Rozdział 60. Kiss your past goodbye.

          

                 Ze spokojnego snu wyrwał mnie donośny dźwięk budzika. Gwałtownie podniosłam powieki pozwalając słońcu na szybkie oślepienie. Mocno docisnęłam skronie dłońmi i rozejrzałam się po sypialni w poszukiwaniu ustrojstwa wydobywającego z siebie dźwięki rozsadzające bębenki. Była siódma rano. Uderzyłam w przycisk wyłączający cholerstwo i podniosłam się do pozycji siedzącej. No tak! Dzisiaj wyjeżdżamy w trasę z Aerosmith! Za kilka godzin poznam moich idoli z dzieciństwa! Aktualnie nie myślę o niczym innym. Chyba jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Moja poprzednia myśl została utwierdzona, kiedy tylko przekroczyłam próg kuchni i zobaczyłam seksownego Mulata w bokserkach, który był moim mężem. Ubrana w czarny krótki szlafrok przytuliłam się do Slasha i pocałowałam go przelotnie w usta. Oboje mieliśmy ogromnego kaca, na szczęście aspiryna była w pobliżu. Zanim zdążyła zadziałać byliśmy już w domu Rose'ów.
- No kurwa mówiłem wam żebyście przystopowali wczoraj, to wy oczywiście jesteście mądrzejsi! - krzyczał Axl
- Jak zwykle masz absolutną rację, ale dziś się zlituj, błagam - powiedziałam, siadając na kolanach Slasha. Hudson miał zamknięte oczy i krzywił się na dźwięk każdego hałasu.

             Wszyscy byli bardzo podekscytowani. O 8 miał podjechać transport. Najbardziej denerwował się Slash i Duff. Jak tylko przestała ich boleć głowa zaczęli nastrajać gitary i robić mini próby. Swoją drogą ciekawe gdzie wczoraj zmył się McKagan.
- Ej Duff! A ciebie gdzie wczoraj wymiotło? - zapytałam podchodząc do fotela, na którym siedział blondyn popijając wodę, a raczej na jednym wdechu wychylając dwulitrową butelkę.
- Co...? A...poszedłem się najebać - powiedział po chwili zastanowienia, wszyscy skinęli głowami, jakby mówili też bym tak zrobił, gdyby mi laska uciekła...
- Już są! - krzyknął po chwili Slash i pierwszy porwał swoją torbę wybiegając z domu. Pokręciłam głową i poszłam z całą resztą w kierunku drzwi. Kiedy opuściliśmy dom, moim oczom ukazała się czarna długa limuzyna. Spodobało mi się, nie powiem.Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę.

             Przez 30 minut Duff kłócił się ze Slashem o miejsce w samolocie. Kiedy wreszcie dojechaliśmy na lotnisko o mały włos się nie pobili. Na szczęście powstrzymał ich Izzy. Weszliśmy do samolotu, powiedzieli nam, że Aerosmith już są w Tucson w Arizonie, gdzie miał się odbyć koncert. Trochę mnie to zasmuciło, bo liczyłam na poznanie ich już za chwilę, jednak na samą myśl o usłyszeniu ich na żywo moje smutki zastępowała nieopisana radość. Siedziałam przy oknie, a z drugiej strony usiadł Slash, zaraz obok niego Duff, za nami Steven z Katrin i Axl z Kate, Stradlinowie zajęli ostatni rząd. Włożyłam na uszy słuchawki i zamknęłam oczy... Jakieś 5 godzin później poczułam jak coś łaskocze mnie po twarzy. Były to kłaki Slasha. Jego czarne loki wpadały mi do oczu.
- Ej...zabieraj to obślinione włosy! - powiedziałam zaspanym tonem i zaraz się roześmiałam. Slash tylko pokiwał głową z uśmiechem i pocałował mnie w czoło. Odwzajemniłam uśmiech, a Saul nagle zerwał się z miejsca
- Aerosmith na nas czekają! - krzyknął oddalając się z mojego pola widzenia. Na słowa "Aerosmith" i "czekają" w jednym zdaniu zerwałam się z miejsca i w mgnieniu oka popędziłam za Hudsonem. Po drodze zderzyłam się z kilkoma osobami, które potem wyzywały na mnie, krzycząc na cały samolot. W końcu przy samym wyjściu wyprzedziłam Saula i jako pierwsza zobaczyłam Stevena Tylera! Na mojej twarzy zagościł wielki zaciesz. Zeszłam, już wolniej, na ziemię i nieśmiało podeszłam do wokalisty.
- Cześć, jestem Michelle - powiedziałam w końcu i wyciągnęłam rękę w jego stronę, natychmiast uściskał serdecznie moją dłoń.
- Witaj piękności, to od którego mam cię odbić? - zapytał, uroczo śmiejąc się pod nosem.
- O nie nie! Tego skarbu nie oddam! - dodał Slash i objął mnie od tyłu w talii. Poczochrałam dłonią jego włosy i pocałowałam go w policzek. Potem pojawiła się cała reszta. Przywitaliśmy się z Joe Perrym, Bradem Whitfordem, Tomem Hamiltonem, Joey Kramerem. Oni serio są fenomenalni. Najlepiej rozmawiało mi się z Joe i Tomem. Właściwie to tylko z nimi gadałam, bo reszta przejęła pozostałych. Tylko Slash ciągle siedział z nami. Nie puścił mnie nawet na sekundę, kiedy tylko chłopcy zaczynali mówić coś na kształt tekstów na podryw, Slash całował mnie w usta, w policzek, albo przysuwał się bliżej mnie. Nie sądziłam, że będzie aż tak cholernie zazdrosny, ale podobało mi się to.

Slash
Już dzisiaj gramy pierwszy koncert z Aerosmith! Już za chwilę! Spakowałem gitarę do pokrowca i wyszedłem z pokoju hotelowego szukając Michelle. Odnalazłem ją przy barze. Siedziała z głową ukrytą w dłoniach. Miała na sobie czarne krótkie spodenki z ćwiekami i ramoneskę. W tym stroju wyglądała po prostu zajebiście seksownie
- Ej maleńka co jest?- zapytałem siadając obok mojej brunetki
- Nic, tylko trochę źle się czuję... - powiedziała łapiąc się za brzuch.
- Te dni? - zapytałem niepewnie
- No właśnie nie... - odpowiedziała, już chciałem dalej z nią pogadać, ale na horyzoncie pojawił się Axl. Objąłem Michelle ramieniem i niosąc gitarę w drugiej ręce dołączyłem do reszty Gunsów.
- Michelle...to może chcesz zostać? - zapytałem, ale wiedziałem, że nie odpuści sobie koncertu Aerosmith.
- Dobre...i co jeszcze? - zapytała z niedowierzaniem i pociągnęła mnie za rękę w stronę wyjścia. Zapakowaliśmy się do vana i po kilkunastu minutach weszliśmy do garderoby. Aerosmith przyjechali w chwili kiedy wchodziliśmy na scenę. Pocałowałem Michelle delikatnie w usta i wybiegłem za resztą chłopaków.

Michelle
W połowie koncertu Aerosmith weszli na scenę i oba zespoły zagrały razem Mama Kin. Zeszłyśmy z dziewczynami na płytę i tuż przed bramkami skakałyśmy jak wariatki widząc oba świetne zespoły obok siebie. Slash i Joe grali w jednym tempie, raz jeden przyozdabiał solówką, a raz drugi, Axl i Steven śpiewali na zmianę zwrotki, a do refrenu dołączał się Izzy i Duff. Wszystko było idealne. Żadnych pomyłek, ani wpadek. Udało się. Gunsi zeszli ze sceny, a Aerosmith kontynuowali swój koncert. Strasznie chciało mi się pić, więc poszłam do automatu i kupiłam moje ukochane czerwone Mountain Dew.
-Daj łyka!- krzyknął błagalnym tonem Rose.
-Tam jest automat...- wskazałam palcem w kąt pomieszczenia. Axl zrobił obrażoną minę, ale po chwili stał przede mną z miną z cyklu właśnie wymyśliłem chytry plan, bój się mnie. Obejrzałam się na Slasha, ale nie zauważyłam go nigdzie w pobliżu. Uśmiechnęłam się niewinnie i schowałam puszkę za plecami. Zaczęłam cofać się do tyłu, a Axl bacznie dotrzymywał mi kroku. Po chwili odwróciłam się i pobiegłam przed siebie. Było jakoś przed północą, więc moja widoczność była ograniczona. Nagle wpadłam na coś, a raczej na kogoś. Ten ktoś okazał się być gitarzystą prowadzącym Aerosmith.
- Ups! Przepraszam!- powiedziałam wesoło i wyminęłam go dalej uciekając przed Axlem.
- Kurwa...zwolnij trochę...daj mi pić...- zawył Rose z drugiego końca sceny, nagle poczułam jak ktoś łapie mnie w talii i podnosi do góry. O mały włos nie straciłam mojego picia.
- Beze mnie się bawicie?- zapytał Slash szczerząc się do mnie jak Steven do perkusji.
- No...zwiałeś i mi nie pomogłeś to teraz masz...- powiedziałam ciszej i odgarnęłam włosy z twarzy Mulata.
- Mam usprawiedliwienie! Patrz!- powiedział i odstawiając mnie na ziemię podniósł z ziemi swojego niebieskiego BMX'a. Zaśmiałam się i już po chwili patrzyłam jak odjeżdża...z moją puszką!
- Wracaj tu kretynie! Znaczy nie! Nie wracaj, idź w cholerę!- krzyknęłam, śmiejąc się pod nosem. Odwróciłam się na pięcie. Kiedy weszłam na środek sceny, zza kulis zobaczyłam Slasha i Axla siedzących na głośnikach i popijających Pepsi, Colę i co im tam jeszcze automat wydał. Rose postanowił nie pić alkoholu dopóki Kate nie urodzi jego dziecka.
- No może piwo od czasu do czasu - skomentował kiedy Slash zapytał go czy jest 100% pantoflem. Slash również postanowił nie pić w obecności Axla i swoje potrzeby wysokoprocentowe wypełniali bąbelkami z gazowanych napojów. Wyglądali jak bracia, tylko z dwóch różnych matek. Po chwili zobaczyłam jak Axl kładzie głowę na ramieniu Slasha i zatkałam sobie usta dłonią żeby tylko nie wybuchnąć śmiechem. Po chwili dołączyła do mnie Kate.
- Weź mnie przytul, bo tak mi jakoś smutno bez tulenia...- powiedziała, robiąc słodkie oczka i już po chwili przytulałam naszą ciężarną przyjaciółkę. Była w drugim miesiącu ciąży, więc brzuch jeszcze nie był tak bardzo widoczny. Po chwili oderwałam się od niej i pobiegłam do łazienki. Nagle zrobiło mi się cholernie niedobrze. Zwróciłam całe Mnt Dew i wszystko co dzisiaj zjadłam do klozetu. Już po chwili Duff wparował do damskiej toalety... z koleżanką.
- Michelle!? - krzyknął lekko przerażony i od razu puścił swoją znajomą, wypychając ją na zewnątrz. Odgarnął mi włosy z twarzy i kazał czekać aż wróci.

Slash
             Kiedy tak gadałem z Axlem, uświadomiłem sobie jak ważny jest dla mnie cały zespół. Nawet nie chodzi o samą muzykę, ale o skład, jak wyglądałoby moje życie gdyby nie te cztery pojeby? Pewnie dzisiaj byłbym prawnikiem w firmie ubezpieczeniowej, miałbym krótkie włosy i nigdy nie grał na gitarze. Na szczęście tak się nie stało. Po chwili moje przemyślenia przerwał krzyk Duffa
- Slash?!
- Czego?- odkrzyknąłem odwracając głowę w jego stronę
- Chodź! Michelle! - dodał przywołując mnie ruchem ręki, a ja zerwałem się na równe nogi, zrzucając przy okazji dwie puszki czerwonego Mountain Dew. Rose pobiegł razem ze mną. Duff zaprowadził nas do kibla. Michelle stała oparta rękami o brzeg dużej poszarzałej umywalki. Z jej twarzy kapała woda. Co chwilę przykładała sobie chłodną dłoń do czoła.
- Maleńka, co jest...? - zapytałem niepewnie, cmokając ją w czubek głowy.
- Nie wiem, Saul, nie wiem - odpowiedziała i przylgnęła do mnie całym swoim ciałem. Dałem chłopakom znak, że mogą już iść, więc bez słowa opuścili pomieszczenie. Po skojarzeniu ostatnich faktów w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Czy ona...?
- To może...wrócimy do hotelu, położysz się i odpoczniesz? - zapytałem słysząc, że oddycha spokojniej. Nic nie odpowiedziała tylko chwyciła mnie za rękę i wyszliśmy z łazienki. Duff siedział na kanapie z moim akustykiem i grał jakąś znaną tylko sobie melodię. Pożegnałem wszystkich ruchem głowy, a Michelle z zamkniętymi oczami szła wtulona w mój bok. Wsiedliśmy do taksówki i dojechaliśmy do budynku. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg pokoju, Michelle upadła na łóżko i ciężko westchnęła. Po kilku minutach bezwładnego leżenia wstała i poszła do łazienki. Cały czas siedziałem na wygodnym fotelu tuż obok łóżka. Po prawej stronie była zapalona lampka nocna. Zasłoniłem w końcu zasłony i zrzuciłem moje brązowe kowbojki gdzieś w korytarzyku. Kurtkę odwiesiłem na wieszak i czekałem aż drzwi łazienki zostaną otwarte. W końcu Michelle wróciła w mojej białej koszulce z Marlboro.
- Pożyczam. Nie chce mi się szukać innej - powiedziała zmęczonym tonem i położyła się na łóżku. Pokiwałem tylko głową w stylu i tak ci ją zdejmę i wszedłem do łazienki. Po 30-minutowym prysznicu założyłem luźniejsze spodenki i już miałem wychodzić ale zauważyłem coś na umywalce. To mi przypominało test ciążowy! O kurwa! Gwałtownie go chwyciłem i starałem się wyczytać z niego odpowiedź na najbardziej dręczące mnie w tej chwili pytanie - czy zostanę tatusiem? Następnego dnia postanowiłem zapytać w aptece co to oznacza, więc zabrałem plastikowe coś ze sobą i położyłem pod gazetą na mojej szafce nocnej. Michelle już spała, więc tylko wpakowałem się pod kołdrę i przytuliłem ją do siebie. Dopiero teraz zauważyłem, że ma mokre policzki. Chyba już spała, bo nie zareagowała kiedy je wytarłem. Cały czas myślałem o znalezisku. Nic innego nie potrafiło zaprzątnąć mojej głowy.


 Michelle
            Rano znowu gorzej się czułam. Obudziłam się około 6:30, gdy przeszedł mnie okropny dreszcz, wyrwałam się z objęć Saula i pobiegłam do toalety. Znowu zwymiotowałam. Po chwili do łazienki wszedł zaspany Slash.
- Co się z tobą dzieje? - zapytał troskliwie i jakby się rozbudził. Cały czas stałam w jednej pozycji. Saul odgarnął mi włosy z twarzy, a ja odwróciłam się i wtuliłam w jego nagą klatkę piersiową.
- Jest już okej? - zapytał ponownie po chwili. Twierdząco pokiwałam głową, tak jakbym bała się, że jeśli otworzę usta to zwrócę cały żołądek. Jeszcze chwilę staliśmy w takiej pozycji, ale oderwałam się od niego. Pobiegłam do sypialni i ubrałam się. Zaczęłam płakać, na samą myśl, że Saul może nie chcieć żadnych dzieci. Slash był w łazience i wtedy zauważyłam mój test wystający spod gazety. Modliłam się żeby tylko nie przeczytał instrukcji, jakby dowiedział się, że wynik jest pozytywny... no właśnie, co wtedy? Zabrałam test ze sobą i szybkim krokiem skierowałam się ku drzwiom. W przejściu wpadłam na Slasha.
- Co się stało? - zapytał zaniepokojonym tonem
- Nic, zostaw mnie proszę... muszę iść - powiedziałam i szarpiąc się z nim przez chwilę, wyszłam bez słowa. Widziałam go stojącego jeszcze chwilę w drzwiach. Pobiegłam do windy, wyszłam z budynku i wsiadłam do akurat zatrzymującej się taksówki. Łzy przestały w końcu spływać po mojej twarzy. Zatrzymaliśmy się na czerwonym, wtedy popatrzyłam w lusterko. Nie było tak źle, nawet nie było widać, że płakałam. Westchnęłam ciężko i pojechaliśmy dalej. Kierowca zatrzymał się przed prywatnym gabinetem lekarskim, który wskazałam. Weszłam do budynku. Podeszłam do kobiety siedzącej w recepcji, a ona skierowała mnie do gabinetu nr 3. Poszłam we wskazane miejsce i zapukałam.
- Proszę - usłyszałam ciepły, damski głos. Weszłam do środka i głośno przełknęłam ślinę. Ginekolog przeprowadziła badanie. Czekałam na to co powie jak na wyrok.
- Gratuluję! Jest pani w ciąży! To 7 tydzień - powiedziała radośnie i podała mi zdjęcie USG. Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Mimo wszystko uśmiechnęłam się szeroko i słuchałam dalej -Jeśli chodzi o stosunek płciowy, to jak najbardziej może pani normalnie funkcjonować tylko należy być troszkę ostrożniejszym. Proszę się zdrowo odżywiać, nie pić alkoholu i...pali pani? - zapytała niepewnie, pokiwałam przecząco głową i podziękowałam za wizytę.
- Za miesiąc proszę zgłosić się do kontroli - dodała na koniec. Wyszłam z pomieszczenia i oparłam się plecami o ścianę naprzeciwko drzwi. Strach i radość jednocześnie. Jeszcze nigdy nie odczuwałam czegoś takiego. Stałam tak jeszcze przez chwilę. Nie będzie opierdalania się, trzeba korzystać z każdej jednej chwili. Ruszyłam w kierunku hotelu. Szłam znacznie szczęśliwsza, jednak kiedy pojawiłam się tuż przed budynkiem, zadrżałam. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że nie było mnie dobre 5 godzin. Poczułam jakąś wewnętrzną zmianę. Cieszyłam się i bałam, dokładnie tak jak przed kilkoma godzinami. Głośno odetchnęłam i stawiając coraz pewniejsze kroki, weszłam do windy. Przejechałam tylko jedno piętro i zobaczyłam Slasha, idącego w zamyśleniu z ulotką od... mojego testu. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy uderzył się w czoło otwartą dłonią i stał w takiej pozycji przez dłuższą chwilę. Powoli odwrócił głowę i ruszył w moim kierunku z wielkim uśmiechem.
- Michelle! Co się z Tobą działo?! Gdzie byłaś? - powiedział z ogromną ulgą w głosie i mocno mnie przytulił.
- Musimy pogadać - dodałam i pociągnęłam zdezorientowanego chłopaka do pokoju. Weszliśmy do środka. Ruchem ręki pokazałam Slashowi, aby usiadł. Akurat wszyscy siedzieli w naszym pokoju.
- O... wszyscy jesteście. To nawet dobrze - powiedziałam, a w oczach Saula zauważyłam szczęśliwe iskierki.
- Najpierw mi powiedz... ile było kresek na tym teście... - powiedział Slash, wstając z miejsca i trzymając w ręce ulotkę, która była dołączona do testu.
- No właśnie powiedz mu, bo truje wszystkim dupę od samego rana... - wyżalał się Duff. Westchnęłam głęboko i kontynuowałam
- Saul...zostaniesz tatą - powiedziałam cicho. Slash po chwili milczącego bezruchu wydał z siebie okrzyk radości.
- Jak to będę ojcem?! Rose słyszałeś?! Będę ojcem! - dodał po chwili i uniósł mnie do góry, obracając się w kółko. Widziałam wielką radość w jego oczach. W jednej chwili cały mój strach minął i zrobił miejsce na jeszcze większą radość. Mocno wpiłam się w usta kudłatego gitarzysty. Wszyscy pozostali patrzyli po sobie z uśmiechem na ustach. Slash usiadł na fotelu i mocno się we mnie wtulił.
- A to będzie chłopiec czy dziewczynka? - pierwszy otrzeźwiał Steven.
- Jeszcze nie wiadomo - odpowiedziałam z uśmiechem. Wtedy Slash puścił mnie i podszedł do Axla. Uniósł go do góry, ściskając z całej siły.
- Pojebało cię?! - krzyknął Rose z uśmiechem, kiedy tylko znowu zawitał na ziemię. Hudson nie zwracał na to uwagi - Jeśli będzie chłopiec, to nauczę go grać na gitarze i oczywiście będzie tak samo przystojny jak ja! Nawet nauczę go moich tekstów na podryw! - mówił wesoło, wpatrując się w moje oczy. Na ostatnie zdanie wszyscy się zaśmiali, Slash dalej przytulał wszystkich po kolei. Steven nawet dostał całusa w policzek, przez co zrobił się nieco czerwony. Slash był szczęśliwy. Miałam nadzieję, że w końcu wszystko się ułoży.

Komentarze

  1. Jejuuu, jak zajebiście :))))
    Ja po prostu wiedziałam, że Michelle jest w ciąży ;)
    Nie no, już wyobrażam sobie Slasha w roli tatusia...i będzie tak zajebiście wyglądał jak będzie zmieniał pieluchę.
    Jestem strasznie ciekawa jak ich synuś będzie miał na imię ♥
    Ty to jesteś zajebiastyczna :))
    Czekam na następny Gunsowaty rozdział :)))))))
    Siedzę na koniu
    (Magda)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huahuhuahua <3 dziękuję za przemiłe słowa kochanie :D
      No imię...Ty właśnie trzeba w końcu coś wymyślić! Dobrze, że mi przypomniałaś! Dzięki. :D
      <3

      Usuń
    2. Hehehe no widzisz ^.^
      W tej chwili poczułam się tak potrzebna ♥

      Usuń
  2. Taki przebłysk radości, po tej Megan, ale jestem ciekawa, czy czasem ona nie wykombinuje czegoś i Michelle nie straci tego dziecka. Sorry, że od razu taki czarny scenariusz mam w głowie, ale taka po prostu jestem i zawsze będę tutaj tobie tek smęcić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty wiesz co... to jest jakaś tam myśl :D
      Ale już nic nie mówię :D
      mogą być te czarne wizje! Ja tam lubię takie coś :D

      Usuń
  3. A i zapomniałam dodać... nowy rozdział u mnie. Póki mam wenę, będę dodawać codzienne (a przynajmniej się postaram ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejejku, Slashie będzie tatusiem? *____*
    Już sobie wyobrażam, jak bawi się ze swoją małą, kudłatą kopią :3 Awww, to będzie urocze.
    Kurczę, postaram się następnym razem napisać dłuższy komentarz, ale szczerze... Jestem w szoku :D
    Czysta zajebistość :3 Ucieczka przed spragnionym Axlem :D Lubię to stokrotnie! < 3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano będzie tatusiem 8D ^.^
      Hahahah mam już wszystko mniej więcej wymyślone, więc jak wieczorem sobie normalnie wbiję na kompa, to normalnie się nie oderwę od pisania, bo normalnie mam wenę! :D
      Dzięki dzięki dzięki słonko <3

      Usuń
    2. Ooo! Dziękuję za polecenie na google ! <3

      Usuń
  5. Slash przytulający Axla? Slash całujący Steviego w policzek?
    O.O
    Muszę ochłonąć xD
    Z tą ciążą to ja już daaaawno wiedziałam ;D
    Serio. Rozdział swoją zajebistą uroczością wbił mnie w podłogę.
    Jak się trochę pozbieram, to machnę dłuższego komenta xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahaha no już się nie chwal ty domyślna psychopatko... :D
      AAAAW! *.* Dziękuję i spoko spoko poczekam sobie grzecznie <3

      Usuń
  6. Omfg *.*
    Slashuś jako tatusiek :D
    Mogę wam pożyczyć naszą kołyskę, bo nasza córeczka woli spać w kufrze na sprzęt, trollolol XD
    zajebongo rozdział, bejb .<3

    ~xoxo.<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Taaaaaaaaaaaaaak! Czekałam na tę chwilę od dawna! Będzie mini Hudsonek <3 Fuck yeah! Jestem taka szczęśliwa, że zaraz zacznę skakać po pokoju, co da moim rodzicom,ostateczny powód na wysłanie mnie do psychiatryka XD Scenkę jak Axl kładzie głowę na ramieniu Slasha, mogę skomentować tylko w jeden sposób:
    Awwww *-*
    Dzięki za powiadomienie i dostarczenie mi weny tym rozdziałem :D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak... Nad aktywna twórczo Szatanu, pod wpływem nad aktywnej wyobraźni Blood zaczęła tworzyć coś nowego, a prolog znajdziesz u mnie, więc ten... trzymaj się czegośtam, bo to kolejna porcja dziwnego czegoś w moim wykonaniu o.O

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja to kurde wiedziałam, że tak będzie.. XD No to wymyślamy imię dla chłopa! XD Vincent jest ładneee. <3 Lubię to. <3 W 3D. XD Tam to chyba Slashu wszystkich wycałował, aż blizny zostaną po nich albo bolące policzki. oo Ale ja bym tam nie pogardziła całusem od Slasha. XD

    Kurdełę. Chciałam zaznaczyć opcję w ankiecie ' SLAYER KURWA ' ale nie ma takowej. :cc No to się namyślić muszę. XD

    A rozdział zacny, zacny. ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Aż się wzruszyłam Slash ojcem no nie mogę i Adler kochanieńki się zaczerwienił bidny no wiesz ty co ?! Faceta zawstydził facet FUJ . Ale i tak są słodcy... co to kurwa za system rozwalony no nie ogarniam... Szkoda mi tej staruszki wprowadziłaś mnie w stan nostalgii osz ty!!!!!!!!!!!!!!!! Byś się wstydziła I tak cię kocham mała <3 u mnie zastój ale jutro nadrobię obiecuję!!!! No i Duff narzekał, że Saul mu dupę truł no będę ojcem czy kurwa nie. Ciekawe czy tak było z Londonem i Cashem w realu hm... Z pewnością ja pierdolę kurwa mać z tobą? Pojebało cię dziewczynko. Potem kuźwa to będą moi synowi ale kurwa jestem dumna z tego co spłodziłem a Cashie będzie na gitarze zapierdalał chuj z tym, że nie umiem uczyć gry kurwa jakoś ten dar musiał się przenieść co nie Perla kochanie ... Weź bo się porzygam. Zainwestuj w tic taci! xd Ależ monolog szekspirowski mi waćpanno wyszedł. A ja trolololo koszulkę z Motley Crue sobie zakupiłam czaisz to?! Za jebane 60 zł i kurwa banan z mordy znika... Ciekawe gdzie mieszkasz xD bo ja niedługo jadę nad morze do Świnoujścia i pewnie takiego farta nie mamy siostro by się spiknąć. Wiesz co ten na górze nas nie kocha. Niech się wali. xD A w mojej torebce 1 marlboro trolololo nie to żeby coś xD po studencku? Ja pierdolę co system maleńka mam rozwalony idę spać odreaguję wykurwistymi myślami ok ?! Śpij, czytaj, szarżuj kuźwa dobrze!<3 KCM

    OdpowiedzUsuń
  11. A i jeszcze jedno pacz kurwa jak my mamy przesrane. Slash dojrzały a jego mini kopie młodsze... A ja wolę starszych . No kurwa a taki pośredni. Nie mógł sobie w 89 dzieciaka zrobić. Byłby jak znalazł awwwwwww A propos dzieciaków właśnie tak jak w twojej historii mała! Ja pierdolę no zajębie Loczka jeśli go w życiu swoim skromnym dorwę(Dopnę swego) Już się zamykam...:*

    OdpowiedzUsuń
  12. Super blog i pomysł...
    Slash jako tatuś ahh....
    Uwielbiam gusów i rozdział był super :)
    Zapraszam do mnie, ale dopiero zaczynam...
    http://real-music-never-die-guns-n-roses.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebiście, jak zwykle Ojczulek-Slashulek, jak uroczo :3
    Takie kochane to wszystko *-*
    Nie wiem co napisać xD
    I u mnie nowy http://and-fuck-you.blogspot.com/2012/08/9nieprzeczytane-wiadomosci-sojusz-i.html

    OdpowiedzUsuń
  14. o ja ... Kurde to jest takie świetne, że nie da się tego opisać. Zastanawiam się tylko, czy wyda się to, że Duff miał mieć dziecko z Michelle. Tak mi się jakoś wzięło. Bo o tych dzieciach tu dużo. A ta cała żona Duffa, to SUKA! Takich to zabijać przed porodem, dla dobra świata. Wróciłam już z kolonii, i zaczynam powoli wszystko ogarniać. Niedługo powinno się coś u mnie pojawić. Jesteś zajebista... i fajnie by było Cię poznać.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam na nowy rozdział trochę krótki ale dziś nie miałam czasu a chciałam koniecznie coś dodać. Więc wybacz :*

    http://black-roses-forever.blogspot.com/2012/08/born-to-die-xii.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Miaaazga! Ale kiedy nowe? ;>;>

    OdpowiedzUsuń
  17. Jejku ile tu wspaniałości! :D nie dość, że trasa z Aerosmith to jeszcze ciąża Michelle no i Slash się cieszy :D wszystko super!

    "Zapytał Slash szczerząc się do mnie jak Steven do perkusji" - przez to zdanie wybuchłam śmiechem na cały autobus XD
    Aż mam przed oczami ten słodki uśmiech Stevenka! <3

    Oh, no i to jak gonili się z tym mountain dew XD to było ekstra XD

    No i jak Kate potrzebowała przytulaska <3

    I jak Slash siedział z głową opartą na ramieniu Axla XD

    No i jak Saul nie wiedział co znaczą kreski na teście ciążowym XD to było tak uroczo śmieszne.

    W sumie to wszystkie momenty mnie w tym rozdziale rozwalały :D

    Tylko przez moment bałam się, że Chelle jedzie do jakieś kliniki aborcyjnej czy coś! Ja to mam zawsze takie czarne myśli XD

    Podsumowując rozdział super! :D same pozytywne akcje :D
    Lecę czytać dalej, bo coś ostatnio sobie małą przerwę zrobiłam.

    Pozdrawiam baaardzo serdecznie :D

    Lady Stardust :***

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki