Rozdział 70. I was born to love you.
Rozdział dedykuję Mai Bartosiewicz, Ninde, tak w podziękowaniu (Ty już tam wiesz za co xD), Magdzie, (Nie)Zboczonej, Bad-Apple, Lise-Lotte i Werze, bo właściwie dzięki ich komentarzom miałam motywację do pisania nowego rozdziału, bardziej pozytywnego xD.
***
Michelle
Rano obudziłam się w objęciach mojego mężczyzny. Slash delikatnie gładził mnie po policzku i uśmiechał się szczerze.***
Michelle
-Dzień dobry...- wyszeptał mi do ucha i lekko musnął moje usta. Odwzajemniłam pocałunek i przyciągnęłam go bliżej, obejmując rękoma za szyję. W momencie kiedy Slash znalazł się nade mną do pokoju weszła Kate. Natychmiast się od siebie oderwaliśmy i szczelniej okryliśmy się kołdrą. Kate wpatrywała się w nas z szeroko otwartymi oczami rozdziawioną buzią.
-Przepraszam...ale...ekhm...na dole czekają wasi przyjaciele, chcą obgadać sprawy powrotu.- powiedziała, błądząc wzrokiem po ścianach.
-Jasne, zaraz zejdziemy.- odpowiedziałam pośpiesznie i uśmiechnęłam się do zmieszanej brunetki. Kiedy Kate wyszła z pokoju i zamknęła drzwi, oboje wstaliśmy na równe nogi i zaczęliśmy się ubierać.
-Pożycz mi koszulkę...- powiedziałam błagalnym tonem, a Slash zaśmiał się uroczo i rzucił w moją stronę duży, szary t-shirt z Led Zeppelin. -Dzięki.- mruknęłam pod nosem i szybko założyłam jeszcze spodnie. Cmoknęłam Saula w usta i wyszliśmy z pokoju. W salonie czekali już Gunsi. Po krótkiej części oficjalnego witania, zaczęliśmy luźno rozmawiać. Nagle atmosfera zrobiła się strasznie sztywna. Wszyscy milczeli i rozglądali się po twarzach innych. Tylko Duff siedział trochę podłamany...ups!
-Duff...bo my musimy pogadać...znaczy...chodzi o twoją...byłą żonę.- zaczął Slash. To prawdopodobnie telepatia. Chyba nikt nie powiedział blondynowi o Megan. Właściwie nikt po za mną i Slashem nie wiedział... Wstałam z kanapy, a zaraz po mnie Slash, daliśmy Duffowi znak, żeby poszedł za nami. Zastanawiałam się jak mamy mu powiedzieć, że osoba, z którą niedawno żył pod jednym dachem nie żyje, a do tego jest, prawdopodobnie naumyślnym, sprawcą wypadku. Wyszliśmy na dwór i zajęliśmy miejsca przy drewnianym stole. Slash usiadł obok mnie, a Duff naprzeciwko naszej dwójki.
-Co jest?- zapytał Saul, patrząc na zmarnowaną twarz blondyna.
-Nic tylko...- ciężko westchnął -Dzisiaj w nocy...no ta pierdolona Megan mi się śniła i tak jakoś...dziwnie się czuję?- wyznał, niepewnie mierząc nas wzrokiem. -Niee...Nie wiem...kurwa.- uderzył czołem o drewniany stół i podparł głowę na rękach. -A wy co chcecie mi powiedzieć?- zapytał siadając prosto. Slash spojrzał na mnie, a następnie na basistę
-Megan nie żyje.- powiedział szybko i chyba przestał oddychać.
-Co?- zapytał spokojnym głosem. A na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie. Kiedy wstał, odruchowo ścisnęłam dłoń Slasha. Mulat spojrzał na mnie zdezorientowany. McKagan przeszedł kilka kroków i zatrzymał się gwałtownie.
-Skąd wiecie?- zapytał jakby z...radością? Tak, to chyba była radość. Wtedy opowiedzieliśmy mu całą historię, której było niemało. -Kurwa...wreszcie nie będę musiał starać się o rozwód! Nawet mogę wziąć ślub kościelny...- zaczął i nagle urwał. Z rozanielonym uśmiechem zerwał się z miejsca. Stopą zahaczył o jedną z wystających desek ławki i całą swoją długością runął na dawno niekoszony trawnik. -Nic mi nie jest!- oznajmił, podnosząc się gwałtownie i pobiegł dalej, kulejąc na prawą nogę. Pobiegliśmy za nim. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg salonu, ujrzeliśmy Duffa namiętnie całującego Lizzy. Brunetka chyba była nieźle zszokowana, ale z zaangażowaniem oddawała każdy pocałunek. Stradlin zacieszał bardziej niż Steven i to nas odciągnęło od całującej się parki.
-Izzy...co jarałeś?- zapytał Slash, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela.
-A pierdolisz od rzeczy...będę podwójnym ojcem!- krzyknął na cały dom, a wszyscy zamarli.
-Stradlin...ale tak z dwoma naraz? Letty się zgodziła na trójkącik?- zapytał Rose, całkiem poważnym tonem.
-Nie kurwa! Bliźniaki!- krzyknął uradowany i musnął usta swojej brunetki. Dopiero kiedy wszyscy zaczęli gratulować Stradlinom, na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech....
Dokładnie o 14:30 wyjechaliśmy z Kansas, żegnając się z Kate, która swoją drogą odnalazła chyba drugą połówkę. Tak, o sierżancie Harrelsonie tutaj myślę. Umówili się na kolację, ale co z tego wyniknie? Tego nikt nie wie. Starałam się jak najczęściej uśmiechać. Nie było łatwo, ale po jakimś czasie, kiedy emocje ochłoną, wszystko wróci do normy. Gunsi, wraz ze swoimi kobietami, polecieli samolotem, a my musieliśmy się tłuc przez pół kraju Challenger'em. Nie narzekałam, bo na prawdę lubiłam jazdę samochodem. Nie zatrzymywaliśmy się na noc w motelu, więc w ciągu niecałej doby wróciliśmy do LA. Przez pierwszy tydzień nieudolnie ukrywałam mój smutek. Slash był przy mnie cały czas, olał nawet próby, na szczęście Axl to zrozumiał i nie robił nikomu wyrzutów. Czas leczy rany - to jak najbardziej prawda. Z dnia na dzień było i jest coraz lepiej. Wracam do normalnego życia i nie wylewam morza łez każdej nocy. Postanowiłam wrócić na 3 miesiące do pracy, bo inaczej zwariuję od tego siedzenia w domu. Gunsi weszli do studia, więc mojego Mulata nie było w domu od rana, przynajmniej do południa. Zdarzały się dni, kiedy spotykaliśmy się dopiero wieczorem i nadrabialiśmy...zaległości w łóżku. Czasem udało nam się spędzić kilka godzin razem, zanim wyszłam do pracy na 14:00. Rano Slash wstałam wcześnie, (czyt. 9:00) a nie chciał mnie budzić. Często czułam jak całuje mój brzuch przed wyjściem, ale byłam pogrążona w półśnie. Nie narzekaliśmy, w końcu trzeba jakoś zarobić na przyszłość. Jedynym dniem, który oboje mięliśmy wolny była niedziela. Tak jak dziś, wylegiwaliśmy się przy basenie...
-Mały Jimi będzie wielkim gitaźiśtą jak dolośnie, plawda?- mówił Slash, leżąc tuż obok mnie i głaszcząc mój okrąglutki brzuszek. W 6-tym miesiącu było nadzwyczaj dobrze. Mdłości już dawno ustały, teraz tylko mogłam cieszyć się z przyszłego macierzyństwa. Slash wręcz świrował na punkcie małego. Kupował miniaturki gitar, małe ciuszki z nadrukami zespołów i mnóstwo zabawek. Ja kupowałam bardziej praktyczne rzeczy i na pewno nie w hurtowych ilościach.
-Nie jest ci za gorąco? Chodźmy może do cienia?- powiedział Saul, tym swoim troskliwym głosem i pociągnął mnie za rękę w stronę huśtawki pod drzewem. Nie chciało mi się już sprzeciwiać, więc po prostu wstałam, nie obyło się bez pomocy Slasha, która wcale nie była mi jeszcze potrzebna. Zajęliśmy miejsce na huśtawce, ale doszłam do wniosku, że mi niewygodnie, więc położyłam głowę na kolanach mojego gitarzysty i pozwoliłam mu pobawić się włosami. Patrzył mi w oczy i wplatał palce pomiędzy brązowe kosmyki.
-Zjadłabym...agrest!- powiedziałam rozmarzonym i błyskotliwym tonem. Slash zaśmiał się kręcąc z niedowierzaniem głową i powoli wstał ze swojego miejsca.
-Boże dlaczego ja się tak daję wykorzystywać?!- powiedział głośno i wyrzucił ręce w górę. Zaśmiałam się szyderczo i usiadłam na miękkiej poduszce.
-Tylko z bitą śmietaną i karmelkami!- dodałam przez śmiech i położyłam dłonie na brzuchu. Slash obrócił się tyłem i pokiwał palcem jak na małą dziewczynkę, która odgryzła głowę misiowi. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi, a zaraz potem głośny krzyk. Nie chciało mi się ruszać z miejsca, a po za tym Slash był bliżej. Kiedy ktoś zaczął się śmiać, a ja nie wiedziałam z czego, postanowiłam ruszyć swoje, nadal zgrabne, cztery litery i powoli przeszłam obok basenu. Kiedy tylko odsunęłam szklane drzwi, zobaczyłam Kate. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i podeszła bliżej. Delikatnie zderzając się brzuchami, przytuliłam moją towarzyszkę, która potrafiła rozmawiać ze mną przez telefon o drugiej w nocy podczas wpierdalania lodów z cynamonem lub w jej przypadku płatków z Colą. Zachcianki ciążowe wzbudziły we mnie zupełnie nowe pomysły na kombinacje dań. Co prawda nikomu po za mną one nie smakowały. Kiedy przeniosłam wzrok na Slasha, zobaczyłam, że Axl próbuje owinąć bandażem jego wskazujący palec.
-Co się stało?!- zapytałam lekko przerażona tym widokiem
-Przez ten twój agrest i karmelki przeciąłem sobie palca!- powiedział z udawanym wyrzutem, ale zaraz głośno się roześmiał. -No dobra...bo jak Rose tak nagle zadzwonił to ja obierałem kiwi i...reszty możecie się sami domyślić.- powiedział lekko się śmiejąc, a mnie właśnie naszła ochota na kiwi z agrestem. Podeszłam do blatu i zaczęłam odwijać karmelki z papierka. Po chwili, zaraz obok mnie, stała Kate i wpieprzała agrest na zmianę z plasterkami kiwi. Zaśmiałam się widząc jej apetyt, a chłopcy wlepiali w nas swoje oczy.
-Jak one to słodko robią....- rozmarzył się Rudy, a Slash tylko mu przytaknął. Kate otworzyła usta ze zdziwienia, a ja prychnęłam pod nosem. Po chwili chłopcy przenieśli się na kanapę i zaczęli oglądać mecz. Usłyszałyśmy kawałek ich rozmowy.
-To ty pierwszy!- powiedział pod nosem Rose i szturchnął ramię Kudłacza.
-Michelle skarbie...przynieś mi piwo!- powiedział rozentuzjazmowanym tonem, a ja wytrzeszczyłam oczy, ale po chwili zaśmiałam się i odpowiedziałam
-Już niosę kochanie!- Slash wyciągnął rękę w stronę Rose'a, a ten z bólem serca widocznym na twarzy, wyciągnął 100$ z kieszeni spodni i cisnął nimi w dłoń gitarzysty. Kate zaśmiała się melodyjnie i zaczęła obierać cytrynę. Ja, wedle życzenia, wstałam i wyciągnęłam z lodówki duże piwo w butelce. Poszłam do salonu i postawiłam butelkę na zaskoczonej głowie Slasha. Mulat wziął piwo do ręki i popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Nie sądziłem, że zadziała...- mruknął pod nosem, a wszyscy pozostali wybuchli głośnym śmiechem. Usiadłyśmy z Kate na fotelach, naprzeciwko siebie, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia. Po chwili Slash usiadł na podłodze i zaczął przełączać kanały. Wtedy spojrzałam na rozłożonego na kanapie Axla, który wyglądał jak potulny baranek. Jego rude włosy opadały mu na czoło, w dłoniach ściskał poduszkę, na której opierał głowę, a oczy miał wlepione w swoją żonę próbującą oderwać skórkę od jabłka. Uroczo uśmiechał się pod nosem, unosząc przy tym jeden kącik ust do góry. Wpatrywałam się w tą sytuację, aż nagle poczułam jak znajome dłonie dotykają mojego brzucha.
-Na co masz jeszcze ochotę?- zapytał Saul szczerząc się do brzucha.
-Daj mi buzi.- powiedziałam patrząc na Slasha podwijającego moją bluzkę do góry. Mulat wyprostował się i uklęknął przede mną, wpijając się w moje usta z ogromną czułością.
-Teraz masz wszystko?- zapytał zadowolony z siebie
-Tak.- wyszczerzyłam się i cmoknęłam go w policzek. Przez kilka godzin siedzieliśmy w salonie, oglądając razem jakieś śmieszne horrory. Slash i Axl co kilka minut spełniali nasze zachcianki, ale nie narzekali. Wszystko zaczynało się układać.
-Katie masz jakieś wieści o McKaganach?- zapytałam ciekawskim tonem.
-No! Chodź to ci opowiem co Lisa powiedziała Letty!- odparła śmiejąc się pod nosem, a chłopcy pokiwali z niedowierzaniem głowami.
-Ale plotkary!- krzyknął za nami Axl, ale już nie uzyskał odpowiedzi. Wyszłyśmy na zewnątrz zakładając bluzy naszych facetów, bo zrobiło się już chłodniej.
-Dasz radę pokonać kilka stopni?- zapytałam, niepewnie spoglądając na brzuch Kate.
-Jasne.- odpowiedziała, a ja z uśmiechem pociągnęłam ją w stronę domku na drzewie. Usiadłyśmy na drewnianej ławce i przykryłyśmy się czerwonym kocem. Na niebie było już całkowicie ciemno, ale i tak nie potrzebowałyśmy światła. Księżyc delikatnie oświetlał nasze twarze.
-Podobno Duff rozmawiał z Lisą na temat założenia rodziny!- oznajmiła najświeższy news, a ja otworzyłam usta ze zdziwienia.
-Mnie mówiła niedawno, że Duff chce ją poślubić!- dodałam i mniej więcej tak wyglądał nasz wyścig, dotyczący nowości w związku McKaganów. Kiedy przez dłuższy czas milczałyśmy, zaczęłam sobie przypominać najpiękniejsze momenty w moim życiu. Po chwili usłyszałam głośny szloch Kate.
-Co się stało?- zapytałam, kładąc dłoń na jej ręce.
-Nic...wiesz...wahania nastrojów...- wyznała płacząc. Po chwili do niej dołączyłam.
-Kuźwa...przypomniał mi się mój pierwszy pocałunek, pamiętasz to?- zapytała patrząc mi w oczy, a wtedy wydałam z siebie głośniejszy szloch.
-Tak...serce w gardle, kisiel w gaciach...- zaśmiałam się przez łzy i wtedy usłyszeliśmy jak ktoś nawołuje nasze imiona. Oczywiście był to Axl i Slash. Zakryłyśmy usta dłonią, a kiedy głowa Saula wyłoniła się tuż nad drabinką, zaczęłyśmy płakać, znowu.
-Co się stało?!- zapytał przestraszony i natychmiast do mnie doskoczył, robiąc miejsce Axlowi. Rose objął swoją Kate ramieniem, a ja wtuliłam się w klatkę piersiową Slasha. Po chwili spojrzałam na Kate i jednocześnie wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Kiedy zobaczyłyśmy zdezorientowane miny chłopaków nasze rozbawienie wręcz się podwoiło.
-Agrest!- powiedziała wesoło Kate i znowu zaczęłyśmy się śmiać, ledwo panując nad swoimi ruchami. Kiedy z tego śmiechu łzy zaczęły cisnąć się nam do oczu, trochę się opanowałyśmy.
-Wariatki...- przyznał Slash, a Axl prychnął kiwając głową na znak, że się z nim zgadza. Po kilku minutach Rose'owie postanowili wracać do domu. Pożegnaliśmy się z nimi i zostaliśmy sami.
-Spać mi się chce.- wyznałam idąc w stronę kuchni.
-Sypialnia jest na górze.- zaśmiał się Slash, a ja wystawiłam w jego stronę język i zajrzałam do lodówki. Wyciągnęłam z niej dwie truskawki i ugryzłam jedną w połowie robiąc z ust tzw. dziubek. Slash zaśmiał się pod nosem i odgryzł drugą połowę. Tak samo zrobiliśmy z drugą truskawką...trzecią...siódmą...dziesiątą, aż w końcu nie potrzebowaliśmy owoców. Siedziałam na blacie, a Slash namiętnie mnie całował. Oplotłam go w pasie nogami i już po chwili byliśmy w łazience. Saul pomógł mi zdjąć coraz ciaśniejszą koszulkę i kilka innych rzeczy. Przez kilka minut staliśmy pod prysznicem, obsypując się nawzajem pocałunkami aż w końcu Saul odważył się zrobić kolejny krok. Dopiero teraz zauważyłam, że jest aż tak podniecony, więc uśmiechnęłam się wyzywająco i już po chwili poczułam w sobie jego najczulszy skarb...
Axl
Katie leżała na plecach, szybko oddychając, a ja wpatrywałem się w Rogerka, który za trzy i pół miesiąca przyjdzie na świat. Głaszcząc moją brunetkę do brzuchu, powoli dochodziłem do siebie. Nigdy w życiu bym się nie spodziewał, że zostanę ojcem! Jedno jest pewne, będę zupełnie inny niż mój zawszony ojciec. Nigdy nie uderzę, ani nie skrzywdzę mojego synka. Na wspomnienie tamtych jebanych chwil z mojego dzieciństwa, zrobiło mi się cholernie przykro, po moim policzku spłynęła jedna, wielka łza.-Co się stało?- zapytała zaniepokojona Kate, podnosząc się na łokciach.
-Nic. Kocham Cię. Śpij już.- wyszeptałem i lekko musnąłem brzuch ustami. Okryłem nas kołdrą i rozłożyłem szeroko ramiona, żeby Kate mogła się we mnie bez problemu wtulić...
KURDE JAK JA UWIELBIAM JAK OPISUJESZ MIZIANIE SLASHA I MICHIE XD TO JEST TAKIE ROMANTYCZNE ZE CHUJ! :3 DZIWNA RADOŚĆ DUFFA PO DOWIEDZENIU SIĘ O ŚMIERCI BYŁEJ ŻONY BYŁA CO NAJMNIEJ YYY.. DZIWNA? XD NO I STRADLIN! BLIŹNIACZKI <3 <3 HAHA, KOCHAM TO! ROZJEBAŁ MNIE TEN TEKST: "Stradlin zacieszał bardziej niż Steven" MASZ TALENT KURWA! SORY ZE KOM TAKI KROTKI ALE MAM MAŁO CZASU DO WYKORZYSTANIA NA KOMPIE ALE WIEDZ ŻE BARDZO MI SIĘ PODOBA I CZYTAM CHOCIAŻ NIE KOMENTUJE KAŻDEGO ROZDZIAŁU , PISZ CHOCIAŻBY DLA MNIE! BUZIA <3
OdpowiedzUsuńAww ^ . ^ no cieszy mnie fakt, że to się komuś podoba! Dzięki <3
UsuńJeeejku, najpiękniejsze na świecie <3333 Takie słodkie, że aż przestałam być zboczona xd (na chwilę oczywiście) I najważniejsze: Dziękuję za dedykacje, to takie urocze <3333 A jeszcze tak nawiasem to ja kisiel w gaciach miałam po tym wstawionym do opowiadanie zdjeciu o.O <3333
OdpowiedzUsuńPodpis:(Nie)Zboczona
Ahaha no to git! Mam więcej takich fotek :D Spokojnie, z czasem powstawiam tego więcej xD
UsuńDzięki <3
Wreszcie pozytywnie :) Rozdział super jak zawsze. Izzy będzie miał bliźniaki- haha super :D Slash mówiący jak małe dziecko, jest genialny huhuhuhuhu.. Czekam na ślub McKaganów :P Pewnie znowu będzie pogo pod sceną XD Czekam na kolejne rozdziały (które swoją drogą piszesz bardzo szybko:)
OdpowiedzUsuń(Mutant)
Hehe dziękuję za komentarz! Postaram się dodać nowy jak najszybciej xD
UsuńAkcja z trójkącikiem - leżę i się turlam. XD
OdpowiedzUsuńReakcja Duffa, zawsze spoko. Nawet się nie zdziwiłam, że tak zareaguje. Aczkolwiek (skąd ja znam to słowo? ;o) nie myślałam, że będzie się tak cieszyć, że się wypierniczy na trawę, ale ok.
BOŻE, BOŻE, BOŻE. CHOCIAŻ RACZEJ SZATANIE, SZATANIE, SZATANIE, SLASHU PRZY BASENIE, GOŁA KLATA SLASHA, OMNOMNOMNOM. JAK GO KURDE ZOBACZYŁAM TO SIĘ WYSZCZERZYŁAM, POMACHAŁAM MU I WALNĘŁAM ŁBEM O BIURKO I ZACZĘŁAM SIĘ CIESZYĆ, ŻE SLASHU NA MNIE POPATRZYŁ. PSYCHICZNA JESTEM. CHYBA, ŻE TAKIE ZACHOWANIE JEST NORMALNE. XD
Dlaczego Michelle nie pocałowała palca Slasha, żeby się zagoiło? I teraz się nie zagoi, smutne. ;c
Akcja z truskawkami? Rzygam tęczą z czarnymi kotami, które są w Jacku Danielsie, Nightrainie i przebiegły przez dym z Marlboro. *_______*
Nie, ze mnie nie zrobisz nimfomanki, nieeee, nie dam się tak zrobić, nieee. Chyba, że za dużo się jakiś opowiadań naczytam, ale dobra nie ważne. Tak się nie stanie, chyba. XD
No jak już gdzieś wspomniałam, mam więcej takich zajebistych fotek Slasha :D
UsuńI dziękuję za przemiły komentarz ^___^ <3
U mnie nowy. ^ ^
UsuńAle cudowny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńSłodkie zachcianki Michy i Kate aww...
I jeszcze takie ładne zakończenie pomiędzy Slashem i Michy, jak i Axlem i Kate. Cały czas czuję niedosyt i mam nadzieję, że dodasz coś jeszcze przed pierwszym września.
taa xD niestety już nie zdążę, ale myślę, że jutro coś się pojawi <3
UsuńA! I dziękuję za dedyka!!! :*
UsuńDopiero na komputerze zauważyłam
"Najczulszy skarb" tera to ja się rozczuliłam ♥ Hehe
OdpowiedzUsuńNo co rozdział to piękniejszy i oby tak było do końca, ale kiedy Stevenek będzie miał bobaska...? *o*
Już się nie mogę doczekać porodów dziewczyn i jak by jeszcze w tym samym czasie rodziły, ale by były jaja hehe ♥
Czekam na następny rozdział :)
(Magda)
Z tymi porodami to się właśnie zastanawiam xD Ale jeszcze nie wiem jakby to rozegrać... :D
UsuńWszystko w swoim czasie, dzięki <3
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! JARAMSIĘ JARAMJARAMJARAMJARAMJARAMJARAMJARAM :3 To jest takie genialne, że genialniejsze być nie może. I jeszcze do tego to zdjęcie Slashunia *_________*
OdpowiedzUsuńI podwójny ojciec Izzy. Ciekawe, czy będzie miał dziewczynkę i dziewczynkę, chłopca i chłopca, czy dziewczynkę i chłopca. Osobiście jestem za tą trzecią opcją, bo będzie tak zajebiście, bo... Bo sama nie wiem czemu bo, ale tak :D I wgl jaram się i wgl jesteś taka genialna i wgl *-*
Cieszę się! Dziękuję za miłe słowa! <3
UsuńA co do bliźniąt...no tutaj będziesz zadowolona xD
Rano przeczytam i napiszę jakiś składny komentarz. Tymczasem, na dobry początek dnia nowy, trzeci rozdział mojego jakże przegenialnego opowiadania na lookin-for-freedom.blogspot.com. Zapraszam.
OdpowiedzUsuńAwwwwwwwwwwwww ^^ W końcu jest tak słodko, że aż rzygam tęczą. :D Kocham Michelle i Slasha, ale chyba się powtarzam :D I jak dobrze mieć taką przyjaciółkę jak Kate, z którą się ryczy i śmieje niemal jednocześnie :P XOXO M. ( Jak jutro nie pojawi się rozdział to przyjdzie do Ciebie Axl z siekierą i nieźle Cię nastraszy)
OdpowiedzUsuńMasz ochotę poznać dziwną przeszłość dwóch kolejnych Gunsów? Kto był księdzem a kto lubował się w ujeżdżaniu traktorów? tego dowiesz się w rozdziale drugim Yesterdays, który znajdziesz pod http://and-fuck-you.blogspot.com/2012/09/rozdzia-2-czesc-pierwsza.html (A raczej część pierwszą rozdziału, ale kto by się tam przejmował xD) :)
OdpowiedzUsuńJeny, za dużo tych rozdziałów, mój bezmózg nie ogarnia co mam czytać a co już czytałam. Zabiorę się za to, aj promys xD
Przeczytam wieczorkiem teraz tylko opieprz za pierwsze linijki a gdzie dla mnie dedyk haha no i gdzie moj blogas :D I tak cię kocham zajrzyj do mnie obczaj recenzje:
OdpowiedzUsuńhttp://every-road-leads-home-to-music.blogspot.com/2012/09/richie-sambora-stranger-in-this-town.html
Wybaaacz mi! :o Jak to się stało?! No kurwa, zaraz poprawię! <3 8D
UsuńHaaaah :) Też cię kocham :) Musimy pogadać!
UsuńHahahahahahaahha, uśmiałam się tu, powiem ci xD Najpierw zmieszana Kate która wparowała do pokoju parki potem: Izzy...co jarałeś? Bliźniaki :D Haha, no genialnie, widzę, że tu Stradlinowie nadrabiają dziećmi za moich. A na końcu Slash i prośba o piwko :D Nie, no genialnie! Tak jak u Ninde napisałam, cieszę się, ze miałam zaległości, bo mogłam więcej przeczytać <3 No i jeszcze małe ubranka z logiem zespołów <3 NIE MA NIC BARDZIEJ PRAKTYCZNEGO :D! No to ja czekam sobie na ciąg dalszy i zapraszam do mnie na 23 odcinek :)!
OdpowiedzUsuń1. Jakie trolle z Michy i Katie. XDD Powinny zostać w przyszłości trollami w necie, albo ich dzieci. Kto wie, co z nich wyrośnie.. ;>
OdpowiedzUsuń2. " - Izzy...co jarałeś?
-A pierdolisz od rzeczy...będę podwójnym ojcem!
- Stradlin...ale tak z dwoma naraz? Letty się zgodziła na trójkącik? " nie no, jebłam. XD Miszczostwo przyznaję. XD A może jeszcze kwadracik do tego? XD Albo menage a trois. XD Hahahha. XD PIĘCIOKĄT. XDDD itd. XD Albo kurna jakiś znajomy kogoś żyje w trójkącie. Oo LOL. XD Mój geniusz mnie przeraża. ; ;
3. AGREST KURNA. XD Agrest jako wytłumaczenie na wszystko.
" - Co się stało?
- Agrest! "
Trzeba opracować też podryw na agrest... Hym... I trzeba opracować książkę z tekstami na podryw. XD Heheh. XD O, chyba już mam tekst na podryw na agrest! XD " Zjesz ze mną agrest? " . XD Alboo " Pomożesz mi przenieść tą skrzynkę z agrestem? W zamian za pomoc zapraszam cię na... agrest? " . XDDDD
Polecam - Ewa Wachowicz.
4. " - Michelle skarbie...przynieś mi piwo! " no nieee. XD Ten dzień musiał kiedyś nastąpić. XD Biedny Axl, przegrał stówę. ; ; Widzę, że mamy tu miłośników zakładów.. Jestę hazardzistę. XD
5. TRUSKAWKIII. *___________* Osobiście nie lubię truskawek, ale lody czy jogurt to tak. XD Jakoś mi nie smakują.. Z czekoladą też. :c Teraz się nasunie wszystkim pytanie : " JAK TAK MOŻNA? " . Odpowiedź : Normalnie. Nie smakują mi i tyle jako owoce, ale w jogurtach czy coś to już są dobre. XD
6. Chcesz mój folder ze zdjęciami i gifami z Gunsami? XD Twoja kolekcja się zapewne powiększy o ponad 800 cudeniek. ;D To jak? :D Jakby co to na GG pisz. XD
7. Na tym kończę mój zacny i bezsensowny komentarz, bo brak weny mnie wziął. ; ; A rozdział zajebisty. *__________________*
AAA! Dziękuję za ten komentarz! Jeżeli TO jest u Ciebie brak weny... O.O to jak wyglądałby komentarz z weną? 4 razy taki?! xD
UsuńA teraz wyznam moją straszną tajemnicę... też nie lubię truskawek w taki sam sposób jak Ty xD
Jeszcze raz dziękuję! <3
Michelle gratuluję opowiadanka. Tak mnie wciągnęło, że przeczytałem całość w dwa dni. Piszesz świetnie, zajmująco oraz potrafisz pokazywać emocje pisząc. To co do tej pory napisałaś jest piękne i świetnie łączy się w jedną całość.
OdpowiedzUsuńA teraz co do rozdziału. Bardzo mi się podobał. A już najbardziej podobała mi się akcja z agrestem i zmiennymi nastrojami dziewczyn. Plotki o Duffie i Lizzy też były świetne. Mam nadzieję, że kolejna odsłona będzie równie zajmująca co poprzednie rozdziały.
Jednym słowem trzymaj tak dalej a daleko zajdziesz.
Reno vel Slashud
Ooo! Dziękuję! Naprawdę, ten komentarz dużo dla mnie znaczy! Bardzo się cieszę, że przypadło Ci do gustu moje opowiadanie xD
UsuńJr dzięki! ;)
U mnie nowy rozdział:
OdpowiedzUsuńhttp://black-roses-forever.blogspot.com/2012/09/born-to-die-xxiii.html
A co do rozdziału reakcja Duffa bardzoo ciekawa. Ale w sumie to też bym się na jego miejscu cieszyła. No i kolejny ślub się szykuje mhmm... No i jaram się bliźniakami u Stradlinów juhuhuhu też chcę takiego ojca/męża XD!!!! Kocham cię maleńka!
Dlaszy ciąg chorych psychicznie przygód Jenny i Jeffrey'a u mnie. :D
OdpowiedzUsuńMojemu Rose'owi jest smutno :c niech mu już nigdy nie będzie smutno. obiecasz mi to ? :C
OdpowiedzUsuńSe Żona Jedyna Prawowita Pana Williama Axla Rose'a
Obiecuję, niedługo będzie szczęśliwy :)
UsuńHmm, jak ja dawno nie czytałam Twojego bloga... (i przepraszam :**), ale byłam można powiedzieć zapracowana - końcówka roku szkolnego, a do tego (i z góry przepraszam, za tą moją reklamę...) założyłam bloga... Jak coś to zapraszam :D I dodałam Cię do polecanych :p
OdpowiedzUsuńhttp://my-gnr-jungle.blogspot.com/
Po prostu wpadnij jak będziesz miała czas, dopiero zaczynam i fajnie byłoby znać opinię kogoś tak dobrego :p
A, no a co do rozdziału... Zajebisty jak zwykle! I czytając to jebłam: "-Izzy...co jarałeś?- zapytał Slash, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela.
Usuń-A pierdolisz od rzeczy...będę podwójnym ojcem!- krzyknął na cały dom, a wszyscy zamarli.
-Stradlin...ale tak z dwoma naraz? Letty się zgodziła na trójkącik?- zapytał Rose, całkiem poważnym tonem.
-Nie kurwa! Bliźniaki!- krzyknął uradowany..." I znowu się śmieję, czytając to jakiś trzeci albo czwarty raz :D
KOCHAM JAK PISZESZ!
*___* dziękuję za oba komentarze! Z pewnością kiedyś znajdę czas żeby Cię odwiedzić, a wtedy skomentuję, obiecuję!
UsuńDzięki jeszcze raz za te słowa! ♥
Dobra! Jestem! Wybacz, że to tyle trwało.
OdpowiedzUsuńAle za to teraz mam wreszcie dostęp do normalnej klawiatury, bo wcześniej czytałam i pisałam komentarze tylko z telefonu. Ale koniec pieprzenia!
Kurde, ile tu się dzieje! Raz rozdziały są tak cudnie radosne, a raz takie smutne... Ale uwielbiam Cię za to.
Postać Lizzy jest boska! Ta dziewczyna mnie urzekła. Ah, mam nadzieję, że w najbliższym czasie stanie się panią McKagan! Basowa z nich parka, heh ;D
I było tak uroczo, jak oni się spotkali, aż tu nagle... Bum.
Rodzice Michy nie żyją. A ja tak lubiłam jej tatę! Naprawdę był świetny. Kurde, opis przeżyć Michelle i ten pogrzeb... Mistrzostwo, moja droga, naprawdę!
A powyższy rozdział był cudownie zajebisty. Te humorki, jajć <3 Chociaż w sumie pisałaś to tak dawno, że pewnie nie kojarzysz co się działo dokładnie XD Chuj z tym, wiedz, że zajebiste!
Kurde, no, Reverie, nie wiem co więcej napisać. Spodziewaj się komentarzy ode mnie w najbliższym czasie, będę je pewnie pisać co 10 rozdziałów. Pewnie już się zorientowałaś, że postanowiłam tak robić XD
Dobra, to... Pozdrawiam! ♥
Hugs, Rocky.
Z ciekawości przeczytałam ten rozdział i muszę przyznać, że masz rację. Za cholerę nie pamiętałam o żadnym agreście!
UsuńDziękuję za kolejny wspaniały komentarz!
To naprawdę piękne, że masz siłę na czytanie tylu rozdziałów.
Postaram się byś nie poczuła zawodu.
Dziękuję i pozdrawiam! ♥
Awww, ciężarne panie Rose i Hudson są takie urocze! <3 te zachcianki żywieniowe i wachania nastrojów w ich wykonaniu są przesłodkie! No i to, że ich mężczyźni tak się o nie troszczą też jest totalnie urocze.
OdpowiedzUsuńTaki przyjemny, wesoły rozdział zaraz po dramatycznych wydarzeniach z poprzedniego to fajna odmiana :D chociaż te dramaty i smutne rozdziały też uwielbiam!
Scenaka nad basenem bardzo fajna i to cudowniaste zdjęcie Slasha! <3
A na fragmencie z przynoszeniem piwa to szczerze się zaśmiałam :D już myślałam, że Michelle wyleje mu je na głowę haha
Ahh, rozmowa dziewczyn w domku na drzewie też była wspaniała!
Bardzo przyjemny, fajny rozdział :D
Już lecę do następnego :)
Pozdrowionka :*
Lady Stardust <3<3<3
Dziękuję!
UsuńAmerican Dream mad basenem w wykonaniu przyszłych mamusiek.
A właśnie mam taki zgrzyt tutaj. Dramat a zaraz potem taka sielanka. Może to ja miałam wtedy wahania nastrojów?
Uwielbiam pisać i czytać dramatyczne sceny, więc wiem co czujesz. Jeszcze będą takowe, spokojnie :D
Pozdrawiam <3
Reverie.