Rozdział 17. Dreszcz


Ciężko jest iść tą ścieżką samemu
Trudno rozpoznać właściwą drogę
Czy ocalę ten dzień?
Czy to się kiedykolwiek zmieni?  

~ Alter Bridge Open your eyes



1
              Dzień przed Wigilią pojechała odwiedzić Kate i Hondo. Musiała choć przez chwilę odetchnąć ze spokojem, siadając z kubkiem świeżej kawy tuż obok kochanej przyszywanej mamy. Chciała na moment zakosztować normalności.
- Wiem, że teraz nie masz głowy do świąt, więc może spędzicie je z nami? - spytała, farbowana już, brunetka stawiając wspomniany kubek tuż przed Michelle.
- Dzięki za propozycję, ale raczej nie skorzystamy... nie chcę psuć atmosfery - uśmiechnęła się słabo, po czym oparła łokcie na krawędzi stołu, chwytając kubek w dłonie.
- Mam nadzieję, że zmienisz zdanie. Zawsze jesteście tu mile widziani - Kate uśmiechnęła się promiennie, po czym zerknęła na Jima, który z zainteresowaniem przyglądał się prezentowanym przez Hondo odznakom.
- On mnie za to nienawidzi - wyszeptała Chelle, po czym spojrzała na swoją rozmówczynię.
- O czym ty mówisz? - pani Harrelson mocno zmarszczyła czoło, jeszcze bardziej uwidaczniając liczne zmarszczki.
- Jimi - wyjaśniła, nachylając się jeszcze trochę - Nie wie, że jego ojciec będzie siedział w pierdlu - jej bystre spojrzenie mroziło krew w żyłach 59-letniej kobiety. Kate z niepokojem spojrzała na malca. Sama była przerażona przedstawioną wizją.

2
              Nie sypiał tak jak kiedyś. Ciężkie powieki same opadały mu na oczy. Ból głowy w połączeniu z gigantycznym poczuciem winy były jak kolejne gwoździe do trumny. Próbował zagłuszyć swoje myśli hałaśliwą muzyką, lecz nawet Overnight Sensation Motörhead nie pomagało. Gdy po raz kolejny przechodził obok barku, za wszelką cenę powstrzymując się przed sięgnięciem po alkohol, ktoś znienacka zadzwonił do drzwi. Z początku Mulat miał zamiar przeczekać aż chęci niezapowiedzianego gościa osłabną, jednak coś kazało mu otworzyć.
- Kate? - pierwsze wrażenie w nieodparty sposób dawało poczucie przerażenia ze strony brunetki.
- Cześć, Slash - szepnęła, delikatnie obejmując wystający brzuch. - Będziemy milczeć tutaj czy pozwolisz mi wejść? - starała się rozluźnić atmosferę, lecz to co usłyszała od swojej przyjaciółki było zbyt przytłaczające by wymusić choć cień uśmiechu. Przekroczyła próg, ostrożnie rozglądając się wokoło.
- Przyszłaś sama? - był tak samo zdezorientowany jak ona. Żadne z nich nie wiedziało co tak naprawdę powinno zrobić. Brunetka skinęła twierdząco i popatrzyła Mulatowi w oczy. Kontynuowali rozmowę dopiero gdy usiedli naprzeciwko siebie.
- Chelle wszystko mi powiedziała - Saul przez moment chciał mówić, jednak szybko zamknął usta, spuszczając wzrok.
- A mimo to przyszłaś. Nie boisz się? - spytał z wyczuwalną kpiną, czując się oszukanym przez Michelle.
Przecież nie mogła pozwolić, by ktokolwiek dowiedział się całej prawdy.
Tak strasznie chciała by sprawa uniknęła widoku światła dziennego, a jednak jej powiedziała.
- Nie potrafię uwierzyć, że zrobiłbyś coś takiego, więc się nie boję - znów zerknęła na lekko zgarbioną postać.
- Niczego nie robiłem świadomie...
- Przestań pieprzyć - warknęła, po czym głęboko odetchnęła - Jeśli kiedykolwiek chciałeś czegoś więcej niż seksu od Chelle to...
- Kocham ją - natychmiast się ożywił. Nie znosił tego typu gadki. Jak mogli myśleć, że wcale mu na niej nie zależało? - I cholernie żałuję, że musiała wybrać sobie akurat mnie. - Mocno zaszklone oczy wydawały się bardzo bezbronne, jednak prawda utkwiła jej w pamięci. Mężczyzna nie był pewien czy brunetka nie blefuje. Wciąż miał nadzieję, że Kate nie zna całej prawdy. Gdyby wiedziała o szczegółach na pewno by do niego nie przyszła.
- Biłeś kobietę, która wydała na świat twoje dziecko. Miłość okazuje się w inny sposób... - jej dłonie drżały, a gdy Mulat nagle zerwał się z miejsca, wystraszyła się jeszcze bardziej.
- Przyszłaś żeby mi o tym przypomnieć? - spytał, odwróciwszy się tyłem, by ukryć łzy.
- Przyszłam cię prosić, żebyś dał jej spokój - odparła, wstając z kolorową apaszką w dłoni - Im szybciej zakończycie rozwód tym szybciej zaczniecie układać sobie życie od nowa.
Zgrabnym ruchem zarzuciła chustę na ramiona.
- Gdyby dała mi tę ostatnią szansę... - szepnął, wpatrując się w niezbyt atrakcyjny widok na ulicę przed domem.
- Slash... - westchnęła Kate, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Wiem. Nie będzie ostatniej szansy - odparł, dotykając jej aksamitnie miękkiej dłoni.
- Nie zmuszaj Chelle do tego by musiała wracać do wspomnień - dodała, zabierając dłoń - Zjedz coś, idź spać i ogarnij się z grubsza, bo z tymi worami pod oczami pewnie tylko straszysz Jima - osiągnęła swój cel, wywołując słaby śmiech.

3
              Z adresem pospiesznie spisanym na małej, fioletowej kartce przejeżdżał wzdłuż Santa Monica Blvd aż trafił na Laurel Ave. Odetchnął, nabierając pewności, że wszystko czyni w słusznej sprawie. Na początku miał w głowie jakikolwiek zarys zbliżającej się wymiany zdań, lecz im mniej czasu dzieliło go od zetknięcia się z Mulatem, tym większa pustka pojawiała się w myślach. Nie mógł nawet rozwikłać zagadki skąd kartka z adresem wzięła się w notesie Kate.
              Zaparkował nieco dalej, aby nie spłoszyć bruneta. Musiał działać szybko i myśleć racjonalnie, a te dwie rzeczy, w jego przypadku, rzadko dało się pogodzić.
- Axl? - Mulat prędzej spodziewałby się śmierci z kosą o błyszczącym ostrzu, niż Rose'a mającego stanąć na podłodze tego domu.
- Mogę wejść? - spytał oschle, starając się opanować nerwy. Gdy tylko Slash zamknął drzwi, Axl po swojemu zaczął rozmowę. Gdy wymierzał drugi cios prosto w brzuch, brunet zgiął się w pół - Kurwa z ciebie, a nie facet! - wrzasnął, rzucając pod nosem jeszcze kilkoma gorszymi przekleństwami.
- Axl! - Kate zasłoniła usta dłonią, nie spodziewając się tak szybkich odwiedzin Rose'a. Axl w swoim szale agresji na początku jej nie zauważył.
- Wiem... - mruknął Mulat w odpowiedzi, mając mroczki przed oczami.
- Kate?! Na miłość boską, co ty tu robisz?! - rudy krzyknął nieco ciszej, cały czas pamiętając, że termin porodu zbliżał się wielkimi krokami.
- Ja... chciałam... - nie dał jej dokończyć. Niemal bezboleśnie ścisnął nadgarstek kobiety i pociągnął ją w stronę drzwi.
- Zaczekaj na mnie w samochodzie, stoi kilka domów dalej - powiedział już zupełnie spokojnie, a nawet się uśmiechnął. Robił wszystko, żeby nie musiała się stresować, mimo że były to tylko pozory. Wewnątrz cały płonął z nienawiści, mając ochotę rozszarpać zgrywającego ofiarę Slasha.
- Chelle kazała ci tu przyjechać? - spytał, gdy rudy zdołał się uspokoić, a krew przestała lecieć z nosa.
- Powiedziała, że chcesz się do wszystkiego przyznać - Mulat skinął głową. Rose patrzył na niego z niedowierzaniem. - Nie dość, że dla ciebie kłamała to jeszcze chcesz ją wkopać w takie gówno?! - Warknął, intensywnie gestykulując dłońmi.
- Jakie gówno?! Chcę powiedzieć prawdę, żeby mogła spać spokojnie - głos Mulata łamał się z każdym słowem. Wydawało się, że niewiele brakuje, by wybuchnął płaczem.
- Zaczną ją przesłuchiwać, żeby mogli wydać wyrok - Mulat wstrzymał oddech. Ciężko opuścił głowę, wypuszczając powietrze z płuc jakby o czymś zupełnie zapomniał - Nie chcę wiedzieć co dokładnie jej zrobiłeś, ale ona nie ma zamiaru do tego wracać - Axl przybrał ton zupełnie inny niż dotychczas. Łagodny, a nie pełen pretensjonalności - Kate mówiła, że to jakiś mechanizm obronny. To co złe wypieramy z pamięci - gdyby nie chodziło o coś tak poważnego, Mulat pewnie roześmiałby mu się w twarz. W tamtej chwili te kilka słów zrzuciło płachtę z jego umysłu.

4
              Nadeszły święta, a jemu nawet przez myśl nie przeszło, żeby ubrać choinkę, a tym bardziej udekorować dom. Nie miał ochoty na ani jeden bożonarodzeniowy akcent nad nieaktywnym kominkiem. Mocno marszczył brwi, starając się stworzyć pomysł na prezent dla Jimiego. Najłatwiej byłoby kupić mu gitarę, ale wiedział, że chłopak jest jeszcze za mały. Uruchomił dodge'a i ruszył na podbój jednego z większych sklepów z zabawkami.
              Zatrzymał się przed wielkim domem, który z zewnątrz wydawał się martwy. Ktoś najwyraźniej zadbał w końcu o ogród, bo wielkie kępy trawy zniknęły niezauważone, lecz poza tym nic się nie zmieniło. W oknach na dole zasłony pozostawały zaciągnięte. Nigdzie nie było nawet śladu świątecznej atmosfery.

              Skończyła suszyć włosy i pomogła Jimiemu wycisnąć pastę na niebieską szczoteczkę. Doprowadzający do palpitacji serca dzwonek do drzwi rozbrzmiewał w ich głowach przez kilka sekund.
- Jakiś upierdliwy gość - skomentowała Chelle, patrząc na Jimiego.
- Może to zbłąkany wędrowiec! - wymamrotał mały, uważając by piana z pasty nie zabrudziła jego koszulki.
- Na pewno... - brunetka delikatnie się uśmiechnęła. Stając przed drzwiami już wiedziała kogo zobaczy. Sylwetka z roztrzepanymi lokami odznaczała się w szybce z mlecznego szkła.
- Hej, ja tylko na chwilę. Mogłabyś położyć to pod choinką? – spytał tym samym oschłym głosem, który wywoływał u niej dreszcze. W dłoniach trzymał duże niebieskie pudełko.
- Jasne – już chciała odebrać paczkę ze złocistą kokardą – albo lepiej sam to zrób – zaproponowała, robiąc miejsce w przejściu.

              Zauważył, że w tym roku nikt nie powiesił wielkiej, złotej gwiazdki na czubku drzewka, jednak wstyd było mu pytać o takie rzeczy. Zawsze to on przyozdabiał choinkę gwiazdą.
- To miejsce jest wolne? – spytał, zerkając na brunetkę, która energicznie przytaknęła. Wsunął paczkę na sam tył, starając się nie przykryć żadnego mniejszego prezentu. Sięgnął jeszcze po coś do kieszeni i wstał, mierząc drzewko smutnym wzrokiem od góry do dołu. Ich oczy spotkały się, gdy jednocześnie rozchylili usta by coś powiedzieć. Kobieta spuściła wzrok i poprowadziła Slasha do drzwi.
- Wesołych Świąt - odwrócił się, ukrywając swoje fatalne samopoczucie.
- Wesołych Świąt… - westchnęła, czując ścisk w gardle – Jimi chciałby się dzisiaj z tobą zobaczyć.
- Ucałuj go ode mnie i powiedz, że bardzo bym chciał, ale… - zmarszczył czoło w zamyśleniu – Kurwa, nie wiem, wymyślisz coś – nie miał ochoty na żadne spotkania. Chciał jak najszybciej wrócić do wynajmowanego domu i otworzyć niewielką butelkę Danielsa, w którą zaopatrzył się kilka dni wcześniej. Patrzyła z niedowierzaniem jak odchodzi bez żadnych chęci do życia. Czuła się winna. Wiedziała, że gdyby zgodziła się na jego ustępstwa, już dawno byłoby po rozwodzie. Tak nagle wszystko straciło sens, lecz żadne z nich nie wiedziało kiedy dokładnie to się zaczęło.
- Czy to tatuś? - oboje zwrócili oczy ku schodom. Chelle zerknęła na Mulata i potwierdziła przypuszczenia małego. Hudson westchnął i wymusił uśmiech na twarzy.
- Cześć, Jim - Mulat wyłonił się zza filara i niepewnie podszedł do syna. Mały wyczuł niezręczność sytuacji i popatrzył na obojga rodziców.
- Tata nie zostanie na kolację? - spytał, inteligentnym wzrokiem ogarniając pełne zamyślenia twarze. Chelle zaprzeczyła powolnym ruchem głowy, a Slash przykucnął tuż przed małym.
- Może jutro się zobaczymy i...
- Nie! - pisnął Jim, szybciej oddychając - Dzisiaj są moje urodziny i Wigilia! Musisz zostać - kąciki maleńkich ust wygięły się w dół, a ciemne brwi zostały mocno ściągnięte.
- Jimi... - znów westchnął, widząc łzy w brązowych oczach.
- Możesz na chwilę jechać do taty, ale po południu wrócisz tutaj - obaj spojrzeli na brunetkę.
- Dobrze! - Jimi natychmiast przyjął jej warunki. Hudson poczuł się znacznie lepiej. Teraz naprawdę szczerze uśmiechnął się do Jimiego.
- Zabierz Baksa i przyjdź do samochodu - powiedział wstając. - O której mam go odwieźć? - spytał, gdy znaleźli się na ganku.
- Najlepiej o 15 - chłodny grudniowy wiatr smagał ich ciała. Ręce brunetki pokryły się gęsią skórką, a on miał ochotę zdjąć swoją kurtkę i zarzucić na jej ramiona. Zrezygnował, uznając to za zbytnią grzeczność, którą i tak miałaby gdzieś.
- To... wesołych świąt - powiedział pod nosem i niepewnie podszedł bliżej.
- Wesołych świąt - wyszeptała, znikając mu z oczu. Nie pozwoliła mu nawet na jeden dotyk. Nie był ani trochę zdziwiony. Właściwie byłby zaskoczony gdyby postąpiła inaczej. Zamknął furtkę, przeszedł przez drogę i wygrzebał kluczyki z tylnej kieszeni spodni, zastanawiając się jak w ogóle myśl o przytuleniu tej kobiety mogła wpaść mu go głowy.
- Hej Slash! To jednak się nie wyprowadziliście? - Mulat przymknął powieki i głośno wypuścił powietrze ustami, po czym energicznie odwrócił się do Chada. Brunet jakby pojawił się znikąd.
- Nie... - mruknął, wymuszając słaby uśmiech na twarzy.
- Chętnie bym pogawędził, ale muszę biec do domu, bo babeczki zaraz mi się spalą w piekarniku - zaśmiał się w najbardziej przyjazny sposób z możliwych.
- Jasne, leć - Slash poklepał go po ramieniu i jeszcze raz sztucznie się uśmiechnął.
- Wesołych świąt i pozdrów ode mnie Chelle! - Slash pokiwał głową i wsiadł do auta, szybko zatrzaskując drzwi. Nerwowym ruchem wsunął kluczyk do stacyjki i uruchomił silnik.

              Równo z wybiciem 15:00 Jimi wrócił do zaskoczonej mamy. Nie sądziła, że Slash tak szybko odda dziecko w jej ręce. Gdy pomagała małemu zmienić koszulę, zauważyła kilka stłuczeń na rękach Jima.
- Kto ci to zrobił? - spytała, gwałtownie przenosząc wzrok na maleńkie oczy.
- Boli... - syknął, próbując wyrwać ręce.
- Skąd masz tyle siniaków? - już w niej wrzało.
- Nie wiem...bawiłem się z Rogerem - Jimi był kompletnie zaskoczony pytaniami matki. Przypuszczała, że to sprawka Slasha.
- Z Rogerem? - nie chciała dać się zbyt łatwo spławić.
- Tak - zapewnił, patrząc prosto w oczy matki. Przez następne godziny zastanawiała się czy mały mógłby kryć swojego ojca tylko po to, by widywać się z nim choć raz w tygodniu. Ale czy Mulat byłby zdolny do wprowadzenia w życie aż tak patologicznych czynów? Odpowiedź, która nieuchronnie nasuwała się na myśl przerażała bardziej niż samo podejrzenie.

              Wyszła pierwsza gwiazdka! – mimo smutnej atmosfery, mały chciał maksymalnie cieszyć się ze świąt, a jego mama za wszelką cenę starała się mu to umożliwić.
- W takim razie umyj rączki i siadaj do stołu – dawno się nie uśmiechała, ale nie zauważała żadnego powodu dla którego miałaby to robić.
- Nie jestem głodny. Z tatą byliśmy na obiedzie - mimo to pobiegł umyć ręce. - A tatuś przyjdzie? – zapytał, siadając na wielkim krześle. Natychmiast odechciało jej się jeść.
- Jimi...rozmawialiśmy o tym – powiedziała, niechcący zerkając na puste miejsce. Mały zaczął niechętnie jeść pachnące danie. Gdy wygrzebał połowę ości z ryby, zapytał
- Następne święta też spędzimy osobno? - nie potrafiła podnieść wzroku znad talerza i spojrzeć mu w oczy. Nie zdołała wypowiedzieć nawet słowa, bo mały zsunął nóżki na ziemię i pobiegł na górę. Kobieta przez moment wpatrywała się w puste miejsce naprzeciwko. Marzyła, by móc cofnąć czas, jednocześnie wiedząc, że już za późno.

5
              Noc jeszcze w pełni się nie rozwinęła. Przygryzła wargę zbyt mocno. Poczuła metaliczny posmak w ustach, lecz w tamtej chwili nie zwróciła na to uwagi.
- Mamusiu... boli - otarła pot z czoła chłopca, zmieniając okład i podeszła do okna. Taksówka jeszcze nie przyjechała. Wydawało się, że minęła cała wieczność. Nie chciała znów przeszkadzać Axlowi, tym bardziej w święta i do ostatniej chwili wahała się z wyborem numeru.
- Zaraz poczujesz się lepiej... już zaraz... - nerwowo rozglądała się po pokoju, przetrzepując kieszenie spranych jeansów. Westchnęła z wyraźną irytacją, gdy wszystkie możliwe wyjścia zostały zamknięte. Poza jednym. - Odbierz, kurwa, odbierz - wyszeptała pod nosem, opierając rękę na lewym boku z oczami wlepionymi w podłogowe szpary. Stała oparta o czerwoną ścianę z słuchawką w dłoni.
- Halo? - musiała go obudzić.
- Saul... - wstrzymała oddech - masz chwilę? Teraz. - usłyszała niepewne odchrząknięcie.
- W czym mogę ci pomóc? - spytał, gdy najdziwniejsze myśli kłębiły się w jego głowie. Może chciała żeby wrócił?
- Jimi ma gorączkę i jest strasznie osłabiony. 40 minut temu dzwoniłam po taksówkę, ale do tej pory nie przyjechała i...
- Już jadę. - sygnał przerwanego połączenia zabrzmiał w słuchawce.
              Zaniepokojony i gotowy na kolejną kłótnię, z piskiem opon wyhamował przed niegdyś jego domem. Wybiegł z auta. Nie zauważył niskiego klombiku i podeptał niedawno posadzone niezapominajki. Zadzwonił do furtki. W przedsionku rozbłysło światło. Wszedł do domu i czekał na nich w salonie.
              Chelle zostawiła malca samego w toalecie, tak jak prosił. Miała chwilę by wreszcie powiedzieć Mulatowi co myśli.
- Dlaczego Jim ma tyle siniaków na rękach? - spytała ostro, stając tuż przed nim w jadalni.
- Jakich siniaków? - na początku nie zdawał sobie sprawy do czego dąży brunetka.
- Nie udawaj, że nie wiesz...
- O czym ty, kurwa, mówisz?! - wrzasnął, mocno marszcząc czoło.
- Nie drzyj się! - warknęła, patrząc na niego wilkiem.
- Myślisz, że zrobiłbym cokolwiek dziecku?! - serce kołatało mu w piersi, gdy patrzył na jej rosnącą nienawiść.
- Wszystkiego można się po tobie spodziewać - syknęła, bezustannie widząc przed oczami posiniaczone ręce Jimiego.
- Ja pierdolę... no ja pierdolę! Ty myślisz, że to ja?!  Za kogo ty mnie masz?! - wrzeszczał, widząc jak kobieta krzyżuje ręce na piersiach.
- Mamo...
- W takim razie wytłumacz mi dlaczego moje dziecko wygląda jakby ktoś je pobił! - krzyknęła, wyrzucając ręce w górę.
- Nie wiem co się stało, ale to nie moja wina! - odszczeknął, podchodząc nieco bliżej.
- Tato... - znów nikt nie zwrócił na niego uwagi.
- Może to ty... - nie zdołał dokończyć swojej głośnej myśli. Coś im przerwało. Zamilkli w jednej sekundzie. Jednocześnie spojrzeli w kierunku donośnego huku.
- Jim! - najpierw to ona pisnęła ze strachem w oczach. Oboje błyskawicznie znaleźli się tuż przy dziecku.
- Jimi...ej...mały...obudź się! - Mulat jako pierwszy zdołał ochłonąć. Wystarczyło kilkanaście minut, by rozgorączkowany Jimi został dowieziony pod same drzwi szpitala.
- Wiesz co mu jest? - spytał, pomagając kobiecie wydostać dziecko z tylnej kanapy.
- Nie, - mruknęła, w pośpiechu układając główkę małego na ramieniu - ale to pewnie przez obiad, który mu dzisiaj zafundowałeś. - Warknęła, odchodząc w stronę drzwi. Musiał mocno zacisnąć zęby, żeby tylko się nie odciąć.
- Zaczekaj! - krzyknął, zamykając drzwi od strony kierowcy - Michelle, zaczekaj! - nie usłyszała. A raczej nie chciała usłyszeć. Miała gdzieś co czuł w tamtej chwili. - Kurwa... - syknął, uspokajając oddech.
- Proszę przestawić auto, tu nie wolno parkować - niemłody strażnik wskazał na zielonego Challengera. Ten zupełnie niezadbany antyk przypominał już raczej przerdzewiałego gruchota. Sfrustrowany Saul bez awantur zostawił dodge'a na uboczu. Przez chwilę zastanawiał się czy po prostu nie odjechać. Nie miał najmniejszej ochoty na przebywanie w towarzystwie swojej prawie byłej żony, którą ni stąd, ni zowąd widziała w nim dziecięcego boksera. Z drugiej strony wypadało się upewnić czy z Jimim wszystko w porządku. Wyprostował w biegu założoną koszulkę i wszedł do szpitala. Czekali przed rejestracją. Gdy ich oczy się spotkały wzrosło zagrożenie wybuchem szału nienawiści.
              Już zawsze będziesz się na mnie wyżywać? - starał się spytać grzecznie. Dobrze wiedział, że brzmi szorstko, nawet gdyby nie chciał. Nie potrafił bezbłędnie zmienić tonu głosu. Kobieta nie odpowiedziała. Spojrzała na niego dość wymownie, co mu nie wystarczyło. Uniósł brwi, czekając na uzasadnienie.
- Oczekujesz, że będę miła, bo nas podwiozłeś? - spytała, nachalnie gapiąc się w jego przepełnione kpiną oblicze. Oblizał wargi, odwracając głowę.
- Nie - odparł, zerkając na przechodzącą pielęgniarkę. Michelle powoli wstała, prostując zawinięte rękawy bordowej bluzy.
- Możesz wracać do domu. Tutaj nie jesteś potrzebny - rzuciła odchodząc. Nie wytrzymał. Wstał, ignorując niewielkie strzyknięcie w kolanie. Mocno złapał jej przedramię, ustawiając się naprzeciwko kobiety. - Puść mnie - wysyczała przez zaciśnięte zęby, usiłując wyrwać rękę z silnego uścisku.
- To, że masz mnie za śmiecia, nie oznacza, że za każdym razem musisz mieszać mnie z błotem. Dorośnij wreszcie i zrozum, że nie cofniesz czasu - niezbyt mocno pchnął ją w tył. Odsunęła się jeszcze o jeden krok, patrząc na niego z narastającą wściekłością.
- Wynoś się stąd - syknęła, ruchem głowy wskazując na drzwi.
- Z przyjemnością - mruknął nieco głośniej, odchodząc we wskazanym kierunku.
              Cała trzęsła się ze zdenerwowania. Dorośnij. I kto to mówi? Sam wcale nie był lepszy. Zawsze zachowywał się jak głupi małolat. Nie miała najmniejszej ochoty na analizowanie jego uwag, jednak nerwowa sytuacja zmuszała ją do intensywnego myślenia.

***
Witajcie, moi Drodzy!
Coś wymknęło się spod kontroli i kilka ważnych faktów przemknęło niezauważonych.
Po pierwsze z całego serca dziękuję (to bardzo spóźnione podziękowania) za szereg nominacji mojego bloga!
Po drugie stuknęło upragnione 200 tys. wyświetleń, a zajęło to 4 lata; 3 miesiące; 3 tygodnie (wg kalkulatora).
Kolejny fakt nie jest już tak godny dumy. Ostatnie półtora tygodnia nikt mnie tu raczej nie widział, przez co znów mam parę większych zaległości. Prześlijcie mi siłę na nadrabianie ;_; proszę.

Z poważaniem
Reverie
P.S. PRZEPRASZAM ABC! Odezwę się mała, obiecuję!

Zużyte słowa: 3199

Komentarze

  1. Oto jestem!
    Nie wiem czy będę pierwsza, ale jeśli będę to fajnie. XD Dobra, to ja już zacznę.

    Ech, Święta, sama za nimi nie przepadam. No może kiedyś... Ale teraz nie za bardzo. Tylko te Jimiego były straszne. Bez ojca, z ciągle smutną matką. Koszmar. No i jeszcze w dodatku były to jego urodziny. Wiesz... Zapomniałam o tym. Nawet nie pamiętam ile Jimi ma lat i który jest rok. Nie, jednak wiem który to rok. 1997? Chyba tak, teraz chyba dopiero się zacznie...
    Sama się przeraziłam, kiedy Chelle zobaczyła siniaki na ciele Jimiego. Tylko od czego, on je ma? No raczej nie przez Slasha. Dobra, Hudson był zdolny do pobicia Michelle, ale własnego syna? Wątpię, żeby był to Saul. Jimi mówił coś o Rogerze. Ale czy (kocham to) Rude pokolenie byłoby do tego zdolne? Raczej nie, przecież ma dopiero... Kurde, nie wiem. Dobra, chuj z tym, mały jeszcze jest. XD
    Dlatego właśnie nie mam pojęcia skąd te siniaki. Tylko oby Jimiemu nic nie było. Oby się tylko przeziębił.
    I te relacje pomiędzy Slashem i Michelle... egh. Niech się w końcu rozwiodą, a tak nie na temat... Chad mnie rozpierdolił. Tu tak poważnie i w ogóle, a tu nagle sąsiad piecze babeczki. XD

    Krótki ten komentarz mi wyszedł, choć sama nie wiem, bo nie widzę.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję! Jesteś pierwsza :D

      Fakt, takie święta byłyby najgorsze.
      Byłaś blisko. Według moich obliczeń (zapewne błędnych, ale co tam) mamy w opowiadaniu rok 1996, Jim ma 4 latka, tak samo jak Roger ;)
      Bardzo dziękuję za ten wcale nie krótki komentarz! ♥

      Usuń
  2. Odwiedzili Kate i Hondo! WEEE
    ej...
    GRIMSA DAJ W 18! <333333
    O i Kate go odwiedziła. I Slash myśli, że Chelle się wygadala? No chyba go pojebało! Kurwa, Slash, weź się ogarnij w końcu, do kurwy nędzy!
    I Rose go pobił. Wpadł do domu i zrobił rozpierdol. Typowy Rose. I dobrze, ale myślałam, że coś trafi do Slasha. Czy on nie widzi, w jakie gówno pakuje Chelle? Bo przecież jeśli on się przyzna, to jej się dostanie za mówienie nieprawdy! SLAAAAAASH! ZAABIJĘ CIĘ KIEDYŚ!!!!!!!!

    Hehe, co Slash kupił Jimiemu? no co? Ja chcę wieeeeedzieć! <3
    I zabral go na jakiś czas. Dobrze, przynajmniej dziecko będzie się cieszyć.
    CHAD! HAHAHAHAHAHAHAHAHAAHAAHHAAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAAHHAAHHAAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAAHHAHAHAAHHAHAAHAHAHAHHAHAAHHAHAHAHAHAHAAHHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAA
    O, KURWA! HHAHAHAH

    EJ! CO SIĘ STALO JIMIEMU? SKĄD TYLE SINIAKÓW? PRZECIEŻ Z ROGEREM SIĘ NIE BAWIŁ, BO BYŁ ZE SLASHEM, A NAWET JEŚLI TO MOŻNA TO ŁATWO SPRAWDZIĆ DZWONIĄC DO AXLA. CO MU SIĘ STAŁO? CHYBA SAUL GO NIE POBIŁ, PRAWDA?

    EJ I SKĄD MA TĄ GORĄCZKĘ? Z STŁUCZEŃ SIĘ TO NIE BIERZE, ALE MOŻE ZASMUCIL SIĘ TAK MOCNO, ŻE BEZ TATUSIA ŚWIĘTA SĄ I DOSTAŁ?

    I ZADZWONIŁA DO NIEGO, ŻEBY ICH PODWIÓZŁ. WIDAĆ, ŻE ODROBINKĘ SIĘ IM POPRAWIŁO. :D

    EJ WLAŚNIE. CZEMU SLASH NIC O TYM NIE WIE? PEWNIE TO SIĘ STALO W TEN DZIEŃ, BO NIBY KIEDY, BO MICHELLE WCZEŚNIEJ BY ZAUWAŻYŁA. CO SIĘ DZIEJE?

    JIMI ZEMDLAŁ? :oOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOoooooooOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO

    DOROŚNIJ? SAM DOROŚNIJ SAUL! ZACHOWUJESZ SIĘ JAK ROZWYDRZONE DZIECKO, KTORE NIE DOSTAŁO WYMARZONEJ ZABAWKI!

    REVERIE!!!!!!!!!! KURWA!!!!!!! PISZ MI TU SZYBKO KOLEJNY!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Estranged,
      tęskniłam za Twoimi komentarzami!
      Czy Chad naprawdę był aż tak zabawny?
      Wszystko o co pytasz będzie wyjaśnione w kolejnym rozdziale. Na Grimsa będzie trzeba jednak jeszcze zaczekać.
      Dziękuję pięknie i już zabieram się za kolejny rozdział ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. ale jak to tękniłaś, przecież ja komentuję każdy (odkąd zaczęłam czytać)
      Nie, rozśmieszył mnie sam Chad, że w ogole jest i te jego babeczki.xDDD
      No to poczekam na Grimsa.

      A kiedy kolejny? :D

      Usuń
    3. Tęskniłam, bo dawno nie dodałam rozdziału ;D
      Aaa! O to chodziło! Już myślałam, że Chad powiedział coś czego mówić nie powinien.
      Grims będzie! A wtedy i dedykacja dla Ciebie za to czekanie xD

      Usuń
    4. Hahhahahaha, będę mieć dedykację z Grimsem! WEEEEEE <33333333333333
      Dzięki! xD

      Usuń
  3. PISZ SZYBKO, BO CI TU ZASPAMUJĘ!

    OdpowiedzUsuń
  4. WIESZ CO? JA CHCĘ WIEDZIEĆ, CO Z JIMIM, WIĘC PISZ MI TU SZYBKO!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwości proszę! Do kolejnego rozdziału już blisko :)

      Usuń
    2. czyli kiedy?


      Znowu Ci spamuję! 3;)

      Usuń
    3. Planowo za 2 dni, ale nie wiem czy na pewno się uda ;)

      Usuń
  5. ALBO NAPISZ POD KOMENTARZEM! :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie no
      KURWA, PIERWSZA? Xd
      brak przecinka dużo zmienia xD

      Usuń
    2. oj dużo, dużo xD
      A jeśli chodzi o komentarze, to wyprzedziła Cię Faith

      Usuń
    3. Mój internet tego nie zauważył -,-.
      Oczywiście to :"Kurwa pierwsza" odnosiło się do mnie, kiedy myślałam, że jestem pierwsza, co odnosi się do tego dupnego internetu :((( Wybacz

      Usuń
    4. Spoko spoko, Internety czasem tak mają ;_;

      Usuń
  7. Ha! Nie wiem, czy Ty to, moja Droga, dostrzegasz, ale piszę Ci komentarz tego samego dnia, którego mnie o rozdziale poinformowałaś, a to się często nie zdarza, haha! To znaczy - nie zdarzało. Staram się wrócić do dawnej pozycji i formy, jeśli o blogi chodzi. Piszę znacznie lepiej, znów czytam innych, to i komentarze muszę eleganckie pozostawiać. Dobra, przechodząc do rzeczy:
    jestem...smutna. Podenerwowana. Rozstrojona może. Michelle i Slash mają ewidentnie bardzo na pieńku. Hudson znów mnie doprowadza do szału (przypomniała mi się jego afera narkotykowa sprzed kilku miesięcy czasu naszego, wtedy się we mnie dosłownie gotowało, zwłaszcza, kiedy młody przyłapał w łazience tatusia, który był w połowie drogi do świata bez zmartwień). Zastanawia mnie bardzo, co się z nimi tutaj stanie. Ona go nienawidzi i na każdym kroku daje mu to do zrozumienia. On jakby stara się hamować i zgrywa ofiarę (tak sądzę) przy innych, jak w tym rozdziale, przy Kate i Axlu. Właśnie - Axl. Ostatnio on mnie tutaj bardzo pozytywnie zaskakuje, taki...grzeczny. Obrońca, nie wiem, jak powinnam to nazwać, ale jest elegancko, dla mnie przynajmniej, ha. Ale, właśnie, jest jeszcze Jimi. Młody chłopiec, na którego oczach rozpada się jego najbliższa rodzina. W bardzo brutalny i drastyczny sposób, jakby na to nie spojrzeć. Sądzę, że on doskonale zdaje sobie sprawę, że rodzice przed nim tylko grają, co zresztą się okazało, kiedy tym razem spojrzał na nich swym przenikliwym spojrzeniem i wyczuł niezręczną sytuację.
    Łączę dalej, niezręczne sytuacje...siniaki? Gorączka? Wysoka, źle. Skoro nie Slash - co się dzieje? Dlaczego? Przez to Chelle i Slash znów musieli się zobaczyć i, o litości, znowu nasuwa mi się na myśl jedno pytanie: co będzie z nimi? Czy jakoś się jeszcze dogadają? Czy zerwą na dobre kontakty? Co z nimi będzie...?
    Urwałaś w pięknym (och, rozumiesz) momencie. Nie wiem, co będzie. Liczę, że się dowiem, haha.
    I tak, zostawiam to wszystko na dwa tygodnie i mam nadzieję, że po powrocie będzie tu na mnie (i innych, oczywiście) czekało rozwinięcie akcji.
    A ja pozdrawiam i czekam, weny, Kochana! ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeden z tych najpiękniejszych, a byłabym nawet w stanie rzec, że najpiękniejszy, komentarz od dłuższego czasu.
      Wciąż czuję jakbym przesadzała z tą pomocą Axla. Ale tak wyobraziłam sobie tego faceta w tym opowiadaniu i chyba prędko się to nie zmieni.
      Myślę, że już bardziej drastycznie niż dotychczas nie będzie, więc o Jima można się nie martwić.
      Cieszę się, że tak trafnie odczytałaś tą kwestię z przymusowymi niechcianymi spotkaniami Slasha i Chelle.
      Postaram się nie urywać w równie pięknych momentach, choć to jednak zbyt kuszące, haha!
      Gdy wrócisz na pewno coś będzie tu czekać.
      Dziękuję pięknie za komentarz, i pozdrawiam cieplutko! ♥

      Usuń
  8. JEEEJUUU
    NICH ONI SIĘ W KOŃCU POGODZĄ
    NAJBARDZIEJ TO MI JEST CHYBA SZKODA JIMA
    BOGU WINNE DZIECKO (CZY JAKOŚ TAK xd )
    MICHELLE MOGŁA ZAPROSIĆ SAULA
    NA TĄ KOLACJE CHOCIAŻ,ŻEBY JIM
    SIĘ CIESZYŁ
    CZY COŚ
    NO ALE ONI LUBIĄ SIĘ KŁÓCIĆ
    JAK KTO WOLI
    ROZDZIAŁ CUDOWNY
    I CZEKAM NA WIĘCEJ
    I WIĘCEJ
    I JESZCZE WIĘCEJ...
    :D
    WENY ŻYCZĘ !! :D

    Ps.Zmieniłam nazwę z "Arletta H" na "Illusion"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, droga Illusion! :)
      Miło widzieć takie opinie!
      Postaram się zadbać o szybsze dostarczenie rozdziału.
      Pozdrawiam! ♥

      Usuń
  9. Nawet nie wyobrażasz sobie Reverie, jak mnie wzruszył ten rozdział. Ryczałam... dalej ryczę, jak głupia. Ten rozdział mogę szczerze powiedzieć, że jest jednym z lepszych jakie ostatnio napisałaś. Ten jest po prostu mistrzowski. Jesteś takim moim wspaniałym pisarzem. Nawet nie wiesz jak bardzo Cię sobie cenię, szanuję. Jesteś niesamowita Reverie, NIESAMOWITA!
    Za każdym razem przywracasz do życia tą wrażliwszą część mnie. Za to Ci dziękuję.

    Pozwolisz, że ten rozdział skomentuję fragmentami. Będzie w tym komentarzu choć troszkę porządku.

    1. Chelle w końcu odwiedziła Kate i Hondo. No nareszcie. Szczerze mówiąc, to czekałam na tą chwilę. Uwielbiam Kate. Już na początku opowiadania zdobyła moją sympatię. Tak jak ją nazwałaś, była drugą matką Michie, której wszystko mogła powiedzieć. W sumie teraz też powiedziała. Zaskoczyło mnie to. Slash w pierdlu? Przecież mieli to odkręcić...

    2. Ten fragment był jednym z bardziej ekscytujących. Kate przyszła do Slasha. No nie wiem czy to był dobry pomysł. Po części tak. Uświadomiła go o pewnych sprawach, jednak z drugiej strony troszkę się podenerwowała. A to jak wiadomo nie jest wskazane kobietom w ciąży. Dobrze, że Axl ją w porę stamtąd zabrał.

    3. Właśnie Axl, Axl... W tym opowiadaniu, złoty człowiek. Fajnie, że przedstawiłaś go w taki normalny sposób. Rudzielec nareszcie nie jest furiatem, który zdradza laski jak leci i nie rozwala wszystkiego, co mu wpadnie w ręce, tylko jest kochającym mężem, dobrym ojcem i pomocnym przyjacielem. Myślę, że po tej rozmowie ze Slashem wbił mu coś do głowy. Niech po tej pogadance Hudson przestanie krzywdzić Chelle swoim zachowaniem.

    4. Podczas czytania tego fragmentu popłakałam się jak nie ja. Na 5 minut przerwałam czytanie, aby doprowadzić się do początku i dokończyć rozdział. To było tak cholernie smutne. Te opisy stanu w jakim znajdował się Slash. To jego załamanie i totalne zlanie świąt. Szkoda mi go się zrobiło. Ile on musi przeżywać przez własną głupotę.
    Szkoda mi też było Jimiego w tym fragmencie. Biedny nagle stracił wszystko. Magia świąt poszła się pieprzyć. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co ten malec przeżywał. Biedny musiał być rozdarty. Chyba to mnie tak poraziło i przez to się poryczałam.

    5. A za to ten fragment wywołał u mnie napad złości. Patrz co Ty ze mną Reverie robisz! Niedługo trafię do jakiegoś psychiatryka, czy cholera wie czego xDD
    Dobra, a teraz tak na poważnie.
    Wkurzyło mnie zachowanie Chelle. Przesadziła. Ostro przesadziła osądzając Slasha o bicie Jimiego. Nie wierzę, aby mulat był do czegoś takiego zdolny. Za bardzo kocha tego dzieciaka. Chyba Michelle nie potrafi tego dostrzec, a szkoda.
    No i na koniec jeszcze o Jimim. Przejęłam się nim i to bardzo. Szybko musisz nam napisać czy z nim wszystko w porządku. Pokochałam tego bohatera i nie może mu się nic stać. No nie może. Także pisz szybko Reverie!

    Love,
    Chelle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaraz będę ronić łzy szczęścia przez Twoje komentarze!
      Kiedy publikuję rozdział wydaje mi się, że to maksimum tego co mogłam z siebie wykrzesać, a kiedy czytam go jeszcze raz następnego dnia to widzę jak wiele rzeczy mogłam napisać inaczej. Ma ktoś tak? Czy to nienormalne i powinnam porzucić zamartwianie się?

      Cenię sobie tak wnikliwe opinie! Chelle, jesteś mistrzem pozytywnego komentowania *_*
      Dziękuję za kolejne podniesienie mnie na duchu!
      Nowy rozdział postaram się wstawić już jutro. Dzisiejszą noc poświęcę na to opowiadanie, obiecuję!
      Serdecznie dziękuję i kłaniam się do stóp!

      Usuń
  10. Czuję się taka sławna. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Trochę mi dziwnie czytać o wigilii we wrześniu XD ale w sumie czemu nie XD
    Kurcze, dla Jima to musiały być serio kiepskie święta :C no ,ale z drugiej strony za żadne skarby nie wyobrażam sobie żeby Chelle i Slash usiedli przy wspólnym wigilijnym stole.

    Dobrze, że Michelle ma tylu przyjaciół, którzy dają jej wsparcie <3 ten powrót do LA ma zdecydowanie swoje plusy, bo po pierwsze w końcu jest szansa, że uwolni się od Slasha (chyba, że on coś odjebie), a po drugie, znów jest w gronieprzyjaciół i znajomych i ma na kogo liczyć <3

    Nie wiem tylko kim jest ten koleś od babeczek XD To ktoś z pierwszego tomu opowiadania ?

    Ojejku, ciekawe skąd Jim ma te siniaki! Wierzę, że to nie wina Slasha, no ale w takim razie czyja?
    Czy to serio tylko przy zabawie się stało?
    I co mu w ogóle jest? Biedny Jimi jeszcze w święta do szpitala trafił :(

    W każdym razie, rozdział ekstra <3
    Przechodzę do kolejnego :)

    Pozdrowionka i uściski :*
    Lady Stardust

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 87. I'm useless.

Rozdział 29. Brother from another mother

Rozdział 25. Zaczynam rozumieć