Rozdział 66. Death comes at night.
OMG! Ponad 20 500 wyświetleń O.O Zbieram szczękę z podłogi i muszę wam wszystkim podziękować za taki wynik! Normalnie kocham was ludzie! ♥
Dziękuję wszystkim komentującym i czytającym, ale i nie komentującym za odwiedzanie mojego bloga. Dedykuję ten rozdział osobom takim jak:
Lise-Lotte, bad_ass, Magda, Rocket Queen, Karolina , Isbell1012 , Natalie Rose , Wera, Ninde , Beverly Rose Hudson, (Nie)Zboczona, Ay., Bad-Apple, ProblemChild, Mańka, Somebody†, Wiktoria Rose, Nattie, parlay, Sonn, Astra, Dion Adler, Alex Rosie Mckagan, Ewelina ., blood22, Leraje i wszystkim pozostałym (o których zapomniałam, za co przepraszam) za to, że komentujecie, niektórzy wytrwale pod każdym rozdziałem, inni co kilka rozdziałów i za to, że w ogóle to czytacie! ♥ Jeszcze raz dziękuję! xD***
Duff
-Ała...kurwa...przecież nic wczoraj nie piłam...- wymruczała siadając z zamkniętymi oczami. Cicho się zaśmiałem i masując swoje czoło pocałowałem ją w szyję. Lise odskoczyła jak oparzona i spojrzała na mnie.
-Co ty tu...- zaczęła, a zaraz potem uroczo się uśmiechnęła i rzuciła mi się w objęcia.
-Dobrze ci się spało?- zapytałem najszczęśliwszym tonem na ziemi i cmoknąłem ją w policzek.
-Mhmm...- zamruczała twierdząco i mocno mnie przytuliła. Kilka minut spędziliśmy w takiej pozycji, aż w końcu oboje się od siebie odkleiliśmy.
-Jestem głodna, masz coś do żarcia?- zapytała prosto z mostu, owijając się kołdrą. Prychnąłem pod nosem i patrzyłem na nią z założonymi rękami
-Tak...ostatnio zrobiłem zakupy. Nie musisz się krępować. Śmiało możesz chodzić po domu nago, mnie to nie przeszkadza, serio!- dodałem wesoło i podszedłem bliżej Lizzy. Dziewczyna pokręciła głową z niedowierzaniem i szczelniej owinęła się kołdrą. Zaśmiałem się i zostawiłem ją samą w pokoju. Szybko zszedłem do kuchni i otworzyłem lodówkę. Wyciągnąłem pomidory, sałatę, jakąś szynkę i coś do smarowania. Zrobiłem wielki talerz kanapek, a w momencie kiedy nalewałem gorącej wody do kubka z herbatą w kuchni zjawiła się Lise. Była ubrana w długie niebieskie jeansy i moją koszulkę z Ramones. Uśmiechnąłem się szeroko i na nią patrzyłem, aż nagle poczułem jak coś piecze mnie pod stopami.
-Kurwa...- mruknąłem pod nosem i zobaczyłem kałużę gorącej wody na podłodze. Lizzy zaśmiała się i stanęła obok mnie. W tym samym momencie schyliliśmy się, aby pościerać rozlaną ciecz. Popatrzyłem jej w oczy i już prawie pocałowałem kiedy zadzwonił telefon. Lise zaśmiała się słodko i ruchem głowy dała mi znać, że mam iść odebrać. Odwzajemniłem jej szeroki uśmiech i poszedłem po telefon.
-Halo?- zapytałem podnosząc słuchawkę.
-Siema Duff. Lise już doleciała?- zapytał Slash śmiejąc się pod nosem.
-Cześć. No tak doleciała...ej! Zaraz, skąd wiesz?!- zapytałem oburzonym tonem i spojrzałem na niewinne oblicze Lizzy.
-A...tak mi się wydawało, że ją tam do siebie ściągniesz...- powiedział nadal się śmiejąc. -Ale ja nie o tym chciałem...Wpadniecie dzisiaj do nas? Rose i Stradlin chcieli się spotkać tak jak to za dawnych czasów...wiesz takie tam, popierdółki przy kawie.- dodał
-Tak. Jasne, że wpadniemy. Tylko o której?- zapytałem
-Za jakieś 2 godziny, bo muszę jeszcze COŚ z Michelle załatwić.- powiedział, zaznaczając słowo COŚ, a ja usłyszałem ciche -Zamknij się.- ze strony roześmianej Michy.
-No to będziemy około 16:00. Na razie.- dodałem i rozłączyłem się. Lise spojrzała na mnie pytająco, a ja wszystko jej wyjaśniłem.
-Duff...może ja lepiej zostanę, bo to trochę...no głupio mi będzie! Wy znacie się tyle lat, a ja znam tylko ciebie i to nie za długo...- zaczęła ze smutną miną.
-No co ty misiu? Może faktycznie nie za długo cię znają, ale to najwyższy czas się w końcu przełamać.- powiedziałem pewnym siebie tonem i pocałowałem ją delikatnie w usta...
Izzy
Za godzinę mamy się spotkać u Hudsonów. Ciekawi mnie, czy Duff przyprowadzi tą swoją Lizz. Wydaje się całkiem fajna, no i chyba nie leci na jego kasę, bo nawet się na nas nie rzuciła kiedy ją odwiedziliśmy. Letty gotowała obiad w kuchni. Kochałem każde danie, które wyszło spod jej ręki. Gotowała jak najwyższej klasy kucharz, nie żeby była kurą domową, czy coś...ale miała do tego talent. Ostatnio uświadomiła mnie, że nie będzie dłużej siedzieć w domu i zaczęła szukać pracy. Oczywiście ją w tym wspieram, ale nie wyobrażam sobie, żeby wychodziła z domu o 8 rano, a wracała wieczorem...Moje medytacje przerwał dźwięk stawianego na stole talerza.
-Smacznego.- powiedziała obrażonym tonem i odwróciła się na pięcie.
-Dzięki...ej co jest?- zapytałem podejrzliwie patrząc na jej oddalającą się osobę.
-Nic. Jedz, bo wystygnie.- dodała i poszła na górę. Jedno jest pewne, nigdy nie zrozumiem kobiet. Szybko zjadłem wyśmienicie pachnące danie i poszedłem na górę wkładając wcześniej talerz do zlewu.
-Letty?- powiedziałem wchodząc na piętro. Nikt nie odpowiedział. -No maleńka...co się dzieje?- zapytałem spokojnym tonem. -Przepraszam...- dodałem, choć sam nie wiem za czemu i wtedy usłyszałem ciche chlipanie dochodzące z sypialni. Ostrożnie odchyliłem drzwi i wszedłem do środka. Letty siedziała na łóżku skulona w kłębek. Wszędzie na około były porozrzucane chusteczki. Zaniepokojony zbliżyłem się do łóżka i usiadłem na brzegu. Kiedy chciałem przytulić brunetkę, ta odsunęła się w drugą stronę i stanęła koło szafki jeszcze głośniej płacząc.
-Powiedz mi co się stało to może jakoś pomogę...bo teraz nie za bardzo wiem o co chodzi, a wiesz przecież, że jestem tylko facetem...- wyjaśniłem jej mój tok myślenia i podszedłem jak najbliżej się dało. -Kocham cię.- dodałem i w tym momencie wszystkie formułki mi się wyczerpały.
-Izzy...- wyszeptała łamiącym głosem i mocno się do mnie przytuliła.
-Tak kochanie?- zapytałem i objąłem ją w pasie czekając na ciąg dalszy.
-Bo my...będziemy mięli dziecko.- powiedziała, a ja zastygłem w miejscu. -Jestem w ciąży.- O kurwa! Letty wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem, a ja ciągle analizowałem jej wypowiedź.
-Z kim jesteś w ciąży?!- zapytałem poirytowanym głosem i wtedy dostałem w twarz. -Znaczy! Nie o to mi chodziło! Jesteś w ciąży ze mną to oczywiste...czyli ja...będę ojcem?!- zapytałem, masując bolący policzek.
-Tak...- wyszeptała i już miała zamiar uciec z pokoju, kiedy mocno ją do siebie przyciągnąłem i wpiłem się w jej usta. Na początku brunetka próbowała mnie powstrzymać, ale już po chwili objęła mnie w pasie nogami i pozwalała się dalej całować.
-To cudownie! - krzyknąłem wesoło i ponownie wpiłem się w jej usta. Twarz Letty wyraźnie rozpromieniała, a jej nastawienie w diametralnym tempie zmieniło się na pozytywne.
Slash
W końcu wszyscy zebraliśmy się w salonie. No dobra nie wszyscy...brakowało jeszcze Duffa i Lizzy. Wszystkie dziewczyny spiskowały w kuchni, a my rozsiedliśmy się w salonie. Stradlin coś podejrzanie za bardzo się uśmiechał, więc przysiadłem się bliżej niego.-A tobie co? Szybki numerek w aucie?- zapytałem szczerząc się pod nosem
-Lepiej stary...lepiej.- powiedział śmiejąc się pod nosem, a ja zacząłem się zastanawiać co się jeszcze mogło stać. Moje erotomańskie zamiary zakłócił dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłem otworzyć i zobaczyłem w nich nasze dwie zguby.
-No właźcie.- powiedziałem i wciągnąłem obojga do środka. Zanim jednak Lise przekroczyła próg potknęła się o cienką listwę i pociągnęła za sobą Duffa. Blondyn wylądował na niej i po chwili grobowej ciszy wszyscy wybuchli śmiechem. Doszedłem do wniosku, że pasują do siebie, bo Lise chyba jest podobną niezdarą. Tylko, że w jej wykonaniu to całkiem inaczej wygląda. Tak..słodko? Ej zaraz od kiedy ja używam takich słów?! Co to przyszłe ojcostwo ze mną robi... No, ale nie ważne. Parka zebrała się jakoś z podłogi i już po chwili wszyscy siedzieliśmy na kanapach, fotelach i na czym się jeszcze dało.
-Stardlin do chuja powiesz mi w końcu czego tak mordę cieszysz?!- krzyknąłem patrząc na miziającą się na fotelu parę.
-Słuchajcie...bo...- zaczął Izzy i popatrzył na równie uśmiechniętą Letty -Teraz mamy w zespole już trzech przyszłych ojców!- krzyknął uradowany i zaczął tańczyć, tak po prostu. Popierdalał po moim własnym salonie w pozie do walca i próbował utrzymać ramę...Wszyscy siedzieli jak zahipnotyzowani, po chwili wszystkie dziewczyny pisnęły jak na widok metrowego chuja i rzuciły się w stronę Letty. Zaczęliśmy się śmiać i kręcić głowami z niedowierzaniem. Przez dłuższą chwilę składaliśmy Izzy'emu gratulacje. Potem zasiedliśmy ze swoimi kobietami obok siebie i zaczęliśmy szukać jakiegoś filmu w telewizji. Kiedy zatrzymałem się na chwilę w przełączaniu kanałów, na ekranie zagościła stara dobra Teksańska Masakra Piłą Mechaniczną z 74' roku! To był nasz ulubiony film, znaczy się mój i Michelle. Zawsze lubiła horrory, a ja (pomimo, że miałem po nich koszmary) to i tak udawałem twardego i pozwalałem się jej przytulać za każdym razem kiedy się bała.
-Nie! Bo się porzygam, błagam was przełączcie to!- krzyknęła Adlerowa i popatrzyła na nas błagalnym wzrokiem. Głośno westchnąłem i przełączyłem dalej... Mniej więcej w taki sposób spędziliśmy kilka godzin.
Michelle
Siedzieliśmy razem w salonie oglądając Star Wars. Steven trzymał na
kolanach Katrin i mało co się do nas odzywali, Axl i Kate poważnie
wciągnęli się w fabułę filmu, Slash i ja śmialiśmy się właściwie ze
wszystkiego, a Stradlinowie wpierdalali popcorn i rozkoszowali się swoim towarzystwem.
Było całkiem miło dopóki Axl nie rozpoczął kłótni z Duffem o to, który z
nich jest Yodą. - Jestem za ładny jak na Yodę...ale i tak mógłbym nim być.- powiedział rozmarzony Duff
- Ta...za ładny...dobre sobie...- wtrącił Steven. -Przecież wszyscy widzą, że to JA jestem najładniejszy z całego zespołu!- dodał, a wszyscy, łącznie z Katrin, wybuchli śmiechem.
- Duff przecież jesteś za wysoki na Yodę pojebie!- krzyknął Rose
- A ty za głupi, poza tym Yoda nie był rudy debilu!- tym razem Duff podniósł poprzeczkę. McKagan obejmował rozbawioną Lise i co chwilę całował ją w policzek. Wiedziałam, że jeśli ona go zostawi to totalnie się załamie, ale patrząc na nich, żadne rozstanie się nie zapowiadało.
- Axl jak zgolisz czuprynę to będziesz miał prawo do nazwy Yoda.- wtrąciłam spoglądając na oszołomionego rudzielca.
- A ty jak zmniejszysz cycki - odgryzł się, a ja wystawiłam do niego język.
- Wara od cycków mojej żony!- krzyknął Slash i szczelnie objął mnie ramieniem. Kiedy już prawie rozstrzygnęłam spór, zadzwonił telefon.
- Axl słonko rusz zgrabny tyłeczek i odbierz ten pieprzony telefon - powiedziała błagalnie Kate, ale zanim Rose zdążył odpowiedzieć, ja już byłam przy brzęczącym urządzeniu.
- Halo?- powiedziałam wesołym tonem, podnosząc słuchawkę
- Witaj, Michelle... - coś było nie tak, mówiła strasznie smutnym i ledwo słyszalnym głosem.
- Kate! Czemu dzwonisz o tej porze?- zapytałam zdziwiona, przecież było po północy.
- Chodzi o twoich rodziców - zaczęła niepewnie, a ja w geometrycznym tempie straciłam dobry humor. Przełknęłam głośno ślinę, a moje oczy zaszkliły się - Oni mięli wypadek…i...nie żyją - wybuchła płaczem, a ja straciłam wszystkie siły - Tak mi przykro mała…- dodała, zanosząc się szlochem. Słuchawka wypadła z mojej dłoni i z hukiem uderzyła o ziemię, roztrzaskując się na kawałki. Hałas natychmiast wszystkich uciszył i przykuł ich uwagę. Kiedy powoli przetworzyłam w głowie wszystkie słowa Kate, oparłam się o ścianę plecami i osunęłam na ziemię. Po moich policzkach pociekły łzy.
- Co się dzieje?! - krzyknął Slash, przeskakując przez oparcie kanapy, pokonując ostatnie centymetry dzielące nas od siebie ślizgiem na kolanach. Nerwowo dotykał moich ramion i twarzy, co chwilę ocierając nowo napływające potoki łez - Maleńka, co się stało?- zapytał niepewnie drżącym głosem.
-Moi rodzice…oni…nie żyją - powiedziałam donośniej i zaczęłam uderzać w tors Slasha zaciśniętymi pięściami - Nie żyją! - byłam bezsilna, nie czułam niczego poza ogromnym bólem psychicznym. Slash szybko objął mnie swoimi silnymi ramionami i uniemożliwił wszelkie ruchy. Wtuliłam się w niego najmocniej jak tylko potrafiłam i płakałam w jego koszulkę. Cała reszta zebrała się wokół.
-To my już może pójdziemy…- Rose powiedział niepewnie. Oderwałam się od Saula i wstałam na równe nogi, ocierając prawy policzek rękawem flanelowej koszuli. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem.
-Trzymaj się mała…- powiedział ze współczuciem Axl i już chciał się oddalić, ale mocno go do siebie przyciągnęłam i przytuliłam, tak samo było z pozostałymi, Slash odprowadził ich do drzwi, a ja zostałam na środku korytarza. Kiedy tylko oba skrzydła zostały zamknięte z charakterystycznym trzaskiem, upadłam na kolana, załamując twarz w dłoniach. Teraz, kiedy było dobrze, oni nagle musieli odejść. Slash wolniej podszedł do mnie i przykucnął naprzeciwko, czekając tylko aż się do niego przytulę. Nie musiał długo czekać, rzuciłam się w jego objęcia z taką siłą, że usiadł na podłodze. Płakałam jak jeszcze nigdy wcześniej, siedziałam na Saulu okrakiem i z każdą falą płaczu zwężałam uścisk jeszcze bardziej. Z trudem oddychałam i nie potrafiłam przestać płakać nawet na sekundę. W końcu udało mi się uspokoić oddech. Głęboko wciągałam powietrze nosem i wypuszczałam je ustami. Nie mogłam odciągnąć myśli od widoku rodziców w mojej głowie. Wyobrażałam sobie jak stoję naprzeciwko nich w kolorowych spodenkach w kwiatki. Miałam wtedy 7 lat. Patrzyłam jak tata wyciąga wielkie pudełko zza pleców i podaje mi je. Z dziecięcą energią rozrywam papier i wyciągam pokrowiec z moją pierwszą gitarą wewnątrz. Dokładnie wspominałam każdy szczegół tamtej chwili. Wtedy znowu się rozpłakałam. Jeszcze nie potrafiłam sobie wyobrazić tego, że ich nie ma.
-Chciałam...chcia-łam żeby na-sze dziecko... mia-ło obojga dzia-dków...- wydukałam w falach płaczu i popatrzyłam w smutne oczy Slasha.
-Ciii...nic nie mów, proszę - wyszeptał lekko drżącym głosem wprost do ucha i uspokajająco gładził po włosach. Po kilkudziesięciu minutach uspokoiłam się. Wolniej oddychając, zasnęłam w ramionach Saula.
Było tak pięknie... przysłowiowa cisza przed burzą. Spotkanie Gunsów było świetnym pomysłem, tylko szkoda, że tak się skończyło. Ciekawa jestem, jak to wszystko się potoczy...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobało ;) i dziękuję!
UsuńA nowy może nawet dzisiaj xD
Ooooooooo......
OdpowiedzUsuńNo więc tak...
Po pierwsze dziękuję za dedyka!! ♥
A co do rozdziału, to równocześnie radosny i smutny. Biedna Michelle! Tak mi jej szkoda ;C Ostatnio zaczęłam czytać Twojego bloga od początku i wiem ile rodzice, a szczególnie ojciec dla niej znaczyli. Biedna Michyyy. Normalnie sama się zaraz poryczę ;C Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!!! ;C Mam nadzieję, że przyjaciele i Slashunio dadzą jej dostateczne wsparcie, ale jak widzę może na to liczyć. Ma przynajmniej Slasha, facet na wagę złota. Tak mi jej i całej reszty szkoda. Jakie to szczęście, że ma przyjaciół no i swojego synka w drodze. Proszę, nie zrób krzywdy dzieciakom, bo ciągle się o nie boję. Coś tak podejrzewam, że za sprawą tego całego wypadku stoi Megan. Ale Rogerek, Jimi i trzeci maluszek muszą przeżyć. I oczywiście Gunsi i ich żony.
No właśnie Izzy i Letty będą mieli dziecko. Trzeci tatusiek w zespole, no no. Ciekawe czy chłopczyk czy dziewczynka i jak się będzie nazywał.
No i Duffy i Lizzy słodko, mam nadzieję, że będzie się im układać.
Jeszcze raz wielkie dzięki za dedyka. Kocham Cię <3
I Izzy w tym rozdziale też mnie rozwalił "-Z kim jesteś w ciąży?!- zapytałem poirytowanym głosem i w tedy dostałem w twarz."
UsuńA potem taniec po salonie xD Izzunio, mój mistrz ! <3
Dedyk - nie ma sprawy. Cieszę się, że takie emocje to wszystko wywołuje! Serio xD
UsuńDziękuję za komenta i tak zdradzę, że może wrzucę trochę więcej Izzy'ego xD
Dobra. Zacznijmy od początku.
OdpowiedzUsuńTo ja Ci bardzo dziękuję. Dzięki Tobie te wakacje nie są aż tak nudne. Na mojej twarzy zawsze gości uśmiech, gdy widzę, że dodałaś nowy rozdział. Pamiętam jak znalazłam Twojego bloga to siedziałam do czwartej nad ranem, by go całego przeczytać. Opowiadanie jest strasznie wciągające. O wiele lepsze niż nudne lektury w szkole. :D
Co do rozdziału:
Cudowne, szczęśliwe rozpoczęcie, taki piękny poranek z Duffem. :3 Zazdroszczę Lise. :D
Izzy ojcem! Hah, tylko czekałam na ten moment. Nie wyobrażam go sobie w tej roli. Pożyjemy przeczytamy :D
"Wara od cycków mojej żony" - jebłam XD
I niestety ten smutny moment. Opisałaś to tak, że samej chciało mi się płakać.
Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Nigdy nie czekałam na rozdział tak jak na następny. Jestem ogromnie ciekawa jak będzie zachowywać się Michelle. Szczerze, szkoda mi jej.
:)
Ah, zapomniałam. Dziękuję za dedykację. :>
UsuńEj ja też siedziałam od 4 jak go znalazłam by go przeczytać xD No kuźwa zbieg okoliczności ??:D
UsuńHehehe no dziękuję za komentarze! Na prawdę bardzo mnie podbudowują, jeśli chodzi o chęć do dalszego pisania xD
UsuńJak ty cudownie piszesz...
OdpowiedzUsuńTakie zróżnicowane uczucia to we mnie wzbudza. Od śmiechu, do płaczu... Masz talent i to jest pewne.
Śmiałam się na myśl o tańczącym po całym domu Izzym.
I to przez ciebie się popłakałam ;c. Rodzice Michelle zginęli. Czy tylko ja jestem taka nienormalna i zżyłam się z tymi bohaterami, jakbym znała ich na prawdę?
W każdym razie pamiętaj, że jesteś zajebista, i masz zajebisty talent.
Czekam na kolejne rozdziały, słonko ♥
aa i dziękuję oczywiście za dedyka. ; >
UsuńAaahh *_____* Dzięki Ci o Wielka Rocket Queen! <3
UsuńAle to TY jesteś zajebistym miszczem! xD
Wiedziałam, że zabijesz rodziców Michelle, ale trochę mi smutno :C
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł Ci naprawdę genialnie i dziękuje Ci za dedykacje :)
Jesteś świetna w tym co robisz i pisz dalej, bo już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) ♥
(Magda)
Jeeeejku ^.^ Dziękuję Madziu moja kochana! <3
UsuńTy to mnie zawsze tak potrafisz zmotywować, że już się pojawiły 2/3 nowego rozdziału xDDD
Miaaazga! Po pierwsze dziękuję za dedykację - to okropnie miłe!
OdpowiedzUsuńPo drugie smutne z jej rodzicami :(
Chciałam napisać, ze czekam na "maraton" ale sie powstrzymam w takiej sytuacji :( Więc pisz dalej szybciutko ;*
Podpis:(Nie)Zboczona
Jutro ci walne komentarz, bo idę spać xD
OdpowiedzUsuńDobranoc :D
UsuńCzytałam to na raty, bo wczoraj nie miałam czasu i wiesz co? przeczytałam do tego momentu kiedy wszystko było ładnie i ślicznie i miałam ci tutaj zaraz nabazgrać, że tak się cieszę szczęsciem Duffa i Lise i ten komentarz miał być taki... mmm i awww.
OdpowiedzUsuńAle potem doczytałam do końca i wróciły do mnie wydarzenia sprzed miesiąca. Identyczna sytuacja, że telefon, tata i... nie wiem co teraz napisać. Będę czytać dalej napewno (czytałam cały czas, ale nie zawsze komentowałam), bo nagle poczułam jeszcze większą więź z Michelle. Nie wiem czy ty sama przez takie coś przechodziłaś, ale jeśli nie to podziwiam talent, ten moment kiedy się dowiedziała... genialnie to opisałaś.
Weny i nie wiem czego ci jeszcze życzyć ;p
Oooo tak! Wena będzie najpotrzebniejsza, może jeszcze czasu trochę... xD
UsuńDzięki za miłe słowa! <3
No nie! Ja wiedziałam, że to tak będzie, ale uśpiłaś moją czujność, tu zUo wcielone!
OdpowiedzUsuńAle wiesz co... chyba jestem jakaś psychiczna (you don't say xD xD), bo bardziej mnie zasmuciło, że Katrin nie lubi Teksańskiej Masakry, niż że zginęli rodzice Michelle O.o Znaczy nieno, to jest bardzo smutne i tak dalej, ale i tak jakoś tak może nie do końca mnie to rusza xD
W każdym razie w tym rozdziale było tyle epickich tekstów, że ja pierdolę xD
"-Z kim jesteś w ciąży?!- zapytałem poirytowanym głosem i w tedy dostałem w twarz." - Hahahahahahaha xD Izzy Geniusz! xD
"Popierdalał po moim własnym salonie w pozie do walca i próbował utrzymać ramę...Wszyscy siedzieli jak zahipnotyzowani, po chwili wszystkie dziewczyny pisnęły jak na widok metrowego chuja i rzuciły się w stronę Letty." - No umarłam. xD Nie dość, że trzymający ramę Izzy, to jeszcze metrowy chuj do tego (dobra... To dziwnie zabrzmiało xD) xD
Kocham Cię i chuj z tym, że piszę to po raz 3744198749127484 xD
A teraz lecę czytać o Rain ;D (Kurde, ależ ja się stęskniłam przez te parę dni za Twoją twórczością... Jezu Agreście... Czy to nie podchodzi przypadkiem pod nałóg? xD)
A! I dzięki za podziękowania! :3 Czekaj tylko, aż ja machnę jakiegoś dedyka, bo aż tak głupio, że Ty ciągle dziękujesz, a ja to kurde nic xD Także wiesz... Uważnie czytaj przedmowy przy kolejnych moich rozdziałach ;P
Hyhyhy ołkej będę uważnie czytać i dziękuję baaardzo za komentarz *.* <3
UsuńDzięki za dedyk :) to po pierwsze, po drugie popłakałam się przez ten twój wytwór a jakże zajebistej wyobraźni. Skomentuje razem 65 i 66 rozdział bo nie nadążam ;) Lise i Duff słodko! Dwie niezdary hah, Izzy tatusiem kurwa chciałabym tego doświadczyć na własnej skórze chuj obojętnie mi czy jako żona czy córka. Ale jaki to kurewsko trudny dylemat, będąc żoną mogłabym się z nim pieprzyć ale jednocześnie taki ojciec to skarb, śpiewałby mi na dobranoc, nauczyć grać na gitarze zabierał na koncerty aaa przecież wujkowie Duff Slash Axl i Steven nadal wolni żyć nie umierać mrrau. Naprawdę szkoda mi Michie, a miało być tak pięknie... Pal sześć jej matka, ale jej ojca lubiłam heh. I jeszcze ta śmierć za kółkiem od razu hankowe kartony dorzucić no kurde xd Ogólnie zajebiste dwa rozdziały! a no i Michelle swatka mrrau:D
OdpowiedzUsuńU mnie 20 rozdział(weselny) wbijaj - dziś wieczorem piszę następny ;d:
http://black-roses-forever.blogspot.com/2012/08/rozdzia-xx.html
Kocham cię jesteś zajebista :) *__________________*
AAAAW *.* Jak ja kocham Twoje komentarze, przepełnione "słodko", "mrrau", " *_* " <3
UsuńTeż Cię kocham! <3
U mnie drobne ogłoszenia parafialne. C:
OdpowiedzUsuńhttp://xcreatures-of-the-nightx.blogspot.com
Ojojojoj, Izzy będzie tatusiem, ojojoj <3 No kocham to! A potem ten pisk jak na widok metrowego chuja mnie rozwalił dosłownie! Zaczęłam się śmiać jak głupia! I ta kłótnia o bycie Jodą ;D Duff za wysoki, Axl za rudy a Steve za ładny, haha xD
OdpowiedzUsuńA potem ten smutny wątek z rodzicami :< A mogło być tak wesoło :( Szkoda mi trochę Hudsonów i ich dziecka... No cóż.
Ogólnie to zajebiście i czekam na wiecej, wiecej :D!
No i strasznie ci dziękuję za dedykację :*
OdpowiedzUsuńNie ma za co <3
UsuńO DŻIZASIE *__* Jakim cudem Ty tak nieziemsko szybko piszesz, do tego takie długie rozdziały? xD Podziwiam Cię, serio xD
OdpowiedzUsuńI do tego tak zajebiście *___*
Duff i Lizz! Awwwwwwwwww :33 *___* (nie ma to jak moje inteligentne wypowiedzi, nie? ^.^ Ale po prostu... No kurwa, wielbię ich. W końcu Blondi jest szczęśliwy, w końcu, w końcu! I do tego z Lizz. Ona jest taka... urocza. Hee, i jak pasują do siebie! Teraz będą razem zaliczać chodniki (eee, że gleby w sensie) do końca żywota *__*
Co do poprzedniego rozdziału - załamany Duffy oglądający kreskówki w akcie dzikiej desperacji, a potem piszczący jak dziewczyna <3 Taaaaaak, wyobraziłam to sobie i rozerwałam sobie twarz wyszczerzem xD
Izzeusz! "Z kim jesteś w ciąży?" - ach, Izzy jaki inteligencik. xD I w ogóle to jaram się bo IZZY JUNIOR KURWA! *___* Ja chcę Izzy'ego Juniora! Najbardziej ze wszystkich Juniorów! Albo Izzynkę. Ale chcę *__*
Aaa *____* rzygam tęczą na ten komentarz <3
UsuńHahaha zaliczać chodniki...no przykro mi ale skojarzenia wygrały :D
Będę pisać dalej, choćby nie wiem co :D
No i teraz dylemat...Izzeusz ma mieć córkę...czy syna? :D
Kuźwa ciężko będzie, bo bliźniąt jeszcze nie wprowadzam hehe xD
Może mieć nawet obojniaka, jak Izzyowe to będzie omnomnom Bóstwo! *____*
UsuńIzzy tańczący w salonie! Fuck yeah! I będzie ojcem :D Teraz to już czekam na Stevena i Katrin oraz Duffa i Lise :P Niech Stradin ma córkę! Wtedy Jimmy albo Roger będą mogli z nią chodzić ;D Hehe xD Wiem że jestem głupia :) Szkoda mi Michelle :( Miała taki dobry humor,a tu JEB! I rodzice giną w wypadku :((
OdpowiedzUsuńPrawie zapomniałam! DZIĘKUJE za dedyka :D
już przeczytałam 66 rozdziałów w niecałe 2 tygodnie ; O uwielbiam twoje opowiadanie i liczę, że w kolejnych rozdziałach będzie więcej opisane z perspektywy axla ;)
OdpowiedzUsuń*____* jejku jak fajnie! xDDD
Usuńmoże nie od razu, ale gdzieś od 80 rozdziału zaczyna być więcej narracji pozostałych bohaterów ☺
Twoje porównania dziewczyno rozwalają mnie np. jak szczerbaty do fabryki sucharów (czy czegos tam ) albo cytuję ,,jak na widok metrowego chuja "
OdpowiedzUsuńale gdy już zaczęłaś o tej kłótni Duff'a z Axl'em który bardziej jest Jodą wtedy jebłam i juz sie nie podniosłam
Tylko szkoda że to szczęście nie trwa wiecznie albo chociaż dłużej tylko zawsze musi zdarzyć się coś złego ale i tak kocham ten blog
po za tym zajebiście go piszesz i przez to zabrano mi notebook'a i jestem podejrzewana o komputerowe uzależnienie przez co muszę korzystać ze starego komputera
Chuj z tym i tak będę czytać ten zajebisty blog
Hahah dziękuję pięknie! To bardzo miłe! xD
Usuń*_* cieszę się jak cholera! Tylko jak Twój mózg zostanie uszkodzony to już nie miej pretensji do mnie ;D
Hej Michelle!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak długo nie pisałam komentarzy i w ogóle... Ale chcę, żebyś wiedziała, że czytałam Twojego bloga! Uwielbiam go <3 No, a nie pisałam komentarzy, bo zepsuł mi się komputer i mogłam używać tylko telefonu, żeby czytać Twoje arcydzieło... A tam to jest jakoś pokręcone i nie mogłam wybrać jako kto chcę napisać komentarz i nie dało się dodać... Tak więc jeszcze raz przepraszam i obiecuję, że teraz będę częściej pisać komentarze - komputer działa :p
No, więc może podsumuję poprzednie rozdziały teraz, tutaj... BOSKIE, NIEZIEMSKIE, GENIALNE! Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam - naprawdę! I chociaż przez Ciebie nie spałam po nocach, to nie mam pretensji... Chyba się uzależniłam... :D Ale co tam, takie tam kolejne do mojej kolekcji :p
Także nie przestawaj nigdy pisać, bo się załamię!
No, a co do tego rozdziału, to zajebisty! Na początku śmieszny, a później... biedna Michelle... Ale nie ma dobrego bez złego :D
Tak więc pisz, pisz, pisz, pisz i nigdy nie przestawaj! <3 Pozdro :p :**
ojaciepierdzielę o.o Dziękuję pięknie! xD
UsuńBaardzo mi miło w takim razie, a w przyszłości myślę, że będzie jeszcze lepiej, przynajmniej troszkę :D
No kurwa! Napisałam zajebiście długi i taki z serca komentarz i mi go nie dodało... :(
OdpowiedzUsuńAle napiszę wszystko w skrócie...
Tak więc, przepraszam Cię moja Michelle kochana, że tak długo nie pisałam komentarzy, ale wiedz, że ciągle bez przerwy czytałam Twojego bloga! No, teraz będę starać się jak najczęściej pisać komentarze, żebys wiedziała, że na pewno jestem - ale na pewno jestem! No i właśnie, nie pisałam komentarzy, bo mój telefon jest pojebany :p Bo jak chciałam zaznaczyć, jako kto dodaje komentarz to to coś się nie włączało i mi wyskakiwało, że mam to zaznaczyć, a się nie dało... :( I'm sorry ;)
No to ja może podsumuję teraz te rozdziały do których nie pisałam komentarzy... BOSKIE, ZAJEBISTE, GENIALNE... Masz zajebisty dar do pisania, więc z całego serca proszę - nie przestawaj pisać! Bo jak przestaniesz, to nie wiem co zrobię, ale chyba z Twoimi innymi fanami znajdę Cię i wtedy popamiętasz... :D
Takie tam - straszenie ;p
No, a co do rozdziału, to oczywiście genialny, no i - biedna Michelle...:( Tak kochała swoich rodziców... Ale został jej Slashuś i reszta ;p Chociaż to.. :D
Tak więc, kończąc, bo muszę na chwilę się odkleić od komputera - pisz, pisz, pisz, pisz i nigdy nie przestawaj, bo wiesz co Cię czeka ;p
Pozdro ;**
O booojdziu! Dziękuję! xD Jaki tu ruch dzisiaj, wchodzę a tu czeka 8 komentarzy w tym Twój *_* Baaardzo mi miło słyszeć...co ja piszę, czytać takie rzeczy, ale i tak nie jestem do końca przekonana do wszystkich tych rozdziałów xD
UsuńDzięki jeszcze raz!
Na poczatku wielkie awwwww, pani S. jest w ciąży! Potem banan na ryju i beka z kłótni o Yodzie, ale nastepnego zdarzenia to się nie spodziewałem... Masakra, aż się wzruszyłem :o Fuuuck, teraz to się boję czytać dalej, ale sprawę skomplikowałaś!
OdpowiedzUsuńPlanowałam napisać taki wesoły, pozytywny komentarz, już wybierałam fragmenty, które najbardziej mnie rozwaliły (jak choćby ta dyskusja na temat Jody)
OdpowiedzUsuńa tu takie zakończenie 😯 zaskoczyło mnie kompletnie no i po prostu musiałam przeczytać je kilka razy żeby upewnić się, że to się serio stało. No po prostu szok. Cały rozdział taki wesoły, Duff budzi się u boku swojej Lizzy, Gunsi robią spotkanie, wszystko ładnie pięknie, a tu nagle ten telefon i zmiana nastroju o 180°!
Powiem Ci Reverie, mistrzowsko to rozegrałaś.
Teraz aż trudno pisać o innych rzeczach, które wydarzyły się w tym rozdziale, bo ta końcówka była taka WOW, no ale spróbuję.
A więc tak: Yey! Kolejna Gunsowa małżonka jest w ciąży! 🎉🎉🎉 tylko dlaczego ona biedna płakała? Bała się, że Izzy się nie ucieszy? Swoją drogą reakcja pana Stradlina komiczna XD
No i to pytanie Slasha "A tobie co? Szybki numerek w aucie?" XDDDD rozwaliło mnie 🤣
Liczyłam już, że obejrzą tą Teksańską masakre no ale cóż, Star Wars też dobre.
Zabieram się za kolejne rozdziały :)
Pozdrowionka 💜
Lady Stardust
Pięknie dziękuję za komentarz <3
UsuńFakt, zwrot akcji aż mnie samą zaskoczył, kiedy przeczytałam ten rozdział po raz kolejny xD
Niektóre dialogi poprowadziłabym dzisiaj nieco inaczej :D Ale cieszę się, że Ci się podobało <3
Wstyd się przyznać, ale sama nie wiem o co wtedy chodziło Lettu. Ups.
Teksańska masakra wygrywa w tym starciu jak dla mnie :D
Pięknie dziękuję i nie mogę się doczekać kolejnych komentarzy!
Pozdrawiam
Reverie. <3