Rozdział 16. Koniec jest bliski

Z dedykacją dla M.
Płaczę w samotności aż do zaśnięcia
Będziemy spać sami na zawsze
Czy zrezygnujesz ze mnie
I ze wszystkiego co kocham
...?
~ Alter Bridge "Broken Wings"

1
          W powietrzu unosił się jeszcze zapach porannej mgły. Całe Hollywood budziło się po długiej jesiennej nocy. Żyjący w różnych częściach Miasta Aniołów, Slash i Michelle, zachowywali się jak co dzień. Zaparzyli gorące kawy z dwóch czubatych łyżeczek, założyli czarne koszulki i dopasowane spodnie. Raz po raz jedno lub drugie wzdychało, niecierpliwie wyczekując zbliżającej się rozprawy. Mimo zamiarów opowiedzenia dwóch niemal zupełnie różnych wersji wydarzeń, chcieli jak najszybciej zasiąść naprzeciw siebie i zakończyć najgorszy etap w ich życiu.
          On zaczynał oswajać się z myślą, że nigdy więcej jej nie dotknie. Najciężej było mu pogodzić się z faktem, że jest ostatnią osobą, której Michelle zaufałaby na sto procent. Każdego ranka budził się z nadzieją, że wcale nie popełnił w życiu tysiąca błędów.
          Ona od kilku dni powtarzała tę samą regułkę, stworzoną na początku tygodnia. Miała zgodzić się na duże swobody w kwestii spotkań Jima z ojcem, lecz nieugięta pozostała we wszystkich innych sferach.
          Zakładała tylko rzeczy, które wróciły z nią z Europy. Jeszcze nie odważyła się zajrzeć do pokoju, gdzie znajdowała się cała reszta jej szpargałów. Cały dom by dla niej jak nieznane miejsce, z którego chciała jak najszybciej uciec. Świeże rany zostałyby rozerwane. Nie chciała zbyt gwałtownie poczuć kłów wrednej przeszłości gdzieś wewnątrz siebie.
          Siedziała przed zimnym kominkiem, odsłuchując kolejne wiadomości. Jadła z tak samo niewielką częstotliwością jak dotychczas. Nie chciała już mdleć z wycieńczenia, więc starała się zapełniać brzuch regularnie. Do odsłuchania pozostało 9 wiadomości.
- Jest tam kto? Czemu nie odbieracie telefonów? Martwimy się...cholernie. Dajcie chociaż znak, że żyjecie... - zaraz po nagraniu Letty, wiadomość zostawili McKagan'owie. Każda niosła promyk pocieszenia. Kobieta czuła, że ma to cholerne wsparcie najbliższych, ma na kogo liczyć i komu się wyżalić. Pomimo tego pustka wewnątrz była bardzo wyraźna. Jak miała zwierzyć się komuś z kim nie rozmawiała od roku?

- Cześć Chelle...tu Kate. Ja i Hondo tęsknimy za wami. Rodzice Slasha też zachodzą w głowę co się dzieje. Odezwijcie się. Byle szybko - kolejne westchnięcie i niewielka próbka szczerego uśmiechu. Sama była sobie winna. Specjalnie nie odbierała telefonów, zaprzepaściła wszelkie kontakty z przyjaciółmi, byleby na chwilę odciąć się od smutnej rzeczywistości. Czy nie było zbyt późno na powrót?

- Slash! Stary skurwielu! Głupio nagrywać się na sekretarkę drugi raz (nie myśl, że chcę puknąć twoją żonkę), nie żeby coś, ale... wiesz jak jest. Hajs za trasę już czeka. W papierkowej czy innej formie - oczy szerzej się otworzyły, a serce zabiło szybciej - Z tym, że ta druga może szybko zniknąć - przechlany głos, nieśmiertelnego zboczeńca znów ją zdenerwował. Na koniec dorodne beknięcie wywołało niemały grymas na jej twarzy. Zatrzymała odtwarzanie nagrań i szybko wstała. Musiała ochłonąć.
          Jimi! Obiad na stole! - krzyknęła, wycierając świeżo umyte dłonie o czystą ściereczkę - Jim! - ponowiła wezwanie, lecz nadal nikt nie odpowiadał. Westchnęła, wchodząc na górę - Ej... Miałeś się ubrać i zejść na dół - ułożyła ręce w niecierpliwe X i oparła się o białą framugę. Mały brunet podpierał głowę na ręce, a drugą poruszał czerwone Ferrari po nierównościach niebieskiego koca. Na słowa mamy jedynie wzruszył ramionami, kontynuując swoją samotną przejażdżkę - Co się z tobą dzieje? - spytała półszeptem, podchodząc do łóżka ze zmartwioną miną.
- Nic - odparł po chwili milczenia, jakby zbierał siły na wypowiedzenie nawet tak krótkiego słowa.
- To dlaczego nie chcesz nawet zejść na dół? - odgarnęła jego loczki na bok, chcąc spojrzeć w małe brązowe oczka.
- Roger powiedział mi co to jest rozwód - rozchyliła usta z zaskoczeniem, gdy patrzył prosto na nią.
- Jimi... - starała się uśmiechnąć - Dorośli czasem tak robią. Nie chcą ze sobą mieszkać i przestają się kochać, bo...
- Ale ty kochasz tatusia, a on chce z nami mieszkać! - jak każde dziecko łatwo się denerwował. Małe oczka błyskawicznie zaszły łzami.
- To nie takie proste... - spuściła głowę, głęboko wzdychając.
- Dlaczego nie? Mam numer, możemy zadzwonić, a ty powiesz tatusiowi, żeby wrócił do domu. Inaczej nie wstaję - zażądał, wygodnie układając się na poduszce tyłem do kobiety.
- Jimi... - pogłaskała chłopca po ramieniu. Jej głowa wirowała pod natłokiem wszystkich myśli.
- Chcę do taty - wyszeptał, próbując niezauważalnie obetrzeć mokre od łez policzki - Mogę zadzwonić, żeby tu przyjechał? - pełne nadziei, szeroko otwarte oczy przeszyły ją na wylot. W jednej chwili miała ochotę wyznać mu całą prawdę, ale coś czuwało nad każdym jej słowem. Niechętnie kiwnęła głową, a mały uśmiechnął się szczerze, mocno obejmując swoją mamę. Pobiegł do sypialni rodziców i sięgnął po czerwoną słuchawkę z poplątanym kablem.
- Mamo! Telefon się zepsuł! - krzyknął, ściskając w dłoni małą karteczkę, tą samą, którą tata ukradkiem wsunął do jego rączki jeszcze w Corringham.
Wyrwana z transu, roztrzęsioną dłonią odgarnęła kosmyk włosów znad oka i wyszła z pokoju. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że zaraz ujrzy właśnie to piekielne pomieszczenie. Nie chciała spanikować przy dziecku, więc kazała mu zadzwonić z telefonu na dole. Słyszała jak mały radośnie wita się z ojcem. Zamknęła oczy, starając się za wszelką cenę wyprzeć makabryczne obrazy sprzed oczu. Dotknęła czarnej, satynowej narzuty. Zacisnęła zęby i wszystko zepchnęła na podłogę. Nie mogła dłużej tak żyć. Poczuła siłę by stawić czoło przeszłości.
          Zdejmowała stare poszwy od razu wrzucając je do wielkiego worka na śmieci. Nie chciała dłużej patrzeć na ich wspólne zdjęcie z szafki nocnej, a jednocześnie nie potrafiła po prostu go wyrzucić. Pęknięta ramka czekała na wyrok. Zaczęła wyrzucać ubrania, których tak nienawidziła. Mogła dokończyć to, co już kiedyś rozpoczęła. Najdroższe suknie ukryła w wielkim pudle, puszczając je w niepamięć. Na wierzch wyciągnęła ulubione niegdyś koszulki, które teraz straciły jakiekolwiek znaczenie. Niespodziewanie przeminęła jej fascynacja muzyką. To co oboje kiedyś kochali umierało w męczarniach na samym dnie świadomości, będąc wypartym przez rzeczy znacznie bardziej przyziemne.
          Mulat przyjechał niedługo po tym jak zadzwonił Jimi. Wiedział, że żona nie będzie chciała z nim rozmawiać, a mimo to próbował - niby przypadkowo - na nią wpaść.
- Cześć, Jimi - z uśmiechem podniósł chłopca do góry i mocno go przytulił.
- Mama jest na górze - wyszeptał mu do ucha, a Mulat sam nie wiedział co mógłby zrobić.
- Jimi...
- Ja ją przytrzymam, żeby nie uciekła, pogadacie i...
- Nie mogę się wprowadzić - nieznacznie podniósł głos, przerywając małemu, po czym uśmiechnął się niechętnie.
- Ale ja chcę żebyś wrócił - mruknął Jim z pretensją w głosie.
- Zrobiłeś co mogłeś - odparł Saul, usłyszawszy westchnięcie małego bruneta na swoim ramieniu.
          Zawiązała już trzeci worek i otarła czoło wierzchem dłoni. Z niewielkim wysiłkiem podniosła pakunek, lecz gdy zbliżała się do drzwi, ktoś wyższy przejął od niej ciężar.
- Dam sobie radę - warknęła, widząc jak Mulat bez słowa znosi worek po schodach.
- Wyrzucić to? - spytał, będąc przy samych drzwiach.
- Tak - mruknęła, wracając do sypialni. Usiadła na materacu i wzięła do ręki potrzaskaną ramkę. Zbyt dużo fałszywej radości biło z trzech uśmiechniętych twarzy. Zamilkła, skupiając się wyłącznie na swoich podłych myślach.
- Te worki też wynieść? - zapytał zupełnie neutralnym tonem, lecz mimo to przestraszył brunetkę. Pokiwała głową, szybko wyciągając zdjęcie spomiędzy szkła. Cicho syknęła, przypadkowo uszkadzając palec, lecz niczego nie dała po sobie poznać. Wsunęła zdjęcie do kieszeni spodni i pobiegła za mężczyzną.
- Zaczekaj! - zatrzymała go na korytarzu i dorzuciła pustą ramkę do czarnego worka. Nie zaszczyciła go ani jednym spojrzeniem. Przecież rozeszli się na zawsze.
           Brązowe drzwiczki kuchennej szafki zaskrzypiały cicho, gdy niewielkie dłonie wyciągały puszkę z kawą. Ich właścicielka próbowała zgonić swoje problemy z zasypianiem właśnie na czarną używkę, lecz miała wystarczającą wiedzę by zrozumieć, że powód jest nieco inny. Chodzi na dwóch nogach i patrzy na nią jak na świąteczny prezent, na który nigdy nie zasłużył.
- Dzwoniłem do adwokata - powtórnie spotkali się tylko we dwoje, gdy ostrożnie zalewała kubek wrzątkiem, uważając na maleńką ranę na zgięciu palca.
- Ja zadzwonię dzisiaj - była zaskoczona jego nagłą chęcią na rozwód.
- Powiem prawdę - powiedział nieokreślonym tonem, stając bliżej. Podniosła wzrok i ściągnęła brwi.
- Jaką prawdę? - nie wierzyła, że byłby gotów zaprzepaścić całe swoje życie dla wyznania światu tego co zrobił.
- Za gwałt idzie się do pierdla - wyciągnął łyżeczkę z gorącej kawy, zachowując niebywały spokój, gdy ona zamykała oczy, napinając wszystkie mięśnie.
- Nie możesz tego zrobić - histeryczna barwa głosu już na niego nie działała.
- Chcesz żeby gwałciciel bezkarnie chodził po ulicach? - nie zawahała się go spoliczkować. Natychmiast obrócił w bok twarz, która, tak samo jak tamtej nocy, nie wyrażała żadnych uczuć.
- Skurwiel... - syknęła, błyskawicznie łapiąc się za skronie i wychodząc. Mocno chwycił ją w talii, przypierając chudziutkie ciało do blatu.
- Czego ty ode mnie chcesz, do cholery? - nie miał więcej pomysłów by poczuła, że odkupił swoje winy.
- Yhm... jak to sobie wyobrażasz? Mam pozwolić Jimiemu chodzić na widzenia z ojcem, który przyznał się do czegoś takiego? 
- Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła? - warczał na nią, niczym wściekły pies.
- Na pewno nie to, co robisz teraz - przełknęła, odpierając jego nacisk. Z nienawiścią popatrzyła mu w oczy, po czym zniknęła w ciemnościach wielkiego domu. Nie miała zamiaru znosić jego nagłego przebudzenia. Nie istniał nawet jeden powód, dla którego miałaby go rozgrzeszyć.
           Poirytowany Slash wyszedł z willi, zatrzaskując drzwi tak, by ktoś wewnątrz mógł je otworzyć. Usiadł na swoim motocyklu i upchnął loki pod kaskiem. Nie pomagały już tabletki, a papierosy wydawały się za słabe. Nie znał tego uczucia z poprzednich doświadczeń. Motocykl zaparkował na szerokim podjeździe. Buty zrzucił, zatrzasnąwszy czarne drzwi. Gdy tylko przekroczył próg łazienki, zdjął koszulkę i wrzucił ją do kosza na pranie. Oddychał głęboko, gdy jego ciało drętwiało pod wpływem lodowatej wody. Silne pięści zacisnął tuż przed sobą, opierając się o zimną ścianę. Zamykał oczy, starając się wziąć w garść.
           Z pustką w oczach patrzyła za okno. Nie zasypiała nawet po tym jak Slash wyszedł bez słowa. Myślała intensywnie, lecz bała się wrócić do tabletek nasennych. Starała się ignorować powoli słabnący zapach dymu papierosowego i wody po goleniu, lecz nawet świeża pościel nie zdołała go pokonać. Jej umysł potrafił spotęgować to wrażenie. Leżała ze zwyczajnie otwartymi oczami, przewracając się z boku na bok. Czuła jakby On spał tuż obok, tyle że całkowicie zimny.

2
           Silna atmosfera świąt bożonarodzeniowych gdzieś przepadła. Jedynym domem, który nie został przyozdobiony był właśnie dom Hudsonów.  
           Samotna matka z dzieckiem. Nienawidziła tego tytułu, ale zaparkowała na miejscu z właśnie taką plakietką. Świąteczne zakupy ograniczyli do minimum. Jim wybrał kilka prezentów dla Rogera i reszty dzieciaków, a Michelle ze smutkiem patrzyła na roześmiane pary wokół nich.
- Chodź, Jimi - pociągnęła małego za rękę, gdy zbyt długo wpatrywał się w wielki samochód na wystawie jednego ze sklepów z zabawkami. Dwie średniej wielkości reklamówki, w tym jedna po brzegi wypchana drobiazgami, miały wystarczyć na spędzenie trzech smętnych, zimowych dni. Wracając stali w długim, przedświątecznym korku, nie rezygnując nawet z słuchania na okrągło puszczanego "Last Christmas". Brunetka za wszelką cenę starała się stworzyć jak najprzyjemniejszą atmosferę dla dziecka. Choć wiedziała, że mały wcale nie cieszy się na myśl o nadchodzących dniach.
           Nadszedł dzień rozprawy. Tydzień przed Wigilią i urodzinami Jimiego. Brunetka nawet nie próbowała sobie wyobrazić co czuje jej syn. Miał skończyć 4 lata i we wrześniu iść do przedszkola, jak każde dziecko z normalną rodziną. Znów odwiozła małego do Kate. Tym razem Harrelson, nie Rose. Hondo wraz z żoną zostali wtajemniczeni w zamiary Hudsonów. Nie do opisania było gigantyczne zaskoczenie pary. Nikt z zewnątrz nie spodziewałby się takiego obrotu spraw. Pozostała jeszcze niewygodna kwestia powiadomienia rodziców Slasha. Tym jednak Chelle wolała się jeszcze nie zajmować. Skupiła uwagę na najważniejszym.
           Duży gmach o białej elewacji mógł wzbudzać podziw. Dziesiątki małych schodków prowadziły do ogromnych drzwi, które Mulat pchnął z widoczną niechęcią.
           Ubrani w ciemne, eleganckie stroje spotkali się po raz kolejny na tej samej sali. Nie rozmawiali od czasu wyznania planów Saula odnośnie powiedzenia prawdy. Brunetka do końca wierzyła, że Slash nie odważy się opowiedzieć wszystkiego z obiektywnej perspektywy.
[...]
- Wysoki Sądzie, ja...wykorzystywałem moją żonę. W każdy możliwy sposób - cała ława przysięgłych patrzyła po sobie z niedowierzaniem. Chelle wbiła wzrok w postać Mulata, który zdawał się być piekielnie zestresowany.
- Panie Hudson, to nie działa na pana korzyść - szepnął adwokat.
- Czy potwierdza pani wersję wydarzeń małżonka? - spytał sędzia, a oczy wszystkich skupiły się na niepewnie oddychającej brunetce. Chelle zaczęła powoli zaprzeczać głową.
- Nie, Wysoki Sądzie - teraz to Mulat stał z szeroko otwartymi oczami, dziwiąc się niezmiernie zachowaniu kobiety - Chcę zmienić zeznania - dodała, powodując, że zmiękły mu kolana.
- Proszę mówić - sędzia wyglądał na znudzonego przebiegiem procesu. Brunetka wahała się przez moment, lecz w końcu przeinaczyła kilka mniej istotnych faktów. Nie mogła pozwolić, by ktokolwiek dowiedział się całej prawdy.
[...]
- Co ty robisz, idioto?! Chcesz żeby wsadzili cię za kratki? - wrzeszczała, wymachując zmarzniętymi rękami - No powiedz coś! - dodała, popychając go w tył, zaraz po tym jak odnalazła go na parkingu. Tyłem oparł się o motocykl, zdejmując ciemne okulary.
- Już mi nie zależy. Straciłem wszystko co miałem - mówił spokojnie z przymkniętymi powiekami.
- Naprawdę nie musiałaś kłamać - dodał, patrząc na nią ze swoimi napuchniętymi powiekami.
- Nie rozumiesz, że to twój syn najbardziej będzie cierpiał przez twoje popierdolone wyznania? - jej słowa niezmiernie go zaciekawiły - Jesteś żałosny - nie miała już siły tłumaczyć mu wszystkiego od podstaw. Dopiero po chwili skupiła uwagę na jego wyjątkowo niewyraźnym spojrzeniu. W końcu zobaczyła, że nie tylko ona może w pewnym momencie pęknąć. Jej nerwy sięgały zenitu, gdy powoli docierało do niej, że to wciąż nie koniec ciągnącej się od kilku miesięcy sprawy. Musiały minąć dwa dni zanim oboje ochłonęli, ustalając kolejny termin rozprawy.

           Mamo! Chodź szybko! - wymamrotał Jim z ustami pełnymi spienionej pasty do zębów. Chelle natychmiast przybiegła do łazienki i odetchnęła z ulgą, widząc, że chodzi jedynie o krwawienie z dziąseł.
- Od dawna tak masz? - spytała, gdy mały wycierał usta miękkim ręcznikiem.
- Nie. Ale wygląda jak w horrorze - zaśmiał się dźwięcznie w sposób tak błahy jakby w ogóle nie przejął go widok krwi.
- Musimy kupić specjalną pastę, żebyś nie wyglądał jak wampir - mały zachichotał, pozwalając ubrać się w zieloną koszulkę.
- Zabierasz jakieś zabawki? - spytała, myśląc, że mały pamięta o planach na popołudnie - Jedziemy do Rogera - dodała, widząc jak lekko mruży oczy. Natychmiast rozpromieniał, biegnąc do swojego pokoju.
           Nie daj się przekabacić i ogranicz mu kontakty z Jimim do minimum - pani Rose wczuwała się w swoją rolę jak nikt inny.
- Wiesz, że nie mogę za bardzo naciskać... - wyznała Chelle, wzdychając po raz setny podczas tej rozmowy. Nie potrafiła inaczej odciążyć swojego umysłu. Bez przerwy myślała o tym, co może usłyszeć w sądzie - On chce powiedzieć prawdę - wyszeptała, z niepokojem patrząc na ciężarną brunetkę.
- A jaka jest prawda? - spytała Kate, przysuwając się nieco bliżej. Chelle spuściła głowę, zasłaniając się włosami. Z podkurczonymi nogami wpatrywała się w swoje ciepłe skarpety - Jak mam ci pomóc o niczym nie wiedząc? - spytała, obejmując kobietę jak własne dziecko. Znów tak dużo płakała. Tym razem zimną poduszkę zastąpiło bijące serce kobiety.
- Ja... powiem ci po porodzie, dobrze? - wyszeptała, wycierając nos podsuniętą chusteczką.
- Przestań się ze mną bawić - wzrok pełen żalu skarcił przepełnioną niepewnością Chelle.
- Nie możesz się denerwować...
- Właśnie, więc po prostu powiedz i mnie nie wkurzaj - mówiła przez zaciśnięte w uśmiechu zęby. Nie chciała dłużej być traktowana jak ktoś z zewnątrz. Przypuszczała, że Axl ma znacznie więcej informacji od Chelle - Wiesz, że takich facetów nie da się wyleczyć... - Kate nie była głupia. Podejrzewała co Slash robił Chelle, jednak nie sądziła, że kiedykolwiek posunie się do czegoś więcej niż jej opowiadała.
- Jeśli próbujesz mnie dobić to gratuluję, świetnie ci to wychodzi - warknęła, odsuwając się gwałtownie. W milczeniu spędziły jeszcze kilka minut, lecz atmosfera stawała się coraz bardziej napięta - Muszę iść. Dzięki za wszystko - słabo się uśmiechnęła i cmoknęła kobietę w policzek.
- Pomożesz mi wstać?
- Odpocznij i nie przejmuj się mną - szczery, lecz pełen cierpienia uśmiech Chelle od dawna zastanawiał panią Rose. Nie miała pojęcia skąd ta kobieta miała takie pokłady wewnętrznej siły.
- Jimi! - Michelle krzyknęła z korytarza, zakładając buty.
- Co? - zapytał z salonu, przerywając pełną ekspresji grę z Rogerem.
- Wracamy do domu. Pożegnaj się z ciocią i Rog'em - dzieciaki wykonywały swój pożegnalny ciąg gestów, gdy w drzwiach stanął Axl z siatkami zakupów na rękach.
- Cześć, Chelle - cmoknął brunetkę w policzek, niechcący wpędzając ją w zakłopotanie.
- Przepraszam - szepnął z małym grymasem - W porządku? - spytał, gdy ocierała policzki do sucha.
- Nie, nie jest w porządku - odparła z uśmiechem, jak zwykle robiąc dobrą minę do złej gry.
- Już wychodzicie? - przytaknęła, widząc, że Jim wraca po przytuleniu cioci i jej brzuszka.
- Odprowadzisz nas? - spytała Axla tak, by Kate niczego nie usłyszała.
- Kochanie, idę po resztę zakupów, zaraz do ciebie przyjdę - odpowiedział mu radosny chichot, nawet Chelle lekko się uśmiechnęła.
- Rozmawiałeś z nim? - spytała, ostrożnie zerkając w stronę rudzielca, gdy przechodzili przez najbardziej reprezentacyjną część ogrodu.
- Lepiej żebym się na niego nie natknął, bo...nie ręczę za siebie. Powinienem już dawno powiedzieć mu co myślę - mówił spokojnie, choć w jego oczach tlił się ogień nienawiści. Milczeli, dopóki Jimi nie wsiadł do samochodu.
- Za długo zwlekałam. Teraz jest mi trudniej mówić o tym wszystkim przed sądem - wyznała, mając pełne zaufanie do mężczyzny - Jeszcze Hudson... - przerwała, kpiąco wypuszczając powietrze nosem na wspomnienie o słowach Mulata. Axl nawet przez moment nie próbował jej ponaglać. Cierpliwie czekał aż sama powie mu wszystko to co uzna za stosowne - Wiem, że nie powinnam już o nic prosić, bo zrobiłeś dla nas tak cholernie dużo... - zerknęła na siedzące na przodzie dziecko.
- Daj spokój, chcę wam pomóc. Czego potrzebujesz? - oparł rękę na boku, przekrzywiając głowę z troskliwym wyrazem twarzy.
- Slash zaczął mówić w sądzie, że mnie...wykorzystywał - wypaliła nagle, wprawiając rudzielca w oszołomienie.
- Przecież go za to wsadzą - niedowierzanie Axla było tak samo kolosalne jak brunetki, gdy po raz pierwszy usłyszała o zamiarach swojego - pożal się Boże - męża.
- Porozmawiasz z nim? - mruknęła cichutko, widząc w nim ostatnią nadzieję. Była świadoma, że prosi o wiele, lecz nie widziała innego rozwiązania.
- Kiedy kolejna rozprawa? - spytał, wbijając wzrok w coś za plecami brunetki.
- 22 grudnia - odparła niepewnie, po czym Axl westchnął, unosząc brwi do góry.
- Nie wiem czy zdążę pozbierać się w 5 dni - zaśmiał się uroczo, lecz Chelle nie było do śmiechu. Okropnie stresowała ją sama myśl o sprawie rozwodowej.
- Najwyżej jakoś to wszystko...przeciągnę.
- Gdzie można go teraz znaleźć? - spytał, jak gdyby nigdy nic.
- Yy...nie wiem... - zmarszczyła czoło, próbując sobie przypomnieć jakąkolwiek wzmiankę o hotelu, czy innym miejscu, w którym tymczasowo zamieszkał Mulat - Zapytam Jimiego, może będzie pamiętał - Rose skinął głową i obdarzył ją pocieszającym uśmiechem. Pożegnali się, a Axl po raz kolejny zapewnił, że wszystko się ułoży. Gdy wracali do domu, Chelle dyskretnie podpytała Jima o miejsce zamieszkania Slasha i niespodziewanie wyszło na jaw, że Hudson wynajął sobie niewielki dom na granicy Zachodniego Hollywood i Beverly Hills.

Komentarze

  1. OOO JAAA!!
    ALE EMOCJE :P
    A TAK NA POWAŻNIE
    TO CHOLERNIE MI SZKODA CHELLE
    NIENAWIDZĘ SLASHA
    W TYM OPOWIADANIU OCZYWIŚCIE
    BO TAKK TO GO UWIELBIAM :)
    SZCZERZE?
    MAM MAŁĄ NADZIEJĘ,ŻE JEDNAK MICHELLE
    WYBACZY MU
    NIE TAK OD RAZU...
    A STOPNIOWO
    ZACZNĄ OD NOWA
    ALE NIE WIEM
    TAKIE TYLKO PRZYPUSZCZENIA :)
    CZEKAM NA KOLEJNY :)
    zapraszam do mnie http://zobaczyc-swiat-w-ziarenku-piasku.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie przypuszczenia mogą się sprawdzić lub nie, tego nawet ja nie umiem przewidzieć ;)
      Bardzo dziękuję za komentarz!
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Smutek, smutek, wkurwienie - tymi 3 słowami mogę opisać moje samopoczucie po przeczytaniu tego rozdziału. A no i jeszcze zachwyt, bo bądź co bądź ale talent do pisania i opisywania uczuć bohaterów to masz nie mały :)
    Wciąż nie mogę uwierzyć, że to definitywny koniec ich związku. Do końca wierzyłam, że coś się stanie, jakiś cud! No ale właśnie tę nadzieję straciłam.
    W głowie mi się nie mieści jakim ten Slash jest dupkiem! Aż mnie normalnie zaraz nerwy rozniosą! I w dodatku wszystkie kłótnie Hudsona i Michelle przechodzą na Jimiego! Bogu winne dziecko cierpi przez głupotę rodziców! Przez głupotę ojca!
    Sama dobrze wiem co przeżywa dziecko gdy rodzice się rozwodzą. Ten szok "to już mamusia nie kocha tatusia?"
    I w sumie nawet Slash powinien pójść siedzieć. Szkoda Jimiego, bo to kochany maluch i straci ojca, ale niech do cholery jasnej ten ciul-Slash poniesie konsekwencje swoich czynów!
    No nic. Pisz szybciutko nowy rozdział!

    Dużo weny życzę,
    'Dusza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po stokroć dziękuję za przemiłe słowa.
      Ostrożnie opisuję Jimiego, co pewnie zauważyłaś. Nie bardzo wiem jak wyrazić uczucia tak małego dziecka względem rozwodu.
      Nowy rozdział przypłynie już niedługo, obiecuję!
      Dziękuję jeszcze raz, Duszo ;)

      Usuń
  3. Ojejku, dziękuję, dziękuję za dedykację :* Doczekałam się wspaniałego rozdziału i to jak szybko :D Aaaa, uwielbiam Cię :)
    Co do rozdziału, to się zdziwiłam, że Saul chce wyznać całą prawdę. Ja nie wiem co mu siedzi w głowie. Może wypuścili kogoś innego z odwyku i to wcale nie jest Slash... TA-DAAM zwrot akcji :D
    Pamiętam, że w pierwszym tomie ojciec Saula mówił mu, żeby uważał na to co robi, bo swoim zachowaniem może już skrzywdzić więcej niż jedną osobę. No to ja gratuluję, bo zrujnował życie Michelle i jej dziecka. Można mówić, że to nie tak, że Jimmy ma wspaniałych wujków i ciocie, ale nikt nie zastąpi mu taty. Kurczę, tak prawdziwie opisujesz zmagania kobiet z rzeczywistością, że wydaje się, że wszystkie na swój sposób są bohaterkami w normalnym życiu codziennym. ( Tak na marginesie) ,to szkoda, że nie ma ładniejszych określeń na samotne mamy. To są kobiety tak silne, pełne miłości i poświęcenia dla własnych dzieci. A ten zwrot jakoś nadaje wrażenie, że one to ich wina, że są samotne. Nasuwa mi się tekst piosenki: To, że jestem sama, nie znaczy, iż jestem samotna. Uświadomiłam sobie, że każdy z nas jest bohaterem. ( DOBRA, SKOŃCZYŁAM PSEUDO-FILOZOFICZNĄ WYPOWIEDŹ) :D
    Trzymaj się i jeszcze raz dziękuję z całego serca :*
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemność po mojej stronie ;)
      Kurde, pomieszałam z tym Slashem. On teraz wyjdzie na wariata, który ciągle zmienia zdanie. Chyba, że nie jest to aż tak wyraźne.
      Bardzo dziękuję, a w szczególności za te słowa "tak prawdziwie opisujesz zmagania kobiet z rzeczywistością". Marzenie pisarza-amatora ujrzeć coś takiego pod rozdziałem! Dziękuję!
      To na pewno nie była 'pseudo-filozoficzna wypowiedź'! Ej! To było świetne!
      Trzymaj się cieplutko, M!

      Usuń
  4. Łooo, no nieźle, czekam na resztę i już nie mogę się doczekać! Pozdrowionka, Wera98 (nie che mi się logować xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za znak życia! :D
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  5. Jezuuuu rozwód to piekło. Tyle dylematów tak szkoda mi Chellie. Niech ten skurwiel patrzy teraz na to jak zniszczył ją i całą jej osobowość. Jak śmie wgl MYŚLEĆ o tym, że ją kocha skoro tamta Michy już wcale nie istnieje. Zabijał ją własnymi rękami słowami i nie powiem czym jeszcze i robi to nadal. Zabiłabym go, ale z drugiej strony chciałabym żeby znalazł jakiś sposób na to żeby ją odzyskać, choć wiem że to niemożliwie. Ehhhh mi samej udzieliły się te dylematy. Chcę już następny :))
    Ale niech Michelle wróci ta pasja do muzyki... chociaż trochę O.O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, co ja zrobiłam? Myślałam, że komentarze pomogą mi zadecydować co zrobić, a tu większość myśli tak jak ja i nie wie co będzie ;_; Ratunku!
      Z pasją do muzyki, to mogę zdradzić, będzie szło mozolnie, lecz to na pewno wróci! Gwarantuję!
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Jak to jest kurde możliwe, że ja jeszcze nie skomentowałam?! Ale dobra, już się za to biorę.

    Kurwa, jestem zła na Slasha. Czy to normalne? Nie. A przynajmniej nie powinno mieć miejsca. Dlaczego? Bo kurde, nawet książki nie wywołują u mnie takich emocji (a co dopiero filmy), a Twój blog - Jest lepszy od wszystkich książek, jakie czytałam! Naprawdę, przecież ja nigdy nie kłamię. No chyba, że rodzicom o szkole i ocenach. XD Slash teraz w ogóle nie powinien o niej myśleć, nie powinien myśleć o tym, że ona do niego wróci. Po tym co jej zrobił... Ja się muszę streszczać, bo matka mi się każe kąpać. XD To na szybko. Dobrze jest mieć takich przyjaciół jak Gunsi, zawsze o tobie pamiętają.
    A jeśli chodzi o Hudsona i jego przyznanie się do winy, to niech się tam przyzna. Zasłużył na siedzenie w więzieniu. Tylko... Kurwa, Reverie, nie rób tylko tego, że on pójdzie do pierdla, bo mi się zaraz odmieni i znowu go będę lubić. A wtedy będę Cię nękać! Ja tam nigdy nie czuję atmosfery Świąt :( Jakoś przestałam je lubić.

    Dobra, spadam.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro mówisz, że nie kłamiesz i faktycznie to opowiadanie jest tak emocjonujące, to właśnie jestem w siódmym niebie *_*
      DZIĘKUJĘ!
      I pozdrów mamę!
      O tak, fajnie byłoby mieć przyjaciół, którzy zawsze by o tobie pamiętali.
      Już sama myśl o loczku w pomarańczowym kubraczku jest kusząca xD
      Ja się tam jaram lampeczkami na święta co rok! Choć to nie to samo co parę lat wstecz...
      Dziękuję!

      Usuń
  7. Aaaaaaa jeju ;c
    Czy ten Slash nie ma mózgu czy poprostu go nie używa? ? Jestem ciekawa czemu Michelle zachowała tamto zdjęcie, no ale wszystko okaże się w swoim czasie... I wreszcie jakiś ruch ze znajomymi (Hondo, Kate, Rosowie) Biedny Jimi :cc on kest taki mały... Sama mam 5 letniego brata więc potrafie to jakoś porównać. .... Wiesz, że ja nie chcem żeby się rozwodzili ...... Wiem że Slash żałuje ale nie potrafi w odpowiedni sposób tego okazać :/// I wiem, że Michelle zależy, no to widać :// Jejuuu czwkam niecierpliwie na kolejny <3
    Pozdrawiam, Lałra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Lałro!
      Mam już kilka kwestii, które wyjaśnią się w swoim czasie, więc proszę o cierpliwość :)
      Bardzo dziękuję za komentarz i postaram się szybciutko napisać kolejny rozdział!
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  8. Hej. :3
    Dzisiaj coś mnie naszło i wróciłam do początkowych rozdziałów. Zawsze lubiłam czytać o tym jak Chelle poznała Slash'a i jak byli ze sobą jako nastolatkowie. *.* Ale dzisiaj... co ja tam zobaczyłam. xD Jakie zmiany! Pozytywne oczywiście. Bardzo mi się spodobało, a o tych oczach Slash'a i zakładzie ze Stevenem czytałam dwa razy. :o
    Jak sobie przypomnę mojego pierwszego bloga z opowiadaniami o Gunsach to aż mi wstyd. Pierdylion błędów, krótkie rozdziały, na dobrą sprawę o niczym konkretnym. Ech. Pierwsza gimnazjum. ._.
    Zmierzam do tego, że Twoje początki naprawdę były wspaniałe, z resztą to całe opowiadanie jest genialne i mogłabym je czytać w nieskończoność. W stu procentach popieram Faith. Twój blog wzbudza większe emocje niż większość książek, które do tej pory przeczytałam. Ustępuje tylko Harremu (♥) i niektórym biografiom. xD
    Znowu się rozgadałam na początku o jakiś pierdołach. Nigdy nie potrafię napisać spójnego, zwartego komentarza, który w stu procentach opisywałby tylko najnowszy rozdział. D:
    Anyway, wspaniale jest posiadać tak troskliwych przyjaciół jakimi niewątpliwie są członkowie Gn'R oraz ich żony. Chelle ma oparcie, może w każdej chwili poprosić o pomoc lub o rozmowę. Mimo wszystko to nie jest to co szczera rozmowa ze Slashem. Kimś kogo kochała, komu bezgranicznie ufała i kto znał oraz rozumiał ją w stu procentach. Z jednej strony to przykre, że ich związek dobiegł końca, a z drugiej nie wyobrażam sobie ich powrotu do siebie i mam ogromną nadzieję, że nie będzie to miało miejsca. ;_; Po prostu... to wszystko byłoby takie naciągane. Slash zapewne zasypywałby Chelle kwiatami czy innymi prezentami, aby tylko wkupić się w jej łaski. Na siłę chciałby stworzyć normalną, szczęśliwą rodzinę, a Michy? Nigdy nie zapomni o tym co jej się przytrafiło. Teraz myślę, że najlepszych rozwiązaniem byłoby to, gdyby Hudson poszedł do więzienia, aby przez jakiś czas nie musiała na niego patrzeć. Może znalazłaby kogoś innego. O, Chada na przykład. :D Zawsze go lubiłam, mimo że pojawiał się epizodycznie to wywarł na mnie dobre wrażenie. Zaradny, troskliwy, uczynny, a do tego umie robić szarlotkę. :3 Czego chcieć więcej?
    A tak bardziej realistycznie to domyślam się, że Michelle być może nigdy nie pokocha nikogo tak bardzo jak Saula. ;_;
    Hm, świąteczna atmosfera. Pamiętam tę Wigilię z całym składem Gn'R i ich żonami. ;'') To było takie piękne. I jeszcze niespodziewane narodziny Jimiego. A, właśnie, Jimi, tak strasznie mu współczuję. Nie mam pojęcia jakie to uczucie, gdy rodzice się rozwodzą, ale domyślam się, że musi to być potworny szok, niedowierzanie, smutek.
    A tak w ogóle to mogłaby ich zaprosić Kate na Wigilie, a nie. xD Jim pobawiłby się z Rogerem, Chelle by się oderwała od przykrej rzeczywistości. W końcu to prawie rodzina. xD
    Jak o tym czytam to aż zatęskniłam za świętami. Uwielbiam Boże Narodzenie. ♥ Kominek, rodzinka, pies, kot, jedzonko i muzyka. Perfekto. :D

    A tak z innej beczki to zaczytałam się wczoraj w Twoim twitterze. xD Przeglądałam te tweety chyba z pół godziny. Czuj się obserwowana. xD
    Kończę, pozdrawiam i czekam z zapartym tchem na 17 rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Maddie ;)
      Wiem, praktycznie całkowicie zmieniłam ten początek ;_; przepraszam! Ale nie mogłam się powstrzymać przed ulepszeniem kilku rzeczy. Oczywiście wiem, że nie powinnam tak robić, bo to trochę oszukiwanie, ale już za późno na zastanawianie się. Muszę jeszcze resztę nieco przeprawić i powinno wszystko się zgadzać.
      Moje początki były tragiczne, ale uznajmy, że je zaktualizowałam.
      Piekielnie miło mi widzieć takie komentarze! *_* Dziękuję z całego serca mego!
      Uff, już się bałam, że nikt nie wyłapie tego, że ci przyjaciele niby są, ale to wciąż nie to co było z Hudsonem. Dziękuję za upewnienie!
      O mamuśko Janis, Chad i Chelle! Cóż to mogłaby być za para!
      Postaram się znów wyjaśnić kilka kwestii w kolejnym rozdziale, proszę o cierpliwość.
      Matko, czytasz te pierdółki, które wypisuję na tt? Serio? Boże, nie chcę wiedzieć co o mnie teraz myślisz xD
      Dziękuję za wszystko!
      Pozdrawiam i już piszę 17. rozdział.

      Usuń
  9. Boze dziewczyno wylonczysz mnie!!! Swietnie piszesz! Błagam niech to wszystko sie wyjaśni w kolejnym rozdziale :) tak bardzo bym chciała zeby MICHELLE była ze slashem plisssssss tak mi szkoda młodego on jest najbiedniejszych w tym wszystkim..... Juz nie moge sie doczekać kolejnego!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i milutkie słowa :)
      W kolejnym rozdziale raczej się to nie wyjaśni, ale już blisko do finału tej sprawy.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. U mnie "coś" na blogu "dreams".

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny rozdział.
    Znowu mam łzy w oczach,bo to wszystko,co przechodzi Chelle jest straszne. Nie potrafi wybaczyć człowiekowi,którego kocha. Nie dziwię się jej, bo to, co zrobił Slash było chyba najgorszą rzeczą jaką mógł jej zrobić. Chciałabym,żeby znowu byli razem. Jimi byłby szczęśliwy. Tyle,że ciężko jest mi sobie to teraz wyobrazić, ale wszystko jest możliwe,więc...
    Oszczędzę Ci już moich głupich wywodów. Rozdział jest,jak już wspominałam, świetny. Nie mogę się doczekać następnego :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa!
      Fakt, chyba gorsze mogłoby być tylko uszkodzenie Jimiego.
      Cieplutko pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję :)

      Usuń
  12. Już jestem! Wybacz, że tak późno, ale byłam na wakacjach.

    No. Jak widzę, wszyscy się martwili. Kate, Hondo, Letty, Izzy <3, Lise i Duff... właśnie...czy mogłabyś do następnego rozdziału wrzucić ich trochę? I jeszcze Stevena i Katrin. Proszę...stęskniłam się za Izzy'm.
    No i nie zapominajmy o ślubie naszego kochanego Grimseya <3

    LEMMY, ty świnio! Błeeeeeeee, ten człowiek po prostu mnie obrzydza. Błeeeeeeeeeeee

    Tak mi jest żal małego. Przez pewien okres swojego życia był szczęśliwy, miał wszystko. Kochających się rodziców, miłość do niego, zabawki, jakie zapragnął i przyjaciół (Roger, Brian, Janis - właśnie, wrzuć troszkę pozostałych dzieciaczków, okej?)
    A teraz biedny, przeżywa najpewniej najgorszy okres, w swoim krótkim życiu. Zapamięta to na zawsze. Biedny...Wiesz, Reverie, przydałby mu się jakiś przyjaciel. Ale taki futrzasty, ogoniasty i chodzący na czterech łapkach. Szczeniaczek, albo zwierzątko w klatce.

    Ehh, ten Slash. Ja wiem, ze trudno mu jest się z tym pogodzić, ale do cholery jasnej, czy on chce trafić do pierdla? Nosz kurwa, czy on nie rozumie, że przez to zniszczy psychikę swojego dziecka, jak zniszczył Michelle? Czy jego do końca pojebało? Rose musi z nim pogadać!

    I ta rozmowa z Kate. Axl oczywiście ma więcej informacji, taka jest prawda. Zrobił cholernie dużo i Michelle nigdy mu tego nie zapomni, ani nie będzie w stanie wynagrodzić. Ale właśnie w tym punkcie tkwi dobro Axla- nie zadaje dużo pytan, działa, a nie obmyśla. Kochany Rudy.

    REVERIE! NIECIERPLIWIE CZEKAM NA NASTĘPNY I NA JESZCZE NASTĘPNY (BO WYŻEJ NAPISALAŚ, ŻE W KOLEJNYM SPRAWA SIĘ NIE WYJAŚNI). ROZDZIAŁ W CHUJ ZAJEBISTY...

    SIĘ ZAPYTAM:
    NADRABIASZ U MNIE? XDDDDDD

    WENY I POZDRAWIAM <3 :********

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaskoczę Cię, Estranged! NADRABIAM :D
      Wszystko wybaczam i dziękuję za komentarz!
      Właśnie układam plan na kilka rozdziałów i chyba spełnię Twoje prośby odnośnie wrzucenia Adler'ów i reszty.
      Matuchno, mam nadzieję, że Lemmy'ego obrzydziłam tylko w opowiadaniu, a nie w ogóle ;_; ja go uwielbiam!
      Myślałam o zwierzątku, ale plany się zmieniły i szczeniaczek poszedł w niepamięć.
      Zastanawiam się czy nie wrzucić kilku rozdziałów na raz. Chyba tak zrobię, bo wtedy zrealizuję wszystkie plany.
      Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam ;)

      Usuń
  13. Kochana moja, ja przepraszam, że milczę, ale jutro albo pojutrze odezwę się, bo już mnie gryzie świadomość, że nie komentuję Twych dzieł. Wybacz, wstyd mi.
    Daję teraz tylko znać, że WCIĄŻ TU JESTEM!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zamilkłam na wszystkich blogach, które czytałam i czytam, przepraszam!
      Wybaczam oczywiście wszystko wszyściutko i obiecuję wpaść w końcu do ciebie!
      Dzięki za znak życia ;)

      Usuń
  14. Bardzo mi szkoda Michelle. Tak bardzo. Jest taka kochana, dobra, wrażliwa, a musi przechodzić przez to wszystko. Zrozumiałe jest czemu tak traktuje Slasha. Mimo wszystko tak bardzo bym chciała, żeby byli razem..Ehh niech stanie się cud. Proszę? Ehh bardzo proszę.
    Czekam na następny i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz!
      Nie mogę niestety zdradzić planów, ale mogę zapewnić, że nie zmienię nagle taktyki. I nie zaprzeczę ani nie potwierdzę ewentualnego szczęśliwego zakończenia. Przepraszam najmocniej ;c
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  15. Zapraszam na 6 rozdział pod nazwą "Gorszy" Po dwumiesięcznej przerwie od publikowania.
    Liczę na długie komentarze i miłe przyjęcie.

    http://bullshit-and-lies.blogspot.com/2014/07/rozdzia-6-gorszy.html

    ABC.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kurwa. Przepraszam Cię bardzo, że zacznę tak, nie inaczej. Strasznie dawno zostawiłam u Ciebie jakiś komentarz, teraz mi głupio, a co gorsza...zupełnie nie wiem, jak się do tego zabrać. Dlatego też od razu powiem, że ten będzie taki nijaki. Ale będzie przynajmniej.
    Wiesz, wczoraj przed północą, jakieś trzy minuty przed, zadzwonił do mnie tata. Przeczytał list, który napisałam na Dzień Ojca. Przez pół rozmowy nie wiedziałam, co do mnie mówił. On płakał mi przez słuchawkę jak małe dziecko matce. Popłakałam się i ja, co bardzo kojąco na mnie wpłynęło, dawno już nie płakałam z...rozczulenia. Wzruszenia. Dzisiaj znów poleciały mi łzy. Przez Ciebie, przez ten rozdział. Ja postawiłam siebie w miejscu Jimi'ego. To niepoważne, wiem, ale zmieniłam w głowie trochę scenariusz. Gdyby mój tata skrzywdził moją mamę, rozstaliby się, on by mieszkał gdzie indziej, ja z nią. Jestem od Jimi'ego starsza, znałabym prawdę. Czy znienawidziłabym tatę? To jest trudne pytanie, ale sądzę, że nie. Mimo wszystko, nie potrafiłabym znienawidzić człowieka, który dał mi jedną z najdroższych mi rzeczy, który dał mi tak wiele prawd. To jest strasznie smutne. Jimi kocha swojego ojca, a jest za młody, bo z nim poważnie porozmawiać i powiedzieć, co się stało. Nie sposób teraz nawet cokolwiek im zaplanować, nie znają reakcji dziecka w przyszłości, jakkolwiek by na to nie spojrzeć...sytuacja jest chora, patologiczna w pewnym sensie. Wiesz pewnie, o co mi chodzi. Ja sama chyba też wiem.
    Jest mi szkoda Michelle. Kate chce jej pomóc, Chelle na pewno takowej pomocy potrzebuje, ale by pomagać - trzeba wiedzieć, w czym rzecz. A żeby wiedzieć, ktoś musi o tym powiedzieć. Pytanie, czy łatwo mówić kobiecie o takich rzeczach? Nie. Podziwiam jej siłę, że dalej żyje i mimo wszystko - żyje dobrze. Nie zapadła się aż tak, pozbierała się, stara się, by Jimi jak najmniej cierpiał, by miał dobry dom, Boże Narodzenie. Życie. Dzieciństwo?
    Uśmiechałam się potem, kiedy rozmawiała z Axlem. Generalnie Axl i jego postawa, ha.
    Nie wiem sama, dlaczego się tak opuściłam w pisaniu komentarzy. Już przeprosiłam, teraz i praktycznie to zrobiłam, może być? Myślę, że przejdzie, tak na początek.
    Wróciłam do Ciebie, haha. Mam nadzieję, że już na stałe. Bardzo mało osób potrafi tak napisać, żebym ja się popłakała. Mnie ściskają za serce takie głupie rzeczy czasem, chociaż może to jest złe słowo. Piękne jest to, co piszesz, kochana. Pisz dalej i daj znać, kiedy coś dodasz.
    Dziękuję Ci bardzo, życzę weny i czekam. Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło znów Cię tu widzieć! Witaj ponownie, droga deMars!
      Wzruszająca historia. Jestem pewna, że gdybyś opisywała dalej tę sytuację doprowadziłaby mnie do łez.
      A co do opowiadania: fakt, Chelle w miarę szybko się pozbierała, a przynajmniej wciąż próbuje. Nie wiem czy to logiczne. Cholera, wciąż coś mi nie pasuje.
      Dziękuję Ci za ten komentarz! Nawet jeśli masz pisać rzadko, to doceniam każde słowo. Bardzo mnie podbudowałaś *_*
      Dziękuję za miłe słowa!
      Powiadomię jak tylko coś wstawię.
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  17. Hej, pisze w imieniu drugiej autorki na blogu gunsnrosesandme.blogspot.com która czyta Twoje posty :) dostałaś od nas nominację, a po szczegóły zapraszam dziś o 20 u nas ;) pozdrawiamy :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej, podoba mi się twój blog i dostałaś ode mnie nominację... Zapraszam...
    http://rockrockrockmusic.blogspot.com/2014/07/versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział :)
    http://november-rain-story.blogspot.com/2014/07/rozdzia-19.html

    OdpowiedzUsuń
  20. I jak zwykle piękny rozdział, który przeniknął przez moje ciało i umysł. Nigdy mnie nie zawiodłaś Reverie. Nigdy. Zawsze spełniasz wszystkie moje wymagania, jeśli chodzi o rozdziały. Jesteś perfekcyjna. Miej tego świadomość. :)
    Zaczęłaś od cudownego fragmentu jednej z moich ukochanych piosenek. Alter Bridge, kocham ich. Sądzę, że Ty również. Są zajebiści, co zresztą pokazali na koncercie w Łodzi. Dobra, ale koniec, bo zmieniam temat. Wróćmy do rozdziału.
    Pierwszy fragment, w którym opisujesz poranek Slash i Chelle jest jakiś taki... magiczny. Dwie osoby, które kiedyś były praktycznie jednością, teraz są tak daleko. Cierpią... Każde oczywiście na swój sposób. Nie wiem czy tylko mnie to urzekło, ale muszę przyznać że genialnie to opisałaś.
    Kolejną rzeczą, która mnie zauroczyła był pomysł ze skrzynką pocztową. To niby takie nic, a mnie zaczarowało. Jak wiele osób troszczy się o Chelle i Hudsona. To takie piękne. Mają przyjaciół, których nikt im nie odbierze. No, wykluczając Lemmy'ego, który nieźle mnie wkurwił. Nie lubię takich typów. No nieważne.
    Lećmy dalej.
    Akcja z tym wywaleniem ubrań, a zarazem wspomnień. To chyba najbardziej mnie ukuło w serducho. Szczerze mówiąc to w tamtym momencie najbardziej utożsamiałam się z bohaterką, która przeżywała chwile wewnętrznej grozy. Nie wiem jak bym ja zareagowała na widok takiego miejsca zbrodni. Pewnie podobnie jak Chelle. Miałabym wszystko przed oczami. Straszne.
    I na koniec sprawa w sądzie i państwo Rose.
    Slash jest uczciwym debilem. Przyznać się w sądzie, musiało go to sporo kosztować nerwów. Chociaż z drugiej strony... On nie ma już prawie nic. Wszystko stracił poza Jimim i resztkami nadziei. Michelle raczej już nie będzie jego. (No chyba, że zrobisz cioci Chelle niespodziankę ;D)
    Właśnie Michie, Michie. Dobrze, że nie pozwala Hudsonowi się przyznać, a tym samym iść do paki. Mam nadzieję, że dzięki tej rozmowie Chelle i Axla uda się coś zdziałać. Niech rudzielec przemówi naszemu mulatowi do rozumu i niech wszystko skończy się szczęśliwie. To by było takie piękne. *,*
    No nic, koniec pierdzielenia. Lecę do kolejnego rozdziału.


    Love,
    Chelle ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamuśko Janis! Rozpiera mnie radość! A to wszystko dzięki Tobie!
      Chelle, najdroższa moja, nie mam pojęcia jak, o ile w ogóle, udaje mi się wtrącić tu coś magicznego i wzruszającego.
      Generalnie, to uwielbiam Lemmy'ego. I nie chcę siać jakiejś nienawiści względem tego człowieka ;_; W opowiadaniu to tylko bohater wzorowany na Kilmisterze, jeszcze raz to zaznaczę. Tak na wszelki wypadek.
      Zobaczymy co stworzę. Sama jestem piekielnie ciekawa ;)
      Dziękuję jeszcze raz!

      Usuń
    2. Ja też lubię Lemmy'ego :) Koleś wymiata :D
      Chodziło mi o tego Kilmistera z opowiadania XD

      Nie ma za co dziękować Reverie ;*
      Jesteś mistrzem, należy Ci się <3

      Usuń
  21. Zacznę od tego, że zajebiście wyszedł Ci ten fragment na początku, gdy Slash i Michelle są jeszcze przed rozprawą i że oboje wykonują względnie podobne czynności. To było mega! <3 czytając to miałam wrażenie, jakbym oglądała scenę z filmu :)
    Bardzo podoba mi się też opis emocji Chelle. Ona serio jest dzielną kobietą.
    Żal mi Jimiego, bo widać, że przeżywa rozwód rodziców.
    Co do Slasha,to nie rozumiem co to da, że on się przyzna do tego gwałtu? W sensie, Chelle wcale tego od niego nie oczekuje, a on tylko zaszkodzi tym sobie, no i biedny Jimi będzie miał ojca w więzieniu.
    I na koniec Axl <3 kobieto, powiem Ci, że to chyba jedno z nielicznych, jeśli nie jedyne opowiadanie, w którym Axl nie jest czarnym charakterem i skurwielem. U Ciebie jest on taki słodki i tak fajnie pomaga Chelle <3 kocham go w tym opowiadaniu <3

    Rozdział swietny jak zawsze :)
    Lecę dalej
    Pozdrowionka :*
    Lady Stardust

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 87. I'm useless.

Rozdział 29. Brother from another mother

Rozdział 25. Zaczynam rozumieć