Rozdział 104. Bewilderment.

O matko! Dziękuję ze te ponad 100 000 wyświetleń!


***
Michelle
               Stałyśmy tak w milczeniu, dopóki gdzieś z tyłu nie rozległ się odgłos klaksonu. Kate przeklęła pod nosem i ruszyła przed siebie. Nie wiadomo jakim cudem znalazłyśmy się na obrzeżach Hollywood.
- Ja nie chcę jechać, naprawdę - wyznałam, patrząc na zdenerwowaną kobietę.
- To nie jedź - burknęła, zatrzymując auto na pustym poboczu.
- Nie rozumiesz, że jeśli nie pojadę to ten kretyn się wykończy?! - krzyknęłam, uderzając dłońmi w skórzaną tapicerkę przede mną.
- To nie on się wykończy tylko ty! Widziałaś się w lustrze? Wyglądasz jak widmo, a nie człowiek! Ty w ogóle coś jesz? - zapytała z wyrzutem, dokładnie tak jak kiedyś robiła to moja matka.
- Nie zostawię go - powiedziałam pod nosem i wbiłam wzrok w swoje kolana. Tak bardzo chciałam żeby ktoś mi pomógł, ale z drugiej strony nie przyjęłabym niczyjej pomocy. Sama musiałam sobie jakoś poradzić.
- Dlaczego jesteś taka uparta? - zapytała, gładząc mnie po ramieniu.
- A ty byś nie była? Co byś zrobiła na moim miejscu? Zostawiłabyś kogoś kogo zaraz po swoim dziecku kochasz najbardziej na świecie? - zapytałam, dając łzom swobodnie spływać po policzkach.
- Skoro Jimi jest najważniejszy to co jeszcze robisz u boku Hudsona? Na twoim miejscu już dawno bym go zostawiła, bo dla ciebie najistotniejszą sprawą powinno być dobro twojego dziecka! - powiedziała dosadnie, a w mojej głowie krążyły dziwne myśli. Mam go zostawić po tym wszystkim? - Obie wiemy jak działają prochy - dodała, obracając moją twarz w swoją stronę - Ty po prostu boisz się zostać sama. Co zrobisz kiedy on przedawkuje? To już nie jest miłość, tylko twój największy problem.
- Przestań! - krzyknęłam, odrzucając jej rękę. W tamtym momencie zorientowałam się, że jestem zupełnie sama. Gwałtownie otworzyłam drzwi od auta i zaczęłam szybko iść przed siebie.
- Żebyś potem nie żałowała! - dodała na koniec, a ja chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Przez park przeszłam szybkim marszem, co chwilę przypominając sobie słowa Kate. To nie była prawda. Ona niczego nie rozumiała.

Slash
               Weź - nie bierz, weź - nie potrzebujesz tego, weź - bardzo tego potrzebujesz...wyliczankę w mojej głowie przerwał Jimi.
- Tatusiu...bo ja muszę siku - wyszeptał zawstydzony, stając tuż przede mną.
- No to śmiało! Idź do łazienki - powiedziałem, śmiejąc się pod nosem.
- Ale...mama zawsze ze mną chodzi - dodał, a ja wbiłem wzrok w podłogę. Po chwili lekko się uśmiechnąłem.
- No to chodź. Nauczę cię robić siku bez mamy - powiedziałem niepewnie i razem podreptaliśmy w stronę łazienki. Wytłumaczyłem mu co i jak.
- Nic nie leci - powiedział zawiedziony.
- Postaraj się, to musi wyjść z głębi twojej duszy! - dopingowałem go jak tylko potrafiłem. Jimi dość szybko wszystko załapał, a mimo to wciąż zadawał mnóstwo pytań - Teraz ładnie opuść deskę i spuść wodę - dodałem na koniec.
- A mamusia też tak siusia? - spytał, kiedy mieliśmy już wychodzić.
- Nie, mamusia ma trochę...inaczej - odpowiedziałem i zaraz zmieniłem temat - To co chcesz teraz robić?
- Jestem głodny - wyznał, klepiąc się po brzuchu.
- W takim razie chodź, zrobimy coś pysznego. Tylko najpierw umyjemy ręce - zauważyłem szczery uśmiech na twarzy małego. Zaraz potem, trzymając moją dłoń, zaprowadził mnie do kuchni. Posadziłem go na blacie - Tylko nie spadnij - po czym zabrałem się za przeszukiwanie szafek. Wszystko szło dobrze, dopóki nie było potrzeby przekrojenia bułki nożem. Przez kilkanaście sekund patrzyłem na trzęsące się dłonie i nie wiedziałem co robić. Poprosić Jimiego, żeby zrobił to za mnie? Nie...jest za mały.
- Wiesz co, mam lepszy pomysł. Masz tu chrupki i idź pooglądać telewizję - mruknąłem, wpychając paczkę czekoladowych kulek w jego drobne palce - Zaraz do ciebie dołączę tylko pójdę się załatwić - dodałem, stawiając Jimiego na podłodze. Szybko wpadłem do łazienki i przyciągając klamkę do końca. Otworzyłem okno, wpuszczając odrobinę świeżego powietrza do środka. W błyskawicznym tempie wsunąłem dwa palce za białą rurę przy samej ścianie i wyciągnąłem spłaszczony woreczek. Usypałem kształtną linię przy brzegu parapetu.
- Tatusiu, wolisz oglądać Chip i Dale czy Myszkę Miki? - zapytał nagle Jimi, stając pośrodku pomieszczenia.
- Wyjdź stąd - burknąłem pod nosem, chowając woreczek do kieszeni.
- Ale tato... - jego głos drżał.
- Wyjdź - przymknąłem powieki, zaciskając przy tym pięści.
- Ja tylko chciałem...
- Natychmiast! - wrzasnąłem - Naucz się, kurwa, pukać ty mały... - zatrzymałem się w połowie zdania, widząc jak pierwsze łzy zbierają się w oczach tego dzieciaka - Jimi! - jęknąłem przeraźliwie, widząc jak mały wybiega z pomieszczenia, potykając się o własne stópki. Stanąłem przed lustrem i popatrzyłem na swoją durną mordę - Kurwa... - powiedziałem pod nosem i wróciłem do parapetu. Już po chwili czułem denerwujące łaskotanie w nosie, więc odchyliłem głowę w tył. Przed oczami pojawiły mi się dziwne mroczki, a adrenalina przyśpieszyła bicie mojego serca. Powoli zapominałem o wszystkim co się wydarzyło. Spokojnie poszedłem w kierunku pokoju małego. Już z daleka słychać było głośny płacz, który z sekundy na sekundę przerażał mnie coraz bardziej. Wpadłem do środka i od razu podszedłem do łóżeczka Jimiego.
- Przepraszam - mruknąłem mało wiarygodnie. Odpowiedział mi tylko głośniejszy szloch - Mały... ja nie chciałem... tatuś czasem mówi różne głupie rzeczy, a potem okazuje się, że wcale nie miał tego na myśli... - wyszeptałem tuż nad jego uchem i pogłaskałem go po główce - Zobacz...- powiedziałem głośniej, podnosząc z ziemi brązowego króliczka - To jest Baks - na moje słowa mały ostrożnie podniósł swój łebek do góry. Popatrzył na mnie niepewnie, a potem jego wzrok spoczął na maskotce - Możesz go przytulać za każdym razem, gdy ci smutno - dodałem, podsuwając mu misia pod rączkę.
- Ale ja nie chcę przytulać misia, wolę...ciebie - ostatnie słowo wyszeptał, nieudolnie wycierając mokre policzki. Głośno przełknąłem ślinę i popatrzyłem w te smutne oczy. Powieki same zaczynały mi się zamykać, więc czym prędzej przyciągnąłem do siebie Jimiego i wygodnie usadowiłem się obok łóżka.

Michelle
               Stanęłam przed drzwiami domu i oparłam o nie głowę. Przymknęłam powieki i wsłuchałam się w wewnętrzny głos,  który stanowczo powtarzał Dasz sobie radę, musisz tylko chcieć, jesteś silna, on cię potrzebuje...zawsze to samo. Od dłuższego czasu nie mówił nic innego. Zrobiło się zimno, a mój umysł znacznie lepiej funkcjonował. Po cichu otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg. Klucze położyłam na niskiej komodzie, niezasznurowane buty zostawiłam w korytarzu, a wilgotne ubranie chciałam jak najszybciej zdjąć. Zajrzałam do sypialni i popatrzyłam na gładko posłane łóżko. Nieco zdziwiona przebrałam się w ciepłą bluzę i przylegające do ciała spodnie, zaraz potem zajrzałam do Jimiego. Mały spał w ramionach Mulata, kurczowo ściskając w dłoni brązowego misia. Pojawił się płomyczek nadziei. Przez kilka długich chwil wpatrywałam się w obrazek przede mną. Później zajrzałam do łazienki. Chciałam tylko zamknąć okno, opierając dłoń o parapet. Jakiś pyłek był rozproszony na plastikowym podokienniku. Z zaciekawieniem liznęłam czubek palca i przejechałam nim po powierzchni. Spróbowałam białego pyłku czubkiem języka. Płomyczek zgasł. Zostawiłam Jimiego pod opieką zwykłego ćpuna. Cała w nerwach pomaszerowałam z powrotem do pokoju malca.
- Wstawaj - warknęłam do ucha wielkiego gitarzysty. Ten natychmiast otworzył oczy i spojrzał na mnie niepewnie. Zabrałam dziecko z jego rąk i kazałam iść do sypialni. Ułożyłam Jimiego pod kołderką jak najdelikatniej potrafiłam i pocałowałam go w czoło na dobranoc. - Przepraszam - wyszeptałam, gdy bezustannie dręczyły mnie paskudne myśli. W mgnieniu oka znalazłam się w sypialni, gdzie już czekał na mnie Hudson. Siedział na skraju łóżka, podpierając głowę na dłoni - Nie posprzątałeś po sobie - powiedziałam, zamknąwszy drzwi. Spojrzenie Saula przeszyło mnie na wylot, chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Powoli chodziłam po pokoju, zastanawiając się jak podejść do tej rozmowy - Saul... - wyszeptałam, stając naprzeciwko niego
- Jeszcze jeden taki numer, a przysięgam, że nigdy więcej nie zobaczysz Jimiego - mówiłam, grożąc mu palcem wskazującym lewej dłoni. Wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi oczami, aż moja dolna warga zaczęła drżeć. Musiałam się przewietrzyć. Spuszczając wzrok, skierowałam się na balkon. Wychodząc na zewnątrz, poczułam chłodny powiew wiatru przeczesujący moje włosy. W atmosferze unosiły się jeszcze resztki świeżego, burzowego powietrza, które z przyjemnością wciągnęłam do płuc.
- Pogubiłem się - usłyszałam za plecami ten skruszony ton, który tak doskonale potrafił udawać.
- Wszyscy się gubią - powiedziałam, nie odwracając wzroku od krajobrazu w oddali - Pytanie tylko czy zdołasz wrócić na dobrą drogę - zerknęłam na niego kątem oka.
- Przepraszam...
- Ta, wiesz co zaraz powiesz? Że się zmienisz. Obiecasz, ale co z tego? - popatrzyłam mu prosto w oczy - Dotrzymałeś choć jednej obietnicy? Prosiłam cię, do cholery. Tyle razy... - powoli puszczały mi nerwy, ale nie mogłam się teraz poddać - W ogóle mnie nie słuchasz, robisz co chcesz! Jestem twoją żoną i zależy mi na tobie, do ciężkiej cholery! - pierwsza łza popłynęła po moim policzku.
- Zrobię wszystko, tylko mi go nie zabieraj, dobrze? - zapytał, wplatając palce między moje włosy.
- Przestaniesz ćpać? - zapytałam, patrząc prosto w jego błyszczące oczy. Nie odpowiedział. Kilka razy rozchylił usta, ale zaraz je zamykał.
- Chodźmy do środka, jest strasznie zimno - chciał mnie objąć, ale odrzuciłam jego rękę.
- Przestaniesz?! - podniosłam głos, lecz on wciąż milczał. Po chwili delikatnie uśmiechnął się pod nosem, nie spuszczając ze mnie wzroku - Tak myślałam... - mruknęłam i wróciłam do sypialni. Rękawem otarłam łzy i wyciągnęłam z szafy dużą torbę.
- Co ty robisz? - zapytał zdezorientowany, wchodząc z powrotem do pokoju. Milczałam tak, jak za każdym razem robił to on kiedy oczekiwałam konkretnej odpowiedzi - Pakujesz się - bardziej stwierdził niż spytał - Ej... - mruknął gdzieś za moimi plecami i szybko obezwładnił moje rozdygotane ciało.
- Kocham cię...bardzo mocno - wyszeptał mi wprost do ucha.
- Spierdalaj - burknęłam, na co odpowiedział śmiechem.
- Damy sobie radę - dodał stanowczo i złożył soczystego całusa na mojej szyi. Tak strasznie potrzebowałam miłości, a tylko on wiedział czego dokładnie pragnę. Powinnam być bardziej asertywna. Mnóstwo sprzecznych myśli kotłowało się w mojej głowie.
- Kocham cię - ostatnio ciężko było mi to tak po prostu powiedzieć.
- Jutro jest taka mała impreza...pójdziesz ze mną? - zapytał po upływie paru minut. Obróciłam się przodem do czułego Kudłacza i powoli podniosłam wzrok do góry. Myślałam, że tylko żartował, ale on był całkowicie poważny. Kiwnęłam twierdząco głową i zaczęłam intensywnie myśleć o kolejnym dniu. Musisz zmienić taktykę... Szybko wyrwałam się z jego objęć, po czym wygrzebałam z szuflady paczkę fajek.
- Co ty robisz?
- Jaram, nie widać? - imitowałam jego ton sprzed paru miesięcy. Doskonale pamiętałam każdą, nawet najgłupszą kłótnię.
- W sypialni? Popieprzyło cię? - teraz to on udawał mnie. Popatrzyłam na niego spode łba i zapaliłam szluga. Uśmiech znikł z jego twarzy i zapanowała dręcząca cisza. Wskoczyłam na swoją połowę łóżka, opierając plecy na poduszce. Poczułam jak materac ugina się po drugiej stronie, ale nie zwróciłam na to większej uwagi.
- Pokłóciłam się z Kate - chciałam tylko sprawdzić, czy Slash będzie chciał słuchać.
- Szkoda...- skomentował, a mnie na twarzy pojawił się oczywisty uśmiech. Nic go to nie obchodziło. - Coś jeszcze się stało? - dodał, a ja prychnęłam pod nosem w odpowiedzi.
- Gówno, jak nie wiesz co - dodałam, rzucając w jego kierunku paczką fajek.

Komentarze

  1. Kurde no..Wszystko się sypie..Mam nadzieję,że nie nadejdzie rozwód..Chociaż gdybym ja nią była dawno bym wzięła Jimmy`ego i spakowała manatki.Boże jaki denny ten komentarz...Nie mam do tego talentu niestety..
    I zapraszam do mnie. (sory,że reklamuję,ale poszukuje czytelników).Pozdrawiam Cię i niecierpliwie czekam na następny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest źle xD Do tego nie potrzeba talentu! Chętnie bym zajrzała, ale jak mam tam trafić? Nie za bardzo wiem, gdzie szukać linku w google+, o ile w ogóle jest to możliwe, więc jeśli chcesz to podaj tutaj jakieś namiary na bloga ;]

      Usuń
  2. Może bd pierwsza z komentarzem! Ale marne mam na to szanse...
    Jestem bardzo ciekawa jak to się skończy. Czy Michy pojedzie z nim w ta trasę, czy zabierze Jummi'ego ze sobą ( ale to jest chyba oczywiste x'D)
    Ten moment w którym Slash uczył małego się załatwiać by zajebisty! Szczerze powiem, że śmiałam się z tego jak głupia x'D
    Ja na miejscu Michelle nie zostawiałabym już Jimmiego samego ze Slash'em. Mimo ze ten go kocha, może przypadkiem zrobić mu krzywdę...
    Jak się domyślam na tej imprezie na która Slash zaprosił Michy coś się wydarzy, i to może coś bardzo ważnego?
    Następny krótki komentarz, ale może już bardziej treściwy x'D
    Pozdrawiam i czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee tam marne xD może następnym razem
      Jummi, jak to ujęłaś (chyba literówka, ale wywołałaś na mojej twarzy wielki wyszczerz), raczej pojedzie z mamą i tatą, tyle mogę zdradzić, ale reszta Twoich przypuszczeń idzie w dobrą stronę...choć nie wszędzie! xD
      Dzięki i również pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Hej. Fajny rozdział. Krótki, ale prawdziwy... Jezu, nie mam pojęcia, co bym zrobiła na jej miejscu. Chyba bym faktycznie zabrała Jimmiego i odeszła od Slasha, ale... niezupełnie. No, ej przecież do brzmi absurdalnie... rzucić Slasha. WTF Więc pewnie bym o niego i tak walczyła...
    Dobra, to ja czekam na następny i jednocześnie zapraszam na rozdział 5 u mnie :)
    http://worst-obsession.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki? Wydawało mi się, że za długi xD Dziękuję za opinię i wpadnę jak tylko nadrobię u Isbell ;*

      Usuń
    2. Nie wiem czy czytasz moje opowiadanie, ale jeśli tak to zapraszam cię na rozdział 7, a jak nie to zapraszam wszystkich to czytających na rozdział 7 :D
      http://worst-obsession.blogspot.com/

      Usuń
  4. Kuźwa, aleś porobiła, nie wiem od czego zacząć!

    To tak: jak Slash zajął się małym, miałam nadzieję, że w końcu będzie dobrze, już sobie wyobrażałam jak to wszystko cudnie i super, kiedy... DUP! Poszedł zaćpać, nawrzeszczał na Jimmi'ego i mój plan na piękny happy end legł w gruzach :(
    Rzecz druga - Michelle w końcu zaczęła być twarda... do czasu xD Wiesz, że znowu to zrobiłaś? Dokładnie tu: "- Jutro jest taka mała impreza...pójdziesz ze mną?(...) Myślałam, że tylko żartował, ale on był całkowicie poważny. Kiwnęłam twierdząco głową" - znowu ci to powiem, ale robisz to notorycznie. Postaw się na miejscu Michy i pomyśl, czy ty byś się zgodziła tak z buta? Więcej buntu xD
    No i po trzecie: wcale nudno nie było, bardzo mi się podobało i oczywiście czekam na więcej, mogłabym cię czytać całymi dniami i nocami *___*

    I ostatnia informacja, od dzisiaj będę komentować z mojego blogowego konta jako MylesowaHudson, także wiesz... Żeby nie było :P

    Ostatni raz w tej postaci xD
    Diana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahaha no dobrze dobrze! Wiem, że ciągle to robię, ale nie chcę zbyt buntować Michelle, bo wyjdzie na wariatkę, mówię Ci! Jakby się tak za każdym razem miała wkurzać to mogłoby być nieciekawie xD
      Dziękuję Ci pięknie za komentarz, a i ten...nie mam Ci nawet jak na sms odpisać, bo oczywiście na moim koncie jest 15 groszy :c wbiję na fb to pogadamy ;*

      Usuń
  5. Nie wiem, co napisać *_* Od pewnego czasu nie umiem nic wymyślić. Kolejny fajnie napisany przez Ciebie rozdział :) Myślę pozytywnie, że rozwodu nie będzie. Ja na miejscu Michy bym poszedła gdzieś ze Slash'em np. w jakieś ciche miejsce i porozmawiałabym z nim na takie tematy, że Saul by się rozpłakał, a potem zrobiłabym kolację, o której by żaden z nas nie zapomniał. Na koniec Slash by dostał darmowy bilet ze mną do łóżka :D

    Ps. Napiszesz rozdział z dedykacją dla mnie ? 3 kwietnia miałam urodziny :>
    Pisz szybciutko, czekam mała ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz xD
      3 kwietnia? o.o to trzeba było wcześniej pisać :) ale ok ok, może coś się da zrobić

      Usuń
    2. Ty! Też miałam 3, nawet dedyk był :3

      Diana

      Usuń
  6. Dobrze, że Michelle zaczęła walczyć,a nie tylko tolerować. Nareszcie powiedziała mu to, na co tak długo czekałam: albo przestaniesz ćpać, albo nie zobaczysz Jimmiego.
    Mam nadzieję, na następny etap: albo pójdziesz na odwyk, albo nie zobaczysz Jimmiego. Tym razem myślę, że Slash się na to zgodzi.
    Skoro się popsuło, to niech się naprawi, proszę!!!
    Oby Chelle nigdy nie zabrakło sił i cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku *_* jakie Ty piękne komentarze piszesz, takie...mądre o.o
      dziękuję!

      Usuń
  7. Mega sie ciesze że już kolejny:) TA cała sytuacja jest tak popieprzona że aż sie boje... Jak Slash sie zaczął wkurzać na Jimmmigo za to wejście do łazienki jak on brał to myślałam żę w tym narkotykowym amoku pobije własnego syna... Michelle za to mnie irytuje tą swoją uległością a z drugiej strony radykalnym zachowaniem(tak btw wcale mnie nie irytuje tylko jeszcze wiecej pikanterii dodaje kochana...) tj. groźba że odbierze mu dziecko itd. Niech sie kobieta zdecyduje!!! heheh:) Pisz dalej bo już chce więcej:)
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahaha Michelle już Was wszystkie chyba irytuje xD Ale skąd mogę wiedzieć co ona tam wymyśli...?
      dzięki za opinię! Przydała się xD

      Usuń
  8. Taaak! Niech wreszcie pokaże temu chujowi! Nie no...Slash jest cudowny.. oczywiście jeśli nie ćpa...
    Jak on tak wgl może?! Małe, kochane dziecko, a on na nie wrzeszczy a potem mu przykro....W tym momencie brak mi na niego słów...no cóż Michy powinna się obudzić, bo to zmierza w złą stronę...ale wierzę, że ich zręcznie z tej sytuacji wyprowadzisz, w końcu jesteś genialna! :) Co do długości... U Ciebie Zawsze Chce Się Więcej!!


    Paulina :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie! Slash jest chujem? Świetnie! Taki był mój cel. Nie no, powaga, sama nie wiem czego chcę, więc to chyba dlatego te ciągłe zmiany. Dziękuję jeszcze raz! ;*

      Usuń
  9. Kurde od czego zacząć ?
    Więc tak Slash zrobił się trochę chujowaty,a Michelle w końcu się zrehabilitowała ;D
    Rozdział jak zawsze na najwyższym poziomie. Co tu pisać ? Po prostu zajebisty ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobija mnie to, szkoda mi ich, bardzo. Ja się Michelle nie dziwię, bo jeśli się kogoś kocha to walczy się o niego do samego końca, pomimo wszystko. Jeśli będzie moment kiedy stwierdzi, że zrobiła już wszystko co mogła, to wtedy by mogła od niego odejść. A chuj Slash mi się podoba, nie moja wina, że mnie to zawsze ciągnie do tego typu facetów... No mniejsza, rozdział bardzo udany i mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny, bo ja szczerze mówiąc nie mogą się już doczekać ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i w końcu ktoś, kto rozumie dlaczego ciągle tkwię przy tej Michelle, której to wystarczy głupie "Kocham cię" i wszystko wraca do jakieś tam normy xD Nie no, czasem wydaje mi się, że przesadzam z tym...tym...czymś. Dziękuję pięknie za opinię!

      Usuń
  11. I teraz obudziła się we mnie taka kurewska nadzieja, że będzie lepiej :D W końcu Nothing Last Forever C:
    Podziwiam Michie, bo dziewczyna walczy! A oto, co się kocha, trzeba walczyć z całych sił. Jimi, biedactwo, najmniej winny a cierpi najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Czyli Michelle nie jest aż taka beznadziejna? xD
      Dzięki za komentarz! *_*

      Usuń
  12. Hudson przegina...jak mógł tak nawrzeszczeć na swojego małego synka? Ja na miejscu Michell bym go gdzieś wywiozła może to by otrzezwilo Slasha jakby zabronila mu kontaktu z dzieckiem. Podziwiam ją za wszystko ale w sumie to go kocha więc to zrozumiales. Mam tylko nadzieję że kiedyś sie polepszy ale nie tak szybko bo lubie te ich kłótnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah no skoro lubisz to jeszcze pewnie będą i to nieraz xD
      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  13. Mi już zaczyna brakować słów do Slasha :/
    Niech się już ogarnie.....ja bym na miejscu Michelle dała mu ultimatum, albo bierze się w garść, albo rozwód :/
    Ale ja i tak wieże w to, że będzie dobrze xD
    Ty piszesz naprawdę coraz bardziej wciągające te rozdziały......kocham Cię za to ♥
    Jak zwykle czekam na następny, bo inaczej się nie da ♥♥
    (Magda)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda tu jest! *_* ja Cię kocham za te komentarze <3
      Dziękuję xD

      Usuń
  14. Michelle powinna być bardziej nieugięta, a nie Slash powie że ją kocha i ona już rezygnuje ze straszenia go walizką. Co do nawrzeszczenia na Jimiego to się nie dziwie bo rodzice często wrzeszczą na swoje dzieci bez powodu tylko mógłby nie urzywać takich słów! Mam nadzieję że Slash się ogarnie i wszystko się ułoży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to skoro tak to nie jest aż tak tragicznie, w sensie z Jimim i wrzeszczeniem. A co do Michelle...to nic nie powiem, bo może komuś coś zaświta w kolejnym rozdziale xD
      Dziękuję za komentarz ;P

      Usuń
  15. O nie, nie, nieee. No nie, ja się nie zgadzam.
    Nasza droga pani Michelle jest stanowczo za bardzo ugięta w stosunku do naszego świecącego oczami Slasha. Zawsze jak on jej powie, że ją kocha, że przestanie ćpać czy coś w ten deseń to ona już mu wszystko wybacza i on staje się dla niej najcudowniejszym facetem pod słońcem. A jak ona wyjedzie pozostawiając Slasha sam na sam z synkiem to dzieje się to samo. Hudson idzie do do swojego słynnego parapetu rozsypując na nim swój magiczny proszek. Jimmi i jego poczucie czasy wtedy wkraczają do akcji i przyłapują tatuśka. Ten zaś patrzy zdezorientowanie na synka i zaczyna się wkurwiać. Jimmi ucieka płacząc, a Slash? Spojrzy na swoją durną mordę i powie, że jest chujem. W ogóle to jak to przeczytałam to zaśmiałam się, nie wiem czemu xD
    I była jeszcze kłótnia z Kate. Z niewiadomych mi powodów ona zaczęła mnie ostatnio wkurzać, hm...
    No nic. Rozdział fajny, dobrze, że zaczęło się dziać coś innego, jakieś dramaty rodzinne, sama rozumiesz, haha.
    I czekam na kolejny, ale to chyba wiesz C:
    I pozdrawiam naturalnie ;*
    A, i jeszcze podziękuję za komentarze pod częścią Civil War, że też w ogóle chce ci się to nadrabiać :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj...o kuźwa...to z parapetem to już drugi raz? FAAAAK xD myślałam, że...kurwa. Nie ważne, mam słabą pamięć. Dziękuję za tą chyba naprawdę szczerą opinię, bo bardzo tego potrzebowałam ;D
      HAHAHA! Masz rację! Za często się powtarzam, ale to się chyba kiedyś zmieni, co? xD
      Nie ma co dziękować, ja muszę to w końcu nadrobić do końca!
      Dziękuję jeszcze raz i również pozdrawiam ;*

      Usuń
  16. TAK. Wracam ja, Dion, córka marnotrawna. Chcę się zrehabilitować, nadrobiłam już wszystkie rozdziały, wracam do pisania mojego bloga, w tej oto chwili komentuję, proszę o dalsze informowanie i przede wszystkim... Przepraszam cię bardzo, słońce :( Wybaczysz mi miśku? Nie oczekuję, że powitasz mnie tu z otwartymi rękami...
    Przejdę jednak do rozdziału... Po pierwsze, gratuluję! :D po drugie... Lekcja sikania była taka suodzitka, no! *_* Ale oczywiście się potem posypało :| Mam nadzieję, że oni wyjdą na prostą i sobie ze wszystkim poradzą... Biedny Jimi :( Hudson, zepnij poślady, ty chuju :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *_____________________* WITAJ! Jak mam Cię nie powitać z otwartymi rękami? A jak inaczej?! Oczywiście, że wybaczam! Sama czasem potrzebuję przerwy, więc rozumiem i cieszę się, że postanowiłaś wrócić do pisania! *___*
      Dziękuję za komentarz, a Slashowi przekażę Twe przesłanie z końca o.o

      Usuń
  17. Ale to jest nawet całkiem genialny pomysł! Za każdym razem jak chce wziąć to mu dziecko odwraca uwagę. Nie mniej Michelle mogłaby się ogarnąć, czasami mimo, że boli trzeba wybrać mniejsze zło. I lepiej jeśli zajmie się dzieckiem niż mężem. Po co Jimmy ma pamiętać z dzieciństwa naćpanego ojca? Czy nie lepiej dla niego byłoby pamiętać jego brak a potem szczęśliwy powrót?
    Beznadziejny ten komentarz ale pogoda też taka beznadziejna.
    Rozdział ogólnie fajny, zwłaszcza końcówka. Miałam wrażenie, że to powrót starej, wygadanej Michelle. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę to takie...przerysowane, wiem, że to tak wygląda, ale może w przyszłości uda mi się coś ulepszyć xD
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  18. Zgadzam się z Kate! Powinna go zostawić, bo dobro Jimmiego jest najważniejsze, a jak widać Slash ćpa nawet przy dziecku i nic sobie z tego nie robi. Na dodatek zrobił się agresywny... to nie wróży nic dobrego. Michelle moim zdaniem zupełnie się pogubiła i biedna nie wie, co robić. Ale ja wiem co! Zostawić go! Jak zostanie zupełnie sam to może się opamięta i przestanie. W takich sytuacjach najlepsza jest terapia szokowa, bo takim zwykłym gadaniem i groźbami nic się nie wskóra...

    A tak na marginesie to kocham te rozdziały i jak ja się cieszę, że nie jest słodko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha! Już chyba wszystkim tutaj robiło się niedobrze z tej słodkości, mnie chyba też, więc...bardzo proszę xD Nawet lepiej się czuję pisząc takie kłótliwe rozdziały :D
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  19. Slash mnie denerwuje. Michelle trochę też, ale oczywiście dużo mniej.
    Jimiego mi bardzo bardzo szkoda :( A Jimi i Roger są zarąbiści :D
    Miałam styczność z dzieckiem (jeden z moich zuchów), który miał naprawdę podobną sytuację do Jimiego (chociaż chodziło o alkohol a nie o dragi), mały był w pogotowiu opiekuńczym, podobno nawet uciekał z domu, biedny :( A mimo to jest zawsze uśmiechnięty, kochany i słodziutki. Jak czytam o Jimim to myślę o nim

    OdpowiedzUsuń
  20. Nowy u mnie ;D
    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/05/nothing-lasts-forever-rozdzia-16.html

    OdpowiedzUsuń
  21. Ehhh, no coraz gorzej z tym Slashem! Podobnie jak Chelle już miałam iskierkę nadziei jak Saul uczył Jimiego sikać, a potem mieli razem coś zjeść. Swoją drogą tekst "to musi wyjść z głębi twojej duszy" był zajebisty hahaha :D
    No ale ta iskierka zgasła gdy ten palant nawrzeszczał na syna, bo mu przerwał w ćpaniu.
    Potem niby znów wydawało się, że jednak jest dobrym ojcem, gdy tak spali przytuleni i jeszcze z tym królikiem. No bo Slash mimo wszystko nie jest najgorszym ojcem i widać, że bardzo kocha Jimiego, tylko niestetywidać też, że narkotyki kocha bardziej.

    No a Chelle już powoli pęka. Ale silna jest to jej trzeba przyznać. Szkoda, że tej siły nie kieruje przeciwko Slashowi. Jeszcze. Ciekawa jestem jak będzie wyglądał moment kulminacyjny kiedy to wszystko pierdolnie na dobre.

    Kate dobrze radzi przyjaciółce, no ale wiadomo Chelle jej nie słucha. Ahh, będzie tego żałowała.

    Impreza? Coś czuję, że odwinie się jakaś gruba akcja. W końcu Saul imprezy bez dragów to sobie nie odpuści, a Chelle za nic go nie upilnuje, choćby nie wiem jak chciała.

    Nie mogę się już doczekać tej trasy i upadku Slasha ciągu dalszego, dlatego lecę do kolejnych rozdziałów.

    Pozdrowionka ;*
    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Zdecydowanie tak, Slash nie jest takim do końca złym ojcem. Chciałby być idealny, ale trochę mu nie wychodzi.
      Leć, czytaj, mam nadzieję, że ciąg dalszy Ci się spodoba :D

      Pozdrawiam
      Reverie <3

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki