Rozdział 10. Znasz moją historię
"Znasz moją historię. Czułe punkty. Wiesz jak uderzyć. Co powiedzieć.
Jak rozegrać swoją chorą grę.
Czas leczy rany. Brednie. Kłamstwa.
Niczym Twoje.
Że kochasz mnie."
Jak rozegrać swoją chorą grę.
Czas leczy rany. Brednie. Kłamstwa.
Niczym Twoje.
Że kochasz mnie."
~ ABC
Zadowolony tatuś wpadł do domu z niewielkich rozmiarów prezentem w dłoni. Czerwony papier przewiązał złotą wstążką, żyjąc w przekonaniu, że jego zakup spodoba się małej blondynce.
- Joan? Mogę wejść? - spytał, po kilkakrotnym zapukaniu do drzwi. Nikt nie odpowiedział, więc Duff niepewnie nacisnął klamkę - Joan? - ujrzał dziewczynkę leżącą na łóżku z jego gitarą basową. Mała energicznie uderzała w struny, poruszając nogą w stałym rytmie. Blondyn uśmiechnął się pod nosem, słysząc jak mała zaczyna nucić pod nosem.
- Red lights, stop and go...Whatcha gonna do when you play with danger...
- Joan! - krzyknął, wybudzając dziecko z transu. Mała podskoczyła, zdejmując słuchawki z uszu i zsuwając bas na drugi koniec łóżka.
- Mama pozwoliła mi ją wziąć - uśmiechnęła się niewinnie, widząc minę ojca, która wyraźnie żądała jakiegokolwiek wyjaśniania.
- Dobra, dobra. Nie mamy czasu. Jest taka sprawa...tylko mama nie może się o niczym dowiedzieć.
Plan był prosty. Wystarczyło odpowiednio zadziałać. Pierwsza część została już zrealizowana. Koszulka pasowała idealnie.
- Kochanie... co czytasz?
- Hm...to mi wygląda na książkę - przyjrzała się okładce, dodając - I to dobrą! - zaśmiała się dźwięcznie, widząc konsternację mężczyzny.
- Joan chce iść na spacer.
- Naprawdę? Nie chce już oglądać kreskówek? - uśmiech brunetki omal nie zablokował modułu kłamstw w basiście.
- Przyda jej się chwila przerwy. To...ja z nią pójdę - zaoferował, wciągając skórzaną ramoneskę na ramiona.
- Też chętnie się przejdę - powiedziała wesoło, wkładając zakładkę do książki.
- Nie, nie! Czytaj dalej, to na pewno wciągająca lektura - zatrzymał ją ruchem dłoni.
- Duff'ie...co ty knujesz? - zapytała podejrzliwie, lecz blondyn odparł wszelkie je przypuszczenia.
- No...to my wieczorem wrócimy.
- Papa, mamusiu! - uradowana dziewczynka dostała całusa na pożegnanie i razem z wielkim tatą wybiegli z domu.
Blondynka tuptała u boku blondyna, ledwo nadążając za tempem jego wielkich kroków. Duff z uniesioną głową dumnie kroczył w kierunku The Troubadour, gdzie jego mała córeczka miała przeżyć swój pierwszy koncert. Ubrani w czarne koszulki z wizerunkiem Alice Cooper'a, skórzane spodnie i kowbojki nie różniliby się zupełnie niczym gdyby nie drobne rozbieżności we wzroście.
- Tylko pamiętaj, że jak piśniesz mamie choćby jedno słówko to tatuś zostanie bez dachu nad głową.
- Nic nie powiem!
- Obiecujesz?
- Tak! Przysięgam!
- Na mały paluszek? - zapytał, patrząc na swoją córeczkę.
- Na mały paluszek - odparła, wykonując ich ulubiony gest. Gdy dotarli na miejsce blondyn bez pytania umieścił dziewczynkę na swoich barkach i kazał mocno się trzymać. Mała Joan podskakując z podekscytowania wyrwała kilka włosów z blond czupryny. Gdy światła na sali zgasły, Duff spojrzał w górę. Mała blondynka z rozchylonymi ustami wyczekiwała wejścia na scenę jednego ze swoich ulubionych wokalistów. Gdy tylko głęboki głos wymówił jego imię, Joan zaczęła piszczeć wraz z tłumem. Duff z radością dołączył do fanów, lecz w głębi serca żałował, że okłamał własną żonę. Jednak w tamtej chwili bardziej przeszkadzała mu świadomość, że tym razem nie rzuci się w pogo.
Kolejna nieprzyjemna rozmowa ciągnęła się w nieskończoność. Bez przerwy wywlekali swoje błędy na światło dzienne. Oskarżali się, przeklinali, a ona miała ochotę skoczyć mu do gardła. Tak niewiele o sobie wiedzieli. Nie potrafili odnaleźć ścieżki do jakiegokolwiek porozumienia.
- Nie możesz mi zabronić kontaktu z synem.
- Nie możesz mi zabronić kontaktu z synem.
- Posłuchaj...jeśli chcesz dostać sądowy zakaz zbliżania
się do mnie i Jimiego to proszę bardzo.
- Nie rób mi tego... maleńka.
- Robię dokładnie to, co ty robiłeś mnie.
- Ja wcale nie chciałem ci go zabrać!
- Nie? A kto straszył mnie odebraniem praw
rodzicielskich?
- Michelle...przecież wiesz...zależało mi tylko na tym,
żebyś przy mnie została - zmarszczyła brwi, intensywnie myśląc.
- Ty jesteś chory... - znów nie była w stanie uspokoić oddechu.
- To nie tak...ja chciałem...chciałem żeby Jimi miał normalną rodzinę.
- Ty jesteś chory... - znów nie była w stanie uspokoić oddechu.
- To nie tak...ja chciałem...chciałem żeby Jimi miał normalną rodzinę.
- Nigdy nie stworzylibyśmy normalnej rodziny z ćpunem pod
jednym dachem. Dobrze o tym wiesz - skomentowała, odwracając wzrok w jego stronę.
- Byłem na odwyku - spojrzała na niego zaskoczona - Mogę
pokazać ci zaświadczenie - wyciągnął z kieszeni pognieciony papier - Ja
naprawdę się zmieniłem... - wyszeptał, gdy czytała treść dokumentu.
- Tacy jak ty nigdy się nie zmienią - odparła, oddając mu
świstek.
- Pozwól mi to naprawić.
- Naprawić co? - spytała, nieznacznie podnosząc głos - No co
ty, kurwa, chcesz naprawiać? - nagle Mulat przycisnął dłonie do
uszu. Z mocno zaciśniętymi powiekami starał się uspokoić oddech.
- Wiem, że mi się uda - wyszeptał po chwili zamyślenia -
Jeśli nie spróbujemy to nie będziemy wiedzieli - jego optymizm zupełnie jej się
nie udzielał.
- Myślisz, że głupi papierek wszystko załatwi? Nigdy nie
zapomnę tego co się stało.
- Zacznijmy jeszcze raz...proszę - z miną zbitego psa,
klęczał przed jej obliczem w skruszonej pozie.
- Przestań się wydurniać...
- Przysięgam, że to naprawię! - zapewniał ją, uśmiechając
się na samą myśl o lepszej przyszłości.
- Możesz wrócić do siebie. Nikt cię tu nie potrzebuje - powiedziała, zrywając się z miejsca. Stanęła przed
oknem, niecierpliwie czekając, aż Hudson zamknie za sobą drzwi. Roztrzęsiona obawiała się, że mężczyzna stanie tuż za nią i będzie kontynuował swój bezsensowny monolog, jednak głośny trzask drzwi rozwiał jej wszelkie trwogi.
Pan Stradlin wraz z Panią Stradlin jak co miesiąc wybrali się do kina. Opiekunkę do dzieci wynajęli na kilka kolejnych godzin, więc ze spokojem mogli relaksować się przy najnudniejszej komedii romantycznej roku. Izzy wygodnie usadowił się na miękkim fotelu i bezustannie wpatrywał się w zauroczoną Letty. Kobieta w połowie filmu zaczęła cicho płakać, jednocześnie wtulając głowę w klatkę piersiową szatyna.
- Przytul mnie...ty też byś tak postąpił, prawda? - wyszlochała prosto w jego ramię, zerkając w jego ciemne oczy.
- Ja...? Oczywiście kochanie, możesz być tego pewna - uśmiech na jej twarzy był wart więcej niż wszystkiego jego gitary razem wzięte. Tylko czekał, by móc ją pocieszyć, mocno przytulić i ułożyć się tuż obok niej na mięciutkim łóżku, zaraz po powrocie do domu. Kochał zasypiać, czując w nozdrzach zapach jej kokosowej odżywki do włosów. Kochał całować jej policzek, gdy tuż po przebudzeniu nieświadomie mruczała pod nosem jego imię. Wiedział, że nie da się być większym szczęściarzem. Jednak czasem zastanawiał się czy tak naprawdę potrafi docenić to co ma. Tak często ją zawodził, denerwował, a ona mimo wszystko nie opuszczała go nawet na pół kroku. Uczucia potrafią być silniejsze niż ludzka wola. Emocje wywołują uczucia i dlatego tak ważne jest ich pielęgnowanie. Nie można pozwolić by coś nagle zgasło. Ten ogień musi płonąć wiecznie.
Następnej nocy obudził go telefon. Przeżył wstrząs i przetarł twarz ręką. Zamazany obraz ledwo pozwalał mu na zobaczenie zarysów brzęczącej słuchawki.
- Tak? - wyszeptał z niebywałą chrypą.
- Tatusiu... - roztrzęsiony głos dziecka natychmiast go
orzeźwił.
- Jimi? Co się dzieje?
- Bo mama...ona leży i nie...nie chce się obudzić...
- Nie chce się obudzić? - spytał, przełknąwszy ślinę. Miał nadzieję, że tylko się przesłyszał. - Posłuchaj... spokojnie... powiedz co dokładnie się stało.
- Mamusia nie chce się obudzić... - histeryczny płacz malca sprawił, że ciśnienie mężczyzny w okamgnieniu podniosło się dwukrotnie.
- Nie chce się obudzić? - spytał, przełknąwszy ślinę. Miał nadzieję, że tylko się przesłyszał. - Posłuchaj... spokojnie... powiedz co dokładnie się stało.
- Mamusia nie chce się obudzić... - histeryczny płacz malca sprawił, że ciśnienie mężczyzny w okamgnieniu podniosło się dwukrotnie.
- Wszystko będzie dobrze, nie płacz, proszę -
mały pociągnął noskiem, a Slash w biegu chwycił spodnie i odnalazł klucze od
auta - Dołóż rączkę do nosa albo ust mamy i powiedz czy czujesz
ciepłe powietrze - dłonie znów zaczęły mu drżeć.
- Nic nie leci... - wyszeptał, zanosząc się szlochem.
- Na pewno? Jimi proszę, uspokój się - nerwowo zapinał spodnie, wzrokiem odszukując kolejne potrzebne rzeczy. Po chwili milczenia mały nieco się uspokoił.
- Leci ciepłe...chyba - jego niepewność przyprawiała obojga o dreszcze.
- Na pewno? Jimi proszę, uspokój się - nerwowo zapinał spodnie, wzrokiem odszukując kolejne potrzebne rzeczy. Po chwili milczenia mały nieco się uspokoił.
- Leci ciepłe...chyba - jego niepewność przyprawiała obojga o dreszcze.
- Oddycha. Zaraz przyjadę,
otworzysz mi drzwi? - zapytał, gdy niemalże wyrywał kabel z słuchawki, próbując
wyciągnąć koszulkę z torby.
- Tak. Boję się tatusiu - wyszeptał zdenerwowany głosik.
- Już jadę - rozłączył się i założył koszulkę. Trzasnął
drzwiami i wybiegł z budynku w rozwiązanych glanach. Wsiadł do auta i ruszył z
piskiem opon. Na dwóch skrzyżowaniach złamał wszystkie możliwe przepisy. Dotarłszy
na miejsce zapukał dwa razy. Po chwili usłyszał głosik przerażonego malca.
- Tata?
- Otwórz, proszę - nie musiał długo czekać. Mały w
okamgnieniu przekręcił klucz i otworzył drzwi, wpadając w ramiona ojca.
- Nie płacz - wyszeptał nerwowym tonem - Chodź. Gdzie mama? - spytał półszeptem, a maluch pociągnął
Mulata za rękę. Brunet szybko podbiegł do kobiety i odgarnął włosy z jej czoła.
Wcale nie chciał dotykać jej w takich okolicznościach. Wiedział, że nie pozwoliłabym mu nawet na najdrobniejszy gest. Roztrzęsiony chwycił wychudzony nadgarstek, starając się wyczuć puls. Dopiero w tamtej chwili mógł z bliska przyjrzeć się jej wychudzonej sylwetce.
- Podaj mi telefon - powiedział szybko, zerkając na malca
przyglądającego się całemu zajściu.
Boże, wybacz, że rozczaruje swoim komentarzem, bo nie czytam, ale... od razu jak zobaczyłam mój cytat to serce mi urosło! Kocham Cie normalnie, za to, że doceniasz moje chore wierszyki.
OdpowiedzUsuńA kiedyś przeczytam i walnę Ci komentarz na temat! <3
To na pewno nie jest rozczarowanie! Bardzo się cieszę, że w ogóle tu zajrzałaś *_*
UsuńNie można nie docenić czegoś tak wspaniałego.
Obserwuję Twój blog od początku, więc każdy wpis przeglądam. :-*
UsuńNaprawdę? Miło *_*
UsuńZaraz skomentuje! :*
OdpowiedzUsuńR - romantyczna
UsuńE - empatyczna
V - very talented
E - ekscytująca
R - renomowana
I - imponując
E - elitarna
.
.
.
Jak ty to robisz, że zawsze kiedy czytam nowy rozdział to mi skacze ciśnienie?! Ale od początku.
Hahahah! xDD Duff jest zmartwiony, bo nie będzie mógł się rzucić w pogo! :D Ale jak się jego żona dowie to... już po nim...
Izzy... Co o nim? Jest wymarzonym mężem. Jak bym dała wszystko, żeby takiego mieć (A już szczególnie gdyby to był prawdziwy Izzy Stradlin ;)). Razem z Letty i dziećmi tworzą wspaniałą rodzinę. Są szczęśliwi. Tak być powinno w każdym domu, ale jak wiemy NIEKTÓRZY doprowadzili do tego, ze nie w każdym jest. If you know, what I mean. :3
I jeszcze Slash i Michelle. Co się stało? Mam wrażenie, że to przez Slash'a Michelle się rano nie obudziła. On jej już zupełnie zniszczył życie, wpłynął nieodwracalnie na psychikę. Jak pomyślę, jaka ta dziewczyna była szczęśliwa... Mogła przecież mieć takie piękne życie...
Jimi tak samo. Nie należy mu się dzieciństwo spędzone w rozbitej rodzinie. on jest taki kochany, tak się stara. Już nie wiem, co byłoby dla niego lepsze, żeby Slash został czy pojechał i dał im spokój.
Ja już nie wiem, co mogę Ci napisać. Doskonale wiesz, że jesteś świetna w tym co robisz. Kiedy pomyślę, że kiedyś skończysz to opowiadanie i znikniesz z bloggera, zaczniesz życie, jako dorosła osoba to chce mi się płakać.
Kocham Cię i to co tu tworzysz! Jesteś moją ulubioną bloggerką! <3 :*
Roxy
P. s. U mnie ankieta. :)
O matuchno Janis! Jak ja Ci cholernie dziękuję!
UsuńTo jedne z tych 'najpiękniejszych słów' jakie może ujrzeć autor opowiadania.
Bardzo się cieszę, że aż takie emocje wywołuje fabuła!
Nie chcę tego kończyć, ale dorosłość zbliża się wielkimi krokami ;_; (co nie oznacza, że przestanę pisać xD)
Pozdrawiam ♥
Ależ proszę bardzo! xD
UsuńMoże i nie zamierzasz przestać pisać, jako dorosła, ale nie wiadomo czy będziesz w stanie. obowiązki itp. mogą mieć trochę inne plany... :/
Również pozdrawiam! ;) ♥
Mam szczerą nadzieję, że nigdy w życiu nie będę miała aż tylu obowiązków, żeby nie znaleźć chwili dla bloga xD
UsuńTo już uzależnienie.
♥
Aaaaaaa Duff z małą Joan na koncerciee ;33 jeszcze w tych koszulkach! moje wyobrażenia takie piękne! ! Przecież Michelle musi dac Slashowi szanse no musi!! Wiem że, jakby pozwoliła mu zostać od razu to by było zbyt piękne ale kiedyś musi!! Izzy jest taki kochany dla Letty, jeju ;3 Chcem wiedzieć co się dzieje u pana Axla!! I musze wiedzieć co z Michy! Czekam nie cierpliwie na kolejny rozdział! ! ; 3
OdpowiedzUsuńPiękne jak zawsze
Pozdrówki, Laura ;)
Dziękuję za komentarz!
UsuńDuff i Joan to aktualnie moi prywatni ulubieńcy xD
Wszystko okaże się w następnym rozdziale. MAM nadzieję, że znajdzie się tam miejsce i dla Axla.
Pozdrawiam!
Ojeeeeejciu, taki Duff i Joan, mam to przed oczami, jjajajajaaaaaa *_* kocham cię za to <3333
OdpowiedzUsuńNo i przeżywam prywatny (chociaż może nie) zawał... CO Z MICHELLE, NIE ZABIJAJ JEJ ;-; Ja bym tu takie zrobiła wiesz... ona się budzi w szpitalu, czy coś i takie 'uratowałeś mnie?!' i jej zmięknie serduszko, awh ^^ No, ale co ja się wpierdzielam w twoje opowiadanie, pisz kochana, pisz dalej <3
Dziękuję! Bardzo mi miło!
UsuńNie do końca widzę przyszły rozdział. To znaczy nie widzę go zbyt wyraźnie, mam jedynie jakiś zarys.
Twoja wizja - czysty urok *_*
Pozdrawiam ♥
O JASNA KURWA MAĆ NAJJAŚNIEJSZA W ŚWIECIE CHOLERA 0______________________________0
OdpowiedzUsuńCO TY?!
CO TY
CO TY ROBISZ ;___:
Możesz zabić Slasha ALE NIE MICHELLE DOBRA.
Pewnie wzięła za dużo antydepresantów o: o pewnie tak. Czyli płukanko żołądka i wszyscy będą szczęśliwi D:
Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału ale zapomniałam ;__; w sumie i tak masz w chuj czytelników i komentarzy to co tam jakaś mała głupia Hate. zrobi : ///
Nigdy tak nie pisz! KAŻDY czytelnik i każdy jego komentarz jest dla mnie jak lekarstwo. Potrzebuję KAŻDEJ ilości.
UsuńWażne, że w ogóle tu jesteś i dajesz znaki życia! To bardzo miłe ;)
Hate jest mi potrzebna! Ej!
O dżizas czy ty chcesz żebym umarła na zawał. Kurwa przysięgam że jaj Jimi powiedział że Mamusia nie chce się obudzić to serce mi prawie wybuchło. Najpierw Slash teraz Michelle... Nie mam pojęcia co knujesz, ale podejrzewam że Michelle za mało je i jest osłabiona, albo przedawkowała swoje leki na uspokojenie... Albo i to i to. Wybacz, ale tak boli mnie głowa że nie wymyślę już nic więcej. Czekam na następny ;))
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie chcę aby ktokolwiek umierał na zawał! Sama nie wiem co ja właściwie piszę xD
UsuńBardzo pięknie dziękuję za komentarz i życzę powrotu do zdrowia! Niech Cię główka nie boli ;c
Kochana, zawsze kiedy tu wpadam, czuję się zaczarowana...
OdpowiedzUsuńTak jakby przeniesiona do innego świata. Tego, który nam przedstawiasz. Gorzko- słodkiego świata.
Jesteś moją ukochaną bloggerką, co myślę, że bardzo dobrze wiesz. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak cholernie przywiązałam się do tego opowiadania i po części Ciebie, bo jesteś autorką. (Nawet Cię nie znam, co za paradoks XD) Nie potrafię sobie wyobrazić, abyś kiedyś miała przestać pisać. Zapewne to kiedyś nadejdzie, jednak teraz nie chcę nawet o tym myśleć.
Jedna prośba. Nigdy nie przestawaj pisać. Już nie koniecznie o Gunsach, ale o czymkolwiek. Masz ogromny talent i potencjał na zostanie prawdziwą pisarką. Nie mogę się doczekać, aż na półce w księgarni ujrzę tomik z Twoją twórczością. Mocno trzymam kciuki, aby się to udało :3
Dobra, to teraz przejdę do fabuły :)
Duff i jego córeczka. To było piękne. Po prostu wzruszyłam się czytając ten fragment. Płakałam ze szczęścia. Duff się nawrócił i całe szczęście, że teraz jest z nim dobrze. Zależy mu na dziecku, zabiera je na koncert. Troszkę źle, że nie powiedział żonie, ale czy ona musi wszystko wiedzieć? Im mniej wiesz, tym dłużej żyjesz XD Czy jakoś tak.
Jednak wracając do koncertu. Jak tak to czytałam, to miałam przed oczami siebie i mojego tatę. Zawsze zabierał mnie na jakieś imprezy. To na Woodstock, to na inne koncerty. Swoją drogą to ostatnio zabrał mnie na Deep Purple :3
Dziękuję Reverie za to, że uświadomiłaś mi co to znaczy więź ojciec- córka. Po tym fragmencie mam ochotę uścisnąć mojego tatę i podziękować mu za wszystko :')
Idę do Stradlinów, bo się rozpisałam o samej sobie xD
Kocham tą parkę. Szczególnie Izzy'ego. Zabiera żonę do kina, aby męczyć się przy jakimś romansidle, aby sprawić jej przyjemność. To jest dopiero miłość.
Nie wyobrażam sobie, aby Stradlinowie mieli się kiedykolwiek rozstać. Kochana, jakbyś to zrobiła, to znalazłabym Cię i chyba pobiła xD
Życzę tej parce wszystkiego co najlepsze. Aby ten ich ogień miłości nigdy nie gasł :3
No i na koniec moi ulubieńcy. CZY TY WIESZ CO TY ROBISZ?! CHCESZ ABYM UMARŁA NA ZAWAŁ PRZY LAPTOPIE?! DZIEWCZYNO, JA OTARŁAM SIĘ O ŚMIERĆ!
Cholera jasna! Nie wiem co myśleć. Co będzie z Chelle?
Ona nie może odejść do nieba, nie, nie! Ona ma być tutaj na ziemi, najlepiej ze Slashem i synkiem.
Boże... Biedny Jimi. Ile on przeszedł. Widział ojca ćpuna, kiedy ten brał. Słyszał jak gwałci matkę. Teraz ta matka straciła przytomność. Jimi to jedno z biedniejszych dzieci jakie znam. Serio. Te wszystkie zdarzenia sprawią, że odbije się to na psychice chłopca. Eh.. Szkoda mi go. Cholernie szkoda.
Ale wracając do Slasha i Michelle. Wytykają sobie błędy, dalej cierpią, czują do siebie żal, paraliżuje ich okropny ból psychiczny. Gdyby cofnąć czas. Gdyby to wszystko nie miałoby miejsca. Wtedy byłoby dobrze. Ale niestety, jak na razie nie wynaleziono wehikułu czasu i trzeba żyć z przeszłością. Bardzo smutną przeszłością.
Teraz nie wiadomo co się stanie. Czy Michelle przeżyje? Jak potoczy się życie bohaterów?
Wierzę, że jej nie uśmiercisz! O.O
Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze...
No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na następny, cudowny rozdział :)
Love,
Chelle
PS Kochana, prawdopodobnie zobaczymy się na Impact :)
To jeszcze nie jest pewne, ale rodzice się zastanawiają. Więc raczej się widzimy 12. 06 :D
PS2 Wybacz mi takie chujowe komentarze. Chyba się wypalam... Eh. Może niedługo wróci wena i naskrobię Ci coś bardziej sensownego :(
To ja jestem oczarowana Twoim komentarzem *_* Tak pięknego w swojej karierze to jeszcze chyba nie miałam.
UsuńByć ukochaną blogerką Chelle to największy zaszczyt jaki mnie w życiu spotkał! A do tego piszesz, że podoba Ci się ten "gorzko-słodki świat", który przedstawiam.
Sama nie wyobrażam sobie zaprzestania zaglądania na bloga ;_;
A ten paradoks może w końcu się rozwiąże xD
Nawet nie wiesz jak się teraz szeroko uśmiecham! To coś pięknego! Jeśli naprawdę dzięki temu rozdziałowi jeszcze bardziej doceniłaś tatę i tą całą więź to chyba umrę ze szczęścia *_*
Mam szczerą nadzieję, że nie będziesz musiała mnie pobić za tych Stradlinów ;_;
Jimi faktycznie przeszedł sporo. Sama nie wiem jak takie zdarzenia mogłyby wpłynąć na dziecko. Co ja zrobię jeśli kiedykolwiek będę pisać przyszłość tego dzieciaka?
To wehikuł czasu, które tworzę przydałoby się tej parce, tu masz absolutną rację.
Postaram się jak najszybciej napisać nowy i... JAK TO JEDZIESZ NA IMPACT?! O BOŻE! NA JANIS I MORRISONA! TAAAAAK! LEPIEJ ŻEBY SIĘ ZDECYDOWALI!
A komentarz wyjątkowy! Nie chujowy! O nie nie!
DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA, kochana Chelle! ♥
Jejciu, jak to miło widzieć taką reakcję :3
UsuńCOOOOOOOO? REVERIE, ZŁA KOBIETO, CZEMU KOŃCZYSZ ZNOWU W TAKIM MOMENCIE! ZABIJĘ CIĘ NORMALNIE! JUŻ JADĘ MOIM BUGATTI, ZA MINUTĘ BĘDĘ!
OdpowiedzUsuńHAHAHA, NIEOGARNIAM CZY PREZENT BYŁ DLA JOAN, CZY DLA LIZZY. HAHAHAH, JOAN NA KONCERCIE!!!!!!!!!!!!! WEEEEEEE
STRADLIN!!!! KOCHAM TEGO GOŚCIA! <3<3<3<3<3 W KAŻDEJ ODSŁONIE PAN STRADLIN JEST ZAJEBISTY!!!
MICHELLE. KURWA. CO SIĘ KURWA DZIEJE? BIEDNY JIMI! TEGO DZIECKA NAJBARDZIEJ JEST MI ŻAL, DOBRZE ŻE JEST TAKI MĄDRY, ŻE ZADZWONIŁ DO KOCHANEGO "BĘDĄCEGO CHUJEM" TATUSIA. DOBRZE, ŻE SIĘ ZORIENTOWAŁ, ŻE COŚ JEST NIE TAK.
ALE CHWILA. SLASH PEWNIE URATUJE ŻYCIE MICHELLE, ALE OD RAZU NIE MA BYĆ TAKIEGO HEPI ENDU, ŻE WYBACZA SLASHOWI, BO TO KURWA FIZYCZNIE NIEMOŻLIWE! POWIEDZ, ŻE TAK NIE BĘDZIE! :(((((((((((((
ZNOWU KURWA KOŃCZYSZ W TAKIM KURWA MOMENCIE! JAK MOŻESZ ZE MNĄ TAK POSTĘPOWAĆ? POTWORZE! XD
A TAK TO:
WYKURWIŚCIE ZAJEBISTY ROZDZIAŁ! I NAPISZ MI DO JUTRA NOWY, BO CIĘ ZABIJĘ, PRZYSIĘGAM!
Bugatti?! Lubisz jakiegoś Veyrona? Nice! :D
UsuńPrezent był dla Joan ;_; myślałam, że to dość jasne skoro oboje z Duff'em szli w takich samych koszulkach.
Nie chcę się za bardzo zdradzać, ale Twój scenariusz się nie spełni, o! xD
Przepraszam ;c potworek Reverie jest okropna, wiem.
Pozdrawiam gorąco i postaram się napisać następny rozdział do jutra ♥
Hahahha Veyrony są zajebiste! *.* Najnowszy jechał 360 na godzinę! :D
UsuńAha, że taak, że to koszulka xDD
Hahaha i dobrze, że się nie spełni, bo w realu tak by nie bylo.
xDD Spoko, potworku.
Pozdrawiam i PISZ! <3<3
A dokładnie Super Sport, patrz jaki zajebisty
Usuńhttp://s2.blomedia.pl/autokult.pl/images/2012/02/Bugatti-Veyron-Grand-Sport-Vitesse-1.jpg
*.*
Potworek też lubi Veyron SS! Jest piękny (choć i tak pozostaję wierna muscle cars! xD)
UsuńNie wiem już jak inaczej mogłam napisać o tej koszulce, chyba jestem za głupiutka ;_;
Piszę! <3
Ty potworku mój <3
UsuńAHA I SORRY, ŻE PÓŹNO KOMENTUJĘ, ALE AWARIE INTERNETU ROBIĄ SWOJE :(
OdpowiedzUsuńNie ma problemu, małą! Doskonale to rozumiem.
Usuń<3
OdpowiedzUsuńNapisałam komentarz. Co nie opublikowal się? :O
OdpowiedzUsuńWszystko jest na swoim miejscu xD
UsuńxDd kiedy następny?
Usuń3...2...1... zaczynamy spamić!
OdpowiedzUsuńbuahahhahahahah ja chcę jeszcze!
OdpowiedzUsuńNothing Else Matters! Nic się nie liczy. Liczy się tylko twoje opowiadanie! XDD
OdpowiedzUsuńSorry, Estranged troszkę wypiła XD
Oj Estranged... nie staczaj się! xD
UsuńDziękuję mimo wszystko *_*
hhaahaha XD
Usuńżartowałam xD
UsuńZabombarduję Cię bezsensowymi komentarzami!
OdpowiedzUsuńNalot! Chowajmy się ;_;
Usuńhaaahahahaahahahaaha jebnęłam
UsuńA kiedy zostawisz u mnie komentarz? :(
OdpowiedzUsuńKochana! Już się za to zabieram! Jak tylko napiszę połowę 11 to czytam dalej i skomentuję to co już mam za sobą!
Usuńok XD
UsuńSweet emotion…
OdpowiedzUsuńPulled into town in a police car…
OdpowiedzUsuńYour daddy said I took you just a little too far...
OdpowiedzUsuńTellin’ other things, but your girlfriend lied…
OdpowiedzUsuńCan’t catch me ‘cause the rabbit done died…
OdpowiedzUsuńTake you back stage you can drink from my glass…
OdpowiedzUsuńTalk about something you can sure understand…
OdpowiedzUsuń‘Cause a month on the road and I’ll be eatin’ from your hand…
OdpowiedzUsuńSweet emotion…
OdpowiedzUsuńEj, mówiłam już, że Cię uwielbiam? xD
OdpowiedzUsuńHAHA! TAK, to doskonale pamiętam <3
Usuńi VICE VERSA ESTRANGED!
hahaahaaahaahah <3
Usuń11 w robocie?
OdpowiedzUsuńReverie taka biedna ;c net taki powolny ;c
UsuńAle tak, rozdział w Wordzie się pisze!
hahaahs ważne, że jest!
UsuńNo i powróciła normalna prędkość xD
UsuńLecz czy uda mi się naskrobać coś sensownego do jutra...?
Dobra, już nie przeszkadzam xD
OdpowiedzUsuńTy nigdy nie przeszkadzasz! Nikt nigdy mi tu nie przeszkadza, ej!
Usuńhahahah! <3
UsuńKochana! Przepraszam, za ten bezczelny brak komentarzy! CZYTAM TO, NAPRAWDĘ! Po prostu moje cholernie studia nie pozwalają mi kompletnie na nic... Uwielbiam to opowiadanie, czytam kiedy tylko mogę! Pisz proszę dalej.
OdpowiedzUsuńPs. Nie chciało mi się logować, więc to JA - Twoja zawsze wierna (Nie)Zboczona; Cassie z im-in-a-trance.blogspot.com; nazywaj mnie jak chcesz ;)
Witaj, kochana! Miło mi widzieć, że wciąż tu jesteś. Bardzo dziękuję Ci za poświęcanie cennego czasu na czytanie tych głupot! xD To dla mnie wiele znaczy. Studia są teraz ważniejsze, więc naprawdę zrozumiem, jeśli nie będziesz miała czasu czy coś ;c
UsuńTrzymaj się cieplutko!
Fuck, jednak się zalogowałam XD
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy rozdział ;*
OdpowiedzUsuńhttp://november-rain-story.blogspot.com/2014/03/rozdzia-8.html
O tak,tak,tak! Duff to najlepszy ojciec świata! Zabrał swoją córeczkę na koncert Alice Coopera! <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńTo było cudowne!
Szkoda tylko, że nie mógł poszaleć w pogo, ale czego się nie robi dla dziecka XD
A Izzy i Letty są tacy słodcy! <3 uwielbiam ich prawie tak jak Duffa <3
A teraz pora na smutniejszy fragment: co się stało Michelle?!
Czy ona chciała się zabić?! O matko, oby wszystko z nią było dobrze. Całe szczęście, że Jim zadzwonił po Slasha.
Jejku, ile tu emocji! <3
Lecę dalej, rozdział CUDOWNY! :*
Pozdrawiam gorąco :*
Lady Stardust <3
Lady Stardust, kto jest Twoim ulubieńcem z Gunsów? :D
UsuńCieszę się, że Ci się podobało <3
Bardzo pięknie dziękuję za komentarz <3
Pozdrawiam gorąco!
Reverie.
Ciężko się zdecydować XD każdy z nich jest wyjątkowy i fajny na swój sposób <3 ale jak mam wybrać, to chyba Duff i Slash są moi ulubieni <3
Usuń