Please Come Home For Christmas (dodatek)

No to może na początek walnę jakieś życzenia... ekhm nie mam w tym doświadczenia, ale życzę Wam wszystkim do nieba choinki, wódki trzy skrzynki, prezentów kupę, rózgi na dupę, zajebistego wskoku do 2013 roku, a po sylwestrowym balu dużo imprez, seksu i szmalu! XD 

 Ładne, no nie? *_* A teraz oznajmiam iż rozdział ten dodaję przez tel, gdyż mój kochany Złomek kilka dni temu...no słowami mistrza "iskry z dupy poszły", czyli trza zainwestować w nowy. A kiedy to nastąpi? Nie mam pojęcia. Rozdział również pisany na fonie, więc nie wiem jak to wygląda z długością, ale mam nadzieję, że się spodoba. No i ten. Rozdział ten to TYLKO ŚWIĄTECZNY DODATEK. Normalnie akcja potoczy się trochę wolniej. Wesołych Świąt!  

*** 

Michelle 
           Jeszcze tylko dwa dni i znowu będziemy razem. Dwa dni! Cholernie nie mogę się doczekać. Z taką właśnie myślą zasnęłam trzy dni przed Wigilią. W tym roku mięliśmy ją spędzić w Kansas. Reszta Gunsów też miała swoje plany, więc po raz pierwszy święta spędzimy oddzielnie. Chłopcy mięli dać ostatni koncert z trasy Use Your Illusion w NY, dzień przed Wigilią. Wszyscy chcieli odpuścić sobie ten występ, jednak Alan uparł się, że Gunsi zdążą wrócić na święta do LA. Mam nadzieję. Nie wyobrażam sobie tak ważnego dnia bez Slasha. Jimi z pewnością też nie...
- Mamo...Mamo obudź się! - ktoś wyraźnie nie mógł się doczekać ubierania choinki. Leniwie otworzyłam oczy i spojrzałam na malucha spod powiek. W końcu Wigilia to także dzień jego 6-tych urodzin.
- Co się dzieje? - spytałam zaspanym tonem i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- W telewizji mówili, że w Nowym Yorku spadł śnieg! - powiedział z uśmiechem i wskoczył mi na łóżko. Usadowił się na miejscu Saula i położył głowę na moich kolanach.
- Jak to...śnieg? - zapytałam przerażona i zaczęłam ostrożnie głaskać go po główce.
- Naprawdę! Jak nie wierzysz to sama chodź zobaczyć. - dodał i energicznie zerwał się z miejsca, ciągnąc mnie jednocześnie za dłoń w stronę drzwi. Ten dzieciak miał tyle energii, że mógłby w kilka minut roznieść całą Californię. Szybko weszliśmy do salonu, a cycata prezenterka ze świątecznym wyszczerzem na twarzy podawała komunikat.
- Warunki na drodze będą wyjątkowo trudne, szczególnie na wschodzie kraju. Cały Nowy York jest praktycznie nieprzejezdny. Odwołano loty długodystansowe a jeżeli pogoda nie poprawi się...- nie zdążyłam wysłuchać do końca, bo zadzwonił telefon. Doskonale wiedziałam, że dzwoni Hudson. Przywitaliśmy się wesołym "cześć kotku" i przeszliśmy do mniej przyjemnej części rozmowy.
- Saulie...- zaczęłam smutniej, nawijając sobie na palec sprężysty kabel od słuchawki. - Kiedy wracacie? - spytałam niepewnie.
 - Mała...wczoraj przylecieliśmy i ledwo co wylądowaliśmy. Mamy jeszcze dać jakiś popieprzony koncert świąteczny ze Stonesami.- wyżalił się Mulat, ale ja nie traciłam nadziei.
- Będzie dobrze...zobaczysz, że jutro będziesz całował mnie pod jemiołą. - powiedziałam niezbyt pewnie, ale cholernie chciałam w to wierzyć. Po kilkunastu minutach rozmowy przekazałam słuchawkę Jimiemu, a sama poszłam na górę spakować kilka rzeczy. Potem ubraliśmy choinkę, było zabawnie jednak bez Hudsona to wszystko jakby nie trzymało się kupy. Gwiazda, którą zawsze wiesza na czubku ciągle na niego czeka...

           Kilka godzin później postanowiliśmy jechać w stronę Kansas City. Wpakowałam prezenty i torby do bagażnika, a następnie ruszyliśmy w drogę
- Mamo... A u dziadków jest śnieg? - zapytał Jimi z nadzieją w głosie.
- Tak, mnóstwo śniegu, chociaż... kiedy ja tam mieszkałam w każde święta było ciepło.- odparłam z udawaną zazdrością i włączyłam po cichu radio, kiedy właśnie zatrzymaliśmy się w korku przy głównej drodze do autostrady. Po kilku piosenkach usłyszałam znajomą nutę. Bon Jovi chyba czytał w moich myślach, śpiewając Please Come Home for Christmas. Było mi cholernie smutno. Mały bawił się swoimi autkami, a ja opierałam głowę o boczną szybę Challengera.
- Kiedy tatuś przyjedzie? - zapytał, robiąc słodkie oczka, a ja nie potrafiłam mu odpowiedzieć tak, żeby nie skłamać.
- Niedługo, obiecuję. - powiedziałam i delikatnie pocałowałam go w czoło. W końcu ruszyliśmy dalej. Co prawda przy prędkości 10km/h wątpiłam, czy w ogóle zdążymy dojechać na Wigilię. Jakiś czas później zatrzymałam auto na stacji. Mały jeszcze nie spał, więc poszliśmy kupić coś słodkiego i przy okazji zahaczyliśmy o WC.
- Mamusiu! Ale ja jestem chłopcem, a nie dziewczynką! - roześmiał się mały i wyrwał dłoń z mojej ręki.
- Poradzisz sobie sam? - zapytałam niepewnie.
- Tak, tatuś mi pokazał kilka technik siusiania. - odparł zadowolony z siebie, a ja uniosłam brwi do góry i szeroko się uśmiechnęłam. Mały pobiegł do męskiego, a ja załatwiłam swoje potrzeby naprzeciwko. Czekałam na Jimiego przed drzwiami, aż w końcu wyszedł, machając mokrymi, od wody mam nadzieję, rączkami. Zapłaciłam za benzynę i ruszyliśmy dalej...

Slash 
           Zaraz tu kurwa jebnę. Na zewnątrz sypie jak cholera, a ja siedzę w pustym pokoju i myślę jak wydostać się niezauważonym. Marzyłem o tej mojej dwójce wariatów. To wszystko czego chcę pod choinkę.
- Hudson! Zbieraj się! Keith zaprasza wszystkich do baru! - krzyczał Duff i walił pięścią, a może i głową, w moje drzwi.
- Wypierdalaj! Nigdzie nie idę...- mruknąłem pod nosem i nakryłem się kołdrą po szyję. Mckagan odpuścił, a ja znowu zostałem sam na sam ze swoimi myślami. A co jeśli zawiodę ich oboje i nie zdążę wrócić? Moi rodzice pomyślą sobie, że mi na nich nie zależy, a to kurwa nieprawda! Muszę wrócić, no kurwa muszę! Zerwałem się z łóżka i gwałtownie otworzyłem szafę. Wyciągnąłem torbę i zacząłem w biegu pakować wszystkie ciuchy. Pierdole te popieprzone pomysły Alana, wracam do rodzinki. Nerwowo rozejrzałem się po pokoju i podrapałem się po głowie. Pobiegłem do łazienki i spakowałem kilka swoich rzeczy. Wróciłem do pokoju i poderwałem torbę z ziemi. Na palcach podszedłem do drzwi i po cichu je otworzyłem. Wysunąłem łeb i uśmiechnąłem się do pustego korytarza. W podskokach wybiegłem na zewnątrz i co chwilę odwracając się do tyłu, wszedłem do windy. Jak na najlepszy hotel w Nowym Yorku mogliby tu czasem posprzątać. Dość szybko zjechałem na sam dół i pobiegłem w stronę wyjścia. Kiedy już prawie dotknąłem klamki, ktoś mocno szarpnął mnie za rękaw i pociągnął w bok.
- A pan gdzie się wybiera?- zapytał postawny, ale niższy ode mnie ochroniarz.
- Ja...fajki mi się skończyły, więc postanowiłem skoczyć do sklepu. - wymamrotałem w biegu i chciałem go wyminąć.
- A po co panu torba? - dodał, robiąc jednocześnie przejście jakieś kobiecie.
 - Panie...kurwa, co to spowiedź jest?!- krzyknąłem, chyba za głośno, bo wszyscy na nas popatrzyli. Nagle ktoś odciągnął mnie w przeciwną stronę.
 - Popierdoliło cię?- to był Axl. Zmierzyłem go zdziwionym wzrokiem i spostrzegłem torbę w jego dłoni. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem się cieszyć, że nie siedzę w tym wszystkim sam. - Musimy czekać na odpowiedni moment. Ten koleś ma zakaz wypuszczania nas z hotelu. - odparł i kiwnął głową w stronę baru. Niepewnie ruszyłem za nim a już po chwili ujrzałem całą resztę zespołu przy najbardziej ukrytym w sali stoliku.
- Stonesi zwiali. Wychujali nas, rozumiesz?!- krzyknął Duff i wyciągnął z kieszeni lornetki. Uniosłem w zdziwieniu brwi i dosiadłem się do nich.
- Alan zablokował wszystkie wyjścia...- dodał Izzy. Zamknąłem oczy i bezsilnie uderzyłem głową w stół.
- Ałć...- rzuciłem posępnie i zacząłem rozmasowywać bolące czoło na co wszyscy zareagowali śmiechem...

Michelle 
           Właśnie dojechaliśmy do celu. W środku świeciło się światło, a ja bałam się spojrzeć w drugą stronę. Mój stary domek już zawsze będzie mi przypomniał o śmierci rodziców. Westchnęłam pod nosem i zgasiłam silnik. Jimi zacieszał, więc i mnie trochę udzielił się jego humor. Dość żwawo wysiedliśmy z auta i popędziliśmy w stronę drzwi. W samym swetrze było mi jednak strasznie zimno. Rodzice, przyszywani co prawda, mięli wymalowane na twarzach potężne uśmiechy. Z wielką radością przywitali nas i zaczęli nadrabiać stracone miesiące z wnuczkiem.
- Jak się czujesz? - zapytała mama Saula, odciągając mnie na bok, momentalnie spochmurniałam.
- Nie jestem pewna, czy zezwolą im na lot w taką pogodę. - wyznałam, patrząc na szpary w podłodze. Pani Hudson nic nie odpowiedziała, po prostu mnie przytuliła.
- Twoi rodzice byliby dumni z takiego wnuka, Michelle. - usłyszałam głos teścia gdzieś z boku. Teść...jak to beznadziejne brzmi.
- Są dumni...tam na górze. - odparła mama i lekko uniosła wzrok. Na chwilę się zamyśliłam, lecz moje skupienie przerwał Jimi wskakując na krzesło przede mną. Od razu wyciągnął ręce przed siebie, a ja wywracając oczami, szeroko się uśmiechnęłam i mocno go przytuliłam.

           Wieczorem zaprowadziłam malucha do pokoju wskazanego przez rodziców. Właśnie tak, nie będę do końca życia zwracać się do nich na pan i pani. Usiadłam na skraju łóżka i nakryłam Jimiego grubą kołdrą.
- Śpij dobrze...- powiedziałam cicho i pocałowałam małego w czoło.
- Kocham cię mamusiu...- wyszeptał mi do ucha i delikatnie zacisnął powieki. Pogłaskałam go po główce i starałam się nie rozpłakać. Jednocześnie wyzywałam na siebie w myślach, bo nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz powiedziałam tak do własnej matki. Wyszłam z pokoju, zamykając drzwi. Następnie wzięłam szybki prysznic i powędrowałam do pokoju Saula. Kiedy tylko przekroczyłam próg, uderzyła we mnie fala jego zapachu. Położyłam się na łóżku i nie zdążyłam nawet trochę pomyśleć, bo po prostu zasnęłam.

Slash 
           Po paru godzinach oczekiwania zaczęły zbierać się wokół nas media. Szybko zrezygnowaliśmy z ucieczki i wróciliśmy do pokoi. To jednak jeszcze nie koniec. Ja się nie poddam. Na pewno nie tym razem. W końcu święta powinno spędzać się z rodziną. Zdjąłem koszulkę i spodnie na ziemię, po czym w rozpaczy rzuciłem się na łóżko. Spojrzałem w okno i obserwowałem całkiem ładne, migające lampki. Tak jakoś wyszło, że strasznie zechciało mi się spać.

Następnego dnia rano... 
           - Dziadku! Nie tak to się robi, trzeba najpierw zawiesić lampki, a dopiero potem łańcuch! - mówił wesoło Jimi, dyrygując swoim ulubieńcem w tym domu. Dziadek Hudson bez oporów ulegał rozkazom malucha, a my miałyśmy z nich niezły ubaw. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Moje serce gwałtownie przyspieszyło, a uśmiech ledwo mieścił się na twarzy.
 - Witajcie kochani! - trochę się zawiodłam, ale starałam się nie dać tego po sobie poznać.
- Cześć Kate...Sierżant Hondo?!- krzyknął Jimi, a ja w końcu szczerze się uśmiechnęłam.
- A ty mały skąd mnie znasz?- zapytał zdziwiony.
- Mamusia mi o panu opowiadała.- dodał nerwowo i powoli podszedł do swojego idola z opowiadań.
 - Wykapany tatuś!- dodał i przywitał się ze mną. Jimi był zachwycony poznaniem prawdziwego żołnierza, a ja mogłam w końcu pogadać z Kate. Nagle zadzwonił telefon. Postawiłam kubek z gorącą herbatą na stole i odebrałam.
- Slash?- zapytałam wesoło, ale odpowiedziało mi ciężkie westchnięcie.
- Wiem...jestem beznadziejny. Jest Wigilia, a ja siedzę w NY z kumplami...- powiedział łamiącym głosem, a ja przymknęłam powieki. - Nie chcą nikogo wypuścić z hotelu.- dodał z jeszcze większym smutkiem.
- Nie wrócicie?- zapytałam, ledwo powstrzymując łzy.

Slash 
           - Michelle? Jesteś tam? - nagle sygnał się urwał, a kilka sekund później wszystkie światła zgasły. Rozejrzałem się po pokoju i zerwałem się z łóżka. Wyszedłem z pokoju i wparowałem do Izzy'ego.
- Stradlin, działa ci telefon?- zapytałem nerwowo, jednak ów człek właśnie znęcał się nad słuchawką.
- Myślisz, że jakby działał to bym nie dzwonił?- tradycyjne, retoryczne pytanie Pana Whatever.
- Szlag by to, kurwa, trafił!- krzyknąłem bezsilnie i usiadłem na skraju łóżka.
- Mógłbyś chociaż w święta nie przeklinać...- rzucił jakby do siebie. - W całym hotelu nie ma prądu...- dodał i położył się na drugiej połowie, bawiąc się różowym i niebieskim misiem.
- To twoich dzieciaków?- zapytałem smutno, a Izzy odpowiedział mi lekkim uśmiechem. - Jimi ma dzisiaj urodziny...nawet nie mogę z nim pogadać...- dodałem niemalże załamanym głosem i ukryłem twarz w dłoniach.
- Spierdalajmy stąd.- rzucił nagle, wyrwawszy mnie z transu.
- Chętnie...tylko, kurwa, jak?- zapytałem, odwracając głowę w stronę bruneta. Izzy zastanawiał się chwilę, a potem ukrył łeb pod poduszką, krzycząc półgłosem kurwa. Po chwili ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka.
- Świetnie, że jesteście tu obaj. No więc...ja też mam rodzinę i też chciałbym spędzić z nimi Wigilię, w związku z tym możecie wracać do domów. Powiadomcie resztę. - powiedział Alan, w niepewności czekając na nasze reakcje. Na początku nie wierzyłem w to co słyszę. Dopiero po chwili podniosłem się z miejsca i spojrzałem na Stradlina. On już zacieszał. Rzadko miałem okazję podziwiać uśmiechniętego rytmicznego. Rzuciłem się na obu i w trójkę zaczęliśmy skakać ze szczęścia. Po kilku chwilach odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni i popatrzyliśmy na siebie z przerażeniem. - To zostaje między nami...- mruknął nasz manager i bezceremonialnie opuścił pomieszczenie. Wyszczerzyłem się do Stradlina i pobiegłem do siebie. Zabrałem torbę i schodami popędziłem na dół. W barze ujrzałem Axla. Postanowiłem być dobrym kolegą i podszedłem do niego, krótko objaśniając cały plan. Rose pobiegł do siebie, a ja szczęśliwym krokiem wyszedłem na zewnątrz. Niestety widoczność była równa zeru. Śnieg tak sypał, że ledwo odróżniałem taksówki od asfaltu. Naciągnąłem czapkę na łeb i zacząłem machać na kierowców, niestety nikt nie chciał się zatrzymać. Spieprzajcie, stąd już pewnie niedaleko do lotniska. A może lepiej jechać samochodem? Postanowiłem zapytać kogoś o drogę, niestety nikt nie rozpoznawał we mnie zajebistej gwiazdy rocka. Zmarnowanym krokiem wróciłem do hotelu, od razu zrobiło mi się cieplej. Zdjąłem kurtkę i ulokowałem się przy barze. Miałem ochotę na jakiś alkohol, ale Michelle kilkadziesiąt razy tłumaczyła mi, że on wcale nie rozgrzewa, a wręcz przeciwnie. Zamówiłem więc gorącą czekoladę i zagrzałem sobie łapki. Po kilkunastu minutach dołączyła do mnie cała reszta. Alan wciąż przepraszał nas za swoje pomysły, ale teraz mógł sobie te słowa w dupę wsadzić. Myślałem jakby tu wycofać się z miasta. Nagle ktoś nadał komunikat z bezprzewodowego mikrofonu i oznajmił, że dla bezpieczeństwa klientów hotel zostanie zamknięty i nikt nie będzie mógł wyjść. Kurwa...ja już byłem na zewnątrz...!

Michelle 
           Co kilka minut spoglądałam na telefon. Nikt nie dzwonił, a w telewizji mówili, że kilka linii zostało zerwanych przez śnieżyce. Nie potrafiłam tak po prostu zająć się dekorowaniem ciasteczek. Poszłam na górę i zamknęłam się w pokoju z gitarą. Cicho uderzałam w struny. Niemalże niesłyszalnie. Było mi cholernie smutno. Nie potrafiłam pogodzić się z myślą, że dzisiaj nie zobaczę się ze Slashem. Po chwili poczułam malutkie rączki na ramionach. Jimi usiadł za mną a ja odłożyłam gitarę na bok, odwracając się w jego stronę.
- Ja chcę do taty...- powiedział po cichu, patrząc mi w oczy z ogromną nadzieją.
- Przepraszam...Święty Mikołaj chyba nie może spełnić wszystkich życzeń.- powiedziałam, wycierając łzę z policzka.
- Ale ja chcę tylko do taty. Nie chcę już żadnych prezentów.- powiedział błagalnie, a ja mocno go przytuliłam.
- Dlaczego nie możemy pojechać do tatusia?- zapytał mały, a ja zmarszczyłam czoło, po czym pocałowałam mojego synka w czoło.
- Jesteś genialny! - dodałam wesoło i zerwałam się z miejsca. - Ubierz się bardzo ciepło. Tatuś nie może przyjechać na święta, to święta przyjadą do niego.- dodałam z entuzjazmem i w mgnieniu oka ubrałam najcieplejszy sweter jaki miałam. Mały pakował cukierki do kieszeni kurtki a ja zakładałam buty. Zbiegliśmy na dół, a oczy wszystkich skierowały się w naszą stronę. - Jedziemy do Nowego Yorku.- zakomunikowałam z uśmiechem i czekałam na ich reakcję.
- To się nazywa miłość...- westchnęła uśmiechnięta Kate.
- Przepraszam, że tak wyszło, ale ja nie umiem inaczej.- odparłam niepewnie. Wtedy zadzwonił telefon. Gwałtownie podniosłam słuchawkę, ale dowiedziałam się tylko, że reszta dziewczyn właśnie jest w drodze do NY. Kate i Katrin mają dolecieć do Trenton z samego LA, ja musiałam dojechać do najbliższego lotniska, a Lizzy i Letty wyjeżdżały właśnie od swoich rodzin. Pożegnałam się ze wszystkimi i w mgnieniu oka ruszyliśmy w stronę największego lotniska w pobliżu. Jimi był cholernie szczęśliwy. W końcu od dawna marzył o odwiedzeniu NY. Kiedy dojechaliśmy na miejsce na chwilę straciłam nadzieję, ale gdy tylko zwolniły się dwa miejsca do Trenton, pisnęłam ze szczęścia. Zastanawiałam się jak będzie wyglądało nasze powitanie, aż tu nagle zrobiłam się strasznie senna.
- Mamooo!- krzyknął mi do ucha Jimi, a ja aż podskoczyłam. - Załóż kurtkę, bo zaraz lądujemy!- dodał podekscytowany, a ja posłusznie założyłam kremowy kożuch. Już po kilku minutach odebraliśmy bagaże i wzrokiem szukaliśmy dziewczyn z dzieciakami. Nie mogłam ich dostrzec, wtedy ktoś położył mi dłoń na ramieniu.
- Chodź już, bo nie mogę się doczekać!- jak się okazało była to Lisa. Chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła w stronę...właściwie to wtedy nie wiedziałam gdzie, ale potem okazało się, że do wyjścia. W taksówce czekała już Letty.
- Gdzie reszta?- zapytałam niepewnie.
- Nie wiem i aktualnie gówno mnie to obchodzi. Chcę tylko być już z Izzym. - odparła pani Stradlin i posadziła Jimiego obok Joan, Janis i Briana. - Do hotelu Plaza, tylko szybko!- rozkazała Mckaganowa, a ja podziwiałam jej radość. Mały przez całą drogę pytał ile jeszcze?. Na szczęście kierowca za każdym razem podawał mu dokładną liczbę. W końcu dojechaliśmy do centrum. Zegary wskazywały 22:57, a śnieg padał znacznie słabiej niż mówili w telewizji. Bałam się, żeby tylko Gunsom nie przyszło do głowy lecieć właśnie teraz.
 - Daleko jeszcze?- zapytałam nerwowo kierowcy.
- Nie, jeszcze jakieś 5 przecznic stąd. - to wystarczyło żebym zrezygnowała z auta i wybrała nogi.
- Idzie któraś ze mną? - zapytałam z uśmiechem, ale żadna z dziewczyn się nie odezwała. Otworzyłam drzwi i pomogłam wysiąść Jimiemu. - Jak dojedziecie wcześniej to zabierzcie nasze torby.- dodałam i zamknęłam drzwi. Chwyciłam małego za rękę i zaczęliśmy iść w stronę hotelu. Jimi był tak oczarowany miastem, że nawet nie zauważył, kiedy doszliśmy na miejsce.
- To tutaj?!- mały wytrzeszczył oczy na ogromny budynek, a ja głęboko odetchnęłam i twierdząco pokiwałam głową. Natychmiast pociągnął mnie w stronę drzwi, a już po chwili uderzyła w nas fala słodkiego zapachu świerka i gorącego powietrza klimatyzacji. Wszędzie było pełno świątecznych ozdób, a ja w końcu wypatrzyłam swój prezent. Siedział oparty łokciami o blat, a wokół siebie miał kilka czerwonych kubków. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam iść w jego stronę.

Slash 
           Rzygać mi się chciało od tej czekolady, ale nie mogłem wypić niczego innego. Za pół godziny skończy się Wigilia. Nie ma szans nawet zobaczyć się z nimi przez chwilę.
- Hudson...ty to masz kurwa szczęście...- powiedział Duff, patrząc gdzieś za mnie.
 - Co ty nie powiesz...oboje jesteśmy tak samo udupieni.- rzuciłem beznamiętnie i zamówiłem kolejny kubek czekolady.
- Odwróć się to zobaczysz...- dodał z lekkim uśmiechem i nie spuszczał wzroku z... O kurwa... Widzę anioła. Jasne światło niemal zlewa się z jej płaszczem, a włosy z kawałkami śniegu tak ślicznie ze sobą kontrastują... Wyszczerzyłem się jak idiota i zerwałem się z miejsca. Na początku szedłem powoli, ale Michelle zaczęła biec w moją stronę, więc zrobiłem to samo. Z całej siły objąłem ją w talii i przyciągnąłem do siebie. Nie wierzyłem, że ona naprawdę tu jest, więc dla pewności wpiłem się w jej usta i całowałem tak długo jak tylko się dało.
- Kocham cię! - krzyknąłem wesoło i ponownie ją pocałowałem. Chelle miała lodowate policzki i nos, więc delikatnie potarłem je palcami, za co dostałem kolejnego buziaka. I tak przez kilka minut.
 - Ktoś jeszcze się za tobą stęsknił...- powiedziała Chelle, a ja oderwałem się od niej i spojrzałem obok. Boże drogi! Czy ja naprawdę byłem aż taki grzeczny w tym roku?
- Jimi!- wrzasnąłem ze szczęścia i w błyskawicznym tempie uścisnąłem swojego uśmiechniętego synka. Popatrzyłem na moją brunetkę z niedowierzaniem i jedną ręką przyciągnąłem ją bliżej. Opieraliśmy się o swoje czoła i patrzyliśmy sobie w oczy.
- Żona mnie nie kocha...- mruknął ktoś z boku.
- I tu się mylisz Rose. - powiedziała uśmiechnięta Chelle i w tym momencie reszta dziewczyn wbiegła do środka, a tuż za nimi dzieciaki.
- Jimi...wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. - powiedziałem wesoło i zacząłem głaskać mojego malucha po główce.
 - Kocham cię tatusiu...- wyszeptał mi do ucha, a ja jeszcze mocniej go przytuliłem. Nagle usłyszeliśmy dzwony kościelne, wybijające świąteczną melodyjkę. Wyszliśmy z hotelu i wtedy zauważyłem, że Jimi zasnął. Wszyscy wokoło całowali się, przytulali i szeptali sobie coś do ucha. Michelle miała błyszczące oczy i nie przestawała się uśmiechać. Przeciągle pocałowałem ją w usta i mocno przytuliłem. Teraz wszyscy byli szczęśliwi...

***

Komentarze

  1. Nadal mam focha bo nie dodajesz moich komentarzy, ale rozdział taki 'słitaśny" i długi i ogólnie...kurwa super <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ejj no...jak to nie dodaję Twoich komentarzy ?! D:

      Usuń
    2. No nie! w poprzednim Ci dałam zawiadomienie o nowym rozdziale i dupa :C foch forever noo
      chyba ze kolejny rozdzialik dodasz to inaczej pogadamy ;)

      Usuń
  2. To tylko takie speszjal ediszyn, czy już na stałę przesunęłaś akcję o 5 lat? Bardzo mi się ta opcja podoba ;) W ogóle rozdział cod miód i maliny. Życzę ci kochana wesołych świąt, Slasha pod choinką i duużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, ale to tylko "speszjal ediszyn" jak to pięknie ujęłaś :<
      Mam nieco inne plany na opowiadanie xD
      Dziękuję! (Szczególnie za Slasha pod choinką *_*) no i również życzę Wesołych Świąt! :D

      ~Michelle
      (nie chciało mi się logować)

      Usuń
    2. Aaaa i jeszcze jedno.....możliwe, że już o tym mówiłaś, ale ja mam sklerozę.....więc takie pytanie, czy dodasz do bohaterów zdjęcia ich dzieci.....tak tylko pytam z ciekawości ;)
      (Magda)

      Usuń
  3. Hej :)

    O jeny, to jest chyba najlepszy świąteczny dodatek, jaki miałam okazję czytać! Naprawdę! Bo większość dodatków opiera się na tym samym. Szalone święta w HH, a to jednak też już jest nudne, a tu jest innaczej, i się nawet wzruszyłam na koniec.

    W sumie, to kiedy to czytałam, to mi się przypomniał film "I kto to mówi 3" bo tam też święta przyjechały do tatusia. Ha, Jimmi to taki mały słodziak. Dobra, wyobraziłam sobie tego chłopczyka i jeszcze ten jego charakterek. Zapatrzony w tatusia, jak w obrazek, a Slash w Jimiego też. Ogólnie, to taka szczęśliwa kochająca się rodzinka, ale wszystko w święta zprzysięgło się przeciw nim. Własnie tak jest najczęsciej. Że jak coś zawali jedna rzecz, to potem juz idzie lawinowo, prawda? Najpierw Alan wyjechał z jakimś koncertem, a potem śnierzyca i dupa. Wyglądało już na to, że każde z nich spędzi święta osobno, ale Jimi jednak ma pomysły :) Dobrze tylko, że przez ten śnieg nie zostały odwołane loty do NY, bo wtedy, to by Michelle jesszcze spędziła święta na lotnisku czekajac na samolot do Nowego Yroku. Jednak widać, że pod tym względem los był łaskawy :)

    Tobie też Wszystkiego Dobrego :*

    OdpowiedzUsuń
  4. jakie to urocze. wzięli i pojechali do Slasha. kurwa piękne to.
    "Tatuś nie może przyjechać na święta, to święta przyjadą do niego."
    od razu przed oczami pojawił mi się mój brat ze swoją miesięczną córeczką na rękach. nie wiem czemu, ale cóż <3
    kurde przez ten piękny rozdział aż pójdę pisać ;*
    no i Wesołych Świat i Wszystkiego Gunsowego w Nowym Roku :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ekhem! Chyba będziesz musiała mi płacić za operację plastyczną, bo policzki mi zaraz pękną od uśmiechu! JAKIE TO PIĘKNE! Słodkie, Slashowe i w ogóle! To jeszcze na koniec życzę Ci Wesołych Świąt, Gunsów pod choinką,żebyś wygrała te wszystkie olimpiady i miała dużo czasu dla bloga :D

    Bad-Apple, która jest tak leniwa,że nawet nie chciało jej się logować :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ho, Ho, Ho ! Dostajesz ode mnie chujinkę karnet na tygodniowy pobyt w domu Slash'a.
    Dżizys, dżizys, dżizys ! Mózg rozjebany. Zajebioza *-* Jimi rozpierdala system. Slash też. Ten zaciesz Izzeusza. Aż sama zaczęłam zacieszać razem z nim ! xD Dziewczyno masz Mega(death)talent ! Kocham cię kurwa ! Chciałabym być na miejscu Michelle :3 Czy mi się wydaje, czy przeskoczyłaś kilka lat do przodu ? Chuj, ważne że jest zajebiste. Czy kiedykolwiek dostanę od ciebie komentarz ? Tak na śfjena. Bo dwa do kolekcji już mam, ale żądam więcej xD

    OdpowiedzUsuń
  7. A szkoda, że to takie jedno razowe, bardzo mi się podoba.......można rzec......GENIALNE ♥ Słodki Jimi *______________* Myślałam, że Slash i Michelle będą mieli więcej dzieci, chociaż powiadasz, że masz inne plany na to opowiadanie, to ja nie wiem czego ma się po twoim geniuszu spodziewać :P
    Czekam na więcej ^.^
    (Magda)

    OdpowiedzUsuń
  8. Podoba mi się, myślę, że więcej nie potrzeba ^^

    http://zagubiona-we-wlasnym-swiecie-gnr.blogspot.com/ - nowy rozdział :>

    OdpowiedzUsuń
  9. Merry fucking Christmas! Nowy rozdział ze schizofrenicznym Duffiaczkiem w roli głównej na http://just-devilish.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oł je! Rozdziaaaaał *o* P.R.Z.E.Z.A.J.E.B.I.S.T.Y.
    W połowie musiałam iść na pasterkę, i przyznam że na kazaniu nie mogłam z dupą usiedzieć w miejscu, bo nie przeczytałam do końca. A potem jak do domu zapieprzała... hehe, żebyś ty to widziała! :D
    No nie no, tego to się nie spodziewałam! ^.^ Po prostu szok, przesłooodkie ;))
    I zajebiście to wymyśliłaś, na początku taki dramat, że prawie ryczałam! Ale końcówka, to już po prostu bomba. Popłakałam się xD
    Genialne *.* Kocham to! <3
    I przy okazji to dla wszystkich co twojego bloga czytają i dla cb szczególnie, za te wszystkie zajebiste rozdziały HAVE HAPPY FUCKIN' ROCK 'N' ROLL X-MAS, AND METAL NEW YEAR!! \m/
    No i jeśli się nie obrazisz, to... że tak powiem 'zareklamuję się' u cb ;)
    http://welcome-to-the-jungle-ashley.blogspot.com/
    Info dla wszystkich co do rozdziału świątecznego u mnie: miał być, ale nie zdążyłam napisać i wg dziwnie wyszedł. A planowałam podróbę Kevina 'Slash sam w domu'. Więc być może, jak uda mi się to opracować jakoś, to dodam i bd, a jak nie to dodam inne coś, no w każdym razie ROZDZIAŁ ŚWIĄTECZNY MUSI BYĆ!
    I pozdrawiam wszystkich człowieków. Trzymajcie się \m/ :D ^.^

    OdpowiedzUsuń
  11. EPICKI KURWA, ZEJEBIŚCIE KURWA EPICKI!
    CUDNY. Pomysłowy Jimi, wdał się w tatę. I kochająca familia, która przełamie każde przeszkody by tylko być razem w święta.
    ZAJEBIŚIE CUDOWNY!

    OdpowiedzUsuń
  12. A co mi tam, czytam jeszcze raz bo zajebiste :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham cię za ten dodatek. Świetny i taki niebanalny. Ja się bałam, że ty serio przesunęłaś akcję o 5 lat. To kurde dużo. Ale jak mówisz, że masz inne plany to nic tylko czekać. Cholera, mam nadzieję, że dodasz
    jeszcze coś w tej przerwie świątecznej.

    Tak rodzinnie, Jimi sama słodycz. Jejciu, uwielbiam. Hudson i czekolada, haha. Nie mogę, musiał mieć na prawdę niespodziankę, bo w końcu już zwątpił, a tu hop bęc i rodzinka do niego przyjechała. Chelle wpadła na dobry pomysł. Kocham Twoje pomysły, więc wiesz. Czekam na więcej i więcej. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. *_* Ja....czy ja na serio nie wiem co powiedzieć? :O KOOOOOOOCHAM CIĘ ZA TEN ROZDZIAŁ...za wszystko i wogóle xD Jimi to po prostu jest taki słodki , że ja się cieszyłam do telefonu <3 . To , że przesunęłaś akcję aż o 5 lat do przodu było piękne i wogóle nadało jeszcze większą chęć do czytania. Święta są cudowne , (ja jak zwykle spóźniona) oczywiście składam najserdeczniejsze życzenia z okazji zajebistych świąt . Weny na te (nie wysłowię się , bo jeszcze wyjdzie mi jakiś głupi wyraz :D , a więc tradycyjnie :) zajebiste <3 opowiadanie , Slasha , duuuuużo Slasha <3 , zdrowia , szczęścia itd ;) No cóż , zajebistych świąt życzę i coś jeszcze do rozdziału : to że dziewczyny przyjechały do Gunsów wprawiło mnie w takie szczęście , że nie wiem *-* , Michelle na prawdę okazuje to , że kocha Saula w milion sposobów - cudo *____________* , jedynymi smutnymi momentami dla mnie były : to że Saulie nie mógł przyjechać , jak Chelle przypomniała sobie o jej rodzicach i jak Jimi się pytał o tatusia ;_;. Masz świetne pomysły ^__^ oby tak dalej :) . Oraz ostatnie , okazyjne i spóźnione : WESOŁYCH ŚWIĄT (Hohohoho) <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja pierdole!!! GENIUSZ!!! Aż sie poryczałam :'( Ale ciesze sie że wreszcie dodałaś nowy rozdział!!! Naprawde genialne! Kocham tego bloga i błagam dodaj w miare mżliwości szybko następny rozdział <3 I zapraszam do mnie
    www.welovegunsnrosesforever.blogspot.com
    www.myownstorywithgnr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/ nowy a ja nadrabiam :/

    OdpowiedzUsuń
  18. Nowy: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Miszel, tęsknie za Tobą :c

    OdpowiedzUsuń
  20. Chuj, że pogubiłam się w fabule, ten rozdział jest... Wspaniały. <3

    OdpowiedzUsuń
  21. http://zagubiona-we-wlasnym-swiecie-gnr.blogspot.com/ - nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  22. http://zagubiona-we-wlasnym-swiecie-gnr.blogspot.com/ - Prolog do czegoś zupełnie nowego. Tym razem nie Gunsi, a Led Zeppelin :>

    OdpowiedzUsuń
  23. Awwww jak pięknie. *____*
    Na początku myślałam, że akcje przesunęłaś, ale jak komentarze przeczytałam to odetchnęłam z ulgą. c:
    To jest takie genialne, że słów mi brakuje. Serio. *__*
    Jak czytałam końcówkę to uśmiech nie zamierzał mi zejść. XDD
    To jest takie mega urocze i wspaniałe. *______*

    I u mnie nowy - http://through-the-fire-and-flames.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. http://zagubiona-we-wlasnym-swiecie.blogspot.com/ - nowy rozdział opowiadania Lost in own world.
    Baby, baby I don't gonna leave you będzie publikowane tutaj: http://led-zeppelin-story-rocket-queen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Jezu, jakie zajebiste*.* Ok, więc zacznę od początku. Ogólnie zaczęłam czytac tego bloga jakoś parę dni temu i dość szybko go przerobiłam:) Sory, że nie pisałam komentarza pod żadnym rozdziałem ale siedziałam nad czytaniem ich do 4 w nocy ( siedziałam przed komputerem i blagałam moje oczy zeby tylko sie nie zamykały )Tak bardzo mi się podoba cały ten blog i mogłabym go cztac dniami i nocami. Dosłownie wszystko jest zajebiste, począwszy od przeprowadzki Michelle do Lafayette, poprzez poznanie Slasha i kolejną wyprowadzke, poronienie dziecka Duff'a, spotkania Guns'ów, wyjazd na wakacje, seks Slasha z pijaną, ale świadomą Michelle, związek z Axlem, wyjazd do Afganistanu, powrót, związek z Saulem, pracę w FBI, całą akcję w magazynie z tym od narkotyków, oświadczyny Axla, Letty i Izziego, Duffa i jego problemy w związku, zajebistych Hudsona i Michelle ( kocham ich najbardziej z całego tego opowiadania <3 są tacy zajebiści :D), poprzez oświadczyny na koncercie, kupno motorów, ślub, ciąże, trasę, święta i wszystko inne co działo się pomiędzy kończąc na tym rozdziale. (Byłoo tyle nieziemskich scen, że nie starczyło by mi czasu, którego i tak mam teraz mało, do opisania ich.) Wszystko ZAJEBISTE!!! Wiem, że teraz wyjdę na zboczoną i wgl ale sceny erotyczne takie w chuj wyjebane, że ja pierdole! Wszystkie inne sceny też zajebiste!:3 KOCHAM CIĘ i TEGO BLOGA TEŻ i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O________o dziękuję! *__* podziwiam za wytrwałość ;D

      Usuń
  26. O jaaa. To jest zajebiste. Aż nie wiem co napisać.
    Aaa i u mnie nareszcie nowy :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Zaczęłam coś nowego , pierwszego w moim zasobie o Gunsach , mam nadzieję , że się spodoba :D : www.our-dreams-can-come-true.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  28. Ekhem... A więc:

    Koncertów, co pogo dają,
    Chłopaków, co rocka grają,
    Dni wypełnionych muzą do końca,
    Rock n' roll'owych koszulek i słońca
    I niech jeszcze więcej weny i muzycznych zdobyczy,
    Nowy, 2013 Rok Ci użyczy!!!

    Ok... Moje zajebiste życzonka własnej roboty :p

    A teraz troszkę o dodatku, który bardzo, ale to bardzo mi się spodobał. Taka fajna atmosfera, melancholijna (czy ja to dobrze napisałam?)
    Wiesz, mam nadzieję, że ten Nowy Rok Ci przyniesie nowe siły i zapał do wszystkiego, szczególnie do pisania nadal, bo piszesz niesamowicie, ale ty raczej o tym wiesz :)

    Jeszcze na koniec pytanko... Jedziesz na koncert Slash'a 13 lutego?

    Pozdrawiam cieplutko

    $Diana$

    OdpowiedzUsuń
  29. Nowy u mnie.
    http://life-in-the-paradise-city.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  30. Nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  31. http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com - nowy.
    Przepraszam, że jeszcze nie skomentowałam, ale mam masakrycznego doła. Jutro, obiecuję. Wiem, zawsze mam zaległości. Przepraszam, nawet jestem zbyt leniwa przez to by napisać co innego i wszędzie lecę 'kopiuj' i 'wklej' ;_;

    OdpowiedzUsuń
  32. Nowy na http://whole-whotta-love.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  33. Jestem okropna, ale nie mam za nic czasu. Za dużo wszystkiego, za dużo! Napiszę tyle, że popłakałam się podczas czytania tego rozdziału. nie umiem nawet wyjaśnić dokładnie czemu, ale się popłakałam. Uwielbiam tego bloga i mam nadzieję, że wkrótce wrócisz do nas i będziesz dodawać coś co tydzień, ewentualnie co dwa, ale w miarę regularnie. Kocham to i czekam i...przepraszam :c <3

    OdpowiedzUsuń
  34. Kolejna, niestety, krótka informacja http://isshun-jinsei.blogspot.com/2013/01/kolejna-krotka-informacja-niestety.html

    Dlaczego nie zostałam powiadomiona? Ja tu wchodzę i patrzę a tu dwa muszę nadrobić o_O Ale nie mam ci za złe, mogłaś zapomnieć :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  36. Hej, nowy u mnie ill-still-be-thinkin-of-you.blogsot.com

    OdpowiedzUsuń
  37. Co za niesamowita nowość pojawiła się w lodówce.!
    Czy to Kinder Pingui.?
    Nie.! To nowy rozdział na rock-n-roll-psych-out.blogspot.com

    Dawno, dawno temu czytałaś moje marne wypociny. Po 3 miesiącach nieobecności (Wiesz ... To nieuczenie się wymaga dużo wysiłku) rozdział 3 mojego opowiadania. Może w wolnej chwili zajrzysz. :D

    OdpowiedzUsuń
  38. [SPAM] Z przyczyn osobistych musiałam usunąć swój poprzedni profil, a to wiąże się z utratą linków do informowania, dlatego teraz spamuję na ślepo, za co bardzo przepraszam.

    W każdym razie zapraszam na nowy profil, nowy adres i nowe opowiadanie traktujące jak zwykle o naszym ulubionym zespole, mniej ulubionych zespołach i jeszcze kilku zupełnie wymyślonych osobach, których losy z uporem maniaka plątam, śmiejąc się złowieszczo.
    Crazy Little Thing Called Love znajduje się o tutaj: highway-to-wherever.blogspot.com

    Jak już zajrzysz to wpisz się do zakładki dla informowanych... No chyba że nie chcesz, to się nie wpisuj xD

    OdpowiedzUsuń
  39. Nowy rozdział u mnie.
    Ostatnio to chyba jedyny komentarz, który pisze pod twoim blogiem... Oj Rose, musisz się postarać.
    Kieeeeeeeeeedy będzie coś nowego??? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, ja też nie mam na nic czasu także doskonale Cię rozumiem xD
      Coś nowego...chyba dopiero w ferie, jak już dostanę tego mojego upragnionego lapka :<

      Usuń
  40. http://maniamaniowamania.blogspot.com/2013/01/rozdzia-8.html reaktywacja C: zapraszam :DD
    _Mania

    OdpowiedzUsuń
  41. nowy: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  42. Nowy na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  43. Nowy, 9 rozdział u mnie :D
    http://life-in-the-paradise-city.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  44. Hej ;]
    Informacja u mnie. ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  45. Wybacz, że tak późno, ale kompletnie zapomniałam, u mnie nowy. http://through-the-fire-and-flames.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  46. I patrz, kto by pomyślał jak ta wersja będzie się różnić od tej prawdziwej, nie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ;c ale cóż uczynić pozostało? Tylko pogodzić się z losem Michelle i Slasha...

      Usuń
    2. A, a, a! Tom 2 jeszcze się dobrze nie zaczął :D Nic nie wiadomo!

      Usuń
    3. Otóż to, teraz wszystko w rękach mojej dziwnej weny, która nie wiadomo kiedy przylezie ;_;

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki