Rozdział 110. I hate myself for loving you.
Komu sił nie starcza, ten ginie w połowie drogi.
~Konfucjusz
~Konfucjusz
Następnego dnia. Charlotte, Karolina Północna...
Slash
- Zostaw mnie... - mruknęła.
- Mam coś dla ciebie. Otwórz oczy to się przekonasz. - wyszeptałem.
- Do jasnej cholery, chociaż raz mógłbyś... - wielki bukiet czerwonych róż chyba zrobił na niej wrażenie.
- Przepraszam. - dodałem, przekazując pachnące kwiaty w zgrabne dłonie.
- Ładne... - mruknęła, starając się ukryć niewielki uśmiech. - Ale tym razem mnie nie przekupisz. - i cały czar prysł.
- Nie daję ci ich żeby cię przekupić...
- Naprawdę? To świetnie, bo jeszcze dzisiaj wrócę do domu. - mówiła całkiem poważnie. Mocno wepchnęła bukiet z powrotem w moje posiadanie i bez cienia niepewności zaczęła się ubierać.
- O co ci znowu chodzi?! - nie wiedziałem jak ją zatrzymać, więc stanąłem pomiędzy nią a drzwiami. Michelle popatrzyła na mnie wilkiem i odłożyła torbę na ziemię. Nerwowo poklepała się po kieszeniach jeansów i z jednej z nich wyciągnęła znajomy woreczek.
- Hej! Dlaczego grzebiesz w moich rzeczach?! - krzyknąłem, próbując odebrać swoją własność.
- Leżało pod poduszką. - położyłem zimną dłoń na karku i przekląłem pod nosem.
- Pamiętasz jaka była umowa? - zapytała, a ja twierdząco pokiwałem głową. - W takim razie...żegnaj. - zaśmiałem się kpiąco i usunąłem swoją personę z przejścia.
- Nigdzie nie pojedziesz.
- A to niby dlaczego? - zapytała, śmiejąc się z niedowierzaniem. Pokręciłem głową i gwałtownie się do niej zbliżyłem.
- Bo ja ci na to nie pozwolę. - warknąłem.
- Chcę rozwodu. - powiedziała, wykonawszy głośny wydech. Zacząłem śmiać się pod nosem, a w jej oczach zebrały się łzy. - Ja nie
żartuję! - dodała, zrywając się z miejsca. W mgnieniu oka złapałem ją w
talii zanim zdążyła wyjść z pokoju. - Zostaw mnie...- wymamrotała, szarpiąc
się ze mną przez dłuższą chwilę.
- Zaczekaj! - powiedziałem głośniej i przycisnąłem ją do
brązowych drzwi - Daj mi coś powiedzieć... - bezustannie się przybliżałem - Rozwód? Bardzo proszę, ale Jimi zostaje ze mną.- dodałem,
kiedy niemalże stykaliśmy się nosami. Rozchyliła usta z zaskoczenia.
- Chyba sobie żartujesz...
- Myślisz, że jakikolwiek sąd przyzna prawa do opieki nad
dzieckiem bezrobotnej matce, która z dnia na dzień staje się coraz większą
wariatką? - zapytałem, unosząc brew do góry.
Zacisnęła powieki, a po krótkiej chwili wymierzyła mi
potężny policzek. Tylko odwróciłem głowę, a zaraz potem spojrzałem w
jej oczy.- Ulżyło ci? - spytałem znudzonym tonem, a kiedy chciała uderzyć mnie jeszcze raz, złapałem ją za nadgarstek i obezwładniłem. Patrzyła w moje rozzłoszczone oczy i bała się poruszyć. Dopiero kiedy jedna z jej łez popłynęła w dół, nieco opanowałem emocje i delikatnie zwolniłem uścisk.
- Nie będziesz mi rozkazywał... - mruknęła mniej pewnie, przechodząc wgłąb pokoju.
- Zgłoszę porwanie, jeśli pojedziesz.
- Jestem jego matką, więc mam prawo go zabrać. - tu mnie miała, ale spróbowałem nieco inaczej.
- Jeżeli stąd wyjdziesz, nigdy więcej go nie zobaczysz. Pomyśl czy ci się to opłaca.
- Nie możesz! - wrzasnęła, a ja sprytnie się uśmiechnąłem.
- Ja mogę wszystko. - wyszeptałem, idąc w jej stronę. - Nie stać cię nawet na wynajęcie dobrego adwokata, skarbie. Jesteś ode mnie uzależniona. - dodałem, stając twarzą w twarz z przerażoną brunetką.
- Połowa wpływów z konta jest moja. - powiedziała, krzyżując ręce na piersi.
- Tak...? A z jakiej okazji? Od kilku miesięcy nie pracujesz, a to oznacza, że ja utrzymuję ciebie, Jimiego, dom i całą resztę. W życiu nie byłoby cię stać na takie kiecki. - powiedziałem spokojnie, podnosząc z ziemi skrawek krwistoczerwonego materiału.
- Nienawidzę cię. - warknęła przez zaciśnięte zęby, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy. Z satysfakcją cmoknąłem ją w usta, lecz natychmiast zostałem mocno odepchnięty.
- Za 30 minut przyjedzie taksówka. - burknąłem, wychodząc ze swoją torbą.
Michelle
Całe moje dotychczasowe
przekonanie, że w końcu będzie lepiej poszło się pieprzyć. W mgnieniu oka spakowałam ostatnie rzeczy przed rzekomym wylotem i pobiegłam do Jimiego. Mały leżał na łóżku, przeglądając kolorową książeczkę.- Sam się ubrałeś bohaterze? - zapytałam z niepewnym uśmiechem, głaskając zaczytanego malca po kudłatej główce.
- No. - mruknął w odpowiedzi. - Tatuś powiedział, że jutro zwiedzamy Londyn! - dodał podekscytowany, kładąc się na plecach i przeszywając mnie na wylot radosnym spojrzeniem.
- Tak powiedział? - zapytałam zaciekawiona i rzuciłam okiem na lekturę malucha.
- Tak. - odparł z uśmiechem i przytulił brązowego króliczka. - Mamo...
- Słucham.
- Chcesz poznać Baksa? - uniosłam głowę znad bajki o czterech autkach i skinęłam twierdząco.
- Baks, poznaj moją mamę. Mamo, to jest Baks.
- Hej... - byłam lekko zaskoczona, lecz z szerokim uśmiechem uścisnęłam maleńką, pluszową łapkę króliczka.
Punktualnie o 10:30 byliśmy na lotnisku Charlotte Douglas. O 11:00 startował samolot do Londynu, więc mieliśmy sporo czasu na spokojne przejście przez odprawę. Wszystko jednak miało się potoczyć zupełnie inaczej. Podjęłam decyzję, nad którą chyba za długo się zastanawiałam. Aby nie wzbudzać podejrzeń, ustawiłam się w kolejce wraz z całą resztą. Jimi siedział na walizce Myles'a i wesoło machając nogami, bawił się plastikowymi samolotami.
- Powiedz, że chcesz iść do łazienki. - wyszeptałam mu na ucho, mając nadzieję, że mój plan się powiedzie.
- Mamo, muszę siku! - z ulgą złapałam małego za rączkę. Dość szybko wycofaliśmy się z kolejki.
- Gdzie idziesz? - zapytał Hudson, łapiąc mnie za przedramię, gdy byliśmy po zewnętrznej stronie kolejki.
- Mały chce do łazienki. - warknęłam.
- Ja z nim pójdę. - zaoferował.
- Poradzimy sobie. - dodałam, oswobodziwszy rękę, lecz zaraz ponownie poczułam silną dłoń na przedramieniu. - Czego ty, kurwa, chcesz? - syknęłam cicho, żeby tylko Jimi nie usłyszał.
- Torba.
- Co?
- Tam jest ci niepotrzebna, więc możesz ją zostawić. - powiedział, przysunąwszy twarz do mojego ucha. Po chwili wahania zrozumiałam, że i tak nic nie wskóram. Skórzana torba znalazła się w dłoniach podejrzliwego Hudsona. Aby uniknąć jeszcze większych nerwów, dla niepoznaki podreptaliśmy w stronę toalet.
- Dzięki. - mruknęłam do małego i palcami przeczesałam jego ciemne włosy. Wróciliśmy na miejsce w chwili gdy Myles i Caroline przechodzili przez bramki. Jimi popędził do Slasha na skróty, ja starałam się wybrać jak najdłuższą drogę. Nigdzie mi się w końcu nie spieszyło.
- Przeproś go. - nagle Sharon wciągnęła mnie w niewielki tłum.
- Słucham?! - powiedziałam chyba za głośno, bo w jednej chwili większość oczu była skierowana w moją stronę.
- Ciszej, do cholery! - jej zniżony głos był znacznie bardziej pouczający niż krzyk. - Ciesz się, że nie urządził ci cyrku przy wszystkich. Idź i go przeproś. - powiedziała jak zwykle spokojnie i spojrzała w kierunku Hudsona.
- Ale...
- I nie mów do niego jakby był najgorszym facetem na Ziemi. Gdybym ja się tak zachowywała to mój facet już dawno znalazłby sobie inną.
- Michelle! - krzyknął Mulat, popędzając mnie wzrokiem.
- Nie będę go przepraszać.
- Tu się mylisz, no zmykaj. - dodała, popychając mnie w kierunku odprawy. Spotkałam się z nerwowym spojrzeniem Slasha. Odrobinę przyspieszyłam kroku, by na końcu dobiec do Mulata. Rzuciłam okiem na wielką halę i ciężko westchnęłam. Przeszliśmy kilka kroków, Jimi spokojnie tuptał przed nami, wlekąc za sobą Baksa.
- Gdzie chciałaś lecieć? - zapytał, a ja zmarszczyłam czoło, starając się wypaść naturalnie. - Nie jestem aż tak głupi, kotku. - wyszeptał, mocno ściskając mój nadgarstek. Cicho syknęłam pod nosem i zamilkłam. Na wszelkie pytania odpowiadałam jedynie potrząsając głową. Osbourne'owie siedzieli w środkowym rzędzie samolotu, a Jimi, Slash i ja po prawej stronie. Cała reszta rozproszyła się we wszystkich częściach latającego wehikuł. Bezustannie czułam na sobie spojrzenie Sharon. Za każdym razem, kiedy odwracałam się w jej stronę, mówiła bezdźwięcznie przeproś go. Mocno zacisnęłam powieki i głęboko odetchnęłam.
- Przepraszam... - wyszeptałam. Hudson spojrzał na mnie nieco zdziwiony i uśmiechnął się pod nosem.
- Nie próbuj tego więcej. Przecież wiesz, że nie warto. - słabo się uśmiechnęłam, choć wcale nie miałam na to ochoty. Wewnątrz cała płonęłam ze złości, biłam się po twarzy, nie mając jeszcze pojęcia w co się pakuję. Jego wzrok był stanowczy, wydawało mi się, że nie pozwala mi nawet oddychać. - Nie uciekniesz mi... - uśmiechnął się szerzej, a po chwili delikatnie pocałował mnie w usta. Po policzku popłynęła mi maleńka łza, przełknęłam ślinę i natknęłam się na pytające spojrzenie Mulata.
- To ze wzruszenia... - wyszeptałam łamiącym się głosem. Saul schował białe zęby za pełnymi ustami i kciukiem przejechał po moim policzku. Cmoknął mnie w czubek nosa i złapał za rękę. Przez 3 godziny siedziałam jak trusia i modliłam się żeby Hudson w końcu zasnął. Kiedy uścisk na mojej dłoni nieco się rozluźnił, zdołałam wymknąć się do toalety. Po drodze samolot zatrząsł się przez niewielkie turbulencje. Będąc w środku i patrząc w lustro, krzyczałam na siebie w myślach. Zastanawiałam się co robić, żeby móc wrócić do domu. Kolejne turbulencje.
- Wszystko w porządku? - do drzwi zapukała jedna ze stewardess.
- Tak, dziękuję. - odparłam, puszczając wodę w kranie.
- Strasznie męczące to latanie... - gdy wracałam, zaczepił mnie Myles.
- O tak, już nie mogę się doczekać kiedy wylądujemy.
- Ej, a może ty i Jimi pójdziecie z nami na obiad? - zapytał niepewnie, zerknąwszy na Carrie.
- Jasne, ale muszę jeszcze zabrać Slasha...- odparłam bez większego entuzjazmu.
- Myślałem, że prosto z lotniska jedzie na spotkanie z Lemmy'm... - powiedział zdezorientowany. Ucieszyłam się, że nie będzie mógł mi towarzyszyć
- W takim razie jesteśmy umówieni. - uśmiechnęłam się delikatnie i szybko wróciłam na miejsce. Hudson już nie spał. Przeciągnął się, mierząc mnie od góry do dołu dwuznacznym spojrzeniem.
- Coś czuję, że wieczorem nieźle się zabawimy... - mruknął, kładąc dłoń na moim udzie. Skrzyżowałam nogi i sztucznie się uśmiechnęłam.
Zaraz po wylądowaniu Slash udał się na zaplanowane spotkanie, a ja i Jimi poszliśmy do hotelowej restauracji wraz z Myles'em i Caroline. Jim strasznie chciał obejść hotel wokoło, a ciocia Carrie zaoferowała swoją pomoc.
- Naprawdę nie musisz tego robić...mogę przecież z nim pójść.
- Nie przesadzaj, nawet nie tknęłaś obiadu. Myles, przypilnuj żeby niczego nie zostawiła. - rozkazała blondynka i razem z małym wybiegła przed hotel.
- Nie odpuści tego jedzenia. Ja sam przytyłem z 6kg odkąd zaczęła mi gotować. - zaśmiał się brunet, a ja zdołałam się tylko lekko uśmiechnąć. - Źle się czujesz? - zapytał po chwili, zerkając na mnie spode łba.
- Nie, po prostu nie mam ochoty na jedzenie. - odparłam, rozmasowując skronie zgiętymi kciukami. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Ludzie naokoło rozmawiali, śmiali się, głośno stukając sztućcami o talerze. W końcu Caroline i Jimi wrócili.
- My pójdziemy już do siebie. - chciałam jak najszybciej wrócić do pokoju. - Dziękuję za...to wszystko. - mruknęłam, wymijając zaskoczoną blondynkę. W recepcji odebrałam klucz i cholernie się ucieszyłam, kiedy okazało się, że Jimi będzie musiał spać z nami w jednym pokoju.
Pierwsze spotkanie z Lemmy'm miałam już za sobą, lecz nie za bardzo wiedziałam czy jeszcze będzie mnie pamiętał. Składałam ubrania w walizce, podczas gdy ktoś trzy razy zapukał do drzwi.
- Tak?
- Pani Hudson?
- Tak, to ja.
- Mam dla pani przesyłkę. Życzę miłego dnia. - starszy, niskawy mężczyzna podał mi czarny pokrowiec na ubrania i odszedł z pochyloną głową. Z zaciekawieniem odsunęłam suwak, a wtedy moim oczom ukazała się dość...wyzywająca kreacja w bladym odcieniu różu. Do przesyłki był dołączony liścik:
'O 20:00 przyjedzie po ciebie limuzyna, bądź gotowa.'
- Jasne... - z nerwów pogniotłam papier i rzuciłam nim przed siebie. Nawet nie raczył się podpisać.
- Co się stało, mamo? - zapytał Jimi, odrywając wzrok od dwóch niedużych autek.
- Nic, - burknęłam pod nosem - tatuś załatwił ci opiekunkę. - dodałam ze łzami w oczach, mając bezpodstawny uraz do obcych ludzi, którzy mieli zajmować się moim własnym dzieckiem.
Pędem i oczywiście spóźnieni wtargnęliśmy do niskiego pomieszczenia.
- Przywitaj się. - Hudson lekko klepnął mnie w pośladek i popchnął w stronę długowłosego basisty i wokalisty Motörhead.
- Dobry wieczór. - mruknęłam po cichu, lecz Lemmy dobrze mnie usłyszał.
- Witam piękną panią.
- To moja Michelle, jakbyś nie pamiętał. - powiedział Slash z szerokim uśmiechem.
- Nie postarzaj mnie ty stary skurwielu, - śmiech mężczyzny był dość pospolity - takich dupeczek się nie zapomina! - dodał, znienacka się do mnie przytulając. Szerzej otworzyłam oczy, kiedy poczułam jego dłonie na pośladkach i natychmiast się wycofałam. Bez chwili wahania moja otwarta dłoń wylądowała na jego zmarszczonym w półuśmiechu policzku. Hudson szarpnął mnie za rękę, jego wzrok był wręcz przerażający.
- Zwariowałaś?! - krzyknął, groźnie marszcząc brwi. Sharon głośno westchnęła i pokręciła głową z dezaprobatą. - Zabierz ją stąd. - warknął w stronę Myles'a i przeprosił tego kretyna, Lemmy'ego. Brunet złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy na zewnątrz.
- Ja bym mu na to nie pozwolił, gdyby chodziło o Caroline. - powiedział, niepewnie na mnie zerkając.
- Wcale mnie nie pocieszyłeś. - mruknęłam, krzyżując ręce na piersi i odchodząc w kierunku głównego wyjścia.
W tym samym czasie, Los Angeles...
Axl
Z samego rana ruszyłem w stronę lotniska. Spodziewałem się, że znów ujrzę wychudzonego, wiecznie bladego szatyna, ubranego w ciemne ciuchy i z taką właśnie myślą czekałem na hali przylotów LAX. Oparty o pokaźnych rozmiarów kolumnę udawałem niewzruszonego całym zajściem, jednak wewnątrz czułem pieruńskie podekscytowanie. Chciałem żeby wszyscy wrócili. Izzy był pierwszy, więc ktoś musiał być następny. Ujrzałem opalonego i dobrze zbudowanego bruneta ze znajomą kobietą u boku.- Stradlin! - krzyknąłem niskim głosem, przyspieszonym krokiem zbliżając się do przyjaciela.
- Axl! Cześć stary. - uścisnęliśmy się w najbardziej męski sposób z możliwych. - Brian, Janis, to właśnie wujek Axl.
- Ceść! - mały Brian wyciągnął rączkę w moją stronę. Ochoczo ją potrząsnąłem i przywitałem się z uroczą Janis.
- Wujku, a zabierzesz nas do Studia Universal? - zapytała nieśmiała brunetka; swoją drogą, wykapana mamusia. Zabrałem całą rodzinkę do własnego domu. Kate już przy drzwiach rzuciła się w objęcia piszczącej ze szczęścia Letty. Po niedługiej chwili rozmowy wszyscy rozdzielili się na coś w rodzaju obozów. Wraz ze Stradlinem strzeliliśmy sobie po zimnym piwku, a nasze kobiety trajkotały na górnym tarasie. Gdzieś z boku usłyszałem jak dzieciaki po raz kolejny wymieniają nazwę Studio Universal. Po kilku godzinach wyczerpujących konwersacji z trudem udało nam się rozstać.
- No to co...wpadnijcie do nas ju...
- Jutro jedziemy do Studia Universal! - wrzasnęła cała trójka podrajcowanych dzieciaków.
Jak było zaplanowane - tak się stało. Wszyscy dobrze się bawiliśmy, a ja znów nabrałem nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone.
- Axl...muszę ci coś powiedzieć. - wieczorem Katie niechcący przeszkodziła mi w pisaniu nowej piosenki.
- Słucham cię, skarbie. - mruknąłem, nie przestając pisać.
- Jestem w ciąży. - wypaliła prosto z mostu. Szeroko otworzyłem oczy i powoli przeniosłem wzrok na jej uśmiechniętą twarz.
- Naprawdę? - zapytałem, zrywając się z miejsca. Pokiwała twierdząco głową i odsłoniła szereg równych ząbków. Po mojej poważnej minie nie pozostało śladu. Nasze twarze przyozdabiały szczere uśmiechy. Oparliśmy się o swoje czoła. Cicho nuciłem utwór Oh My Love, który Kate tak uwielbiała. Brunetka zarzuciła swoje ręce na moją szyję i przymknęła powieki.
- Kocham cię. - wyszeptała mi na ucho i mocno się przytuliła. Cmoknąłem ją w głowę i głaskałem jej miękkie włosy dopóki Roger nam nie przeszkodził.
- Tatusiu...nie mogę spać. - dobrze wiedziałem co oznaczają te słowa.
- Wezmę prysznic. - Kate wychodząc pocałowała małego w czubek nosa i słodko się uśmiechnąwszy, zniknęła za drzwiami.
- No chodź tu. - przywołałem małego do siebie. Od razu wtulił się w moją szyję, a ja cicho odchrząknąłem. - Twinkle, twinkle, little star, how I wonder what you are... - nuciłem dalej dopóki mały nie zasnął. Moje życie chyba było idealne. No dobra, strasznie brakowało mi zespołu.
Axl śpiewający Twinkle, Twinkle wymiata! xd Jeszcze to odchrząknięcie na początku... spadłam z łóżka :D
OdpowiedzUsuńSlash ty tępy chuju! Nie wiem, co być musiała Michelle zrobić, żebym na nowo go polubiła. Przegiął na całej linii!
Jakoś nie wyobrażam sobie opalonego Izziego :P To jakoś nie w jego stylu, chociaż cieszę się, że wraca z całą familią ;)
Ty wiesz, że jak powiadamiasz mnie o nowym rozdziale to całe moje życie staje na głowie, żeby go przeczytać? :) To się nazywa uzależnienie :P
Łoo bojdziu! *_* Nawet nie wiesz jak się cieszę! Wyszczerz murowany do końca tygodnia...
UsuńZ Izzy'm to raczej chodziło mi o to, że jest delikatnie muśnięty słońcem, a nie tak jak np. Slash na co dzień, choć myślę, że podobnie to rozumiemy. Slash to zdecydowanie czarny charakter, więc się nie dziwię. Axl się podobał? Uff!
Dziękuję baaaaaaardzo za komentarz i pozdrawiam gorąco! ♥.♥
Moja droga Michelle, pomimo tego że nie komentuję ci na bierząco postanowiłam, że po protu muszę skomentować ten rozdział.
OdpowiedzUsuńTak bardzo mi jej żal, naprawdę. Przecież byli tacy szczęśliwi, tacy sobie oddani...a teraz?
No, kurwa mać.
Jest mi smutno, bo te kilka...no juz moze nawet kilkanaście rozdziałów które dotyczą rozpadu ich związku powodują u mnie ciągle te same emocje.
No dzizys, jakbym to ja kłóciła się z Hudsonem, jakbym to ja bała się o Jimiego...to chore.
Ale co ja moge zrobić?
Mogę uderzać w monitor i udawać że zabijam tego cholernego Slasha i tyle.
zabiję go, naprawdę.
KURWA OGARNIJ SIĘ HUDSON !
.................
Wybacz mi jeszcze raz, za brak komentarzy ale ja po prostu nie lubie dawać takim osobom jak ty komentarzy. Mam wrażenie, że mój komentarz i tak nie jest ci potrzebny.
Wiedz, że cię kocham i tyle.
I każdy twój nowy rozdział powoduje, że moje serce się zatrzymuje.
(sama siebie przerażam xd)
PS. Zabiję Slasha i będzie po ptokach.
Keep on rockin' \m/
Czemu piszesz, że Twój komentarz nic dla mnie nie znaczy?! ;_; czy ja jestem aż taka zła? No weź... ;_; maleńka, każdy komentarz jest mi pomocny, nawet nie wyobrażasz sobie ile razy zmieniłam dalszy ciąg opowiadania przez Wasze opinie! Naprawdę cholernie się cieszę, że mimo wszystko napisałaś powyższy tekst *_* Oczywiście, że wybaczam ten 'brak' choć to wcale nie jest brak, bo nie mam zamiaru wymuszać komentarzy xD
UsuńDziękuję! ♥
Kolejny świetny rozdział :D Uwielbiam Sharon, przeurocza z niej kobieta. Szkoda tylko, że z Slash'a zrobił się taki skurwiel. Jak się kłócili o prawa rodzicielskie to tak sobie myślałam, że byłaby beczka gdyby się okazało, że Chelle jest w ciąży :P A tu proszę, Axl po raz drugi zostanie tatą :D
OdpowiedzUsuńSlash jeszcze będzie skurwielem...ale nie wiem przez jak długi czas ;c
UsuńSzczerze mówiąc to na początku miałam gdzieś tu wcisnąć ciążę Chelle i wszystko wróciłoby do normy, ale plany się pozmieniały.
Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam! :)
Karwasz wasza barabasza.....ja już nie wyrabiam z ty Hudsonem :/
OdpowiedzUsuńBiedna Michelle...tak mi jej żal :c
Zrób coś w końcu z tym Slashem.....JA CIE BŁAGAM KOBIETO NA KOLANACH....JA MOGĘ NAWET PRZYJŚĆ DO CIEBIE DO DOMU (chociaż nie wiem gdzie mieszkasz) I CI GLANY POLEROWAĆ I POKÓJ POSPRZĄTAĆ I OBIAD UGOTOWAĆ (chociaż nie, bo jeszcze się otrujesz) ZROBIĘ DLA CIEBIE WSZYSTKO, TYLKO SPRAW ŻEBY MIĘDZY MICHELLE A SLASHEM BYŁO DOBRZE JUŻ DO KOŃCA ŻYCIA (opowiadanie)
Ale w sumie z tym plaszczakiem na tym zmarszczonym poliku przesadziła xD
A Axla i Izziego sielanka....aż się morda cieszy xD
Ale szkoda, że tak nie może być u Slasha i Michelle :c
Czekam na następny xD
(Magda)
AJAJAJAJ! Z góry przepraszam w takim razie! Ja wszystko rozumiem, ale glany lubię mieć ostatnio brudne xD
UsuńA tak serio, to jestem cholernie wdzięczna za komentarz! Przesadziła z Lemmy'm powiadasz...? Choleeeeera ;_; może w przyszłości będzie bardziej odporna, co? Możliwe, że da się coś zrobić.
Dzięki jeszcze raz! Uwielbiam Twoje komenty ♥.♥
NO TO WRZUCĘ CI DO BAGNA TE GLANY ŻEBY BYŁO OBSRANE, ALE SPRAW CUD...NIECH W KOŃCU BĘDZIE DOBRZE xD ♥♥♥♥♥♥♥
Usuń(a ja uwielbiam twoje opowiadania)
(Magda)
AAAAH *____* TYLE MIŁOŚCI MNIE OTACZA!
UsuńSPRÓBUJĘ coś zrobić, ale to może potrwać ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
JARAM SIĘ! NO JARAM SIĘ! NO PO PROSTU!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że ostatnie kilka rozdziałów czytałam tak jakoś na szybko, nudziły mnie te sprawy pomiędzy Slashem i Michelle, ale po tym rozdziale jakoś odżyły moje uczucia do tego opowiadania. Bo ono jest zajebiste! I takie długie! Podziwiam Cię dziewczyno, nie wiem czy sama bym tyle wytrzymała przy jednym (skoro już jestem w tym temacie, będzie coś do tego drugiego opowiadania? XD). Mnóstwo emocji różnych czułam czytając ten rozdział. Nie wiem czy to dlatego, że morskie powietrze na mnie tak wpływa czy to przez ten psychodeliczny sufit... on jest psychodeliczny i nie wmówisz mi, że nie. A może to sprawka tej zajebistej muzyki w sluchawkach? Nie wiem, ale strasznie mi się podoba ten rozdział. I mówcie sobie co chcecie, ale lubię takiego Slasha :D. Nie wierzę w to, że w ich związku się poprawi...
Lubię takiego Axla! Kochany *u*
Boże, opalony Izzy 0_0 Nie, to niemożliwe XD
Strzelili sobie po zimnym piwku... wzruszyłam się *_________* Strzelanie sobie po zimnym piwku kojarzy mi się ze spokojem i szczęściem. Aż bym sobie strzeliła zimne piwko, ale pozostają mi na razie łyki od rodziców XD. Dobra kończę, bo już gadam głupoty.
Nie mam wi-fi od Willi Kasandra :C
Pa.
~Jackie Stradlin (jest głupia i ma nowy nick)
OMG! CÓŻ ZA ULGA! Skoro uczucia odżyły, to muszę się postarać w kolejnym rozdziale xD
UsuńNawet powiem szczerze, że ja sama też jestem zadowolona z tej części. Fever to Jackie Stradlin - ok, zapamiętam.
Dziękuję, pozdrawiam i wręczam zimne piwko na drogę do plaży ---> http://good-wallpapers.com/pictures/5306/Cold%20Beer.jpg
A propos, gdzież to morskie powietrze dokładniej wciągasz? xD
Jastrzębia Góra. Całkiem fajna dziura. O, zrymowałam. Nowe hasło reklamowego dla tego miasta XD
UsuńHyhy interesujące! xD Ja też się wybieram w tamte rejony, znaczy bardziej na zachód ;)
UsuńSłoneczka życzę!
No ja pierdole do kurwy nędzy co ten jebany Kudłacz sobie do chuja wyobraża (ograniczam przekleństwa)
OdpowiedzUsuńNormalnie chyba go zabije. Michy to jego żona, a nie prywatna dziwka. Ugh nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo jestem podkurwiona. Chwila...
5 minyts lejter...
No nie, nie mam pojęcia jak to zrobiłaś ty szatanie jeden, przez ciebie nienawidzę mojego najukochańszego Sauliego. Dlaczego on jest takim skurwielem?! Na miejscu Michy bym uciekła i skampiła się u jakiejś znajomej, znalazłabym pracę potem 'porwała' Jimmy'ego i wtedy wystąpiła o rozwód. Ehhh... ale jak się zastanowić to nie takie kurwa proste... Boże ale się wczułam. XD
Co do Axla to... RZYGAM TĘCZĄ!!!!!!Kolejny bachorek Awwwwwwww
*.*
No to Twinkle Twinkle ^^
Już nie mogę się doczekać następnego... Jak zwykle zresztą
(Jestem pojebana, ale mniejsza)
Przepraszam ;_; ja nie chciałam...może jeszcze kiedyś polubisz Saula...? Jak nie w tym opowiadaniu to w następnym.
UsuńWczuwaj się, wczuwaj ile chcesz! xD
Bardzo dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą równie owocne w emocje xDDDD
Pozdrawiam!
Moja droga Michelle wchodzę na bloggera a tam co?
OdpowiedzUsuńMiła niespodzianka-nowy rozdział u Ciebie :)
Kobieto przez właśnie Ciebie dzisiaj rano płakałam, wnerwiałam się i cieszyłam jak idiotka. Wyjaśniam. Podczas akcji z Hudsonem miałam ochotę sama wskoczyć do opowiadania i mu przyjebać. Jak on tak może ? Stał się taki chamski.. Taki jak nie on. Kiedyś zajebisty mężczyzna, który dla Michelle zrobiłby chyba wszystko, a teraz ... Szkoda gadać ;__; Najbardziej to mi w tym wszystkim Jimiego szkoda. Żyje w takiej toksycznej rodzinie. Może to i dziecko, ale oczy ma i widzi jak coś jest nie tak. Michelle walczyła dzielnie. Hudson jest jednak facetem, od którego jest uzależniona. Chyba pani Osbourne'owa to wie no i daje takie, a nie inne rady. Na początku sama myślałam, że Sharon żartuje sobie. Nie wiem, czy ona ma świadomość jakie piekło ma z Hudsonem nasza bohaterka. Sama bym się nie posłuchała i spierdoliła... No, ale z drugiej strony czy to takie łatwe ? Zostawić osobę z którą jest się całe życie ? Chuja, bo chuja no ale jednak się go kocha. Za wszystko co zrobił trochę mniej, ale w sercu zawsze pozostanie takie coś co będzie do niego ciągnąć..
Dobra piszę już dalej o wydarzeniach, bo powoli jakąś dziwną teorię powyżej tworzę i odbiegam od tematu. Jakbym się rozpisała, to zapewne już byś tu miała opisany stan gospodarki w Pakistanie -,- Cała ja xD
Wkurwiona byłam gdy Lemmy złapał ją za tyłek.
Slash jak zwykle darł japę. No rozumiem, że Kilmister to ważna osoba, no ale w żadnym razie go to nie usprawiedliwia. Z drugiej strony Lemmy ma taki charakter i Michi powinna to zrozumieć ? (OMG Co ja piszę ? xD Zrozumieć, że on ma prawo łapać laski za tyłek, bo już taki jest ? xD) Na pocieszenie tylko tutaj Myles wyskoczył z takim zdaniem "Ja bym mu na to nie pozwolił, gdyby chodziło o Caroline. - powiedział, niepewnie na mnie zerkając."
Jak ja go kocham w tym opowiadaniu. Zawsze jest taki zajebisty i w pewnym sensie pomocny. Nie wpierdala się też w inny związek i tutaj leci dla niego DUŻY plus.
A banan nie schodził mi z twarzy podczas fragmentu z Axl'em ! :) Serio taka jestem Ci wdzięczna za niego. To było takie cudowne *.*
Dzieci takie świetne. Babki jak to babki poszły paplać :D Axl i Izzy.. Zimne piwko. Dawne uczucia odżyły ? Oby. Mam taką nadzieję :)
Jeszcze na koniec ta wiadomość o ciąży ! *.*
Jestem w niebie :D
Podsumowując. Jest to rozdział zajebisty.Bez wątpienia trzyma czytelnika w napięciu i wywołuje u niego dziwne stany. Raz płacz, raz śmiech. I tak w kółko :D Jest to jeden z najlepszych twoich rozdziałów napisanych ostatnimi czasy. Nie to, że tamte były złe, bo też były zajebiste, ale ten jest MEEEGA zajebisty. Jaram się tobą kochana i twoim talentem *o* Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam najserdeczniej jak tylko potrafię :*
Ps "Komu sił nie starcza, ten ginie w połowie drogi. ~Konfucjusz"
Ten tekst na początku był świetny. Tylko nie wiem, czy miał on jakieś przesłanie nawiązujące do rozdziału ? xD
Zapewne nie, bo i tak każdy przeczyta cały i się będzie nim zachwycał tak jak ja :D
O cholerka *_____________* Jaki długi komentarz! Dawno takiego nie dostałam.
UsuńTekst na początku miał nawiązywać do rozdziału, ale nie wiem czy coś z tego wyszło. Interpretacja tego cytatu jest oczywiście dowolna, choć dla mnie nawiązuje to trochę do Michelle, w sensie, że nie może się poddać xD
Dziękuję za te wszystkie miłe słowa! Takie komentarze są bardzo budujące!
Chyba w końcu udało mi się przekazać to co chciałam, bo Twoja analiza rozdziału jest w 100% zgodna z moimi zamiarami.
Dziękuję jeszcze raz i również pozdrawiam!
Aha czyli cytat do Michelle. Zgadzałoby się teraz wszytko ;D
UsuńHahah rzeczywiście się trochę rozpisałam xD
+ Zapraszam do przeczytania dodatku pt. "Psychiatryk" powstałego w wyniku wybryków mojej bujne wyobraźni xD
http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/07/psychiatryk.html
Axl mnie rozbroił ! Genialny jest :) Katie jest w ciąży, kurde ale fajnie! :) Dobrze, że Stradlin wrócił.
OdpowiedzUsuńTak...a teraz ten niemiły moment komentarza...
Niemiły, bo muszę obrazić Slasha!
Dupek, dupek na potęgę!!!!
Jak on może... Traktuje Michelle jak swoją dziwką do towarzystwa, która ma być grzeczna i dobrze się zachowywać... Sharon tak bardzo mnie wkurza, że mam ochotę ją rozszarpać!
Jeszcze to, że ją szantażuje..To fakt, Slash może wszystko i odebrał by jej prawa do dziecka bez problemu..Chuj i tyle ;////
Mam nadzieję, że jakoś się to wyjaśni!
Rozdział jest zajebisty!
Czekam na następny :)
No to widzę, że Sharon w końcu pokazuje prawdziwe oblicze. I gdyby ktoś miał wątpliwości - Osbourne'owa nie będzie tutaj zbyt pozytywną postacią przez jakiś czas.
UsuńDziękuję za komentarz! :)
No tak, chyba już nie muszę powtarzać jak bardzo nienawidzę Slasha... CO ZA DUPEK! ;/ Sharon się zrobiła głupia, nieee ;( Przynajmniej się cieszę, że Katie jest w ciąży <3 A Axl taki słodki!
OdpowiedzUsuńProszę cię, niech się ten Hudson ogarnie, bo zwariuję... Jego zachowanie mi się kojarzy z jakąś chorobą psychiczną xd Normalnie, jakby miał wypadek i mu się we łbie poprzestawiało :D Takie moje przemyślenia, nie zwracaj uwagi ;P Pisz następny!
Ano nie musisz powtarzać, bo wiem to doskonale xD Tak miało być z Sharon ;_; przepraszam!
UsuńHahaha! Dobra teza!
Dziękuję za opinię i już piszę kolejny ;)
Zajebiste!!! sama już nie wiem czy chce żeby miedzy Hudsonami było dobrze czy źle! Ale to wszystko jest takie realistyczne że ahhh:) Chce więcej:) Pozdrawiam
Usuńi zapraszam do mnie:)
http://there-s-no-difference.blogspot.com/
*_* dzięki skarbie! No i z pewnością Cię odwiedzę xD
UsuńAhhh ten mój zapłon... Dopiero teraz zorientowałam się, że dodałaś rozdział ;D
OdpowiedzUsuńBiedna Michelle! Ja nie wiem czy bym tyle wytrzymała, czy raczej bym uciekła. Raczej to drugie. Strasznie mi sie nie podoba zachowanie Sharon. Moim zdaniem Michelle nie powinna przepraszać.
Katie jest w ciąży. Fajnie, że Gunsowe rodziny sie powiększają!
Izzy wrócił, czyżby to był znak, że wszystko zaczyna się powoli układać? Fajnie by było...
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na następny rozdział!;*
Hah nie ma się co śpieszyć xD
UsuńDziękuję za opinię i już zabieram się za kolejną część.
Również gorąco pozdrawiam!
AJ, coś Ty narobiła! :D Powiem Ci, że przez pierwszą część rozdziału płakałam, to podczas czytania końcowej partii dalej RYCZAŁAM ZE WZRUSZENIA *.* . Axl, Kate i oczywiście Roger i jego brat/ siostrzyczka są tacy cudowni ^^. Szczerze mówiąc nigdy bym się nie spodziewała, że Axl na wiecznym wkurwie i tak dalej stworzy taką piękną rodzinę. NO NIE TO CO SAUL, KTÓREGO BYM NIGDY O TAKIE CHUJOWE ZACHOWANIE NIE POSĄDZAŁA. Niestety, ośmielę się stwierdzić, że kompletnie nie rozumiem Sharon, która ok, stara się pomóc ale daje moim zdaniem kompletnie bezsensowne rady. Chcesz uciec od toksycznego związku ze swoim mężem? Nie chcesz, by faceci macali Cię po tyłku i będziesz walczyć o szacunek do samej siebie? Chyba lepiej przeproś Saula i daj spokój, bo znajdzie inną??- nie wiem, jakoś mi to nie pasuje i sądzę, że jakby Michy faktycznie uciekła z Jimim to może Hudson by spojrzał na sytuację swojej ( myślę, że powoli można tak nazwać) patologicznej rodziny, ale pewnie Ty masz już jakiś plan co do tego. :D Uważam ( no ale co ja tam wiem XD), że bardzo dobrze opisujesz rozpad tego związku i jeśli nie będzie happy endu w tym opowiadaniu to się nie zdziwię ( ale będzie mi smutno XD), bo tak jak w życiu - czasami po prostu starania i chęci nie naprawią wszystkiego zresztą, do ratowania relacji pomiędzy ludźmi są potrzebne obie strony, a Slash nie bardzo umie się pozbierać i "cegiełka po cegiełce" odbudowywać to co stracił przez samego siebie i te jego durne decyzje. Generalnie pięknie JAK ZWYKLE, więc może się nie będę rozwodzić nad tym, bo po co XD
OdpowiedzUsuńAAA, no i przepraszam, że ostatnio raczej nie komentowałam, no ale jakoś tak wyszło, że nie miałam dostępu do internetu/laptopa, więc NO. :*
M.
Nie płacz! ;_; może kiedyś będzie nieco lepiej.
UsuńNo faktycznie...tutaj mała zamiana ról. Axl większości kojarzy się z wrednym dupkiem, a Slash - z milutkim mężusiem. No ale cóż poradzić? xD
Dzięki za komentarz!
Jeśli chodzi o 2 część to nie mam pytań. Co do 1... Czy ty musisz mi to robić? Czy Michell do cholery nie mogłaby być szczęśliwa? Czy to tak trudno? Jeszcze niedawno to ona była takim "wyznacznikiem" poziomu adrenaliny. Przecież ten cały Afganistan, potem sprawa z tym bratem gościa co ona go zabiła i ta zona McKagana... No i jeszcze oczywiście ta praca agentki, gdzie wszyscy byli porwani i ona ich uratowała, no ej! DLACZEGO?! Dlaczego z tak silnej i niezależnej kobiety stworzyłaś szantażowaną, wykorzystywaną, zmęczoną życiem, słabą kobietę? A Slasha z kochającego faceta na tyrana!?!? I dlaczego Myles, ani Caroline nie mogą do cholery zwrócić Slashowi uwagi? Dlaczego tak bardzo mu zależy, żeby została przy nim, że aż grozi, że odbierze, jej dziecko?! DLACZEGO?! Coś ty zrobiła z tak cudownym opowiadaniem, z idealną rodziną... Tzn, nie chodzi o to, że coś nie tak, bo opowiadanie samo w sobie, cudowne. Tylko błagam, obiecaj mi jedno. Że Michell nie popełni samobójstwa, bo ja na jej miejscu nie wytrzymałabym psychicznie.
OdpowiedzUsuńJa...sama nie wiem...przepraszam, że tak wyszło ;_; na początku po prostu trochę inaczej odbierałam niektóre rzeczy i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że w życiu nie może być tak idealnie xD Może to i kiepskie wytłumaczenie...
UsuńA co do Slasha to na pewno ta sprawa się wyjaśni, znaczy dlaczego chce żeby z nim została, cierpliwości proszę :)
Dziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam!
Ej, źle jest. Slash to debil :c.
OdpowiedzUsuńNo ;c ale co zrobić?
UsuńNienawidzę, kiedy przerywasz w takim momencie! Ja coś wyczuwam, wyczuwam jakieś kombo z Mylesem i Michelle w roli głównej... Ohhh, jakie to jest zajebiste no! Pisz szybko nastepną część, nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńHaha! Ale o co chodzi? W jakim momencie przerwałam? xD Nic nie zdradzę na temat rozdziału, więc tylko podziękuję za komentarz ;*
UsuńNowy. Zapraszam :3
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/07/nothing-lasts-forever-rozdzia-27.html
Ale od początku ;) Droga autorko, przybyło Ci kolejnego czytelnika :P W ciągu 2 dni udało mi się przeczytać całe.
OdpowiedzUsuńNa starcie muszę przyznać, że widać, że pisanie idzie Ci teraz znacznie lepiej niż na początku (wtedy też nie było złe, teraz po prostu jest mniej małych błędów i lepiej się czyta :P Porównam to z tym, co kiedyś Michelle mówiła do Slesza, o tym, że teraz w łóżku jest "jeszcze lepszy" :P).
Ukośnik... Tja. Mam ochotę poważnie pobić najpierw jego, a potem tę całą Sharon. Debil no. Nawet Steven potrafił się ogarnąć, a jemu się ćpać zachciało, tak o. Bo ma taki kaprys. Poza tym co on, sam nie widzi jak mu się sypie wszystko? Trochę jest w tym też winy Michelle. Taki koleś nigdy się nie ogarnie, dopóki nie dostanie od życia potężnego kopa.
Że niby wygrałby w sądzie? Jaaaasne, już widzę jak sędzia przyznaje opiekę do dzieciaka ćpunowi :P Dziewczyna nie powinna mieć problemu ze znalezieniem na to świadków wśród swoich przyjaciół. Może wtedy by się kurde opamiętał, bo te pożal się boże rady sharon to sobie można o kant dupy rozbić ;x Kobita sprawia wrażenie takiej, co całe życie robi z siebie "niewolnicę Isaurę", bo jak będzie niedobra dla męża, to ją zostawi.
Mam szczerą nadzieję, że Michelle się ogarnie i przestanie jej słuchać - inaczej nie będzie szczęśliwa, bo Slesz się nie zmieni jak będzie miał wszystko podane na tacy ;p A jeśli tak, to będzie to trochę oderwane od rzeczywistości - takie moje zdanie :P
Aw. nie dość, że się rozpisałam, to jeszcze się wczuwam jakbym o swoim życiu pisała :P Wybacz za to, ale musiałam gdzieś przelać te emocje, co się we mnie od wczoraj zbierają.
W ogóle to mam wrażenie, że... gunsi się niedługo zejdą? :D Izzy wraca, Stevenowi sie poprawia... OBY! :D
Idę sobie już. I tak naprodukowałam się jak idiota :P
Weny życzę i jeszcze wrócę na pewno!
No teraz to jestem w siódmym niebie DZIĘKUJĘ!
UsuńNie za bardzo wiem jak skomentować Twoją opinię, bo jest chyba jedną z najprawdziwszych jakie było mi dane otrzymać. Całkowicie zgadzam się z Twoim zdaniem na temat Sharon, lecz co do wygranej w sądzie Michelle...nie byłabym tego taka pewna. Mam tutaj na myśli fakt, że to Hudson ma kasę, a Michelle jest w tym momencie bez jakichkolwiek środków. Nic jej nie zostanie jeśli odejdzie od Slasha. Nawet Jimiego byłby pewnie w stanie jej odebrać, bo przecież niezależnie od tego czy ćpa czy też nie, tego po nim nie widać, chyba że jest na głodzie, ale zakładam, że w sądzie byłby w dobrym stanie. A kto by zeznawał na jej korzyść? Caroline i Myles? Nie mają praktycznie żadnych dowodów... Dobra, nie wiem po kiego grzyba to napisałam, ale tak jakoś poczułam potrzebę wytłumaczenia xD
Dziękuję serdecznie po raz kolejny i pozdrawiam!
Serdecznie zapraszam na dodatek urodzinowy dla pana Hudsona ;)
OdpowiedzUsuńhttp://breath-of-memories.blogspot.com/2013/07/wszystkiego-najlepszego-panie-hudson.html
Wiesz co, ten rozdział z cyklu patologiczna rodzinka Hudsonów, jest bardziej zajebisty niż tamte. Sam w sobie oczywiście jest zajebisty, ale jakbym miała porównywać do tamtych to jest lepszy. Nie wiem czemu, tak naprawdę to bardzo możliwe że dlatego, że wrócił Izzy :D W każdym razie historie z tym pojebanym Slashem też jakoś fajniej mi się czytało. Może Axl powinien mu dać stosowny opierdziel przez telefon. Czy to coś by dało? Na pewno nie tak od razu, ale to byłoby mocne i chciałabym to zobaczyć :D Axl, który drze jape przez telefon (albo twarzą w twarz) i Slash, który próbuje się kłócić, ale nie za bardzo mu to wychodzi. I Rose, który jakoś specjalnie nie dobiera słówek :3
OdpowiedzUsuńIzzzyy wrócił! :) Chociaż ja wolę tego wychudzonego, wiecznie bladego szatyna ubranego w ciemne ciuchy. No, ale mam nadzieję, że będzie miał teraz okazję żeby zbladnąć/zblednąć albo niech nakłada na siebie biały puder :P Bardzo mnie ciekawi co tam u Duffa i Stevena i ich rodzinek. Nie wiem czy to ja nie doczytałam, czy jeszcze się nie wyjaśniło co się stało po tym jak Lisa uciekła z Joan. Znając życie to napisałaś, muszę sobie sprawdzić.
Wyobraził sobie Axla śpiewającego "Twinkle, twinkle little star" ^^
<3
HAHAHA! W końcu xD Nie no, dziękuję, kłaniam się po pas i mam nadzieję, że w przyszłości nie zawiedzie mnie wena.
UsuńA Izzy zblednie i to jeszcze nie raz, choć wersja choć trochę bardziej umięśnionego wydaje mi się równie atrakcyjna :D
Lise i Joan wystąpią wkrótce, jeszcze o nich nie napisałam ;_; za dużo tego wszystkiego, żeby wepchnąć całość do jednego rozdziału.
Pozdrawiam i dziękuję!
Informejszyn :)
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/07/wazne-info.html
PRZECZYTAŁAM CAŁE OPOWIADANIE OD NOWA HELL YEA X__X podoba mi się to, że pod koniec tutaj własnie piszesz ze jednak to jest trud być z "gwiazdą rock n rolla" że to nie jest niebo. Tak jak był moment z duffem i Liz, oraz jej "zażaleniami"? nie wiem jak to określić..
OdpowiedzUsuńnaprawde umiesz pisać, zazdroszczę, pisz dalej, nie przestawaj :D
NIGDY
Ty krejzolu xD
UsuńBooojdziu dziękuję za te wszystkie pochwały!
Kiedyś będę musiała przestać ;c choć na razie się na to nie zanosi :)
Hej. :3
OdpowiedzUsuńCzytam to genialne opowiadanie i właśnie sobie uświadomiłam, że je kocham. <3 Od kilku dni zarywam noce, żeby czytać. Ostatnie rozdziały to chyba czytałam po pięć razy. xD Podoba mi się styl, w jakim piszesz. :) Postaram się krótko i będę powtarzać do znudzenia to, co każdy mówi. ;D
Mam odczucia takie same jak większość ludzi tutaj. Strasznie szkoda mi Michelle... Sama nie wiem, jak na jej miejscu bym wytrzymała... Slash tutaj to cholerny dupek. :c
Ale Izzy i Axl bardzo skutecznie poprawiają humor. :3 Oni są tacy kochani. :3 Strasznie się cieszę, że Rudy ponownie zostanie tatą. :)
Ogólnie, to lubię Mylesa. Spoko koleś. :D No i Jimi to takie kochane dziecko! Uwielbiam go! <3
No i nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o Duffie. ;> Odczuwam deficyt Pana McKagana. ;3
Jeszcze raz wspomnę, że Twój blog jest cudny, a Ty masz absolutny talent do pisania! ;3 Niewątpliwie poprawiłaś się w tym. ;) UWIELBIAM CIĘ! (Tylko daj mi więcej Duffa, proszę! xD)
Love, Mike.
OŁ MAJ GASZ *_*
UsuńDziękuję za opinię! No i podziwiam za wytrwałość, mnie by się tego nie chciało czytać xD
Pan McKagan będzie, obiecuję! (choć jeszcze nie wiem kiedy)
Pozdrawiam!
[SPAM] Tak jak obiecałam, tak powróciłam z czymś absolutnie niezwiązanym z fan-fiction.
OdpowiedzUsuńJesteś pewien swojego pochodzenia? A może pod gęstwiną włosów wyczuwasz uwierające nieznacznie różki? To chyba czas, by porozmawiać z rodzicami o pewnej organizacji, której nazwa brzmi Programu Inteligentnego i Efektownego Kojarzenia Łotrów i Okrutników.
Być może jesteś jednym z nas. Na wszelki wypadek to sprawdź!
http://seeking-madness.blogspot.com/
Ratuj ;________;
OdpowiedzUsuńCO się dzieje? ;_;
UsuńJaki ładny szablon *o*
OdpowiedzUsuńDziękuję, mnie też się strasznie podoba xD
Usuńsorry, że tak późno komentuję, ale mnie wcześniej nie było w domu. rozdział świetny, aa jaram się slashem skurwielem i tyle w temacie, chociaż teraz robi się naprawdę toksycznie. ;) zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://worst-obsession.blogspot.com/
Nie ma problemu xD Mnie do tej pory nie ma, więc też musisz trochę poczekać na komentarz u siebie ;c
Usuńdzięki za komentarz, pozdrawiam!
O nie. To znaczy tak, ale nie. Już wyjaśniam.
OdpowiedzUsuń...no bo ten Hudson!
Michelle się nie dziwię W OGÓLE. Kto by chciał ćpającego męża i to zakłamanego w dodatku? Przecież on jej wciąż wmawia, że przestaje brać, a ona wciąż znajduje kolejne woreczki. To tu, to tam, to siam. I potem są takie efekty, ale co zrobić.
Potem ta nieudana akcja z walizką. Ale przynajmniej mały powiedz to, co mamusia chciała usłyszeć, haha. Ale tata też chyba przewidział pewne sprawy i zareagował. No, ale w sumie do łazienki nie trzeba chodzić z walizką, prawda?
Ale kończmy te smutki i przejdźmy do Axla. No, to kiedyś dzieci marzyły o oglądaniu studia, teraz marzą o nowych gównach, które i tak zepsują się za nie więcej niż rok. Czasy się niestety zmieniają.
W sumie, to chciałam jeszcze przeprosić za to, że komentuję dopiero teraz i chciałam baaaaaaaardzo podziękować za piękny komentarz w epilogu Civil War!
Na koniec Cię pozdrowię i dodam, że czekam na kolejny rozdział ;*
I...
http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/ - zapraszam na nowy :)
Strasznie się jaram, bo wreszcie udało mi się napisać to co chciałam i każdy tak samo to odczytuje! Wooohooo!
UsuńNie mam już nawet siły pisać komentarzy, bo na zewnątrz jest tak gorąco, że żyć się odechciewa ;_;
Nie przepraszaj! No coś Ty mała...pisz kiedy tylko chcesz, mnie to nie przeszkadza! XD
A ja przepraszam, że tak długo zwlekałam z tym komentarzem pod Civil War!
Dziękuję pięknie i również pozdrawiam! ;*
Już niedługo ma się ochłodzić, a wtedy na 100% wszystko u Ciebie nadrobię i przy okazji może coś opublikuję xD
Hej, wreszcie u mnie nowy rozdział. Zapraszam ;] ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNowy rozdział :) Zapraszam :>
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/07/nothing-lasts-forever-rozdzia-28.html
Nowy, zapraszam :3
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/08/nothing-lasts-forever-rozdzia-29.html
Znowu spam xD
OdpowiedzUsuńNowy dodatek u mnie :
http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/08/steven-w-krainie-pluszowych-misi.html
1 rozdział nowego opowiadania :) Zapraszam :*
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/08/its-so-easy-prolog-rozdzia-1.html
KIEDY NOWY?????????? :)
OdpowiedzUsuńMoże do końca wakacji się wyrobię... xD
UsuńNie no, postaram się jak najszybciej ;)
Zapraszam na 15 rozdział breath-of-memories.blogspot.com Mam Cię dalej powiadamiać?
OdpowiedzUsuńAww, zacznę od Axla, bo u niego tak sielankowo i uroczo <3 spotkał się z Izzym, spędził za pewne miły czas w studiu universal i jeszcze dowiedział się, że zostanie po raz drugi ojcem :D powiem szczerze, że nawet mu zazdroszczę, no może oprócz tego ojcostwa XD ale do universala z Izzym to bym se poszła chętnie XD swoją drogą ciekawe, pojawia się Izzy i nagle ciąża XDD co świadczy o tym, że Izzy jest bocianem, który przynosi z Karaibów dzieci swoim kumplom XDDD
OdpowiedzUsuńU Michy i Slash dużo mniej kolorowo. Głupi Slash myśli, że kwiaty wszytsko załatwią! Pfff, nich se je w dupe wsadzi!
Plan ucieczki Chelle był sprytny. No niestety Slash okazał się sprytniejszy. A miało być tak pięknie!
Aż mnie tak trochę serduszko boli jak Lemmy jest takim chamem. Znaczy, ja wiem, że on jest chamski, ale tak pozytywnie chamski XD w sensie zawsze go widziałam jako takiego fajnego, bezpośredniego rockandrollowca z krwi i kości, a tu on taki nie za fajny. A może po prostu Chelle tak to widzi, bo jest w bardzo trudnej sytuacji? Nie wiadomo jak by odbierała jego zachowanie gdyby między nią i Slashem było wszystko ok. W ogóle trochę dziwię się, że Slash, który wcześniej taki okropnie zazdrosny był nagle pozwala by inni tak traktowali jego żonę. Co te dragi robią z ludźmi...
Sharon jak zwykle niezawodna. No ona to wie jak radzić sobie z mężem ćpunem i wyjść z tego jak najmniej stratną.
Caroline i Myles też są świetni. Czekam na moment kiedy Chelle zaufa im na tyle by powiedzieć im prawdę o swoim trudnym związku że Slashem. Myślę, że wsparliby ją i może nawet pomogli jej się od niego uwolnić. No cóż, zobaczymy jak to będzie.
Lecę dalej :D
Pozdrowionka i uściski ;*
Lady Stardust <3
Noo, z Izzym do Universal Studio to ja też chętnie XD
UsuńFaktyczny dziwny zbieg okoliczności z przyjazdem Izzy'ego i ciążami... coś jest na rzeczy.
Bardzo dziękuję za komentarz!
Pozdrawiam cieplutko! <3
Reverie.