Rozdział 106. Lay a whisper on my pillow.
Pragnę złożyć szczere kondolencje wszystkim fanom niedawno zmarłego
Jeffa Hanneman'a (Slayer)
R.I.P.
***
Michelle
Szybkim krokiem wyszłam z niedużego pomieszczenia. Wraz z głębokim westchnięciem zaczęłam panicznie mrugać powiekami, gdy na moment straciłam równowagę. Było mi po prostu przykro. Nigdy bym nie pomyślała, że mój mąż będzie mnie tak traktował. Nie byłam już typem dziewczyny, która twardo stawia na swoim i nie ulega żadnym namowom. Ostatnimi czasy każdy gest z jego strony boleśnie mnie ranił. Chyba dorosłam już do pewnym spraw i zrozumiałam, że nie zawsze trzeba dbać o swoje dobro. Czasem można sobie odpuścić w imię czegoś znacznie ważniejszego. Nagle ktoś wyszedł z garderoby, mocno trzaskając drzwiami. Dłonią otarłam łezkę z przypudrowanego policzka i nerwowo obejrzałam się do tyłu. Ujrzałam Myles'a, który ze zmarszczonym czołem wędrował w kierunku wyjścia.
- O, Michelle...chcesz się przejść? - zapytał nagle, zatrzymując się tuż obok mnie. Twierdząco pokiwałam głową, nie spuszczając z niego wzroku. Myles był bardzo uprzejmy, wciąż otwierał przede mną drzwi i przepuszczał w przejściu. Za każdym razem lekko się do niego uśmiechałam. Wyszliśmy na zewnątrz tylnymi drzwiami i urządziliśmy sobie milczącą przechadzkę.
- Coś się stało? - spytałam po dłuższej chwili, kiedy Kennedy dawał mi wyraźne znaki, że chce coś powiedzieć, ale nie wie czy powinien. Popatrzył na mnie wyrwany z transu i rozejrzał się wokoło.
- Nie, tylko...czy wszystko z wami w porządku? Nie żebym się wpieprzał, ale z zewnątrz nie wygląda to za dobrze. - lekko rozchyliłam usta i nie wiedziałam co powiedzieć.
- Tak, wszystko w porządku. - odparłam, zrywając coraz bardziej uciążliwy kontakt wzrokowy. Brunet kiwnął tylko głową i popatrzył przed siebie.
- Myles! Michelle! Zaraz występ! - wrzasnął Hudson z oddali, a my jednocześnie wypuszczając powietrze z ust wstąpiliśmy na drogę powrotną. Lekko się do siebie uśmiechnęliśmy i bez słowa minęliśmy Hudsona w przejściu. - Polubiliście się? Świetnie, w końcu przez następne kilka miesięcy będziecie na siebie skazani. - chyba próbował zażartować, lecz żadne z nas nawet się nie uśmiechnęło.
- Wrócę już do Sharon. - mruknęłam pod nosem, uciekając od Slasha na bezpieczną odległość. Mulat uniósł lewą brew do góry i popatrzył na mnie z usatysfakcjonowanym uśmiechem. Dość szybko wróciłam na salę i cała w nerwach usiadłam przy stoliku. Sharon kazała mi obiecać, że w wolnej chwili opowiem jej o moim związku z Hudsonem, a więc tak zrobiłam. Przyszedł czas na występ. Chłopcy odwalili kawał dobrej roboty, grając jeszcze mało znane You're a Lie oraz Ghost. Nawet przez chwilę zapomniałam o wszystkich problemach i dałam się ponieść całkiem przyzwoitym dźwiękom. Niestety wraz z ostatnim taktem wróciłam na ziemię i zmuszona byłam spotkać się z dwuznacznym spojrzeniem Hudsona. Skonsternowana siedziałam obok Sharon, zdrapując granatowy lakier z paznokci.
- Zostaw! Były takie ładne... - farbowana rudowłosa kobieta położyła mi dłoń na przedramieniu, odciągając prawą rękę w bok. Delikatnie się uśmiechnęłam. Hudson wyjrzał w końcu zza sceny i kiwnął głową, bezdźwięcznie mówiąc zwijamy się stąd. Szybko pożegnałam się z panią Osbourne i podeszłam do gitarzysty. Stanął naprzeciwko mnie i stanowczo, lecz z wyczuciem przywarł do mnie swoim ciałem, opierając mnie plecami do ściany.
- Seksownie wyglądasz w tej sukience... - wymruczał mi do ucha i przejechał dłonią po udzie. Przymknęłam powieki i poczułam jak dolna szczęka zaczyna dygotać. Slash objął mnie w talii, lecz po chwili jego dłoń zsunęła się na mój pośladek. Popatrzyłam na jego twarz, ale on tylko się uśmiechnął i poprawił okulary na nosie. Przed budynkiem kręciło się pełno fotoreporterów. Telewizja, kamery...powoli przestawało mi się to podobać. Wyszliśmy na zewnątrz, trzymając się za ręce. W zasadzie to Hudson mocno ściskał moją dłoń, żebym tylko nie uciekła. Kiedy parkingowy przyprowadził auto, wyrwałam swoją rękę i zajęłam miejsce pasażera, po tym jak Hudson otworzył mi drzwi. Drugie zamknęły się z podobnym trzaskiem, a Slash ciężko westchnął, odpalając silnik.
- To co...skoczymy gdzieś za miasto? - mruknął pod nosem, kładąc dłoń na moim kolanie.
- Spierdalaj z tymi łapami. - warknęłam, odsuwając się maksymalnie daleko. Hudson zmierzył mnie pożądliwym wzrokiem. Pierwsze mijane ulice były znajome, ale każda następna oddalała nas od domu o coraz większą odległość.
- Gdzie jedziesz? - zapytałam zdezorientowana.
- Zobaczysz. - zamilkłam i za wszelką cenę starałam się rozpoznać okolicę, w której się znajdowaliśmy.
- Kate i Hondo nie mieszkają w tej dzielnicy. - mruknęłam pod nosem, mając nadzieję, że to właśnie do nich wiózł mnie ten kretyn.
- Wiem, ale nie tam jedziemy. - po chwili zatrzymał auto na wzgórzu, które prawdopodobnie było rzadziej odwiedzaną częścią słynnej góry Lee. Oboje wpatrywaliśmy się w widok zapierający dech w piersiach. Nic jednak nie było w stanie odeprzeć okropnego uczucia, które mówiło, że wszystko idzie w najgorszą stronę. Siedząc w zamyśleniu, nie zdążyłam w porę odepchnąć Hudsona, kiedy delikatnie musnął moje usta. Szarpnęłam za klamkę od drzwi, nie mogąc już dłużej znieść jego pomysłów. Wysiadłam z auta i energicznym krokiem ruszyłam w stronę, z której przyjechaliśmy.
- Michelle... - burknął z oddali znudzony Hudson.
- Czego, kurwa, chcesz?! - wrzasnęłam, trzęsąc się z niepokoju.
- Jimiego nie ma u Kate. - powiedział, idąc w stronę maski auta. - zatrzymałam się w połowie kroku, tętno z miejsca wzrosło o kilkanaście uderzeń na minutę. Wytrzeszczyłam oczy, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- W takim razie gdzie jest? - zapytałam drżącym głosem, podczas gdy Janis ubarwiała stresującą chwilę swoim nieziemskim A Woman Left Lonely.
- Jest bezpieczny, ale teraz nie o tym porozmawiamy. - dodał, a ja byłam tak zszokowana, że nawet nie byłam w stanie ruszyć się z miejsca.
- No chodź, nie będziemy wrzeszczeć. - dodał, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. Idąc powolnym krokiem, znalazłam się obok Mulata.
- Nie rozumiem...Jimiego nie ma u Kate, czyli jest z Hondo, tak? - zapytałam z nadzieją w głosie. Slash zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową z rozbawieniem.
- Nie ma go ani z Kate, ani z Hondo...- powiedział z wrednym uśmiechem. Nie potrafiąc opanować emocji, spoliczkowałam osobę, która kiedyś była zupełnie inna. - Posłuchaj. - warknął, łapiąc mnie za nadgarstki i mocno przyciskając do maski samochodu. Pisnęłam z przerażenia, po krótkiej chwili Saul obezwładnił całe moje ciało. - Po prostu chcę dać ci do zrozumienia, że podczas trasy nie ma mowy o żadnych takich cyrkach, przynajmniej publicznie. Masz po prostu ładnie wyglądać i grzecznie się zachowywać, rozumiemy się? - zapytał, nachylając się tuż nad moją twarzą. - Chcesz zobaczyć Jimiego?
- Ty nie możesz... - pierwsza łza spłynęła po moim policzku.
- Tak czy nie? - energicznie pokiwałam głową, a chwilę później ujrzałam nadjeżdżający samochód. Slash oswobodził moje ciało i złapał za rękę. Z czarnego auta wysiadła zgrabna, wysoka blondynka.
- Cześć Caroline. - powiedział Slash, a ja pociągnęłam nosem jak najciszej umiałam.
- Hej. Jestem Caroline, miło mi cię poznać. Slash dużo o tobie opowiadał. - zmarszczyłam brwi, nie mając pojęcia o co chodziło Mulatowi. Szybko uścisnęłam dłoń kobiety i wyczekująco spojrzałam na Hudsona. - Mogliście wrócić do domu, przywiozłabym Jimiego. - dodała z lekkim uśmiechem, spoglądając na swój terenowy samochód. Na kilka sekund straciłam panowanie nad swoim ciałem, zaraz potem udało mi się wrócić do świata żywych.
- Nie chciałem robić ci kłopotu. Poza tym chcieliśmy pobyć chwilę na świeżym powietrzu, prawda kochanie?- zapytał, akcentując pytanie.
- Tak...- na swojej zmarnowanej twarzy wymusiłam słaby uśmiech.
- Mały to naprawdę świetny kompan do zabawy! - powiedziała, zaśmiawszy się na widok naszej wymiany spojrzeń.
- Zgadzam się. A...mogę już go zobaczyć? - zapytałam, a moja wypowiedź zabrzmiała jak po kilkumiesięcznej rozłące.
- Jasne, chodź. Mały zasnął w połowie drogi. - błyskawicznie wyciągnęłam Jimiego z fotelika i mocno przytuliłam do piersi. Kamień spadł mi z serca, kiedy upewniłam się, że nic mu nie jest.
- Dzięki za pomoc. Będziemy już się zbierać. - mruknął Slash, po czym wrócił do auta, poganiając mnie spojrzeniem.
- Jasne...- blondynka wydawała się zaskoczona, więc zbliżyłam się i pożegnałam ją uściskiem dłoni. Kobieta ciepło się uśmiechnęła i wróciła do auta. Jimi zaczął się wybudzać. Temperatura, jak każdej nocy, spadła o parę stopni. Razem z małym usiadłam na miejscu pasażera, trzymając go w swoich objęciach.
- Przepraszam...ja nie chciałem cię wystraszyć. - mruknąłem wjeżdżając na podjazd. Chelle szybko otworzyła drzwi i popędziła do domu. Zamknąłem Challengera w garażu, a następnie odszukałem pozostałych lokatorów willi. - Mała...no co tym razem? - Michelle siedziała na skraju łóżka w sypialni, opierając głowę na kolanie. - Ej...- szturchnąłem jej ramię, a ona zwróciła zapłakaną twarz w moim kierunku.
- Jak mogłeś mi to zrobić...czy ty nie możesz być po prostu miły? - zaszlochała, odsuwając się na drugi koniec łóżka.
- Przestań już...to naprawdę robi się nudne. Spakowałaś się? Jimi też jest gotowy? O 10:00 mamy samolot. - wtedy nie chciałem jej słuchać. Wszystko miałem gdzieś, nawet to, że płakała. Położyliśmy się do łóżka w dużej odległości od siebie. Co chwilę słyszałem pociągnięcie nosem, szloch i tak bez końca. Zerwałem się z miejsca, zabrałem poduszkę i zszedłem do salonu. Położyłem się na twardej kanapie, przeklinając pod nosem poduszki, koc i wszystkie pierdoły znajdujące się w zasięgu mojego wzroku. Co parę godzin otwierałem oczy, sprawdzając która jest godzina. Zależało mi na tej trasie. Wiedziałem, że to ona ukierunkuje moją przyszłą karierę, jak i życie prywatne.
- Zostaw! Były takie ładne... - farbowana rudowłosa kobieta położyła mi dłoń na przedramieniu, odciągając prawą rękę w bok. Delikatnie się uśmiechnęłam. Hudson wyjrzał w końcu zza sceny i kiwnął głową, bezdźwięcznie mówiąc zwijamy się stąd. Szybko pożegnałam się z panią Osbourne i podeszłam do gitarzysty. Stanął naprzeciwko mnie i stanowczo, lecz z wyczuciem przywarł do mnie swoim ciałem, opierając mnie plecami do ściany.
- Seksownie wyglądasz w tej sukience... - wymruczał mi do ucha i przejechał dłonią po udzie. Przymknęłam powieki i poczułam jak dolna szczęka zaczyna dygotać. Slash objął mnie w talii, lecz po chwili jego dłoń zsunęła się na mój pośladek. Popatrzyłam na jego twarz, ale on tylko się uśmiechnął i poprawił okulary na nosie. Przed budynkiem kręciło się pełno fotoreporterów. Telewizja, kamery...powoli przestawało mi się to podobać. Wyszliśmy na zewnątrz, trzymając się za ręce. W zasadzie to Hudson mocno ściskał moją dłoń, żebym tylko nie uciekła. Kiedy parkingowy przyprowadził auto, wyrwałam swoją rękę i zajęłam miejsce pasażera, po tym jak Hudson otworzył mi drzwi. Drugie zamknęły się z podobnym trzaskiem, a Slash ciężko westchnął, odpalając silnik.
- To co...skoczymy gdzieś za miasto? - mruknął pod nosem, kładąc dłoń na moim kolanie.
- Spierdalaj z tymi łapami. - warknęłam, odsuwając się maksymalnie daleko. Hudson zmierzył mnie pożądliwym wzrokiem. Pierwsze mijane ulice były znajome, ale każda następna oddalała nas od domu o coraz większą odległość.
- Gdzie jedziesz? - zapytałam zdezorientowana.
- Zobaczysz. - zamilkłam i za wszelką cenę starałam się rozpoznać okolicę, w której się znajdowaliśmy.
- Kate i Hondo nie mieszkają w tej dzielnicy. - mruknęłam pod nosem, mając nadzieję, że to właśnie do nich wiózł mnie ten kretyn.
- Wiem, ale nie tam jedziemy. - po chwili zatrzymał auto na wzgórzu, które prawdopodobnie było rzadziej odwiedzaną częścią słynnej góry Lee. Oboje wpatrywaliśmy się w widok zapierający dech w piersiach. Nic jednak nie było w stanie odeprzeć okropnego uczucia, które mówiło, że wszystko idzie w najgorszą stronę. Siedząc w zamyśleniu, nie zdążyłam w porę odepchnąć Hudsona, kiedy delikatnie musnął moje usta. Szarpnęłam za klamkę od drzwi, nie mogąc już dłużej znieść jego pomysłów. Wysiadłam z auta i energicznym krokiem ruszyłam w stronę, z której przyjechaliśmy.
- Michelle... - burknął z oddali znudzony Hudson.
- Czego, kurwa, chcesz?! - wrzasnęłam, trzęsąc się z niepokoju.
- Jimiego nie ma u Kate. - powiedział, idąc w stronę maski auta. - zatrzymałam się w połowie kroku, tętno z miejsca wzrosło o kilkanaście uderzeń na minutę. Wytrzeszczyłam oczy, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- W takim razie gdzie jest? - zapytałam drżącym głosem, podczas gdy Janis ubarwiała stresującą chwilę swoim nieziemskim A Woman Left Lonely.
- Jest bezpieczny, ale teraz nie o tym porozmawiamy. - dodał, a ja byłam tak zszokowana, że nawet nie byłam w stanie ruszyć się z miejsca.
- No chodź, nie będziemy wrzeszczeć. - dodał, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. Idąc powolnym krokiem, znalazłam się obok Mulata.
- Nie rozumiem...Jimiego nie ma u Kate, czyli jest z Hondo, tak? - zapytałam z nadzieją w głosie. Slash zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową z rozbawieniem.
- Nie ma go ani z Kate, ani z Hondo...- powiedział z wrednym uśmiechem. Nie potrafiąc opanować emocji, spoliczkowałam osobę, która kiedyś była zupełnie inna. - Posłuchaj. - warknął, łapiąc mnie za nadgarstki i mocno przyciskając do maski samochodu. Pisnęłam z przerażenia, po krótkiej chwili Saul obezwładnił całe moje ciało. - Po prostu chcę dać ci do zrozumienia, że podczas trasy nie ma mowy o żadnych takich cyrkach, przynajmniej publicznie. Masz po prostu ładnie wyglądać i grzecznie się zachowywać, rozumiemy się? - zapytał, nachylając się tuż nad moją twarzą. - Chcesz zobaczyć Jimiego?
- Ty nie możesz... - pierwsza łza spłynęła po moim policzku.
- Tak czy nie? - energicznie pokiwałam głową, a chwilę później ujrzałam nadjeżdżający samochód. Slash oswobodził moje ciało i złapał za rękę. Z czarnego auta wysiadła zgrabna, wysoka blondynka.
- Cześć Caroline. - powiedział Slash, a ja pociągnęłam nosem jak najciszej umiałam.
- Hej. Jestem Caroline, miło mi cię poznać. Slash dużo o tobie opowiadał. - zmarszczyłam brwi, nie mając pojęcia o co chodziło Mulatowi. Szybko uścisnęłam dłoń kobiety i wyczekująco spojrzałam na Hudsona. - Mogliście wrócić do domu, przywiozłabym Jimiego. - dodała z lekkim uśmiechem, spoglądając na swój terenowy samochód. Na kilka sekund straciłam panowanie nad swoim ciałem, zaraz potem udało mi się wrócić do świata żywych.
- Nie chciałem robić ci kłopotu. Poza tym chcieliśmy pobyć chwilę na świeżym powietrzu, prawda kochanie?- zapytał, akcentując pytanie.
- Tak...- na swojej zmarnowanej twarzy wymusiłam słaby uśmiech.
- Mały to naprawdę świetny kompan do zabawy! - powiedziała, zaśmiawszy się na widok naszej wymiany spojrzeń.
- Zgadzam się. A...mogę już go zobaczyć? - zapytałam, a moja wypowiedź zabrzmiała jak po kilkumiesięcznej rozłące.
- Jasne, chodź. Mały zasnął w połowie drogi. - błyskawicznie wyciągnęłam Jimiego z fotelika i mocno przytuliłam do piersi. Kamień spadł mi z serca, kiedy upewniłam się, że nic mu nie jest.
- Dzięki za pomoc. Będziemy już się zbierać. - mruknął Slash, po czym wrócił do auta, poganiając mnie spojrzeniem.
- Jasne...- blondynka wydawała się zaskoczona, więc zbliżyłam się i pożegnałam ją uściskiem dłoni. Kobieta ciepło się uśmiechnęła i wróciła do auta. Jimi zaczął się wybudzać. Temperatura, jak każdej nocy, spadła o parę stopni. Razem z małym usiadłam na miejscu pasażera, trzymając go w swoich objęciach.
Slash
Moja brunetka co jakiś czas wycierała policzki z drobnych łez. Jej roztrzęsione dłonie bezustannie gładziły kudłatą główkę Jimiego.- Przepraszam...ja nie chciałem cię wystraszyć. - mruknąłem wjeżdżając na podjazd. Chelle szybko otworzyła drzwi i popędziła do domu. Zamknąłem Challengera w garażu, a następnie odszukałem pozostałych lokatorów willi. - Mała...no co tym razem? - Michelle siedziała na skraju łóżka w sypialni, opierając głowę na kolanie. - Ej...- szturchnąłem jej ramię, a ona zwróciła zapłakaną twarz w moim kierunku.
- Jak mogłeś mi to zrobić...czy ty nie możesz być po prostu miły? - zaszlochała, odsuwając się na drugi koniec łóżka.
- Przestań już...to naprawdę robi się nudne. Spakowałaś się? Jimi też jest gotowy? O 10:00 mamy samolot. - wtedy nie chciałem jej słuchać. Wszystko miałem gdzieś, nawet to, że płakała. Położyliśmy się do łóżka w dużej odległości od siebie. Co chwilę słyszałem pociągnięcie nosem, szloch i tak bez końca. Zerwałem się z miejsca, zabrałem poduszkę i zszedłem do salonu. Położyłem się na twardej kanapie, przeklinając pod nosem poduszki, koc i wszystkie pierdoły znajdujące się w zasięgu mojego wzroku. Co parę godzin otwierałem oczy, sprawdzając która jest godzina. Zależało mi na tej trasie. Wiedziałem, że to ona ukierunkuje moją przyszłą karierę, jak i życie prywatne.
***
Ale krótki :(
OdpowiedzUsuńTak strasznie szkoda mi Michelle, po prostu masakra. Mam nadzieję, że Hudson w końcu się ogarnie. Co on takiego robi?! Dupek z niego się na starość zrobił, czy jak? Więcej pozostałych proszę, chcę wiedzieć jak się toczy akcja u innych par :)
Zapraszam do mnie na 7 rozdział.
Ale trzydziestka na karku to wcale nie starość... :D
UsuńTrzykropek
1500 słów jest i krótko? D; no może troszkę...ale myślę, że kolejne będą dłuższe ;_;
UsuńNo chyba właśnie sięgnę do reszty ludności xD
wpadnę do Ciebie jak tylko ogarnę szkołę i inne pierdoły
uhu, ołje, Michelle dodała rozdział! DZIĘKUJĘ! Te bombki brzmią kusząco... Wracając do rozdziału: jak Slash powiedział, że Jimi'ego nie ma u Kate to myślałam, że zejdę! Tak się wczułam... a zwykle w nic się nie wczuwam. Rozdział ZAJEBISTY, świetnie nakierowany. A Slasha nie poznaję! Gdzie są róże z okazji rocznicy, hę? :( I jeszcze jedno: długo wyczekiwany początek rozmowy z Myles'em :) Czekam na rozwój wydarzeń w trasie...;)
OdpowiedzUsuńTrzykropek
Proszę i dziękuję! Dobrze nakierowany? Akcja przerysowana, ale myślę, że coś się zmieni w przyszłości xD
Usuńdzięki jeszcze raz! ;*
Nie musisz dziękować za moje komentarze! " Komentator Trzykropek... Piszemy jak jest" A rozdział owszem dobrze nakierowany, bo tak narobiłaś mi apetytu na tą trasę niczym na destruction i (przynajmniej z mojej perspektywy) masz teraz tyyyle wątków do rozwinięcia :)
UsuńTrzykropek
Hahah tyle radości z jednego komentarza ;)
UsuńTrzykropek moim bogiem *_*
mam takie samo odczucie! Wydaje mi się, że mam masę rzeczy do napisania, ale pewnie jak przyjdzie co do czego to nic z połowy nie wyjdzie ;c
Whow, jestem bogiem! Cóż to za miła niespodzianka :) Odczucie...jak piszę swoje opowiadanie to jest mniej-więcej tak: " genialny pomysł! Ona umrze, a on zaraz po niej! A oni dorobią się dziecka! A ją porwie jakiś zboczeniec w czarnym płaszczu!" I zwykle oni nie umierają, bo nie miałabym dalej o kim pisać, dziecka też nie będzie, bo cośtam i zostaje tylko zboczeniec, ale w zielonych skarpetkach...także don't worry, nie jesteś sama :D
UsuńTrzykropek
To i tak ciekawie! xD Napisałabym, że chętnie bym przeczytała, ale to nieprawda, bo mam teraz zbyt wiele rzeczy do nadrobienia ;_;
Usuńprzepraszam! ;c
hahah kochana, you made my day! ♥
No nareszcie coś dodałaś... Już myślałam że się nie doczekam, ale na szczęście jest.
OdpowiedzUsuńTaki trochę chuj się zrobił ze Slash'a. Strasznie współczuje Michelle i nie wiem ile ja bym na jej miejscu jeszcze wytrzymała. Mam nadzieję, że jeszcze trochę się pokłócą i w końcu ( za parę rozdziałów, bo nadal lubię te ich kłótnie x'D) wszystko będzie dobrze. Jestem ciekawa jak będzie wyglądała ta trasa...
Mimo że wiem, że w twoim opowiadaniu nie będzie już takich samych Gunsów, jak na początku, to i tak na taki powrót liczę.
Ja też ostatnio zupełnie nie mam weny... Nie wiem, może to jakaś choroba? x'D
Pozdrawiam Cię i życzę weny na pisanie następnych rozdziałów.
Ano pokłócą się jeszcze przez jakiś czas xD przynajmniej tak mi się wydaje.
UsuńTak! To na pewno zły wirus, który wysysa wszelkie chęci i pomysły ;c
dziękuję za komentarz i życzę tego samego :)
Strasznie krótki, ale i tak super, że coś dodałaś. Czekam na coś dłuższego i zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://worst-obsession.blogspot.com/ :D
Przepraszam, że taki krótki ;c
Usuńpoprawię się następnym razem, dobrze? :)
Oczywiście zajrzę ;*
Hahah, spoko. Slashu jaki mrraśny, agressive :3 powiem nie typowo, ale: tak trzymaj. Taka trudna sytuacja jest po prostu meega realistyczna. :D
UsuńŁoł o.o tego się nie spodziewałam xD może nie jest aż tak bardzo realistyczna, ale chyba już bardziej niż sielanka, co? ;)
UsuńHahaha, no dobra może nie meega realistyczna, ale tak jak sama przyznałaś na pewno bardziej niż cudowna kraina ujarzmionych rockmanów. Poza tym nawet jeśli Slash bardziej pasuje do łagodnego baranka (bo trochę pasuje xD ale tylko trochę) niż np. taki Axl, to tutaj mi chodzi o takiego kolesia przynajmniej po 30, który ma przeszłość wypełnioną nartkotykami i generalnie wszystkim co niszczy. Prędzej czy później ta ciemna strona rock and rolla i tak ich dopada ;c No to czekam na nowy :D
UsuńHahahah no właśnie o to mi chodzi! xD
UsuńDobrze, że się rozumiemy ;P
A dodatkowo przyznam, że Twój komentarz będzie miał duży wpływ na kolejny rozdział xD
Wow super, cieszę się :D
UsuńOgólnie to mi się widzi jakaś dramatyczna akcja z Jimim, wiesz coś w stylu, że ona decyduje się jednak go opuścić i zabiera Jimiego, ale Slash na siłę każde jej zostać i ogólnie to dramatisch (tak, to właśnie wynik mojej trzyletniej przymusowej nauki języka szwabskiego. To czeeeekam, i zapraszam do mnie na rozdział 9!
http://worst-obsession.blogspot.com/
Nie no, nie chcę za dużo zdradzać, ale przyznam, że jesteś na dobrym tropie, choć to jeszcze nie do końca to xD
UsuńZajrzę, jak tylko nauczę się ostatniego działu z historii ;_;
NIENAWIDZĘ SLASHA. Nienawidzę go, nooooo! >:C Jeżu, jaki chuj...
OdpowiedzUsuńNa miejscu Michelle nie dałabym tak sobą pomiatać! No przecież chyba ona nie jest jego własnością, no nie?!
Jeszcze raz Slash coś odwali, to wejdę do tego opowiadania i mu najebię >:C
A tak ogólnie, to rozdział bardzo fajny :33
Tylko następny ma być dłuższy! :>
O.O ;_; przepraszam, ale taka kolej rzeczy. Może kiedyś się polepszy, a kolejny rozdział na pewno będzie dłuższy! Obiecuję, teraz już na serio xD
UsuńAaaaaa!!! Kocham cię po prostu! Uwielbiam twoje pomysł na te historie i ciągle mam niedosyt wrażeń! A rozdzial bardzo dobry tylko krótki:( czyżby ta blondie to kochanka slasha ??? Podkręcasz emocje, budujesz napięcie... Lubię to:) a ta podła postawa slasha to w zasadzie mi sie podoba bo to podsyca mój apetyt na destrukcje... I kocham cię tez za to ze pamietalas o mojej prośbie cd Jeffa dzięki jeszcze raz doceniam to... Z reguły pisze koment w dzień wyjścia rozdziału ale dziś przepraszam robię wyjątek bo wczorajszej nocy utonełam w neptunaliach na uniwersytecie gdańskim i byłam zbyt zmęczona ale na koncercie szału nie było... Hihi. Szykuj dla nas kolejny gorący rozdzial...
OdpowiedzUsuńKarolina
*_* dziękuję!
UsuńJa buduję napięcie? Ale serio? Wooohooo!
A co do komentarzy to pisz kiedy chcesz, na takie jak ten mogę czekać całą wieczność ;D
Szykuję rozdział, oj szykuję xD
Świetnie piszesz! :) Trafiłam na wiele blogów o Guns'ach, ale szczerze Ci "powiem", że wracam tylko do Twojego :) Widać, że masz masę pomysłów w głowie i bujną wyobraźnię i to jest the best! :D Pisz dalej, to może w przyszłości doczekamy się jakiejś Twojej książki!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się
~ G.
Dziękuję! Gabi, tak? xD Strasznie się cieszę i mam nadzieję, że w przyszłości nie zawiodę. Książka? Chętnie napiszę, tylko trochę urozmaicę ten mój nudny styl xD
UsuńWIESZ TEŻ CO, TY... TY... TY NIEDOBRA, ZuA KOBIETO! Jak mogłaś mnie nie powiadomić! I w ogóle! Myślałam, że nie żyjesz, normalnie zniknęłaś z powierzchni Ziemi! :( Jak mogłaś mnie tak wystraszyć ;__________;
OdpowiedzUsuńA teraz o rozdziale. Wcale nie nudny, mi się podobało, a najbardziej to z Mylesem <3 Mam nadzieję, że Michelle mu się zwierzy w końcu, bo ja to sobie zawsze tak właśnie wyobrażałam Mylesa - taki cichy, milutki gościu, który, jak trzeba to pocieszy i się każdym zaopiekuje :D
Głupi, głupi idiota Slash :/ Nie lubię go już :( Mam takie wrażenie jakby... Wiem, to zabrzmi głupio xD Jakby te dragi mu wypaliły taką dziurę w mózgu, o taką "O" a tam gdzie teraz ta dziura, kiedyś było uczucie do Michy... Tak jakoś mi się skojarzyło xD I jeszcze jaki się nachalny zrobił! I z Jimmim takie rzeczy odstawia, że się pewnie Lennon w grobie przewraca ze zgrozy ;___;
Czekam niecierpliwie na następny i pamiętaj! Jak znów mnie nie powiadomisz, to jak się już spotkamy, to ci urwę bądź odgryzę głowę i zakopie w ogródku :D Trzym się ;)
;_; kur...czaczek D: przepraszam! Usuwam chyba to głupie konto na fb, bo zbyt rzadko tam wpadam. Strasznie Cię przepraszam!
Usuń99% osób, które przeczytały ten rozdział przestało lubić Slasha, a polubiło Myles'a xD
Nowy będzie, ale to za jakiś czas (czyt. możliwe, że 1 środę/czwartek).
Tak z tej strony Gabi ;) ; Nic nie zmieniaj w swoim stylu na razie! Wszystko przyjdzie w swoim czasie, dojrzalsze pisanie także! Jest wszystko super, jak się czyta Twój blog, widać, że piszesz z lekkością słowa ( że tak napiszę) ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Także dziękuję za bardzo miłe komentarze na moim blogu! Szczerze to nie spodziewałam się!
~G.
Weź mnie tak nie pocieszaj xD choć z drugiej strony to, szczerze mówiąc, to liczę na to, że w końcu będę pisać tak...wznioślej, poważniej, chyba wiesz o czym mówię?
UsuńI nie ma za co dziękować, toż to sama przyjemność! :)
Ja Cię nie pocieszam tylko prawdę piszę! ;p Tak, wiem o czym 'mówisz' , tak jak Ci napisałam we wcześniejszym komentarzu- wszystko przyjdzie z czasem :)
UsuńP.S. Haha gdyby nie było za co dziękować, to bym nie dziękowała ;p
~G.
W takim razie naprawdę dziękuję xD
UsuńNie ma za co Michelle... :D
Usuń~G.
Jaki chuj z Hudsona ! Coś mi tu jebie ta Caroline ... Biedna Michelle, normalnie mi jej szkoda. Boi się tego idioty ! ( DO CZEGO TO DOSZŁO. ABY SWOJEGO NAJWIĘKSZEGO IDOLA NAZYWAĆ IDIOTĄ I CHUJEM ! -,- To wszystko przez Ciebie Michellle. :D ) God why ?! Przez ciebie przechodzę załamanie nerwowe ! :) Do psychiatryka trafię !
OdpowiedzUsuńAaa co do rozdziału to nie wiem o co ci chodzi ? Rozdział zajebisty ! :* ( muszę zaznaczyć, że jak zawsze ).
I czekam na te bombki. Lepiej dodaj szybko nowy, bo na zawał zejdę czy coś :D
Ten rozdział po protu mi się nie podoba, o ! xD
UsuńA o bombkach to mogę powiedzieć tyle: pierwsza będzie się zbliżać powoli, a druga przyjdzie nagle ;P
Uuhuhu to czekam, czekam ! :D I nie chrzań, że się nie podoba, bo i tak każdy pisze, że jest zajebisty noo ! :)
UsuńMnie się nie podoba! Naprawdę nie jestem usatysfakcjonowana xD
UsuńWell, well, well you just can't tell
UsuńWell, well, well my Michelle ;**
Ajajaj jak miło ♥.♥
UsuńNie no... Slashowi odbiło. Myśli że jak gra na gitarze jest jest kurwa Bogiem. Pfff. Ćwok. Żal mi Michelle bo to ona przeżywa chyba najbardziej. Mam nadzieje że Jimi średnio widzi jak zepsuło się między rodzicami.. Niech ktoś przypierdoli slashowi to może się zmieni ;) Mówiłam już że kocham Twojego bloga i Ciebie? :*
OdpowiedzUsuń*_* dziękuję pięknie za opinię! Mówiłaś i to chyba nie raz, ale za każdym razem brzmi to wyjątkowo ;P
UsuńMyles! Czuje się zaspokojona, już więcej nie będę o niego nękać :)
OdpowiedzUsuńA co do Michelle... po tym numerze z dzieckiem nie wahałabym się ani na chwilę. Rozumiem, że ona go kocha ale posunął się odrobinę za daleko.
I rozdział wcale nie jest beznadziejny!
Dzięki za komentarz! Sama nie wiem ile jeszcze Michelle tak wytrzyma, ale chyba lekko się zawiedziesz ;c
UsuńZ góry przepraszam i jeszcze raz dziękuję!
serio?... serio?!... KURWA SERIO?! Czemu ty tak bardzo nienawidzisz Michell?! Co ta biedna dziewczyna Ci zrobiła?! DAJE CI 2 ROZDZIAŁY BY GO ZOSTAWIŁA, ALBO OGŁASZAM STRAJK! -,- ;C
OdpowiedzUsuńprzez strajk rozum, że nie bd komentować xd
ałć ;_; to chyba już możesz zacząć strajkować, bo nawet gdyby go zostawiła, to nie tak prędko ;c
UsuńJEJU JEJU JEJU ;__________;
OdpowiedzUsuńBiedna Michell, nie wiem co bym zrobiła gdyby mój mąż mnie tak traktował :(
On po prostu wykorzystuje to, że jest mężczyzną i ma jakąś tam przewagę.
No ze Slasha nie powiem robi się egoista....
I to duży egoista,któremu zależy na dobrze własnym a gdzie Michelle? A gdzie Jimmy?
+ Przepraszam, że dopiero teraz komentuję ale nie poinformowałaś mnie :(
Kurde kocham ciebie i twojego i bloga i zazdroszczę Ci tego, że tak zajebiście piszesz:)
Czekam na następne ;*
Kocham cię i pozdrawiam <333 :)
Nic nie szkodzi! Komentuj kiedy chcesz xD czas nie gra roli. Przepraszam, że nie poinformowałam! Miałam jeszcze stary link, ale już odnalazłam nowy i jest dobrze, mój błąd się nie powtórzy.
UsuńCzego tu zazdrościć, osobiście niezbyt chętnie czytałabym takie opowiadanie, gdyby ktoś inny był autorem ;_;
Love U too ♥
JEZU...... Siedziałam i plakalam czytając ten rozdział jak dobrze ze małemu nic sie nie stało. Biedna MIchelle sama nie wiem co myśleć o Slashu w głębi mam nadzieje ze wróci stary Hudson ale jak narazie nic na to nie wskazuje juz sie nie moge doczekać kolejnego rozdziału i zycze napływu weny :)
OdpowiedzUsuń;_; jak pięknie to napisałaś! Nie dziękuję za wenę, żeby nie zapeszyć (tak na wszelki wypadek xD)
UsuńDzięki za komentarz!
Większość chce żeby Michelle zostawiła Slasha, ale "jak się coś psuje, to się to naprawia, a nie wyrzuca..." także nie rozstawaj ich, prooooszę :) Ja tam uważam, że oni się pogodzą, bo dla kogo Slash z Mylesem napiszą "Starlight", co? ;D
OdpowiedzUsuńTrzykropek
No! W końcu jakiś cień poparcia dla moich pomysłów xD Choć przyznam szczerze...że mam plan na inne zakończenie i to chyba właśnie tą "bolesną" wersję wybiorę ;_;
UsuńCzyli wyrzucisz Slasha? Czekaj... jak Michy rzuci Slasha, to albo opowiadanie się skończy albo znajdzie sobie kogoś innego... i tak źle, i tak niedobrze :( no trudno ...hmm. Ciekawe jak to zakończysz. Bomby brzmią kusząco, ale nieco się obawiam...
OdpowiedzUsuńTrzykropek
Wiesz co...wolę nie komentować podejrzeń na temat rozdziału, bo zaraz wszystko się wyda, a tego baaardzo bym nie chciała! xD
UsuńA obawy może i są słuszne...?
Coś dziś dodadzą może kochana?
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, ale możliwe, że tak xD
UsuńKiedy nowy? Szczerze mówiąc to powoli obumieram bez twoich rozdziałów :D
OdpowiedzUsuńOj tam, bez przesady xD
UsuńJeśli nie pojawi się do 12:00 to chyba dopiero jutro ;c
Uwierz nie przesadzam ! :* Kila osób uzależniło mnie swoimi opowiadaniami, a ty jesteś jedną z nich <3
OdpowiedzUsuńO jak miło *_*
Usuńdziękuję! xD
Tak, jak obiecałam informuję o nowym rozdziale tutaj na blogu: http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/2013/05/rozdzia-56.html
OdpowiedzUsuńSlash to chuj , noo.!
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na nowy rozdział :*
OdpowiedzUsuńhttp://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/05/nothing-lasts-forever-rozdzia-18.html
Czy można uczłowieczyć złego Duffa? Dlaczego duzi ludzie nie chcą jeść? Co można robić w szafce kuchennej?
OdpowiedzUsuńZapraszam na czwarty rozdział ONE.
http://highway-to-wherever.blogspot.com/
dzis bedzie?:)
OdpowiedzUsuńZaraz chyba będzie ;_; chyba że nie wyrobię xD
UsuńNo, no... a Slash to jednak dupek. Co prawda wizja nie tak dramatyczna jak moja (:P), ale równie okropna... Jak on mógł to zrobić Chelle?! Powinna spakować nocą manatki i razem z Małym wyjechać gdzieś daleko gdzie jej nie znajdzie...mimo wszystko liczę, że Pojeb przejrzy na oczy...No i oczywiście czekam na bombki :D Ja też dokładam się do nadziei Chloem, że dawni Gunsi powrócą !
OdpowiedzUsuńPs. Sorry, że dopiero teraz, ale wróciłam z "wczesnych wakacji":D
Pauline :*
Nic nie szkodzi, że "dopiero teraz" xD fajnie, że tak komentujecie! Kurde, a ja mam takie tyły na blogach ;_;
UsuńDziękuję i mam nadzieję, że Twoje upragnione wizje choć w jakieś części się spełnią xD
Tak wgl. Pauline:* to ta sama osoba co Paulina :3
OdpowiedzUsuńSorry, ale mi się już podpisy pomyliły :P
Pauline :*/Paulina :3
O, pogawędka z Myles'em, jak miło. Aż dziwne, że Slash nie zazdrosny, a nawet taki dziwnie zadowolony. Szkoda, że Michy mu się nie zwierzyła ze swoich problemów ze Slashem. Nie wiadomo czy to by coś dało, ale w sumie jakby on też miał oko na Slasha to może choć trochę dało by się go upilnować żeby nie brał. Pewnie nie, ale no spróbować by można było.
OdpowiedzUsuńLiczyłam na trochę dłuższą rozmowę z Sharon, no ale spoko. Może jeszcze będzie okazja.
Fajnie, że przynajmniej występ się udał. Teraz po głowie chodzi mi "You're a Lie" :D
Kurde, nie no co on odpierdala?! Matko, już myślałam, że uprowadził Jimiego czy coś, ale na szczęście nie był aż tak pojebany.
Hmm, niby rozumiem, że Slashowi zależy na tej trasie i pokłada w niej spore nadzieje, ale no kurde, nie kosztem własnej rodziny!
No, coś czuję, że będzie ostro podczas tej trasy. Lecę czytać dalej :D
Pozdrowionka ;*
Lady Stardust <3
Haha! Te piosenki to tak czasem lubią wchodzić do głowy XD
UsuńBardzo Ci dziękuję za komentarz!
A slashowe decyzje z tego okresu chyba nie były zbyt dobre. Niestety.
Buziaki <3
Reverie.