Rozdział 67. Don't cry, baby.

Slash
              O kurwa - to chyba wystarczający komentarz na opisanie zaistniałej sytuacji. W końcu moja Michelle zasnęła, na reszcie nie płacze. Każda jej łza sprawia, że czuję się coraz bardziej za nią odpowiedzialny. Czuję się strasznie ze świadomością, że jej rodzice tak po prostu odeszli, mimo, że to nie moi to i tak jest mi ich cholernie szkoda, przecież to byli spoko ludzie… Postanowiłem w końcu wstać z tej zimnej podłogi, bo już mnie tyłek rozbolał od tego siedzenia. Ostrożnie podniosłem się na równe nogi, tak żeby nie obudzić Michelle i idąc powolnym krokiem na górę, zaniosłem ją do sypialni. Odchyliłem kawałek kołdry i delikatnie ułożyłem Michelle na materacu. Szczelnie okryłem ją pościelą i pocałowałem w czoło. Poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Z mokrymi włosami wróciłem do sypialni i bezszelestnie wsunąłem się tuż obok mojej drobnej kobiety. Michelle leżała w tej samej pozycji po prawej stronie. Powolnymi ruchami zacząłem odgarniać jej włosy, posklejane przez łzy, z twarzy. Przez chwilę patrzyłem na jej niespokojny sen, jednak później zasnąłem otulając ją ramieniem...
              -Kurwa…- mruknąłem jak tylko ze spokojnego i zasłużonego snu wybudził mnie brzęczący dźwięk komórki Michelle. Zerwałem się z łóżka i jak najszybciej to było możliwe odebrałem ten cholerny telefon.
-Czego?- warknąłem zaspanym głosem, cały czas miałem przymknięte powieki.
-Saul...?- zapytała Kate po drugiej stronie
-Aaa, to ty, wybacz…- powiedziałem łagodniej
-Nie szkodzi…jest tam gdzieś Michelle?- zapytała tym samym depresyjnym tonem
-Mała śpi i nie mam zamiaru jej budzić…ale mogę coś przekazać jeśli chcesz…- powiedziałem stanowczo, co jak co, ale nie mam zamiaru jej budzić tylko po to żeby znowu widzieć jak wylewa morze łez. Przecież serce by mi pękło.
-A…racja, jeszcze wcześnie. No więc powiedz jej, że sekcja…- ciężkie westchnięcie - sekcja zwłok odbędzie się około 11:00, 70mil od was, w Lancaster. A resztę to…obgadamy jak się obudzi, bo nie ma co zawracać ci tym głowy…- powiedziała spokojniejszym głosem, pociągając co chwilę nosem.
-Jasne, żaden problem - dodałem i po chwili usłyszałem tylko sygnał przerwanego połączenia. Podrzucałem telefon w dłoni i patrzyłem przed siebie. Myślałem jakby to było…gdyby to moi rodzice zginęli. Szybko odgoniłem te parszywe myśli potrząsając głową z niedowierzaniem i po chwili wróciłem do sypialni. Niestety pewnym jest, że już nie usnę, więc nawet nie próbowałem położyć się do łóżka. Przejechałem dłonią po brodzie i poczułem nieprzyjemne kolenie. Odłożyłem telefon na miejsce i poszedłem do łazienki. Związałem włosy jakąś gumką leżącą pod lustrem i rozpocząłem skomplikowany proces usuwania zarostu. Nawet szybko mi poszło, więc po około 10 minutach wróciłem do sypialni. Przebrałem się w koszulkę Led Zeppelin i czarne przetarte na kolanach jeansy. Przysunąłem fotel spod okna bliżej łóżka i chwyciłem dłoń Michelle. Pocałowałem przelotnie wierzch jej ręki i oparłem głowę na skraju materaca wpatrując się w jej twarz. Po chwili znowu zmorzył mnie sen. Przymknąłem powieki i zasnąłem.

Michelle
              Obudziłam się około 9:00. Slash siedział‚ obok, tzn. spał na siedząco. Wyplątałam swoją dłoń z silnego uścisku i pogładziłam go po ciepłym policzku. Uśmiechnęłam się nieznacznie kiedy uniósł‚ jeden kącik ust do góry, lecz zaraz potem przypomniałam sobie o przykrej rzeczywistości. Leniwie zwlekłam się z łóżka, tak żeby nie obudzić Slasha i skierowałam się do łazienki. Kiedy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia spojrzałam w lustro. Wyglądałam strasznie. Podkrążone oczy, popękane naczynka w gałkach ocznych, ogólnie rzecz biorąc obraz narkomana na głodzie. Nie przejmowałam się tym jednak. Miałam poważniejsze zmartwienia niż mój wygląd, aczkolwiek wolałam już dłużej nie spoglądać w lustro. Zdjęłam wszystkie ciuchy i wrzuciłam je do kosza na pranie. Odkręciłam kurek z gorącą wodą wchodząc pod prysznic i choć na chwilę zapomniałam o wszystkich problemach i całym pojebanym życiu. Ta chwila nie trwała jednak za długo, bo nagle moje ciało schodził lodowaty strumień wody. Zmarszczyłam czoło z niesmakiem i wyszłam z kabiny. Owinęłam się puchatym niebieskim ręcznikiem. W momencie kiedy szczelniej okrywałam materiałem swoje ciało do łazienki wszedł Slash. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i podszedł bliżej. Po moich policzkach znowu popłynęły potoki łez, Saul delikatnie musnął moje usta z ogromną czułością i po chwili przytulił mnie mocno. Staliśmy wtuleni w siebie przez dłuższą chwilę. Po moich włosach ściekała woda mieszająca się z łzami. Nie potrafiłam pohamować płaczu, ale w takich sytuacjach to chyba normalne. Miałam zamknięte powieki i rozkoszowałam się dotykiem miękkich dłoni Saula na moich plecach. Po chwili ręcznik lekko osunął się do połowy pasa. Oderwałam głowę od Saula i popatrzyłam mu w oczy. Slash chwycił za dwa górne rogi ręcznika i podciągnął go wyżej. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i cmoknęłam go w usta. Po chwili wyplątałam się z objęć Mulata i razem wyszliśmy z łazienki kierując się w stronę sypialni. Jedną ręką trzymałam ręcznik, a drugą wygrzebywałam z szuflady ubrania. Slash usiadł na skraju łóżka i patrzył na mnie spod swoich czarnych loków.
-Posłuchaj mała…dzwoniła Kate i…- zaczął, ale nagle przerwał, kiedy zrzuciłam ręcznik na ziemię i stanęłam przed nim naga. Saul otworzył usta i po chwili przełknął głośno ślinę - I kazała ci powiedzieć, że…- dzielnie kontynuował - To może ty się lepiej ubierz i dopiero wtedy ci powiem…- dodał i szybko wyszedł z sypialni. Uśmiechnęłam się w duchu i zaczęłam się ubierać.

Slash
              Boże…na co mi przyszło…ona ciągle mnie podnieca i robi to przypadkowo, a ja nawet nie mogę jej przepieprzyć, bo przecież nie wypada…no ale cóż, zachowam się jak prawdziwy facet i już. Wróciłem do pokoju, kiedy Michelle była już w bieliźnie. Odetchnąłem z ulgą, kiedy założyła spodnie. Usiadłem w tym samym miejscu co poprzednio i patrzyłem jak przetrzepuje wszystkie szuflady w poszukiwaniu koszulki.
-No więc o czym miałeś mi powiedzieć?- zapytała w końcu, rozglądając się ze zrezygnowaniem po pomieszczeniu.
-A tak…no więc sekcja zwłok…ma być o 11 w Lancaster, chyba trzeba potwierdzić tożsamość - powiedziałem pewniej, a Michelle przybliżyła się do mnie, stając naprzeciwko. Patrzyła pustym wzrokiem za okno. Jej wyraz twarzy przez chwilę nie przedstawiał żadnych uczuć. Mój wzrok przeniosłem z jej biustu na brzuch. Wyciągnąłem ręce do przodu i przyciągnąłem ją bliżej. Lekko musnąłem coraz bardziej widoczne wybrzuszenie i delikatnie oparłem się o nie czołem.
-Ach…malutki nawet nie wiesz jakie to życie jest pojebane…- powiedziałem do mojego syna…to tak zajebiście brzmi! I zaobserwowałem szeroki uśmiech na twarzy Michelle. Udało mi się, wreszcie udało mi się odciągnąć ją choć na chwilę od tematu pogrzebu. Uśmiechnąłem się równie szeroko i wtedy Michelle usiadła obok mnie. Chwyciła moją dłoń i przeniosła ją na brzuch.
-Niedługo zacznie kopać…- wyszeptała weselej i wpatrywała się w moje oczy. To była zajebista chwila, która mogłaby trwać znacznie dłużej.

Michelle
              Zaczęłam pakować pierwsze lepsze ciuchy do niedużej czarnej torby. Czułam na sobie wzrok Slasha, jednak nie zaszczyciłam go nawet najkrótszym spojrzeniem. Po chwili usłyszałam dźwięk rozpinanego suwaka. Rzuciłam okiem na Saula, a on właśnie pakował swoje rzeczy do takiej samej torby. Patrzyłam na niego z pytającą miną, ale Saul to ignorował. Po chwili zatrzymał się w bezruchu i spojrzał na mnie.
-No co? Przecież nie zostawię cię samej. Jadę z tobą - powiedział poważnym tonem i powrócił do pakowania. Uśmiechnęłam się lekko i dodałam.
-Kocham cię...- Slash zasunął suwak i chwycił za uszy torby. Podszedł do mnie szybkim krokiem i zachłannie wpił się w moje usta. Rzucił torbę obok na podłogę i przyciągnął mnie mocno trzymając w talii. Całował mnie dopóki nie zabrakło mu powierza w płucach. Szybko oddychając podciągnął moją koszulkę do góry i pocałował mój brzuch gładząc go opuszkami palców. Potem z cwaniackim uśmieszkiem satysfakcji wyszedł z pokoju zostawiając mnie zszokowaną koło okna. Uśmiechnęłam się sama do siebie i naciągnęłam koszulkę z powrotem na brzuch. Dopakowałam jeszcze czarną wyjściową sukienkę i zasuwając torbę opuściłam naszą sypialnię. Byłam ubrana w długie niebieskie jeansy, koszulkę z Black Sabbath i 15-dziurkowe glany. Będąc na dole zabrałam jeszcze czarną ramoneskę i wyszłam na zewnątrz. Dokładnie zamknęłam drzwi wejściowe i wyszłam na ulicę zamykając furtkę. Slash czekał już w Challengerze.
-Na pewno chcesz tam jechać?- zapytał patrząc na mnie niepewnie, kiedy wsiadałam do auta. Pokiwałam twierdząco głową i zapięłam pas. Rzuciłam torbę na tylne siedzenie i popatrzyłam przed siebie. Slash odpalił silnik i ruszyliśmy gwałtownie. W mojej głowie przewijały się wszystkie wspomnienia związane z rodzicami. Zaciskałam usta w wąską linię żeby jak najdłużej nie płakać. Miałam łzy w oczach, ale kiedy tylko zaczęły spływać po moich policzkach wytarłam je czarną bandaną, którą miałam na ręce. Cała się trzęsłam, Saul co chwilę na mnie spoglądał. Po kilku minutach położył mi dłoń na kolanie i pocieszająco poklepał. Wtedy wybuchłam falą płaczu i nie potrafiłam się opanować. Uderzyłam lekko głową w oparcie fotela i położyłam sobie dłonie na oczach. Nagle Slash gwałtownie zatrzymał samochód. Popatrzyłam na niego zdezorientowana przez łzy i już po chwili byłam w objęciach Mulata.
-Cii...kochanie proszę...tylko już nie płacz...- wyszeptał mi wprost do ucha i pocałował mnie we włosy. Przez kilka minut siedzieliśmy wtuleni w siebie, aż w końcu ruszyliśmy dalej. Po niecałej godzinie zatrzymaliśmy się przed parterowym budynkiem. Stanęłam przed drzwiami i wahałam się, czy wejść do środka. Po chwili poczułam jak Saul chwyta moją dłoń. Poczułam się odrobinę pewniej i weszliśmy do budynku. Z każdym krokiem ściskałam dłoń mojego gitarzysty coraz mocniej. W końcu zatrzymaliśmy się przed rejestracją, czy czymś takim.
-Dzień dobry...- powiedziałam drżącym głosem.
-Dobry, o co chodzi?- zapytał chłodno, mężczyzna w jasnozielonym fartuchu lekarskim. Slash widział w moich oczach łzy, więc zabrał głos.
-Chodzi o...sekcję zwłok...państwa Sanchez - powiedział dość spokojnie, a po moich policzkach popłynęły pojedyncze łzy. Po chwili poprosił mnie o dokumenty, które wręczyłam mu w mgnieniu oka. Mężczyzna zmierzył nas bezuczuciowym wzrokiem znad okularów i energicznie wstał ze skórzanego fotela zabierając ze sobą stos teczek i białych, zapełnionych po brzegi, kartek.
-Proszę za mną - rzucił pośpiesznie. Prowadził nas szerokim korytarzem. Nagle zatrzymał się przed srebrnymi drzwiami.
-Muszę mieć pani pisemną zgodę na wykonanie sekcji, zechce pani?- po tych słowach wcisnął mi do ręki długopis i podsunął pod nos niewielki świstek. Pośpieszne przeczytałam zawartość dokumentu i podpisałam go trzęsącą się dłonią. Mężczyzna zabrał kartkę, a długopis schował do kieszeni fartucha i zniknął nam sprzed oczu. Po chwili pojawiła się szczupła, wysoka kobieta, brunetka wyglądająca jak typowy lekarz z kostnicy. Blada skóra i okulary o cienkich szkiełkach dodawały jej poważniejszego wyglądu.
-Pani Hudson jak mniemam? Pani jest córką państwa Sanchez?- zapytała chłodnym tonem. Pokiwałam tylko twierdząco głową i pośpiesznie otarłam spływającą po policzku łzę. Slash potarł mnie pocieszająco po ramieniu i chwycił za dłoń. Szybko mrugałam powiekami, starając się zapobiec wylewowi kolejnych łez.
-Czy na pewno jest pani gotowa na zobaczenie ciał?- zapytała ta sama kobieta, patrząc na mnie niepewnie.
-Tak...chcę mieć to już za sobą - wydusiłam łamiącym głosem i spojrzałam jej w oczy. Nasz kontakt wzrokowy trwał kilka sekund, aż w końcu kobieta zrobiła współczującą minę i ruchem ręki kazała nam iść za nią. Szliśmy długim białym korytarzem, wszystko aż raziło czystością. Mocne lampy zawieszone na suficie oślepiały każdego kto na nie spojrzał. Byłam przerażona wizją tego co zaraz miało się wydarzyć. Przekroczyliśmy próg znacznie starszego pomieszczenia. Ciemnozielone płytki na ścianach, podłodze i suficie odbijały słabe światło lampki stojącej na czarnym biurku. Po obu stronach wisiały plakaty, po prawej szczegółowo opisany i rozrysowany szkielet, a po lewej mózg i serce, rozpracowane w podobny sposób. W powietrzu czuć było nieprzyjemny zapach środka do konserwacji ciał.
-Pan niech tutaj poczeka.- powiedziała, przybijając pieczątkę na jakimś świstku.
-Nie! Niech wejdzie ze mną...proszę...- wyszeptałam ostatnie słowo i mocno chwyciłam dłoń mojego Mulata. Kobieta niechętnie kiwnęła głową i wcisnęła czarny guzik na ścianie.
-No co tym razem Med?- po chwili do środka wszedł zupełnie inny, młody lekarz.
-Ci państwo zidentyfikują ciała, pokaż im numer 14 i...13 - dokończyła i podała mu dwie kremowe teczki. Brunet skinął tylko głową i otworzył kolejne drzwi. Weszliśmy do środka i zrobiło mi się cholernie zimno, jednak teraz nie zwracałam na to uwagi.  Było tak jak na filmach. Mała kostnica z trzema rzędami srebrnych lodówek. Pomieszczenie, tak jak poprzednie, nie miało okien, tylko mały wentylator regulujący temperaturę. Młody mężczyzna westchnął cicho i popatrzył najpierw na Saula, a potem na mnie.
-Czy wiedzą państwo cokolwiek o przyczynach wypadku?- zapytał po chwili niezręcznej ciszy. Jednocześnie pokiwaliśmy przecząco głowami. Kolejne westchnięcie i brunet kontynuował.
-Przyczyną było zderzenie czołowe z niewiele większym Hammerem przy prędkości 155 km/h. Niestety nie możemy ustalić tożsamości sprawcy wypadku. Czy rodzice mięli jakiś wrogów?- zapytał, kierując wzrok na mnie. Ponownie zaprzeczyłam.
-Czy...czy podejrzewacie...umyślne spowodowanie śmierci?- wydusiłam jak najgłośniej mogłam, ale i tak mój głos był słabo słyszalny.
-Nie wykluczamy. To jest znalezione ciało sprawcy - powiedział i gwałtownie otworzył lodówkę. Odruchowo odskoczyłam do tyłu i zatkałam usta dłonią.
-Ta....ta suka...- wyszeptałam pod nosem i wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Slash też był zaskoczony, ale starał się jakoś mną zająć.
-Znacie ją państwo?- zapytał niepewnie mierząc nas wzrokiem.
-Ta...to Megan McKagan...nasz jedyny wróg - powiedział Slash i pogardliwie popatrzył na ciało blondynki. Miała białą twarz, rozczochrane włosy posklejane resztkami krwi i poparzony lewy policzek. Nie wiem czemu, ale od razu pomyślałam o Duffie, przecież on się załamie...chyba.
-Będziecie musieli porozmawiać na ten temat z policją, a tymczasem poproszę panią o potwierdzenie identyfikacji - dodał po chwili i przywołał mnie w swoim kierunku ruchem ręki. Niepewnie puściłam Saula i stanęłam przed numerem 14. Mężczyzna zapytał mnie ruchem głowy czy już może odsłonić ciało, a kiedy kiwnęłam twierdząco, zobaczyłam...twarz mojej matki. Po policzkach popłynęły potoki łez. Zaczęłam głośniej oddychać. Po chwili mocno ścisnęłam usta i przejechałam dłonią po jej lodowatym policzku.
- Przepraszam...mamo - wyszeptałam, może wcale niesłyszalnie. Nigdy nie miałyśmy dobrego kontaktu, ale ostatnio było lepiej. Dużo rozmawiałyśmy przez telefon i nie mogłyśmy się doczekać spotkania, a ona tak nagle...
 -O Boże...oni....jechali do nas...- wyszeptałam do siebie i odwróciłam głowę w bok, mocno zaciskając powieki. Na ten gest mężczyzna zakrył ciało białą płachtą i wsunął je z powrotem do lekko oszronionej lodówki.
-Zanim zidentyfikuje pani następne ciało...muszę uprzedzić, że jest w znacznie gorszym stanie - dodał, a ja jęknęłam ze zrezygnowaniem. Ta chwila trwała wiecznie. Brunet powoli wysunął metalowy stół. Popatrzył na mnie niepewnie i odsłonił płachtę do ramion. Moja dolna szczęka zaczęła coraz widoczniej drżeć.
-Nie!- pisnęłam załamanym głosem i zgięłam się w pół. Wtedy Slash podbiegł do mnie i próbował jakoś obezwładnić. Ledwo oddychałam i zanosiłam się coraz większym płaczem. W końcu Saul mocno mnie do siebie przytulił, a w mojej głowie odtwarzał się w kółko jeden obraz. Twarz mojego ojca była mocno poparzona po prawej stronie, jego usta były jasno fioletowe, a oczy szeroko otwarte. Nie mogłam już dłużej tam wytrzymać. Wyszarpnęłam się z silnego uścisku i wybiegłam z sali, płacząc jak małe dziecko. Wielkie łzy żalu do samej siebie spływały potokami po moich policzkach. Wybiegłam przed budynek i dobiegłam do samochodu. Ciężko dysząc, oparłam dłonie na górnej listwie drzwi i mocno zacisnęłam powieki. Chciałabym zasnąć i nigdy się nie obudzić. Po cholerę się tak męczyć?
-Michelle...- usłyszałam ten smutny głos za plecami. Powoli się obróciłam i ostrożnie podniosłam wzrok do góry. Nasze oczy się spotkały. Slash stał z lekko przerażoną miną naprzeciwko mnie i głośno przełknął ślinę. Spuściłam wzrok i spokojnym krokiem podeszłam do niego mocno wtulając się w tors mojego Kudłacza. Zrezygnowana starałam się uspokoić umysł i nie płakać. Kiedy Slash zauważył, że przestałam wylewać kolejne łzy, ostrożnie mnie od siebie odciągnął i popatrzył w oczy.
-Możemy jechać?- zapytał cicho. Delikatnie musnęłam jego usta i wsiadłam do samochodu...

Komentarze

  1. Strasznie smutny rozdział :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ehh no tak wyszło :<

      Ej Nat...czy Ty piszesz bloga? xD Bo tak mi się coś kojarzy, ale nie mogę wejść bo przez google jeszcze nie opanowałam, więc jakbyś miała tego bloga to podrzuć mi tu adres,ok ? xD

      Usuń
    2. Piszę, so-cool-so-fine.blogspot.com.
      Na razie nic takiego :p

      Usuń
  2. No i dopiero teraz mi smutno jak cholera. Nie wiem jak to robisz, ale tak wpływasz na emocje, że w ciągu czytania jednego rozdziału mogę płakać ze wzruszenia, smutku, radości i nie wiem czego jeszcze, a przecież to są tylko głupie literki, tylko poukładane w taki sposób, że trudno się oderwać, jak raz się zacznie czytać.
    Wiesz, że coś mnie tknęło, że to Megan, jak zadzwoniła Kate z tą wiadomością o sekcji? I potem tylko miałam nadzieję, że ona też zginęła, suka -.- I miałam kurwa rację, dzięki Ci, dzięki, że ją zabiłaś! (Swoją drogą spełniłaś moje marzenie xD)
    Slash opowiadający o "pojebanym życiu" synusiowi :3 Awww *___* Ale on już ma imię w sumie. Jimi *.* (chociaż Axlowego Rogerka nie przebije ;P xD)
    Ogólnie to ten rozdział wycisnął ze mnie tyle łez... Jestem pewna, że zawartość wody w moim cielsku spadła z 75% do 50% xD Jak się odwodnię to wiesz, będzie na Ciebie :P
    Swoją drogą... Boże... Jakie Ty masz tempo z tymi rozdziałami Michie! Aż mi wstyd, że ja od tygodnia męczę pół strony -.-
    Ale to wszystko dlatego, że Ty jesteś jakimś wybrykiem natury! xD (No co? To komplement był xD)<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi no cieszę się, że wszystko się podoba :D A przynajmniej ta większość xD

      Ooooj tam Jimi, to tak samo piękne imię! Po za tym gitarzysta swojemu synowi dał imię po najlepszym gitarzyście świata i tutaj nie ma o czym dyskutować :D A Roger Rose to tak mi jakoś idealnie pasowało xD

      A tempo zawdzięczam tylko i wyłącznie nolifieniu przez cały dzień :D
      No wiem, że jestem nienormalna <3

      Usuń
    2. Ej no -.- Ja też cały dzień przy kompie, ale po prostu nigdy w życiu nie będę tak zapierdalała z tym pisaniem xD

      No dobra, Jimi to też pięknie. ;D
      A moja siostra chce jak będzie miała chłopaka to mu dać Eric *___* (Chociaż ja ją próbuję namówić na Stevenka *.* xD), a jak dziewczynka to Janis *___*
      Kocham moją siostrę xD

      Dobra, wiem, że to za chuja nie ma nic wspólnego z opowiadaniem, ale cotam xD

      Usuń
  3. O bosz......rozdział był genialny, masz talent :)
    Ta Megan jest podła i dobrze, że zdechła hahahahaha (śmiech psychopaty) :P
    Jak najszybciej dawaj następny rozddzial ;0
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie smutny rozdział ;c
    Ha! Wiedziałam, że to ta Megan, w końcu kto by inny ? Ale jak dobrze, że ona też zginęłam. Normalnie zabójca samobójca ;) Ale teraz przynajmniej dzieciaczkom się nic nie stanie. Mały Jimi będzie żył! (prawda?). Slash gadający do syna o pojebanym życiu *_* Dobrze, że w takiej okropnej sytuacji potrafią odnaleźć trochę radości. Mam nadzieję, że Michy się jakoś pozbiera i że teraz już będzie dobrze :) Albo przynajmniej nikt nie umrze i nie zachoruje. No i mam nadzieję, że Duffy się za bardzo nie załamie. Czekam na następne rozdziały!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże dziewczyno jaki ty masz łeb do tego wszystkiego jesteś niesamowita!!!!!!!! kocham tego bloga!!!! na tym rozdziale sie popłakałam. na prawde strasznie smutny rozdzial. ale jestem na serio pod wielkim wrazeniem ze wymyslasz to wszystko...!!!!!!!!!!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. No i nie wiem czy mi się dodał komentarz, czy nie, więc na wszelki wypadek naskrobię jeszcze raz :D
    Bardzo smutny rozdział ;c Ale wiedziałam, że to ta cała Megan, no bo kto by inny? Od początku to wiedziałam. Ale dobrze, że ona zginęła, nawet nie wiesz jak się cieszę! Teraz przynajmniej dzieciaczki są bezpieczne. Mały Jimi nie zginie (prawda?) Wiem, wiem jak jakiś debil w każdym komentarzu piszę o tym czy przypadkiem dzieci nie zginą, ale to jest silniejsze ode mnie xD Kończę już, żebym Ci przypadkiem głupich pomysłów nie podsunęła :D Slash gadający do synka o pojebanym życiu *__* Dobrze, że w tej okropnej sytuacji potrafią odnaleźć choć trochę radości :) Mam nadzieję, że teraz już wszystko będzie dobrze, a przynajmniej, że nikt nie zginie ani nie dozna uszczerbku na zdrowiu xD I mam nadzieję, że Duffy się za bardzo nie załamie. No, ale Lizzy mu na pewno pomoże :) I myślę, że Slasio, Michy i Duff na resztę też mogę liczyć :)
    <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam, już czytając poprzedni rozdział, że to Megan. Przecież groziła, że jeszcze skrzywdzi Michelle. Ciekawa jestem, co na to Duff.
    Smutne strasznie, jak Michy musiała identyfikować ciało. Ja chybabym nie dała rady...
    Wstawiaj szybko następny rozdział kochana.
    Ps. Jeśli wszystko pójdzie w dobrym kierunku to za kilka dni pojawi się u mnie całkiem nowy pierwszy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem co napisać :( Tak mi smutno się zrobiło, po przeczytaniu tego rozdziału D: Masz wielki talent! Ponieważ do płaczu doprowadzają mnie tylko baaaardzo wzruszające filmy/książki :) Slash jest taki uroczy <3 Czasami to nawet zazdroszczę Michelle :D Ale to pewnie dlatego że mam bzika na punkcie Slasha :D Ufff...koniec z zamartwianiem się co może zrobić Megan :P
    Oczywiście, że masz mnie powiadamiać :D A nowy rozdział u mnie pojawi się dzisiaj albo jutro :P Właśnie go piszę i mam już połowę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O dziewczyno! Jesteś NIESAMOWITA. Postawie Ci pomnik, obiecuję!


    Podpis: (Nie)Zboczona

    OdpowiedzUsuń
  10. Weź, bo przez Ciebie się popłakałam. Zwłaszcza przy tym fragmencie o identyfikowaniu ciała jej ojca, tak jakoś.
    Miałam przez cały czas taką maaałą iskierkę nadziei, że jednak pomylili ich rodziców z kimś innym, ale tu lipa.
    I dobrze, że wreszcie zabiłaś tą Megan. Nie lubiłam jej, ona miała Duffa, to nie fair.
    Ale Slashu mówiący do dziecka, jakie to słodkie. *___*
    Już teraz wyobrażam sobie małego Jimi'ego i Slasha chodzącego za nim, aby się młody nie przewrócił. *__*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hihihi właśnie mnie natchnęłaś na zimowy rozdział, dzięki! <3

      Usuń
    2. Zimowy rozdział? ;o
      Zawsze spoko. XD
      I u mnie nowy rozdział. :3

      Usuń
  11. Jutro wystawię kom :) nie mam już siły. Zapraszam do mnie :

    http://black-roses-forever.blogspot.com/2012/08/rozdzia-xxi.html


    zabijesz mnie ...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No też tak czułam...pojebie! D:
      Ale i tak Cię kocham <3

      Usuń
    2. Dziś jestem w stanie. Popłakałam się czopie przez ciebie. Masz taki talent :) Dziś już nie napiszę kolejnej części bo nie mam siły założyłam nowego bloga (Ale nie zaniedbam tamtego nie bój się):
      http://every-road-leads-home-to-music.blogspot.com/

      Jeśli możesz to wejdź na gadu, to ci powiem coś co mi mózg zjebało doszczętnie. Nie mogę nic zajebistego palnąć bo nie wypada smutno mi i to ja powinnam cię zabić a nie ty mnie. Ja tylko małą Isabell zabiłam, ale to zarodek dopiero był. No nic rano zobaczysz następny rozdział, postaram się :) Napisz do mnie jak będziesz mogła :)

      Usuń
  12. Przepraszam kurde że nie komentuję teraz tego opowiadania ale mam problemy w domu, no i dzięki za dedyka w porzednim rozdziale :)

    Nie mogę się rozpisywać bo mam ograniczony dostęp do neta. Kurde chciałabym jebnąć takiego fajnego komentarza jak zawsze ale czas mnie goni, napiszę tylko że mi się strasznie podoba a ten rozdział był smutny :c. i jestem ciekawa co będzie dalej, sory ze tak krotko <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwaga, daję komentarz. XDD
    Na wstępie chciałabym podziękować za dedyk we wcześniejszym rozdziale. Niech Bóg Ci to wynagrodzi w dzieciach i Slashu. I ewentualnie w czymś jeszcze. :D Co do rozdziału : *_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________* . Trochę szkoda Michy. ;c Niech się teleportuje do Roxanne i razem popłakają. W końcu razem raźniej. XD Gupia Megan. -,- Wyścigi kuźwa zrobiła, jeszcze samochodowe! Nie lepiej było konne? XD " Na prowadzenie wychodzi kuń Megaaaan! " . XD To byłoby takie epickie.. XD A sponsorem Megan byłby Arab od wielbłądów. XD Albo Wojcieszowianka. XD Jak to woli. XD I jednak nie będzie wielkiego wejścia jak z Mustanga z Dzikiej Doliny? :C A szkoda. :C Albo.. zapisze mu w spadku konia! :D O taaak! :DD Bo wychowała się w siodle! :D Albo się okaże, że jeździła konno zawodowo. :o Ale byłyby jajca. XDDD Huehuehuehue. XDDD A teraz walnę fajną i budującą wyobraźnię historyjkę. XD Albo później.. c:
    W każdym bądź razie : *___________________* i <3. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaah dziękuję! <3
      A co do kuuuńńi to gdzieś je tam upcham, spokojnie :D

      Usuń
  14. Rzadko płaczę podczas czytania czegoś. Teraz tak robię. Łzy płyną mi po policzkach. Strasznie mi szkoda Michelle! Jeszcze ta Megan. Masakra. bardzo smutny odcinek tak w ogóle, ale bardzo mi się podoba. Jeden z lepszych chyba. Ten opis ojca... Bardzo to realistycznie ci wyszło, gratuluję. Jeszcze ta postawa Slasha... Pięknie. Czekam na reakcje Duffa i pozdrawiam .
    Zapraszam do mnie na próbny odcinek wspomnień!

    OdpowiedzUsuń
  15. Na samym początku chcę podziękować za dedykację. :33 A, że internet odmawia posłuszeństwa dopiero teraz mogę nadrobić zaległości... T_T
    O nie! No kurwa nie! Ja tu zacieszam ryja, że wszyscy nagle tacy szczęśliwi, że Duff sobie znalazł zajebistą Lise, a tu co?! A Ty tutaj ze śmiercią wyskakujesz. D: Chociaż Megan już więcej nie będzie, tyle dobrego. C:
    Ja pierniczę, Ty dziewczyno naprawdę masz talent! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Gdzieś tam, kiedyś tam, w zamierzchłych czasach nieopatrznie wyraziłaś chęć bycia informowaną, nie przygotowana na to, ze będę dodawała notki codziennie, ale myślę, że to taka jednorazowa akcja, za którą winę ponoszą czytelnicy, bo sami mnie do tego zmusili poprzez swoje wywierające presję komentarze... O czym to ja... AHA! Wczoraj dodałam jedenasty, a dziś mamy już dwunasty rozdział Rock N' Roll Love Story ;D

    OdpowiedzUsuń
  17. nowy rozdział : http://get-in-the-ring-motherfucker.blogspot.com/ zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  18. poryczałam się cholernie. :(

    OdpowiedzUsuń
  19. U mnie nowy rozdział, nowego opowiadania ;)
    http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetne tło i nagłówek :3

    OdpowiedzUsuń
  21. kurcze jestem zbyt wrażliwa ciągle placzę jak bóbr a nie powinna

    OdpowiedzUsuń
  22. ;___; don't cry ♥
    nie ma co płakać kochanie, kiedyś wszystko się ułoży xD

    OdpowiedzUsuń
  23. Oo, miałam szczerą nadzieję, że to jednak nie będą jej rodzice... Wredna Megan, przynajmniej też nie zyje...
    Ale patrząc na twój poprzedni komentarz ";___; don't cry ♥
    nie ma co płakać kochanie, kiedyś wszystko się ułoży xD"
    od razu wracają pozytywne myśli :D

    OdpowiedzUsuń
  24. chciałam iść spać...chciałam zasnąć w spokoju...a ty rozjebałaś mnie psychicznie.nie no dzięki poprostu.XD
    kochaaaaaaaam cię <3



    Żona Williama Axl Rose'a

    OdpowiedzUsuń
  25. Było smutno, dramatycznie wręcz tragicznie ale mega mi się podobało. Ten smutny, depresyjny klimat był świetny. Dało się czuć ten ból Michelle.

    Opis kostnicy i całego tego obiektu był bombowy! Skąd tak dobrze wiesz jak to wygląda? Filmy?Książki? Czy po prostu wyobraźnia?

    A co do Megan to w pewnym momencie zaczęłam podejrzewać, że to ona może za tym stać ale i tak byłam w szoku. Bo myślałam, że raczej kogoś wynajęła czy coś a nie że sama to zrobiła i jeszcze zginęła. Ale przynajmniej mamy pewność, że to koniec jej podłych intryg. Chyba, że ma siostrę bliźniaczkę albo coś! Albo ktoś inny będzie się mścił za jej śmierć 😯 chociaż mam nadzieję, że nie. Slash i Michelle zasłużyli w końcu na spokój.

    Przechodzę do kolejnego rozdziału
    Pozdrowionka i uściski ❤
    Lady Stardust

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz <3
      Cieszę się, że udało mi się oddać ten smutny klimat.
      Kiedyś oglądałam dużo horrorów i czytałam Stephena Kinga, stąd ten dość udany opis kostnicy :D
      Bardzo się cieszę, że, mimo podejrzeń, Megan zdołała jeszcze wywołać dreszczyk emocji.

      Pozdrawiam gorąco <3

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki