Rozdział 107. Love is strong.
***
Michelle
- Michelle, widziałaś gdzieś moją koszulę? Wstawaj wreszcie, bo nie zdążysz się ogarnąć! - najprzyjemniejszy moment porannego snu przerwał krzyk Hudsona. Jęknęłam ze zmęczenia i przekręciłam się na drugi bok. Po chwili do pokoju wpadł zniecierpliwiony Slash, z impetem zatrzaskując drzwi.
- Mogłabyś odpowiadać jak o coś pytam, do cholery - mruknął pod nosem, w biegu przegrzebując walizki po brzegi wypełnione ubraniami.
- Spierdalaj... - odpowiedziałam podobnym tonem i podniosłam się do pozycji siedzącej. Materac ugiął
się po drugiej stronie, a Hudson ciężko westchnął.
- Nie chcę kłócić się z tobą przez całą trasę, więc
pójdziemy na kompromis. - Te słowa lekko mnie zszokowały, ale postanowiłam
wysłuchać propozycji. Z wyczekującą miną popatrzyłam w jego stronę.
- Ty będziesz wspaniałą żoną, a ja najlepszym mężem. - Wywróciłam w górze
oczami, zdając sobie sprawę z konsekwencji takiego zachowania. - No proszę! Będzie fajnie! - Na jego twarzy zawitał szczery uśmiech. - Może tak jak kiedyś... - doskonale wiedział, jak bardzo zależało mi na powrocie do poprzedniego stanu rzeczy w naszym związku jak i rodzinie.
- Ale...nie chcę widzieć żadnych narkotyków - powiedziałam stanowczo. To nie było
moje wymarzone rozwiązanie, lecz na początek zawsze coś.
- Jasne! To co...ubierz się i za 20 minut na dole? - zapytał, przysuwając się bliżej. Pokiwałam twierdząco głową, a Hudson szybko cmoknął mnie w usta i wyszedł z sypialni. Chwilę później wpadłam do Jimiego i pomogłam mu się ubrać. Następnie poszłam do łazienki i mocno podkreśliłam oczy czarną kredką. Wciąż byłam niewyspana, ale starałam się normalnie funkcjonować. Z małym o czasie zjawiliśmy się na dole.
- Saul...? - mruknęłam niepewnie, szukając wzrokiem gitarzysty.
- Tu jestem...skarbie - odparł z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Uniosłam brew do góry i zmierzyłam go podejrzliwym wzrokiem.
- Jedziemy? - zapytałam, przerywając wymianę spojrzeń.
- Tak, idźcie do auta, ja zaraz dołączę.
Złapałam małego za rączkę i razem wyszliśmy na zewnątrz. Dodatkowo wlokłam za sobą wielką, czarną walizkę. Kiedy byłam w połowie drogi, Hudson przejął metalową rączkę i rzucając wszystko na ziemię, otworzył mi drzwi do auta. Obdarowałam go niedowierzającym uśmiechem i zajęłam swoje miejsce.
- Jedź jeszcze do Rose'ów. - powiedziałam, kiedy znaleźliśmy się na pierwszym skrzyżowaniu.
- Po co chcesz tam jechać? - początkowy entuzjazm Mulata nagle wyparował.
- Chcę się pożegnać - odparłam, patrząc na zniesmaczonego Slasha. Saul posłusznie skręcił w odpowiednią stronę. Zatrzymał auto po drugiej stronie ulicy. Jimi wybiegł zaraz za mną, a Hudson odwrócił głowę w drugą stronę, żeby tylko nie patrzeć na swojego przyjaciela. Zapukałam do drzwi, po krótkiej chwili stanęłam naprzeciwko Kate.
- Cześć... - wyszeptałam pod nosem.
- Hej...
- Przyszłam się pożegnać - powiedziałam, kiedy Jimi wylądował w objęciach cioci. Brunetka popatrzyła na mnie spode łba i pokręciła głową z dezaprobatą.
- Dobrze wiesz, że mi się to nie podoba - wymamrotała, przytulając malca do piersi.
- Michelle? A co ty tu... a... jedziesz z nim?
Axl zszedł z góry. Kiwnęłam twierdząco głową i przywitałam się z rudzielcem. Nasze milczenie przerwał donośny dźwięk klaksonu.
- Musimy już iść. Będę dzwonić - dodałam i mocno przytuliłam Rose'a. Kate przekazała Jimiego wokaliście, a ja patrzyłam na każdy jej ruch.
- Będę tęsknić - powiedziała nagle pani Rose.
- Uważajcie na siebie - dodał Axl i odstawił Jimiego na ziemię.
- Ceść, jak wrócis to obejzymy ten najstrasniejsy odcinek Scooby Doo!
Zza nogi rudzielca wyłonił się Roger.
- Okej! To do zobaczenia! - Malcy przybili sobie po piątce, a my patrzyliśmy na nich szeroko uśmiechnięci.
- Idź do auta, tylko uważaj na inne samochody. Ja zaraz dołączę - powiedziałam do małego i pogłaskałam go po główce. Roger i Axl pożegnali się ze mną i poszli robić śniadanie, podczas gdy Jimi bezpiecznie przeprawił się na drugą stronę ulicy.
- Przepraszam cię za wczoraj - wyszeptała Katie, patrząc na mnie niewinnym wzrokiem. Machnęłam tylko ręką i mocno się przytuliłyśmy.
- Jasne! To co...ubierz się i za 20 minut na dole? - zapytał, przysuwając się bliżej. Pokiwałam twierdząco głową, a Hudson szybko cmoknął mnie w usta i wyszedł z sypialni. Chwilę później wpadłam do Jimiego i pomogłam mu się ubrać. Następnie poszłam do łazienki i mocno podkreśliłam oczy czarną kredką. Wciąż byłam niewyspana, ale starałam się normalnie funkcjonować. Z małym o czasie zjawiliśmy się na dole.
- Saul...? - mruknęłam niepewnie, szukając wzrokiem gitarzysty.
- Tu jestem...skarbie - odparł z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Uniosłam brew do góry i zmierzyłam go podejrzliwym wzrokiem.
- Jedziemy? - zapytałam, przerywając wymianę spojrzeń.
- Tak, idźcie do auta, ja zaraz dołączę.
Złapałam małego za rączkę i razem wyszliśmy na zewnątrz. Dodatkowo wlokłam za sobą wielką, czarną walizkę. Kiedy byłam w połowie drogi, Hudson przejął metalową rączkę i rzucając wszystko na ziemię, otworzył mi drzwi do auta. Obdarowałam go niedowierzającym uśmiechem i zajęłam swoje miejsce.
- Jedź jeszcze do Rose'ów. - powiedziałam, kiedy znaleźliśmy się na pierwszym skrzyżowaniu.
- Po co chcesz tam jechać? - początkowy entuzjazm Mulata nagle wyparował.
- Chcę się pożegnać - odparłam, patrząc na zniesmaczonego Slasha. Saul posłusznie skręcił w odpowiednią stronę. Zatrzymał auto po drugiej stronie ulicy. Jimi wybiegł zaraz za mną, a Hudson odwrócił głowę w drugą stronę, żeby tylko nie patrzeć na swojego przyjaciela. Zapukałam do drzwi, po krótkiej chwili stanęłam naprzeciwko Kate.
- Cześć... - wyszeptałam pod nosem.
- Hej...
- Przyszłam się pożegnać - powiedziałam, kiedy Jimi wylądował w objęciach cioci. Brunetka popatrzyła na mnie spode łba i pokręciła głową z dezaprobatą.
- Dobrze wiesz, że mi się to nie podoba - wymamrotała, przytulając malca do piersi.
- Michelle? A co ty tu... a... jedziesz z nim?
Axl zszedł z góry. Kiwnęłam twierdząco głową i przywitałam się z rudzielcem. Nasze milczenie przerwał donośny dźwięk klaksonu.
- Musimy już iść. Będę dzwonić - dodałam i mocno przytuliłam Rose'a. Kate przekazała Jimiego wokaliście, a ja patrzyłam na każdy jej ruch.
- Będę tęsknić - powiedziała nagle pani Rose.
- Uważajcie na siebie - dodał Axl i odstawił Jimiego na ziemię.
- Ceść, jak wrócis to obejzymy ten najstrasniejsy odcinek Scooby Doo!
Zza nogi rudzielca wyłonił się Roger.
- Okej! To do zobaczenia! - Malcy przybili sobie po piątce, a my patrzyliśmy na nich szeroko uśmiechnięci.
- Idź do auta, tylko uważaj na inne samochody. Ja zaraz dołączę - powiedziałam do małego i pogłaskałam go po główce. Roger i Axl pożegnali się ze mną i poszli robić śniadanie, podczas gdy Jimi bezpiecznie przeprawił się na drugą stronę ulicy.
- Przepraszam cię za wczoraj - wyszeptała Katie, patrząc na mnie niewinnym wzrokiem. Machnęłam tylko ręką i mocno się przytuliłyśmy.
- Uważaj na siebie i pamiętaj, że choćby nie wiem co, zawsze
możesz tu przyjść.
Ta kobieta czasem przypominała mi mamę. Uśmiechnęłam się wdzięcznie i złożyłam pożegnalnego całusa na jej policzku.
Ta kobieta czasem przypominała mi mamę. Uśmiechnęłam się wdzięcznie i złożyłam pożegnalnego całusa na jej policzku.
- Zadzwonię jak będziemy w Toronto.
Uścisnęłam jej dłoń i popędziłam do auta. Kate jeszcze przez chwilę stała w progu. Zniecierpliwiony Hudson z piskiem opon ruszył w stronę LAX. Prowadził jak szaleniec, podczas gdy Jimi zachwycał się wzrastającą prędkością. O czasie wsiedliśmy do samolotu i zajęliśmy miejsca obok siebie. Slash przez całą drogę milczał, a ja zastanawiałam się co będzie dalej...
2 miesiące wcześniej...
Późnym popołudniem wróciłem do domu, zostawiając szerokie grono znajomych w Viper Room. Znowu stałem się sławny na Sunset i to w zupełności mi wystarczało. Słabo uśmiechnąłem się do małej blondynki oglądającej bajki w telewizji i poszedłem do łazienki.
- Co ty robisz?! Znowu bierzesz?! Zostaw to! - Lizzy przez cały czas się denerwowała. Chyba już mnie nie lubiła.
- Odwal się... - mruknąłem pod nosem, zawiązując sobie kawałek gumowego sznurka nad łokciem.
- Jeśli chcesz ćpać to wyjdź. Nie chcę cię tu więcej widzieć - powiedziała, stając za mną.
- To mój dom...
- Gówno mnie to obchodzi.
- Picie ci przeszkadzało, a przecież nie piję! Czego ty chcesz?! Wiecznie coś ci nie pasuje! - krzyknąłem, zrzucając jakieś kosmetyki z szafki po lewej stronie. Chciałem wyjść z pomieszczenia, ale poślizgnąłem się na rozlanej na podłodze mazi. - Kurwa... - mruknąłem, usiłując wstać.
- Jesteś pijany... przynajmniej się połóż.
- Po co? Zaraz i tak wszystko wyrzygam... - burknąłem, czując nieprzyjemny smak w ustach.
Półtora miesiąca później...
Byłam skrajnie wyczerpana nieprzespanymi nocami, odbieraniem McKagana z komisariatów i odpowiadaniem córce na pytanie "Dlaczego tatuś nie chce się ze mną bawić?". Miałam nadzieję, że to tylko chwilowe. Starałam się zacisnąć zęby i mu pomóc. Kilka razy dzwoniłam do Kate i Michelle, ale zwykle nie miały czasu na spotkanie, czy chociażby rozmowę. Wszyscy wokoło mnie ignorowali. Z resztą nie było kontaktu. Wszyscy byli podzieleni, zdani tylko na siebie. Postanowiłam, że dam radę, ale nie przewidziałam tego, że dojdzie do niektórych sytuacji...
- Dlaczego nie ma piwa w lodówce?! - starałam się zamaskować pudrem wielkie wory pod oczami, ale Duff skutecznie mi to utrudniał.
- Nie będzie więcej piwa - powiedziałam niepewnie, stając oko w oko z przerośniętym alkoholikiem. Jego warga niebezpiecznie drgnęła, nagle wytrącił mi z ręki puszek ubrudzony kremowym pyłkiem.
- Nie będzie więcej tapety.
Ciężko westchnęłam, a kiedy chciałam podnieść przedmiot z podłogi, poczułam mocnego klapsa na pośladku. Pisnęłam pod nosem i gwałtownie wróciłam do pionowej pozycji. Blondyn zaczął się przybliżać, a kiedy oparłam się o umywalkę, jego dłonie rozpoczęły badawczą podróż po moim ciele. Szybko odrzuciłam jego żądne władzy ręce i wróciłam do salonu.
- Do zobaczenia Joan, opiekuj się laleczkami, a jak wrócę to ułożę cię do snu - pocałowałam małą w czoło i czym prędzej popędziłam do pracy. Dopiero wieczór przyniósł najgorsze zmartwienia. Dokładnie zamknęłam sklep, w którym pracowałam i dałam się podwieźć do domu uprzejmemu właścicielowi. Było już zupełnie ciemno, więc nie chciałam świecić lampy, żeby kogoś nie obudzić.
- Dlaczego tak późno? - zapytał znajomy głos gdzieś w okolicach kuchni.
- Zawsze wracam o tej porze...taką mam pracę - powiedziałam spokojnym tonem, powoli zbliżając się do źródła dźwięku.
- Powinnaś siedzieć w domu i opiekować się dzieckiem - dodał Duff, gdy stałam naprzeciwko niego.
- Nie jestem tym typem kobiety.
- Zrobiłaś się strasznie upierdliwa, wiesz? - zapytał, kładąc dłoń na wysokości mojej talii. Dopiero w tamtej chwili zauważyłam puste butelki dookoła.
- Gdzie Joan? - spytałam, odsuwając się o krok w tył.
- Śpi - odparł uspokajająco. - Dlaczego znowu podwiózł cię ten palant? - dodał po chwili.
- Bo tobie nie chciało się ruszyć dupy. Bałam się iść nocą przez Sunset, ale ty wolałeś chlać jak ostatni idiota - odparłam z przekąsem, zakładając dłonie na wysokości piersi. Nagle, zupełnie niespodziewanie, otwarta dłoń blondyna z ogromną mocą otarła się o mój policzek.
- Głupia szmata - mruknął pod nosem, zabierając z blatu jedyną butelkę stojącą pionowo. Bez przerwy trzymałam się za piekące miejsce, próbując opanować strach.
- Chodź Jimi, musimy odebrać walizki.
- Mamo, a kupisz mi taki mały samolot? - zapytał, gdy pokonywaliśmy schody dzielące nas od ziemi.
- Jasne, wolisz taki z kolorowymi światełkami, czy odgłosem silnika? - zapytałam, łapiąc dłoń malca stąpającego tuż obok mnie.
- A kupisz mi dwa? - zapytał po chwili zastanowienia. Zaśmiałam się pod nosem i twierdząco pokiwałam głową.
- Michelle! Zaczekaj! - gwałtownie odwróciłam się do tyłu, szukając osoby, która mnie wołała. W końcu ujrzałam Mylesa i Caroline biegnących w naszym kierunku. Brunet niemalże wyrwał mi z dłoni uchwyt jednej walizki, a blondynka pomogła mi z mniejszą torbą.
- Dziękuję, ale... poradziłabym sobie... - powiedziałam zaskoczona widokiem kobiety.
- Slash was szuka, lepiej chodźmy zanim gdzieś zabłądzi - powiedział Myles i energicznym krokiem ruszył w stronę najbliższego wyjścia. Jimi ledwo nadążał, więc wzięłam go na ręce. Kilka razy zderzyliśmy się walizkami z innymi ludźmi, aż w końcu zajęliśmy miejsca w aucie. Od początku panowała bardzo ciężka atmosfera. Poza Jimim nikt nie zabierał głosu. Mały wciąż o coś pytał, widać było, że bardzo swobodnie czuje się w obecnym gronie. Hudson co jakiś czas zerkał w moim kierunku, robiąc skwaszoną minę, lecz starałam się to ignorować. Kiedy dojechaliśmy do hotelu, Saul po prostu rozpłynął się w powietrzu. Myles zabrał mi walizki sprzed nosa, ale tym razem pomógł mu chyba Frank. Niedokładnie pamiętałam imiona chłopaków, lecz doskonale wiedziałam, że w najbliższych dniach wszystko miało się zmienić.
Wieczorem, kiedy zmęczony podróżą Jimi smacznie spał w pokoju obok, przypomniałam sobie o obiecanym telefonie do Kate. Slash wymyślił sobie próbę, więc miałam mnóstwo czasu na rozmowę z kochaną brunetką. Pierwszy sygnał - nic. Drugi - nic. Trzeci, czwarty, piąty - też nic. W końcu zrezygnowałam, postanawiając ruszyć tyłek z pokoju i poznać tą całą Caroline. Założyłam ciepłą bluzę i wciskając kilka banknotów do kieszeni, po cichu skradałam się w stronę malca.
- Niedługo wrócę. Nie wychodź z pokoju - wyszeptałam do ucha na wpół śpiącemu Jimiemu. Po chwili pukałam do drzwi naprzeciwko naszego pokoju. Ku mojemu zaskoczeniu otworzył mi znajomy wokalista.
- Myles? - zapytałam z kompletnie skonsternowaną miną. - Przecież macie próbę...- dodałam, spoglądając na windę.
- Jaką próbę? No tak... właśnie się na nią wybierałem... - z windy wyszedł Slash.
- Kochanie...? Miałaś usypiać Jimiego... - powiedział poddenerwowany. Założyłam ręce na piersiach, czekając na wyjaśnienie. Hudson westchnął pod nosem ze znudzenia. - Chodź, porozmawiamy w środku - dodał, łapiąc mnie za ramię.
- Nie chce rozmawiać w środku. Gdzie ty do cholery byłeś?! - krzyknęłam, wyszarpując rękę z uścisku.
- Todd i Frank napisali piosenkę i próbowaliśmy ułożyć jakąś melodię w barze.
- W barze? Czyli oni nadal tam są? - zapytałam, a Hudson niepewnie kiwnął głową na potwierdzenie moich przypuszczeń. Podeszłam do kolejnych drzwi, lecz nikt mi nie otworzył. Podobnie było ze wszystkimi poza Brentem, który faktycznie mógł siedzieć w pokoju.
- Przepraszam... - mruknęłam, spuszczając głowę z zawstydzenia.
- To miłe, że mi ufasz... - zironizował obrażonym tonem i zniknął za drzwiami pokoju.
- Dobranoc - mruknęłam do zdezorientowanego Mylesa i Brenta, którzy od kilku minut stali na korytarzu, wpatrując się w naszą wymianę zdań. Wróciłam do pokoju i plecami oparłam się o drzwi. Niecałą minutę później stałam naprzeciwko wielkiego łóżka. Saul siedział po środku, grając na swoim Gibsonie jakiś zupełnie mi nieznany riff.
- Przepraszam... - wyszeptałam, nachylając się nad jego ramieniem.
- Nie teraz, coś mi wpadło do głowy... - powiedział pod nosem, zapisując coś na kartce.
- Idę się przewietrzyć - powiedziałam, szybko wychodząc. Po chwili wróciłam i zabrałam paczkę fajek leżącą na szafce przy drzwiach.
- Pożyczam - dodałam i trzasnęłam drzwiami. Idąc po schodach, upuściłam czerwone Marlboro. Wyszłam na taras hotelowy i rozejrzałam się wokoło. Widok był urzekający, jednak nie potrafił odgonić moich wyrzutów sumienia.
- Hej.
Gdzieś z boku wyłoniła się Caroline.
- Cześć - rzuciłam krótko. - Masz zapalniczkę? - zapytałam z nadzieją w głosie. Blondynka zgrabnym ruchem odpaliła mojego papierosa. - Mogę o coś zapytać?
- Jasne.
- Kim właściwie jest dla ciebie Myles?
- To mój chłopak - odparła z uśmiechem, a ja odetchnęłam z ulgą. - Spokojnie, Slash nigdy nie zostawiłby Jimiego pod opieką nieznajomej - dodała, widząc moją minę. Odpowiedziałam jej uśmiechem i zamilkłyśmy na dłuższą chwilę. - Długo już palisz? - zapytała, przyglądając się mi z zaciekawieniem.
- Tylko okazjonalnie - odparłam i wtedy w oczy rzuciły mi się przebarwione palce kobiety.
- Ja niestety już się w to wciągnęłam. Lepiej przestań zanim wejdzie ci to w nawyk - ostrzegła, mierząc mnie życzliwym spojrzeniem. Jeszcze przez chwilę wpatrywałyśmy się w zachód słońca, później obie wróciłyśmy do pokojów.
- Saul? - zapytałam, odkładając paczkę na swoje miejsce. - Kochanie...?- dodałam nieco głośniej, idąc dalej. Mulat leżał na łóżku z rękami założonymi za głowę i wpatrywał się w sufit. Zdjęłam bluzę i rzuciłam ją na niewielki fotel. - Idę wziąć prysznic - czekałam na jakąkolwiek reakcję, ale Hudson wciąż udawał obrażonego. Po kilku minutach wróciłam do pomieszczenia z przyjemnym uczuciem świeżości. Rozpuściłam niedbale wykonanego koka i usiadłam na skraju łóżka, czekając na jakiś znak życia ze strony Mulata. Nagle gitara zaczęła się przesuwać, a wkrótce wydobyła z siebie krótki jęk. Uśmiechnęłam się pod nosem spoglądając na gitarzystę i położyłam się obok niego. Kiedy moja dłoń musnęła kolano osłonięte skórzanymi spodniami, zerwał się z miejsca i zniknął za drzwiami łazienki. Po kilkunastu minutach wrócił w czarnych bokserkach i rzucił się na swoją połowę, układając się na brzuchu.
- O kurwa... wymieńmy to jebane łóżko w naszej sypialni na takie jak to.
- Ooo! To ty jednak mówisz...? - zakpiłam pod nosem.
- No daj spokój... mieliśmy się nie kłócić - ciężko westchnęłam i wbiłam wzrok w pełne nadziei oczy przede mną. Po chwili nasze powieki zaczęły opadać, a usta przygotowywały się na przyjemny dotyk. Nasze wargi połączyły się w pełnym namiętności pocałunku.
- Kiedy ostatni raz się kochaliśmy? - zapytałam, wsuwając dłoń za materiał bokserek Kudłacza.
- Nie pamiętam - odparł, ponownie wpijając się w moje usta i... w końcu to zrobiliśmy.
- Przez chwilę bałem się, że przez całą trasę nie dasz się dotknąć.
Od zaśnięcia ocalił mnie szept mojego mężczyzny. Tamtej nocy jego ramię miało mi służyć za poduszkę, więc mruknęłam pod nosem i mocniej się w niego wtuliłam. Gdybym wtedy wiedziała o przyszłości... dawno by mnie tam nie było.
Uścisnęłam jej dłoń i popędziłam do auta. Kate jeszcze przez chwilę stała w progu. Zniecierpliwiony Hudson z piskiem opon ruszył w stronę LAX. Prowadził jak szaleniec, podczas gdy Jimi zachwycał się wzrastającą prędkością. O czasie wsiedliśmy do samolotu i zajęliśmy miejsca obok siebie. Slash przez całą drogę milczał, a ja zastanawiałam się co będzie dalej...
Duff
Przez cały czas, w którym mój szanowny przyjaciel Slash robił wielką karierę, a cała reszta żyła sobie jak w bajce, ja staczałem się na samo dno. Axla unikałem jak ognia, Izzy i Steven na chwilę przestali istnieć. Wszystko było do chrzanu. Życie mi się zawaliło. Ciekawe co z Lise i Joan, co? Też mnie to ciekawi.2 miesiące wcześniej...
Późnym popołudniem wróciłem do domu, zostawiając szerokie grono znajomych w Viper Room. Znowu stałem się sławny na Sunset i to w zupełności mi wystarczało. Słabo uśmiechnąłem się do małej blondynki oglądającej bajki w telewizji i poszedłem do łazienki.
- Co ty robisz?! Znowu bierzesz?! Zostaw to! - Lizzy przez cały czas się denerwowała. Chyba już mnie nie lubiła.
- Odwal się... - mruknąłem pod nosem, zawiązując sobie kawałek gumowego sznurka nad łokciem.
- Jeśli chcesz ćpać to wyjdź. Nie chcę cię tu więcej widzieć - powiedziała, stając za mną.
- To mój dom...
- Gówno mnie to obchodzi.
- Picie ci przeszkadzało, a przecież nie piję! Czego ty chcesz?! Wiecznie coś ci nie pasuje! - krzyknąłem, zrzucając jakieś kosmetyki z szafki po lewej stronie. Chciałem wyjść z pomieszczenia, ale poślizgnąłem się na rozlanej na podłodze mazi. - Kurwa... - mruknąłem, usiłując wstać.
- Jesteś pijany... przynajmniej się połóż.
- Po co? Zaraz i tak wszystko wyrzygam... - burknąłem, czując nieprzyjemny smak w ustach.
Lise
Przez kilka godzin dbałam o to, by basista Guns N' Roses nie udusił się własnymi wymiocinami. Właśnie tak wyobrażałam sobie życie z gwiazdą rocka, lecz nie spodziewałam się, że to właśnie mnie spotka taki los. Chciałam żyć normalnie, bez narkotyków, alkoholu i większych problemów. Nie udało się.Półtora miesiąca później...
Byłam skrajnie wyczerpana nieprzespanymi nocami, odbieraniem McKagana z komisariatów i odpowiadaniem córce na pytanie "Dlaczego tatuś nie chce się ze mną bawić?". Miałam nadzieję, że to tylko chwilowe. Starałam się zacisnąć zęby i mu pomóc. Kilka razy dzwoniłam do Kate i Michelle, ale zwykle nie miały czasu na spotkanie, czy chociażby rozmowę. Wszyscy wokoło mnie ignorowali. Z resztą nie było kontaktu. Wszyscy byli podzieleni, zdani tylko na siebie. Postanowiłam, że dam radę, ale nie przewidziałam tego, że dojdzie do niektórych sytuacji...
- Dlaczego nie ma piwa w lodówce?! - starałam się zamaskować pudrem wielkie wory pod oczami, ale Duff skutecznie mi to utrudniał.
- Nie będzie więcej piwa - powiedziałam niepewnie, stając oko w oko z przerośniętym alkoholikiem. Jego warga niebezpiecznie drgnęła, nagle wytrącił mi z ręki puszek ubrudzony kremowym pyłkiem.
- Nie będzie więcej tapety.
Ciężko westchnęłam, a kiedy chciałam podnieść przedmiot z podłogi, poczułam mocnego klapsa na pośladku. Pisnęłam pod nosem i gwałtownie wróciłam do pionowej pozycji. Blondyn zaczął się przybliżać, a kiedy oparłam się o umywalkę, jego dłonie rozpoczęły badawczą podróż po moim ciele. Szybko odrzuciłam jego żądne władzy ręce i wróciłam do salonu.
- Do zobaczenia Joan, opiekuj się laleczkami, a jak wrócę to ułożę cię do snu - pocałowałam małą w czoło i czym prędzej popędziłam do pracy. Dopiero wieczór przyniósł najgorsze zmartwienia. Dokładnie zamknęłam sklep, w którym pracowałam i dałam się podwieźć do domu uprzejmemu właścicielowi. Było już zupełnie ciemno, więc nie chciałam świecić lampy, żeby kogoś nie obudzić.
- Dlaczego tak późno? - zapytał znajomy głos gdzieś w okolicach kuchni.
- Zawsze wracam o tej porze...taką mam pracę - powiedziałam spokojnym tonem, powoli zbliżając się do źródła dźwięku.
- Powinnaś siedzieć w domu i opiekować się dzieckiem - dodał Duff, gdy stałam naprzeciwko niego.
- Nie jestem tym typem kobiety.
- Zrobiłaś się strasznie upierdliwa, wiesz? - zapytał, kładąc dłoń na wysokości mojej talii. Dopiero w tamtej chwili zauważyłam puste butelki dookoła.
- Gdzie Joan? - spytałam, odsuwając się o krok w tył.
- Śpi - odparł uspokajająco. - Dlaczego znowu podwiózł cię ten palant? - dodał po chwili.
- Bo tobie nie chciało się ruszyć dupy. Bałam się iść nocą przez Sunset, ale ty wolałeś chlać jak ostatni idiota - odparłam z przekąsem, zakładając dłonie na wysokości piersi. Nagle, zupełnie niespodziewanie, otwarta dłoń blondyna z ogromną mocą otarła się o mój policzek.
- Głupia szmata - mruknął pod nosem, zabierając z blatu jedyną butelkę stojącą pionowo. Bez przerwy trzymałam się za piekące miejsce, próbując opanować strach.
Duff
Przez resztę dnia próbowałem skontaktować się z każdym, kto mógł wiedzieć gdzie podziewają się Lise i Joan. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię, ale znowu wybrałem prostszą drogę. Wieczorem znowu się upiłem, oglądając wszystkie albumy z naszymi wspólnymi zdjęciami.
Pamiętam, że wtedy usiadłem przed telewizorem i opróżniłem ostatnią butelkę wódki. Nie spodziewałem się, że gdy rano się obudzę, ich już nie będzie...
Michelle
Gdy po 4-godzinnym locie wylądowaliśmy na Toronto-Lester B. Pearson, Saul zostawił mnie ze wszystkimi bagażami i pobiegł odszukać Mylesa i resztę zespołu.- Chodź Jimi, musimy odebrać walizki.
- Mamo, a kupisz mi taki mały samolot? - zapytał, gdy pokonywaliśmy schody dzielące nas od ziemi.
- Jasne, wolisz taki z kolorowymi światełkami, czy odgłosem silnika? - zapytałam, łapiąc dłoń malca stąpającego tuż obok mnie.
- A kupisz mi dwa? - zapytał po chwili zastanowienia. Zaśmiałam się pod nosem i twierdząco pokiwałam głową.
- Michelle! Zaczekaj! - gwałtownie odwróciłam się do tyłu, szukając osoby, która mnie wołała. W końcu ujrzałam Mylesa i Caroline biegnących w naszym kierunku. Brunet niemalże wyrwał mi z dłoni uchwyt jednej walizki, a blondynka pomogła mi z mniejszą torbą.
- Dziękuję, ale... poradziłabym sobie... - powiedziałam zaskoczona widokiem kobiety.
- Slash was szuka, lepiej chodźmy zanim gdzieś zabłądzi - powiedział Myles i energicznym krokiem ruszył w stronę najbliższego wyjścia. Jimi ledwo nadążał, więc wzięłam go na ręce. Kilka razy zderzyliśmy się walizkami z innymi ludźmi, aż w końcu zajęliśmy miejsca w aucie. Od początku panowała bardzo ciężka atmosfera. Poza Jimim nikt nie zabierał głosu. Mały wciąż o coś pytał, widać było, że bardzo swobodnie czuje się w obecnym gronie. Hudson co jakiś czas zerkał w moim kierunku, robiąc skwaszoną minę, lecz starałam się to ignorować. Kiedy dojechaliśmy do hotelu, Saul po prostu rozpłynął się w powietrzu. Myles zabrał mi walizki sprzed nosa, ale tym razem pomógł mu chyba Frank. Niedokładnie pamiętałam imiona chłopaków, lecz doskonale wiedziałam, że w najbliższych dniach wszystko miało się zmienić.
Wieczorem, kiedy zmęczony podróżą Jimi smacznie spał w pokoju obok, przypomniałam sobie o obiecanym telefonie do Kate. Slash wymyślił sobie próbę, więc miałam mnóstwo czasu na rozmowę z kochaną brunetką. Pierwszy sygnał - nic. Drugi - nic. Trzeci, czwarty, piąty - też nic. W końcu zrezygnowałam, postanawiając ruszyć tyłek z pokoju i poznać tą całą Caroline. Założyłam ciepłą bluzę i wciskając kilka banknotów do kieszeni, po cichu skradałam się w stronę malca.
- Niedługo wrócę. Nie wychodź z pokoju - wyszeptałam do ucha na wpół śpiącemu Jimiemu. Po chwili pukałam do drzwi naprzeciwko naszego pokoju. Ku mojemu zaskoczeniu otworzył mi znajomy wokalista.
- Myles? - zapytałam z kompletnie skonsternowaną miną. - Przecież macie próbę...- dodałam, spoglądając na windę.
- Jaką próbę? No tak... właśnie się na nią wybierałem... - z windy wyszedł Slash.
- Kochanie...? Miałaś usypiać Jimiego... - powiedział poddenerwowany. Założyłam ręce na piersiach, czekając na wyjaśnienie. Hudson westchnął pod nosem ze znudzenia. - Chodź, porozmawiamy w środku - dodał, łapiąc mnie za ramię.
- Nie chce rozmawiać w środku. Gdzie ty do cholery byłeś?! - krzyknęłam, wyszarpując rękę z uścisku.
- Todd i Frank napisali piosenkę i próbowaliśmy ułożyć jakąś melodię w barze.
- W barze? Czyli oni nadal tam są? - zapytałam, a Hudson niepewnie kiwnął głową na potwierdzenie moich przypuszczeń. Podeszłam do kolejnych drzwi, lecz nikt mi nie otworzył. Podobnie było ze wszystkimi poza Brentem, który faktycznie mógł siedzieć w pokoju.
- Przepraszam... - mruknęłam, spuszczając głowę z zawstydzenia.
- To miłe, że mi ufasz... - zironizował obrażonym tonem i zniknął za drzwiami pokoju.
- Dobranoc - mruknęłam do zdezorientowanego Mylesa i Brenta, którzy od kilku minut stali na korytarzu, wpatrując się w naszą wymianę zdań. Wróciłam do pokoju i plecami oparłam się o drzwi. Niecałą minutę później stałam naprzeciwko wielkiego łóżka. Saul siedział po środku, grając na swoim Gibsonie jakiś zupełnie mi nieznany riff.
- Przepraszam... - wyszeptałam, nachylając się nad jego ramieniem.
- Nie teraz, coś mi wpadło do głowy... - powiedział pod nosem, zapisując coś na kartce.
- Idę się przewietrzyć - powiedziałam, szybko wychodząc. Po chwili wróciłam i zabrałam paczkę fajek leżącą na szafce przy drzwiach.
- Pożyczam - dodałam i trzasnęłam drzwiami. Idąc po schodach, upuściłam czerwone Marlboro. Wyszłam na taras hotelowy i rozejrzałam się wokoło. Widok był urzekający, jednak nie potrafił odgonić moich wyrzutów sumienia.
- Hej.
Gdzieś z boku wyłoniła się Caroline.
- Cześć - rzuciłam krótko. - Masz zapalniczkę? - zapytałam z nadzieją w głosie. Blondynka zgrabnym ruchem odpaliła mojego papierosa. - Mogę o coś zapytać?
- Jasne.
- Kim właściwie jest dla ciebie Myles?
- To mój chłopak - odparła z uśmiechem, a ja odetchnęłam z ulgą. - Spokojnie, Slash nigdy nie zostawiłby Jimiego pod opieką nieznajomej - dodała, widząc moją minę. Odpowiedziałam jej uśmiechem i zamilkłyśmy na dłuższą chwilę. - Długo już palisz? - zapytała, przyglądając się mi z zaciekawieniem.
- Tylko okazjonalnie - odparłam i wtedy w oczy rzuciły mi się przebarwione palce kobiety.
- Ja niestety już się w to wciągnęłam. Lepiej przestań zanim wejdzie ci to w nawyk - ostrzegła, mierząc mnie życzliwym spojrzeniem. Jeszcze przez chwilę wpatrywałyśmy się w zachód słońca, później obie wróciłyśmy do pokojów.
- Saul? - zapytałam, odkładając paczkę na swoje miejsce. - Kochanie...?- dodałam nieco głośniej, idąc dalej. Mulat leżał na łóżku z rękami założonymi za głowę i wpatrywał się w sufit. Zdjęłam bluzę i rzuciłam ją na niewielki fotel. - Idę wziąć prysznic - czekałam na jakąkolwiek reakcję, ale Hudson wciąż udawał obrażonego. Po kilku minutach wróciłam do pomieszczenia z przyjemnym uczuciem świeżości. Rozpuściłam niedbale wykonanego koka i usiadłam na skraju łóżka, czekając na jakiś znak życia ze strony Mulata. Nagle gitara zaczęła się przesuwać, a wkrótce wydobyła z siebie krótki jęk. Uśmiechnęłam się pod nosem spoglądając na gitarzystę i położyłam się obok niego. Kiedy moja dłoń musnęła kolano osłonięte skórzanymi spodniami, zerwał się z miejsca i zniknął za drzwiami łazienki. Po kilkunastu minutach wrócił w czarnych bokserkach i rzucił się na swoją połowę, układając się na brzuchu.
- O kurwa... wymieńmy to jebane łóżko w naszej sypialni na takie jak to.
- Ooo! To ty jednak mówisz...? - zakpiłam pod nosem.
- No daj spokój... mieliśmy się nie kłócić - ciężko westchnęłam i wbiłam wzrok w pełne nadziei oczy przede mną. Po chwili nasze powieki zaczęły opadać, a usta przygotowywały się na przyjemny dotyk. Nasze wargi połączyły się w pełnym namiętności pocałunku.
- Kiedy ostatni raz się kochaliśmy? - zapytałam, wsuwając dłoń za materiał bokserek Kudłacza.
- Nie pamiętam - odparł, ponownie wpijając się w moje usta i... w końcu to zrobiliśmy.
- Przez chwilę bałem się, że przez całą trasę nie dasz się dotknąć.
Od zaśnięcia ocalił mnie szept mojego mężczyzny. Tamtej nocy jego ramię miało mi służyć za poduszkę, więc mruknęłam pod nosem i mocniej się w niego wtuliłam. Gdybym wtedy wiedziała o przyszłości... dawno by mnie tam nie było.
***
wooow, czekałam na rozdział, mam, więc teraz pisze komenta.
OdpowiedzUsuńhmm.. więc tak.
1 zajebiste nowe tło chyba najlepsze jak do tej pory
2 kurwaaa, mega mega mega mega rozdział
3 to z duffem, owszem, widać, że na szybko, ale naprawdę fajnie wyszło
3 mm... slashu, ogólnie to jaram sie bo uwielbiam jak go opisujesz, nawet jak robi rozpierdal ze wszystkim i wszystkimi naokoło
4 dobrze że spokój tylko na chwilę
5 zapraszam do mnie na rozdział 10
http://worst-obsession.blogspot.com/
( nie wiem czy czytasz, ale ten rozdział wyszedł mega psychiczny, jak coś to zbieram na jakiś kupon do psychiatry) :D
Dziękuję pięknie za wszystkie punkciki *_* przeczytam wszystko jak tylko się ogarnę, dobrze? ;_;
UsuńSpokoo. :3
UsuńKurde rozdział jest taki spokojny, ale to dobrze.
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie mnie zaniepokoiło i to bardzo.
Mam nadzieję, że niedługo dowiem się czegoś więcej na ten temat.
Ah ja fanka Duffa jestem załamana jego postawą.
Eh McKagan na starość to ci bije już ;///
Kurde nie mogę się doczekać następnego :)
Piszesz cudownie, wręcz zajebiście. Co ty dużo gadać; kocham to i czekam na następne :)
Pozdrawiam.
Dziękuję, lecz co do następnego rozdziału to...prawdopodobnie jeszcze sobie poczekacie ;c
UsuńKucze super rozdział i taki długi... uwielbiam. Jeden z najlepszych jakie ostatnio dodałaś. Hehe tylko czemu brak opisu ostatniej sceny ze Slashem..? Ta cała sytuacja jest tak skomplikowana ze nie mogę sie doczekać kontynuacji... Wiec pisz proszę i mów kiedy nowy... Pozdrawiam i życzę weny twórczej, lekkiego pióra czy czegoś tam...
OdpowiedzUsuńKarolina
Dzięki wielkie za opinię, a brak opisu owej sceny wynika z faktu, iż ktoś mi kiedyś napisał, żebym nie tak dokładnie opisywała takie sceny, no więc o xD
UsuńRównież pozdrawiam!
Ja już myślałam, że będzie Happy a t tylko takie chwilowe :C smuteczek :C
UsuńDuff musi ogarnąć dupe, no ja rozumiem że Rock And Roll no ale bez przesady xD
Wygląd bloga jest cudowny *.*
A tak przy okazji to mogłabyś dokładniej opisać ten.. teges Michele z slashem :D
Też jestem zachwycona wyglądem *_*
Usuńdziękuję za komentarz!
Ooo...to już druga skarga odnośnie TEGO fragmentu xD no to chyba w kolejnym coś się pojawi.
Bardzo mi się podoba. Tylko szczerze, przeraża mnie te ostatnie zdania, bo jakoś niby powoli coś zaczynało się zmieniać. Szkoda. Ale wiem, że wszystko co napiszesz mi się spodoba, także nawet najgorsze dramaty będą przeze mnie przyjęte, haha. Zawiodłam się na Duffie, naprawdę. Miałam go za opiekuńczego faceta, który powoli zmieniał się wraz z wiekiem. Jednak Lizzy, miała na tyle siły by powiedzieć ''Stop'' i się wyprowadzić. Michelle powinna zrobić to samo... Ale pożyjemy, zobaczymy.
OdpowiedzUsuńTen nowy wygląd bloga, super. ;] Czekam na kolejne.
Uff, już się bałam, że Duff i cały ten fragment zepsuł cały rozdział, a tu jest odwrotnie xD
UsuńOstatnie zdanie przeraża? I słusznie ♥
Jeden z ciekawszych rozdziałów ostatnio :) To dzięki wstawkom o Duffie. Przynajmniej dowiedzieliśmy się co tam u niego (a najlepiej się nie dzieje), a nie tylko kłótnie i nie-kłótnie Hudsonów. Czekam na te twoje bomby ;) Ostatnie zdanie dość poważnie brzmi, zastanawiam się co ten Slash narobił. Ciekawe czy uda im się odratować ten związek... zaczynam w to wątpić. No, pozostaje czekać na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńŁał ^_^ nie spodziewałam się xD Choć przyznam szczerze, że męczyłam się nad tym rozdziałem, niezbyt lekko mi się go pisało xD
UsuńDziękuję za komentarz!
Łoooooo!
OdpowiedzUsuńAle z Duffa dupek, jak on tak może robić takie rzeczy własnej żonie?! Po prostu go nie rozumiem. Oby tylko się nie stoczył na samo dno, bo kiedyś się poryczę czytając dalsze rozdziały xD
Co do Slasha... nie wiem czy on udaje, czy naprawdę chce to wszystko między nimi zmienić ale mam nadzieję, że to drugie. Są taką dobraną parą z Michelle, gdy Hudson nie ma swoich humorków świetnie się czyta o ich chwilach intymności, czy też takiej "normalności".
Czekam niecierpliwie na rozwój akcji :)
Dzięki za komentarz, a co do Duff'a to na razie znowu na trochę zniknie, być może napiszę coś o Stevenie lub Izzy'm, ale to nie jest pewne. Wolę skupić się na jednym - Hudsonowie.
Usuńbłaaaaagam, mogłabyś proszę wrócić do poprzedniego tła?? to jest takie smutne..a tamto było naprawdę ładne i oryginalne :))
OdpowiedzUsuńWiesz co...nie bardzo xD Tamto tło było mało profesjonalne, a to jest zamówiony szablon i większości się podoba ;c może jednak się do niego przekonasz?
UsuńJa chcę poprzednie tło! Serio...tamto było 2000000000000000000000000000000000000000000000000000000razy lepsze*.*plisssssssssssssss...(robię minę zbitego psa)...
UsuńAle...ale... tamtego tła już nie ma, poszło sobie w pizdu, że tak powiem o.o niemożliwe, że tamto było lepsze, to wygląda tak przejrzyście *.*
UsuńNo nie, teraz to już mam focha forever i za karę zostawię ci baaardzo krótki komentarz :(
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, było ciekawie, ale mam wrażenie, że cały czas krążysz, krążysz, a potem wybuchniesz z tą obiecaną bombką, te ostatnie rozdziały są chyba wprowadzeniem do bomby? Mam rację?
Ładne tło, choć można się pogubić i troszkę ci archiwum ucięło, ale cóż ;D
Dzięki za polecenie tak w ogóle
Jak to foch?! ;_; przecież powiadomiłam Cię jako pierwszą...no wiem, że Myles'a jak na lekarstwo, ale w kolejnym rozdziale będzie go sporo ;_;
UsuńWybacz mi!
Jak to pogubić? Gdzie ucięło? ;c
+Masz absolutną rację, tkwię w tym złym momencie, ale i nie, bo z mojego punktu widzenia nadal się pogarsza, czyli nie ma ciągle tego samego xD
UsuńDobra...głupia wymówka ;_;
O sorry, nie zauważyłam powiadomienia, przepraszam ;___; odfochuję się <3 Kiedy bd na gg?
UsuńAha, wiem, ze nie powinien, ale rozwaliło mnie to zdanie: Nie będzie więcej tapety! Hahaha xD
OdpowiedzUsuńHahah to akurat mnie samą rozbawiło, kiedy pisałam, więc spokojnie xD
UsuńDzięki za komentarz!
O kurde, zmieniłaś wygląd bloga :) Ale zajebiście jest!!!
OdpowiedzUsuńWiesz, to dla mnie wcale nie jest spokojniejszy rozdział. Co z tego, że Hudsonowie udają, że wszystko jest ok, skoro to tylko fikcja. Nie spodobały mi się ostatnie słowa Chelle, ale ufam ci i jestem ciekawa, co wymyślisz. Szkoda mi Lizzy, bo nie wiedziałam, że Duff będzie takim gnojem. Co z tego, że żałuje... mógł pomyśleć, zanim ją uderzył. Powinien sobie z Hudsonem dłoń uścisnąć i zachlać się wspólnie z nim w jakiejś melinie. Tyle na ten temat.
Ołć, ostro powiedziane, ale prawdziwie xD A już wymyśliłam ciąg dalszy, teraz tylko czekam na przypływ wewnętrznej siły, która rozkaże mi to wszystko spisać ;D
UsuńDziękuję za komentarz! ♥
No więc nadrobiłam zaległości (nie tylko u Ciebie je mam, ehh, zUaa ja) i jestem... W SZOKU! O.o Kieerwasz motylki, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy w tym opowiadaniu, no... nie.
OdpowiedzUsuńBo tak... Ostatnio (przynajmniej tam, gdzie ja się zatrzymałam xD) był sobie taki Hudson i Hudsonka, Rose i Rose'onka (oO), McKagan i McKaganka, a potem nawet McKaganiątko, Hudsątko itd. Wszystko było tak ślicznie, ładnie, no... Oczywiście, pojawiały się jakieśtam problemy, ale... TO O.O BOŻE DUFFIE : O
Wiesz, ja tak sobie czytam, czytam i... O, Slash bierze. Spoko, trochę... Co tam. A potem nagle staje się to problemem i to kirwa takim, że... Że... Że dupa! Parlay myśli (hahahahahiehiehieheszqi xD) : będzie się skurwikłak ukrywał, będzie umierał w oczach, o NIE, O HUDSONIE, O NIE! :O A tu co... Kurwa, co?! Co mu strzeliło do tej zawszonej (aczkolwiek miękkiej... :3) czuprynki? ;__; Ja rozumiem, że dragi zmieniają człowieka, że mogą powodować agresję, której się później żałuje (jak np tsn naskok na Hudsiądko ;__;) , ale to.. to szantażowanie Chelle i prawie-że-gwałcenie jej i trzymanie jej jak na smyczy... D: Poczekaj, tylko, jak ja tam przyjdę z moją patelnią z podwójną warstwą teflonu zapobiegającą przywieraniu... Ohoho, tak nim wstrząchnę, że i loczki nie zamortyzują uderzenia, hihi. ^^ POWAŻNIE :O
A ten drugi frajer... Jeszcze lepszy ;__; ''fanki Duffa mnie nie zabiją'' <- niee, coś Ty :) *chowa za plecami paralizator*
Nie no, ale serio, dlaczego zrobiłaś z nich takich palantów? xd Ja rozumiem noo, dragi, dragi, ale... Matko' żeby facet tak nagle się zmienił (bo jednakowoż zarówno Slash jak i Duff byli w Twoim opowiadaniu wcześniej zupełnie innymi osobami) i co gorsza, miał kompletnie w dupie swoją rodzinę, którą o dziwo przestał się interesować... to już Patologia Level Up. ;__; <- tak, to jeszcze były marne próby zachowania rzekomej imitacji powagi przez Parlay, a teraz... xD
CZEMU ZROBIŁAŚ Z MOJEGO KOCHANEGO SŁONECZKA POTWORAA?!!!?!?! ;____;
Właściwie z nich obydwu. :c
Co do strony bardziej technicznej, to... Kurwielkę, te scwny z zaćpanym Slashem były takie... Prawdziwe ;__; wow<3 Świetnie opisane, naprawdę! Mam wrażenie, że z rozdziału na rozdział jesteś jeszcze lepsza niż byłaś : o !
Uhuhu, ej, dlaczego jak tylko przestałam wstawiać rozdziały to ludzie od razu myślą, że nie żyję? ;__; Kobieto, ja Cię cały czas czytam i czytać będę, amen! XD
PS: Duff pyta gdzie PIWO?! PIWO, seerio? O.o Szlachta nie pije piwa ;__; który wysoko ceniony alkoholik pije piwo, pfie, no wiesz co. XD Taki Duff to pewnie wodę rozcieńcza w spirytusie i jedziemy!
Tak bardozo chujowy komentarz ;__;
Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz! O_O to chyba najdłuższa opinia jaką ostatnio czytałam!
UsuńA więc już wyjaśniam: zmiana w Hudsonie pojawiła się dlatego, że znudziło mu się spokojne życie, wrócił do narkotyków i teraz jest jak jest. Z Duffem planowałam zrobić to trochę inaczej, jednakże nie wyszło. Wspominałam chyba wcześniej, że ma problemy z alkoholem...? No chyba tak, więc nie wydaje mi się żeby to było aż takie wielkie zaskoczenie.
Pomijając przeszłość, mam nadzieję, że nie będzie aż tak chujowo jak do tej pory w kolejnych rozdziałach ;_;
No bo...tak jak nie wstawiasz żadnych notek, to ja nie wiem czy potrzebnie zaśmiecam komentarze...;_; już będę wiedziała, żeby powiadamiać!
Dziękuję jeszcze raz.
Piwo...hahaha faktycznie...ale tak jakoś mi pasowało o.o, może lepiej daruję już sobie to pisanie?
Ej, ej, ej. Co ma znaczyć to ostatnie zdanie?! :o Miszel, nie chrzań głupot ;__; Ja tu sobie teraz czekam na zajebisty następny (z bombkami xD) i ma być szybko!
UsuńDarować pisanie to sobie mogą takie ciećwierze jak ja :c
No nie wiem ;_; mam pomysł na kolejny, ale trochę boję się go opisać, żeby nie spieprzyć xD
UsuńTY to masz akurat jednego z najlepszych blogów jakie czytam, więc zabieraj się za pisanie ;P
Rozdział jest super długi i tak ma zawsze być x'D
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że taka sielanka i Hudsonów to jest chwilowa x'D Choć fajnie się takie rozdziały czyta.
Ten epizod z Duff'em jest taki trochę smutny ;/ Mam nadzieję że Janis i Lise się odnajdą i wszystko będzie dobrze...
Do tego nowe tło bloga ;D
Fajna zmiana, taka ciekawa... Wychodzi na to, że tylko ja mam takie amatorskie tło na blogu ;cc x'D
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział ;D
Hahah no nie wiem czy dam radę wyrobić z taką długością, ale może być tak, że raz pojawi się rozdział krótszy, a raz dłuższy, dobrze? xD
UsuńOjj nie przesadzaj, poza tym zawsze możesz sobie zamówić jakieś tło w szabloniarni, np. tej którą polecam.
Dziękuję serdecznie za komentarz!
No, no...widzę, że ktoś tu próbuje nam mamić oczy sielanką Hudsonów..coś czuję, że te"bombki" to będą jak nóż w plecy dla Michelle ( i oczywiście, dla nas ) hymmm.... no nie wiem może Chelle nakryje Hudsona na zdradzie? Nie.. to za łatwe..Zgotujesz nam niezłe piekiełko..
OdpowiedzUsuńRozpuściłaś nam Duffa, oj rozpuściłaś, nieładnie tak Michelle! :P Wszystko się zwraca do wielkiej czarnej (bądź śniadej Kudłacza, jak kto woli O.O) dupy...Nie będzie tapety? hahahaha Duffowi się przyda terapia...
Coś nam ucichł Izzy i Steven OoO czekam, czekam na nowinki (i po cichu liczę, że zmienisz tło na poprzednie, co z tego że to jest profesjonalne, tamto było o niebo lepsze! P:D)
Z niecierpliwością na nowy rozdział i dalszy rozwój akcji
Paulina :3
Dziękuję za komentarz, a co do tła to...serio? o.o moim zdaniem to wygląda lepiej, na tamtym nie najlepiej się czytało xD
UsuńMyślę, że to będzie dość...łatwe do przewidzenia, a mimo to zaskakujące, o.
Dzięki jeszcze raz!
O wowowowowow no to namieszałaś u pana Duff'a! ;p I nie mogę się doczekać 'bombki' u Hudson'ów. Ogólnie rozdział świetny! Tak jak z resztą każdy :)
OdpowiedzUsuńP.S. Genialne jest te nowe tło, nadaje fajnego klimatu i lepiej się czyta :)
Pozdrawiam
G.
Ano tak wyszło xD
UsuńNo i teraz już nie wiem, zdania co do tła są podzielone ;_;
Dzięki za komentarz!
A już zrobiłaś mi nadzieje, że będzie między nimi dobrze.....:D
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieje, że po tych twoich bombach w końcu kiedyś znów będzie między nimi jak dawniej...???
Co ten Duff ze sobą robi.....nie spodziewałam się, że będzie w stanie uderzyć Lise :/
Widzę, że nowy wygląd bloga......podoba mi się xD
I jak ja sobie teraz pomyśle, że ty chciałaś kończyć tego bloga, to się za głowę łapię xD
Nie wiem skąd ty tyle świetnych pomysłów czerpiesz na to opowiadanie :)
Jak zwykle czekam na następny ♥
(Magda)
+ coś mi się tak wydaje, że Chad wróci do zywych i tez namiesza w ich zyciu xD Jednak moge sie mylic i to tylko moja zryta bania takie rzeczy stwarza ^.^
UsuńSorry, ze pisze z bledami, ale cos mi sie z klawiatura stalo i zadne sztuczki na nia nie dzialaja :D
(Magda)
Uff, coraz więcej osób akceptuje nowy wygląd! xD
UsuńSama nie wiem skąd te moje chore pomysły, ale szczerze cieszę się, że wpadają mi do głowy ;P
Dziękuję za opinię!
O kurwa ! Nie wiem od czego zacząć. Dobra, to od początku..
OdpowiedzUsuń1. Zmieniłaś wygląd i jest mega zajebisty :) Strasznie mi się podoba, choć przyzwyczaiłam się do tamtego :D
2. Duff jest idiotą. Z jednej strony rozszarpałabym, ale z drugiej jest mi go szkoda. Jak była ta akcja z Lizzy to chiało mi się ryczeć...
3. W końcu jakaś zmiana u Hudson'ów. Szkoda, że nie na długo ;__;
4. Nie mogę się doczekać tych bombek !! ;>
5. Rozdział na baardzo wysokim poziomie. I rozpisałaś się. Dobrze bo kocham takie długie rozdziały. Wg fajnie, że wplotłaś Duff'a, bo tak jakoś ciągle o Slash'u i Michelle było. Nie mówię, że to źle, bo zawsze mi się podoba, ale teraz jest jakoś tak fajniej :)
6. Czemu nic nie ma o Izzy'm i Steven'ie ? Ja tak bardzo ich lubię noo xD Oczywiście nic nie narzucam, bo to ty jesteś autorką i masz plany wobec bohaterów, aczkolwiek byłabym meega zadowolona ;)
7. KOCHAM CIĘ PO PROSTU ! :**
8. Kiedy nowy ? :D
1. Zmieniałam, ja też jestem zachwycona xD
Usuń2. Nie ma co płakać...u innych może być gorzej.
3. Właśnie...nie na długo...chyba zbliżam się do zakończenia opowiadania ;_; wczoraj wymyśliłam coś szatańskiego.
4. Ja też! xD
5. Dziękuję pięknie, postaram się ubarwiać rozdziały o historie pozostałych bohaterów, ale niczego nie obiecuję.
6. Przyznam szczerze, że na tą dwójkę nie mam pomysłów, choć jest nadzieja, że uda mi się napisać coś o Adlerze.
7. TEŻ CIĘ KOCHAM! ♥.♥
8. Nowy jak napiszę xD nie no - można się czegoś spodziewać w weekend, może w czwartek ;)
1. Teraz jest git :)
Usuń2. Nie strasz mnie ! xD
3. NIEEEEE ! Nie kończ, pisz dalej :D Błagam nie rób mi tego ! Co ja będę czytać ? No chyba, że zaczniesz pisać kolejne, albo to drugie :>
4. To je dawaj już :)
5. Ależ nie ma za co. Po prostu jak zwykle wtrąciłam swoje nie ważne zdanie :D
6.Jej będzie Adler ! *.*
7. JA CIEBIE MOCNIEJ <3
8. Jej, no to czekam :)
Hahaha dobra, nie straszę, kiedyś i tak skończę ;_;, będę pisać nowe opowiadania, muszę skończyć ten rozdział i dopiero dodam, (nieważne piszemy razem) poza tym jest cholernie ważne i potrzebne, będzie ok ♥
Usuńkocham,kocham i jeszcze raz kocham twoje opowiadania...<3
OdpowiedzUsuńzawalam noce żeby min.twoje opowiadanie przeczytać :*
zapraszam do mnie:)
youcouldbeminebitch.blogspot.com
Yy...aaam...no dzięki xD
UsuńWpadnę jak znajdę chwilkę czasu.
Michelle ja Cię chyba... no nie wiem. Uduszę. Jak to przejściowy spokój?! Lubię kłopoty, ale takie wiesz..."w kupie raźniej." Fajnie, że wplątałaś Duffa, ale trochę nie rozumiem Twojego planu działania. Będziesz teraz rozwalać związki ich wszystkich, a w momencie załamania wszyscy bohaterowie skoczą z mostu?
OdpowiedzUsuńCo do tła- świetne, uwielbiam to zdjęcie Slasha. Coraz bardziej obawiam się bombek. Nie zamierzam pisać, że jeśli skończysz to opowiadanie, to się zabiję czy coś...zostaje jeszcze HVT )-: Coś bez ładu i składu wyszedł ten koment. Masz ode mnie wirtualnego przytulasa (-:
Trzykropek
Już wyjaśniam mój "plan działania", nie wiem czy powinnam, ale to zrobię. Otóż, ogółem w opowiadaniu może wydarzyć się wszystko (dzieje się np. to, że Slash nagrywa Apocalyptic Love w czerwcu 1996r.) także nie będę się powstrzymywać przed tworzeniem mało prawdopodobnych scenariuszy. Co do Twojego pytania: nie, nie mam zamiaru rozwalać wszystkich związków i na pewno żadnego bohatera nie zmuszę do skakania z mostu! xD
UsuńBardzo Ci dziękuję za ten komentarz, bo na pewno w jakimś stopniu wpłynie na dalszy rozwój wydarzeń. HVT będzie kontynuowane prawdopodobnie dopiero po zakończeniu tego opowiadania. *również przytula* ♥
To żeś rzeczywiście namieszała. ;-) Mimo wszystko cieszę się, że nikogo nie skoczysz..? z mostu. Dobrze wiedzieć, że wszystkie związki się nie posypią. Szkoda mi jednak Slasha i Michy, taka ładna para z nich była...bo wydaje mi się, że w twojej głowie i opowiadaniu jest to już czas przeszły ;__;
UsuńYYYYY.... O Boziu na śmierć bym zapomniała! xD Jeszcze podpis : )
UsuńTrzykropek
Czy jest szansa że w weekend dodasz kolejny rozdział, bo zaczynam mieć jakąś głęboką rozkminę nad tym co dalej...
OdpowiedzUsuńJest szansa i to duża, może nawet jutro coś się ukaże xD
UsuńZapraszam na 11 rozdział ^^ http://breath-of-memories.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzemu wszyscy się tak jarają tymi problemami Hudsonów?! Za dobrze im się chyba życie układa! Ja się tylko modlę, żeby sielanki powróciły, Boże, dla mnie to jest męczarnia, niech ten pedalski kudłaczo-skurwiel się ogarnie D: Hahah, ale tak czy siak dobrze schreibujesz, kocham tego bloga, pozdrawiam Cię gorąco ;D
OdpowiedzUsuńHahah też się nad tym zastanawiam, no ale szczerze mówiąc dobrze mi się pisze takie 'straszne rozdziały'. Dziękuję pięknie za komentarz i również pozdrawiam ;)
UsuńSłonecznych wakacji!
Już pierwsze zdanie wprawiło mnie w dobry nastrój, bo przypomniałam sobie swoje pierwsze fanfiki, w których zawsze dzień wyjazdu w trasę zaczynał się od "czy ktoś widział moje (i tu dowolny przedmiot)" XDD
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że ta ich umowa o nie kłuceniu się długo nie wytrwa.
Pożegnanie Michelle z Kate bardzo urocze <3
I to pytanie Rogera do Jimiego czy jak wróci to obejrzą najstrasznijszy odcinek Scooby doo <3<3<3 normalnie aż mi się własne dzieciństwo przypomina jak koleżanka miała całą kolekcję filmów o Scoobym i jak u niej spałam to oglądałyśmy ten, zdaniem naszych 10letnich umysłów, najstraszniejszy film co ekipa scoobyego pojechała na taką egzotyczną wyspę i tam jakieś babki robiły coś z lalkami voodoo i zmieniały się w takie koto podobne istoty XDDDD ahhh, to były czasy XD
Uuu, u Duffa nie ciekawie. Ale za to zajebiście ciekawie się czyta :D
No ma chłop przesrane, ale sam se zasłużył.
Pierwszy dzień trasy i już mogła być afera, ale jednak o dziwo nie! I to nawet sexsem się skończyło! No no jest postęp. Ciekawe tylko czy Slash serio robił próbę w tym barze z kumplami, bo coś mu nie wierzę...
Rozdział mega :D fajna odmiana w sumie, bo teraz Slash zachowywał się przyzwoicie jak na niego, a za to Duff był tym złym, wrednym dupkiem.
Pędzę dalej :D
Pozdrowionka ;*
Lady Stardust <3
Świetny pomysł z tym "czy ktoś widział moje..."! Ty masz same dobre pomysły, kurde! Zazdro XD
UsuńScooby Doo to jest najfajniejsza bajka! Te odcinki były bardzo straszne, rozumiem Cię! <3
Bardzo dziękuję za komentarz <3
Pozdrawiam
Reverie.