Rozdział 116. Don’t know what you got till it’s done



"Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza – wie, jak przeżyć."
~ Jonathan Carroll


           Kilka dni minęło bez zakłóceń. Slash w spokoju grał ostatnie koncerty w Orlando i Minneapolis, a Michelle miała czas na uporządkowanie swoich spraw. Pewnego ranka obudził ją znajomy szept mężczyzny.
- Co ty tu robisz?! - niemalże krzyknęła, lecz blondyn zdążył zatkać jej usta zmarzniętą dłonią.
- Cicho, proszę! - wyszeptał błagalnie. Rozespana Chelle zaczynała przypominać sobie gdzie jest. Podejrzewała, że chłopak wszedł do pokoju przez uchylone okno.
- Po co przyszedłeś?
- Muszę porozmawiać z Lisą, a ty mi w tym pomożesz - odparł, siadając tuż przed nią na podłodze.
- Ona nie będzie z tobą rozmawiać. Po tym co jej zrobiłeś, możesz od razu stąd wyjść.
- A ty nie porozmawiałabyś z Hudsonem, gdyby do ciebie przyszedł? - zamilkła, a on nawet nie zdawał sobie sprawy w jak czuły punkt uderzył.
- Co mam robić? - delikatny uśmiech na twarzy basisty zdołał ją przekonać.
            Gdy mała Joan i Jimi bawili się w salonie, Lizzy wypatrywała McKagana za oknem. Blondyn miał tego dnia zobaczyć się z córką.
- Przepraszam...czy mogłaby mi pani w czymś pomóc? - Chelle niepewnym krokiem weszła do salonu.
- Ja ci pomogę, czegoś potrzebujesz?
- Wolałabym żeby twoja mama ze mną poszła - popatrzyła na brunetkę tak, żeby nie wzbudzić podejrzeń jej matki, a jednocześnie dać przyjaciółce znak, że ktoś na nią czeka. Michelle i Jennifer poszły do jednego z pokoi i zamknęły za sobą drzwi.
- Cześć - Duff szeroko uśmiechnął się na widok Jimiego i swojej małej Joan.
- Hej... - brunetka założyła kosmyk włosów za ucho i wbiła wzrok w podłogę.
- Twoja mama mnie nienawidzi - nie miał pojęcia jak zacząć rozmowę.
- Nie tylko ona - zmarszczył czoło, sądząc, że mówi o sobie - Ojciec o wszystkim już wie - dodała po chwili, a na twarzy Duff'a zagościł uśmiech. Pełen nadziei poszedł za swoją żoną. Usiedli na fotelach naprzeciwko siebie i patrzyli na dzieci.
- Witaj Joan... - łezka wzruszenia zakręciła się w oku Lizzy, gdy mała blondynka z tęsknotą wymalowaną na twarzyczce przytuliła się do miękkich włosów ojca.

30 sierpień 1996r., Los Angeles CA
           Kudłaty Mulat szedł przez lotnisko, wlokąc za sobą wielką czarną walizkę na kółkach. Wiele twarzy wydawało mu się znajomych, jednak dopiero gdy wyszedł na zewnątrz jego wzrok ugrzązł na rudej głowie. Przez chwilę wpatrywał się w znajome włosy, unoszące się w górę i w dół podczas szybkiego chodu ich właściciela. Na początku miał ochotę się przywitać, jednak widząc jak wokalistka podaje rękę Gilby'emu Clarke, postanowił odpuścić. W mgnieniu oka zatrzymał taksówkę i zdenerwowany wrzucił do niej walizkę. Jakie było jego zdziwienie kiedy klucze do domu nie pasowały. Na wszystkie sposoby próbował wcisnąć do zamka mosiężny kluczyk, ale ten za cholerę nie chciał przekręcić się w bok. Udało mu się wejść przez otwarty taras.
- Tata! - Jimi właśnie schodził ze schodów.
- Cześć mały! Gdzie mama? - zapytał, z utęsknieniem przytulając chude ciałko.
- Na górze - odparł mały, wyrywając się z powrotem na ziemię. Hudson zostawił walizkę w przedpokoju i przeskakując co trzy stopnie, wpadł do sypialni.
- Dlaczego nie mogłem wejść do własnego domu?
- Wymieniłam zamki.
- Może wypadałoby mnie o tym powiadomić? - nie znosiła jego retorycznych pytań. Nie podnosiła nawet wzroku znad sterty rzeczy do uprasowania - Patrz na mnie jak do ciebie mówię - zażądał, zbliżając się o kilka kroków.
- Nie - mruknęła - Na stole leży list do ciebie - niepewny swojego losu powrócił do salonu. Już z daleka ujrzał cienką, białą kopertę na brązowym stole w jadalni. Rozchylił usta ze zdziwienia, gdy przeczytał granatowy napis. Nerwowo otworzył pismo z sądu i spojrzał na pierwszy akapit.
- Michelle! - krzyknął - Michelle! - wrzasnął jeszcze głośniej.
- Czego? - burknęła, wchodząc do kuchni. Jimi uważnie przyglądał się całej rozmowie.
- Musimy porozmawiać. Natychmiast - wycedził przez zęby, patrząc na małego ze sztucznym uśmiechem. Szarpnął Chelle za przedramię i zaprowadził ją do najbliższego pokoju.
- Co to jest?! Popierdoliło cię?! Nie dostaniesz żadnego rozwodu! - krzyczał w szale złości i wymachując papierkiem przed jej nosem.
- Nie krzycz na mnie - powiedziała ze stoickim spokojem.
- Jak mam nie krzyczeć?! Czy ty wiesz co właśnie robisz?! -  stanął oko w oko z brunetką, która tylko głośno prychnęła pod nosem.
- Podpiszesz, czy będziemy się włóczyć po sądach? - jej spokój doprowadzał go do szału.
- Mamy syna! On potrzebuje i mnie i ciebie! Poza tym nie ma mowy o żadnym rozwodzie! - Michelle zaczęła głośno się śmiać, a Slash zrobił zdezorientowaną minę.
- Dziwne, że nie pomyślałeś o tym zanim wróciłeś do dragów - odparła, zakładając ręce na piersi. Oszołomienie nie pozwalało mu myśleć.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? - zapytała oschle.
- Nie zgodzę się na rozwód - mówił, nie spuszczając wzroku ze stanowczej kobiety.
- Spotkamy się w sądzie - szybko opuściła pokój, nie dając mu dojść do słowa. Przez kilka minut wpatrywał się we framugę drzwi, próbując przypomnieć sobie gdzie schował karteczkę z numerem telefonu do najlepszego adwokata w mieście.
           Nerwowa brunetka zamknęła drzwi do sypialni i usiadła na skraju łóżka. Nigdy wcześniej nie sądziła, że nadejdzie właśnie taki dzień. Miała jednak dość obecnej sytuacji i pewna swoich planów, dążyła do ich realizacji. Nagle do sypialni wszedł Slash. Nie patrzyła na niego, już wtedy nie miała na to odwagi. Kątem oka zobaczyła jak Mulat dopakowuje swoją torbę rzeczami z szuflady.
- Co ty robisz? - zapytałam niepewnie.
- Nie twój gówniany interes... - odparł nieprzyjemnym tonem. Każdy jego ruch był szybki, niedbały i bardzo głośny. Przez chwilę szarpał się z zacinającym się suwakiem, przeklinając przy tym pod nosem. Michelle zamknęła oczy i cierpliwie czekała aż wyjdzie.
- Chcesz się sądzić, to bardzo proszę. Tylko zanim to zrobisz, przypomnij sobie co przysięgaliśmy przed ołtarzem - odwróciła głowę w momencie gdy trzaskał drzwiami. Po policzkach oszołomionej kobiety popłynęło kilka dużych łez. Znajomy warkot motocykla błyskawicznie się oddalał. Ukryła twarz w dłoniach i głęboko odetchnęła.
           W domu było cicho i smutno. Pomyślała o świętach. Nie chciała żeby Jimi spędził je bez ojca, jednak nie miała innego wyjścia. Musiała się od niego uwolnić. Miało być na dobre i na złe, aż do śmierci w wierności i uczciwości małżeńskiej. Wtedy jednak nie było dziecka, a to o Jimiego przecież chodziło.
            Dryń! Dryń! Głośny dźwięk telefonu wypełnił cały salon.
- Mamo! Ciocia dzwoni! - brunetka owinięta w duży ręcznik wyszła z łazienki na dole.
- Tak? - odebrawszy słuchawkę od małego, kobieta zarzuciła sobie drugi ręcznik na ociekające wodą włosy.
- Dlaczego nie powiedziałaś, że jesteście w LA? - smutek w głosie Kate nie zrobił na niej wrażenia. Pani Rose co jakiś czas nagrywała się na sekretarkę, lecz Chelle nie miała ochoty na rozmowy.
- Niedawno przyjechaliśmy, nie miałam kiedy zadzwonić - odparła, starając się jedną ręką wysuszyć włosy.
- A może...mogłybyśmy się dzisiaj spotkać? Masz chwilę po południu? - zapytała, licząc na akceptację jej zaproszenia - Halo?
- O szesnastej w parku, pasuje?
- Jasne, do zobaczenia - wcale nie miała ochoty na wychodzenie z domu.
            Próbując ukryć zmęczone oczy pod warstwą pudru, zastanawiała się gdzie właśnie teraz jest jej prawie były mąż. W luźnej koszulce i szarych spodniach wyszła na zewnątrz w poszukiwaniu Jimiego. Mały bawił się autkami za swoim ulubionym drzewem.
- Kiedy tatuś wróci?
- Zabierz Baksa, idziemy na spacer - nie znosiła ignorować jego pytań, jednak nie wiedziała jaka odpowiedź byłaby dla niego odpowiednia. Kate i Roger już czekali na nich w parku. Michelle widząc promieniejącą przyjaciółkę, starała się zachowywać jak najweselej. Gdy dzieciaki bawiły się na niewielkiej karuzeli, kobiety siedziały na drewnianej ławce i patrzyły na swoje pociechy.
- Nie sądziłam, że Slash się tak zmieni - powiedziała z szerokim uśmiechem, patrząc w pełne smutku oczy przyjaciółki - Powiedziałam coś nie tak? - zapytała skonsternowana, widząc, że jej słowa wcale nie wywołały oczekiwanej reakcji.
- Nie, wszystko jest...w porządku - bała się mówić o swoich problemach, ale nie miała ochoty dłużej udawać, że jest dobrze - Rozwodzimy się.
- O kurwa... - wyszeptała, zaczynając pojmować sytuację - Ale...jak to?
- Normalnie, przychodzi taki czas, kiedy ludzie nie potrafią już ze sobą wytrzymać - z uśmiechu ponownie nic nie wyszło.
- Chelle...dlaczego o niczym mi nie powiedziałaś? - zapytała półszeptem, lustrując smutną twarz wzrokiem.
- Ja nie pytałam o twoje sprawy - nie chciała być niemiła, jednak nie potrafiła inaczej ująć tych kilku myśli. Zamilkły. Na dworze było duszno, a całe niebo chowało się za chmurami. Gromada dzieci na placu zabaw piszczała, skakała i śmiała się wniebogłosy.
- Przepraszam... - wyszeptała po chwili, widząc zdruzgotaną minę Kate.
- To ja powinnam przeprosić. Byłam tak zajęta sobą, że nie zauważyłam co dzieje się u ciebie - odparła skruszona, pragnąc jej wybaczenia - Kiedy to się zacznie?
- Jutro o dziewiątej mamy stawić się w sądzie - odpowiedziała, wpatrując się w krótko przycięte paznokcie - Ale cały proces pewnie się przedłuży, bo...on nie chce się zgodzić - Kate nie chciała być zbyt wścibska, dlatego tymczasowo powstrzymała się od wypytywania o przyczynę ich rzekomego rozejścia.
- To...nie mieszkacie już razem?
- Wczoraj Hudson się wyprowadził. Formalnie od dwóch tygodni jesteśmy w separacji - oszołomiona kobieta nie miała pojęcia co przeżywała jej przyjaciółka. Wiedziała jednak, że zrobi wszystko aby w jakikolwiek sposób jej pomóc.

01 wrzesień 1996r. Dzień pierwszej rozprawy
             Oboje byli zestresowani niczym w dzień ślubu. Żadne z nich tego nie chciało, jednak ona musiała odejść. W nocy nie zmrużyli oka. Rano zrezygnowali ze śniadania i mimo, że znajdowali się w zupełnie innych częściach miasta, wiedzieli co o tej porze robi ta druga osoba.
             O ósmej nad ranem brunetka zakładała cienkie, cieliste rajstopy. Po jeszcze nieprzypudrowanym policzku popłynęła łza. Dopasowana spódniczka w odcieniu ciemnej zieleni spoczęła na zgrabnym ciele kobiety. Zapinając białą koszulę powoli oddychała, próbując opanować szargające nią emocje. Niewielkie stopy wsunęła w czarne szpilki i usłyszała dzwonek do drzwi. Zdezorientowana zeszła na dół. Na widok Hudsona wywróciła oczami i odsunęła się od drzwi.
- Jeszcze możesz się wycofać - mruknął obojętnie, trącając ją ramieniem w przejściu.
- Spierdalaj... - wyszeptała pod nosem.
- Taka jesteś teraz mądra?
- Tata! - z kuchni wybiegł Jimi.
- Cześć mały! Tęskniłeś za tatusiem? W samochodzie mam dla ciebie wielkie autko, chcesz je zobaczyć? - zapytał, zerkając na zdenerwowaną żonę.
- Nie teraz. Musimy już jechać. Chodź Jimi - mały nie zdawał sobie sprawy z planów rodziców.
- A gdzie pojedziemy? - zapytał z radosnym uśmiechem, spoglądając na tatę i mamę.
- To niespodzianka, no chodź - nie chciała zdradzić miejsca pobytu Jimiego w obawie przed wszelkimi podstępami Hudsona.
- Najpierw chcę zobaczyć autko! - uśmiech na jego dziecięcej twarzy był bezcenny.
- Nie teraz - warknęła, a Jimi posłusznie spuścił główkę. Chelle przykucnęłam naprzeciwko malca, a on ostrożnie ją przytulił.
- Mama i tata muszą coś załatwić i dopiero później dostaniesz zabawkę - nie spodziewała się takich słów ze strony Hudsona. Chociaż pod tym względem była pozytywnie zaskoczona. Kobieta cmoknęła policzek okrągłej główki małego bruneta i chwytając go za rączkę, ruszyła w kierunku drzwi.
- Nie pożegnasz się z tatą? - zapytał Slash. Miał tak smutny ton głosu, że każdy czuł ścisk w gardle. Mały bez wahania rzucił się w objęcia swojego taty, gdy Chelle poganiała ich z każdą sekundą.
- Kocham cię tatusiu - wyszeptał mały i posłał mu prześliczny uśmiech. Mulat nie odpowiedział. Nie potrafił. Kątem oka spojrzał na swoją żonę.
- Chodź - brunetka mówiła ledwo słyszalnie. Złapała Jimiego za rączkę - Wyjdź, bo muszę zamknąć drzwi - powiedziała, spoglądając na Hudsona. Mulat ze smutnym uśmiechem popatrzył na posadzkę i grzecznie wyszedł na zewnątrz.
             Po krótkiej chwili byli w drodze do willi Rose'ów. Axl siedział na wielkiej kosiarce i slalomem omijał kamienie wzdłuż ścieżki do ogrodu. Kate przesadzała kwiatka z doniczki do czarnej ziemi, a Roger siedział na werandzie i wesoło machał czarnymi od biegania boso po trawie stópkami. Nagle rude pokolenie zauważyło znajome auto. Zielonkawy Challenger zaparkował po przeciwnej stronie ulicy, a z wnętrza wyłoniła się ciocia i Jimi. Katie natychmiast otworzyła furtkę i uściskała przyjaciółkę. Chłopcy przywitali się głośnym przybiciem piątki.
- Wejdziesz? - zapytała Kate, zrzuciwszy brudne rękawiczki na ziemię.
- Może później. Teraz nie zdążę - odpowiadała drżącym głosem.
- Rozmawiałaś z nim? - zapytała ciszej, patrząc prosto w jej oczy.
- Tak, wymieniliśmy się kilkoma przekleństwami. W nocy nawet nie zmrużyłam oka, bo ciągle o tym myślałam - odparła, przeczesując włosy palcami.
- A Jimi? Jak on to znosi? - zapytała, pocieszająco pocierając brunetkę po ramieniu.
- On...cholera! Muszę jechać, bo się spóźnię. Przepraszam Katie. Odwdzięczę się za opiekę nad małym, obiecuję! - spieszyła się, więc jej przyjaciółka musiała poczekać na uzyskanie odpowiedzi. Wsiadła w samochód. Skinieniem głowy pożegnała się z Axl'em i ruszyła przed siebie. Dotarłszy na miejsce, spojrzała na zegarek. Miała jeszcze kilka minut na zastanowienie. Nie miała pojęcia czy Slash już na nią czeka. Z nerwów prawie złamała kluczyk w zamku od auta. W budce naprzeciwko sądu kupiła małą czarną, przez moment rozkoszując się przyjemną wonią.
- Pani Hudson? - zapytał ktoś z boku.
- Dzień dobry - Brian Lender uścisnął jej dłoń. Po chwili ujrzeli Slasha, idącego przez parking z piękną choć znacznie starszą kobietą. Blondynka z pewnym wyrazem twarzy kroczyła u jego boku, skrupulatnie odpowiadając na jego wszystkie pytania. Zauważył ją. Zatrzymał się w połowie schodów i ciężko westchnąwszy, ruszył w jej kierunku.
- Porozmawiamy w cztery oczy? - zapytał, podchodząc bliżej.
- Nie mamy o czym rozmawiać - odparła cicho, nie było jej łatwo wydusić nawet słowa.
- Już czas... - powiedział Lender, spoglądając na wskazówki drogiego zegarka na lewej ręce. Wyminęli Slasha i szybkim chodem pokonali kolejne kilka schodków.
              Po pytaniach typu "Kiedy zawarto małżeństwo?" przyszła kolej na najgorszą część rozprawy.
[...]
- Nie mam dowodów, ale podejrzewam, że mąż miał kochanki.
- Nigdy w życiu cię nie zdradziłem! - krzyknął, wstając z miejsca i energicznie wskazując palcem na brunetkę. Dopiero wtedy przypomniał sobie, że parę lat temu prawie pożegnał się życiem przez pewien głupi wybryk.
[...]
- Czy małżonek kiedykolwiek stosował wobec pani przemoc fizyczną lub psychiczną? - zapytała kobieta w czarnej todze.
- T...tak, Wysoki Sądzie - odpowiedziała brunetka i upewniła się, że jej ton brzmiał dostatecznie pewnie.
[...]
- Czy była pani zmuszana do wykonywania jakichkolwiek czynności wbrew własnej woli? - zapytała zaraz potem. Michelle zawahała się. Spuściła wzrok i myślała nad zbudowaniem prawdziwej odpowiedzi.
- Tak - czuła, że zaraz coś w niej pęknie.
[...]
- Czy obecny na sali pan Hudson wykorzystywał panią seksualnie? - w tamtym momencie spotkała się ze wzrokiem Saula. Jego oczy błagały żeby skłamała, ale ona w końcu postanowiła iść na przekór żądaniom serca.
- Tak, Wysoki Sądzie - odparła drżącym głosem, a Hudson ukrył twarz w dłoniach.
- Czy może nam pani przedstawić choć jeden dowód? - z miejsca poderwała się adwokat Slasha.
- Ja... - nie miała pojęcia co robić, wszystkie najgorsze wspomnienia zawirowały jej w głowie.
- Przepraszam...- wyszeptała przez łzy i odwróciła się. Nerwowym krokiem szła w stronę drzwi i nikt nie był w stanie jej zatrzymać.

***
Jak widać udało mi się napisać kolejny rozdział, jednak to tylko jednorazowy wypadek, gdyż wszystko zawdzięczam chorobie ;c
Szkoda, chętnie bym tak dłużej potworzyła. Może uda mi się dotrwać do kolejnej dłuższej przerwy od szkoły...

Komentarze

  1. Kurwa, to było genialne! G E N I A L N E !!! Tylko błagam, nie gadaj, że się w końcu nie rozwiodą, nie, nie, nie! Michy ma to skończyć, tak? TAK?

    No. Życzę dalszej weny i pozdrawiam

    Również chora :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nic nie mówię i niczego nie obiecuję, będzie co ma być. Dziękuję pięknie za komentarz i życzę zdrówka!
      Pozdrawiam gorąco w tę barową pogodę.

      Usuń
    2. Dziękuję słońce, a jeszcze pragnę zauważyć, że tytuł tego rozdziału pochodzi od mojej ukochanej piosenki Cinderelli :3

      Usuń
    3. A i owszem, ale to nie tylko Twoja ukochana piosenka! xD

      Usuń
  2. TYLE AKCJI!

    Cholera, taka rozprawa to okropna rzecz, Michelle jest bardzo trudno to wszystko wspominać, a jeszcze żądają od niej dowodów! Co ona miała robić zdjęcia jak Slash ją gwałci? Od tego minęło już trochę czasu, ale może ma jakieś ślady na ciele, to co, ma pokazywać? XDDDD Zachowaj powagę, Fev. Niech załatwi sobie jakieś zaświadczenie od lekarza, że ma siniaki. Albo niech Myles i Caroline będą świadkami. Na jednej rozprawie się na pewno nie skończy.
    Czeeekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powinnam, ale uśmiałam się na początku tego komentarza xD
      Masz rację, ale z tego co wiem sąd wymaga dokumentacji medycznej czy jakieś tam w takich sprawach. Zdjęć/filmów znęcania się chyba nie. Ale to się może jakoś wyjaśni.
      Dziękuję za komentarz

      Usuń
  3. Kurczę. Strasznie mi ich szkoda :c
    Ale Slash zachowuje się jak dziecko.
    Dowody.....No kurczę przecież wiadomo, że dowodów nie będzie miała.
    Jedynie świadków.
    Wiadomo kogo mam na myśli.
    Według mnie przynajmniej Caroline i Myles powinni być na tej rozprawie jako świadek.
    By powiedzieli, to co słyszeli.
    I o tej sprawie z heroiną.
    Ale no cóż.
    Jestem ciekawa, co tam ukrywa się w twojej głowie xD
    Jak zwykle będę wytrwale czekać do następnego :D
    Jesteś świetna w tym co robisz <3
    (Magda)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się bez bicia, że początek kolejnego rozdziału miał być końcem tego, jednak wolałam uciąć akcję w bardziej dramatycznym momencie xD
      Caroline i Myles będą na sali - tyle mogę zdradzić.
      A w mojej głowie siedzą straszliwe rzeczy ;_;
      Dziękuję za komentarz ♥

      Usuń
  4. Jezu nie, nie NIE !!! Nie mogę, siedzę i nie mogę. Tylko nie rozwód. No błagam niech się jeszcze ułoży, niech będzie jak dawniej kiedy czytając kolejny rozdział uśmiechałam się a teraz normalnie ryczę. Szkoda mi i Michele, Slasha też no bo kurcze to było wszystko takie piękne. Pieprzony drań to zepsuł. Normalnie z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i jak zawsze dziękuję, że piszesz bo jesteś NAJLEPSZA <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam ;_;
      Z całego serca dziękuję za ten piękny komentarz, to bardzo miłe! Postaram się zadowolić wszystkich, ale oczywiście mi się nie uda. Chciałabym, ale się nie da ;_;
      Dziękuję ♥

      Usuń
  5. Świetny rozdział, czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, postaram się jak najszybciej coś dodać, bo plan jest xD

      Usuń
  6. GENIALNY ROZDZIAŁ!Znowu urwałaś w ciekawym momencie i następny dodaj jutro no plis....
    Szkoda ,że się rozwodzą , no ale...lepiej żeby tak.
    Mam nadzieję ,że Michelle przedstawi dowód na wykorzystanie seksualne. I może też powiedzieć że wstrzykiwał jej narkotyki - może potwierdzić to Caroline i Myles i o seksie też.
    Z drugiej strony boję się ,że Slash w pewnym momencie porwie Jimiego i przez to zmusi Michelle żeby nie było rozwodu.Ręce mi się trzęsą...
    Dodaj jutro!Ja cię proszę...!!!!!!PIOSIE!!!!!!!
    Estranged

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie! *_*
      Mam nadzieję, że nikt mnie nie powiesi za ostatnie 2-3 rozdziały ;_;
      Prędko już raczej niczego nie dodam, bo od poniedziałku do szkoły, a muszę nadrobić wszystkie zaległości, przepraszam ;c

      Usuń
  7. Hej :) Zostałaś nominowana do Liebster Awards :3 Po więcej informacji klikaj tu: http://ispreadyourwingsandflyaway.blogspot.com/2013/09/nominacja-do-liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej. :3
    O matko, matko, matko!! Kocham Cię! Michelle i Slash się rozwodzą! Yeah! :D Wiem, to okropne się z tego cieszyć, ale perspektywa spokoju i ulgi po rozprawach jest silniejsza. :3 Szkoda mi Jimi'ego, bo maluch nic nie wie i na pewno to będzie przeżywał. Ale z drugiej strony nie będzie już musiał oglądać zapłakanej i przerażonej mamy. Proszę, doprowadź ten rozwód do końca, bez nieoczekiwanych zwrotów akcji i cudownych wybaczeń. xD
    Axl koszący trawnik na wielkiej kosiarce <3 Kocham!
    Teraz przechodzę do najważniejszej części mojego komentarza: Duff! :3 To cudowne, że włamał się do Lizzy, żeby z nią spokojnie porozmawiać. On ją przecież kocha! Lisa powinna mu wybaczyć. :3 Nie, że coś sugeruję oczywiście... ;D W ogóle obraz Duffa przytulającego małą Joan mnie kompletnie rozczulił. :3
    Rozdział jak zwykle tak genialny, że człowiek chce jeszcze i jeszcze... :3 Ja również chora, ale opowiadaniem poprawiałaś mi samopoczucie. :) W każdym razie zdrowia życzę, weny jak zawsze, czasu wolnego więcej i trzymaj się. :*
    Love, Mike.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko! Dziękuję za komentarz! xD
      Chociaż jedna zauważyła obecność Duffa i Axla! Uff
      Już niedużo zostało, ale trzeba będzie trochę poczekać ;_;
      Również się nie pu...też się trzymaj i zdrowiej! ;*

      Usuń
    2. Noo ja też widziałam , ale wolałam skupić się na wazniejszym wątku. Chciałabym żeby się rozwiedli i ,że Duff też wroci do zepołu , a Slash po jakimś czasie też wróci chociaż nie będzie dostrzegał Michelle.No , ale Jimi...Biedny maluszek <3
      Estranged

      Usuń
    3. I nawet jeśli to opowiadanie się skończy będę je czytać!I mam prośbę - w wolnych chwilach uzupełnij High Voltage Tatoo bo jest ekscytujace!
      Estranged

      Usuń
    4. Haha no dobrze, dobrze xD
      HVT powróci, jednak muszę przemyśleć całe opowiadanie żeby coś z tego wyszło, a co do Gunsów tutaj...nic nie wiadomo

      Usuń
  9. Biedna Chelle, nie dziwię się, że to ją przerasta.
    Slash....jak on mnie wkurwia- na maxa...
    Zamiast...zamiast o nią zawalczyć jeśli ją kocha, to nadal traktuje ją w taki sposób.
    Cudowny rozdział! Czekałam na niego!
    Mam nadzieję, że na nastęny nie będę musiała długo czekać :(
    Zbliżamy się do końca- nie ja nie chcę :((
    Kocham to opowiadanie, świetnie piszesz.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię!
      Mam tylko nadzieję, że mój nieco dziwaczny pomysł nie będzie zbyt źle przyjęty ;_;
      A z tym czekaniem to nie obiecuję... może się przedłużyć, że ho ho!
      Dzięki ponownie i również pozdrawiam!

      Usuń
  10. I znowu ledwo si ę trzymam, bo sama jestem w rozsypce. Rozdział jest piękny.
    A dzisiaj stwierdzam, że miłość to gówno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam - miłość to gówno.
      Uszy do góry ;c
      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  11. -To ja poproszę ładny happy end:
    Slash i Michelle się rozwiodą z winą po stronie Saula, żona i synek uciekną daleko i nigdy więcej go nie zobaczą
    "lub"
    Slash będzie dobrzy i będą żyć długo i szczęśliwie :D.
    - A teraz na poważnie:
    Rozdział świeeeeeeeetny, po prostu zajebisty! Kocham te twoje zwroty akcji, coś ma być dobrze lub źle, a tu nagle takie "jebuuut!". Dawaj następny, jestem baaardzo ciekawa co będzie dalej!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydarzy się coś z Twoich przewidywań, ale i coś zupełnie innego xD
      Dziękuję za komentarz i postaram się znaleźć chwilę czasu na pisanie ;*

      Usuń
  12. Hej, przepraszam, że jeszcze nie przeczytałam, że mam zaległości, postaram się w najbliższym czasie nadrobić :<
    A u mnie nowy, nie pamiętam czy mam Cię informować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie śpiesz się, bo ja u Ciebie mam jeszcze więcej do nadrabiania ;_;
      Powiadamiaj o wszystkim, jeśli łaska xD

      Usuń
  13. Świetne. Naprawdę super to wszystko opisałaś, myślę że niczego tutaj nie brakowało. Nie dziwię się że Michy nie wytrzymała w tej cholernej sali sądowej, al r mam nadzieję, że jednak to skończy i nie będzie 'wrócili do siebie i żyli długo i szczęśliwie'.


    Czekam na następny i życzę powodzenia w pisaniu. ~.~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję z całego serducha i postaram się nie zawieść w przyszłych rozdziałach.

      Pozdrawiam i również życzę weny ;)

      Usuń
  14. Zgadzam się z Caroline i z Tobą- miłość to gówno.
    Na początek...jaki piękny cytat Jonathana Carrolla. Kilka razy go czytałam, bo tak bardzo pasuje to tego rozdziału...

    Jak tak czytałam ten rozdział, to wróciłam pamięcią to tych rozdziałów, kiedy oni byli jeszcze tacy młodzi...na przykład jak grali chyba ze Stevenem w butelkę i Michelle i Slash musieli się pocałować...albo jak lata później ona wyjeżdżała na tą wojskową służbę a on na lotnisku za nią pobiegł i powiedział jej, że ją kocha...JEJJEJEJEKU *___*

    Tak bardzo kocham tą parę, że nie wyobrażam sobie by mogliby się rozstać. Przecież tak wiele ich łączy, są tacy z sobą zżyci...Kurwa, los ma strasznie dziwne poczucie humoru.
    Cokolwiek, zrobisz i tak będę ich (i Ciebie) wielbić ♥

    Powodzenia w pisaniu! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku jejku jejku! ♥.♥
      Dziękuję za ten komentarz! Do tej pory mam wyszczerz na mordce ^ ^
      Cholernie się cieszę, że mam tak wspaniałych czytelników, którzy tak chętnie komentują! To cieszy i dodaje sił do pisania xD
      Postaram się jak najlepiej zakończyć to opowiadanie.
      Pozdrawiam gorąco ;*

      Usuń
  15. NO więc tak C:

    chuj mocno żałuje, że to tylko okazjonalne dwa rozdziały : (
    Bardzo się wczułam w sytuację Michelle, no i wiadomo, przeżywam. Dobra nie umiem najlepiej komentować, ale z tego co zauważylam to zajebiscie, że twoje opowiadanie nie kończy się na : " Spotkali się, zakochali,on ją zdradził, ona wybaczyła, ślub,dziecko,hepi end"- tu jest ta pojebana i kurewsko zajebista akcja godna wydania B-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ze przemiłe słowa i kłaniam się po pas xD
      Mam nadzieję, że kolejne rozdziały nie będą odstawały od poprzedników, postaram się jak najszybciej coś naskrobać, jednak nie mam pojęcia kiedy ;_;

      Usuń
  16. Boziu na samiutkim początku chcę Cię przeprosić, że ja tak późno z tym komentarzem, ale szkoła i te sprawy.. Sama rozumiesz.
    Napisałaś u mnie, że to jeden z ostatnich rozdziałów. Wiesz ja jakoś w dalszym ciągu nie mogę się pogodzić z faktem, że kiedyś to zakończysz. Tak bardzo się w to wciągnęłam, tak bardzo to wszystko przeżyłam, że jak o tym myślę, to łezka się w oku kręci ;___; Ktoś popatrzy na ten komentarz i pomyśli "Matko jaka wariatka". A niech tak myślą xD Ja po prostu uwielbiam to opowiadanie, co zresztą piszę chyba po raz setny :) Kurde nie wiem jak to ubrać w słowa.. Strasznie, ale to strasznie cieszę się, że mogłam Cię poznać i zobaczyć co tworzysz. Życie bez oczekiwania na kolejny rozdział u Ciebie było by takie.. puste ? Tak, "puste" to dobre słowo :D
    Może to troszkę chore, ale ja się utożsamiam z bohaterami i podczas czytania się w nich wcielam :3 Myślę, że najfajniejsze jest to uczucie, jak ktoś pisze Ci, że płakał po wzruszającej scence, albo śmiał się jak idiota, po zabawnej. Moja kochana u Ciebie tak jest. Niewiele bloggerek ma taki dar :)
    3 dni temu z koleżanką czytałam ten właśnie rozdział. Było to na urodzinach mojej przyjaciółki. Taa.. olałyśmy ją i czytałyśmy xD ( To Twoja wina Reverie :D ). Razem z Dominiką (wspomnianą wyżej koleżanką) podziwiałyśmy to jak potrafisz opisywać. Robisz to tak szczegółowo. Coś cudownego. Od razu można się przenieść do akcji utworu.
    Dobra teraz kończę to moje wyznanie i wracam do rozdziału :)
    Kurde nie wiesz jak ja to przeżyłam xD Serio, normalnie czułam się tak, jakbym to ja miała się rozwodzić ze Slashem ! Szkoda mi Michie. Taka biedna. Tyle przeszła.. Myślę jednak, że najgorsze za nią. Teraz może być tylko lepiej :) Chociaż.. No nic. Zobaczymy co wymyślisz :3
    Jeśli chodzi o Slasha,to jakoś tak mi dobrze. Ma za swoje xD Wiesz był taki fragment, gdy zobaczył Axla. Normalnie o mały włos się nie udusiłam . Takie ich spotkanie, to by było coś ! Huhu jaram się jak kościoły w Norwegii teraz xD
    Na koniec dodam coś o Duffie. Kurwa no szkoda mi go. Debil był i teraz ma. Tylko, że mu zależy. Ehh i to jest w sumie coś innego niż u Hudsona. McKagan niech się pogodzi z żonką i będzie happy end :D Zresztą, zrobisz jak chcesz, ja i tak będę się tym podniecać :)
    A tym fragmentem o reszcie GN'R coś na sugerujesz ? Może mała reaktywacja he he ? :**
    Kochana czekam na kolejny i pozdrawiam cieplutko :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O cholera *_____________* Jak ja kocham Twoje komentarze!
      Dziękuję, kłaniam się do samej ziemi i już zastanawiam się nad kolejnym opowiadaniem/rozdziałem.
      To cholernie motywuje, nawet nie masz pojęcia jak bardzo! Jak ty to wszystko opisujesz, że się wzruszasz, że śmiech, płacz, itd. to mi się tak cieplutko na sercu robi, że och och! ♥.♥
      Mam nadzieję, że kolejne rozdziały również Ci się spodobają ( i koleżance Dominice!) i że będziesz nadal komentować, bo dzięki temu wiem, że mam dla kogo pisać *_*

      Pozdrawiam gorąco kochanieńka ♥

      Usuń
    2. Takie komentarze przychodzą mi naturalnie, ale tylko u Ciebie <3 Jesteś cudowna ;**

      Tymczasem zapraszam na pierwszy rozdział 3 opowiadania pt "Welcome to the Jungle"

      http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/09/welcome-to-jungle-prologrozdzia-1.html

      Usuń
    3. Mimo to dziękuję *_* że też Ci się chciało tyle pisać!

      Nadrobię ;_; wszystko przeczytam, jednak potrzebuję czaaasu ;_;

      Usuń
    4. U Ciebie zawsze mi się chce ! :*

      Oczywiście rozumiem :) Ja sama teraz mam tyle czasu, co nic xD

      Usuń
  17. Jako, że rzewnie skomentowałaś mój pożegnalny post, to właśnie do ciebie przyszłam zareklamować swojego nowego bloga.
    http://dziennik-szalenca.blogspot.com/
    Przepraszam za spam i dziękuję za wyrozumiałość.
    I zapraszam oczywiście! :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Zapraszam serdecznie do czytania i komentowania nowego rozdziału "It' so easy"

    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/09/its-so-easy-rozdzia-8.html

    OdpowiedzUsuń
  19. [SPAM] Cześć, jestem Satanae i wróciłam na łono Blogsfery! Jeśli zatruwam Ci w tym momencie życie, oznacza to, że kiedyś po prostu pozostawiłeś/łaś/łoś po sobie jakiś ślad na moim blogu, a ja chcę, aby ta informacja dotarła do tych ludzi, do których powinna.
    Zapraszam więc na szósty rozdział Rock N' Roll Love Story i w razie potrzeby o wpisywanie się do zakładki 'Informowane' :)
    http://highway-to-wherever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Dodasz cos w ten week?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że prawdopodobnie tak, gdyż mam już gotowy rozdział. Zastanawiam się czy nie odwiesić działalności, skoro i tak dodaję... xD

      Usuń
  21. No to supcio ze prawdopodobnie dodasz bo ja musze wiedziec co sie stanie :)

    OdpowiedzUsuń
  22. A, powiadamiaj mnie kochana o wszystkim, jak tylko coś dodasz :3

    OdpowiedzUsuń
  23. hej a ta ruda głowa to kto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi Ci o zdanie "Wiele twarzy wydawało mu się znajomych, jednak dopiero gdy wyszedł na zewnątrz jego wzrok ugrzązł na rudej głowie"?
      Otóż miałam na myśli Axla xD
      Nie ma innych rudych wokalistów w tym opowiadaniu.

      Usuń
  24. Tak , o to ,myślałam ,że to Axl ,ale było napisane wokalistka ,więc się zastanawiałam , pomyślałam ,że może to błąd ,ale musiałam się zapytąc XDD

    OdpowiedzUsuń
  25. Ale to było super! :D sceny w sądzie to mistrzostwo, normalnie jak z jakiegoś filmu :D i to wyjście Chelle na koniec totalnie trzyma w niepewności co dalej :D

    Chelle twardo dąży do celu, co zajebiście mi się podoba. Chociaż widać, że dużo ją to kosztuje. No ale nie ma się co dziwić, zwłaszcza biorąc pod uwagę jak bardzo Jimi lgnie do swojego ojca. Dla Chelle to musi być mega trudne rozdzielać ich. No ale to najwyższa pora by zawalczyła też o siebie i zadbała o swoje życie.

    Najgorsze jest to, że Slash nagle jakby zmiękł i znów zaczął się zachowywać względnie normalnie. Nosz kurde, aż trudno teraz kibicować ich rozstaniu jak on znów zgrywa tego dobrego i jeszcze ten samochodzik dla Jimiego... z jednej strony jestem na niego cholernie wkurwiona za to co robił Chelle, ale patrząc na jego pożegnanie z synem jakoś tak robi mi się go żal.
    Ale i tak cieszę się, że Michelle w końcu od niego odchodzi.

    Prawie bym zapomniała wspomnieć o Duffie i Lizzy! Ni między nimi to chyba jednak poprawa następuje. Mimo, że Lizzy jest twarda to jednak widać, że wciąż go kocha i da mu jeszcze szansę :)

    Dobrze też, że Michelle i Kate w końcu szczerze porozmawiały. Szkoda wielka by była gdyby Chelle straciła taką przyjaciółkę jak Kate.

    Cóż mogę jeszcze powiedzieć, rozdział znakomity <3

    Pozdrawiam cieplutko i lecę dalej :D

    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, ale super, że Ci się podoba <3
      Jestem bardzo ciekawa co będzie przy ostatnim rozdziale...

      W ogóle to właśnie widzę, że to chyba jakiś cud, że Duff nie spadł jak tym oknem wchodził :D

      Pięknie dziękuję! <3
      Pozdrawiam
      Reverie.


      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki