Rozdział 14. Po drugiej stronie lustra

             Nadszedł kolejny chłodny wieczór. Katrin zebrała wszystkie lalki z salonu i zaniosła je do kufra z zabawkami. Poprawiła maleńkie sukienki, odnalazła zgubione buciki i zamknęła je pod wiklinową pokrywką. Gdy wchodziła na górę, zatrzymała się w połowie dębowych schodów. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc zabawną historyjkę Stevena.
             Różowa tapeta w błękitne kwiaty komponowała się z jasnoniebieskim dywanem. Mała Shannon niedługo po zmroku zasnęła, słuchając bajki opowiadanej przez tatę.
- Po złapaniu wszystkich bandytów, szeryf schował gnata do kabury i poszedł do baru napić się piwa - skończył półszeptem, gdy tylko upewnił się, że mała zasnęła. Złożył całusa na włosach dziewczynki, pogłaskał ją po policzku i zaśmiał się zupełnie bez powodu. Choć nie. Jeden powód. Był szczęśliwy. W salonie zastał blondynkę, która próbowała oglądać telewizję. Ze znudzonym wyrazem twarzy przełączała każdy talk show, serial, film i telenowelę.
- Dawno nie byliśmy na plaży - pokręcił głową, wybudzając się z transu. Nie sądził, że tak szybko wyczuje jego obecność. Miała cholerny detektor.
- Może jutro zrobimy sobie piknik?
- Co powiesz na kiełbaski nad ogniskiem? - ze słodkim uśmiechem odwróciła się w jego kierunku.
- Zaprosimy resztę chłopaków? - zapytał, mając cholerną ochotę spotkać się w okolicznościach innych niż próba albo koncert. Potrzebował w końcu poczuć silną, przyjacielską więź.
- I dziewczyny z dzieciakami! - Adler wskoczył na kanapę i otulił kobietę ramieniem - Mała śpi? - spytała, wtulając się w jego klatkę piersiową. W odpowiedzi zamruczał twierdząco i przygładził jej jasne włosy.
- Muszę strasznie przynudzać skoro tak szybko zasypia... - powiedział, wpatrując się w ekran. Katrin zaśmiała się pod nosem, delikatnie marszcząc brwi.
- Po prostu masz bujną wyobraźnię - zerknęła na jego uśmiech.
- Jeszcze jak... - podciągnęła top nieco wyżej, czując jego wzrok na biuście.

Santa Monica Beach, 18.11.1996r.
             Zbliżał się zachód słońca. Niebo przybrało te najpiękniejsze barwy.
             Dzieciaki wesoło biegały w zasięgu wzroku rodziców, później budowały wielki piaskowy zamek, by wreszcie dostać upragniony podwieczorek.
- W końcu udało nam się spotkać! - powiedziała wesoło Letty.
- Szkoda, że kogoś brakuje - westchnęła Kate, głaskając małego Rogera po głowie.
- A właśnie. Wie ktoś co się dzieje z Hudsonami? - zapytał Duff.
- Nie - większość zaprzeczyła. Poza nerwową parą, siedzącą najbliżej ogniska.
- Rose? - McKagan popatrzył na niego wymownym wzrokiem, gdy dorzucał gałęzie do płomienia.
- Co Rose? Rose też nie wie... - mruknął rudy, odwracając wzrok.
- Kate, Michelle z tobą nie rozmawiała? - para jednocześnie ciężko westchnęła. Brunetka zerknęła na Axla.
- Oni... - spojrzała na Rose'a, którego oczy mówiły obiecaliśmy nie pisnąć słówkiem. - Po prostu mają mały kryzys w małżeństwie...
- Mały? - rudy prychnął pod nosem. Swoimi słowami zaskoczył Kate - Jeśli bycie w połowie rozwodu nazywasz małym kryzysem to gratuluję - mruknął, wywołując ogromne zdziwienie wśród pozostałych przyjaciół.
- 4 miesiące temu obyła się pierwsza i ostatnia rozprawa - dodała Kate dla wyjaśnienia.
- Żartujesz, prawda? - najpierw z oszołomienia wyszedł Izzy. Nie mógł uwierzyć, że tak mocno kochająca się para mogłaby podjąć taką decyzję.
- Chciałbym, stary - odparł Axl, obejmując żonę w talii. Takie wiadomości każdemu dają do myślenia.
- Dlaczego o niczym nam nie powiedzieli? - zapytał Duff, z niepokojem marszcząc brwi.
- Bo mają nas w dupie. - wymamrotała pod nosem Letty, otwierając niskoprocentowe piwo - Po co im rodzina? - mruknęła sarkastycznie.
- Wielka mi gwiazda...
- W dupie im się poprzewracało od tej forsy.
- Jak można wypiąć się na starych kumpli?
- Przestańcie! - krzyknęła Kate, piorunując wszystkich wzrokiem - Nie macie pojęcia przez co oni przechodzą po tym jak Slash wrócił do dragów - warknęła, nerwowo wstając i zdejmując okulary z nosa - To my ich olaliśmy! Powinniśmy coś zrobić, kiedy Hudson zostawił zespół, a nie wkurwiać się na nich bez końca!
- Może od razu powiesz, że to moja wina, co? - Rose wiedział, że to on najdłużej wkurzał się na Hudsona, a Kate z premedytacją wykorzystywała jego poczucie winy.
- Nie. Wszyscy zawaliliśmy - powiedziała znacznie spokojniej, narzucając bluzę na ramiona. Axl popatrzył na twarze przyjaciół. Wszyscy w milczeniu wpatrywali się w ziarenka miękkiego, jasnego piasku. Chwilową ciszę przerwał perkusista.
- To przeze mnie zaczął znowu brać - nerwowo pocierał dłonie. Katrin położyła mu dłoń na ramieniu, bojąc się co jeszcze może usłyszeć.
- O czym ty mówisz? - wyszeptała, gdy popatrzył jej w oczy.
- Rozmawialiśmy po jednym koncercie. Jeszcze przed pójściem na odwyk - mruknął, znowu spuszczając głowę.
- I... - ponaglił go Rose.
- I wtedy dałem mu wszystkie prochy jakie przy sobie miałem. Mówił, że wyrzuci. Przysięgam, że nie chciałem źle - agresywny wzrok Axla, mówił jedno.
- Dałeś ćpunowi prochy i myślałeś, że po prostu je wyrzuci? Czy ty jesteś normalny?! - wrzasnął, zbliżając się do perkusisty.
- Daj mu spokój - pobłażliwy głos Katrin nie zdołał go uspokoić.
- Właśnie przez takie gadanie ten kretyn wylądował na odwyku - mruknął, wskazując palcem na blondynkę.
- Tego nie było dużo - wtrącił Steven.
- Ej! Uspokójcie się! - Kate stanęła pomiędzy nimi - Chcemy się kłócić, czy rozmawiać jak ludzie? - Rose wrócił na miejsce, a Steven przytulił swoją blondynkę. Nikt nie chciał żeby tak skończyło się zwykłe przyjacielskie spotkanie. Mimo wszystko każdemu ulżyło, gdy wiedział na czym stoi.
- A teraz co się z nimi dzieje? - zapytała Letty, zerkając w stronę Rose'ów.
- Nie wiem - mruknęła brunetka.
- Wujku, chcę pić - mała blondynka pociągnęła za białą koszulkę perkusisty.
- Żyją chociaż? - spytał Steven, podając Joan butelkę z sokiem.
- Nie mam pojęcia co dzieje się z moim najlepszym kumplem i przyjaciółką - mruknął niezadowolony Rose, wstając z miejsca.
- Gdzie idziesz?
- Zadzwonię do tych... - o czasie ugryzł się w język - zadzwonię do nich.
[...]
- I co? - Lise pytająco spojrzała na Axla. Smutny uśmiech był wystarczająco jasną odpowiedzią.
- A jak myślisz? - wszelkie drogi kontaktu tak nagle stały się zupełnie bezużyteczne - Chelle ma wyłączony telefon, a u Hudsona włącza się sekretarka.
- Próbowałeś na domowy?
- Nagrałem się po raz tysięczny, ale pewnie i tak nikt tego nie odsłucha. Dzieci zasypiały, temperatura gwałtownie spadła, a niebo pokrył czarne chmury. Słońce zniknęło za horyzontem, a ludzie powoli schodzili z plaży. Przypływ niemalże dosięgnął zamku zbudowanego przez dzieciaki. W końcu i oni postanowili wracać. Z dziećmi w ramionach pożegnali się i rozeszli na parkingu.
- Kat! Zaczekaj! - krzyknął Rose, doganiając blondynkę - Chciałem cię... przeprosić. Nie miałem na myśli tego, że to przez ciebie Adler skończył na odwyku.
- Odniosłam inne wrażenie, ale masz szczęście, że wiem jaki mam charakter - uśmiechnęła się dla podtrzymania rozmowy. Rose westchnął, spuszczając głowę.
- To co...zgoda? - zerknął na nią spode łba, a blondynka z uśmiechem rozpostarła ramiona.
- Zgoda, panie Rose - Axl delikatnie przytulił przyjaciółkę, pogłaskał wystający brzuch i pomógł kobiecie wsiąść do auta, podczas gdy Steven układał małą Shannon w foteliku.

                  Nie była uległa. Już nigdy więcej. Stanęła przed kolejnymi drzwiami, zanim poprzednie zdążyły zamknąć się z hukiem. Wystarczyło nacisnąć klamkę i przejść na kolejną kartkę całej historii. Nie patrząc wstecz.
Poczuła powiew chłodnego wiatru na szyi. Tchnął w nią odrobinę życia. Zaciągnęła się błogą niepewnością, wyciągnąwszy dwie torby z bagażnika czarnej taksówki. Plany można zmieniać co kilka sekund. Ten uważała za najrozsądniejszy. Mały brunet z trudem przeczytał napis widniejący na dużej tablicy informacyjnej port lotniczy Southend-on-Sea, Essex SS2 6YF, Londyn, Wielka Brytania. Sklepienie dachu było wysoko. Zastanawiająca prostota brytyjskiej myśli architektonicznej zadziwiła Jimiego gdy tylko rzucił okiem na ogrom bieli i szarości wokół siebie. Mnóstwo ludzi przechodziło z jednej strony na drugą. Każdy pracownik miał zajęcie. Nawet kobieta w kiosku musiała w końcu przerwać piłowanie paznokci. Już nie świeżo upieczona matka myślała zupełnie o czymś innym. Nie chciała dopuścić do kolejnej porażki. Przekonana, że zrobi wszystko by drugi raz nie zaufać komu nie trzeba, dotknęła ramienia zajętego Mulata. Nie zauważył jej za pierwszym razem.
- Jeszcze chwileczkę - rzucił przez ramię, po raz drugi przeliczając banknoty - Chyba się zgadza. Nie wiem. Proszę policzyć - mruknął, roztrzęsionymi dłońmi podając pieniądze szatynowi w uniformie.
- Saul - mruknęła, nie chcąc dłużej czekać.
- O, już jesteście - uśmiechnął się szczerze, wyciągając ręce w stronę Jimiego. - Jesteś coraz cięższy - oboje się zaśmiali, wprowadzając brunetkę w zakłopotanie.
- Zgadza się - mężczyzna w uniformie odwrócił głowę, chowając banknoty do kasy - Ej, Billy! Podaj panu 3 w jedną stronę - jej serce waliło coraz szybciej.
- Lecimy jednym samolotem? - ugryzła się z język, wiedząc, że zadała najmniej odpowiednie pytanie.
- Mogę poczekać na następny, jeśli chcesz - miała na to szczerą ochotę.
- Nie róbmy zamieszania. Im szybciej to załatwimy tym lepiej - mruknęła, odwracając wzrok - Pójdziemy zanieść bagaże. Chodź Jim - mały posłusznie zeskoczył na ziemię, łapiąc wyciągniętą dłoń kobiety.
- Mogę wam pomóc - z irytacją wywróciła w górze oczami. Wysiliła się na uśmiech i skinęła głową.
- Jasne. Są ciężkie - zastanawiała się czy wyczuł sarkazm. Podała mu bagaże i przełożyła dłoń Jimiego do drugiej ręki. Mały kichnął dość głośno.
- Na zdrowie - mruknęła, rozglądając się za odpowiednią bramką. Nagle usłyszała niemałe zdziwienie dziecka. Spojrzała na niego i błyskawicznie przykucnęła naprzeciwko.
- Pochyl główkę. Krwi się nie połyka.
- Co się dzieje? - zapytał Slash. Sam miał kiedyś podobne problemy.
- To mu się zdarza - uspokoił się, widząc, że kobieta nie panikuje.
- Chusteczka - wymamrotał mały, wycierając nos rączką.
- Podaj mi chusteczkę - rzuciła nagle, wskazując ruchem głowy na torebkę. Nieco zdezorientowany Saul zaczął przegrzebywać jej zawartość, próbując nie patrzeć na to co kobieta wrzuciła do środka. W końcu wyczuł miękkie, szeleszczące opakowanie.
- Staraj się nie kichać przez nos, dobrze? - mały skinął głową, a brunetka wytarła jego nos. - Ile mamy czasu? - spytała, poszukując łazienki.
- 20 minut - odparł, zerkając na zegarek. Ten sam, który kiedyś podarowała mu na święta.
- Poszukaj tej cholernej bramki, zaraz wrócimy - podała mu wszystkie torby, zabierając tylko bagaż podręczny. Mulat co chwilę zerkał na zegarek. Kolejka zmniejszała się z każdą minutą. Przeszedł przez odprawę, przepuściwszy kilka osób. Za 6 minut drzwi na pokład samolotu miały zostać zamknięte. W końcu ich zobaczył. Brązowe loczki podskakiwały na główce Jimiego, gdy biegł do swojego taty. Zatrzymany przez ochroniarza musiał poczekać na swoją mamę. Kobieta w pośpiechu wyciągnęła dokumenty.
- W porządku? - spytał Slash, widząc jej roztrzęsione dłonie. Energicznie pokiwała głową, chowając paszporty do torebki. Jimi trzymał Mulata z rękę, a brunetka szła za nimi. Tuż przed wejściem na pokład samolotu zwolniła kroku. Nie słuchała o czym rozmawiali.
- Prawda, mamo? - chłopcy odwrócili się w tył, nie usłyszawszy odpowiedzi. Brunetka przez moment wpatrywała się w tłum, jakby kogoś szukała.
- Idziesz? - spytał Saul, stając tuż za jej plecami. Nerwowo chwyciła jego rękę, spoglądając mu w oczy. Kilkakrotnie zamrugała powiekami, jakby otrząsając się z szoku.
- Przepraszam... - mruknęła pod nosem, puszczając koszulę mężczyzny - Chodźmy - Jimi zrobił zdziwioną minę i wrócił do ojca, podczas gdy kobieta jeszcze raz obejrzała się do tyłu. Slash uważnie przyjrzał się zachowaniu brunetki. Jej serce waliło jak młot. Jako ostatni weszli na pokład. Słysząc trzask zamykanych drzwi, poczuła, że nie ma już drogi ucieczki.

***
Należą Wam się przeprosiny, więc PRZEPRASZAM z całego serca, że ostatni rozdział pojawił się miesiąc temu. Moja wina. A teraz znikam do końca maja. Wrócę z nowymi rozdziałami oraz siłą na nadrabianie zaległości u Was!

Komentarze

  1. Jezu Reverie, ten rozdział jest taki...taki...no, kurwa słów mi zabrakło. Piękny? Wzruszający? Pełen napięcia? Nieco tajemniczy? No w każdym razie, jakby zmieszać to wszystko...
    Hahaha! W końcu się spotkali...Szkoda tylko, że Letty...powiedziała, że mieli ich w dupie, a przecież była najlepszą przyjaciółką Michelle, no ale tam też był sarkazm...ja nie mogę...
    Steven...kurwa....
    Ale Kate ma racje, każdy był zajęty sobą i nikt im nie pomógł...ehh...
    I wracają do LA! Co będzie? Czy będzie rozwód? Ej...ej...HAHAHA BĘDZIE CHAD! hahahahahahahaahahah
    ej...ej...ej a co ze ślubem Grimsa? XDDDDD No weź, lubię bardzo tego gościa i no....
    O co chodziło z tą ostatnią akcją? :OOOOOO
    WTf? Po co się rozglądała? No...
    Ja chcę następny!!!!!!!!
    :********************8 <333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Co prawda nie wiem czy to dobrze, że rozdział wywołał tak zróżnicowane odczucia, ale obiecuję, że przez kolejnych kilka nie będziesz się nudzić.
      Grims i jego ślub również w planach! Cierpliwości proszę!
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Dobrze! Przynajmniej nie jest nudno!
      Ja jestem cierpliwa, tylko kiedy zaczniesz czytać moje opowiadanie? Bo jak coś to piszę drugie o Metallice i są 4 rozdziały, więc jak byś mogła, oczywiście kiedy chcesz!
      Haah, czekam na Grimsa! XXDD
      A Chad? XD

      Usuń
    3. Seksowny sąsiad też zostanie reaktywowany. Daj mi troszkę czasu, co? c;
      Teraz nie ma szans abym cokolwiek nadrobiła, ale od czerwca jestem twoja.

      Usuń
  2. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że znikasz do końca maj! :D Ja też znikam (wyjeżdżam do Włoch), a nie wytrzymałabym tam ze świadomością, że dodałaś nowy rozdział, a ja nie mogę go przeczytać i podziwiać! x.x
    Powiem ci, że trochę mnie nastraszyłaś tą całą sytuacją z Jimi'm. Ale bardziej skupiłam się na tym, co robiła Michelle. Za kim lub za czym się tak rozglądała na lotnisku? I leci razem ze Slash'em do LA? To dziwne... Raczej bym się nie spodziewała takiego obrotu sprawy... Odniosłam wrażenie, że się między nimi odrobinkę poprawiło... Już Michelle nie boi się oddychać tym samym powietrzem co Hudson. Tak mi się wydaje. Ale stara nienawiść wciąż pozostała. Cała ta akcja wydała mi się taka smutna. Może z powodu muzyki, której słuchałem podczas czytania? W końcu najbardziej przejmujące ballady Queen to chyba idealne tło do wszystkiego co związane w tym opowiadaniu z parą Hudsonów.
    Steven taki kochany tatuś! ^^ Razem z Katrin wydają mi się tacy odcięci od świata. Bez żadnych problemów. Są tacy szczęśliwi. Pomysł z ogniskiem był bardzo dobry. :) Gdyby tylko oni wszyscy wiedzieli, co tak naprawdę się dzieje u Slash'a i Michie... Przecież kiedy ostatni raz mięli z nimi kontakt Hudsonowie byli kochającą się parą, świata po za sobą nie widzieli. Tylko Axl i Kate wiedzą, jak to mniej wiecej wygladało... Nie dziwię się zdziwieniu Izzy'ego. W sumie on i Letty to chyba moje ulubione postacie w tym opowiadaniu. :)
    Pozdrawiam! :*
    ~ Roxy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Włochy *_* kolejny kraj na liście do odwiedzenia. Mam nadzieję, że wyjazd będzie udany!
      Sama nie wiedziałam jak to zrobić, żeby Chelle i Slash pozostali w kontakcie mocno ograniczonym, a jednak żeby nie zamykali się na siebie. Ten wspólny lot to chyba największe zbliżenie od ich pierwszego spotkania w Wielkiej Brytanii.
      Bardzo się cieszę, że zauważyłaś kilka istotnych faktów. To potwierdza, że przekazałam co chciałam.
      Ballady Queen zawsze pasują!
      A Letty i Izzy'ego postaram się wplatać nieco więcej, bo ostatnio odczuwam ich niedosyt.
      Pozdrawiam i dziękuję za opinię! ♥

      Usuń
    2. Echh.. Jaki tam wyjazd, wszytko się popierdoliło... :(

      Usuń
    3. Ojej ;_; mam nadzieję, że wszystko się ułoży.

      Usuń
    4. Nominowałam Cię do VBA!!!
      http://in-the-world-of-rock.blogspot.com/

      Usuń
  3. Na taki rozdział warto było czekać nawet miesiąc. :) Kurczę połączyłaś tak dobrze, te kontrastowe emocje, jak bliskość i miłość w rodzinie Adlerów i samotność i niepewność w rodzinie Hudsonów, że jestem pod wrażeniem :D Co prawda, nie wiem jak wytrzymam do czerwca bez nowych rozdziałów, bo nie wiem czemu Michelle się tak rozglądała na tym lotnisku. Może po prostu boi się powrotu do L.A, bo to będzie rozdrapywanie jeszcze niezagojonych ran i szukała oparcia w kimkolwiek na sekundy przed startem samolotu? ( Dobra i tak mi nie odpowiesz teraz i na pewno już daaaawno zaplanowałaś ten moment :) ) Powiem Ci, że cieszę się, że doprowadziłaś do spotkania przyjaciół , bo stęskniłam się za sytuacjami kiedy są razem :D Chociaż widać, że są bardziej dojrzali i w końcu ( dzięki Rose'om) mieli okazję się dowiedzieć co się stało w związku Michelle i Slasha. To jest naturalne, ze nikt się specjalnie nie obnosi problemami, a już w szczególności nie Michelle, którą dalej podziwiam za umiejętność kierowania swoim życiem i podejmowania decyzji mających tak olbrzymie znaczenie również dla Jimiego. Aj, dobra nie będę się dalej rozpisywać, że uwielbiam każdy rozdział, bo to już wiesz od dawna :*
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mamuśkę Janis, dziękuję!
      Przyznam szczerze, że w tym rozdziale Slash i Michelle mieli się w ogóle nie pojawić. Jednak nie chciałam wstawiać bardzo krótkiego posta.
      Dasz radę! To tylko jakieś 2 tygodnie :)
      Nie mogę powiedzieć kogo i czy w ogóle kogoś Chelle zobaczyła, ale masz rację, wszystko jest zaplanowane.
      Jestem bardzo wdzięczna za komentarz ♥
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  4. Mam nadzieję, że z Jimim to nic poważnego..Może choroba dziecka zbliżyłaby ich do siebie. Tfu, tfu, tfu żadna choroba. Jimi jest zbyt cudowny, żeby mógł cierpieć.
    Ciekawi mnie kogo lub co Chelle zobaczyła i czy w ogóle zobaczyła. Hmm..nieźle to sobie wykombinowałaś. Cholernie mnie to wszystko intryguje. Ale to świetnie. Zostawiasz nas w niepewności i w taki sposób piszesz. Wielki ukłon dla Ciebie, bo wiele osób(w tym ja) na pewno zazdrości Ci zajebistego stylu pisania.
    Pomimo tego co się stało, mam nadzieję, że oni będą ze sobą. Strasznie bym tego chciała.
    Steven jest tu taki uroczy! Dobry ojciec opowiadający bajkę na dobranoc. Haha. Cudownie :)
    To oczywiste, że nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału- no ba! No i troszkę na niego poczekam, ale będzie warto- wiem to.
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to coraz mniej podoba mi się pomysł z publikowaniem rozdziałów po kolei. Chyba w czerwcu zrobię mały trik i wstawię kilka rozstrzygających rozdziałów na raz. xD
      Bardzo dziękuję za miłe słowa!
      Jeszcze tylko przyszły tydzień i postaram się wygospodarować naprawdę dużo czasu na bloga.
      Pozdrawiam! ;)

      Usuń
  5. Genialny rozdział,genialny!
    Tak mi się smutno zrobiło gdy oni siedzieli przy tym ognisku.To nie tak miało być.Ale cieszę się,że Slash z Michelle wracają do L.A.Może wszystko się zmieni i nareszcie uda im się wyjść na prostą?Oby.Steven jako ojciec jest...przesłodki!Po prostu niewytłumaczalnie uroczy.Ahh,tylko przytulać.McKaganowie,Rose'owie i Stradlinowie również są przekochani,ale nie jest za słodko,cały czas coś się dzieje.Genialnie!
    Aha.Ja też chcę reaktywacji Chada *-* On był tak niesamowicie wkurwiający,że aż go uwielbiałam xD No i...co z Kate i Hondo?
    Pozdrawiam i czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "nie jest za słodko" w końcu doczekałam się tych słów! Na mamuśkę Janis, dziękuję Ci, Forgotten!
      Chad powróci, ale nie odegra większej roli, to mogę zdradzić.
      W sumie to akcja nie kręci się wokół Kate i Hondo. Na pewno pojawią się w jakimś krótkim epizodzie, ale nie będą mieli wpływu na całą fabułę, którą już gdzieś tam w głowie mam.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  6. Dobra kochana, wróciłam na trochę i nadrobiłam zaległości. Już na samym początku pragnę Cię serdecznie przeprosić, że tak długo tu nie zaglądałam. Wytłumaczę się tylko jedną, nudną śpiewką - sypie mi się większość rzeczy, jakie osiągnęłam. Między innymi blog, ale co ja tam będę więcej pisać. Jak zwykle skupiłam się na sobie. Wróć!

    Rozdział był genialny. Zresztą jak zawsze. Co tu dużo mówić? :) Każdy rozdział, dodatek, który wychodzi spod Twych boskich rąk jest zajebisty.
    Twoje opowiadanko czyta się z zapartym tchem i mętlikiem w głowie. Nigdy nie wiem co myśleć. W miarę czytania nasuwa mi się wiele teorii, które sprawdzają się, bądź nie. Tak czy inaczej, uwielbiam Twoją twórczość. Będę to powtarzać aż do znudzenia :D
    Mam nadzieję, że to przeżyjesz XD Taką natrętną fankę.

    Dobra, koniec. Przejdźmy może do fabuły, która jest świetna. Genialnie połączyłaś wątki bohaterów. Zastanawia mnie co dalej. Czy pozostałym Gunsom uda się jakoś wpłynąć na życie Hudsonów. Czy może będzie lepiej, czy gorzej? Czy Jimi w końcu zazna odrobiny szczęścia? Tyle pytań, a brak odpowiedzi. Mam nadzieję, że niedługo je uzyskam w następnych niesamowitych rozdziałach ;*

    Love,
    Chelle


    PS Wybacz, że tak krótko i chujowo, ale chyba się wypalam. Nic nie potrafię pisać. Wszystko skleja się w jakiś bezsensowny tekst, którego sama nie ogarniam.
    Mam nadzieję, że mi wybaczysz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. God! Teraz to ja muszę Cię przeprosić, że tak długo nie odpowiedziałam na Twój komentarz.
      Mnie też kilka rzeczy się posypało, m.in. oceny, ale Slash, Myles i Conspirators znów wracają, a ja mam już w planach zakup biletu, więc jest lepiej.
      Dziękuję za te piękne słowa! Bardzo mnie podbudowujesz, mała *_*
      Mam jeszcze w planach kilka innych "połączeń wątków bohaterów" jak to trafnie ujęłaś. Jej, kocham natrętnych fanów!
      Nie było chujowo! Mam nadzieję, że 12.06 doda Ci choć trochę energii ;c
      Dziękuję jeszcze raz!

      P.S. Obiecuję, że po wystawieniu ocen wpadnę na blogi i wszystko ładnie skomentuję! (to dotyczy wszystkich blogów!)

      Usuń
    2. Woooohoooo czyżbyśmy widziały się podwójnie?
      Ja już mam kupione bilety na Slasha :D

      Usuń
    3. COOO?! JUŻ?! EJ CZEKAJ! xD
      Ja mieszkam w Krakowie, więc to byłby grzech śmiertelny gdybym nie pojechała (tramwajem!).
      Kupuję w najbliższych dniach <3
      Wygląda na to, że widzimy się podwójnie!

      Usuń
    4. Wooohooo!
      Tzn jeszcze nie kupione, ale tata zarezerwował miejsce xD Chociaż Bóg jeden wie co on tam zrobił ;__; Mam nadzieję, że kupił, albo w najbliższym czasie kupi. Nie podarowałabym, gdyby mnie nie zabrał :D

      Usuń
    5. Zarezerwował, czyli siedzące? ;_; Nie powariujemy na płycie?
      Obyśmy się chociaż mentalnie spotkały w Arenie!

      Usuń
  7. Nominowałam Cię do Versatile Blogger Award!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do Versatile Blogger Award. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nominowałam Cię do Versatile Blogger Award.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominowałam Cię do Versatile Blogger Award :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Wrócilam!!!!!!!!!!!

    Nowe rozdziały tu: http://watch-over-you-i-love-you.blogspot.com

    Oraz nowy blog tu:
    http://your-love-is-like-a-soldier.blogspot.com

    Pierwszy blog jest prowadzony dalej... dalej ta sama śpiewka o Todzie Kernsie i jego córce... takie wiesz blablabla, ale nie chcę zniechęcać. Odwiedź mnie czasem i skomentuj. To ważne.

    Drugi blog jest bardzo podobny, ale nie chcę zdradzać szczegółów. Tylko tutaj już nie ma szalonych rozkendrolowców - w zamian jest James Blunt. Pewnie kojarzysz takie chity jak "You're beautifull", "carry you home" itd? Tak to o nim. Ostatnio dużo przeszłam i dziwnym trafem, ale to jego muzyka mnie uspokoiła. Rokowo-metalowe kawalki skłanialy mnie do płaczu. Nie mniej jednak zapraszam w odwiedziny i tu.

    Pozdrawiam serdecznie - Konspiratorka.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wracam z nowym rozdziałem po prawie miesięcznej przerwie.
    Zapraszam :)
    http://november-rain-story.blogspot.com/2014/05/rozdzia-17.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Cholera, jeden z najlepszych rozdziałów! Cholernie dużo emocji...Adlerek jak zwykle o alkoholu...nawet przy dzieciach ;D Ciekawi mnie o co chodziło z "nie ma już drogi uczieczki"
    WENY WENY WENI i żebyś jak najszybciej dodawała nowe rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie!
      Postaram się w końcu ogarnąć i napisać kilka rozdziałów pod rząd ;)

      Usuń
  14. Zapraszam serdecznie na dodatek o Aerosmith, zawierający opisy koncertu ♥
    november-rain-story.blogspot.com/2014/06/aerolove.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 87. I'm useless.

Rozdział 29. Brother from another mother

Rozdział 25. Zaczynam rozumieć