Rozdział 9. Obojętność przychodzi łatwo
"Wygląda, jakby życie miało odejść
Każdego dnia odpływa coraz dalej
Gubię się wewnątrz siebie
Nic nie ma znaczenia, nikt się nie liczy"*
~ Metallica - Fade To Black
Przez moment stał nieruchomo. Dopiero po chwili dotarło do niego co właśnie usłyszał.
- Michelle! - krzyknął, doganiając kobietę - Nie możesz ciągle uciekać! - wrzasnął, mocno chwytając jej nadgarstki.
- Nie dotykaj mnie - warknęła, czując wielką łzę spływającą po jej policzku - Jesteś aż tak tępy, że nie rozumiesz? - wyszeptała, patrząc w jego wielkie oczy - Ja nie uciekam. Po prostu mnie zostaw, proszę - jej błagalny wzrok doprowadzał go do rozpaczy.
- Maleńka...nie...nie możesz... - mocno zacisnął powieki. Ze wstydu odwrócił się do niej tyłem. Kilka razy głęboko odetchnął. Przez chwilę myślał, że odeszła, lecz kobieta wpatrywała się w postać przed sobą - Posłuchaj...musimy mieć pewność, że jesteś w ciąży. Dopiero wtedy zastanowimy się co dalej, dobrze? - z grymasem i niedowierzaniem na twarzy wpatrywała się w pustkę otaczającą Mulata.
- Jeśli nie jestem w ciąży to po prostu dasz nam spokój? - zapytała, z bólem patrząc w jego smutne oczy.
- Chcę mieć kontakt z Jimim - powolnym krokiem wracali w
stronę kamienicy.
- Nawet na to nie licz - powiedziała pewnym głosem - Oskarżę
cię o gwałt, jeśli nie znikniesz z naszego życia - zagroziła mu palcem,
ściszając głos do szeptu. Slash głośno przełknął ślinę i dopiero wtedy ujrzał
jej desperację.
- Zrób test. Wtedy się zastanowimy - za żadne skarby nie
chciał odpuścić - Jeśli będziesz w ciąży to...ja ci pomogę - chciał żeby
przyjęła jego ofertę.
- Niczego od ciebie nie chcę. Sama sobie poradzę. Po
prostu wyjedź - zażądała, gestykulując dłońmi.
- Ale...wrócisz do Stanów?
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Jeśli kiedykolwiek wrócę do
LA, to tylko by dostać rozwód - znowu zobaczyła jego łzy.
Zauważył jej konsternację, więc próbował się uśmiechnąć. Czuła krępację gdy wpatrywał się w jej oczy - Nie mam
innego wyjścia, Saul - słabo się uśmiechnął, gdy wypowiedziała jego imię.
- A może...
- Jutro kupię test - po raz kolejny mu przerwała. Kiwnął
głową, wciąż szukając lepszego wyjścia z beznadziejnej sytuacji.
- Mam sobie pójść? - zapytał, zerkając na jej
wystające obojczyki. Chelle spuściła głowę, czekając aż Mulat przejdzie obok.
- Zadzwonię do hotelu i...
- Wolałbym mieć pewność - Chelle w zamyśleniu oblizała
usta, wpatrując się w kamyk obok buta.
- Nie ufasz mi? - spytała podejrzliwie.
- A ty ufasz mnie? - zapytał, doskonale znając odpowiedź.
Chelle uśmiechnęła się z kpiną, głośno wzdychając.
- Pokażę ci test.
- Miałbym pewność gdybyś poszła do lekarza - przeraziła
ją wizja wizyty u jakiegokolwiek doktora.
- Ale nie pójdę - ucięła rozmowę, wyganiając go wzrokiem.
- Nie zmuszę cię. To...cześć - mruknął niepewnie. Nie
wiedział co powinien powiedzieć. W ciągu kilku chwil Michelle zniknęła mu z
oczu. Nie oglądała się do tyłu. Szła przed siebie w zamyśleniu. Slash wsiadłszy
do samochodu nerwowo włożył kluczyk do stacyjki. Przeklinając samego siebie,
dojechał do hotelu.
Roztrzęsiona kobieta wbiegła do budynku. W połowie schodów obejrzała się w tył. Nie zobaczyła go. Nie tego się spodziewała. Zamknęła drzwi na cztery spusty, by zaraz potem zatrzasnąć się w łazience.
- Mamusiu? - Jim kilkakrotnie zastukał w drzwi.
- Zaraz przyjdę - odparła, nerwowo wysypując tabletki na dłoń. Dwie czerwone kapsułki potoczyły się po zimnych płytkach. Brunetka nie mogła złapać pełnego oddechu. Szybko połknęła podwójną dawkę leku i czekała. Nocą myślała o nadchodzących godzinach. Z samego rana wyszła z mieszkania. Farmaceutka patrzyła na nią odpychającym wzrokiem. Zdruzgotana kobieta, ubrana jedynie w cienki, stary t-shirt, ze spuszczoną głową szła drogą omijając wielkie kałuże.
- Proszę pani! Zapomniała pani reszty! - krzyknął mężczyzna, który stał tuż za nią w kolejce. Od niechcenia obróciła się do tyłu.
- Dziękuję... - mruknęła, odbierając resztę ze spracowanej dłoni. Czując piekielnie silny ból brzucha, nie zdołała nawet odwzajemnić uśmiechu blondyna. Niskie budynki odsłaniały mroczny las na wzgórzu w oddali. Jedynie patrząc w ciemną dal mogła spokojnie myśleć.
- Michelle - niespodziewanie podskoczyła. Prędzej spodziewałaby się śmierci, niż bruneta tuż obok.
- Co ty tu robisz? - była znacznie bardziej niespokojna niż dzień wcześniej. Przełknęła ślinę, widząc jego spuchnięte powieki.
- Zrobiłaś test? - spytał, lecz ona niepewnie zaprzeczyła. W milczeniu przeszli kilka kroków.
- Zaczekaj tutaj - powiedziała, wyciągając z kieszeni jeansów pęk kluczy.
- Mogę jeszcze raz zobaczyć Jimiego? - spytał, mając nadzieję, że znów uda mu się ją przekonać.
- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele - uprzedziła, po raz kolejny mu ulegając. Mały spał. Milcząc ustalili kilka zasad. Slash, czekając na wynik, wpatrywał się w niczego nieświadome dziecko.
- To już nieważne. Trzymaj się od nas z daleka - gwałtownie wstała, pozostawiając za sobą jedynie stukot ciężkich butów.
Kilka dni później, gdzieś w Californii...
Brunet wraz ze swoją uroczą partnerką brnął w kłębach wieczornej mgły ulicami Los Angeles.
- Czy oni muszą mieszkać tak daleko? - jęknęła zrozpaczona kobieta, spoglądając na swoje zmęczone stopy.
- Już niedaleko - uśmiechnął się, łapiąc dłoń brunetki.
- Mówisz to po raz czwarty - mruknęła, ciężko westchnąwszy. Kilkanaście minut później para stanęła przed drzwiami przeszklonej windy mieszkalnego drapacza chmur - Wiesz co...
- Co?
- Mam lęk wysokości - wyszeptała, mocniej łapiąc dłoń Grimesey'a. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i otulił kobietę ramieniem. Na górze wszyscy już czekali na spóźnialską parę.
- No wreszcie! Nie chcieli dać mi jedzenia, bo czekali na was! - od progu dało się słyszeć głośne rozmowy całej załogi.
- Och, zamknij się Johnny! - Kate z wielkim uśmiechem przyglądała się szczęśliwej parce.
- Ja przynajmniej mam dziewczynę - głośne okrzyki i śmiech rozbawiły nawet samego oskarżonego.
Po kilku godzinach udanej imprezy nadszedł moment, w którym przyszywana rodzina pożegnała Grimesey'a oraz jego kobietę. W drodze powrotnej milczeli przez większość czasu.
- Lucy...chciałbym cię o coś zapytać - mężczyzna nie był do końca pewien swoich uczuć, jednak postanowił zaryzykować.
- Zamieniam się w słuch - niczego niespodziewająca się brunetka wyczekująco patrzyła na chłopaka.
- W sumie to miałem cię o to zapytać już przy kolacji, ale spanikowałem, bo...
- Przejdź do rzeczy - kompletny brak cierpliwości był chyba jedyną, maleńką wadą tej uroczej osóbki.
- Czy ty...czy chciałabyś...wyjść za mnie? - przez chwilę milczeli. Grimes gwałtownym ruchem sięgnął do kieszeni marynarki i wyciągnął maleńki pierścionek z niewielkim brylantem.
- Ale...mówisz poważnie? - spytała, uśmiechając się z niedowierzaniem. Gdy mężczyzna z nadzieją pokiwał głową, dziewczyna zaśmiała się pod nosem i wypowiedziała magiczne Tak.
Kolejne dni mijały spokojnie. Kate i Hondo jako pierwsi zostali powiadomieni o nadchodzącym ślubie. Lista gości wydłużała się z każdą godziną.
- A co ze Slashem i Michelle?
- Chyba jeszcze nie zdążyłeś mi ich przedstawić - brunetka objęła Grimesey'a od tyłu, mocno przytulając się do jego umięśnionego ciała - W sumie mamy dużo czasu, więc może... - Lucy pociągnęła mężczyznę w ich ulubionym kierunku - prosto do sypialni...
Roztrzęsiona kobieta wbiegła do budynku. W połowie schodów obejrzała się w tył. Nie zobaczyła go. Nie tego się spodziewała. Zamknęła drzwi na cztery spusty, by zaraz potem zatrzasnąć się w łazience.
- Mamusiu? - Jim kilkakrotnie zastukał w drzwi.
- Zaraz przyjdę - odparła, nerwowo wysypując tabletki na dłoń. Dwie czerwone kapsułki potoczyły się po zimnych płytkach. Brunetka nie mogła złapać pełnego oddechu. Szybko połknęła podwójną dawkę leku i czekała. Nocą myślała o nadchodzących godzinach. Z samego rana wyszła z mieszkania. Farmaceutka patrzyła na nią odpychającym wzrokiem. Zdruzgotana kobieta, ubrana jedynie w cienki, stary t-shirt, ze spuszczoną głową szła drogą omijając wielkie kałuże.
- Proszę pani! Zapomniała pani reszty! - krzyknął mężczyzna, który stał tuż za nią w kolejce. Od niechcenia obróciła się do tyłu.
- Dziękuję... - mruknęła, odbierając resztę ze spracowanej dłoni. Czując piekielnie silny ból brzucha, nie zdołała nawet odwzajemnić uśmiechu blondyna. Niskie budynki odsłaniały mroczny las na wzgórzu w oddali. Jedynie patrząc w ciemną dal mogła spokojnie myśleć.
- Michelle - niespodziewanie podskoczyła. Prędzej spodziewałaby się śmierci, niż bruneta tuż obok.
- Co ty tu robisz? - była znacznie bardziej niespokojna niż dzień wcześniej. Przełknęła ślinę, widząc jego spuchnięte powieki.
- Zrobiłaś test? - spytał, lecz ona niepewnie zaprzeczyła. W milczeniu przeszli kilka kroków.
- Zaczekaj tutaj - powiedziała, wyciągając z kieszeni jeansów pęk kluczy.
- Mogę jeszcze raz zobaczyć Jimiego? - spytał, mając nadzieję, że znów uda mu się ją przekonać.
- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele - uprzedziła, po raz kolejny mu ulegając. Mały spał. Milcząc ustalili kilka zasad. Slash, czekając na wynik, wpatrywał się w niczego nieświadome dziecko.
Siedzieli dość blisko siebie. Czuła ciepło jego ciała, co
bardzo ją denerwowało. Oboje zachowywali się jak czekający na wyrok.
- Jest jedna kreska - wyszeptała, patrząc na ulotkę dołączoną
do testu. Odetchnęła z ulgą, nieznacznie uśmiechając się pod nosem.
- Nie jesteś w ciąży - z jednej strony cieszył się, że
nie będzie do końca życia tkwił ze świadomością, że dziecko, które stąpa po
ziemi jest owocem toksycznego związku, z drugiej wiedział, że oznacza to koniec
wszelkich argumentów na sprowadzenie Michelle i Jimiego z powrotem do Los
Angeles.
- Kiedy wracasz do Stanów? - zapytała, ponownie unikając
jego wzroku.
- Jeszcze nie wiem... - odparł zamyślony. Kiedy ruszył
ręką, ona gwałtownie się wzdrygnęła. Spojrzał na jej mocno zaciśnięte powieki i powoli opuścił rękę.
- Michelle... ja przysięgam, że nigdy więcej cię nie skrzywdzę - wyszeptał,
kolejny raz lustrując jej łzy.
- Nawet nie myśl, że dam się nabrać na ten cyrk -
wyszeptała, głęboko oddychając.
- Ja nie potrafię odejść.
- Daj spokój - odparła, pociągając nosem - Jeśli nie
chcesz mnie krzywdzić to po prostu wyjedź i nigdy więcej nie wracaj - po
długiej chwili milczenia, spojrzała na jego twarz.
- Czy kiedykolwiek mnie kochałaś? - całe życie przemknęło przed jej oczami. To pytanie zabolało podwójnie.- To już nieważne. Trzymaj się od nas z daleka - gwałtownie wstała, pozostawiając za sobą jedynie stukot ciężkich butów.
Kilka dni później, gdzieś w Californii...
Brunet wraz ze swoją uroczą partnerką brnął w kłębach wieczornej mgły ulicami Los Angeles.
- Czy oni muszą mieszkać tak daleko? - jęknęła zrozpaczona kobieta, spoglądając na swoje zmęczone stopy.
- Już niedaleko - uśmiechnął się, łapiąc dłoń brunetki.
- Mówisz to po raz czwarty - mruknęła, ciężko westchnąwszy. Kilkanaście minut później para stanęła przed drzwiami przeszklonej windy mieszkalnego drapacza chmur - Wiesz co...
- Co?
- Mam lęk wysokości - wyszeptała, mocniej łapiąc dłoń Grimesey'a. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i otulił kobietę ramieniem. Na górze wszyscy już czekali na spóźnialską parę.
- No wreszcie! Nie chcieli dać mi jedzenia, bo czekali na was! - od progu dało się słyszeć głośne rozmowy całej załogi.
- Och, zamknij się Johnny! - Kate z wielkim uśmiechem przyglądała się szczęśliwej parce.
- Ja przynajmniej mam dziewczynę - głośne okrzyki i śmiech rozbawiły nawet samego oskarżonego.
Po kilku godzinach udanej imprezy nadszedł moment, w którym przyszywana rodzina pożegnała Grimesey'a oraz jego kobietę. W drodze powrotnej milczeli przez większość czasu.
- Lucy...chciałbym cię o coś zapytać - mężczyzna nie był do końca pewien swoich uczuć, jednak postanowił zaryzykować.
- Zamieniam się w słuch - niczego niespodziewająca się brunetka wyczekująco patrzyła na chłopaka.
- W sumie to miałem cię o to zapytać już przy kolacji, ale spanikowałem, bo...
- Przejdź do rzeczy - kompletny brak cierpliwości był chyba jedyną, maleńką wadą tej uroczej osóbki.
- Czy ty...czy chciałabyś...wyjść za mnie? - przez chwilę milczeli. Grimes gwałtownym ruchem sięgnął do kieszeni marynarki i wyciągnął maleńki pierścionek z niewielkim brylantem.
- Ale...mówisz poważnie? - spytała, uśmiechając się z niedowierzaniem. Gdy mężczyzna z nadzieją pokiwał głową, dziewczyna zaśmiała się pod nosem i wypowiedziała magiczne Tak.
Kolejne dni mijały spokojnie. Kate i Hondo jako pierwsi zostali powiadomieni o nadchodzącym ślubie. Lista gości wydłużała się z każdą godziną.
- A co ze Slashem i Michelle?
- Chyba jeszcze nie zdążyłeś mi ich przedstawić - brunetka objęła Grimesey'a od tyłu, mocno przytulając się do jego umięśnionego ciała - W sumie mamy dużo czasu, więc może... - Lucy pociągnęła mężczyznę w ich ulubionym kierunku - prosto do sypialni...
*"Life, it seems, will fade away
Drifting further every day
Getting lost within myself
Nothing matters, no one else"
Drifting further every day
Getting lost within myself
Nothing matters, no one else"
***
Taki nijaki ten rozdział, no i Duff'a zabrakło, bo PEWNA OSOBA delikatnie starała mi się wyperswadować, że jeśli nie wstawię rozdziału to dostanie 1 z matmy xD
(Duff pojawi się w kolejnym, obiecuję!)
Taki nijaki ten rozdział, no i Duff'a zabrakło, bo PEWNA OSOBA delikatnie starała mi się wyperswadować, że jeśli nie wstawię rozdziału to dostanie 1 z matmy xD
(Duff pojawi się w kolejnym, obiecuję!)
ZAJEBISTE KOCHANA
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥.♥
UsuńNO WIĘC!
OdpowiedzUsuńDOBRZE, ŻE MICHELLE NIE JEST W CIĄŻY, NIE WYOBRAŻAŁABYM SOBIE TEGO. KURWA KURWA KURWA! GRIMS SIĘ ŻENI!!!!!!!WEEE CIESZĘ SIĘ JEGO SZCZEŚCIEM!
IZZY! IZZY! GDIZE JEST IZZY? XDDDDD
BOŻE, NO ALE MICHELLE, KURWA, NIECH SLASH DA JEJ W KOŃCU KURWA SPOKÓJ I WYJEDZIE, ALE POTEM WRÓCI I BĘDZIE DOBRZE! XDDDDDD
FAKTYCZNIE, DUFFA NIE MA, TRUDNO, ALE JEST GRIMS <3<3<3 TYLKO NIECH JOE BĘDZIE NA ICH ŚLUBIE, TO BĘDZIE ŚMIESZNIE.
AHA I MICHELLE TEŻ MA BYĆ NA ICH ŚLUBIE! TAK I CHUJ! BUAHAHAHA
ZAJEBISTE, MAŁA <3<3<3
Od początku dziwiłam się, że tak niewiele osób spostrzegło, że nic nie jest jeszcze pewne. Spór o aborcję rozwiązany.
UsuńJeszcze nie do końca wiem co wyniknie z tego ślubu Grimsa xD
Izzy będzie w kolejnym!
Bardzo pięknie dziękuję za komentarz ♥
♥
UsuńGRIMS W MARYNARCE? WTF? XDDD
OdpowiedzUsuńSPAMIĘ, SPAMIĘ XDD
OdpowiedzUsuńBIEDNY JIMI, KURWA, JAK SZKODA MI TEGO DZIECKA :C
OdpowiedzUsuńALE W 10 DAJ TROCHĘ IZZY'EGO
OdpowiedzUsuńKOCHAM <3<3,3<3<3<3<3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńSLASH NIECH WYPIERDALA DO STANÓW, A POTEM MICHELLE PRZYJEDZIE NA ŚLUB GRIMSA I TAM SIĘ SPOTKA ZE SLASHEM I ZATAŃCZĄ I BĘDZIE DOBRZE XDDDD
OdpowiedzUsuńCiekawa propozycja! Powiem szczerze, że o tym nie pomyślałam xD
UsuńHaha, dzięki :*
UsuńA JA MAM NADZIEJĘ, ŻE SKOŃCZYSZ TOM 2 POWROTEM GUNS N ROSES!
OdpowiedzUsuńI NIE WAŻ MI SIĘ WPROWADZIĆ TU ŻADNEGO "DJ ASHBY", JA TEGO GOŚCIA NIENAWIDZĘ!
Ja dopiero zaczęłam ten tom II! xD
UsuńSpokojnie, przed nami jeszcze dłuuuuga droga do końca.
Ashby nie znam, więc nie byłabym w stanie wykreować jego postaci.
I dobrze, bo nienawidzę tego chuja z całego serca. Wydurnia się na scenie i myśli, że jest tak samo zajebisty jak Slash <3
UsuńHaha! xD Piona, Estranged! Ja mysle tak samo! Dizzy Reed jeszcze ujdzie, ale reszta...
UsuńI Matta nienawidze. :/ Wpierdolil sie do Gunsow i co?? No zjebal zespol! Byli tacy kochanii wgl, a tu sie musial Sorum wjebac.
Nikt nie dorówna Slashowi! xD
UsuńJa tam lubię Matta i to bardziej niż Dizzy'ego haha
Hahah racja Roxy! Cieszę się, że się zgadzasz!
UsuńReed jeszcze ujdzie...Ale Matt! Kurwa!
Jak pierwszy raz słuchałam Gunsów z Mattem i oglądalam to tylko taka rekacja : gdzie jest Steven? I tak samo z Izzym. Dosłownie WHERE IS IZZY, jak w Don't cry :c
Ale ja wierzę, że kiedyś wrocą!
Marzenia się spełniają!
WIERZCIE W TO!
Ja tam cholernie wierzę w to, że wrócą! Nie umrę dopóki nie zobaczę całej piątki (ze Steven'em, nie Mattem) razem na scenie ;_;
UsuńALE JAK DLA MNIE SLASH NADAL TROCHĘ, TAK TROSZECZKĘ, OCIUPINKĘ, TRAKTUJE MICHELLE I JIMIEGO JAK RZECZY "sprowadzenie Michelle i Jimiego z powrotem do Los Angeles."
OdpowiedzUsuńOn może pojmuje, że to przez narkotyki, ale nie do końca. Musi WIEDZIEĆ, że nigdy już do tego nie wróci, A dla narkomana nigdy nie ma nigdy.
Faktycznie. Słuszna uwaga. W końcu 'sprowadzić' to można wódkę z Rosji, a nie rodzinę o.O
UsuńSpróbuję jakoś wyraźniej zaznaczyć jego odczucie w tej kwestii.
No właśnie, chociaż wódki z Rosji ja bym nie sprowadzała xD.
Usuń:*
MICHELLE JEST TWARDA I NIEUGIĘTA, ZA TO SLASH MUSI DAĆ JEJ DOWODY, ŻE NIGDY NIE WRÓCI DO DRAGÓW
OdpowiedzUsuńALE CZY ON KURWA NIE POJMUJE, ŻE JĄ TAK KURWA SKRZYWDZIŁ, WYRZĄDZIŁ STAŁY URAZ NA PSYCHICE?
OdpowiedzUsuńONA TEGO NIGDY NIE ZAPOMNI! A NAWET JEŚLI DO NIEGO WRÓCI TO TRUDNO BĘDZIE JEJ Z NIM ŻYĆ!
MAM ROZDWOJENIE JAŹNI XDD
Nie tylko Ty masz rozdwojenie jaźni, więc nic się nie martw xD
UsuńMogę jedynie zagwarantować, że oni oboje nigdy tego nie zapomną. Taka opcja nie wchodzi w grę.
No i dobrze, bo inaczej to byłoby co najmniej dziwne. No chyba, że oboje stracą pamięć xD
UsuńDUFF I IZZY W KOLEJNYM! <3<3
OdpowiedzUsuńMAM NADZIEJĘ, ŻE OPISZESZ ŚLUB GRIMSA! :3
Duff i Izzy prawdopodobnie będzie <3
UsuńRównież mam taką nadzieję. Postaram się wpleść w fabułę ten ślub.
weeeeee!
UsuńLUSI I GRIMS <3 :3
OdpowiedzUsuńA KTO BĘDZIE ŚWIADKIEM? XDD
OdpowiedzUsuńBojdziu... xD jeszcze nie wiem. Chciałabyś Ty objąć tę funkcję?
UsuńNie, ale wydaje mi się, że Slash albo Joe, ewentualnie Hondo, o ile Grims nie ma rodzeństwa! xD
UsuńFakt! Muszę stworzyć jakąś rodzinę Grims'a! No nie...tyle roboty xD
Usuńale Slash i Michie byliby na tym ślubie doskonałym pomysłem. Estranged ma fajny pomysł. xD Slash jako świadek i Michelle tam przyjdzie, ale nie będzie wiedziała, że tam jest Slash, ale z drugiej strony takie coś, musiałoby być dziwne dla Grimsa i reszty, że Slash i Michelle ze sobą nie rozmawiają. Ale ślub ma być i ch*j
UsuńZgadzam, pomysł jest świetny!
UsuńAle czy nie byłoby dziwne, gdyby Slasha poprosili na świadka? Grims przecież lepiej zna Chelle xD
Taka moja luźna myśl... :D
Ślub będzie na pewno!
No to Joe! Jednak byłoby to dziwne, gdyby Slash, no ale "A Slash i Michelle", ale twoja wola!
UsuńDOBRA, JUŻ NIE KOMENTUJĘ, BO SPAMIĘ.
OdpowiedzUsuńPO PROSTU MAM CHWILKĘ CZASU XDD
PAA :*
OdpowiedzUsuńWPADNIJ NA CZYSTĄ, ZA TAKI ROZDZIAŁ :3
Wpadnę ze skrzynką Danielsa! :D
UsuńPIERWSZA! JA PIERWSZA! TAAAAK!
OdpowiedzUsuńMilutko, milutko, ale nadal nie tak jak chcę... GDZIE ZGODA SLASHA I MICHELLE? ;-;
Niestety nie pierwsza ;_; wyprzedziła Cię Estranged ze swoimi 17-toma komentarzami.
UsuńWszystko w swoim czasie jeśli kiedykolwiek do czegoś takiego dojdzie xD
Dziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam!
Buahahahah, Estranged miszcz! xD
UsuńNo nareszcie! Długo kazałaś czekać ale było warto ;) Co tu dużo mówić jak ktoś ma talent! :) Tylko, kurczę, niech Slash i Michelle się pogodzą! Jak nie to napiszę petycję!! Tylko jedna uwaga: CZĘŚCIEJ!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Weronika :)
Przepraszam najmocniej ;_;
UsuńMam już pewne plany odnośnie tej dwójki, jednak wolę niczego nie zdradzać.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz, Weroniko! xD
Jutro skomentuje! ;) Obiecuje!! :*
OdpowiedzUsuń*_* żaden problem!
UsuńA więc jak obiecałam - tak jestem! (Bo Roxy zawsze dotrzymuje danego słowa ;3)
UsuńAch... *______________________________________*
Popadłam w zachwyt. Zachwyciły mnie twoje umiejętności. Naprawdę nie wiem jakie masz oceny z polskiego, ale jeżeli nie dają ci 7 to po prostu nie potrafią cię docenić. Bo zwykła 6 zdecydowanie nie wystarczy.
No a co do rozdziału.
Mógł być lepszy - nie czarujmy się, co nie zmienia faktu, że i tak jest wspaniały! ;D
No i jejj! Grims się żeni! xD Chociaż odniosłam wrażenie, że to wszystko działo się tak szybko. Dopiero się poznali, pochodzili ze sobą, a tu nagle oświadczyny! No ale brakowało mi już jakiegoś takiego bardziej romantycznego wątku, bo to co wyprawiają Gunsi ze swoimi żonami w łóżkach to już zaczyna się przeistaczać w taką można by powiedzieć rutynę. Ale właściwie to są Gunsi, więc co się dziwić! xDD
A gdyby się okazało, że Chelle naprawdę jest w ciąży to to byłoby już jej trzecie dziecko! :O Zastanawiam się co teraz zrobi Slash. Nie opuści Michelle, to pewne. Ale w takim razie co zrobi? O.o Tę zagadkę możesz rozwiązać tylko ty. Ja już naprawdę nie wiem, czego się spodziewać, nawet nie potrafię wyobrazić sobie, co się może dalej stać. Po prostu mam kompletną pustkę w głowie. Czyli ciesz się, bo co nie napiszesz to nie będę rozczarowana, ponieważ niczego się nie spodziewam. ;)
No to życzę weny! :*
Pozdrawiam.
Moje oceny z polskiego zupełnie nie odzwierciedlają tego co napisałaś, jest raczej dość przeciętnie xD
UsuńMam wielką nadzieję, że w kolejnym rozdziale się poprawię.
Rutyna to chyba najlepsze słowo jakie określa tego bloga. Raz jest dobrze, później coś się psuje, a za jakiś czas znowu jest dobrze...hm...może czas to zmienić...? :)
Mnie samą cholernie ciekawi 'co zrobi Slash', więc po prostu dam mu trochę czasu na przemyślenia. Może wkrótce powie mi co zrobi.
Pięknie dziękuję za komentarz, Roxy!
Pozdrawiam ♥
Kurwa! Juz myślałam ze SLASH nareszcie wróci do Michi i ze bedzie ok a tu dupa dlaczego?!?!? Błagam niech oni wrócą do sb!!!!!! Piszesz zajebiscie i błagam dodaj jak najszybciej kolejny rozdział bo juz nie moge sie doczekać jak wyjaśni sie sprawa slasha i michelle
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i przemiłe słowa!
UsuńTen rozdział może nie powala na kolana,ale faktycznie oddala od siebie Slasha i Chelle.
Pozdrawiam.
Jeju, jeju, jeju. Kolejny świetny rozdział, po raz kolejny mnie zaskoczyłaś, po raz kolejny jesteś zauroczona opowiadaniem, po raz kolejny nie mogę się doczekać dalszej części opowiadania, po raz kolejny się wzruszyłam, po raz kolejny podziwiam Twój geniusz i po raz kolejny mam zazdro xD
OdpowiedzUsuńDobra, starczy tego "po raz kolejny", bo zaczyna być to dziwne.
Kochana, nie wiem jak to robisz, może nie jest mi to nawet pisane się dowiedzieć, ale jesteś mistrzem w tworzeniu fabuły opowiadań. Za każdym razem zachwycam się tym co tworzysz. Dla przeciętnej osoby może nie będzie to wyśmienite, ale dla mnie równa się to geniuszowi Mickiewicza, czy Słowackiego, tyle że w bardziej przystępnej wersji. Nawet nie wiesz jak bardzo sentymentalnie podchodzę do "WSS". Pamiętam Cię jeszcze jako Michelle. i tą stronkę. Miała taki inny wystrój. Z tego co pamiętam, to na tle był zachód słońca, albo jakiś inny widoczek, a później szklanka z whisky i popielniczka :3 Ehh, piękne czasy. Teraz się tak rozwinęłaś. Inny wygląd, opowiadanie ruszyło w innym kierunku. Nic, tylko podziwiać i podziwiać.
Dobra, to ja może przejdę do fabuły :)
Chelle i Slash. Kocham ich, ale wiem, ze jest bardzo źle. Może nie tak źle jak kiedyś, ale dalej źle. Dobrze, że Michie nie jest w ciąży. Z jednej strony cieszyłabym się z kolejnego dziecka, ale z drugiej miałabym świadomość, że jest ono owocem gwałtu. Przed oczami mam sceny ze Slashem i... no tak jakoś płakać mi się chce. Szkoda, że wszystko spieprzył. Miał naprawdę dobrze, ale tego nie doceniał. Może rzeczywiście prawdą jest to, że doceniamy co mamy, kiedy to tracimy.
Dalej jednak żyję nadzieją, że wszystko się ułoży, że Michelle nie weźmie tego rozwodu, że wróci do Slasha i że Jimi będzie miał mamę i tatę. Jakoś tak nie wyobrażam sobie, aby Slash nie widział już więcej synka.
Czasami mam też wrażenie, że Michie jest za surowa... Chociaż, pewnie byłabym taka sama, po przeżyciu traumatycznych wydarzeń z mężem.
Sama już nie wiem co myśleć. Jedno jest pewne. Co nie napiszesz, na pewno będzie genialne ;*
Kurde, nie mogę zapomnieć o Lucy i jej cudnym partnerze. Zaskoczyłaś mnie tymi oświadczynami :)
Bardzo fajnie, że wplatasz takie wątki, pozwalając nam się choć na chwilkę oderwać od toksycznej parki.
Mała, czekam na kolejny :)
Love,
Chelle
PS Zapraszam do siebie, kiedyś tam :__:
PS2 Wybacz, że moje komentarze są takie nędzne, ale powoli brakuje mi weny ;___:
Po raz kolejny jestem wniebowzięta przez Twój komentarz *_*
UsuńJakie zazdro?! To ja Tobie zazdroszczę umiejętności, mała!
Pamiętasz moje poprzednie tła? ;_; jakie to wzruszające! Faktycznie wszystko się zmieniło.
Szczerze mówiąc nigdy nie jestem pewna czy postawa Michelle nie wzbudzi kontrowersji. Zastanawiałam się czy nie jest zbyt uległa, ale skoro użyłaś słowa 'surowa' to chyba mogę spać spokojnie.
Dziękuję za wsparcie, przemiłe słowa i ogólnie za komentowanie ♥
Kocham ;*
Twoje komentarze wciąż są tak samo dobre!
Boooziu, kolejny zajebisty rozdział. Ta fabuła..te dialogi...
OdpowiedzUsuńMatko, jak ty to wymyslasz? Mówiłam ci już, że jeśli kiedykolwiek wydasz książkę będę się pchać w ogromnej kolejce, ta by chociaż zobaczyć autorkę chodźby takiego dzieła jak to !
Normalnie, niegdy w zyciu nie było by mi żal Slasha.
Był chujem w stosunku do każdej jednej osoby, której na nim zależało. Już nie mówiąć tu u tej biednej Michelle...
Dzisiaj rano zrobiłam sobie herbatę, usiadłam i nie mając nic innego do roboty postanowiłam pomysleć trochę nad losem tej dziewczyny.
Szczerze? Ale ona ma przesrane to zycie.
Najpierw wszystko niby dobrze...potem to jej zabójstwo ojca pierwszej żony Duffa (uff nie pogubiłam się :D ) potem śmierć jej rodziców...i wszystko zwaliło jej się na głowę..ale jednak...Slash zawsze tam był. Był tam koło niej, niezależnie od wszystkiego. CO MU KURWA MUSIAŁO ODJEBAĆ JA SIĘ PYTAM ?! Przecież Michelle dawała mu wszystko czego potrzebował! Dała mu nawet syna!
Ehhh...tak bardzo życzę Slashowi powodzenia. Tak, powodzenia! Albo w odzyskiwaniu Michelle , albo w pogodzeniu się z jej stratą...YOU GO, BOY!
Ale niech ona mu tak łatwo nie wybaczy, jesli w ogóle ma zamiar...no bo jednak, naprawdę bardzo ją skrzywdził.
Mimo wszystko jej także życzę powodzenia ! Jest naprawdę dzielna! Powinnyśmy brać z niej przykład.
No i Jimmi...tak bardzo żal mi tego chłopca :C
Świetny rozdział, z niecierpliwością czekam na nastepny!
ps. hmmm..a może jakiś "gnój" u któregoś z innych członków gnr? hmmmm? :D Pragnę świeżej krwi!
o Boooziu...ale to zabrzmiało xDDD
nie słuchaj mnie Reverie !
A i wybacz za błędy! pewnie jest ich mnóstwo, ale byłam zbyt podniecona tematem zeby zważać na nie ! <3
O matuchno kochana! Jak ja się Wam odpłacę za takie pochlebne komentarze?!
UsuńCóż...bardzo bardzo bardzo pięknie dziękuję za te najsłodsze słowa jakie się tutaj ukazały.
W sumie doskonale rozumiem Twoje podejście do tej całej historii (moje jest niemalże identyczne). Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jaki los ułożyłam Chelle. Chyba nie do końca świadomie uwikłałam ją w te wszystkie życiowe niesnaski.
Teraz jestem Panem Życia i to ode mnie zależy czy się pogodzą, czy nie, czy Jimi będzie miał rodziców, czy też nie. Straszne...serio ;_; Co ja mam, do cholery, zrobić?!
Świeża krew, powiadasz? A co Ty na to abym napisała jakiś pikantnie krwawy dodatek? Od jakiegoś czasu wlecze się za mną pewna wizja...
Daj znać!
To 'podniecenie tematem' dobrze Ci robi! Twój komentarz to istne bóstwo!
Pozdrawiam i serdecznie dziękuję ♥
No pewnie że tak ! PISZ PISZ PISZ! :33333
OdpowiedzUsuńMÓJ KOMENTARZ BEDZIE PIERWSZY <3
Haha motywację mam, teraz tylko potrzebuję czasu xD
UsuńJa za chwilkę nadrobie ;_:
OdpowiedzUsuńBez pośpiechu! ;)
UsuńJak dobrze, że ona nie jest w ciąży! Współczułabym i jej i Slashowi (chociaż to chuj) i temu dziecku..A jakby później się dowiedziało kiedy 'kochający' rodzice ją/jego stworzyli? Ugh. Dobrze, że nie jest w ciąży. Mimo wszystko, chociaż Slash to chuj co już pisałam :))) to i tak muszę się zejść! Musi się zdać coś super! Oh no nie wiem, niech na tym weselu zatańczą dla ważnej dla nich piosenki niech się zejdą :( Slash to chuj a Michelle jest zajebiście dzielna! Nie wspominając o Jimmim którego mi cholernie tu żal :( Eh no nic. Niech się pogodzą, kochają i koniec.
OdpowiedzUsuńDuff w następnym rozdziale- cieszę się bardzo! :)
Co do całości..Zazdroszczę Ci cholernie ( chociaż nie ładnie tak zazdrościć :c ) twojego ogromnego talentu! Piszesz tak zajebiście, że aż sama nie wiem jak to mam ująć. Przecudownie. Jak wydasz książkę, to chcę egzemplarz z podpisem ;) C U D O. Chciałabym kiedyś chociaż w najmniejszym stopniu pisać tak dobrze jak ty!
Czekam na następny! Ba. Nie mogę się doczekać już.
Życzę dużo dużo weny i pozdrawiam cieplutko :)
Wow! Dziękuję za przemiłe słowa! Mimo mi niezmiernie! :)
UsuńMyślę, że jakoś wymyślę ciąg dalszy. Spokojnie, tylko trochę cierpliwości.
Chętnie wydałabym książkę! Co prawda mam brzydki podpis, ale autografy z miłą chęcią dam!
Bardzo dziękuję za komentarz :)
Pozdrawiam jeszcze cieplej!
Rozdział wcale nie jest nijaki, jest po prostu świetny. Tu zresztą nie masz nijakich rozdziałów x'D
OdpowiedzUsuńSzczerze powiem, że myślałam że Michelle jednak jest w ciąży. Nie potrafiłam sobie wyobrazić jak dalej miałaby się potoczyć ta historia, ale to ty piszesz i ty na pewno miałabyś jakiś pomysł, ale ty nie. Zrobisz mi na złość x'D
Jakoś tak chciałabym żeby Slash się nie poddawał, cały czas walczył o Michelle... Wiem, strasznie dużo przez niego wycierpiała, ale też bardzo dużo ich łączyło. Tyle czasu, wspomnień...
Nie wiem już co o tym wszystkim myśleć....
A i jeszcze tak na koniec chciałabym prosić, żeby w następnym rozdziale było chociażby wspomnienie jakieś o Izzy'm ;)
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na kolejny rozdział ;)
Ty się z Tobą nie zgodzę, droga Chloem. Od cholery tu tandetnych i nijakich rozdziałów, takie moje zdanie :D
UsuńMyślę, że ciąg dalszy nie będzie specjalnie zaskakujący, choć może się mylę. Jestem pewna, że coś przewidujesz.
Izzy i Duff pojawią się na pewno! Masz słowo Reverie.
Pozdrawiam, dziękuję i wzajemnie ♥
Tu Pewna Osoba. xD
OdpowiedzUsuńMatmę napisałam, ale nie wiem czy dobrze, bo nie miałam cierpliwości uczyć xD I chyba będzie 1
ale rozdział zajebisty
Pozdrowienia :*
Pewna Osoba xD
Miejmy nadzieję, że będziesz mile zaskoczona i dostaniesz...3! xD
UsuńTrzymam kciuki w każdym razie i dziękuję ;*
Pozdrawiam!
Buahahha, dowiem się dopiero w poniedziałek xD
Usuń2 +!
UsuńZapraszam na nowy :*
OdpowiedzUsuńhttp://november-rain-story.blogspot.com/2014/03/rozdzia-5.html
A ja jak zwykle na szarym końcu z komentarzem, zapłon mam, trzeba przyznać. xD
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak cholernie się cieszę, że Michelle nie jest w ciąży. Myślę, że dziecko byłoby dla niej tylko ciężarem w obecnej sytuacji. Poza tym Slash miałby tak jakby ułatwione zadanie jeśli chodzi o sprowadzenie jej do LA, aczkolwiek z drugiej strony Chelle wcale nie musiałaby się zgodzić na powrót ani nic z tych rzeczy. Ma wygraną pozycję w sądzie ze względu na to, że dziecko byłoby owocem gwałtu, a z kolejnej strony nie ma dowodów. xD Boże. Nie wiem po co to pisze. Dziecka nie ma i nie będzie. OGAR MARYŚKA. xD Koniec tych głupawych rozkmin. xD
Jak zawsze, życzę dużo weny! :3
Bardzo dziękuję za komentarz!
UsuńPrzydają mi się tego typu scenariusze xD Kto wie...? Może jeszcze to wykorzystam...? Choć fakt faktem - dziecko w tym momencie byłoby dla Chelle kolejnym gwoździem do trumny.
Wena oczywiście się przyda.
Pozdrawiam :)
Czuję niedosyt Stevena. I Izzy'ego. Ale i tak bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńSprowadziłaś na siebie trudne zadanie. Ciężko opisać relacje pomiędzy rozpadającym się małżeństwem. W dodatku takim, w którym do rozstania doszło przez gwałt. Wiem, że niełatwo opisywać odczucia Michelle jednak ja nadal uważam, że ona darzy Slasha za dużym zaufaniem i tak jakby się go wgl nie bała. (Trochę krytyki nie zaszkodzi ;))
Cieszę się, że nie jest w ciąży chociaż może to byłoby jakimś tam powodem powolnego powrotu do przeszłości. Ehh brakuje mi tej Hudsonowej sielanki. Oderwania od smętnej rzeczywistości, ale z drugiej strony na dłuższą metę to byłoby nudne prawda. A teraz na nudę nie mogę narzekać. Jestem Ciekawa jak to wymyślisz i co planujesz.
Fade to Black :') kocham.
Czekam na następny i życzę weny.
Grims! <3
Ale ja i tak chcę STEVENA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11
Dziękuję za opinię!
UsuńTo opowiadanie po prostu jest o Slashu i Michelle, a te pozostałe wątki nie bardzo mi leżą.
I właśnie tego się obawiałam. Za szybko zmieniłam nastawienie Michelle do Hudsona. No cóż...czasu nie cofnę :(
Będzie Steven! Spróbuję to wszystko Ci wynagrodzić.
Pozdrawiam cieplutko ;*
Zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://november-rain-story.blogspot.com/2014/03/rozdzia-6.html
Kiedy będzie nowy??? <3
OdpowiedzUsuńMam wielką nadzieję, że jeszcze dziś xD
UsuńJak tam praca nad nowym rozdziałem? xD :3
OdpowiedzUsuńBrnę do przodu, aczkolwiek jeśli pojawi się w weekend, to najwcześniej jutro wieczorem ;_;
Usuńu mnie dodatek!
OdpowiedzUsuńJest już?
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze nie ;_;
UsuńI jeśli chodzi o rozdział to dziś się raczej nie ujawni ;_;
A dziś?
UsuńDziś nie ma szans ;c
UsuńBardzo Was przepraszam!
Już tak zawaliłam szkołę, że nie mogę sobie pozwolić na więcej. W weekend się sprężę i napiszę rozdział do końca. Obiecuję!
Nope w końcu odnalazła się w internetach! Cudownym zbiegiem okoliczności znalazłam twojego bloga, po zmianie nazwy. Melduję,że rozdziały nadrobione!
OdpowiedzUsuńNie będę się rozwodzić nad wspaniałością twoich dzieł, bo to chyba zbędne. Każdy wie, że są świetne w każdym calu.
Sytuacja Michelle i Slasha jest naprawdę zagmatwana, oboje tak mocno się kochają. Rozumiem Michelle, padła ofiarą swojego własnego męża, osoby której sie powierzyła. A teraz on sobie przychodzi i ma być pięknie.
Zmartwiła mnie jednak scena z tabletkami. No i oczywiście Jimmi, biedny dzieciak ;_;
U reszty jak widzę sielanka i dobrze, kontrast musi być!
Bardzo się cieszę, że mnie znalazłaś! ;)
UsuńDziękuję za każde słowo!
Historia może i jest nieco zawiła, jednak na pewno wkrótce wszystko zostanie jasno postawione.
Zaczyna mi się ciężko pisać w aż takim kontraście.
Dziękuję pięknie i pozdrawiam!
tak sobie pacze na twojego bloga i zauważyłam, że masz moje stare, dawno usunięte opowiadania na liście obserwowanych :O
UsuńWhops! Przydałoby się w końcu odświeżyć tę listę xD
UsuńZapraszam serdecznie na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://november-rain-story.blogspot.com/2014/03/rozdzia-7.html
POWRACAM! U MNIE 31 I 32
OdpowiedzUsuńBędzie dziś???
OdpowiedzUsuńDziś na pewno nie będzie. Nawet nie ma co czekać ;c
UsuńNajwcześniej w piątek.
A dziś?
UsuńJuż niedużo brakuje! Tej nocy rozdział się pojawi. Lecz nie wiem czy nie nad ranem xD
UsuńKocham Cię.
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ.
K O C H A M C I Ę.
Boże, jak mi tego...brakowało! Aż jestem w szoku, że tak wyszło ze mną i z czytaniem blogów. W ogóle z tymi blogami. Wiesz, już we wrześniu straciłam wenę, a przynajmniej tak mi się wydawało. Miałam zostawić Saints of the Paradise City niedokończonych, po prostu zniknąć i usunąć bloga w cholerę. Haha, jasne. A skąd! Wróciłam znów, piszę znów, jestem dumna i...i cały czas widziałam na mailu, jak przychodziły komentarze od Ciebie. Jak mnie wciąż informowałaś, a ja jak ciota nic z tym nie robiłam. Żadnego znaku nie dałam, by nie przestawać informować ani żeby nie informować. No i co tu ze mną zrobić, co? Mnie to trzeba samej sobie zostawić, tak szczerze.
Wróciłam wszędzie, zostawiłam 95% które czytałam z wyjątkiem Twojego i ABC. Chyba coś w tym musi być, chyba te opowiadania muszą coś w sobie mieć. Och, i mają! Mają tak wiele, ale tutaj tylko o Tobie wspomnę, bo przecież komentuję Twoje opowiadanie, prawda?
Cóż...jestem zaskoczona. ,,Tęczowe oczy'' a ,,Serca nie lubią cierpieć'' zaskoczyły mnie niesamowicie, choć są tym samym opowiadaniem. Jednak tom pierwszy w porównaniu z tym był taką sielanką, miłość, miłość, miłość, kłótnia, alkohol, seks, miłość, kłótnia (...) - błędne koło, ale jakie piękne! Chociaż pamiętam, że już pod koniec zaczęło się to wszystko trochę burzyć. Pamiętam te rozdziały, gdzie Slash wciągał coś w łazience, a synek go wtedy nakrył. Pamiętam te kłótnie z Michelle, gdzie on jej obiecywał 'nigdy więcej!' a potem i tak wychodziło jak zawsze. Toksyczne związki. Są okropne, ale według mnie nadają się świetnie do opowiadań tego typu, są po prostu idealne. Ale sztuką jest dobrze rozrysować taki związek, żeby tę toksynę pokazać i Tobie, co tu dużo mówić, wychodzi to świetnie i zawsze wychodziło. Czytam Cię na tyle długo, by to stwierdzić.
Jestem bardzo zaintrygowana tym, co się teraz dzieje między Michelle a Slashem. Wyszło jak wyszło, kiedyś to bym w życiu nie pomyślała, że tak będzie. I...i co będzie? Co z Jimem? Ona jest teraz taka zimna, ale w sumie to zrozumiałe. Skrzywdził ją. Zawodził. Co robić innego, skoro nie to? Kiedyś trzeba skończyć, ale przypuszczam, że tak banalnie nie pójdzie, o ile w ogóle!
Ten komentarz taki bardziej ogólny mi wyszedł, niezupełnie tak jak chciałam, ale biorąc pod uwagę to, jak długo NIC takiego nie pisałam, to może mi podarujesz, hah, co?
W skrócie - zaskakujesz nadal i to cenię, piszesz wspaniale, to uwielbiam, nie masz banalnych pomysłów, za to Ci chwała i...i po prostu nie pozostaje mi nic innego jak w końcu nie napisać...
CZEKAM NA KOLEJNY!
O matuchno *_*
UsuńPo stokroć dziękuję! Bardzo miło widzieć takie komentarze, szczególnie po dłuższym okresie milczenia xD
Szczerze mówiąc, zastanawiałam się czy mam dalej Cię powiadamiać. Rozumiem, że ten komentarz oznacza "tak".
Aż głupio się czuję, gdy w jednej linijce wymieniasz mnie i ABC. Ta kobieta to Guru. Ona jest ponad wszystkim :D
Wiem, że tytuły powinnam nadać już wcześniej, ale skoro to tylko luźna zabawa, to chyba nie przeszkoda.
Nie sądziłam, że "dobrze rozrysowałam" ten toksyczny związek. Wciąż coś mi tam nie pasuje. Jednak jeśli Ci się podoba to bardzo mi miło.
Postaram się szybko napisać kolejny rozdział :)
Pozdrawiam!
Będzie dzisiaj rozdział? :(
OdpowiedzUsuńBędzie tej nocy, lecz nie wiem o której. ;c
UsuńMuszę przyznać, że rozdział podobał mi się już od samego początku (cytat z piosenki Metallicy - miód na moje serce <3)
OdpowiedzUsuńA co do Michelle to z jednej strony dobrze, że nie jest jednak w ciąży, bo przynajmniej nie będzie próbowała jej usunąć, ale z drugiej strony Slash chyba na dobre straci szansę na kontak z nią i Jimim.
Ooo, no i widzę, że szykuje się ślub! :)))) ekstra! :D
Rozdział bardzo dobry <3 lecę dalej, bo już jestem ciekawa co tam u Duffa XD
Pozdrawiam serdecznie <3
Lady Stardust :*
Dziękuję za komentarz <3
UsuńUwielbiam Fade to Black! To jest bezbłędna piosenka!
Pozdrawiam ;*
Reverie.
Małe wyjaśnienie, Grims, John, Matt (młodzi) i Hondo Harrelson (trochę starszy) to są ludzie, których Michelle poznała w wojsku (tak, miała taki epizod w życiu XD). Kate (nie ta od Rose'a) to jest kobieta w wieku Hondo i była opiekunką Michelle w młodości, taka przyszywana ciocia.
UsuńPomyślałam, że to może trochę rozjaśnić sytuację, bo widzę, w kompletnie tego nie wyjaśniłam :D
Dzięki za wyjaśnienie :) teraz więcej rozumiem :D
Usuń