- zapytał Slash.

-Chodzi o to, że ja jej powiedziałem o tym co do niej czuję.- po tych słowach zamilkłem.

-I tyle?- ponaglił mnie Hudson z kpiącym uśmieszkiem.

-Ona powiedziała głupie "przepraszam" i rozłączyła się.- dokończyłem, a Michelle zrobiła minę typu No co? To przecież normalne.

-A może...zadzwoń do niej jeszcze raz?- zapytał Hudson w zamyśleniu.

-Nie, jeśli ona nie zadzwoni to dam jej spokój.- powiedziałem stanowczo, chociaż wątpiłem w to co mówiłem. Nikt się nie odzywał. Siedzieliśmy w milczeniu. Ja wpatrywałem się w pilota leżącego na szklanym stoliku, Slash rysował coś na udzie swojej żony, a sama Michelle wpatrywała się w to co on robi. Kiedy zobaczyłem, że Slash chce pocałować Michelle, postanowiłem im dłużej nie przeszkadzać. Wstałem z fotela i poszedłem prosto do drzwi.

-Sory, że przeszkodziłem!- krzyknąłem przy wyjściu i już po chwili opuściłem ich mieszkanie. Kiedy tylko dojechałem do domu położyłem się na kanapie i zacząłem myśleć nad tym całym jebanym życiem.

-Muszę się napić.- wraz z tymi słowami automatycznie podszedłem do barku i wyciągnąłem butelkę wódki...

Michelle
                Cholernie szkoda mi McKagana...czuję się winna, bo to przeze mnie ta cała Megan pojawiła się w jego życiu. Nie za bardzo wiedziałam jak mam to zrobić, ale jedno jest pewne:

-Wyswatam Duffa i Lise.- powiedziałam głośno myśląc, a Slash popatrzył na mnie, wytrzeszczając oczy. -A ty mi w tym pomożesz.- dodałam, patrząc na Slasha i cmoknęłam go w usta. Mulat uśmiechnął się tak jak robił to zawsze, kiedy mi ulegał i odwzajemnił pocałunek.

-Przecież ja mam do niej numer!- krzyknęłam uradowana i stanęłam na równe nogi. Popatrzyłam na zdezorientowanego Slasha i pobiegłam do telefonu. W stosie karteczek poszukiwałam tej jednej, z numerem, który zapisała mi Lisa. Znalazłam! Z małej niebieskiej karteczki przepisałam pośpiesznie numer i czekałam aż odbierze.

-Duff?- zapytała wesoło.

-Nie..to ja. Słuchaj...ja nie wiem w jakich wy żyjecie relacjach, ale McKagan był tutaj przed chwilą i powiedział tylko, że idzie się schlać, bo nie może bez ciebie żyć i...- zaczęłam

-Serio?!- krzyknęła uradowanym tonem, przerywając moją wypowiedź

-Tak, serio. Wsiadaj w samolot i jak najszybciej do niego jedź...- podałam jej jeszcze adres i kazałam uważać, bo może już się upił.

-Ale kłamczucha...- zaśmiał się Slash, kiedy zakończyłam rozmowę i stanął przede mną.

-Cicho...teraz tylko trzeba zadzwonić do Duffa, żeby odebrał ją z lotniska, bo do jego willi może sama nie trafić...- dodałam i zaczęłam przeszukiwać notes z numerami. Już prawie miałam ten pieprzony numer, kiedy Saul przechwycił notes i rzucił go za siebie, patrząc mi prosto w oczy.

-Czemu ty się nimi tak przejmujesz...? Mam być zazdrosny?- zapytał, uśmiechając się chytrze.

-Tak. Masz być zazdrosny....- powiedziałam i cmoknęłam go w usta. Kiedy chciał odwzajemnić pocałunek, wyminęłam go sprawnym ruchem i skierowałam się w stronę salonu. Slash powoli poszedł za mną.

-Może pójdziemy na spacer?- zapytałam, spoglądając na mojego Kudłacza.

-Spacer...Serio?- zapytał niepewnie. Nie zrozumiałam co tak go zdziwiło, więc tylko kiwnęłam twierdząco głową. Szybko założyliśmy kurtki i wyszliśmy z domu. Kiedy byliśmy przed furtką, Slash objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego klatę obejmując w pasie. Śmialiśmy się, idąc przed siebie i tak doszliśmy do pobliskiego parku.

-Będziemy tu przychodzić z naszym synem.- powiedział dumnym tonem i wskazał na ławkę. Usiedliśmy i zaczęliśmy się gapić na fontannę.

-Jak chcesz dać mu na imię?- zapytałam po chwili i popatrzyłam na jego uśmiechniętą twarz

-O kurwa...imię! Faktycznie...- zaczął i popatrzył mi w oczy. Po chwili nachylił się nade mną i obiema dłońmi pogładził mój brzuch. -Mały...jak chcesz się nazywać?- zapytał swojego syna

-Eric.- podsunęłam -Od Claptona oczywiście.- dodałam.

-Keith od Richards'a.-

 -Kirk.-

-Eddie.-

-Chuck.- na to imię oboje się zaśmialiśmy

-To tak jak ten od lizaków!- powiedział optymistycznie Slash. -Nie no...nie skrzywdzimy tak tego dziecka...a może...Jimi?- zapytał po chwili.

-Od Page'a?- zapytałam.

-Od Hendrixa.- wyjaśnił, a ja się zamyśliłam.

-Dobra. Mnie się podoba!- powiedziałam entuzjastycznie i wtuliłam się w bok Mulata.

-Lepszego imienia nie znajdziemy.- powiedział zadowolony z siebie i cmoknął mnie w czubek głowy.

-Kocham cię, wiesz?- zapytałam, szczerząc się w jego kierunku.

-No. Ja też cię kocham skarbie.- powiedział z zacieszem na twarzy i tak spędziliśmy jeszcze kilka chwil po czym postanowiliśmy wracać. Trzymając się za ręce, przemierzaliśmy ulice Los Angeles...

Lise
                O mój Boże...nie wiem co mam jeszcze powiedzieć, żeby wyrazić moje szczęście. Po cholerę się rozłączyłam kiedy do mnie zadzwonił?! Lizzy ty idiotko! Pobiegłam do sypialni i szybko spakowałam kilka rzeczy do niedużej torby. Zarzuciłam na ramiona ramoneskę i założyłam moje 15-dziurkowe glany nawet ich nie sznurując. Zamówiłam taksówkę i kilka minut później byłam na lotnisku. Za 5 minut wylatuje ostatni w dniu dzisiejszym samolot do LA. Pobiegłam do kasy i wpychając się przed pierwszą osobę powiedziałam

-Poproszę bilet do LA, natychmiast!- no dobra krzyknęłam, ale uśmiech nie znikał mi z twarzy

-Proszę stanąć w kolejce i zachować spokój.- powiedział, wypranym z uczuć tonem, krótkowłosy brunet.

-Bardzo pana proszę! Tu chodzi o moje życie!- próbowałam na wszystkie sposoby, ale nawet słodkie oczka nie pomogły. Koleś tylko westchnął i spojrzał na monitor

-Przykro mi, ale wszystkie miejsca w samolocie są już zajęte. Za 6 godzin, czyli dokładnie o 2:30 wylatuje kolejny samolot. A teraz proszę przepuścić pozostałych. Zrezygnowana usiadłam na ławce i wpatrywałam się w budkę telefoniczną. Zadzwonić do niego...? Czy lepiej nie? Zadzwonię jak będę ma miejscu. O kuźwa! Bilet! Na moje szczęście miejsce przy drugiej kasie opustoszało, więc mogłam bez problemu się do niej dostać.

-Poproszę bilet do LA na najbliższy lot.- powiedziałam pospiesznie

-W jedną, czy w dwie strony?- zapytała kobieta, a ja się zawahałam

-W jedną.- odpowiedziałam, przecież jeszcze nie wiem kiedy wracam, no nie? Nie byłam zbyt pewna tego co robię, ale pragnęłam jak najszybciej spotkać się z Duffem. Usiadłam na ławce i położyłam torbę obok siebie. Spojrzałam na stos gazet leżących obok i wybrałam Rolling Stone. Na pierwszej stronie znajdowało się zdjęcie Guns N' Roses. Uśmiechnęłam się sama do siebie patrząc na Duffa z fajką w dłoni i otworzyłam magazyn na kolejnej stronie. Przeczytałam cały artykuł o ich trasie Use Your Illusion, która zapowiada się w przyszłym roku oraz o otwieraniu kilku koncertów Aerosmith. Nie wiem jak to się mogło stać, ale maglowałam ten sam tekst przez 5 godzin. Kiedy spojrzałam na zegarek, spostrzegłam, że za godzinę mój samolot odlatuje. Rzuciłam gazetę z powrotem na stos i wstałam na równe nogi. Rozprostowałam pośpiesznie kości i ruszyłam w kierunku przenośnika taśmowego na bagaże. Położyłam swoją torbę na czarną taśmę i skierowałam się do odprawy. Kilkoro ludzi już było po kontroli, więc ja również się na nią udałam. Przez 40 minut siedziałam w samolocie i czekałam aż w końcu wystartujemy. Wpatrywałam się w niebo przepełnione gwiazdami. Księżyc był dzisiaj w pełni i całą swoją okazałością oświetlał pustkę w oddali.

-Prosimy o zapięcie pasów, podczas startu nie wolno poruszać się po pokładzie samolotu. Życzymy miłej podróży.- w końcu usłyszałam zbawczy głos, chyba pilota, i już po chwili wzniosłam się w powietrze. Przez całą drogę myślałam o McKaganie i nie potrafiłam nawet na chwilę wyrzucić go z mojej głowy. Wydawał się taki....słodki? Tak, ale to chyba przez tą jego niezdarność. Przez te dręczące mnie myśli przymknęłam powieki i zasnęłam...

Duff
                Kurwa...wódka się skończyła, a ja nadal jestem trzeźwy. Nie wiem już co ze sobą zrobić, nawet mój biały bas mi nie pomaga, bo przypomina mi o Lizzy! Szczerze mówiąc...to jak tak to wszystko sobie przemyślałem, to teraz wiem, że Megan była zauroczeniem, tylko i wyłącznie zauroczeniem. Nie tęskniłem tak za nią, jak tęsknię za Lisą. Nawet mimo to, że spotkaliśmy się tylko 2 razy. Położyłem się na kanapie i włączyłem pierwszy lepszy kanał. Przytuliłem głowę do poduszki i patrząc na ekran myślałem o brunetce. Postanowiłem, że tak, czy inaczej będzie moja. Za długo jestem samotny i mam w dupie te wszystkie kilometry. Po dłuższej chwili tych rozmyślań zmorzył mnie sen...

Lise
                Wylądowałam. Teraz pozostaje mi tylko znaleźć ten dom Duffa i z nim porozmawiać, znaczy z Duffem, nie z domem. Odebrałam bagaż i wyszłam przed ogromny budynek. Tutejsze lotnisko jest chyba 10 razy większe niż w Tucson. Pewnym krokiem ruszyłam w kierunku taksówki. Wsiadłam do auta i pojechaliśmy prosto pod dom McKagana. Zapłaciłam kierowcy i chwytając torbę w dłoń opuściłam pojazd. Stanęłam naprzeciwko ciemnobrązowej furtki i wahałam się, czy mam tak po prostu wejść do środka? Już miałam nacisnąć guzik domofonu, kiedy spostrzegłam, że furtka jest i tak otwarta. Głęboko odetchnęłam i postawiłam kilka kroków. Szerokim i prostym chodnikiem przeszłam przez całą długość ogrodu i stanęłam przed drzwiami. Ups...jest 4 w nocy, więc większość normalnych ludzi o tej porze śpi, ale przecież nie spędzę nocy pod drzwiami! Zapukałam. Nic. Powtórzyłam poprzednią czynność. Cisza. Zaczęłam walić w drzwi jakby się paliło.

-Duff! Do cholery jesteś tam?!- krzyknęłam. Widziałam przez firanki migoczący telewizor, więc zapukałam jeszcze raz. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich zaspany blondyn w krótkich spodenkach i koszulce z Ramones. Kiedy mnie zobaczył wytrzeszczył oczy i zamrugał kilka razy.

-Lise?!- krzyknął, a raczej pisnął jak panienka i stał jak wryty

-Cześć Duff...- powiedziałam spokojnie i spuściłam wzrok.

-Co ty tu robisz?!- krzyknął uradowany, a ja zawahałam się co do odpowiedzi. Ignorując jego pytające spojrzenie wpiłam się w jego usta. Oderwałam się od niego i patrzyłam jak po omacku szuka oparcia. Z zamkniętymi oczami oparł się o futrynę, a kiedy je otworzył uśmiechnął się szeroko i ostrożnie się do mnie zbliżył. Patrzyliśmy sobie w oczy. Kiedy prawie mnie pocałował minęłam go w przejściu i rozejrzałam się po pomieszczeniu.

-Oglądasz kreskówki?- zapytałam śmiejąc się pod nosem.

-Co?- zapytał zdziwiony, a ja wskazałam głową na ekran telewizora, na którym akurat leciał Garfield i Przyjaciele. Duff szybko sięgnął po pilota i wyłączył urządzenie. w całym pomieszczeniu zapanowała cisza i zupełna ciemność.

-Lisa...bo...ja cię kocham.- wyjąkał i przybliżył się na odległość kilkunastu centymetrów. Zamarłam, jeszcze nikt nie powiedział mi, że mnie kocha. Nigdy prosto w twarz. Chyba wykorzystał moment, że nie musi patrzeć mi w oczy, bo i tak by ich nie zobaczył.

-Duffie..ja...kurwa!- pisnęłam łamiącym głosem i wskoczyłam na niego oplatając na wysokości pasa nogami. Zaczęliśmy się zachłannie całować. Silne ramiona blondyna mocno mnie obejmowały. Po chwili ruszyliśmy przed siebie. Nigdy tu nie byłam, więc nie miałam pojęcia gdzie idziemy...mogłam się tylko domyślać, że będzie to sypialnia. Nie myliłam się. Przekroczyliśmy próg jakiegoś średniej wielkości pokoju, z białymi meblami, drewnianym wielkim łóżkiem i oknem z widokiem na piękny ogród. Nie rozluźniałam uścisku z jego szyi tylko namiętnie całowałam. Duff położył mnie na łóżku i zaczął zdejmować moją ramoneskę.

-Zaczekaj...nie za szybko?- zapytał szybciej oddychając. Popatrzyłam na niego jak na idiotę i przyciągnęłam do siebie mocno całując.

-Kocham cię. I nie, nie za szybko.- dodałam i powróciliśmy do całowania. Duff powoli zdejmował każdą część mojej garderoby. Zębami rozpiął moje spodenki, wcześniej dotykając językiem mojego podbrzusza. Jęknęłam cicho i zerwałam z niego koszulkę. Wszystko działo się strasznie szybko. Byliśmy podnieceni do granic możliwości. Duff całował całe moje ciało i nie pozwalał mi się odwdzięczyć. Po kilkunastu minutach w końcu wszedł we mnie. Poruszał biodrami w rytmiczny sposób dając mi tym mnóstwo przyjemności. W spazmach rozkoszy zaczęłam wić się pod wpływem jego najdelikatniejszego dotyku...

Kiedy oboje czuliśmy spełnienie, na niebie zaczynało się rozjaśniać. Zaśmialiśmy się, patrząc sobie w oczy i przytulając się mocno. Po paru minutach zasnęliśmy jak susły...

Komentarze

  1. No nareszcie się szczęście do Duffa uśmiechnęło, ale jestem kurewsko szczęśliwa!!!!!
    Piękny rozdział... cudowny. Jak ja bym chciała, żeby im się doskonale układało *_*

    OdpowiedzUsuń
  2. Duuuffff! Jak słodkoo ja nie mogę! Dobrze, że się nie najebał tą wódką, tylko oglądał garfielda xD "pisnął jak dziewczyna" też mnie rozwaliło. No wyobrażasz sobie takiego zaspanego słodkiego Duffa. Jajajaj ♥ Tylko, żeby tak od razu ją przelecieć? Na mój gust powinno się zacząć od romantycznej rozmowy :D A potem niech się dzieje co chce.

    A nasze tatuśki chyba też się dobrze mają. Będzie Jimi i Rogerek, już się nie mogę doczekać! ♥ Tylko trochę się o nich boję przez tą całą Megan. Zniknęła, ale na pewno nie na zawsze. Prooszę, nie zrób krzywdy dzieciakom!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. TAAK! Lise i Duff razem. Co kolejny rozdział uwielbiam ich coraz bardziej! :) Michelle-swatka XD
    Dobrze, że zadzwoniła do Lizzy.

    Wątek w parku <3 James Hudson :d Nie mogę doczekać się porodu.
    Teraz lecę czytać rozdział z Rain :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwwww, jakie to było cholernie słodkie ♥♥
    Scena z Lizzy i Duffem była zajebista (Jak już mówiłam lubię pornuchy ^^)
    Ja chce więcej <3
    A teroz idę czytać twojego drugiego bloga ^.^
    (Magda)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oł, synek Slasha, pytanie do brzucha ♥ I przebłysk słońca dla Duffa :) No super ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Zakochany Duff jest taki słooodkiiii. *_______________________________________________________*
    I ja też lubię Garfielda (mam z nim bluzkę, mogę mu pożyczyć) to jest kurde przeznaczenie. *____________________*
    Ale dobra, zostawię go dla Lise, pasują do siebie. Jak słooooooodkoooooo, jeszcze bardziej słodko niż naleśniki z budyniem. *____* (Kurde, jakie porównanie. XD)
    A Slash i Michelle jak oni do siebie pasują. *____*
    Już sobie wyobrażam Slasha karmiącego Jimi;ego i zmieniającego mu pieluchy. O stary, to jest piękne. XD

    OdpowiedzUsuń
  7. NOWY ROZDZIAL NA GET-IN-THE-RING-MOTHERFUCKER.BLOGSPOT.COM ZAPRASZAM :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaki uroczy Duff <333333333
    Ps. Jeeszcze więcej seksu, naprawdę polecam maraton xd (jesli czytałaś mój ostatni komentarz)

    Podpis. (Nie)Zboczona

    OdpowiedzUsuń
  9. Awwwwwwwwww *________*
    kochamkochamkochamkochamkocham! Tak ciebie i to opowiadanie! Jimi jakie śliczne imię. Oczywiście, że od Hendrixa, jakby inaczej ; > i ten no, Duff i Lise. Jakie to kurwa słodkie, cudowne i w ogóle!
    Rzyyyyyyyygam tęęęęczą (i sram żelkami) xd.

    A na Lost in own world nowy rozdział ; >

    OdpowiedzUsuń
  10. HLJW;FHLIDFHo;rcjlsvagijwOFKDWNKF
    ...
    !!!
    Jezu, Michie, rozjebałaś system (po raz 3843764174, ale i tak wciąż mnie pozytywnie zaskakujesz xD Z każdym kurde rozdziałem jest coraz cudowniej i aż strach pomyśleć co będzie się działo w takim np 70 xD)!!! W ogóle, to jak mogłaś zwątpić, czy masz mnie powiadamiać?! Kobieto, oszalałaś?! Choćby się waliło i paliło, choćby przyszedł młody Slash i chciał Cię zabrać na romantyczną kolację (hahahaha xD), choćby nie wiem co się działo - spróbowałabyś tylko mnie nie powiadomić... Już zdaje się wspominałam o całkiem milutkim szpadlu, który sobie leży u mnie w domu? ;P
    No po prostu już nawet nie rzygam tęczą, tylko trwam w jakimś Gunsowo-psychodelicznym zawieszeniu, z oczami utkwionymi w monitorze i takim zacieszem na ustach, że mało brakuje, a by mi odpadły usta xD
    Lecę czytać następny rozdział, bo Duff i Lizzie *_____*
    Kurde no... Jesteś genialna! xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Hahah, Duff to jednak fuksiarz jest! Nie wiem czy pijesz, oby nie, ale wiedz, że za tego bloga stawiam Ci flachę Danielsa! :D Czytam dalej, już ponad połowa lektury za mną, więc muszę zwolnić, bo mnie chuj strzeli jak będę musiał czekać na nowe rozdziały hahah c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAA! *wild screaming* *_* dziękuję, dziękuję, dziękuję xD nie piję, ale Danielsa przyjmę i zostawię na pamiątkę hahah
      Dzięki jeszcze raz!

      Usuń
  12. Widzę tu jakies zmiany...
    Czy nie było wcześniej mniej więcej tak" Zrobiliśmy po raz pierwszy TO opierając się o ścianę," A może to było w innym rodziale?
    Tak mi się wydaje ,że poprawiasz (wchodze codziennie i wybieram byle jaki rozdział)
    E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiam i nie widzę sensu ukrywania tego faktu xD
      Jednak rozdziały od 40 w dal zostawiłam w spokoju, poprawiłam pierwsze 30, więc to raczej tam mogło się co nieco pozmieniać.

      Usuń
  13. Taka ilość Duffa i Lise to dokładnie to czego potrzebuję 😃 kocham tę parkę, bo chyba można ich już tak nazwać 😁 są cudowni, uroczy, ale nie przesłodzeni 💜 na prawdę uwielbiam postać Lise.

    Powinni postawić Michelle flaszkę jak się dowiedzą, że to dzięki niej mogli spędzić upojną noc 😁

    Duffy oglądający kreskówki XD thats my guy XD

    Ahh no i znów mamy wymyślanie imienia 💜 superancko 😁

    Już myślałam że będzie taka akcja że Duff też postanowi lecieć do Lise i się miną XD hihi to by było niezłe w sumie XD

    Lecę dalej 💜
    Pozdrowionka i uściski
    Lady Stardust

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za komentarz <3
      Zdecydowanie powinni postawić jej flaszkę!
      Kurde, bardzo dobry pomysł z tym minięciem się. Byłoby jak w prawdziwej komedii romantycznej :D

      Pozdrawiam
      Reverie. <3

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 1. Żeglujące statki