Rozdział 15. Nie mówmy o tym jak złamałeś mi serce


 Z dedykacją dla Inter lineas

"Nie sposób zmusić ludzi, by zachowywali się inaczej, niż się zachowują, a wtrącanie się w ich sprawy - nawet w najlepszych intencjach - aż nazbyt często zmienia przyjaciół we wrogów."
~ Stephen King Bezsenność

1
            W tak krótkim czasie można wszystko zmienić. Wystarczy jedna rozmowa, krok do przodu i będzie po wszystkim. Stojąc nad urwiskiem życia, zaczynasz się zastanawiać. Przeglądasz wspomnienia. Tylko one ci zostały. Nie ma odwrotu. Nie wrócisz tam skąd przyszedłeś. Patrzysz wgłąb siebie, nie widząc zalet. Wszystkie sprzedałeś. Nie zapomnisz. Piętno odciśnięte na twoim sercu nigdy nie zniknie.
            Mocniej przytrzymała się podparcia na ręce, czując, że samolot wznosi się do góry. Przymknęła powieki, chcąc by lot jak najszybciej się ustabilizował.
- Nie bój się, mamo - wyszeptał Jim, przytulając czoło do ramienia kobiety.
Patrzyła za okno dopóki nie znaleźli się nad oceanem. Kątem oka obserwowała Saula. Czuła, że co kilka minut bacznie jej się przygląda.
- Przepraszam na chwilę - gwałtownie wstała, zabierając ze sobą torebkę. Próbowała przejść obok mężczyzny nie dotknąwszy go, lecz niechcący otarła się o jego nogę.
            Obserwował jej ruchy. Za wszelką cenę unikała jego wzroku. Szybkim krokiem przeszła przez połowę samolotu, po czym nieco się zachwiała. Chciał jej pomóc, ale zaraz zniknęła za drzwiami toalety.
             Odruchowo sięgnęła do torebki. Wsunęła białą pigułkę do ust i popiła wodą z kranu. Psychicznie nie potrafiła znieść świadomości, że znajdują się w zamkniętym wehikuł kilka tysięcy metrów nad ziemią i nie ma gdzie się schować. Czuła pulsujący ból głowy. Spędziła w toalecie tak dużo czasu jak tylko mogła. Wracała najwolniej jak tylko się dało. Tym razem Jim siedział przy oknie, więc musiała zająć miejsce tuż obok Mulata.
- Mogę się przesiąść, jeśli to ci pomoże - wydawał się nadzwyczaj wyrozumiały.
- Nie... nie musisz. - mruknęła zarzucając sweter na ramiona.
- Patrzcie! Tam jest jakaś wyspa! - spojrzała mężczyźnie przez ramię, a on nieco mocniej wcisnął się w fotel, by udostępnić jej widok.

             Lot systematycznie się obniżał. Koła samolotu wysunęły się i w towarzystwie niewielkiej chmury kurzu dotknęły gładkiej powierzchni szerokiego pasa.
             Na samą myśl o powrocie do tamtego miejsca robiło jej się słabo. Dodatkowo ból głowy spotęgowała potężna temperatura na zewnątrz. Upalny, kalifornijski dzień dopiero się rozpoczynał. Nawiedziło ją dziwne uczucie, gdy ujrzała znajome budynki. Słysząc amerykański akcent ludzi wokoło, upewniła się, że właśnie tutaj jest jej miejsce. Wiedziała, że czeka ją rozmowa z Kate, której tak się obawiała. Zdawała sobie sprawę z tego, że w końcu będą musieli porozmawiać z rodzicami Saula. Ale za najważniejszy cel stawiała sobie dokończenie rozwodu. Czuła, że to pomoże jej uwolnić się od przeszłości, zacząć od nowa. Tak naprawdę.
              Odebrali bagaże, czas płynął wolno, a nagłe wyjście z klimatyzowanej hali wstrząsnęło cała trójką.
- To...zawieźć was do domu? - niepewność w jego głosie denerwowała brunetkę. Potrzebowała stanowczości. Marzyła o tym, by przyspieszyć czas. Energicznie wzywała taksówkę, ignorując stojącego obok Hudsona.
- Poradzimy sobie - mruknęła, mrużąc oczy przez rażące słońce. Na moment zapanowała niezręczna cisza. Oboje kiwali się w różne strony, przyglądając się ludziom wokoło. Nagle przed jej oczami pojawił się pęk brzęczących kluczy.
- Są twoje - wyciągnął rękę w jej kierunku. Wzdychając, spojrzała w brązowe tęczówki. Tylko przez ułamek sekundy dotykała jego szorstkiej dłoni, a już czuła, że to zbyt wiele.
- Dzięki - wymamrotała pod nosem i wsunęła klucze do tylnej kieszeni spodni.
- Ee...aa...mogę wpaść po jakieś rzeczy? - spytał, kładąc dłoń na karku. Nie uzyskał odpowiedzi. Taksówka z piskiem opon zatrzymała się tuż obok nich.
- Zadzwonię - postawiła krok w przód i podała torby kierowcy.
- Jasne. Cześć, Jim - pogłaskał chłopca po głowie i patrzył jak w mgnieniu oka oddalają się.
              Przyglądał się ludziom, lecz wydawało mu się, że nikt go nie rozpoznaje. W przypadku gwiazdy rocka takie przeświadczenie z pewnością nie prowadziło do niczego dobrego. Czuł jak coś wypala go od wewnątrz. Nie mógł nawet patrzeć na swojego Les Paula, którego najchętniej oddałby za butelkę wódki. Podrdzewiały dodge stał dokładnie w tym samym miejscu, w którym widział go po raz ostatni. Za wycieraczką zawieruszyło się kilka ulotek, tapicerka tak samo śmierdziała papierosowym dymem, a w słońcu odznaczał się brud przyschnięty do szyb. Coraz starsze wehikuł przetoczyło się przez zakorkowane ulice Los Angeles, by w końcu kierowca mógł wywnioskować, że czeka go kolejna, zimna noc w hotelu.

              Stanęli tuż przed furtką. Zarośnięte chwastami klomby kwiatowe, przesuszona trawa i prawie niewidoczna już kamienna dróżka jeszcze bardziej zdołowały brunetkę. Zawahała się czy podjęła słuszną decyzję o powrocie tutaj.
              Chłopiec wydawał się wniebowzięty. Wesoło podskakiwał, chcąc jak najszybciej przypomnieć Baksowi ich dawną bazę pod łóżkiem. Natychmiast puścił dłoń mamy, gdy tylko mógł pobiec schodami w górę.
              Kobieta zostawiła torby w hallu, położyła klucze na stylizowanej renesansowej komodzie i weszła do salonu. Całe pomieszczenie tonęło w kurzu i duchocie. Zaciągnięte zasłony sprawiły, że wszystkie kwiaty uschły. Chelle, wzdychając ciężko, szeroko rozpostarła drzwi na taras i wbiła wzrok w zieloną wodę wylewającą się z basenu. W ciągu prawie pół roku nikt nie raczył tu posprzątać. Gwałtownie się obróciła, słysząc nadbiegającego malucha. Jimi mocno objął nogi kobiety i zażądał największej w swoim życiu porcji domowych frytek.
              Odwlekała ten moment jak tylko mogła. Odsłuchanie wiadomości było jak wyrocznia. Chciała wiedzieć czy jeszcze ktokolwiek o niej pamięta. Bez wsparcia z zewnątrz tak trudno było żyć. Nacisnęła pierwszy z lewej srebrny guzik i wstrzymała oddech.
- Masz 20 nagranych wiadomości [...] - wypowiedział magiczny głos automatycznej sekretarki.
- Kurwa... - mruknęła, wiedząc, że zwyczajnie więcej się nie zmieściło.

              Minęły trzy dni, a telefon nie zadzwonił. Mulat nie miał zamiaru czekać ani minuty dłużej. Gwałtownie zapukał do drzwi, układając sobie w głowę ich rozmowę.
- Cześć - wywróciła w górze oczami i ceremonialnie westchnęła.
- O co chodzi? - zachowywała się jak podczas rozmowy z akwizytorem albo nawróconym kretynem, który próbuje przekonać ją do swoich przemyśleń.
- Pomyślałem, że ci się spodobają - zza pleców wyłonił niewielki bukiet kolorowych kwiatów. Liczył na jakikolwiek uśmiech, ale jej policzki nawet nie drgnęły - Miałaś zadzwonić - kontynuował, widząc, że nie zdobył sobie jej sympatii.
- A ty miałeś przyjść kiedy zadzwonię - odpowiedziała, czując w brzuchu narastający stres.
- Przyjechałem zobaczyć się z synem - obejrzała się za siebie, czując ogromną niepewność.
- Jim jest chory i wolę nie narażać go na kontakt z obcymi - uderzyła w ten najczulszy punkt, a jej wzrok godny był rasowego socjopaty.
- Jestem jego ojcem, nie obcym - zmrużył oczy, starając się pohamować złość. Już dawno nikt nie wyprowadzał go z równowagi równie często jak ona.
- Posłuchaj...nie zamierzam odcinać cię od Jimiego, ale daj sobie spokój z tym całym gównem. Jedyną rzeczą, której od ciebie chcę jest rozwód, a nie pieprzone kwiatki - rzucił bukiet za siebie, przyglądając się jej reakcji.
- Mogę wejść? - przygryzła dolną wargę, wsuwając lewą dłoń do kieszeni luźnych spodni.
Mulat nie mógł napawać się jej bezbronnością.
- Jest u siebie. Wiesz jak trafić - szybkim, lekkim krokiem oddaliła się do salonu.
               Trzeci stopień od góry jak zwykle zaskrzypiał pod jego ciężarem. Pchnął lekko uchylone drzwi do środka i uśmiechnął się na widok małego wybrzuszenia pod niebieską kołdrą.
- Przygotować atak! Intruzi wkradli się na nasz teren! - bez spodziewanego odzewu.
- Cześć, tato - mruknął głos spod poduszki.
- Urządzimy wyścigi autek? - zapytał z nadzieją, siadając na krawędzi łóżka - Ej...żyjesz? Ziemia do Jima! - nic nie pomagało.
- Nie chce mi się - wymamrotał słaby głosik, a Mulat nie mógł uwierzyć, że tak rozbrykane i pełne energii dziecko nagle nie chce się z nim bawić.
- Co jest? - zmarszczył brwi, próbując rozbawić go łaskotkami. Zamiast śmiechu, do jego uszu dotarł cichy jęk niezadowolenia. Slash westchnął i sięgnął do kieszeni.
- Kupiłem ci coś - wyszeptał, wreszcie zdobywając zaciekawienie dziecka.
- Jest super - zachichotał mały, obróciwszy się na plecy, po czym ziewnął potężnie. Brunet położył się na boku, podpierając głowę na dłoni. Podał małe, czerwone ferrari dziecku i przyglądał się jego radosnej minie. Z troską w oczach przyłożył dłoń do czoła bladej twarzy.
- Chyba faktycznie jesteś chory - po raz pierwszy zaskoczyła go prawdomówność Michelle. Mały powoli wstał i otoczył szyję mężczyzny rękami.
- Wcale nie - zapewnił, przytulając się do taty. Saul nie potrafił powstrzymać uśmiechu, czując sterczące loki na policzku.
               Mały śpi? Możesz położyć go na łóżku? - zapytała, widząc siedzącego z dzieckiem na rękach Mulata.
- Jasne - wyszeptał, powoli kładąc małego na poduszce - Śpij dobrze, Jim. - zostawił całusa na czole chłopca i wstając poprawił kołderkę. - Możemy pogadać? - Chelle skinęła głową, idąc ramię w ramię z mężczyzną. Stanęli w hallu, przyglądając się sobie nawzajem.
- Jim jest coraz cięższy - wyszeptał z uśmiechem, rozmasowując lewe przedramię. Wymuszony półuśmiech brunetki niemalże doprowadził go do mdłości. - Co mu jest?
- To zapalenie ucha. Szybko z tego wyjdzie - wzruszyła ramionami, wsuwając zimne dłonie do kieszeni.
- Dziękuję, że zgodziłaś się wrócić do LA - kobieta nabrała powietrza do płuc, przygotowując się na dłuższą wypowiedź.
- Zrobiłam to dla Jimiego. Nie dla ciebie - mruknęła, krzyżując ręce na piersiach. Slash pokiwał głową ze zrozumieniem i zamilkł. Po chwili uśmiechnął się na krótko, pokazując jak bardzo nie na rękę są mu te słowa.
- Pozwól mi to naprawić – wyszeptał po chwili, kładąc swoją szorstką dłoń na jej przedramieniu.
- Nie można bez przerwy psuć i naprawiać – wyrwała zmarzniętą rękę - Ja już nie wrócę, zrozum - jego zaszklone oczy wciąż tonęły w fałszywej nadziei - Nie mogę mieszkać z tobą pod jednym dachem jakby nic się nie stało. Dobrze o tym wiesz - wyszeptała pospiesznie, zaskoczona nagłym powrotem do tematu.
- Więc co proponujesz?
- Dokończymy rozwód, a sąd przydzieli ci odpowiednio dużo czasu w miesiącu do spotkań z Jimim – spuścił wzrok, ciężko wzdychając.
- Naprawdę już niczego do mnie nie czujesz? - przysunął się bliżej, powodując u kobiety drżenie dolnej szczęki. 
- Przestań - wyszeptała, odwracając wzrok - Ja…chcę zacząć od nowa - dodała, zbliżając się o kilka centymetrów - I nie chcę drugi raz przechodzić tego co przeszłam z tobą. To za dużo jak na jedno życie - nie odważył się musnąć jej ust, choć niespodziewanie były tak cholernie blisko.
- Chociaż spróbujmy, proszę - wyszeptał, klękając tuż przed nią - Pamiętasz jacy byliśmy szczęśliwi kiedy urodził się Jimi? - zaczęła kręcić głową, skupiając całą uwagę na jego czekoladowych tęczówkach.
- To przeszłość, Slash - odsunęła się w tył, nie wiedząc co zrobić z dłońmi - A tam nie chcę wracać - pociągnęła nosem, znów tak niepewnie przygryzając dolną wargę. Mężczyzna powoli wstał, wpatrując się w jej załzawione oczy.
- Pójdę już - wyszeptał, przełknąwszy ciężkie uczucie w gardle. Odwrócił się, chwytając za klamkę.
- Chyba będzie lepiej jeśli do zakończenia rozwodu będziemy kontaktować się przez adwokatów - przymknął powieki, przyciskając dwa palce do wewnętrznych kącików oczu.
- Nie możemy tego załatwić w inny sposób? - podniósł głos, podchodząc do kobiety. 
- W jaki? - warknęła, podnosząc wzrok - W jaki inny sposób chcesz to, kurwa, załatwić?! - niemalże krzyknęła.
- Jasne. Po co nam sprzeczki - wymamrotał po chwili zastanowienia - Jeszcze dzisiaj zadzwonię do adwokata - dodał, kiwając głową na pożegnanie. Zamknęła oczy, słysząc trzask drzwi. Właśnie tego próbowała uniknąć za wszelką cenę. Miała serdecznie dość rozdrapywania emocjonalnych strupów. Złapała za pulsujące skronie, wsłuchując się w odgłosy otwieranej bramy garażowej. Delikatnie odsunęła firankę, widząc jak Mulat wyprowadza swojego Harleya.
            Wycisnęła dwie tabletki przeciwbólowe i szybko popiła je zimną wodą.
- Ty pieprzony dupku... - wyszeptała szybko oddychając, po czym wypiła całą szklankę jednym tchem. Miała nadzieję, że choć na chwilę uda jej się osiągnąć spokój. Tak jak poprzednie noce i tą spędziła z Jimim wtulonym w jej ramię.

             Bystrym wzrokiem patrzył w lustrzane odbicie. Wraz z pewnymi pociągnięciami maszynki do golenia próbował myśleć o czymkolwiek innym niż rozwód. Jego statyczna postawa nie pozwalała wejść do głowy najgorszym myślom. Wiedział jak wiele oddałby za jeszcze jeden, normalny dzień. Zaczynało brakować mu ludzi. Zastanawiał się, czy za jakiś czas nie będzie rozmawiał tylko z samym sobą. Wydawało mu się, że wszyscy odwrócili się do niego plecami, traktując jak powietrze. Nie liczyli się z jego uczuciami, co uznawał za najgorszą karę. Zacisnął zęby i przemył twarz zimną substancją. Pieczenie wody kolońskiej nadało jego oczom blask.
             Wybrał czarną koszulę i czarne jeansy. Oklapnięte loki przykryły jego ramiona. Poprawił mankiet i założył marynarkę. Ciężko westchnął, wybierając numer adwokata.
             Już dawno nie był tak szczęśliwy. Michelle poprosiła o przesunięcie rozprawy na przyszły tydzień. Odetchnął z ulgą, wrzucając marynarkę z powrotem do szafy. Po krótkim namyśle postanowił z nią porozmawiać.
- Ee...Michelle? – jej głos był wyjątkowo zachrypnięty.
- Nie mogę mówić – wyszeptała, a on zrozumiał, że wcale nie zaczęła rozpatrywać ich pogodzenia.
- Czy mógłbym zobaczyć się z Jimim? – nie odpowiedziała – Proszę – dodał rozpaczliwym tonem. Za dobrze go znała. Wiedziała, jak doskonałym aktorem potrafił być.
- To raczej niemożliwe.
- Mam do tego pełne prawo – powiedział nieco ostrzej.
- Jimi jeszcze śpi. Oddzwonię jak – zakaszlała, pociągnąwszy nosem – jak się obudzi – nie zdążył powiedzieć ani słowa więcej. Błyskawicznie się rozłączyła.
Jego całe ciało znowu znalazło się w tym beznadziejnym stanie. Miał ochotę otworzyć butelkę wódki z barku i wypić całą jak za dawnych lat. Chciał upaść na ziemię i zasnąć, nie martwiąc się zupełnie niczym.

2
             Listopad miał się ku końcowi, a świąteczna atmosfera zajmowała umysły coraz większej części społeczeństwa. Dzieci zastanawiały się co dostaną pod choinkę, a rodzice odpoczywali przed rozpoczęciem najbardziej zabieganego okresu w ciągu całego roku. Rose ze swoją rodziną niczym nie wyróżniał się z tłumu.
- Kotku, zamierzamy w tym roku powiesić lampki nad werandą? - zapytała brunetka z gorącą herbatą w dłoni, przeglądając najnowsze wydanie ulubionego miesięcznika, w którym już zagościły święta.
- Pewnie, myślałem jeszcze o drzewkach w ogrodzie - uśmiechnął się szeroko, oczami wyobraźni widząc migoczące lampki. Kate mruknęła z zadowoleniem, przysuwając się bliżej kochanego rudzielca, który od kilkudziesięciu minut starannie masował jej obolałe stopy.
- A renifery z mikołajem na saniach? Roger byłby zachwycony - zrobiła słodkie oczka, ale i to nie pomogło.
- Nie. To zbyt pedalskie - momentalnie odwrócił wzrok, przewracając kolejną stronę w książce. Katie głośno się zaśmiała, wyciągając szyję w tył.
- Och! Już kopie - natychmiast przyłożyła dłoń Axla do okrągłego brzucha. Rose nie zdążył wyrazić swojego zachwytu, bo zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Mamo! Tato! Ciocia przyjechała! - oboje szybko zerwali się z miejsca, by upewnić się w podejrzeniach. Naprawdę ją ujrzeli.
- Michelle! - pisnęła wesoło Kate, podbiegając do przyjaciółki. Rose ostrożnie zmierzył kobietę wzrokiem, jakby obawiając się zauważenia nowych siniaków. Doskonale pamiętał obraz sprzed kilku miesięcy, który zapewne nie miał zamiaru opuścić jego głowy aż do śmierci. Albo utraty pamięci.
- Zabiję cię. Przysięgam, że kiedyś cię zabiję - powiedziała pani Rose, mocno ściskając brunetkę za szyję, lecz wciąż uważając na brzuszek.
- Przepraszam - wyszeptała Chelle. Brakowało im siebie. W końcu mogła powiedzieć Kate wszystko to, co przez tak długi czas leżało na dnie jej zranionego serca.
             Co teraz z wami? - zapytał Rose, wpatrując się w niespokojną kobietę.
- Wróciliście do siebie? - dopowiedziała Kate. Chelle podniosła przepełniony bólem wzrok znad linii blatu i zaprzeczyła delikatnym ruchem głowy.
- Chcę rozwodu - powiedziała, lecz teraz słowa te przerażały ją bardziej niż pół roku temu.
- A co z Jimim?
- Nie mogę zabronić mu kontaktu z ojcem - westchnęła, wplatając palce we włosy.
- Będzie dobrze, słyszysz? - Katie. Jej kochana Katie, która miała pieprzony dar pocieszania. Właśnie tego potrzebowała. Chciała od kogoś usłyszeć, że wszystko pójdzie po jej myśli.
- Czemu ten rozwód tyle trwa? - zapytał Axl, proponując wychudzonej kobiecie kawałek pachnącej szarlotki.
- Sama nie wiem... myślałam, że uda się wszystko załatwić na długo przed świętami, ale kolejną rozprawę wyznaczono na 17 grudnia, bo Hudson zaczął robić problemy - momentalnie odmówiła ciasta, w zamian wybierając herbatę.
- To będą paskudne święta - cała trójka zwróciła oczy na dwie niewielkie osóbki, stojące pomiędzy kuchnią a salonem.
- Jimi... - wyszeptała Chelle, odkładając filiżankę. Niepewnie podeszła do zasmuconego dziecka i przykucnęła tuż przed nim - Przepraszam - nie zdołała powiedzieć nic więcej, kiedy mały wtulił się w jej rozczochrane włosy.
- Wpieprzę temu kretynowi jak tylko go spotkam - warknął Rose, widząc jak wiele zniszczył jego najlepszy niegdyś kumpel.

***
Powracam, w końcu powracam! Cieszę się niezmiernie na 2 miesiące wolnego w perspektywie, aczkolwiek od razu zapowiadam, że nie zamierzam poświęcić się wyłącznie blogowaniu. Oczywiście, postaram się (teraz tak na serio) nadrobić zaległości u Was wszystkich, jednak mam kilka interesujących książek do nadrobienia, filmów do obejrzenia i ogólnie planuję dobrze wykorzystać czas. Postaram się pisać regularnie! Tyle mogę obiecać.
Udanych wakacji, Drodzy Czytelnicy!

Komentarze

  1. Reverie, chętnie bym już to skomentowała, ale nie mogę. Dlatego, że jeszcze nie nadrobiłam. Jestem dopiero przy 85 rozdziale, wybacz. Jak tylko przeczytam wszystko, to walnę Ci tu komentarz.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się co śpieszyć! Daj znać od kiedy mam powiadamiać, bo nie chcę zaśmiecać Ci bloga ;)
      Dziękuję, że w ogóle czytasz *_*

      Usuń
  2. 1) Tak, informuj mnie dalej o nowych rozdziałach :)
    2) Rozdział genialny. Stęskniłam się za Twoim blogiem!! :) Naprawdę super opowiadanie :)
    Tak myślałam, że Chelle nid będzie chciała wrócić do Slasha po tym co jej zrobił. Wciąż jednak mam taką małą nadzieję, że się pogodzą, bo piękna była z nich para. W każdym bądź razie dobrze, że wróciła do Los Angeles.
    Najbardziej pokrzywdzony jest Jimi. Kochane dziecko, a musi tyle przechodzić. Rozwód rodziców to nie jest nic fajnego. Mam nadzieję, że wkrótce u Michelle będzie trochę lepiej. Szkoda mi jej.
    3) Przepraszam, że tak rzadko komentuje, ale jestem tak leniwa i najprościej w świecie, po prostu mi się nie chce XD ale zmienię się, bo doszłam do wniosku, ze jesteś tak genialna, że powinnam Cię chwalić pod kazdym rozdziałem :)

    Pozdrawiam,
    'Dusza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejuśku! DZIĘKUJĘ z całego serca, Duszo!
      Dziękuję za ten krótki, ale jakże treściwy komentarz!
      Bardzo się cieszę, że czytasz. A komentarze są mile widziane, lecz nie wymagam ich ;)
      Wiem, że czasem ten leń wewnątrz jest silniejszy. Chciałam się tylko upewnić, czy mam zaśmiecać Twojego bloga tym moim spamem xD
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  3. Nareszcie!!!!! Boze wspaniały rozdział :) tylko błagam niech MICHELLE sie ugnie i pogodzi sie ze slashem błagam!!!!! Ja juz nie wyrabiam!!! No i udanych wakacji życzę i żebys odpoczęła :) czekam na kolejny!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa!
      Mam nadzieję, że również odpoczniesz, a przynajmniej Ci tego serdecznie życzę c:
      Postaram się napisać kolejny rozdział jak najszybciej ;)

      Usuń
  4. Reverie, ja obiecuję, że Cię kiedyś zabiję! Zzaaabiję! Jakie są twoje możliwości, gdy potrafisz robić coś takiego, aaa no strasznie wielkie i kurwa piszesz tak prawdziwie, no żesz cholera jasna!

    Och, ten Slash to mógłby w końcu dać jej kurwa pieprzony spokój, z drugiej strony Michelle jest tak wyniszczona i myśli, że to wszystko przez Slasha (i tak jest), ale pewnie głęboko w środku bardzo go jej brakuje no i wiesz, no....


    Te akcje, co oni ze sobą rozmawiają są takie oschłe. Wymuszone. No, ale tak ma być. Nie coś, że krytykuję, bo nie krytykuje, bo tak jest. xDDD

    20 nagranych wiadomości. To Rose, to na pewno Rose, bo któżby inny? Wiesz, co, od jakiegoś czasu denerwuje mnie fakt, że Letty, Lisa i reszta w ogóle się nie interesują Michelle. Przecież były najlepszymi przyjaciółkami, a Lisa na dodatek wiedziała, bo przeceiż udzielila jej pomocy, jak Michelle tego potrzebowała. No, kurwa no.

    Jimi chory? :( A Slash chce naprawić, ale też dobrze, że Michelle się opiera, bo za łatwo by mu poszło, a to niedobrze.
    Zabawka Ferrari *.*.

    Slashowi teraz zależy na Jimim. Chyba się skapnął (wreszcie) , że nie odzyska Michelle, mimo to nadal próbuje. Ale kurde, ona jest już taka zniszczona i z każdą jego wizytą jej się pogarsza, no kurwa.
    I ta rozprawa. Ciekawe jak to się potoczy. Mam nadzieję, że ją opiszesz? xD

    ROSE!!! Haahah, kocham tego gościa w Twoim opowiadaniu. <3 <3 Hahahahaha w końcu ich odwiedziła! W końcu! <3<3
    KIEDY ŚLUB GRIMSA? XDD

    A teraz pozwól, że przedstawię swoje widzimisię, co się stanie dalej:
    "Będzie rozprawa i Michelle wezwie na świadków Roseów:
    1. Wszystko pójdzie po maśle, rozejdą się, Slash będzie mógł odwiedziać Jimiego w określonym czasie.
    2 Michelle w połowie się odwidzi, albo ktoś wjedzie z buta- nie zgadzam się! Koniec końców się pogodzą, ona da mu jeszcze jedną szansę i będą żyli długo i szczęśliwie.
    3. Ktoś z nich umrze przez to wszystko. Michelle albo Slash. Wtedy Jimim zapiekuje się Michelle (jakby Slash umarł, ale on już próbował, ona już prawie umarła więc 3. to trochę niemożliwe xD) a jakby Michelle umarła do Jimiego będzie wychowywał ogarnięty Izzy. <3

    Mówisz, że będziesz nadrabiać? U mnie też? :D

    Zajebisty rozdział :******** <333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie dziękuję! Może pomijając te groźby, bo niedługo zacznę się obawiać ;)
      A tak serio. Bardzo mi miło, że czytasz! Nawet gdy ja tak sobie olałam sprawę z Twoim blogiem. Oczywiście postaram się nadrobić zaległości! Obiecuję!
      Mam plan na Slasha, Michelle i Jimiego. Na razie wszystko idzie po mojej myśli, ale niekoniecznie jest to zgodne z Twoimi przewidywaniami.
      W sumie racja, nie można było wysnuć z opowiadania kto interesuje się rodzinką czy też samą Michelle, ani Letty, ani Lisa nie pojawiły się przez długi czas. Postaram się jednak wyjaśnić jaki miałam zamiar. Proszę o cierpliwość.
      Ślub Grimsa nastąpi! To mogę zapewnić, ale nie zdradzę w jakich okolicznościach.
      Jeszcze raz napiszę: TAK, u Ciebie też będę nadrabiać! :)
      Pozdrawiam i dziękuję! <3

      Usuń
  5. Jak codziennie wpisuje adres Twojego bloga i dzisiaj się do czekałam C:
    Jak zwykle świetny rozdział.
    Doskonale wiesz, że ja bym chciała by do siebie wrócili, ale to Twoje opowiadanie i to Ty kreujesz ten świat i nikt nie wie co Ci wpadnie do głowy ;) Czytając każdy rozdział, oczy same zaczynają mi łzawić. Strasznie żal jest mi Saula ale nie wiem czy on do końca żałuje tego co zrobił. Dobrze, że Chelle z małym wrócili do LA, bo przynajmniej mają z kim pogadać. Chcem, by Chelle była wreszcie szczęśliwa ;)
    No ale. Czekam na kolejny rozdział mojego ulubionego opowiadania (czyli kontynuuje zaglądanie tu codziennie i czytanie komentarzy ;) )
    Życzę miłych wakacji,
    ~Szalona Lałra :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Szalona Lałro! Mój uśmiech, widząc ten komentarz, osiągnął wielkość maksymalną. Dzięki, bolą mnie teraz policzki.
      Może nie powinnam tego pisać, ale sama chciałabym żeby do siebie wrócili. Jednak zwyczajnie mi to nie pasuje, więc pozostaje tylko nadzieja. Na pewno nie potwierdzę tego, że znów będą szczęśliwą rodzinką.
      Dziękuję serdecznie! :)

      Usuń
    2. Ja dziękuję, że dalej piszesz tą historyjkę;D
      Chyba muszę się nauczyć ogarniać google bo nie uśmiecha mi się ciągłe bycie "Anonimem".
      W każdym razie, spodoba mi się każde zakończenie c;
      Chyba nie jestem wybredna :C

      Usuń
    3. Google+ wymiata! Szybciutko się loguj, będzie łatwiej Cię odnaleźć.
      Na pewno masz swoje wyśnione zakończenie gdzieś tam w głowie. Kto wie...może akurat w nie trafię? :D

      Usuń
    4. Tak więc oto jestem ;)
      Poprosiłabym żebyś mnie informowala o nowych rozdziałach ale obie doskonale wiemy że nie trzeba tego robić ;)

      Usuń
    5. Witaj ponownie!
      Jeśli kiedyś będziesz w potrzebie powiadomieniowej to daj znać ;)

      Usuń
    6. Okejka ;)
      Czekam na kolejny rozdział ;)

      Usuń
  6. Dziękuje bardzo, że mnie poinformowałaś !
    Rodzina Rose'a jest taka szczęśliwa i tak wspaniale się ze sobą wzajemnie dogadują. Zachowania Slasha z wcześniejszych rozdziałów doszukiwałabym się właśnie prędzej u Axla niż u spokojnego (zazwyczaj ) bruneta, którego to zdążyłam już znienawidzić C: .
    On to już całkiem ma popieprzone w głowie jeżeli myśli, że Michelle do niego wróci. Takiego to tylko utopić w umywalce.
    Ale wiem, że lubisz zaskakiwać, więc w sumie Chelle może jeszcze się namyśli. Chociażby ze względu na Jima, który to jest wspaniałym, małym szkrabem o: Jakoś tak zawsze jak czytam fragment o nim czuje jakbym jadła czekoladę. ( Ale głupie porównanie ;-;).
    Mówiłam już że chętnie zabiłabym Slasha? Tak? To powtórzę. Za jaja i na latarnie!
    Izzy też poukładał sobie życie, jest spokojnie wszyscy się kochają i panuje u nich wszechobecna sielanka.
    U Stevena i Duffa podobnie.
    Tylko ta biedna Michelle nie może zaznać szczęścia.
    Ile ty masz zamiar ją jeszcze męczyć! xD
    Pozdrawiam i mam nadzieje, że wybaczysz ten dosyć (bardzo) chaotyczny komentarz.
    Kocham bardzo to opowiadanie i Ciebie też, w końcu to w Twojej głowie się ułożyło i życzę weny niecierpliwie czekając na kolejny c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po mojej stronie!
      Zawsze irytowało mnie robienie z Axla największego skurwiela w historii, więc to chyba dla odmiany.
      Z tym męczeniem Michelle...kurde, niczego nie mogę zdradzić, bo wyjdzie na jaw co planuję.
      Pozdrawiam cieplutko i pięknie dziękuję za ten wcale niechaotyczny komentarz!
      Nowy właśnie w drodze ♥

      Usuń
  7. jak zawsze genialnie :) naprawde masz talent, dziewczyno. Mam nadzieję że spotkamy na koncercie Slasha w Krakowie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki tam talent... tak cholernie mi się to nie podoba. Kiedyś napiszę coś naprawdę fajnego, obiecuję!
      Mimo wszystko, pięknie dziękuję za miłe słowa ;)
      Do listopada! :D

      Usuń
  8. MICHELLE!
    CZY JESTEŚ W STANIE WRZUCIC JEDEN Z DODATKÓW O TYM, JAK SLASH BYŁ WAMPIREM? NAPISAŁAS TO JAKOS W 2011 ALBO 2012 ROKU. PROSZĘ CIĘ, PORATUJ MNIE.

    APROPO, TO ZNAMY SIE.
    BLOG JUST-CALL-THE-POLICE.BLOGSPOT.COM

    POMOGŁAŚ MI PISAC JEDNĄ NOTKĘ.

    PROSZĘ CIĘ, ODPISZ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie mam już tego dodatku, został usunięty. Przykro mi, ale nie dam rady nic zrobić. Może kiedyś napiszę coś podobnego, jeśli wystąpi zapotrzebowanie na rynku ;)
      Pamiętam cię! Patrzyłam wtedy na seksownego sąsiada myjącego samochód! Haha

      Usuń
  9. Udanych wakacji :)
    Zapraszam na bloga :)
    http://it-seems-so-far-away.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Reverie, no bo wiesz...
    Jak ja Ci wstawię ten komentarz podsumowujący wszystko, to on wyjdzie kurde taki dłuuuugi, że nie wiem czy będzie chciało Ci się go czytać. Dlatego może bym tak napisała teraz taki, aż do rozdziału 114, bo przy nim jestem i Ci go wstawiła? A potem dopiero napisała resztę, jak przeczytam do końca?
    On na serio wyjdzie koszmarnie długi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIĘKUJĘ za ten koszmarnie długi komentarz!
      Przepraszam, że nie odpowiedziałam wczoraj, ale nie bardzo miałam jak.

      Usuń
  11. Ze wszystkich czytanych i przeczytanych przeze mnie opowiadań o Gunsach śmiało stwierdzam ze Twoje jest najlepsze... a już trochę się tego naczytałam :) serio dziewczyno, masz mega talent... pozdrawiam i życzę dalszej weny twórczej. Chyba bym się załamała gdybyś przestała pisać to dzieło ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo pięknie dziękuję za miłe słowa! Cholerka, miło mi niezmiernie ;)
      Na razie nie zanosi się na zaprzestanie pisania.

      Usuń
  12. Nadrobiła Tom I!
    Tylko nie przeraź się tym komentarzem...
    Jest straszny.
    Ech, czytam Twojego bloga (aż wstyd się przyznać!) od roku i nie zostawiłam po sobie żadnego komentarza. Dlatego chciałabym Cię przeprosić. Na samym początku mojej przygody (jak to zabrzmiało) z Twoim opowiadaniem, obiecałam sobie, że skomentuję wszystko w jednym komentarzu, kiedy nadrobię. Wtedy - według moich wyliczeń - miało to być pod koniec 2013 roku. I tak jakoś wyszło, że mamy środek 2014... Przepraszam :(
    Ale kończę już pisać o tym i zacznę o ważnych rzeczach.
    Zebraliśmy się tutaj, aby skomentować zajebiste opowiadanie, zajebistej Reverie. Zacznijmy może od tego, że tak dobrze już nie pamiętam tego co było na początku. W moim mózgu jest tylko kilka ważniejszych informacji z pierwszych rozdziałów. Pamiętam, że rodzice Michelle pracowali gdzieś tam (skleroza) i przez to musieli się ciągle przeprowadzać. Swoją drogą przejebane... Właśnie no, ja bym nie wytrzymała! Żeby tak ciągle się przeprowadzać! A w ogóle ta jej matka to mnie czasami wkurzała. Taka och...! Dziwnie to zabrzmiało. XD Ale za to jej ojciec był w porządku. No i spotkała Stradlina. Ja tam od razu wiedziałam, że z tego coś będzie. Tylko musiała wyjechać... To też wiedziałam. W sensie, że wyjedzie zostawiając Izzy'ego samego. Zawsze miałam takie przebłyski inteligencji.
    A potem Slash. Pamiętam, że ze zniecierpliwieniem czekałam, aż w końcu będą parą. Ha! Ja tego tak bardzo chciałam. No i byli. Tak w ogóle to Chelle kiedyś była taka twarda, a teraz przez Hudsona wymiękła...? Dobra, nie ważne zaszłam za daleko. No i potem niestety dostałam zawału, bo wyjechała. Czemu to się tak skończyło, no? Pamiętam, że wtedy się trochę wkurzyłam...
    Następnie poznała Duffa, z którym była chyba tylko dla seksu...? Jeśli się mylę to mnie popraw. Nie przepadałam za ich związkiem, bo ciągle byłam zła na to, że rozstała się ze Slashem. No i kiedy już w pewnym sensie zaakceptowałam ich związek - McKagan wyjechał. I Jebło. Znowu była nerwica. Ogólnie Twoje opowiadanie wywołało u mnie wiele emocji. Gdybyś Ty wiedziała jak się czuję czytając o rozpadającym się związku Hudsonów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażam sobie poświęcenia takiej ilości czasu na czytanie tych moich wypocin o.o naprawdę? Jak Ci się chciało?
      Już sama nie wiem jak mam odpowiedzieć, bo zwyczajne "dziękuję" na pewno nie wystarczy.
      Nie wiem jak mam się odwdzięczyć!
      Sama zapomniałam już połowy rzeczy, które opisałam, więc tym bardziej gratuluję znakomitej pamięci!

      Usuń
  13. Pffy to jeszcze nie koniec. Podobno za dużo słów w nim jest...
    Co tam dalej... Spotkali się potem! I Duff i Slash, byli zazdrośni o Axla, z którym chodziła. Wiesz, że się zawiodłam? Bo myślałam, że będzie z Rose'm, ale w ostatniej chwili - przed wyjazdem całowała się z Saul'em. Jak się okazało, nadal byłam za tym związkiem, w sensie Slash i Chelle. Kiedy była w wojsku (chyba w wojsku) dostawałam kolejnej nerwicy. Dlaczego? Bo bałam się, że umrze, choć z jednej strony wiedziałam, że nie. W końcu to by było za szybko, jeszcze wiele spraw się wtedy nie wyjaśniło.
    Dalej w mojej głowie jest pustka. Nie pamiętam co działo się dalej i muszę Ci powiedzieć, że nie chce mi się tego nadrabiać. Dlatego Cię przepraszam :( Nie wiem co działo się kiedy tam była, ale za to pamiętam co działo się później - jak wróciła. Gdy była już w LA, wróciła do chłopaków, którzy już nie mieszkali w Hellhouse'ie. No, to mnie zmartwiło, bo nie lubię jak coś się zmienia, ale wtedy okazało się, że zmieniło się na lepsze. A tam były dziewczyny! To znaczy nie pamiętam jak się poznali, ale chyba już Gunsi je mieli. Nie wiem, jak poznali się Axl i Kate, Izzy i Letty, ale za to wiem jak Duff i Megan. Tak ona nazywała się Megan! No, to ona była chyba koleżanką... Dobra, nie chcę pisać głupot, więc nie napiszę. Nie wiem, jakoś chyba lubiłam Megan. Tak, nie była taka zła, aż okazało się, że chciała zemścić się na Michelle. Jednak dobrze, że umarła, tylko szkoda rodziców Chelle...
    Ha! No i potem była Lizzy, ale to później... A tam, dobra komentarz będzie z chujni i nie zrozumiały! Jak ja kocham tą ciapowatą żyrafę Duffa. XD Świetnie go tu przedstawiasz! Nie, ten komentarz to porażka... Dobra, dalej znowu mam pustkę w głowie. Ale pamiętam, że Katrin pracowała jako kelnerka i właśnie w pracy poznała się ze Stevenem. Na początku byli przyjaciółmi, a potem boską parką! Od razu ją polubiłam, no w końcu fajna jest tylko szkoda, że dzieci nie może mieć... Znowu poszłam za daleko.
    Była przerażona tym, że Slash się kurwa naćpał i zdradził Chelle, bo całowała się z Bachem (prawda? Z Sebastianem?) Gdybyś wiedziała jak ja to przeżywałam. Przez Ciebie, aż się trzęsłam! Ale całe szczęście, wszystko skończyło się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. To piekielnie fajne wiedzieć, że ktoś jeszcze chce to czytać!
      Przepraszam, że tyle razy musiałaś się wkurzać. Wiem, że początki mogły być trudne do zniesienia (powiedzmy sobie szczerze, pierwsze rozdziały to totalna amatorszczyzna i brak jakiegokolwiek przykładania się z mojej strony).
      Nawet nie wiesz jak mi się oczka świecą ze szczęścia, kiedy czytam Twój komentarz. To cudowne znów przypomnieć sobie te wszystkie sytuacje, widząc je opisane z innej perspektywy.
      Ostatnio staram się unormować zachowanie Duff'a, ale żal zostawiać w przeszłości obraz blondaska szukającego płatek dla żony w Praktikerze ;_;
      Tak, to był Sebastian Bach (Skid Row).
      Przepraszam, że aż się przeze mnie trzęsłaś!

      Usuń
  14. Dalej... (wybacz za długość)
    Ach, ten ślub... Całą piątką. Tylko, że jeszcze z Megan... Ale nie ważne. Był zajebisty i tyle! No, a potem dzieci, to znaczy nie tak szybko, ale ja już do tego tematu przechodzę. Najbardziej rozjebało mnie to, że Axl chciał przyjąć poród. XD I reanimacja doktora. HAHAHAHAHAHAHAHAHA
    No i są dzieci... Jej tak daleko już zaszłam. Wszystko było wyjebiste, no i jak potem okazało się, że Lizzy jest w ciąży! To w ogóle, szczęście. Niestety nie trwało długo... CZEMU TO ZROBIŁAŚ?! CZEMU SLASH I STEVEN ĆPALI?! No, a potem Adler pojechał na odwyk i byłam smutna, bo Katrin dzieci nie mogła mieć, a Steven ćpał :((( Dobiłaś mnie tym. Nie dość, że Michelle i Slash mają problemy, to jeszcze oni. A tak w ogóle, to teraz nie na temat: Jimmy jest przesłodki! XD Normalnie kocha go! Wracając do tematu - Hudson ostatnio zachowuję się jak dupek, bo nim raczej jest. Jak można tak traktować własną żonę i dziecko?! Cholerne narkotyki... I jeszcze na dodatek po Stevenie, Izzy odszedł z zespołu. Chociaż dobrze, że mu się tam jakoś układa z Letty. No i mnie zabiłaś tym, że Saul odszedł. Ja tam Matta nie lubię... I Gilby'ego...
    Jeszcze przyczepię się do Hudsonowego małżeństwa - Mam dosyć Slasha, niech Michelle się z nim rozwiedzie i zabierze mu Jimmy;ego, bo dziecko nie może wychowywać się z narkomanem. Takiemu jak Saul nie wybaczyłabym, nigdy. Wkurza mnie i to porządnie, a na samym początku chciałam, żeby byli razem... Ale jest Ozzy! No, ucieszyłam się kiedy pojawił się w opowiadaniu, a potem jeszcze Sharon :) Jednym słowem: Uwielbiam Osbourne'ów. XD
    MICHELLE ZOSTAW SLASHA!!! NIE JEDŹ Z NIM W TRASĘ!!!

    (Komentarz pisany, kiedy byłam przy rozdziale 107)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby każdemu chciało się pisać takie obszerne komentarze bylibyśmy w siódmym niebie *_* Nie przejmuj się, uwielbiam czytać takie mini poematy!
      Z mojej obecnej perspektywy ten ślub całą piątką był OBRZYDLIWIE naciągany. Tak niemożliwy, nierealny, że zastanawiam się do dziś co mi strzeliło do głowy, żeby coś takiego napisać :D
      I już po tym zaczyna się moja dziwna psychiczna przemiana, która żąda rozlewu krwi i cierpienia (to "Hannibal" przysięgam, to nie ja!). Coś przestało mi się podobać w tej ciągłej sielance z niewielkimi schodkami. Tak oto, odpowiadając na Twoje pytanie "czemu to zrobiłaś?", nie wypada odpowiedzieć nic innego jak: to mój móżdżek zastrajkował.
      Pierwsza opcja była gorsza, jeśli to Cię pocieszy, zespół miał się całkowicie rozpaść.
      Też uwielbiam Osbourne'ów!

      Usuń
  15. I jeszcze (zabijesz mnie)
    No to jestem już przy 114, chyba.... Dobra, nie ważne. Zacznę od tego, co najbardziej mnie ucieszyło. A mianowicie Katrin jest w ciąży!!! To znaczy już urodziła, ale chciałam jechać po kolei. XD A teraz przejdę do mniej przyjemnych rzeczy. Czemu do kurwy nędzy Duff chleje?! Cholera jasna, kolejne małżeństwo pierdolnęło. Niech on leci do tej Lise. Niech ona mu wybaczy! Muszę lecieć czytać dalej, bo normalnie zaraz mnie coś pierdolnie. Ale przed pójściem muszę walnąć o jeszcze mniej przyjemnych rzeczach. Co ja gadam? O drastycznych rzeczach. Slash to cholerny głupek, egoista, ćpun, pierdolony cham, idiota, kłamca... Nie wiem jak go nazwać. Skończyły mi się bluzgi na niego. Michelle, on Ci nie zabierze Jimmy'ego! (Jestem tego pewna, bo zaglądałam do 15 rozdziału. XD). A no i jeszcze najlepsza rzecz, a raczej dwie. Ha! Izzy i Letty wrócili. Wiesz jak ja się tym podjarałam? I jeszcze powrotem Adlerów. Ja idę normalnie zrobić imprezę. XD
    Ale przechodząc dalej (tak, tak przeczytałam następny rozdział) dobrze, że Carrie pomaga Michelle. Ale muszę przejść dalej. Cholera jasna, no. Myślałam, że ona już od niego ucieknie. Miała w końcu już bilet. KURWA czemu on musiał się obudzić?! I jeszcze Jimmy walnął, że chce z nim zostać. Zaraz mnie coś normalnie strzeli! Niech ucieka. Hudson, idź na piwo. Dobra, muszę wiedzieć co dalej. Lecę czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem czemu wpędziłam Duff'a w alkoholizm. To chyba miała być taka niewielka próbka tego co zamierzałam urządzić u Hudsonów.
      Te "drastyczne rzeczy" to jedyne co udało mi się opisać tak jak chciałam. Przykre, ale prawdziwe.
      Podjarana powrotem Adlerów i Stradlinów Faith! To lubię :D Róbmy więc tą imprezę! Jeszcze nic straconego.

      Usuń
  16. Oby się zmieściło...
    Ha! Teraz czytam i piszę jednocześnie. Lise ma rację. Michelle nie powinna dawać Slashowi kolejnej szansy, a tym bardziej nigdy nie powinna mu wybaczać. Nawet za parę lat. Nigdy. Po prostu to, co on jej zrobił jest chore. Nie wybaczyłabym. Na jej miejscu zabrałabym Jimmy'ego siłą, bo to już robi się męczące. A powracając do związku McKaganów - Lise powinna wybaczyć Duffowi...
    O kurwa, przeczytałam dalej i Chelle wyjeżdża! No wiem, jestem tak na bieżąco... To dalej idę się wczytywać. No dobrze, że Slash nie robił awantur, kiedy wyjeżdżała. No i Jimmy... Biedactwo :( Teraz będzie bez ojca. Ale z jednej strony to dobrze, Hudson to dupek. I przyjechała do Lise, no nareszcie. Teraz niech przyjedzie do nich McKagan i przeprosi żonkę. Wrócą do siebie i będą szczęśliwi. XD Tylko Chelle... Ech, niech się w końcu rozwiodą.

    To chyba rozdział 116 i 117
    Duff, Duff... Duff... Lizzy, wybacz mu, on Cię kocha. A teraz tak, Lise ma wybaczyć Duffowi, ale Michelle Slashowi NIGDY! Kurde, dobrze że wróciła do domu i zostawiła Hudsona. A ten rozwód to już dawno powinni mieć za sobą. Tylko teraz martwi mnie trochę kariera Guns N' Roses. No, bo co oni teraz zrobią? Slash raczej nie wróci, chyba...
    Axl kosił trawę?! Czy mi się coś źle przeczytało?! "Rude pokolenie" - Jebłam. Ale przechodząc do rozwodu: Oni muszą się rozwieść! Ona musi to w końcu zakończyć! Cholera jasna, lecę do 117 i 118...
    Hudson (jeszcze raz powtórzę) to dupek. Biedna Michelle :( I Jimmy też :( Czytając to miałam ochotę rozwalić coś w domu. No, ale to prawda - Slash mnie wkurzył. Dobrze, że Chelle uciekła z Jimmy/m. Tylko niech teraz wszystko będzie dobrze... w sumie to u niektórych jest :) Kurde, jaki ja miałam zaciesz, kiedy Lizzy zgodziła się wrócić do Duffa. Ha! Kate jest w ciąży. To normalnie mnie rozwaliło, kolejny mały Rose. Dobrze, że reszcie się ułożyło. Tylko Michelle... Ech. No cóż, czasem tak musi być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego kocham pisać opowiadania. Wszystko co nierealne jest tu w pełni możliwe. I nie, nie zapowiadam ponownego zejścia się Slasha i Chelle, mam raczej na myśli tą sferę czysto fabularną.
      "Rude pokolenie" to mój ulubiony pomysł (taki mini narcyzm)! Kurczę, spodobało mi się to :D
      Chyba tylko jedna lub dwie osoby pokochały złego Slasha, nic dziwnego, jednak i ja nie odczuwałam tej złości, o której mówisz, pisząc te wszystkie rozdziały.
      Dziękuję! Cholerka, po tysiąckroć dziękuję!

      Usuń
  17. To już koniec komentarza!
    Dobiegłam do końca Tomu I. Jeszcze przede mną do nadrobienia druga część opowiadania, a wiedz, że będę czytać to z przyjemnością. Piszesz świetnie i kocham Twojego bloga. Wiem, że ten komentarz jest cholernie trudny do przeczytania, bo panuję w nim chaos, ale myślę, że sobie jakoś poradzisz. XD Pisałam go z jakieś trzy dni...? Chyba trzy. Jezu, to ja nie przedłużam i wstawiam Ci go, bo już za długi jest.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że to już koniec :c Chętnie poczytałabym więcej.
      Myślę, że przez tom II przebrniesz znacznie szybciej ;)
      Radzę sobie! Nie ma tu żadnego chaosu!
      Dziękuję za poświęcenie czasu i obiecuję dedykację w kolejnym rozdziale!

      Usuń
  18. Wiesz co?
    Uznałam, że i tak Ci będę spamować, bo jak się rozpiszę to wszystko chuj strzeli. Dlatego teraz wstawiam Ci komentarze do dwóch pierwszych rozdziałów.


    Jezu, czytając rozdział jadłam popcorn i przez Ciebie leciało mi z ryja, bo nie patrzyłam czy dobrze celuję. XD Dobra, dobra przechodząc do pierwszego rozdziału (który jest kurde za krótki)... Slash nareszcie się ogarnął! Wiesz, ja myślałam, że będzie potrzebna szybka interwencja patelni bądź tłuczka do kotletów. A tu jednak niespodzianka! Obyło się bez narzędzi tortur. W ogóle dobrze, że kontynuowałaś, bo ja nie wiem, co bym zrobiła bez Twojego opowiadania. Tylko nie odwalaj mi tu takiego numeru, że Michelle wróci do Slasha, bo normalnie zabiję. XD No, dobrze, że się zmienił, ale NIE. Nadal wielkie NIE, jeśli chodzi o Hudsonów.


    Rozdział drugi - Biedny, porcelanowy słonik. :( No kurde, ciągle tylko coś rozwalają, a w szczególności Slash. Trzeba dupę ogarnąć, a nie wyżywać się na słonikach. XD Ała... Ugryzłam się... Tak, nadal jem popcorn... Biedny Jimmy. Chciałby skontaktować się z ojcem, ale... No właśnie. Gdyby to zrobił, to co by się stało? Nic. Byłoby dobrze, gdyby tylko nie mówił gdzie są.
    "Powiedz mu, że mnie nie ma" - Mój najczęstszy tekst, kiedy ktoś do mnie przychodzi. XD Ale tak na poważnie, rozumiem Axla. Też bym nie chciała rozmawiać z takim bydlakiem. Dziwię się, że Kate go wpuściła. Czekaj, to jednak Axl jest dobrym, przykładnym mężem i kosi trawnik?! Dokładnie przystrzyżony, ciekawe... O kurwa, on książkę czytał?! Kolejny szok... Wracając do Slasha "Jak to... urządziłeś...?" Pierdole, jeszcze się pyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudownie, że zdecydowałaś się wcześniej! Bardzo mi miło z tego powodu!
      Choć niewiele napisałaś o samym stylu, interpunkcji i nie wytknęłaś mi gramatycznych błędów, to wiem, że fabuła nie powala na kolana. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest dość przerysowana i porusza wiele pospolitych wątków, ALE zamierzam to wkrótce zmienić. Obiecuję! Przynajmniej postaram się wprowadzić jakiś nowy, szałowy akcent. Chyba że zostanie odebrany w inny sposób.
      To ciekawe, że wyłapałaś akurat tego porcelanowego słonika. Fakt, oboje z Chelle rozwalili już stanowczo za dużo rzeczy.
      Boję się, że pewnego dnia przesadzę z zaradnością Axla i będzie on czystą arkadią, utopią mężczyzny.
      Dziękuję za wyczerpujący komentarz! Jak tylko osiągnę pełny dostęp do internetu to zacznę maraton z blogami! <3

      Usuń
  19. Teraz będzie wszystko w jednym wielkim komentarzu (choć nie mam pewności, czy będzie taki wielki). Zacznijmy od tego, że jesteś genialna. Naprawdę, każdy Twój rozdział jest wspaniały. Chciałabym tak pisać jak Ty. Ale wracając do rozdziałów, chyba jestem już przy 8. Tak, jestem. Tylko nie mogę go przeczytać, bo mi się na telefonie wszystko jebie i za małe literki. Będę musiała czytać na komputerze, czyli w ciągu dnia a nie nocy... Nie ważne.
    Wiesz, ja się chyba łamie. Dlaczego? Bo zaczęłam przekonywać się do Slasha, a to bardzo źle biorąc pod uwagę, jak go wyzywałam w poprzednich komentarzach. No, bo on chce zobaczyć się z Jimmym i wszystko naprawić. Chce znów być z Michelle, co raczej jest niemożliwe. I bardzo dobrze! Z jednej strony jest mi go szkoda, a z drugiej to, co zrobił Chelle... Dobra, tylko niech on ją zostawi w spokoju.

    Jednak będzie po kolei (na razie). Rozdział czwarty - Michelle powoli się stacza :( Boję się, że niedługo już jej nie będzie, bo wykończy się nerwowo. Ech, Slash... Człowieku ogarnij się, bo to jest już chore. Rozumiem, że za nią tęsknisz, i że żałujesz, ale ona Ci nie wybaczy. Reverie, nie nękaj mnie i zrób coś z nim. Chuj to już nie będzie po kolei, bo muszę wspomnieć o tym detektywie. Ja już sama nie wiem. Jestem raz za tym, żeby Michelle mu wybaczyła, a raz za tym, żeby Hudson spierdalał. Bo jak tak myślę o tym, że mieliby do siebie wrócić to, to wydaje się chore.
    Steven - taki dobry mąż <333

    Dobra o detektywie nie będę już gadać, powiem tylko, że to głupi pomysł. Dalej... Chłopacy z oddziału są zajebiści :D Ech, wiesz jak ja się śmiałam? Świetnie. A właśnie czy ja już pisałam o tym, że ciszę się z powodu nowego "rudego pokolenia"? Bo jak tak sobie myślę, że kolejny rudy się urodzi (bo to przecież musi być rude!), to aż wielki wyszczerz mam na twarzy. I jeszcze Katrin! Chłopczyk? Małe Adlerowskie dziecko *__* Ale i tak nic, nie pobije Rogera! Przecież jest rudy. XD

    Uuu jednak po kolei lecę :D To już szósty, a jestem przy dziewiątym. O tak, przeczytałam w małej przerwie od pisania komentarza. Cholera, po co on do niej przylazł?! Tylko wszystko psuje jeszcze bardziej. Uważaj! Już w następnym rozdziale będę pisała, że to dobrze, że do niej przyszedł. XD Zastanawiam się też: Po co mnie tak straszyłaś?! Ja tu na zawał prawie zeszłam! Całe szczęście Slash to ciota i nie potrafi odbezpieczyć broni. Wiesz, jak mi ulżyło? Kurde, przecież to w następnym rozdziale. Znów nie po kolei...

    No to postanowiłam, że Ci to teraz wstawię, a następne trochę później, bo muszę lecieć gdzie indziej...
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz jest wielki! Dziękuję!
      Odczuwam dokładnie to samo względem całego opowiadania. Raz je kocham, kiedy indziej mam ochotę wypieprzyć za okno razem z laptopem. W mojej głowie istna makabra!
      Detektyw był głupim pomysłem, wiem, ale przyznaję, że musiałam gdzieś wcisnąć ten wypełniacz. Akurat pasował.
      Uwielbiam pisać fragmenty z udziałem tych dorodnych żołnierzy! To moi ulubieńcy :)
      Przepraszam za straszenie i jeszcze raz dziękuję!

      Usuń
  20. Reverie, ja Ci tu mówię już na samym początku, że rozczaruję Cię tym komentarzem :( Dlaczego? Bo będzie krótki...
    No to zaczynam. Tak, tak już nadrobiłam wszystko, ale muszę się spieszyć.

    Mówiłam Ci, że Cię kocham? Nie? To teraz Ci to mówię! Jesteś świetna, genialna, zajebista i kurwa wszystko.
    Michelle i Slash - Ugh... W pewnym sensie już nie mam zdania na ten temat. Bo jak do siebie wrócą, to będę się cieszyć, ale z drugiej strony Chelle nadal pamięta co jej zrobił i ja też to pamiętam. Dlatego wydaje mi się to, jak już pisałam - chore. No, bo jak można być z kimś, kto Cię tak traktował?
    A jak do siebie NIE wrócą, to będę smutna. Nadal chcę, żeby to wszystko okazało się jednym długim, koszmarnym snem. Ale za to będę się również cieszyła, że Michelle nie wróciła do takiego kogoś, jak Slash.
    Ech... Ja to mam kurde problemy. Cieszę się, że innym się powodzi, i że Guns N' Roses znowu grają, ale bez Hudsona, to nie to samo (zupełnie jak w prawdziwym Świecie...).
    Dobrze Axl, zlej Saula! Lej go, aż zdechnie! Należy mu się. Niech się rozwodzą, bo nie wytrzymam. Wiesz co? Uświadomiłam sobie, że wolałabym, żeby Michelle ułożyła sobie życie z kimś innym.

    Mówiłam, że będzie krótki i się sprawdziło.
    Mam jeszcze jedną prośbę:
    Czy mogłabyś mi napisać, w którym roku urodziły się dzieci Gunsów? Bo bohaterów nie ma :(
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie znowu 'rozczaruję'?! Dziękuję pięknie za ten komentarz!
      Mam dokładnie tak samo zmieszane uczucia, patrząc z perspektywy autora.
      Twoja prośba zostanie spełniona! Na śmierć zapomniałam, że na moment ukryłam bohaterów.
      Dziękuję jeszcze raz!

      Usuń
  21. Wiem, bezczelna jestem, przychodząc tu ze spamem. Nikt tego nie lubi, tak samo każdy nie może znieść braku komentarzy pod rozdziałem.
    Więc zapraszam cię na mój blog szukamy-milosci.blogspot.com. Zauważyłam, że jesteś obserwatorką, więc postanowiłam tu wpaść.

    Wydaje mi się, że jesteś starą Michelle, bo czytałam poprzednie opowiadanie. Te z wieeelką ilością rozdziałów. Nie wiem, czy teraźniejsze, jest powiązanie z poprzednim. Jeśli tak, to czytałam kilka początkowych rozdziałów.
    Nie pomyliłam się? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko wyrobię się z zaległościami na innych blogach, zajrzę i do Ciebie ;)
      Owszem, to ja. To opowiadanie jest drugim tomem tego "z wieeelką ilością rozdziałów". Wszystko się zgadza.

      Usuń
    2. Okej, więc ja zabieram się do czytania. Lubię tą historię, wiesz? Tego wybuchowego Slasha, subtelną Michelle. Zobaczymy jak wszystko się potoczy, przede mną sporo wordowskich stron do przeczytania. ;)

      Usuń
    3. Powodzenia! ;)
      I ogromnie się cieszę, że to lubisz *_*

      Usuń
  22. Aaaaa, Reverie nie zdążyłam napisać komentarza wcześniej, bo chociaż przeczytałam rozdział tydzień temu, to chciałam się chwilę zastanowić, co tak naprawdę mogłabym napisać. :)
    Generalnie bardzo mi się podobało stwierdzenie Michelle:" to przeszłość, a tam nie chcę wracać".(czy jakoś tak) Serio, to zdanie oddaje sens całej historii Hudsonów - nie ma do czego wracać, tej miłości już nie ma i nie będzie. No chwila, niby jakim cudem Slash sobie może wyobrażać powrót radosnej rodzinki, po miesiącach ćpania i tym samym bicia, maltretowania własnej żony? On jest chyba jakiś chory, no kurde. :D W sumie, to smutne, ale według mnie ten rozwód to tak naprawdę będzie prezentem gwiazdkowym dla Michelle. ( Wiem, że to może dobrze nie brzmi.) Rozwód to było jedyne wyjście - wcześniej,zanim pamiętnej nocy opuściła z Jimmy'm dom, a teraz to nawet nie ma się nad czym zastanawiać, bo będzie lepiej być dwuosobową rodziną, która i tak musi budować fundamenty od nowa, niż trzyosobową, która nie ma szansy przetrwania, ani wgl jakiejkolwiek rekonstrukcji. ( Nie wiem, po co to piszę, przecież to wiesz sama doskonale :D)
    Aha, i jeszcze taka moja luźna refleksja - bardzo żałuję, że w Twoim opowiadaniu, jak i w rzeczywistym świecie nie zawsze wszystko się kończy dobrze. Pokazujesz swoim czytelnikom, że pewne osoby zasługują na drugą szansę ( Duff, Steven), ale też trzeba umieć powiedzieć koniec... ( DOBRA, WIEM ŻE TO JESZCZE NIE KONIEC HUDSONÓW, ALE JEDNAK :D) No i zapomniałabym, Axl jest taki cudowny, cieszę się, że nie zrobiłaś z niego skurwiela. To taki RUDY rycerz ( HIHIHIHI <3) na białym koniu: wpierdolę Saulowi, pożyczę pieniądze przyjaciółce w potrzebie, będę się ładnie wypowiadał na temat zespołu w mediach, będę tym, który zadzwoni do "tych pojebów" i będę się interesował ich sprawami, chociaż wcale nie muszę, bo sam mam syna i żonę z dzieckiem w drodze :D, a nawet stanę się osobistym masażystą Kate. :D
    Ojej, to w sumie tyle. Życzę weny :*

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Magdo!
      Dziękuję z całego serca.
      Fajnie, że to zdanie przykuło Twoją uwagę! Nie sądziłam, że ktokolwiek je zauważy :D
      Rozwód jako prezent gwiazdkowy - to stwierdzenie z kolei mnie się podoba. Masz rację, byłoby to dla Chelle najlepszym rozwiązaniem.
      Czekałam na tę Twoją interpretację! Strasznie brakowało mi tego spojrzenia na sprawę.
      Rudy rycerz! Haha! To w sumie doskonałe określenie. I na razie wydaje mi się, że obraz Rose'a nie jest przerysowany. Jeszcze. Chyba, że tylko tak mi się wydaje?
      Dziękuję za wszystko i pozdrawiam ♥

      Usuń
    2. Haha, nie jestem Magdą, ale chyba źle robię, że piszę z anonimowego, bo nikt potem nie wie kim jestem ( może to i lepiej) XD Ale nie ogarniam bloggera, konta google wgl, MASAKRA :D
      W każdym razie Axl, absolutnie nie jest przerysowany i myślę, że każda kobieta, chciałaby kiedyś poznać i mieć takiego faceta jak RUDOWŁOSY RYCERZ ( padłam, znowu :D) z Twojego opowiadania. Powiem Ci więcej - odkąd Steven i Duff, Axl i Izzy zrobili się tacy kulturalni, są kochającymi ojcami ( ej chyba zapomniałam jak to się stało, że Steven i Katrin mają dziecko- muszę to ogarnąć :D) i mężami, a jednocześnie fantastycznymi artystami, to aż współczuję Slashowi ( który notabene nie istnieje, bo to wytwór Twojej wyobraźni - HALO, CZEMU TAK PRZEŻYWAM TO OPOWIADANIE XD), że on już tak naprawdę nigdy nie zazna takiego szczęścia i na pewno się to odbije na jego przyszłej twórczości.
      Kurczę, patrząc na Twoje poprzednie rozdziały ( również te z pierwszego tomu) powiem Ci, że serio tak mi szkoda czasem ludzi, którzy dokonali złych wyborów w swoim życiu. Chyba w rozdziale "Łowca", ale głowy nie dam bo nie pamiętam ( skleroza,wow faktycznie nie boli :D) Michelle miała rację, mówiąc, że mogłaby mieć normalnego męża, któremu ugotowałaby obiad, a nie narkomana, którego musiała nieraz wyciągać nieprzytomnego z łazienki. Chociaż ja tak uwielbiałam tą cudowną parę i oni przecież już tylu przeciwnościom stawiali czoła i zawsze wychodzili na prostą, a teraz... Naprawdę, dawaj im już ten rozwód, bo ja się nabawiłam nerwicy od ostatnich rozdziałów WSS, a teraz przy drugim tomie to chyba ta choroba u mnie już tylko coraz bardziej się pogłębia. :D Mam nadzieję, że w trosce o moje zdrowie psychiczne napiszesz kolejny wspaniały rozdział.
      Ale oczywiście wypoczywaj i absolutnie Cię nie poganiam :)
      (jak się nauczę obsługiwać internety i wgl założę bloga - bo mnie zainspirowałaś, to przestanę pisać z anonima, ale to chyba nie jest ten moment XD) :*
      M.

      Usuń
    3. Jest mi teraz cholernie głupio. Ale wtopa... Nie jesteś Magdą? Pomyliłam ;_; przepraszam!
      Nawet nie wiesz jak ja przeżywam to opowiadanie! I bardzo się cieszę, że Ty również ;)
      W sumie to ciekawe spostrzeżenie. Nawet nie wiedziałam, że tylko Slasha udupiłam w takiej beznadziei.
      Zarażaj tą chorobą! Będę wdzięczna do grobowej deski i dłużej *_*
      Zakładaj bloga, pisz na tt/maila/gg(choć tu prawie nie bywam) a postaram się pomóc w objaśnianiu bloggera i internetów ;*
      Dziękuję za kolejny długaśny komentarz!

      Usuń
  23. Witam serdecznie! :3
    Przybywam ze straszliwym opóźnieniem, chociaż te niecałe dwa tygodnie to i tak nic w porównaniu z tym, że czytam Twojego wspaniałego bloga od stycznia (?) i do tej pory nie pozostawiłam po sobie ani jednego śladu w postaci komentarza (z wyjątkiem tego pod postem o koncercie, ale to się nie liczy xD). Mogłabym się teraz tłumaczyć w nieskończoność, ale chyba najlepszym wyjaśnieniem będzie uwielbiana przez wszystkich SZKOŁA, tym bardziej, że właśnie skończyłam trzecią klasę więc były egzaminy i te sprawy. -.- Z resztą nieważne, miałam wychwalać Twój geniusz, a jak zwykle piszę jakieś pierdoły. ;_;
    Hm, zacznijmy od tego, że podziwiam Cię za te ponad sto napisanych rozdziałów. Ileż ja bym oddała za taką wytrwałość w pisaniu. To znaczy niby ja również planuję napisać długie opowiadanie, ale co z tego wyjdzie? Nie wiadomo...

    Pamiętam te czasy jak na początku mojej przygody z blogami na prawie każdym blogu widziałam Twoje opowiadanie w polecanych, ale jak tu zajrzałam i zobaczyłam tyyyyy[...]le tego wszystkiego to momentalnie wciskałam czerwony krzyżyk i wychodziłam. ;_; Dopiero pod koniec roku się zebrałam, przeczytałam i byłam oczarowana (nadal jestem, oczywiście :D).
    I mam takie małe pytanie... bo kiedyś w komentarzach przeczytałam, że posiadasz jakiegoś drugiego bloga (Rock N'Roll Dream czy coś w ten deseń) i jeśli mogłabym Cię prosić o jakiegoś linka czy cuś, bo wiadomo, że kocham WSZYSTKO co wyjdzie spod Twoich dłoni więc takie dodatkowe opowiadanko byłoby jak miód na moje serduszko. ;_;

    To ja może (w końcu) przejdę do rozdziału.
    Domyślam się jaką radość musi odczuwać Jimi w związku w powrotem do Los Angeles. Miałam takie wrażenie, że w Corringham żył w takim jakby hermetycznym świecie. Odizolowany od wszystkich swoich przyjaciół (Rogera *_*) i od Slasha. Miał przy sobie tylko Chelle, z którą wiadomo jak było i która nie poświęcała mu tyle czasu ile by sobie zapragnął.

    Axlowa rodzinka. *___* Aż się nie mogłam przestać śmiać jak czytałam o tych wszystkich lampkach, reniferach. U Rose'ów panuje taki spokój, harmonia, wszystko jest takie, mogłabym rzec, że idealne. Kate i Axl się kochają, mają spaniałego synka, drugie dziecko w drodze, a jak dodamy do tego świąteczną atmosferę to już w ogóle... :D

    Nie rozumiem tego jak Slash może prosić Chelle o wybaczenie. Jak on w ogóle śmie, po tym wszystkim co jej zrobił. Musiała uciekać od własnego męża, chciała popełnić samobójstwo... Rozumiem, że mu na niej zależy i ją kocha, ale czy nie mógł pomyśleć wcześniej o tym, że ma tak wspaniałą rodzinę?!
    Aż się uniosłam. Widzisz! Tak właśnie wpływa na mnie Twoje opowiadanie. Wywołuje u mnie tak wielkie emocje, że nawet zapominam o kremówce, która siedzi obok mnie i tylko czeka na to aż ją zjem. xD

    To by było chyba na tyle. Jeszcze tylko chciałam w wolnej chwili zaprosić Cię do siebie. Do niczego nie namawiam, no ale gdyby kiedyś Ci się nudziło czy cuś. xD
    Również życzę miłych wakacji. :D Abyś przez te dwa miesiące zdążyła wypocząć, poczytać, popisać, pooglądać i wszystko co tam zaplanowałaś. :3
    Pozdrawiam i niech wena będzie z Tobą! ♥
    Ps. Fajnie, skomentowałam ten rozdział, a już pojawił się kolejny. xD Lecę czytać. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Maddie!
      Dziękuję za ten przemiły komentarz! Aż serce rośnie, gdy widzę takie słowa!
      Wszystko rozumiem, lepiej nie zawalać sobie szkoły.
      Może zabrzmi to samolubnie, ale sama siebie podziwiam za te nieco ponad 100 rozdziałów. Nigdy w życiu nie robiłam czegoś równie wytrwale.
      Czekam na Twoje opowiadanie! Byłoby super, gdyby ukazało się jeszcze w te wakacje!
      Działam tą samą taktyką. Jeśli rozdziałów wydaje się za dużo to naturalnie szybko zmykam z danego bloga. Smutne, ale prawdziwe :c
      Co do drugiego bloga, to może być ciężko z jego powrotem. Nadal mam te wszystkie rozdziały, ale trochę potrwa nim znowu uruchomię tamtego bloga. Mam jeszcze High Voltage Tattoo, które cholernie chciałabym w końcu napisać, co jeszcze bardziej wydłuża okres oczekiwania na RnR Dream.
      Pewnie na miejscu Jimiego skakałabym ze szczęścia lecąc do LA.
      Rude pokolenie z natury jest fajne :D
      Czasami piszę coś co zupełnie nie odpowiada temu co myśli bohater (tak jak w przypadku tej prośby Slasha o wybaczenie). Może kiedyś pozbędę się tych umysłowych mroczków.
      Smacznej kremówki!
      Do Ciebie zajrzę jeszcze dziś i przeczytam choćby sam dodatek, obiecuję!
      Pozdrawiam cieplutko i wzajemnie <3

      Usuń
  24. Wróciłam, wróciłam. Nie wiem czy się cieszysz, ale jestem ;___; Postaram się naskrobać coś sensownego pod tym genialnym rozdziałem.
    Może i będę przynudzać ciągle pisząc o tym samym, ale Reverie jesteś moją mistrzynią. Znam niewiele osób, które potrafią TAK pisać i są w tym wytrwałe. Masz niesamowity dar, który musisz wykorzystać. Napisz kiedyś książkę. Proszę :) Na pewno przeczytam i będę zachwycona. Podobnie jak tym rozdziałem. Wywołał u mnie tyle emocji, że nie potrafiłam opanować własnego umysłu kiedy już skończyłam czytać. To piękne jak przekazujesz nam rzeczywistość nie tyle fikcyjnego świata Hudsonów, ale i wielu rodzin na tej pieprzonej kuli zwanej Ziemią. Dopiero kiedy czytasz, uświadamiasz sobie, że takie dramaty są na co dzień, gdzieś daleko od ciebie. Pięknie Ci za to dziękuję Reverie! Jesteś wielka, kocham Cię! :)
    Ale wracając do rozdziału. Można opisać go w jednym słowie. Smutek. Prawie wszystkie fragmenty są nim przesączone. Lubię takie klimaty, bardzo. Są w moim stylu. To dziwne, ale przyjemnie mi się je czyta, mimo, że są tragiczne. Całe to przedstawienie Chelle - Slash, ani trochę mi się nie nudzi. Jest genialne. Za każdym razem kiedy czytam, wzruszam się i ryczę jak bóbr. Nie mówiąc już, jak czytam o dramacie Jimiego. Tego dziecka jest mi najbardziej szkoda. Na kolejnym miejscu jest oczywiście Chelle, zważając na to co przeszła. Powoli jednak irytuje mnie jej zachowanie. W sumie to sama nie wiem czemu. Powinnam być wyrozumiała, jednak jakoś nie potrafię. Chyba za bardzo kocham Slasha, którego również robi mi się szkoda. Oczywiście zrobił źle, cholernie źle, ale teraz się stara. Wiem, jestem dziwna. Sama nigdy bym takiemu facetowi nie wybaczyła, a w opowiadaniu wymagam tego od naszej głównej bohaterki. Oczywiście nie naciskam, broń Boże. Będę zadowolona z każdej wizji jaką nam przedstawisz. W takim razie, aby się przekonać co jest dalej, lecę do kolejnych rozdziałów.

    Love,
    Chelle ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tęskniłam za Tobą! Oczywiście, że się cieszę!
      Sama nie wiem jak reagować na takie słowa. Zwykłe "dziękuję" to zdecydowanie za mało. Cholerka...uwielbiam Cię!
      Co do smutnej tematyki to mamy podobne upodobania. Choć czasem mam serdecznie dość maltretowania umysłu kolejnymi porcjami tego światowego zła.
      Najcenniejsza informacja od dawna! Dziękuję! Skoro Cię to nie nudzi to mogę kontynuować :)
      Kłaniam się do ziemi i pozdrawiam! ♥

      Usuń
  25. Hmm, powrót do LA musiał być serio bardzo trudny dla Chelle. Do tego jeszcze ten Slash nie daje jej spokoju! Cały czas, z każdym kolejnym rozdziałem mam wrażenie, że oni jednak do siebie wrócą, chociaż ewidentnie się na to nie zanosi.

    Axl jest taki uroczy i kochany <3 I tak dba o Katie <3 serio, jego postać w tym opowiadaniu jest przeurocza <3

    Fajnie, że Michelle w końcu spotkała się ze swoją przyjaciółką, wyraźnie tego potrzebowała.

    Podsumowując rozdział cudny, mega mi się podobał i świetnie się go czytało :D

    Lecę czytać dalej :D
    Pozdrowionka
    Lady Stardust :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 87. I'm useless.

Rozdział 29. Brother from another mother

Rozdział 25. Zaczynam rozumieć