Rozdział 109. It must have been love.
***
Caroline
Caroline
Slash od dłuższego czasu zachowywał się dość podejrzanie, jednak tego dnia był wyjątkowo spokojny. Dokładnie zamknął drzwi i ruszył z Mylesem w
stronę sceny.
- Slash! Gdzie jest Michelle? - zapytałam, w ostatniej chwili powstrzymując go przed wyjściem na estradę.
-
Źle się czuje i została w garderobie. Mówiła, żeby nikt jej nie
przeszkadzał - odparł, przesuwając mnie na bok. Myles cmoknął mój
policzek i pobiegł do zniecierpliwionej publiczności. Powoli zbliżyłam się do niewielkiego pomieszczenia. Miałam złe przeczucie.
Zapukałam kilka razy, ale nikt nie odpowiedział. Postanowiłam zaryzykować i niepewnie pchnęłam
drzwi, stawiając krok do przodu.
- Michelle? - zapytałam, przekrzykując odgłosy dochodzące ze sceny.
- Coś z Jimim...? - zapytał drżący głos. Zmarszczyłam czoło i wcisnęłam przycisk na ścianie.
-
Wyłącz to pieprzone światło! - krzyknęła, ukrywając twarz w
dłoniach. Przerażona zbliżyłam się do kobiety i przykucnęłam przed jej
obliczem.
- Co się dzieje? - zapytałam półszeptem, odgarniając jej włosy z policzka.
-
Wyłącz to, proszę... - wyszeptała roztrzęsiona, patrząc mi w oczy z wielkim strachem.
Szybko zerwałam się z miejsca i posłusznie zgasiłam światło. W rogu paliła się maleńka lampka. Michelle
nagle wybuchła płaczem, kładąc dłoń na ustach.
- Gdzie Jimi? - spytała nagle.
- Śpi w hotelu, Slash wynajął opiekunkę.
Na moje słowa wytrzeszczyła oczy.
- Jaką opiekunkę?! - krzyknęła, zrywając się z miejsca.
-
Zaczekaj! Gdzie idziesz?! - wrzasnęłam za dziewczyną, która wybiegła z
pomieszczenia, ocierając mokre policzki z łez. Wsiadła do
pierwszej lepszej taksówki. Złapałam następną i kazałam jechać tam gdzie
ona. Jednocześnie wysiadłyśmy przed hotelem. - Stój! No zaczekaj! -
krzyczałam za brunetką, ale nie reagowała. Goniłam ją do drzwi
windy, jednak Chelle w ostateczności wybrała schody. Pędziła jakby się
paliło. Wpadła do pokoju, a ja zatrzymałam się przed
samym wejściem.
- Mamo!
Zdyszana weszłam do środka i ujrzałam dziewczynę, która odbierała swoją zapłatę. Młoda kobieta szybko wyszła. Przez kilkanaście minut siedziałyśmy w ciszy.
Dopiero po chwili brunetka położyła śpiącego malca do
łóżka. Wyszłyśmy na zewnątrz.
- Masz fajki? - zapytała, pociągając nosem. Błyskawicznie
wyciągnęłam paczkę w jej stronę i zapaliłam cienkiego szluga w jej drżącej dłoni.
- Opowiesz mi co się stało? - wyszeptałam,
starając się nie wystraszyć zamyślonej kobiety. W odpowiedzi tylko głęboko westchnęła. Na chwilę zapanowała cisza.
-
Pokłóciliśmy się, to wszystko.
Próbowała się uśmiechnąć, ale była
zbyt zdenerwowana. Wciąż mocno się zaciągała i mrużyła oczy, nawet nie
próbując ukryć łez.
- On coś ci zrobił? - zapytałam, ostrożnie mierząc ją spojrzeniem.
-
Wszystko jest w porządku - warknęła, zrywając się z miejsca. - Jutro
odkupię - dodała, zrzucając puste opakowanie na ziemię i zniknęła za drzwiami tarasu. Dłonie oparłam na kamiennym murku i z niepokojem patrzyłam w miejsce, gdzie przed chwilą siedziała Michelle.
Michelle
Wzięłam szybki prysznic i założyłam spraną koszulkę z Hard Rock Cafe.
Usiadłam na fotelu, przykrywając nogi grubym kocem i postanowiłam
poczekać na Hudsona. Nie mam pojęcia kiedy udało mi się zasnąć. W środku
nocy obudził mnie głośny trzask. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam na
Saula. Przez chwilę utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy.
- Nie śpisz
jeszcze...? - odwróciłam głowę i nie odezwałam się ani słowem. - Tak
sobie pomyślałem... może chciałabyś posłuchać co ostatnio nagraliśmy.
Popatrzyłam na niego jak na idiotę. Slash nie dawał za wygraną.
Prychnęłam pod nosem i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Chcesz udawać, że nic się nie stało? - zapytałam podirytowana.
-
Wolisz płytę czy kasetę? - Wzięłam do ręki odtwarzacz i włączyłam
piosenkę zatytułowaną "We're all gonna die". - I jak? - zapytał pełen
nadziei.
- Niezłe... - mruknęłam od niechcenia.
- Wiem, że ci się podoba! -
zaśmiał się Hudson i popatrzył mi w oczy. Tym razem nie był naćpany, po
prostu był sobą.
Jego lekko rozchylone usta powoli zbliżały się do mojej twarzy. W końcu
delikatnie mnie pocałował. Na początku chciałam się postawić, lecz w
tamtej chwili przypomniałam sobie słowa Sharon, które brzmiały mniej więcej tak: Czasem lepiej odpuścić, żebyś potem nie płakała. Tak też zrobiłam. Całkowicie mu się poddałam.
- Zwolnij... proszę... - powiedziałam, gdy już po paru minutach nabraliśmy szaleńczego tempa. Jego ruchy z miejsca stały się bardzo powolne.
-
Tak dobrze? - zapytał z uśmiechem, patrząc mi prosto w oczy.
Przyjemność jakiej mi dostarczał nie pozwoliła mi na odpowiedź. Cicho
westchnęłam, przymykając powieki. Z lekko uniesionym kącikiem ust
wpatrywałam się w sufit, podczas gdy Saul całował moją szyję i z wyczuciem przyśpieszał.
Rano obudziłam się z nieznacznym uśmiechem na twarzy.
Kiedy chciałam wtulić się w tors mojego mężczyzny, jego już nie było. Na szczęście druga połowa łóżka wciąż była ciepła, co oznaczało, że nie mógł
się zbytnio oddalić. Założyłam pasmo włosów za ucho i okryłam się
kołdrą. Powoli zwlokłam się z łóżka i odsunęłam ciemne zasłony,
pozwalając słońcu stopniowo wypełnić całe pomieszczenie. Nagle drzwi
łazienki otworzyły się, a z wnętrza wyszedł zamyślony Saul. Ubrany
w niebieskie jeansy uśmiechnął się do mnie promiennie. Czule pocałował mnie w czoło i pozwolił wtulić się w jego silne
ramiona.
- Mówiłem ci już, że dzisiaj dołącza do nas Osbourne? - zapytał, a ja gwałtownie oderwałam się od jego ciała.
- Żartujesz?
- Nie, dlaczego? - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się głupkowato.
-
Sharon z nim będzie? - dodałam po chwili, a Hudson kiwnął twierdząco
głową. Godzinę później ubrałam się w moją ulubioną koszulkę i spodnie.
Miałam zamiar wyjść z pokoju i zabrać Jimiego na śniadanie. Nagle
powstrzymał mnie Slash, łapiąc za moje przedramię i przyciągając do
siebie.
- Siadaj - warknął, wskazując głową na łóżko.
- Postoję - odparłam zaskoczona. Hudson mocniej ścisnął moją
rękę i popchnął mnie w stronę łóżka. Niechętnie zajęłam miejsce na
skraju miękkiego materaca.
- Posłuchaj... co mam ci powiedzieć,
żebyś zrozumiała, że wyglądasz jak uczennica, a nie dorosła kobieta?! -
krzyknął, patrząc mi w oczy. Rozchyliłam usta z niedowierzaniem.
-
Jestem matką twojego syna, a nie zdzirą, którą możesz chwalić się przed
znajomymi! - warknęłam, wstając z miejsca i podchodząc bliżej tego
kretyna. Zatkało go.
- Masz rację... - westchnął, co dość mocno mnie
zaskoczyło. - Kochanie...proszę. Dzisiaj przyjeżdża Osbourne, zrób to
dla mnie i ubierz się naprawdę elegancko. Jeśli wieczorem będzie tobą
oszołomiony, to na pewno zgodzi się na dłuższą trasę, bo dobrze zna managera Lemmy'ego.
Przygryzłam
wargę w zamyśleniu.
- Chcesz po prostu powiedzieć, żebym ubrała
się jak ekskluzywna dziwka? - Saul uśmiechnął się pod nosem, a ja
pomyślałam, że natychmiast zaprzeczy.
- Świetnie, że się
rozumiemy.
Na koniec wyciągnął z kieszeni portfel i rzucił plik
pieniędzy na łóżko, po czym wyszedł, ominąwszy mnie w przejściu. Ze
złości zepchnęłam kilka książek ze stolika, lecz zaraz ułożyłam je na swoim miejscu. W mgnieniu oka zgarnęłam forsę z pofałdowanej
kołdry i przeliczyłam banknoty.
- Gdzie ja to wszystko wydam...? - spytałam samej siebie i nerwowo zaśmiałam się pod nosem.
Błyskawicznie wyszłam z pokoju i wpadłam do Jimiego. Godzinę
później, razem z Caroline wsiadaliśmy do taksówki.
- 5th Avenue - rzuciła uśmiechnięta blondynka.
- Zwariowałaś? - zaśmiałam się dźwięcznie.
-
Kochana, to ich wyścig. Musisz wyglądać lepiej niż inne, jeszcze tego
nie odkryłaś? - zapytała, szepcząc mi do ucha. Wchodząc do pierwszego
sklepu jeszcze nie wiedziałam z czym to się wiąże.
- Witam, mogę w czymś pomóc? - zapytała kobieta nieco wyższa ode mnie, przyodziana w elegancką suknię, delikatnie pomalowana, z włosami wyglądającymi jakby
właśnie wyszła od fryzjera.
- Chciałabym kupić suknię wieczorową...
- Nosi pani szóstkę?
- Skąd pani wie? - zapytałam zdziwiona.
-
To moja praca. Na jaką okazję potrzebuje pani sukni? Bankiet, kolacja,
bal, a może zwykłe spotkanie towarzyskie? - spytała, a ja nie wiedząc co
odpowiedzieć, wypchnęłam Carrie przede mnie.
- Szukamy czegoś
eleganckiego, ale i odważnego. Czegoś odsłaniającego dużo, lecz nie za
dużo. Rozumie pani, prawda? - zapytała blondynka, a ja zmarszczyłam
czoło, łapiąc Jimiego za rączkę.
Przez kilka godzin przymierzałam
sukienki, buty, kapelusze, płaszcze, spódnice i wszystkie inne rzeczy w
najlepszych sklepach w Nowym Yorku.
- Dziękuję! - krzyknęłam, wychodząc od Gucciego, obładowana papierowymi torbami z Chanel i Louis Vuitton.
-
Daj spokój, to sama przyjemność! - odparła, przekładając swoje paczki
do drugiej ręki. Jimi też kupił sobie kilka rzeczy. Szedł przed nami w
białej marynarce i okularach przeciwsłonecznych od Ray-Ban. Obiad
zjedliśmy w McDonaldzie, co trochę zdziwiło ludzi patrzących na nasze
zakupy.
- Powiesz mi czemu tak wczoraj... No wiesz...
- Jimi,
wybierz sobie tam jakąś zabawkę. - powiedziałam,
kierując go w stronę małej wystawy. Głęboko odetchnęłam i niepewnie
popatrzyłam w niebieskie oczy kobiety.
- Właściwie to już nie pamiętam... - mruknęłam bardzo niechętnie, a Caroline podniosła ręce w geście obronnym.
Kiedy wróciliśmy do hotelu, Hudson błyskawicznie zaciągnął mnie do
pokoju.
- Co kupiłaś? - zapytał z szerokim uśmiechem.
- Możliwe, że ci się spodoba - odparłam z miną poważnej damy.
- No pokaż! - dodał, a ja przecząco pokręciłam palcem.
- Zobaczysz jak przyjdzie na to czas. O której mam być gotowa? - zapytałam, przechodząc przez pokój i z gracją położyłam paczki na jasnym puchatym dywanie.
- Masz dwie godziny - powiedział, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Właściwie możemy się trochę spóźnić żeby zrobić lepsze wejście.
Po chwili podszedł do barku i chwycił w dłoń butelkę drogiego wina.
- Co to za gówno?! - krzyknął, wypluwając czerwoną ciecz na podłogę.
- Posprzątam... - mruknęłam, sięgając po ręcznik do łazienki.
- Nie, nie, nie! Od tego są sprzątaczki. Ty idź się ogarnąć, a ja poczekam w barze.
Uśmiechnął się zadziornie i wyszedł z pokoju, zamykając drzwi. W sumie miał rację. W mgnieniu oka rozpoczęłam przygotowania do jakże ważnego spotkania.
Slash
Przez ponad godzinę zastanawiałem się co będzie dalej. Czy uda mi się podpisać kontrakt z wytwórnią? Czy Ozzy i Lemmy zgodzą się na wspólną trasę? A jednocześnie myślałem o Jimim. W jego wieku, z tego co opowiadali rodzice, bawiłem się z innymi dziećmi, a nie podróżowałem z ojcem po świecie.
- Panie Hudson. Telefon do pana. Dzwoni jakaś Ann McKay.
Nagle barman wcisnął mi słuchawkę do ręki.
- Tak? - zapytałem dziewczyny, która chyba była opiekunką.
- Do którego pokoju mam przyjść, panie Hudson? - zapytał spokojny, młody głos.
- 627 - powiedziałem i zwróciłem słuchawkę. Na chwilę wróciłem do pokoju i założyłem czarną koszulę zamiast t-shirta. - Michelle?
- Za 5 minut będę gotowa! - odpowiedziała, a ja spojrzałem na wysokie szpilki leżące na łóżku. Uśmiechnąłem się pod nosem i zostawiłem ją w spokoju. Na korytarzu spotkałem opiekunkę.
- Dobry wieczór, mam nadzieję, że bankiet się uda.
Uśmiechnęła się delikatnie i spuściła głowę. Rozbawiło mnie jej zawstydzenie. Wyciągnąłem z kieszeni portfel i zapłaciłem z góry.
- Masz tu 100 dolców, drobniej nie mam.
W momencie gdy wcisnąłem do jej dłoni zielony papierek, z pokoju naprzeciwko wyszedł Myles.
- Hej. Zaczekamy na dole?
Wyciągnął rękę na powitanie. Krótko ją uścisnąłem i razem poszliśmy w stronę windy. - Więc...jak długo jesteście małżeństwem?
- Co? - zapytałem, wyrwany z zamyślenia.
- Jak długo jesteście razem?
- Razem 8 lat, wliczając te szczeniackie czasy.
- A... formalnie?
- 5 - odpowiedziałem, siadając na skórzanej kanapie w hallu. - A ty i Caroline?
- Przyjaźnimy się od 2 lat.
- Jasne... przyjaźnicie - uśmiechnąłem się porozumiewawczo i wtedy zauważyłem ją na schodach.
- Michelle się spóźnia - powiedział, a ja nie mogłem oderwać wzroku od jego blondynki. Myles uśmiechnął się pobłażliwie i podszedł do Caroline. Nagle poczułem znajomy zapach perfum, lecz tym razem jego woń była znacznie mocniejsza.
- Czekasz na kogoś? - zapytał niski, kobiecy głos tuż za moimi plecami. Westchnąłem, jeszcze raz zerkając na uradowanego Kennedy'ego i obróciłem się w tył. Już miałem coś odpowiedzieć, ale wstrzymałem oddech. - Coś nie tak? Nie podoba ci się sukienka? - zapytała zdezorientowana piękność. Odsunąłem się krok w tył i zmierzyłem ją spojrzeniem. Zagwizdałem z dumą. Czerwona sukienka była idealnie dopasowana. Szyję brunetki oplatał cienki, srebrny łańcuszek z maleńkim wisiorkiem w kształcie serca.
- Wyglądasz... - zacząłem zaskoczony.
- Idziemy? Czy chcecie się spóźnić? - powiedziała, nie dając mi dokończyć. Spojrzała jeszcze na Mylesa i Caroline. Odpowiedzieli jej śmiechem i razem wyszli z hotelu. Myles bezustannie wpatrywał się w swoją blondynkę. Albo był ślepy, albo naprawdę nie był zainteresowany moją brunetką.
- Slash! - rzucił Todd i zaczekał na mnie przy drzwiach. Szybko go dogoniłem i zawiesiłem oko na seksownej mamuśce.
Michelle
- Wiedziałam, że mu się spodoba - wyszeptała w moim kierunku zadowolona Carrie.
- Ej! Jedziemy tamtą limuzyną - powiedział nagle Slash, obejmując mnie w talii.
- Wolałabym jechać z...- nie dokończyłam. - Jasne.
Zrezygnowałam z kolejnej sprzeczki i razem wsiedliśmy do czarnego auta.
- Do twarzy ci w czerwonym.
Hudson z każdą sekundą był coraz bliżej. Nagle jego dłoń delikatnie przesunęła po moim udzie.
- Nie teraz... - powstrzymałam go przed nakręceniem się.
- Dlaczego nie? Mogę powiedzieć kierowcy, żeby zatrzymał się na jakimś parkingu - powiedział, przejeżdżając nosem wzdłuż mojej szyi.
- Dokończymy w hotelu - wyszeptałam mu na ucho i cmoknęłam w policzek, lecz wewnątrz cała trzęsłam się z niepewności.
- Jak sobie życzysz, księżniczko - powiedział zawadiacko i uśmiechnął się, odwracając głowę. Tym razem udało mi się nie zdrapać czerwonego lakieru z paznokci.
- Jesteśmy na miejscu - zakomunikował szofer, odsunąwszy przyciemnianą szybę za swoimi plecami. Hudson otworzył drzwi i wysiadł z auta, po czym wyciągnął dłoń w moją stronę. Niepewnie ją chwyciłam i już po chwili stałam u boku Mulata. Otaczały nas błyskające lampy aparatów, dziennikarze zadający głupie pytania, kamery, prezenterzy telewizyjni i mnóstwo innych bezmyślnych kretynów. Tamtego wieczora Saul nie odstępował mnie na krok. Wciąż siedział obok i zachwycał się sukienką.
- Teraz bądź grzeczna, już są! - powiedział mi do ucha i podekscytowany złapał moją dłoń.
- Witajcie, gołąbeczki! - krzyknął Osbourne i pociągnął za sobą zmęczoną Sharon. W końcu przyszedł czas, aby się rozdzielić. Hudson pożegnał mnie soczystym całusem i pognał z całą resztą mężczyzn w kierunku baru.
- Widzę, że ciocia Sharon wciąż udziela dobrych rad.
Urocza kobieta zaśmiała się i poprowadziła mnie do stolika. Rozmawiałyśmy przez kilka chwil, nie wiedząc od czego zacząć. Końca tematów do obgadania nie było widać, a czas bezustannie płynął.
- Jutro porozmawiamy. O której jest samolot? - zapytała, delikatnie odsuwając krzesło w tył.
- Jaki samolot...? - zapytałam zdziwiona.
- O 11 - odpowiedziała Carrie i popatrzyła na mnie zdezorientowana. - Jutro lecimy do Londynu... Zapomniałaś? - zapytała, podczas gdy Sharon wpatrywała się w moją minę.
- Slash ci nie powiedział? - spytała druga swoim proroczym głosem. Kiwnęłam przecząco głową i zerwałam się z miejsca, kierując się prosto do baru. Osbourne zatrzymała mnie w połowie drogi.
- Poczekaj! Gdzie idziesz? - zapytała podniesionym głosem i stanęła przede mną.
- Muszę poważnie porozmawiać z moim pieprzonym mężem - warknęłam, odsuwając ją na bok.
- Czemu zawsze wszystko muszę robić sama?! - westchnęła, unosząc wzrok ku górze. Nagle zauważyłam Hudsona siedzącego przy barze. Byłam kilka kroków przed nim, lecz Sharon mocno szarpnęła mnie za rękę i przyciągnęła do siebie.
- Żadnych gwałtownych ruchów. Uśmiechnij się, a potem wyjdziemy tylnym wyjściem - wyszeptała z zębami zaciśniętymi w uśmiechu. Po chwili wahania, posłuchałam jej. Saul puścił mi oczko i wrócił do rozmowy ze starszym od siebie mężczyzną w białym garniturze.
- Lekcja 1: nigdy nie kłóć się z nim publicznie - powiedziała, kiedy znalazłyśmy się w oddalonym korytarzu. - Rozumiesz? Nigdy.
- Ale dlaczego?! Ten dupek nawet jednym słowem nie wspomniał o tym, że kolejna trasa zaczyna się już jutro! - wrzasnęłam, odsuwając się od rudej kobiety. Sharon na chwilę odpłynęła, lecz zaraz potem wróciła na ziemię i popatrzyła na mnie.
- Kochana, musisz się jeszcze wiele nauczyć. Przynajmniej nie będziemy się nudzić - dodała rozochocona, a ja zmarszczyłam czoło, wciąż nie rozumiejąc słuszności jej pomysłów. - Zacznijmy od początku. Wiesz kim był facet, z którym rozmawiał Slash? - zapytała, a ja przecząco pokiwałam głową. - To manager Lemmy'ego, jego brat jest właścicielem jakiejś dużej wytwórni płytowej. Jeśli twojemu przystojniakowi się uda, to zespół ma kilka płyt w kieszeni - mówiła z wielkim zaangażowaniem, a ja po prostu słuchałam. Kilka minut później Sharon wyciągnęła z małej torebki paczkę papierosów.
- Chcesz?
- Nie powinnam, a dużo ostatnio palę.
- Daj spokój, na coś trzeba umrzeć - uśmiechnęła się uroczo, więc poczęstowałam się jednym szlugiem. Później wróciłyśmy na salę, gdzie Mulat wciąż rozmawiał z, jak się dowiedziałam, Ethanem Hamiltonem.
- Pomóż mu - Sharon podpowiedziała dyskretnie i zniknęła w tłumie nieznajomych twarzy. Zmierzyłam wzrokiem Saula i z uwodzicielskim uśmiechem zaczęłam zbliżać się w jego kierunku. Mulat oderwał się od rozmowy, a ja nieco przyspieszyłam kroku. Lekko musnęłam jego usta, a on objął mnie ręką w pasie.
- Poznaj moją żonę, Michelle to jest...
- Ethan Hamilton. Wiele o panu słyszałam. - Przywitałam się, a Slash wydawał się nieco zdziwiony. Teraz to ja rozmawiałam ze starszym panem, on tylko się przysłuchiwał.
- A pamiętasz to... I'm hot blooded, check it and see?
- I got a fever of a hundred and three! - alkohol powoli dawał się we znaki mojemu rozmówcy, więc postanowiłam to wykorzystać. Hudson nie odezwał się ani słowem odkąd wryłam się pomiędzy niego a Ethana. Szybko przeszliśmy na ty.
- Dobra, wystarczy tego cyrku. Podpisujemy papiery czy nie? - zapytał nagle, gwałtownie zmieniając mimikę twarzy. Hudson szeroko się uśmiechnął. Panowie uścisnęli sobie dłonie i umówili się na podpisanie umowy. Już w limuzynie Hudson nie dawał mi spokoju. Czułam, że ma ochotę rzucić się na mnie jak czasem miał w zwyczaju. Wróciliśmy do hotelu, lecz nie zamieniliśmy ani jednego słowa.
- Jutro rano idziemy na kawę, pamiętaj! - krzyknęła Sharon z drugiego końca hotelowego hallu. Hudson zmarszczył brwi, a ruda kobieta przyśpieszonym krokiem zbliżyła się do mojego mężczyzny. - A ty pamiętaj, że wdzięczność można wyrazić na różne sposoby... - uśmiechnęłam się pod nosem, słysząc jej słowa i postanowiłam udawać, że niczego nie słyszałam. Sharon i Slash przez chwilę utrzymywali kontakt wzrokowy. - No zmykajcie już! - dodała, wyganiając nas ruchem ręki.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał, zamykając drzwi pokoju na klucz. Oparłam się plecami o ścianę, spuściwszy wzrok w dół.
- Jutro podpisujesz kontrakt.
- Mam ci podziękować? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem. - Sam bym sobie poradził... - dodał. Popatrzyłam mu w oczy, a wtedy jego wyraz twarzy zmienił się na nieco milszy.
- Wdzięczność można wyrazić na równe sposoby... - powiedziałam pod nosem, patrząc w kierunku okna. Hudson niepewnie się przysunął i oparł dłonie w połowie moich ud. W milczeniu czekał aż znowu na niego spojrzę. W końcu wybrał odpowiedni moment i delikatnie musnął moje usta. Przedłużyłam pocałunek, oplatając jego szyję rękami. Brunet gwałtownie rozchylił moje nogi i wtedy usłyszeliśmy odgłos rozpruwanego materiału.
- Wiesz ile ona kosztowała?! - krzyknęłam, odrywając się od pełnych ust Mulata.
- Kupię ci sto takich samych... - mruknął i kontynuował miażdżenie moich warg. Szybko przenieśliśmy się na łóżko. W mgnieniu oka pozbyliśmy się wszelkich ubrań.
- Hudson! - W ostatniej chwili udało mi się powstrzymać Hudsona przed spełnieniem swoich seksualnych żądzy. - Nie zapomniałeś o czymś? - zapytałam retorycznie, ale mój partner zrobił tylko zniecierpliwioną minę, wpatrując się we mnie swoim wyczekującym wzrokiem. - Nie jestem gumową lalką... - mruknęłam, uciekając z jego objęć.
- No dobra. Przepraszam! - krzyknął zupełnie nieszczerze, kiedy zamykałam się za drzwiami łazienki.
- Mała... No otwórz.
- Daj mi spokój. - warknęłam, próbując zagłuszyć jego krzyki strumieniem wody.
Steven
- Odwyk piękna rzecz, co? Przez pierwszy miesiąc jest źle, później już tylko gorzej... - mówił chudy szatyn, przysiadając na ławce tuż obok mnie. - Ale ty masz to już za sobą - dodał, gdy uśmiechnięty popatrzyłem w jego filozoficzne oblicze. - Ej, chyba mi nie powiesz, że wziąłeś te różowe pigułki od dr Shepharda...
- Daj spokój Lance...wiesz, że nie jestem aż tak głupi. - Zaśmialiśmy się jednocześnie, a zaraz potem znów zostałem sam. Choć biorąc pod uwagę mój stan umysłu to wcale nie byłem sam. Katrin siedziała obok i razem niańczyliśmy małą Shannon. Imię wymyśliliśmy jeszcze w drodze do tego piekielnego miejsca.
- Panie Adler! Ma pan gościa. - Pielęgniarz średniego wzrostu zawołał mnie z drugiego końca tarasu. Zerwałem się z miejsca i już po kilkunastu sekundach ściskałem dwie najbliższe memu sercu osoby w jednym ciele.
- Jak się czujesz? Nie ciężko ci z tym brzuszkiem? Mogę ci jakoś z nim pomóc? - Katrin zaczęła śmiać się w głos, a ja z zadowoleniem popatrzyłem na jej rozradowaną twarzyczkę.
- Stevie, dawno tak dobrze się nie czułam - odparła, kiedy pomogłem jej usiąść obok siebie. Nagle blondynka cicho pisnęła. - Co się dzieje?!
- Nic, głuptasie. Poruszyła się.
Moja piękna żona ująwszy moją dłoń, przystawiła ją do swojego okrąglutkiego brzucha. - Chyba już chce się wydostać - dodała, a ja popatrzyłem na nią z przerażeniem. - Lekarz powiedział, że urodzę w przyszłym tygodniu - zemdlałem.
***
Szczerze mówiąc to każde małżeństwo ma swoje wzloty i upadki i wiem to nawet na przykładzie moich rodziców, którzy kilka lat temu taki okres przechodzili, a teraz przeżywają drugą młodość.
OdpowiedzUsuńTylko tutaj chodzi o to, że Slash ładuje w żyłę, albo wciąga. Jednak po tym jak Michelle stwierdziła, że nie jest naćpany w mojej głowie pojawił się taki cień nadziei, może coś się zmieni i Slash ogarnie dupę. Mam taką nadzieję. A Sharon, Sharon wydaje się wspaniałą kobietą, która jak sama Chelle stwierdziła jest osobą z bagażem doświadczeń i na prawdę może jej bardzo pomóc. Coś powoli zaczyna się układać, także nie narzekam. Co do wyglądu kobiet rockmanów, to mogę się pod tym podpisać rękami i nogami, oni zawsze lecieli na seksowne i zadbane kobiety, od których wymagają, by dobrze się prezentowały. Ale to szczerze mnie nie dziwi, bo chyba każdy facet tak ma. Rozdział jest świetny, więc mnie nie denerwuj, piszesz po prostu pięknie. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i cholernie mi smutno, że to już prawie koniec tego opowiadania, bo szczerze mogę je nazwać moim ulubionym, dlatego tak bardzo ubolewam...
Dziękuję Ci! Masz rację co do tych "wzlotów i upadków". Jestem przy nadziei, że wkrótce mój móżdżek wysili się na coś bardziej sensownego, coś co popchnie akcję do przodu, bo doskonale wiem, że krążę wokół tego samego, tylko nieco inaczej TO opisuję.
UsuńW zanadrzu mam kilka...propozycji zakończeń i tak sobie myślę, czy nie opublikować ich wszystkich, w sensie takim, że każdy znalazłby coś dla siebie. Nie...to głupie. I tak nie wypali, więc nawet nie zawracajmy sobie tym główek.
Dziękuję pięknie po raz drugi i życzę udanych wakacji! :)
Booooże tak mi smutno, że już koniec, że nawet nie potrafię się cieszyć, że jest nowy rozdział. Slash mnie wkurza... Niech się w końcu ogarnie! Za to kocham Sharon i bardzo się cieszę, że ją tu wsadziłaś :D Mam jednak nadzieję, że zakończysz to opowiadanie tak, że nie będę ryczeć do końca wakacji ;)
OdpowiedzUsuńNie smuć się ;_; jeszcze z 10 rozdziałów na pewno będzie! Może nawet więcej, bo ostatnio lubię się rozpisywać.
UsuńSlash...a co jak się nie ogarnie i wszyscy będziemy płakać do końca wakacji?
Jak masz taki plan, to radzę zainwestować w jakiś podziemny schron :D
UsuńHahaha! O cholerka...to ja już lepiej nic nie piszę. Tak dla bezpieczeństwa xD
UsuńMuszę jeszcze 100 razy to przemyśleć i dopiero po tysięcznej zmianie decyzji coś wybiorę.
Już myślałam, że gdzieś zaginęłaś, bo tyle już nie dodawałaś, ale na szczęście nie i mamy mega długi rozdział.
OdpowiedzUsuńJakoś dziwnie się poczułam po przeczytaniu tego wtrącenia na początku. Twój blog jest jednym z pierwszych czytanych przeze mnie blogach o Gunsach i jednym z niewielu jakie nadal czytam... Uwielbiam to twoje opowiadanie i nie wiem jak bd żyła bez niego ;C
Zapłakana Michelle. Pierwsze co mi przeszło przez myśl to najgorsze co można by sobie wyobrazić ( zawsze taka byłam x'D), ale na szczęście to chyba nie to.
Straszne wahania nastroju ma ten Slash. Dosłownie jak baba w ciąży... x'D
Co do ciąży to czy ja dobrze się domyślam?
Stevenowi i Katrin udało się? ;D Strasznie się z tego cieszę. ;D
Bardzo polubiłam panią Osbourne. Zajebista babka z niej ;D
Korzystając z okazji zapraszam na 16 rozdział mojego opowiadania ;D
http://life-in-the-paradise-city.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny na następne rozdziały! ;*
Oj bez przesady, zawsze możesz wrócić do tego opowiadania xD Poprawię je, dodam może kilka sytuacji i jakoś to będzie. Poza tym na pewno będę pisać inne opowiadania.
UsuńAno na to wygląda, choć tak trochę...sama nie ogarniam tego ostatniego akapitu. Coś mi w nim nie pasuję i pewnie go zmienię, ale sens wciąż pozostanie ten sam.
A do Ciebie zaraz wpadnę i nawzajem z tą weną ;*
Eh... Biedna Michy. Co sława i pieniądze robią z człowiekiem... Szczerze: Saul to skurwiel! Ja bym nie dała sobą tak pomiatać o nie nie. Gdybym była na jej miejscu to już by mnie nie było na tej trasie a Jimmy'ego tym bardziej. No ale cóż każdy ma inny charakter... Mam nadzieje że Chelly da sb radę. Wierze w nią!
OdpowiedzUsuńZajebiste! Świetnie opisujesz i wgl tylko błagam pisz znowu z czyjego punktu widzenia jest narracja bo ja nie ogarniam (jak zawsze zresztą) Czekam na następny!
Okej, nie ma sprawy, już przywróciłam narrację.
UsuńDziękuję za komentarz! Przyda się w pisaniu następnego rozdziału :)
Wow... Codziennie wchodziłam na bloga i sprawdzałam, czy przypadkiem dodałaś jakis rozdział. Doczekałam się. :)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie było w sumie pierwszym, jakie przeczytałam. I chyba będę je czytać jescze z dziesięć lta. I zarażę nim kiedys moje dzieci :)
Wracając do rodziału. Mam nadzieję, że Slash przejrzy na oczy. Ma syna i wspaniałą żonę, a traktuje ją jak swoją prywatną dziwkę, która przy okazji wydała na świat jego syna. Na miejscu Michelle nie byłabym taka wyrozumiała dla Saula. Zabrałabym Jimmiego i wyjechała jak najdalej od tego dupka. Tak jak kiedyś uwielbiałam Hudsona w tym opowiadnaiu, tak teraz szczerze go nienawidzę.
Zastanawiam się też, co dzieje się z Axlem jego rodzinką oraz Duffem. Mam nadziję, że poświęcisz im jakiś rozdział:)
Haha mam tylko nadzieję, że przez tą Michelle nie stracę czytelników, ale wiedz, że mam zamierzony cel w tym jej zachowaniu xD
UsuńAjajaj! Dzięki za przypomnienie! Zaraz coś o nich naskrobię.
Dziękuję za komentarz!
Będziesz jeszcze pisać inne opowiadanie o Guns N Roses?
OdpowiedzUsuńTak. Na 100% skończę High Voltage Tattoo i poprawię Rock N' Roll Dream (o ile ktoś o tym jeszcze pamięta) xD
UsuńLiczę tylko na to, by Slash w końcu zmądrzał i poprawił swoje stosunki z Michelle. Są taką dobraną parą, ale czasem mu uderza sodówa do głowy xD O, by Stevenowi udało się wyjść z nałogu.
OdpowiedzUsuńMasz tego nie kończyć! Rozumiesz, co ja będę czytać? ;_______;
Czekam na więcej.
Rozumiem, Sir... ;_;
UsuńMam pomysły na przyszłość, ale doszłam do wniosku, że przeniosę je do innego opowiadania, a to skończę inaczej xD
Jeej, dawno nic u ciebie nie było, więc w końcu mogę napisać jakiś komentarz. Hm... więc widzę, że Slash uparcie tkwi w swoim zachowaniu, które robi się wkurwiające ;> Faktycznie trochę błądzenie koło jednego tematu, bo jak na razie jest podobnie jak w poprzednich, ale czekam na następny, bo jestem cholernie ciekawa jak to się skończy. A to, że Sharon uwielbiam nie tylko u ciebie w opowiadaniu, ale naprawdę też, to mam nadzieję, że dodawać nie muszę, bo pisałam to już parę razy.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie:
http://worst-obsession.blogspot.com/
już niedługo rozdział 14 :D
Sama się denerwuję na siebie pisząc te pierdoły, więc doskonale rozumiem o co Ci chodzi. Mam tylko nadzieję, że uda mi się coś w końcu ulepszyć xD
UsuńDzięki za komentarz i życzę słonka w te wakacje!
Hahahah, dzięki ;) Tobie również życzę fajnych wakacji, no i weny też :D
UsuńMiałam obsesję na punkcie sprawdzania czy coś nowego się u ciebie pojawiło i nareszcie jest:)) Szkoda mi tylko Michelle bo ona ciągle chce żeby było lepiej a slash na okrągło wszystko psuje. Nie rozumiem jak on może być taki podły dla niej przecież oni przeżyli razem czas dorastania a później spotkali się przypadkowo w zupełnie innym miejscu, to przecież musiało być przeznaczenie!!! On chyba nie rozumie jak wielkie szczęście go spotkało że ma tak kochaną żonę i syna. Jak najbardziej rozumiem Chelle że nie chce wyglądać jak prywatna dziwka Hudsona i już dawno się powinna od niego wyprowadzić, aż się zdenerwowałam czytając ten rozdział ehhh. Kochana, kiedy kolejny bo tu umieram??? Mam nadzieje że teraz troszkę szybciej coś napiszesz... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKarolina
Zapraszam do czytania mojego bloga:
http://there-s-no-difference.blogspot.com/
Wciąż próbuję się rozkręcić, ale chyba jeszcze nie czas ;_;
UsuńDzięki za komentarz i postaram się jakoś popchnąć akcję do przodu xD
Jak to zbliżamy się do końca opowiadania?! Ma być przynajmniej 200 rozdziałów, inaczej będzie z Tobą źle hahah :D Adlerom się układa, cud! Teraz tam wypisuj czy Izzy doleciał do Stanów i co się dzieje z żyrafą-alkoholikiem XD Udanych wakacji!
OdpowiedzUsuńAhahahah kto wie co przyjdzie mi na myśl...? Może jakoś wyrobię, ale na razie trzymam się planu i (chyba) zakończę na mniejszej ilości.
UsuńDzięki za komentarz i już zabieram się za kolejny rozdział!
Również życzę udanych wakacji! xD
Wooo, zdanie że zbliżamy się do końca mnie rozwaliło :) ale cieszę się że bd kontynuować inne :D bo szkoda by było zmarnować taki talent. Ciekawa jestem jak bd między Hudsonami, mam nadzieję że slash nie spieprzy jednak i się wszystko dobrze skończy :) cieszę się też że coś napisałaś bo na to czekałam :D
OdpowiedzUsuńOoo to miłe! <3
UsuńDzięki za komentarz i może jeszcze coś się zmieni z tym opowiadaniem (z długością) xD
No rozdział genialny! Zasmucasz mnie, bo znowu mnie nie informujesz :c
OdpowiedzUsuńSaul traktuje Michy jak przedmiot i swoją wizytówkę.
Ja bym sobą nie dała tak pomiatać....
Co ona wgl tam robi? Robi za panią do pokazywania się?
Kiedy on jej powiedział, że ją kocha?
Mam nadzieję, że on się w końcu ogarnie bo szkoda mi jej i to bardzo...
Rozdział za-je-bi-sty! I to bez dwóch zdań :)
Tylko nie zapominaj o informowaniu mnie :(
Czekam na następny <3 :)
Jak to nie powiadomiłam?! Cholera...coś mi szwankuje ten blogspot.
UsuńDziękuję pięknie za komentarz!
Ło jeny, Michelle dodała rozdział! Jak tylko zobaczyłam, że jest u Ciebie coś nowego, zaczęłam tak zacieszać jak Przyszły-Ojciec-Adler. Właśnie, nareszcie pojawił się Steven! I jeszcze ich Shannon...mistrzostwo (: Z kolei u Slasha i Michy pogoda w kratkę...raz się kłócą, raz godzą. Ciocia Sharon wkracza do akcji...hahaha "Lekcja nr 1..." Ogólnie rozdział Ci wyszedł świetnie, więc przestań pieprzyć głupoty (-;
OdpowiedzUsuńTrzykropek
Im więcej razy czytam fragment z Adlerem tym bardziej jest przerysowany ;________;
UsuńNie lubię tego u siebie. Strasznie.
Za to ciocię Sharon świetnie mi się pisało i bardzo cieszy mnie fakt, że jako tako mi wyszło xD
Dziękuję za komentarz, pozdrawiam!
Ale wzloty i upadki. Tutaj niby źle, ale się bzykają i jest niby już dobrze, a potem znowu się pieprzy wszystko. Nie rozkminię tego małżeństwa xD
OdpowiedzUsuńDla Slash'a Michelle to taka zabawka i wizytówka. Ma się ubrać i w każdej chwili rozchylić nóżki, aby jaśnie pan mógł sobie kuźwa ulżyć ! Szkoda trochę.. No, ale skoro tak ma być. Nie wiem do czego zmierzasz kochana,ale zaczynam się bać. :D
A właśnie ! Dodałaś Adlerka ! Jaram się tym jak pojeb :) Będzie miał dziecko. Ouuujeee :) Hahaha śmiałam się jak zemdlał :>
Ogólnie rozdział MEEEEEGAAAA ZAAAJEBISTYY ! Zapewne to wiesz, bo zawsze tak piszę. No, ale nie mam wyboru. Zawsze jest świetnie napisane.
Pozdrawiam :3
AAA! Ja tam się jaram Twoim komentarzem xD
UsuńDziękuję za te wszystkie komplementy i postaram się dać kopa w dupę Michelle, żeby choć trochę się ogarnęła, lecz niczego nie obiecuję ;c
Dzięki za opinię i życzę słonecznych wakacji! ;*
Również życzę słonecznych wakacji :D
UsuńHudson traktuje Michelle jak dziwkę, którą może sobie wyruchać kiedy chce, a jak nie jest mu potrzebna to robi się agresywny albo totalnie ją olewa ;_; Totalnie nie rozumiem co Michelle jeszcze z nim robi...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, ale jeszcze trochę tak pobędzie, więc radzę uzbroić się w cierpliwość ;_;
UsuńZ góry przepraszam!
+ dziękuję za komentarz :)
Wowowow nie spodziewałam się, że Michelle nadal będzie dawała Hudson'owi traktować siebie jak zabawkę. Od początku tego opowiadania raczej była dziewczyną niezależną, która potrafiła postawić na swoim, a teraz co się z nią do cholery dzieje? Rozumiem miłość, miłością, ale inicjatywa powinna być z obu stron. Niech zabiera Jimmi'ego i wyjeżdża jak najdajej od Slash'a, to może wtedy uświadomi sobie jakim był KRETYNEM i postara się naprawdę zmienić. A i Caroline wydaje się być fajna :)
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział świetny, bardzo mi się podoba! :) Szkoda, że te opowiadanie dobiega końca... Ale mam nadzieję, że będą następne...będą? Prawda? :D
Tobie także życzę niezapomnianych wakacji!
Trzymaj się!
Gabi :)
Przyznam szczerze, że na początku taki właśnie miałam plan. Teraz się co prawda dużo pozmieniało i sama nie wiem co z tego wyjdzie.
UsuńMam nadzieję, że nie będzie aż tak źle ;_;
Będą następne opowiadania, w sumie to już mam kilka pomysłów, ale to na razie nieważne.
Pozdrawiam!
...........................ŁAŁ..............................................ŁAŁ........................................................PO PROSTU ŁAŁ.........................................................
OdpowiedzUsuńAż mi słów brakuje, ale to chyba widać, co nie?
Slash się chyba lekko ogarnął, chociaż jestem pewna, że jak tylko znów weźmie, to zacznie się od nowa i Michell znów zostanie skrzywdzona i tak w koło Macieju.
Sharon... Wspaniała kobieta z tej cholery... Serio, wielbię panią Osborne.
Co więcej, podoba mi się, że masz wszytko tu tak ładnie poukładane, niby cały czas piszesz na bieżąco a jednak... A jednak coś w tym więcej jest. W sensie, że wszystko jest na swoim miejscu, jest takie logiczne, o niczym nie zapominasz... I to chyba najbardziej uwielbiam w twoim opowiadaniu...
+Boże, ja nie wiem jak ty ten szablon zrobiłaś, też chce *_*
++ http://breath-of-memories.blogspot.com/ zapraszam na 14 rozdział ;)
Zacznę może od końca. Pogoda jest tak piękna, że sama nie wiem kiedy zachce mi się nadrabiać zaległości ;_;
UsuńSzablon nie jest mojego autorstwa! xD Tam na górze w info masz button do świetnej szabloniarni, polecam gorąco!
Następnie jestem cholernie wdzięczna za ten komentarz! Obiecuję, że w przyszłym rozdziale będzie się więcej działo.
Słonecznych wakacji życzę! :)
Jak to jeszcze trochę tak pobędzie ja się pytam...???
OdpowiedzUsuńNienawidzę Hudsona, nienawidzę Slasha, nienawidzę go tera normalnie, ale jak go widzę to mam ORGAZM *____________*
Kocham Sharon ♥ Ja che więcej Sharon ♥♥
Jak czytałam ten rozdział, to z tego zdenerwowania mi się sikać zachciało xD
Niech Hudson dupe ogarnie....humorki ma jak baba w ciąży :)
Traktuje Michelle jak dziwkę z pod latarni :/
I wgl, zastanawia mnie co mu nagle zaczęło przeszkadzać to jak się Michelle ubiera...?
I na dodatek ona mu pomogła, a on zamiast podziękować, to jeszcze jakieś pretensje miał.
Masakra z ty Hudsonem.
Ale i tak Cie uwielbiam i kocham za to co piszesz xD ♥
(Magda)
Szczery wstęp to podstawa! xD
UsuńSharon? Będzie więcej Sharon! A przynajmniej się postaram. A ja uwielbiam Ciebie i mam nadzieję, że w końcu zmuszę się do okiełznania Hudsona z tej chorej opowieści i jak najszybciej naskrobię kolejny rozdział ;*
Pozdrawiam!
Ja też pozdrawiam i miłych wakacji!! xD
Usuń(Magda)
Nawzajem! I dużo słoneczka xD
UsuńDzień dobry :D Rozdział jest, nareszcie i to JAKI <3 G E N I A L N Y !!! Tyle w temacie xD
OdpowiedzUsuńA ty mi powiedz co z tym 12 lipca???
No...no...no...no nawet nie wiesz jak mi głupio, że tak długo się nie odezwałam ;_;
UsuńPrzepraszam!
Zajrzy ja GG. I dzięki za komentarz xD
JESTEM NA GG -.-
UsuńDziewczyno, jesteś świetna! To najlepszy fan fiction jaki do tej pory czytałam! Masz świetny styl i mnóstwo pomysłów, przez Ciebie potrafiłam zarywać noce, żeby się dowiedzieć do będzie dalej. Mam nadzieję, że wraz z końcem tego i następnego opowiadania nie zawiesisz bloga. Powodzenia, jesteś najlepsza!
OdpowiedzUsuń*____* ło jeeeej! Dziękuję pięknie! Baaardzo się cieszę i obiecuję, że będę pisać kolejne opowiadania ;D
UsuńPozdrawiam, udanych wakacji życzę!
Kurwa kocham to najbardziej w świecie,, troche się zapuściłam z rozdziałami nie załapałam o co chodzilo Michelle ;______;
OdpowiedzUsuńale kurwa no kocham :----3
U MNIE NOWY NANNAN XD
Nowy u mnie :) Zapraszam do czytania :D
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/07/nothing-lasts-forever-rozdzia-26.html
Te zakupy z Caroline i porady od Sharon były mega, mega fajne :D w ogóle super pokazałaś tu Sharon <3 No aż chce się jej więcej i więcej! Oby jeszcze się pojawiła :D
OdpowiedzUsuńMichelle dzielnie znosi to co odwala jej mąż. Podziwiam ją w sumie, ale lepiej by dla niej było gdyby kopnęła tego kretyna w dupę. Ona jest dla niego o wiele za dobra. I jeszcze z kontraktem mu pomogła, a ten nawet nie podziękował! No co za typ!
Ale za to dobre wieści u Stevena i Katrin! :D super, że im się układa coraz lepiej, że odwyk przynosi efekty i że Katrin jest w ciąży! Należy im się to szczęście :D
A jak tam idzie z nowym rozdziałem? :D nie mogę się go już doczekać!
Pozdrawiam cieplutko i masy weny życzę :)
Lady Stardust <3
Woohoo! Bardzo się cieszę, że Sharon jakoś wypadła przyzwoicie <3
UsuńNowy rozdział piszę właśnie teraz XD Ale powoli idzie. Niedługo powinien się pojawić.
Pozdrawiam i również życzę weny!
Reverie.