Rozdział 103. My tortured eyes.
Rozdział ten dedykuję Dianie, która to niedawno obchodziła urodzinki i której obiecałam podarować spóźniony prezent.
Tak więc najlepszego mała... ♥
Tak więc najlepszego mała... ♥
Wbijać i komentować, bo Shayen Page wraz z Citharae
piszą sobie bloga, zapraszam tutaj: http://been-dazed-and-confused.blogspot.com/
***
Myles
Od godziny bezczynnie siedzieliśmy w studiu, czekając na Slasha. Tego dnia do naszej grupy miał dołączyć mój dobry znajomy, Todd Kerns. Chciałem żeby Slash poznał go zanim nagramy jakiś kawałek, ale on nie widział takiej potrzeby.- No panowie! Za dwa miesiące wydajemy płytę! - do pokoju wpadł uradowany Slash z butelką Danielsa w ręce. Szerzej otworzyłem oczy i przetworzyłem jego słowa w umyśle.
- Jak to za dwa?! - zapytałem z przerażeniem. - Przecież prawie niczego nie mamy! - krzyknąłem, stając naprzeciwko uradowanego gitarzysty.
- Nie musisz od razu krzyczeć. - odparł z szerokim uśmiechem i wcisnął mi butelkę w dłoń. - Damy radę panowie. Wystarczy 10 piosenek, z czego dwie już mamy. - dodał podekscytowany i usiadł na swoim ulubionym miejscu przy wielkim oknie. Przez chwilę stałem oszołomiony pośrodku pokoju, gdy nagle zdyszany Todd wpadł do środka.
- Przepraszam...że tak...późno...- mówił, łapiąc oddech i jednocześnie wypakowując gitarę basową z pokrowca.
- Żaden problem, też dopiero przyszedłem. - rzucił Slash i przywitał się z brunetem. Każdy zajął swoje miejsce, a ja dodatkowo śpiewałem świeżo napisany tekst. Pozmienialiśmy kilka rzeczy, dodaliśmy jakieś akordy i trzeci utwór był gotowy. Tak powstało Bad Rain. Po paru godzinach, kiedy mieliśmy nagrać gotowy kawałek, do studia wpadła żona Slasha wraz z ich dzieckiem.
- Co tam, kochanie? - zapytał Mulat, podchodząc do ładnej brunetki.
- Mały chciał się z tobą zobaczyć. - odparła, nawet na niego nie zerkając. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc zakłopotanie gitarzysty. Po chwili na jego twarzy zagościł sztuczny uśmiech i wraz ze swoją żonką wyszedł na korytarz.
- Ceść wujek! - mały brzdąc znalazł się tuż przede mną.
- Cześć...- niepewnie się uśmiechnąłem i delikatnie uścisnąłem wystawioną dłoń.
Slash
Wywlekłem ją na zewnątrz, bo nie chciałem już dłużej kłócić się przy małym.- Co ty wyprawiasz?! - zapytałem głośnym szeptem. - Zachowujesz się jak rozwydrzony dzieciak! - dodałem, kiedy wyszarpnęła się z uścisku.
- To ty przestań udawać, że nic się nie stało! - odparła podobnym tonem. Głośno wypuściłem powietrze ustami i położyłem sobie dłoń na karku.
- Chociaż stwarzaj pozory, że jednak jest dobrze, no proszę cię. Jimi musi brać dobry przykład z nas obojga. - powiedziałem znacznie spokojniej i musnąłem dłonią przypudrowany policzek brunetki. - Przestańmy się kłócić. - dodałem, patrząc prosto w jej oczy. Mała westchnęła pod nosem i zmierzyła mnie krótkim spojrzeniem.
- Nie powinniśmy udawać. Po prostu powinno tak być. - dodała i po krótkiej chwili wróciła do studia. Jeszcze przez chwilę stałem pośrodku wąskiego hallu, aż w końcu zdecydowałem się dołączyć do mojej nowej załogi.
- Jimi pożegnaj się i wracamy. Tatuś teraz pracuje. - powiedziała Chelle, gdy tylko objąłem ją w talii. Wzmocniłem uścisk, nie dając jej uciec i przejechałem dłonią po udzie mojej brunetki. Widziałem jak wszyscy na nas patrzą, więc korzystając z okazji, wpiłem się w te malinowe usta. Cholernie mi tego brakowało.
- Jak chcecie to zostańcie, wcale nie przeszkadzacie. - odezwał się po chwili Myles. Przytaknąłem ruchem głowy, odrywając się od zaskoczonej kobiety.
- Nie...naprawdę już pójdziemy, musimy jeszcze zrobić zakupy, prawda, mały? - spytała speszonym głosem i szybko ujęła malucha w swoje dłonie.
- Tak. - odparł, wyciągając łapki w moją stronę.
- W takim razie odprowadzę was. - zaoferowałem się, przytulając do siebie Jimiego. Chelle sztucznie się uśmiechnęła i bez słowa ruszyła w kierunku drzwi. Kiedy jedną dłonią nacisnęła klamkę w dół, palce drugiej ręki splotły się z moimi. Brunetka popatrzyła na mnie niepewnie i wyprowadziła nas na zewnątrz. Gdy tylko drzwi trzasnęły, Michelle wyrwała swoją rękę i znacznie przyśpieszyła kroku. Głośno westchnąłem i bez słowa podążałem z Jimim w ramionach do samego parkingu. Posadziłem małego na miejscu pasażera i zamknąłem drzwi.
- Zaczekaj! - zawołałem, kiedy Chelle chciała bez słowa wsiąść i odjechać. Brunetka zawahała się, jednak po chwili stała przede mną.
- Co jeszcze? - zapytała znudzonym tonem.
- Słabo udajesz...- wyznałem z niewielkim uśmiechem. Michy wywróciła w górze oczami i już chciała się wycofać, jednak w porę złapałem ją za przedramię, wpijając się w gorące usta, których wciąż tak bardzo pragnąłem. Nie potrafiłem się oprzeć, a o zaprzestaniu wykonywanej wówczas czynności nie było nawet mowy. Usatysfakcjonowany oderwałem się od brunetki i popatrzyłem jej prosto w oczy. Chelle nieco szybciej oddychała, więc cicho zaśmiałem się pod nosem.
- Kolacja o szóstej. - rzekła na koniec i nadal oszołomiona wsiadła do auta.
1 miesiąc później...
Michelle
Kłótnie nie ustały, chyba nawet lekko się nasiliły. Bałam się, kiedy Saul wracał pijany lub naćpany do domu, mógł wówczas zrobić wiele złych rzeczy. Zwykle jednak kończyło się na ostrym kacu. Nie miałam nawet okazji poznać tego całego Myles'a i jego zgrai, więc wciąż obawiałam się, że to za ich namową Slash nawet nie próbuje przestać brać. Tego dnia siedziałam z Kate w kawiarni, podczas gdy Jimi, Roger i wujek Axl ganiali się na pobliskim placu zabaw. Z żalem patrzyłam na to, jak Rose coraz częściej zastępował Jimiemu ojca, bo ten urządził sobie drugie życie poza domem.
Wszystko było nie tak, wciąż pojawiały się kolejne problemy. Odsunęliśmy się od siebie.
- I co ja mam teraz zrobić? - zapytałam mojej najbliższej przyjaciółki.
- Nie za bardzo rozumiem...- wyznała niepewnie, zerkając w moją stronę spod ciemnych okularów. Ciężko westchnęłam i zamyśliłam się na moment.
- Jemu już nie zależy...- wyszeptałam, wycierając łezkę, która powoli spływała po moim policzku.
- Dobrze wiesz co ja o tym myślę. - ucięła oschle. Zmarszczyłam brwi, a po chwili mocno zacisnęłam powieki, żeby tylko nie rozbeczeć się na dobre.
- On taki nie był, ale on się zmieni, obiecał... - dodałam, pociągając nosem z głową spuszczoną w dół.
- Tacy jak on się nie zmieniają. Rozwód to najlepsze wyjście. - załamałam twarz w dłoniach i oparłam łokcie na stoliku.
2 miesiące później...
Mimo wszystko nadal byliśmy kochającą się parą. Często zastanawiałam się czy u Saula wciąż jesteśmy na pierwszym miejscu, czy przewagę zdobyła już jego pierdolona przyjaciółka. Przez cały czas starałam mu się jakoś pomóc. Każde znalezione prochy bez słowa wyrzucałam. Przed znajomymi udawaliśmy szczęśliwą rodzinkę, którą tak bardzo chcieliśmy stworzyć dla Jimiego. Nagle usłyszałam głośny trzask, a następnie rozradowany krzyk.
- Chelle! Widziałaś najnowsze statystyki? Krążek sprzedaje się jak jakieś jebane, świeże bułeczki! - uśmiechnęłam się pod nosem. Cieszyłam się z jego sukcesów. Wciąż ślepo wierzyłam, że to pomoże mu wyjść z nałogu.
- Świetnie...- westchnęłam pod nosem, parząc kawę w żółtym kubku.
- Ale to nie koniec niespodzianek...jedziemy w trasę! - dodał, a ja popatrzyłam na niego z rozdziawionymi ustami.
- Jaką trasę?! - krzyknęłam zaskoczona.
- Normalną! Najpierw po Ameryce, potem po Europie, a może nawet Azji! - dodał, a mnie zrobiło się słabo na samą myśl o tym co będzie się tam działo.
- Chyba zwariowałeś! A co z zespołem? - zapytałam, podchodząc bliżej Mulata.
- No zabieram ich ze sobą! - odparł z uśmiechem.
- Jedziesz w trasę z Gunsami? - zapytałam, unosząc jedną brew do góry.
- Zrozum kobieto, teraz jest tylko Slash, zapomnij o Guns N' Roses! - powiedział, nachylając się nad moją osobą. Nie wytrzymałam i spoliczkowałam go z otwartej dłoni jak najmocniej potrafiłam.
- Dlaczego ty myślisz tylko o sobie?! A co z nimi?! - wrzasnęłam zdenerwowana i zrzucając na podłogę talerz z owocami, ruszyłam w kierunku schodów, nie czekając na jakiekolwiek wytłumaczenie. Jimi akurat bawił się autkami na środku swojego nowego posłania. Mały od tygodnia przyzwyczajał się do spania w normalnym łóżku.
- Mamusiu, a pójdziemy gdzieś z tatusiem? - zapytał, lecz ja pokręciłam przecząco głową. Po chwili spuściłam wzrok w głębokim zamyśleniu.
- Pakuj się! - wrzasnął nagle Slash, dzięki czemu zdołałam się ocknąć. Bez słowa ruszyłam w stronę sypialni i w mgnieniu oka stanęłam oko w oko z Mulatem. - Czego się gapisz? - zapytał, a ja mocno zacisnęłam pięści.
- Kiedy to się właściwie zaczyna? - zapytałam, zakładając ręce na wysokości piersi.
- Za 3 dni...- mruknął pod nosem, nie przerywając wrzucania przypadkowych ubrań do torby.
- Chyba sobie jaja robisz! - podniosłam głos i podeszłam bliżej.
- Przestań się w końcu wydzierać! - krzyknął i złapał mnie na wysokości talii. Chciałam jak najszybciej się uwolnić, ale on o dziwo był silniejszy. Hudson usadowił mnie na swoich kolanach i zaczął delikatnie całować moją szyję. - Spędzimy rocznicę ślubu w Hiszpanii. - powiedział z uśmiechem i na chwilę znów stał się moim Saulem.
- Nie musimy tam jechać...odwołaj tą trasę, proszę...- wyszeptałam pod nosem, przymykając powieki. Zapadła cisza, ale teraz tylko ona mogła nam pomóc.
- Na pierwszych koncertach będziemy sami, dopiero w połowie dołączy Osbourne i Kilmister. - dodał zupełnie obojętnie. - Oczywiście jeśli nie chcesz to nie musisz jechać. - diametralnie spoważniał. Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na niego zaskoczona.
- Jak to nie jechać...? - zapytałam, głośno przełykając ślinę.
- No jak nie chcesz to nie musisz tego robić. Potrafię o siebie zadbać. - dodał i rozluźnił uścisk. Przed oczami pojawił mi się obraz naćpanego i półprzytomnego Mulata.
- Chcę jechać. - odparłam stanowczo, a Slash popchnął walizkę w moją stronę.
- Zacznij się pakować.
Siedzieliśmy przy stole i mówiliśmy o dość mało ważnych rzeczach. Zapowiadało się całkiem spokojne popołudnie w domowym klimacie luźnych koszulek i dresowych spodni.
- Rozmawiałaś już z Kate? - chwilową ciszę przerwało jego pytanie.
- Ale...niby o czym? - zrobiłam zdezorientowaną minę.
- No o Jimim, przecież nie zabierzemy go ze sobą. - dodał, a ja aż wstałam z miejsca.
- Chyba sobie żartujesz! Chcesz zostawić 4-latka bez rodziców na prawie pół roku?! - wrzasnęłam podirytowana.
- No to zostań z nim jeśli chcesz! - dodał głośniej.
- Wszystkiego bym się po tobie spodziewała, ale na pewno nie tego! - krzyknęłam z przeszklonymi oczami. - Zabieram go ze sobą czy ci się to podoba, czy nie! - warknęłam na koniec i pobiegłam na górę. Po chwili, ubrana w jeansowe rurki i cienką koszulę w czerwono-czarną kratę, wyszłam z domu, mówiąc szybkie - Wrócę wieczorem.- potem cała w nerwach przeszłam przez park w tę i z powrotem. Trzymając dłonie skrzyżowane na wysokości piersi, zorientowałam się, że zaczyna padać. Przeklęłam po nosem i zaczęłam biec z powrotem. Dopiero po chwili odpuściłam sobie wysiłek i na moment oparłam dłonie na kolanach. Wzięłam kilka głębszych oddechów i zaczęłam iść normalnym tempem. Coś nie dawało mi spokoju i kazało wrócić do domu. Skręciłam w jedną ze znanych mi ulic i znalazłam się w okolicach domu państwa Rose. Nie miałam ochoty po raz kolejny wysłuchiwać kazań Kate w stylu "Zrujnujesz sobie z nim życie, pomyśl o Jimim" i tym podobnych. Wiedziałam, że już za późno na wycofanie się ze wspólnego życia. Chciałam jak najszybciej przejść niezauważona obok ich domu, więc znacznie przyspieszyłam kroku. Byłam już prawie poza zasięgiem ich ewentualnego wzroku, gdy nagle serce skoczyło mi do gardła, a przed oczami pojawiła się przemoczona Kate.
- Co ty tu robisz w deszczu? Natychmiast chodź do środka, musisz się wysuszyć. - powiedziała, mocno łapiąc mnie za ramię.
- Nie...ja muszę iść...- niepewnie zaprotestowałam, strącając jej dłoń.
- Ta...w takim razie cię podwiozę. - powiedziała, czym trochę mnie zaskoczyła. W końcu ona nigdy nie odpuszczała. Ostatecznie zgodziłam się i wsiadłam do zaparkowanego na podjeździe auta. - To co tym razem się stało? - zapytała, zaraz po tym jak skręciła w kierunku przeciwnym do położenia mojego miejsca zamieszkania. Przez chwilę milczałam, jakby bojąc się przed nią otworzyć.
- No bo... - ciężko westchnęłam - On chce jechać w trasę z tym pierdolonym, nowym zespołem! - powiedziałam uniesionym tonem. Kate zaśmiała się głośno, a ja popatrzyłam na nią, poszukując dobrej rady.
- Trasa...i co jeszcze? Ja naprawdę nie rozumiem jak ty możesz tak żyć...- powiedziała, uśmiechając się idiotycznie. - Obudź się dziewczyno. On się nie zmieni! Kogo ty chcesz oszukać, co? - zapytała, a ton jej głosu jeszcze przez długi czas rozbrzmiewał w mojej głowie.
- Jadę z nim. - powiedziałam stanowczo, a Kate wcisnęła hamulec, zatrzymując auto na środku dość spokojnej uliczki.
Ty wiesz co ja o tym myślę, w końcu rozdział tworzony w trudzie, walce z przecinkami itd. xD Jest zajebiście, ciągle się rozwijasz, oby tak dalej, słonko <3 Jest pięknie :D
OdpowiedzUsuńDiana
Tylko dzięki Tobie jestem nawet trochę zadowolona z tego rozdziału ;*
UsuńDziękuję kochana ♥
Jeja co się dzieje ze Slash'em ? ;___; A co do rozdziału, to jak zawsze świetny ;)
OdpowiedzUsuńNa razie troszkę poprzynudzam, ale potem się rozkręci akcja, obiecuję i dziękuję za opinię ;*
UsuńKurde...nie powiadomiłam Cię chyba ;c
Usuńa to trudno, już sobie zapisałam, więc następnym razem nie zapomnę xD
Co ty robisz z naszą idealną parą? Oby tylko Chelle nie uległą namową Kate. Ma swój rozum, niech jedzie z Saulem w trasę i wtedy się zobaczy. Slash, co ty robisz?! Czemu niszczysz coś, na czym tak bardzo ci zależało. Ten moment o rocznicy ślubu... faktycznie zajechało trochę normalnym Hudsonem. Może Michelle powinna spróbować porozmawiać z nim, gdy jest trzeźwy zasadą argumentów: nie podoba mi się gdy..., nie chcę żebyś..., robisz źle, biorąc... Może jeszcze jest nadzieja, by sielanka wróciła?
OdpowiedzUsuńI oczywiście Welcome Back :) Teraz jestem nasycona i usatysfakcjonowana na całe 24h!
Tylko 24h? ;c no to zabieram się za kolejny rozdział xD
UsuńDziękuję pięknie za komentarz! No i miło wrócić *_*
Super! Mimo wszystko chcę, aby Slash i Michelle byli znów szczęśliwą parą, tak jak na początku. I niech ten ćpun się wreszcie obudzi! Ma taką wspaniałą żonę,a traci wszystko przez te pierdolone dragi!
OdpowiedzUsuńBy the way : uwielbiam twego zacnego bloga! Ubóstwiam! Piszesz zaje***cie!
Pauline :3
Ojejciu *_* dziękuję przepięknie, a m.in. przez Ciebie mam wielką chęć napisać kolejny rozdział xD
UsuńTo wspaniale! Już czekam :3
UsuńPauline :3
Oooo Myles i Todd <33 I to mi się podoba :33
OdpowiedzUsuńI ja tam nie wiem jak innym, ale mi się podobają te kłótnie Slasha i Michelle i szczerze mówiąc... czekam na więcej!
Ostatnio nie umiem pisać komentarzy, wybacz :c
Nie no...kłótnie jeszcze trochę potrwają xD
UsuńTakie komentarze są odpowiednie: krótko, zwięźle i na temat ♥
Dziękuję!
Rozdział całkiem spoko:) Tak btw to ta cała akcja z kłótnią miedzy nimi strasznie mnie jara hehe wiem jestem sadystką... A tak ostatnio sobie myślałam ze by oni się na serio rozwiedli a potem np spotkali po latach i zaczęli wszystko od nowa ale to chyba raczej nie możliwe...:)Dawno nie wspomniałam o tym ze uwielbiam twój styl pisania nie wiem co w tym jest ale moim skromnym zdaniem na prawdę jesteś najlepszą blogerką o gunsach( i to nie jest kokieteria)Wiec... Pisz kolejny bo chce już wiedzieć co dalej sie pichci w twojej głowie:)
OdpowiedzUsuńKarolina
*_* wzruszyłam się, naprawdę tak myślisz? Boooojdziu *_* DZIĘKUJĘ! Ale ten rozdział to również zasługa Diany, bez której byłby kompletnym niewypałem, także nie zapominajmy o niej xD
UsuńDziękuję jeszcze raz! ♥.♥
Cooo? :3 Ojejku, dziękuję <3
UsuńDiana
No tak! xD To ja Ci dziękuję ;*
Usuńaha, uhu, jeah, Michelle wróciła do żywych!!! Jakaś pozytywna energia mnie rozpierdala od środka. uuuuuuuuu!!!!!! Jeśli chodzi o rozdział, to jak zwykle przezajezacny, ale tak na poważnie to Ty ich nie rozwiedziesz prawda? PRAWDA? To by była katastrofa. Hudsony mogą mieć focha, ale nie takiego forever...Ładnie proszę... Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńNiczego nie ujawniam, przepraszam xD
UsuńNastępny w drodze i dziękuję za komentarz ;*
Ojojoj........co ten Slash wyprawia :/ Niech się to w końcu ułoży :)
OdpowiedzUsuńJa wyszłam z wprawy i już za bardzo komentarzy pisać nie potrafię, więc wybacz, że taki krótki :))
Ja z niecierpliwością czekam na następny xD
(Magda)
Ja po tej przerwie też wyszłam z wprawy pisania rozdziałów, co doskonale potwierdzi bardzo pomocna Diana, a Twój komentarz jest baaardzo treściwy i to się liczy <3 xD
UsuńNooo, nooo już mnie tak nie wychwalaj bo się zarumienię, poza tym nie ma za co ^_^ Wcale nie wyszłaś z wprawy nie gadaj głupot!!!
UsuńDiana
Załamanie psychiczne!!!!! Czemu już nie z Guns n Roses i wgl boże uwielbiam twoje opowiadanie zajebiscie piszesz i wgl :D tylko żeby slashowi i mich się ułożyło błagam!!!!!!!!!! Oni muszą być razem aż mi się łza w oku pojawiła jak Axl bawił się z dzieciakami a ona że już on zastępuje ojca to było straszne.... Oby się wszystko ułożyło :D JUŻ NIE MOGĘ ODCZEKAĆ SIĘ KOLEJNEGO!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńO matko jedyna jakie emocje xD Spokojnie, myślę, że jakoś to się ułoży, ale czy naprawdę będzie dobrze? Nie wiem...
UsuńDziękuję za miłe słowa! ;*
Jest super, fajnie że jesteś :D
OdpowiedzUsuńDobrze że Slash i Michelle się kłócą bo można się czasem porzygać od idealnosci. Ale w końcu, mam nadzieję, wszystko wróci do normy. Niech Michelle jedzie z nim w tą trasę i niech bierze Jimmy'ego... chociaż właściwie nie wiadomo jak taki mały dzieciak zniesie tyle czasu w podróży. Z drugiej strony zostawiać go na tak długo...
Czekam na następny ;)
Pozdrawiam :*
P.S Będziesz pisać dalej High cośtam? Jak skonczysz to czy jeszcze w między czasie jakieś rozdziały? ^^
Dziękuję za komentarz! Też się cieszę, że wróciłam xD
UsuńA co do High Voltage Tattoo to bardzo dobre pytanie, otóż nie wiem dokładnie, ale coś tam może wstawię, choć teraz mam wenę na TO opowiadanie xD
Również pozdrawiam! xD
Zapraszam na kolejny rozdział Just ride. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://breath-of-memories.blogspot.com/
przeczytam za jakąś godzinę i spróbuje skomentować z komórki, ale nic nie obiecuje.
to się kurwa czyta jak książkę ! japierdole masz zajebisty talent
OdpowiedzUsuńzazdroszczę ;3
dziękuję pięknie, ale tak nie jest xD Rozdział wyszedł tak, a nie inaczej dzięki Dianie ♥
UsuńKURDE KURDE KURDE !
OdpowiedzUsuńCO ON ODWALA!
ZNOWU ;_;
Co się z nim dzieje ?
ehhh ...
co z dzieckiem co z żoną ?
ok ma swoje ambicje i marzenia no ale...
Kurde rozdział cudowny :) Czyta się świecie- zazdroszczę talentu !
Dziękuję za miłe słowa ;*
UsuńTy wiesz, że ja całkowicie zgadzam się z Kate. I po tym jak chciał jechać bez jimmiego... to była przesada. I nadal jest, ten człowiek chyba myśli, że ona bez niego nie przetrwa, a tym czasem jest zupełnie odwrotnie. Myślę, że jeśli Mich nie chce rozwodu, powinna szczerze z nim porozmawiać. Powiedzieć, ze czuje, że on jej nie kocha, bo nie wmówisz mi, że ona czuje się kochaną. Czekam na następny.;*
OdpowiedzUsuńNikomu nie zamierzam niczego wmawiać xD
UsuńDziękuję za opinię, a nowy już się pisze ♥
Chyba nic już od siebie nie dodam, bo nade mną tu wszyscy się wypowiedzieli. Jestem przeszczęśliwa, że wróciłaś, bo mi brakowało tu tego opowiadania, w końcu moje ulubione... Kochana, przerwa też Ci dobrze zrobiła, bo powróciłaś w świetnym stylu, ze zdwojoną siłą. Witaj wśród żywych ;*
OdpowiedzUsuńJak miło *_* dziękuję! Rozdział jest napisany z moją kochaną pomocą ;*
UsuńRównież witam, miło wrócić xD
Jeeej Myles i Todd :D no jestem jak najbardziej za :P
OdpowiedzUsuńTo co się ze Slashem dzieje jest okropne i podziwiam Michelle, ale tak mi jako czytelnikowi te kłótnie bardzo ale to bardzo pasują :D jakoś tak lubię je czytać i mam nadzieję, że tak nagle się nie skończą ;)
Miło, że w końcu do nas wróciłaś <3
No kurde dziękuję! *_* od razu mam chęci do pisania kolejnego rozdziału xD
Usuń<3
Jak dobrze, że wróciłaś :D Ten rozdział to prawdziwe arcydzieło! Myślałaś może nad karierą pisarki? Byłabyś zajebista! Na 100, nie 1000% kupiłabym Twoją książkę! XD I nie piszę tak, żeby tu słodzić czy coś :P ja naprawdę tak myślę! A co do rozdziału:
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie rozwiedziesz Hudsonów! To byłoby ciekawe i w ogóle, ale jednak cholernie smutne ;_; Z drugiej strony Slash zachowuję się jakby przestał interesować się Jimmym... Ciekawa jestem jak to się skończy XD Czekam na następny <3
Ty wiesz, że myślałam? Ale pewnie nie wypali, bo...bo tak jakoś xD Mam trochę inne plany, o! :D
UsuńDZIĘKUJĘ za te piękne słowa! ^_^
Napisałaś...że jesteś...ciekawa? *____* o matko...już piszę następny!
wow. czytam twojego bloga już od dłuższego czasu i nie będę ukrywać, że na początku w ogóle mi się nie podobało i ciężko było mi przebrnąć przez chociaż jeden rozdział. Od czasu pierwszych rozdziałów z tego co widzę minął chyba rok i naprawdę niesamowicie się rozwinęłaś. Teraz jest świetnie.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to wiem, że pewnie wszyscy by woleli, żeby znów było słodko i uroczo, ale moim zdaniem Slash z tego rozdziału jest najbardziej podobny do prawdziwego Slasha. Owszem, może w 2013 już się trochę uspokoił, ale w latach 90. właśnie tak go sobie wyobrażam :D Rozdział super.
Zapraszam na mojego bloga - rozdział 4.
Dopiero zaczynam, więc wszelkie komentarze, uwagi czy porady baaardzo mile widziane. :)
http://worst-obsession.blogspot.com/
Wreszcie ktoś komu się nie podobało *_* Dziękuję Ci! To co napisałaś jest bardzo miłe, ale ja wciąż chcę cokolwiek zmienić, ulepszyć, dodać, ująć i wykonać jakieś zabiegi xD
UsuńZdaję sobie sprawę z tego jak przesłodzona była wersja Slasha w tych pierwszych rozdziałach i jak ogólnie tandetnie to wychodziło, ale skoro teraz jest lepiej to tylko się cieszyć :D
Bardzo dziękuję za opinię i z pewnością zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)
Zapraszam na nowy rozdział bloga :D http://marynowana-lasica.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPostaram się coś z tym zrobić :)
Witam z powrotem! x'D Zupełnie nie wypadłaś przez te 2 tygodnie (?) z formy, a nawet piszesz jeszcze lepiej x'D
OdpowiedzUsuńJak czytałam komentarze, to większość cieszy się z pojawienia się w twoim opowiadaniu Myles'a i Todd'a a ja chyba jestem inna, bo zupełnie się nie cieszę... Wolałaby żeby Slash wrócił do Gunsów...
Mimo że życzę Michelle i Slash'owi szczęścia, ale nie wiem dlaczego ciesze się na te ich kłótnie... Jak dla mnie może to jeszcze potrwać, ale ma być potem Happy end (chyba tak to się piszę, co nie? x'D)
Sądzę że Kate chcę dobrze dla Michy i Jummi'ego i dlatego radzi jej rozwód... Może to i dobry pomysł? Może jak Slash dostanie list z pozwem rozwodowym to się opamięta?
Mój komentarz jest krótki, ale niekoniecznie treściwy x'D
Czekam na następny rozdział ;*
Tak o.o bardzo krótki ten komentarz xD
UsuńDziękuję i za opinię i za te miłe słowa, nosz kurna teraz to muszę się starać 10 razy bardziej, żeby dobrze wypaść z rozdziałem :D
Nowy u mnie ;D
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/04/rozdzia-13.html
Nareszcie jesteś :) Rozdział fajny, no ale niech Slash do kurwy nędzy się opamięta... No i na serio, to czyta się jak książkę i chujowo dobrze. Nie lubię jak piszesz: miesiąc póżniej... Bo czas za szybko leci...
OdpowiedzUsuńPs. Czekam na kolejny zajebisty rozdział XD Ale proszę Cię bardzo, napisz coś o Duff'ie, tak się za nim stęskniłam :P
Jak Ci poszły egzaminy ? ♥♥♥♥♥♥♥
To miłe! Dziękuję *_*
UsuńTeż za Wami wszystkimi tęskniłam xD Egzaminy poszły całkiem nieźle, a o Duffie z pewnością coś naskrobię, tyle że nie wiem jeszcze kiedy xD
Łot?! ;____; Biedny Jimmy. Biedna Michie. Tak baj de łej, to tylko mi chodzą teraz po głowie te w uj romantyczne urywki, kiedy to Slashu się starał? Domek na drzewie, albo ślub, albo jak wariował jak ona była na wojnie, albo jak jechali na pogrzeb jej rodziców i 'Też chciałbym tak umrzeć'?
OdpowiedzUsuńWszystko się zmienia, nawet to co chcielibyśmy zachować niezmienione...
Także tego... Rozdział zajebisty, doprowadził mnie do płaczu :')
Trzymaj się, i napraw Slasha C:
O jaciepierdziele ;_; za bardzo się zżyłam z tym opowiadaniem ;c
UsuńTake care i dziękuję! *_*
O panie i panowie! Cóż to takiego dzieje się z naszą niemalże zawsze zakochaną i przepełnioną miłością parą? Michelle i Slash, no halo, co tu się dzieje? Isbell zaskoczona! Czytam tak i czytam. Myles...że jaaak? Płyta, trasa...
OdpowiedzUsuń,,Teraz jest Slash, zapomnij o Guns N' Roses!''
Ja tu mogę powiedzieć tylko jedno - dół na górze, góra na dole! Jestem zaskoczona do tego stopnia, że nie wiem nawet jaki komentarz napisać...żeby był sensowny! Haha, nie mogę, serio. Robi się bardzo dziwnie, bardzo inaczej, ale i bardzo...fajnie.
Jedyne co mi pozostaje to czekać na kolejny rozdział, bo nie wiem jak mam się zachować xD
Pozdrawiam zatem i pisz, pisz...PISZ ;*!
Dziękuję za komentarz, a teraz zakopię się pod ziemię, bo nie nadrobiłam jeszcze u Ciebie... ;_;
Usuńpozdrawiam i obiecuję poprawę xD
Jezuuuu, świetny rozdział. *.* Dopiero niedawno odkryłam twoje opowiadanie i muszę nadrobić duuużo zaległości. :/
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do mnie. ;)
No niezły optymista z tego Slasha. Szkoda, że tak optymistycznie nie rozważa powrotu do Gunsów, no ale jak widać strasznie zajarał się na ten swój nowy zespół.
OdpowiedzUsuńBad rain <3<3<3 aż sobie normalnie musiałam posłuchać podczas czytania <3 przewyjebista piosenka <3 No i ten cudny rysunkowy teledysk.
Niby jakiś postęp jest między Slashem i Chelle, szkoda, że wymuszony ze względu na Jimiego, ale przynajmniej przy nim się nie kłucą. Dobre i to.
Kate to mądra babka jest. Ma rację, szkoda, że Chelle od razu jej nie posłuchała. Choć w sumie często tak jest w życiu, że dobre rady docenia się po czasie.
Trasa z Lemmym i Ozzem <3 normalnie to skakałabym pod sufit z radości, ale w tym przypadku wiadomo, że oznacza to dla Saula ciągłe chlanie, ćpanie i imprezy. Bo coś nie wierzę, by w towarzystwie Lemmyego i Osbournea się powstrzymał. Wręcz przeciwnie! Ci to go pewnie będą jeszcze dodatkowo zachęcać i podsuwać pod nos to kreseczkę to flaszeczkę, a jak by Chelle nie było to pewnie jeszcze by tłum dziwek się koło niego kręcił, a on oczywiście nie odmówiłby sobie przyjemności i się tłumaczył, że był pijany, albo że co miał zrobić, nie ruchać przez pół roku?! Nie możliwe!
No ale to, że Jimiego chciał zostawić to już przesada. Ah, no serio Slashowi to już dragi rozpuszczają mózg!
Kate to serio dobra przyjaciółka. Takie to prawdziwy skarb <3 szkoda, że Michy jej nie słucha! A potem będzie cierpieć. Już w sumie cierpi, ale będzie jeszcze bardziej.
Super się czytało ten rozdział, zasuwam do kolejnych :D
Pozdrowionka i duuuużo weny przy pisaniu nowego rozdziału :D
Lady Stardust <3
Bad Rain ma genialny teledysk! Zgadzam się w 100%!
UsuńPięknie dziękuję za komentarz!
Slash się trochę tutaj stacza, no niestety :(
Pozdrawiam cieplutko!
Czekam też na rozdział u Ciebie!
Reverie <3