Rozdział 63. Love in an elevator.

Duff
                Wieczorem Lise przyszła na koncert, ale niestety zniknęła zza kulis zaraz po nim. Tego dnia już się z nią nie widziałem. Nie za bardzo pojmowałem, dlaczego nie została z nami dłużej. Przecież dziewczyny były dla niej cholernie miłe i w ogóle...nawet Rose się nie darł jak to zwykle ma w zwyczaju. Wiedziałem, że ona jest zupełnie inna, skryta i chyba niepewna siebie. Widziałem się z nią raz, a chciałbym to robić codziennie. Po koncercie tylko machnęła mi ręką na pożegnanie i zniknęła z pola mojego widzenia.

-Za dwie godziny mamy odlot!- ktoś krzyknął wchodząc do naszej garderoby. Tym kimś był Izzy. Po chwili ucałował swoją żonę w policzek i usiadł tuż obok niej. Letty wtuliła się w jego bok, a Stradlin objął ją ramieniem. Patrzyłem na nich z niemałą zazdrością, jednak starałem się to ukryć. Slash i Michelle wpatrywali się w swoje oczy i nic ich nie obchodziło, Hudson co chwilę całował ją delikatnie w usta, albo w policzek. Adlerowie śmiali się oglądając jakieś kolorowe pisemka, Katrin siedziała na kolanach Stevena i skręcała się ze śmiechu, a blondyn z błogim uśmiechem patrzył na nią. Rose głaskał swoją Kate po brzuchu i rozmawiał ze swoim dzieckiem, które już za kilka miesięcy miało przyjść na świat. Wszystkim się w życiu poukładało tylko nie mnie. Musiałem mieć jebanego pecha, ale może to się teraz zmieni? Poznałem Lizzy, a ona jest niezwykła. Ta brunetka sprawiała, że nie miałem ochoty iść zaćpać, czy zachlać się na śmierć.

-Idę na fajkę.- rzuciłem obojętnym tonem i skierowałem się do tylnych drzwi. Zobaczyłem jak Michelle wzrokiem każe Slashowi iść ze mną.

-Czekaj!- usłyszałem po chwili głos Mulata -Też idę.- dodał kiedy znalazł się bliżej i razem wyszliśmy z budynku. Weszliśmy po metalowej drabinie na dach i usiedliśmy na skraju, spuszczając na dół nogi.

Slash
-Masz ogień?- zapytał po chwili blondyn przeszukując kieszenie spodni. Wyciągnąłem zapalniczkę i jednocześnie zapaliłem dwa papierosy. Zaciągnąłem się swoją fajką i wypuszczając kłęby dymu zbierałem się do rozpoczęcia konwersacji z Duffem.

-Stary...wszystko w porządku?- zapytałem po chwili myślenia

-Ta...lepiej być nie może.- odpowiedział z sarkazmem i wbił wzrok w ludzi przechodzących przez ulicę.

-A ta Lisa...podoba ci się, no nie?- zapytałem niepewnie spoglądając na uśmiechającego się na dźwięk jej imienia McKagana.

-Cholernie. Jest taka...skromna i niezbyt pewna siebie...lubię takie.- dodał po chwili, a ja poczułem się trochę niekomfortowo rozmawiając z nim na takie tematy. Dlaczego Michelle, albo żadna inna nie mogła mnie zastąpić?!

-Spakowałeś się już?- zapytał po chwili milczenia

-Ta, a co?- odpowiedziałem spoglądając na lekko uśmiechniętego Duffa

-Pomożesz mi ją znaleźć?- zapytał, a ja zrobiłem przerażone oczy

-Teraz?- dodałem, aby się upewnić, czy on na pewno nie żartuje

-No, a kiedy? Nawet nie mam jej numeru telefonu.- odparł i podniósł się z ziemi patrząc na mnie wyczekująco.

-No dobra...- powiedziałem pod nosem, a McKagan z szerokim uśmiechem na twarzy pobiegł do zejścia na dół. Popatrzyłem w niebo w geście bezradności i popędziłem za nim. Przecież nie mogę teraz zostawić go samego. W takim stanie może zrobić wiele głupich rzeczy, których potem mógłby żałować do końca życia, na przykład myśląc o tej Lizzy mógłby... przez przypadek zadeptać rodzinę mrówek, czy też rozpocząć hodowlę drożdży białkowych, a może nawet założyć plantację niepotrzebujących światła
dziennego grzybów. Zresztą byłem ciekaw jak on się będzie przy niej zachowywał. Nie żebym planował podsłuchiwać, czy podglądać... Kiedy znaleźliśmy się na dole pobiegłem powiedzieć Michelle, że wyruszam z Duffem na poszukiwania jego miłości. Wszyscy zaczęli się śmiać, a do naszej dwójki dołączył Izzy ze słowami "Skoro tak...to ja pomogę, co 3 głowy to nie dwie, czy jakoś tak.". W taki oto sposób, trzech dorosłych mężczyzn, może i tylko wizualnie, wyruszyło w stronę jedynego tropu, jakim był sklep muzyczny. Przez zawodną orientację Duffa w terenie zabłądziliśmy, dwa razy obchodząc całą dzielnicę w kółko.

-Daleko jeszcze...?- zapytał znudzonym tonem Izzy rzucając peta na ulicę.

-To tutaj!- powiedział uradowany basista i spojrzał w prawo. Moje oczy automatycznie powędrowały w tamtą stronę i ujrzałem duże przeszklone drzwi z napisem "Close". No tak...przecież już prawie północ. Po chwili McKagan zaczął walić w drzwi pięściami, przymknąłem na to oko, ale kiedy zaczął krzyczeć nie wytrzymałem.

-Do cholery, idioto, jej tam nie ma!- wyprzedził mnie Izzy popychając farbowanego blondyna do tyłu. Duff usiadł na niskim słupku i zaczął myśleć, a przynajmniej tak wyglądał. Stradlin rozglądał się po okolicy z dłońmi opartymi na biodrach. Ja stałem obok Duffa z rękoma w kieszeniach i przyglądałem się jego zmarnowanej twarzy. Po chwili usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, niestety nie tych z muzycznego. Dźwięk dochodził z góry. Rozejrzałem się po niskich blokach i mój wzrok zatrzymał się na drugim piętrze starego bloku naprzeciwko sklepu. W tedy Duff się ocknął i zerwał się z miejsca na równe nogi. Wszyscy trzej stanęliśmy obok siebie i czekaliśmy aż ktoś wyjdzie z mieszkania. Po dramatycznej i trzymającej w napięciu chwili na drewniany podest, z kwiatami w doniczkach zawieszonych na poręczy, wyszła starsza kobieta o śnieżnobiałych włosach upiętych w warkocza wokół głowy. Miała na sobie czarny sweter zapięty pod samą szyję, wniosek - to nie Lisa. Wszystko na marne.

-Kogo szukacie?- zapytała chrypliwym głosem wytężając wzrok. Mimo, że było całkowicie ciemno, to dobrze ją widzieliśmy przez świecącą prosto na jej balkon lampę uliczną.

-Czy nie wie pani gdzie mieszka ta dziewczyna, która pracuje w tym sklepie?- zapytał prosto z mostu Duff. Kobieta uniosła jedną brew do góry i zrobiła groźną minę. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, ale jakoś się powstrzymywałem, przecież nie mogliśmy wypaść źle w jej oczach, bo w tedy nawet jakby coś wiedziała to i tak nie dałaby nam adresu, czy chociaż telefonu.

-Chodzi wam o Lisę? Kim wy w ogóle jesteście?- zapytała po tym jak na pierwsze pytanie odpowiedzieliśmy twierdzącym ruchem głowy

-Ja jestem Duff, to jest Izzy i Slash.- przedstawił nas McKagan i wyczekiwał dalszych pytań od staruszki. Po chwili milczenia kontynuowała przesłuchanie

-Czego od niej chcecie?- zapytała

-Musimy oddać jej...gitarę! Zostawiła ją u nas kiedy mięliśmy próbę.- powiedziałem zamiast Duffa, który pewnie od razu wypaplałby jej całą prawdę, a kiedy powiedziałby choć ułamek naszej historii to od razu mógłby się pożegnać z nadzieją na zdobycie adresu Lizz.

-Przecież ona nigdy nie zabiera ze sobą gitar ze sklepu.- powiedziała, a ja spuściłem wzrok i odszedłem kilka kroków spotykając karcące spojrzenie blondyna.

-Błagam panią. Niech pani poda mu chociaż numer telefonu. Za 1,5h mamy samolot do Chicago, mój kolega się zakochał i jak nie spotka się z Lisą to się zamęczy!- powiedział donośnie Stradlin, a ja byłem mu wdzięczy za zwinne ubranie w słowa przekazu, który bez owijania w bawełnę brzmiałby Chcemy porwać Lizzy, więc dawaj pani jej adres. Kobieta zmarszczyła brwi i po chwili powiedziała magiczne słowa wybawienia

-3410 East 27th Street. Trzeba skręcić w drugą uliczkę za tym rogiem.- dodała i wskazała dłonią na skrzyżowanie, przez które przed chwilą przeszliśmy. Odetchnąłem z ulgą i razem z Izzy'm poszliśmy za blondynem krzycząc głośne "Dziękuję!" do kobiety na balkonie. Po paru minutach dotarliśmy na miejsce. Duff przez całą drogę powtarzał na głos dokładny adres Lizzy. Kiedy zatrzymaliśmy się przed drzwiami blondyn popatrzył najpierw na Stradlina, potem na mnie, wyprostował się i odważnie zapukał do wielkich brązowych drzwi. Po kilkunastu sekundach otworzyła nam Lizzy. Jak tylko zobaczyła naszą trójkę wytrzeszczyła oczy i zamrugała kilkakrotnie.

-Co wy tu robicie?- zapytała przerażona spoglądając za siebie. Wepchałem się przed blondyna i położyłem dłoń na ramieniu Lizz

-Słuchaj...jest taka ważna sprawa...chodzi o to, że za godzinę mamy samolot i nie możemy się spóźnić, więc proszę cię okaż wyrozumiałość i daj temu idiocie chociaż numer telefonu, bo od kilku godzin szukamy cię po całym...- zacząłem moją wypowiedź, ale nagle mój wzrok przyciągnęło małe dziecko, które nagle zjawiło się obok nogi Lizzy.

-To twoje dziecko?- zapytał rozbawiony Izzy kiedy Lizz wzięła go na ręce. Brunetka popatrzyła na niego jak na idiotę i zaraz wytłumaczyła kim jest mały brzdąc.

-To dziecko mojej przyjaciółki. A więc...Duff? Przyszedłeś z kolegami, żeby poprosili mnie o mój numer dla ciebie?- zapytała odzwierciedlając fakty. McKagana zamurowało, kolejny raz posłał mi karcące spojrzenie, a ja znowu wycofałem się ze swojej pozycji ciągnąc za przedramię rozbawionego sytuacją Izzy'ego. Usiedliśmy na wysokim krawężniku i zachowując absolutną ciszę staraliśmy się podsłuchać chociaż kawałek ich rozmowy...

Duff
No to kurwa pięknie, teraz ona weźmie mnie za jakiegoś niedorozwiniętego idiotę, który wstydzi się poprosić dziewczynę o numer...dzięki Slash, dzięki Izzy! Chociaż...w zasadzie to moja wina, nie powinienem się prosić o pomoc. Sam bym sobie dał radę.

-Możemy pogadać na osobności?- zapytałem niepewnie patrząc kątem oka na małego bruneta na jej rękach

-Jasne. Wejdź.- powiedziała otwierając szerzej drzwi. Spojrzałem jeszcze na smutne miny chłopaków i zamknąłem drzwi. Wystrój jej domu był cholernie bogaty. Wszędzie stały jakieś elektroniczne zabawki, wierze stereo, na pustej ścianie wisiał ogromny telewizor, a na kanapie siedziała drobna ruda dziewczyna, naprzeciwko, której siedział młody chłopak. Mniej więcej w moim wieku. Był dobrze zbudowany, ale na pewno niższy ode mnie. Spojrzałem na Lizz, która ruchem głowy dała im znak, że mają się zmywać. Przywitałem się z Brianem i Eleną. Dziewczyna pocałowała Lizz w policzek, a Brian mocno ją przytulił mówiąc

-Wpadnę do ciebie jutro mała.- potem również pocałował ją w poli....kurwa! Czy to nie jest czasem jej facet? Tak się nie zachowują zwykli koledzy. Lizz odprowadziła ich wzrokiem do drzwi i przy samym wyjściu oddała dziecko w ręce kobiety. Po chwili stanęła naprzeciwko mnie. Dopiero teraz zauważyłem, że ma na sobie koszulkę z Ramones i obcisłe leginsy uwydatniające jej zgrabne nogi.

-Słuchaj Lise...ja wiem, że to trochę dziwnie wygląda...znaczy, to że przyprowadzam kumpli...- zacząłem się chyba jąkać bo Lizz nie kryła rozbawienia i wybuchła śmiechem w tak poważnej chwili. -Ale wiesz...mamy trochę zszarganą opinię wśród ludzi...gówno nas to obchodzi, bo kto nas zna to wie, że nie mamy po prostu panienek na jedną noc...Slash ma żonę, którą jest dziewczyna poznana jeszcze w szkole, Izzy swoją miłość dawno temu poznał na Karaibach, Adlerowa jest dobrą przyjaciółką Stevena, a Rose...tutaj nie mam informacji, bo chyba byłem pijany...w każdym razie...nie chcę żebyś myślała, że chcę cię wykorzystać, po prostu...szukam przyjaciółki, a ty byłabyś idealna.- powiedziałem i popatrzyłem na jej zachwyconą twarz.

-Dobra Duff...dam ci ten cholerny numer...zadzwoń jak będziecie na miejscu.- powiedziała, a mnie kamień spadł z serca. Uśmiechnąłem się do niej szeroko i patrzyłem jak przegrzebuje pierwszą szufladę komody w poszukiwaniu kartki i długopisu. Po chwili nabazgrała coś na papierku i posyłając mi szczery uśmiech podała mi białą karteczkę złożoną na pół. Kiedy tylko mój cel wylądował w kieszeni kurtki z uśmiechem wstałem z kanapy i zacząłem iść w stronę drzwi. Kiedy dotknąłem klamki coś mi się przypomniało.

-Lise...a czy ja mogę zadać ci jeszcze jedno pytanie?- zapytałem niepewnie

-No...okej, dawaj.- powiedziała miło się uśmiechając.

-Kim był ten koleś, który wyszedł z tą dziewczyną?- zapytałem pewniej, a Lise uśmiechnęła się szeroko

-To był mój brat- od początku wiedziałem - i moja najlepsza przyjaciółka, która jednocześnie jest jego żoną.- dodała, a ja wciąż nie byłem pewien na czym stoję

-Czyli nie masz nikogo?- dodałem przed samym wyjściem

-Oh...idź już.- powiedziała śmiejąc się i zaczęła wypychać mnie w stronę drzwi

-No proszę. Odpowiedz.- zrobiłem słodkie oczka i posłałem jej mój zajebisty uśmiech

-No nie mam nikogo, nie mam.- powiedziała, a ja zaśmiałem się triumfalnie i wyszedłem z domu. Stanęliśmy naprzeciwko siebie na podeście i ujrzałem chłopaków machających do nas z cwaniackimi uśmieszkami. Lizz odmachnęła im i popatrzyła mi w oczy

-Masz przystojnych kumpli.- powiedziała, a ja zrobiłem zakłopotaną minę.

-Mówiłem ci już, że są zajęci?- zapytałem podejrzliwie, a Lise zaśmiała się. O tak, miała wspaniały dźwięczny śmiech. Po chwili przytuliliśmy się po przyjacielsku i w tedy usłyszałem głośne

-Stradlin, wisisz mi 100$.- zaczęliśmy się śmiać i puściliśmy się na chwilę. Już byłem na schodach kiedy Lise krzyknęła

-Duff!- i podbiegła do mnie całując mnie mocno w policzek. Oniemiałem, byłem w siódmym niebie, czułem się zajebiście i odleciałem w tym samym czasie. Taki drobny gest, a tyle zdziałał

-Slash, wisisz mi 100$.- usłyszeliśmy głos zadowolonego Izzy'ego. W podskokach radości poszybowałem do moich przyjaciół i zwinnie trącając obojga ramieniem przemknąłem jak F16 przez drogę. Lise stała na schodach z wielkim uśmiechem i energicznie pomachała mi przez co potknąłem się o kamień i wylądowałem na ziemi. Zaraz jednak się podniosłem i zobaczyłem jak uroczo się śmieje. Potem weszła do domu, a Slash i Stradlin dogonili mnie. Gadając o moich umiejętnościach ninja dotarliśmy do hotelu 20 minut przed lotem...

Michelle
                Co oni tyle czasu mogą robić? Przecież jeszcze chwila i spóźnią się na samolot! Wyciągnęłam z mojej dopiero co spakowanej torby dość dużą koszulę w grubą kratę i naciągnęłam ją niedbale na ręce porywając ze sobą obie walizki. Szybkim krokiem wyszłam z pokoju i położyłam torby na ziemi. Zamknęłam pokój i z powrotem chwytając torby za uszy skierowałam się do windy. Kiedy drzwi się otworzyły zobaczyłam nasze trzy zguby.

-Co ty robisz?!- krzyknął Slash w tym samym momencie przestając się śmiać i wyrwał mi torby z rąk. -Co ty...chcesz się przedźwigać?- zapytał troskliwie, a ja pokręciłam z niedowierzaniem głową. -Wszystko masz?- zapytał Saul wchodząc z powrotem do windy, na co ja przytaknęłam.

-Slash...pamiętaj o 100$!- usłyszałam Izzy'ego i posłałam pytające spojrzenie Hudsonoowi

-Założyliśmy się o to, czy Duff dostanie przytulańca, czy coś więcej.- usłyszałam chyba dwuznaczną odpowiedź, więc wolałam jeszcze się dopytać

-Coś więcej, to znaczy...?- zapytałam patrząc w radosne oczy Mulata. Slash powoli przekręcając głowę w moją stronę uśmiechał się perfidnie dając mi do zrozumienia, że myślimy o tym samym. Zaśmiałam się moim erotomańskim śmiechem numer 5 i wtedy drzwi windy się zamknęły. Nagle Slash zatrzymał windę, a potem...no wiadomo co się stało...

                Po kilku minutach ponownie wcisnęłam guzik na dół i jak gdyby nigdy nic wyszliśmy z windy z wyszczerzami satysfakcji na twarzach. Slash przełożył torby do jednej ręki i objął mnie ramieniem całując w usta.

-A wam co tak wesoło?- zapytał uśmiechnięty Axl kiedy podeszliśmy do niego i Kate

-Wiesz co przyjacielu...życie to jest jednak zajebiste.- odpowiedział wesoło Slash i wpił w moje usta.

                Potem dołączyła do nas reszta i punktualnie z godziną wylotu siedzieliśmy w samolocie lecąc do Chicago na kolejne koncerty.

Komentarze

  1. Jesteś kobieto cudowna! :D. Tylko czemu znowu mnie nie poinformowałaś? Na szczęście, miałam przeczucie, żeby kliknąć w ciebie, i wejść na twojego zacnego bloga. A Lizzy i Duffie jak słoodko :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki dzięki i jeszcze raz dzięki! <3
      No przecież powiadomiłam, nie moja wina, że mi net wolno chodzi! xD

      Usuń
  2. Oj ty niegrzeczna, Slash to zawsze i wszędzie musi świntuszyć z Michelle ♥
    Rozdział zajebisty i taki słodki, ale oczywiście Duff musiał wypierduszyć o glebę ♥
    Czekam na następny ^.^
    (Magda)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam oj tam od razu niegrzeczna... Przecież bez szczegółów było noo! Nawet troszkę nie napisałam z tego co się tam działo! :D
      Aaah dzięki dzięki, przekażę McKaganowi, żeby zapisał się na kurs chodzenia ^.^

      Usuń
  3. *-* Co za ZAJEBISTY rozdział <3 Nie mogę się doczekać, aż Duff i Lizzy będą razem! :D Pasują do siebie :P Pod względem skojarzeń baaaaardzo dobrze rozumiem Michelle :D Jak się spędza tyle czasu ze Slashem to nie można nie mieć zrytej bani XD Podobnie mam z moimi kumplami :D Przez nich wszędzię słyszę zboczone teksty :P

    Dziękuuuuuuuuję za Twój bardzo miły komentarz na moim blogu! :)I kto tu ma kogo wielbić?! Ja Ci kurwa muszę pomnik jebnąć! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No ja jestem ciekawa, czy ta Lizzy przyjedzie do Duffa, czy on do niej :) Fajnie, że się zaczyna układać naszemu nieszczęśnikowi. Slash z Michelle wyrobili już normę scen erotycznych, teraz naszych nowych zakochańców poproszę :D

    Ubóstwiam cię, wiesz <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmm...może im płacą za nadgodziny? xD

      Usuń
  5. Rozwalił mnie erotomańskim śmiech numer 5 ;D Lizzy i Duff...nie mogę się doczekać! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pfy, zajebiste jak zwykle :D
    Nie mam co komentować, bo z notki na notkę jest co raz wyjebaniej w kosmos XD

    xoxx + nowa notka :)

    ~.<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaaaaaaaaaaaakie zaległości sobie porobiłam u Ciebie D; D;
    Zabij mnie, posiekaj i zakop!
    W dodatku będziesz zła, bo miałam pokomentować wszystko, ale nie wytrzymałam i przeczytałam te wszystkie rozdziały już wcześniej i teraz to nie ma sensu, bo wiem co się działo dalej xD Walnę więc po prostu komentarz tutaj, a napiszę w nim, że Cie wielbię, za Duffa Żyrafę z tamtego obrazka (Boziu, jak ja się uśmiałam na tym xD) i jeszcze Cię wielbię za Slasha, który wygrał w końcu zakład z Axlem i jeszcze za wredną, głupią Megan, bo chciała wszystko rozpierdolić, ale na szczęście jej nie wyszło, za Michelle, która pamiętała, żeby nie pić kawy - tylko herbatka i Slasha Gentlemana, który nosił za nią walizki i jeszcze za chłopaków udających, że są pijani (paprotka xD) i Izzy'ego który niesłusznie dostał w pysk ("Life is no bed of roses" co nie? xD), za Stevena i Katrin przeglądających kolorowe pisemka i Axla rozmawiającego z dzidziusiem (*.*). A najbardziej to Cię wielbię za (no sama przecież kurwa wiesz za co! <3 :D) Lizzie i Duffa *____________*
    No przecież jak to tak czytam to kurde... Umieram z każdym zdaniem. Ona jest taka idealna ta Lise, że aż... Łał...!
    No po prostu wzruszyłaś mnie do szpiku kości, do ostatniej czerwonej krwinki, na wskroś, wszerz, wzdłuż, na skos, od góry do dołu i z powrotem, od środka na zewnątrz i nawet na wylot. Dopisałabym jeszcze parę takich, ale jestem zbyt wzruszona D;
    Jej, jak ja Cię kurde kocham D;
    A do tego mi napisałaś taki piękny komentarz!!! D;
    A ja nawet na bieżąco z rozdziałami być nie mogłam -.- Gupia, zUa ja!! Mówiłam - zabić, poćwiartować, zakopać.

    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurwa...wiesz Ty co...nawet najkrótszy Twój komentarz to dla mnie wielkie wsparcie, zajebiste dowartościowanie i ani mi się śni zabijać, poćwiartować i zakopać mojej ukochanej Lise <33333 :D

      No kurwa dziękuję i KOCHAM CIĘ! <3

      Usuń
  8. Jesteś jedwabista! A z tymi szczegółami przy świntuszeniu Slasha i Michelle to jestem za tym żeby były! ;D Kto mnie popiera?



    Podpis: WcaleNieJestemZboczona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jajajajajaj, ja popieram ♥♥♥ Pornol zawsze dobry :) :P
      (Magda)

      Usuń
    2. Też cię popieram ej to nie jest pornol jak to kiedyś gdzieś wyczytałam płynące z ust Adlera słowa nie oglądam pornola tylko film erotyczny. Jaka to różnica film erotyczny ma fabułę :D A opowiadanie Michelle taką fabułę ma więc ja na erotyka bardzo chętnie!

      Usuń
    3. Ahahaha no dobra dobra, skoro tak, to będzie seks ze wszystkimi Gunsami, taką nowość wprowadzę :D znaczy nie jednocześnie rzecz jasna! xD

      Usuń
    4. Fuck Yeah! Moje modlitwy zostały wysłuchane! Kocham was za poparcie i Ciebie Michelle za zmiany <333333333

      Usuń
    5. Bo my to jedna wielka damska gunsowa rodzina!

      Usuń
  9. Izzy przejmuje panowanie nad opowiadaniem! Jak duże, mokre i słone jest morze? O czym zapomniał Slash? "Czy uważasz, że jestem głupi?" - zapytał Duff retorycznie... Czyli innymi słowy "Rock N' Roll Love Story - Rozdział 10" Zapraszam :)

    http://no-more-plastic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Uch... No to skoro człowiek już tak od dłuższego czasu czyta to... No ten teges, chyba powinien skomentować, no nie? xD
    Nie bić mnie tylko za to, żem nie komentowała! Jam z tych nieśmiałych i niewiedzących co napisać!! Chyba nadmiar Coli na wieczór mi szkodzi... Whatever, odbiegam od tematu. xD

    Więc tylko tak sobie wyskrobię, że przez... Przez jakieś paręnaście blogów, które sobie czytam od bardzo długiego czasu mam totalnie zrytą banię i to w tym przez (a może dzięki...? o.O) Twój blog. :D
    Dlatego, zawiadamiam, że znalazła się następna wielbicielka Waszych opowiadań... No. To by chyba było na razie na tyle. ^^ xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Wróciłam, tak wiem że się cieszysz zapraszam cię do siebie ślicznotko :
    http://black-roses-forever.blogspot.com/2012/08/born-to-die-xiv.html

    A teraz skomentuje twoje dzieło łącznie dwie części. Cieszę się że Duff się cieszy. Lizzie wydaję się sympatyczna. Slash i Michelle nie skomentuję, napiszę to w formie zdania w opowiadaniu:
    -jebani kurwa erotomani jak ja im zazdroszczę - mruknęła podłamana Beverly...

    :D
    Tak tak wiem że mnie kochasz. Duff robił Michie wyrzuty czy on jest taki głupi że ta zamiast loczka wybrałaby żyrafę? Nie no żartuję kocham Duffa i dziękuję za teleportacje mnie do niego akurat gdy się opalałam(czytałam na kom, ale komenty nawalały). Ujmę to tak było to bardzo kształcące. Rodzice se leżą na plaży a Majka niby też... ale słuchawki na uszy i aaa Duffy bierz mnie kotku. No nieważne :D Rozwaliłaś mnie zakładem Slasha i Izzy'ego:
    Slash wisisz mi 100$
    Izzy wisisz mi 100$

    w sumie to wyszło im na zero ja klasa matematyczna ci to mówię. Tylko nikomu nie mów ok? ! :D Kocham cię mała. A tak btw mam zajebistą klasę ile tam rockowców jestem kurwa w niebie. !!!! POdsumowując moją zajebiście durną paplaninę jak to ujęłaś w notce info :D rozdział był jest i będzie zajebiście wyjebany w kosmos. No kurwa pisać przestać nie mogę aż korci mnie coś jebnąć. A co mogę co nie? :D Ja chyba wszystko mogę za to mnie tak kochasz. Teraz będzie cyrk tyle ci powiem Duff albo rozpierniczy zespół by z nią być(a tylko zrób coś takiego to cię znajdę i zgwałcę a potem zaciacham łopatą) albo ją ściągnie do siebie i ta dołączy do gunsowej rodzinki. Ale zaraz ona go cmoknęła w policzke FU! Moje spojrzenie i usta mówiłyby bierz mnie chłopczyku hahaha :D A spojrzenie w stronę Stradlina i Hudsona: SPierdalać stąd chuj mnie obchodzi, że za 2 h odlot ma mnie przelecieć tu i teraz no dobra w sypialni. Whatever. Wiesz co rozmarzyłam się a niech cię! <3 KCM

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie kolejny nowy rozdział: http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaraz się popłaczę ;c JAK JA TO TERAZ WSZYSTKO NADROBIĘ?! Dzisiaj spędzam dzień przed komputerem, żeby Wam notkę dodać, a z blogami... Kurwa, 8723489732563289564 notek do przeczytania i skomentowania! XD
    Wybacz mi, idę się powiesić na gumce od gaci. :c

    OdpowiedzUsuń
  14. Informacja i chore coś u mnie. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ankieta u mnie, przepraszam za nękanie.
      przeczytałam to cuś powyżej i...ah. takie piękne, słodkie romansidło. <33

      Usuń
  15. Ahaha, aha! Lol, lol, lol, lol, Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol,Lol, lol, lol, lol XD

    Kocham twoje opowiadania, wiesz to? Nie wiem czy wiesz ale wiedz bo je kocham XD (moja logika ;o) Kurde jak Duff, Izzy and Slash szukali tej dziewczyny i jak ją znaleźli śmiałam się jak debilka! Serio. Duff taki niezdarny a zarazem słodki, awww.. kocham <3 Przepraszam że dopiero teraz komentuje (i że komentarz taki krótki) Sorry wielkie! :D Ale przeczytałam i jestem wniebowzięta , muahahaha! XD

    OdpowiedzUsuń
  16. A tamci nie mieli co robić to zakłady w ruch poszły. .__. Ale mogli coś lepszego wymyśleć niż 100 $. XD Chociaż stówa piechotą nie chodzi. XD

    Nie wiem co dalej mam pisać, więc wstawię tu zacną fotkę.
    http://img2.cda.pl/g/12536_8af6e1018f35f9d207efe92ef8eb47c8.jpeg

    To tyle ode mnie, dziękuję, dobranoc. <3 XD

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak, to znowu ja -.-
    Tak, znowu informuję, że coś dodałam -.- A tym razem jest to rozdział pierwszy czegoś, co nazywam November Rain.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zapraszam do siebie na XV część:

    http://black-roses-forever.blogspot.com/2012/08/born-to-die-xv.html

    ;*:*:**:

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam do mnie, nowy rozdział ; >

    OdpowiedzUsuń
  20. Nowy rozdział http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Zapraszam na nowy rozdział http://get-in-the-ring-motherfucker.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Genialne , widać że wciąga cie pisanie o gansach. Miło ;dd

    OdpowiedzUsuń
  23. No! Na reszcie mam konto na googlach. :p Wcześniej byłam anonimem. Czytam Twojego bloga od dłuższego czasu :) Ale to tak dla informacji. :3
    -----

    Rozdział cudowny. W końcu Duff znalazł prawdziwą ukochaną. <3 Czekam na zboczone wątki Duffa z nową postacią. :DD
    Nie mogę doczekać się nowego rozdziału :)

    Btw. Twój blog jest u mnie na pierwszym miejscu. Jest niebanalny i zaspokojny (yhmm... znaczy zadbany XD).

    Twój drugi blog też mnie wciągnął. :3 Duff&Slash <3

    OdpowiedzUsuń
  24. nie jestem w stanie opisać mojej radości :d wreszcie Duff znalazł kogoś odpowiedniego? Morda mi się cieszyła przez cały rozdział i nadal nie przestaje. Moglabys informować jak dodajesz coś nowego? Uwielbiam to opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Ahhh, te poszukiwania to jedna z najlepszych rzeczy jakie czytałam! :D To było mega urocze i romantyczne, ale jednocześnie totalnie w stylu naszych kochanych Gunsów <3
    I ta babcia na balkonie XD ciekawe co też sobie ona pomyślała o tych kochanych świrach XD

    Podoba mi się, że Lise nie od razu rzuca wszystko i leci w trasę z chłopakami jakby nigdy nic, tylko zamiast tego daje Duffowi numer i na tym poprzestaje :D

    Haha, a Izzy i Slash się założyli XD i to o sto dolców XD No nieźle XD

    No i już wiadomo skąd tytuł rozdziału XD ahhh, Slash i Michelle to nie mogą się nigdzie powstrzymać XD
    "Erotomański śmiech numer 5" wygrywa wszystko! 🤣🤣🤣

    Super czytało się ten rozdział :D
    Lecę dalej :)

    Pozdrowionka
    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAA! Bardzo pięknie dziękuję za komentarz <3
      Lise to jest taka trochę bad ass girl, ale nie oddałam tego w pełni w tej wersji opowiadania :D
      Ten erotomański uśmiech nr 5 to z tego co pamiętam zaczerpnęłam z jakiegoś innego opowiadania, ale ćśśś! Nikomu ani słowa!


      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki