Adlerowska Masakra Piłą Mechaniczną. (dodatek)

TAM DA DA DAM! No to macie ten rozdział bonusowy 8D

*** 

Michelle
-No dalej mała! Przyłóż się!- dopingował mnie Slash i mocniej ścisnął moje biodra. Mój mózg resetował się co dwie sekundy i nie byłam w stanie niczego zapamiętywać. Czułam jak kropelki potu zwinnie spływają po moim czole. Hudson jęknął gardłowo i z błogim uśmiechem oparł głowę o moje ramię. Nasze oddechy splatały się spójną całość. Popatrzyłam w brązowe tęczówki Mulata i delikatnie musnęłam jego usta. Jeszcze chwilę spędziliśmy w takiej pozycji, lecz w końcu trzeba było się zbierać. Naciągnęłam koszulkę na brzuch i zapięłam spodenki. Saul dociągnął mocniej pasek i już chwili szliśmy ścieżką w stronę mojego domu.

-Pojedziemy gdzieś na weekend?- zapytałam z wyszczerzem nadziei na twarzy.

-Jasne, pożyczę auto od ojca i możemy jechać.- odparł, całując mnie w czoło. Przytuleni doszliśmy na miejsce.

-A...Chelle, pozwolą ci pojechać z Duffem i Lisą?- zapytał, kiedy miałam pocałować go na pożegnanie.

-Nie muszą o niczym wiedzieć.- wyszeptałam mu do ucha i językiem przejechałam po jego prawym policzku.

Hudson szeroko się uśmiechnął i delikatnie wpił się w moje usta.

-W takim razie...do piątku!- krzyknął wesoło i zaczął iść w stronę swojego domu. Zamyślona weszłam do budynku, głośno trzaskając drzwiami.

-Michelle! Czy ty chcesz zniszczyć sobie życie?!- jak zwykle, program troskliwa mamusia w gotowości. Wywróciłam w górze oczami i spojrzałam na nią wyczekująco.

-Niby czym? My się tylko spotykamy.- odpowiedziałam znudzona.

-Dziwnym trafem te wasze spotkania zawsze kończą się w łóżku...- mruknęła niezadowolona, a ja aż otworzyłam usta ze zdziwienia.

-Jestem już dorosła! A poza tym co cię to obchodzi?!- krzyknęłam wkurzona i pobiegłam na górę.

           Kolejne dwa dni minęły spokojnie co prawda z szanowną...ekhm... mamusią nie odzywałyśmy się ani jeden raz. W końcu nadszedł mój upragniony piątek. Z samego rana pod dom podjechał stary, rozklekotany van. Matki już nie było, więc bez problemu udało mi się wymknąć niezauważonej.

-Cześć!- powiedziałam wesoło i przywitałam się z Duffem i Lisą. Na koniec zostawiłam sobie Saula.

-No siema laluniu.- powiedział wesoło i pocałował mnie zachłannie w usta. Uśmiechnęłam się szeroko i poczochrałam go po czuprynie. Hudson prowadził i wybijał na kierownicy rytm piosenek z radia.

-Ej Chelle...palisz?- zapytał blondyn, obejmując swoją Lizzy ramieniem i wyciągając w moją stronę paczkę śmierdzących ruskich fajek. Pokręciłam przecząco głową i niepewnie spojrzałam na Saula. Ten tylko dźwięcznie się zaśmiał i poklepał mnie po udzie.

-Michy nie lubi się truć. Prawda?- spojrzał na mnie

-Tak, wy też nie powinniście tyle kopcić.- mruknęłam pod nosem i wygodnie usadowiłam się na fotelu, układając nogi na brązowym, plastikowym czymś. Wyciągnęłam z torby organki i zaczęłam grać wymyśloną wczorajszego wieczoru melodię. Nikt się nie odzywał, wszyscy wsłuchiwali się w moją wyćwiczoną grę. Nie znam zbyt wielu osób grających na organkach ustnych, więc nikt nie wie ile pracy kosztował taki efekt. Dla większości ten instrument to banalna sprawa. Gitara - to już co innego, ale ja wiedziałam swoje i po prostu to lubiłam. Przestałam grać kiedy tylko z trzeszczących głośników popłynęły nutki Sweet Home Alabama

-Big wheels keep on turning
Carry me home to see my kin.
Singing songs about the southland...
- zaczęłam głośno śpiewać. Czego jak czego, ale talentu muzycznego Bóg mi nie poskąpił. Lizzy dołączyła ze swoim przyjemnym głosem, a chłopcy patrzyli na nas jak na idiotki, którymi ściślej rzecz ujmując byłyśmy...


Tymczasem gdzieś w Teksasie...


 -Jestem sobie Steven mały skrzat, laski na mnie lecą, bo mam blat...- mruczał pod nosem niewysoki blondyn, który od 10 lat był postrachem całej swojej okolicy. Steven był kiedyś zwykłym człowiekiem. Miał żonę i razem pragnęli mieć dziecko. Po pewnym czasie wyszło na jaw, że żona go zdradza. Blondyn nie potrafił przyjąć tego do wiadomości. Zaszył się w swoim domu i nie wychodził stamtąd przez 2 tygodnie. Pewnego dnia przyjechał tam listonosz z paczką do Pana Adlera. Chudego bruneta widziano wtedy po raz ostatni. Ludzie mówią, że Steven wciągnął listonosza w swój świat i od tamtej pory wsławił się on jako Nieposkromiony Porywacz. Świat o nich nie mówił. Tylko lokalni wiedzieli co działo się na posesji pod numerem 65. Tak naprawdę był to tylko cień całej, okrutnej prawdy.

             Blondyn, cicho śpiewając, nawlekał nić na igłę, żeby zaraz potem stworzyć sobie nową ozdobę do sypialni. Wystarczył jeden sprawny ruch, a nitka już zwisała luźno z drugiej strony. Blondyn uśmiechnął się do siebie i zaczął grzebać w wysokiej stercie oczu. Wygrzebał swoje ulubione - duże z fioletową tęczówką. Potem dobrał jeszcze dwa brązowe, niebieskie i czarne, a na koniec zaczął nawlekać każde z nich na grubą igłę. W końcu wymierzył idealne otwory i przewlekł je brązowym rzemykiem. Wtedy przetarł dłonią lekko pochlapane lustro i przejrzał się w nim, szczerząc się do idealnego odbicia. Zawiązał sobie łańcuszek z tyłu głowy i popatrzył na drzwi po prawej stronie od okna. Zastanowił się chwilę i nagle zerwał się ze swojego cennego krzesełka, które to bowiem pokryte było skórą kochanka jego żony. Ten pomysł podsunął mu Stradlin, który od dawna przygotowywał Plan Zemsty Listonosza. Po chwili w drzwiach zabrzmiało charakterystyczne pukanie, które można było określić swojego rodzaju kodem dostępu. Adler zawrócił i podszedł do drzwi. Dla pewności zmierzył osobnika z zewnątrz przez dziurkę od klucza. Kiedy już upewnił się, że przyszedł Listonosz bez wahania przekręcił zamek, znajdujący się na wysokości jego wzroku. Stradlin wpadł do pomieszczenia i - jak to miał w zwyczaju - palce wepchnął pomiędzy paski rolety i rozszerzył je gwałtownie, lustrując przy tym całą okolicę swoim sokolim wzrokiem.

-Czego się tak boisz? Nikt cię nie widział...- mruknął pod nosem blondyn, znudzony przewrażliwieniem kolegi. Był jednak zbyt zajęty przetrzepywaniem siatek, które przyniósł Izzy, więc nie usłyszał odpowiedzi. Chociaż...zapewne ona w ogóle nie padła. Listonosz rzadko się odzywał. Kiedy już coś mówił, to zwykły, szary człowiek nie był w stanie go zrozumieć. Pan Stradlin bowiem zawsze przemawiał w zagmatwany sposób, a każda jego teza wydawała się fragmentem żywcem wyrwanym z encyklopedii.

             Po paru minutach ciszy, pomieszczenie przeszył donośny okrzyk zwycięstwa, a Steven wyciągnął nad głowę mini tasak z nowej kolekcji Rouschett.

-Dziękuję Izzy!- powiedział wesoło i z iskierkami w oczach popatrzył na Stradlina. Ten jednak ciągle stał oparty o lepiący się od brudu stół kreślarski i myślał o kolejnych sposobach zabicia nowej kasjerki w monopolowym. Nagle Adler zamachnął się, a Izzy'emu nieznacznie zadrżała warga. Niepotrzebnie. Blondyn wypróbował właśnie nową zabawkę na czyimś palcu. No cóż. Dziwny człowiek, prawda?


Slash
             Postanowiłem zrobić wszystkim małą niespodziankę. Nie pojedziemy jak zwykle nad jezioro. Tym razem zabiorę tych popaprańców trochę dalej. Teksas. Tego na pewno się nie spodziewają. No i...mam jeszcze jeden plan. W końcu muszę kiedyś poważnie pogadać z Michelle. O nas...? Kurwa ja nie chcę...a co jak wszystko spierdolę? Nie! Jesteś twardy Hudson! Wszystko przeżyjesz. Spojrzałem kątem oka na moją...po prostu Michelle i na chwilę się zagapiłem. Na co...no kurwa na nią! A dokładniej na jej zgrabne nogi. Chelle siedziała na fotelu i grała te swoje melodyjki. Nie wiem co ona widziała w tym zardzewiałym złomie, ale przyjemnie się tego słuchało.

-Co?- zapytała niepewnie lekko zachrypniętym, seksownym głosem.


-Nic. Fajne spodenki.- powiedziałem, śmiejąc się głośno i wbiłem wzrok w przednią szybę. Na moje nieszczęście Michelle się wyprostowała i jakby...skrępowała? Właśnie tak działała na nią każda moja nie do końca prawdziwa wypowiedź. Dziewczyna po prostu się zawstydzała i to była ta rzecz, którą, zaraz po cyckach, w niej ubóstwiałem. No co tym razem?! Jestem tylko facetem!

-Slash...nie wiem czy wiesz, ale jezioro jest w drugą stronę...- mruknęła pod nosem Lizzy. Ta to miała zapłon. Właśnie mijaliśmy jeden z zajebiście charakterystycznych znaków w USA.

-Jezus Maria! Co my teraz zrobimy?! Następna stacja za 100 mil, a nam kończy się paliwo!- zawyłem rozpaczliwie, ale chyba nikt nie pojął, że to taki żart. Patrzyli na mnie jak na idiotę i pewnie zastanawiali się, który kabel komponuje się zarówno z moją szyją jak i włosami. -No żartuje pojeby...w bagażniku są dwa pełne baki.- dodałem uspokajająco i dostałem całusa w policzek od Michy. Tak za nic...to jest właśnie piękne. Przez kilka godzin przemierzaliśmy urodziwe tereny dziewiczej... ha! dziewiczej, to chyba od słowa...dziewica, nie? No, ale przemierzaliśmy tereny Ameryki i co jakiś czas zatrzymywaliśmy się żeby rozprostować kości. Przemyślałem wszystko i nawet zabrałem jakieś niskokaloryczne kiełbaski dla tej wariatki Lizzy. Ciągle uważała, że jest za gruba, więc my będziemy jedli tłuste pachnące kabanosy, a ona jakieś nędzne strączki. W końcu niebo straciło wszystkie ciepłe kolory, pochłonięte przez mrok strasznego kosmosu i nadciągnęła czarna zmora wszystkich kierowców. Kurwa. Żarówki nie wymieniłem! Chuj by to trzasnął. Jedziemy jak Edek ślepy na jedno oko. Gówno widzę, ale światełko jest i to się liczy! Po chwili doszedłem do wniosku, że mam zbyt cenną dupę i nie pozwolę sobie na szybkie odejście do innego świata, więc zatrzymałem auto.

-Co ty robisz?- zapytał zdezorientowany Duff i przestał obmacywać Lisę.

-Idziemy się przekimać. Jutro pojedziemy dalej, a teraz możemy się zabawić...- ostatnią część mojej wypowiedzi skierowałem przede wszystkim do Chelle, która tylko wywróciła w górze oczami, przesłodko się uśmiechając. Po kilku minutach obczailiśmy teren i okazało się, że tę gwieździstą noc będzie nam dane spędzić nad jeziorem. Było gorąco, więc zdjąłem koszulkę i wytarłem nią czoło. To samo zrobił Duff. Zgapiacz jebany. Na szczęście zaraz potem podeszła do mnie Michy i również zrzuciła swoją koszulkę, ukazując światu swoje idealne kształty. Uśmiechnąłem się pod nosem i nie potrafiłem się skupić. Nie wiem jak długo patrzyłem na jej cycki, ale widocznie sporo czasu, bo podeszła do mnie i mocno ścisnęła palcami moje policzki, podnosząc jednocześnie łeb na wysokość swojego wzroku.

-Długo mam jeszcze czekać?- i właśnie wtedy ujawniła się kolejna odsłona mojej brunetki. McKagana i Lizzy nie było już w zasięgu wzroku, więc pewnie pieprzą się w vanie. Pociągnąłem Michy w stronę ustronnego lasku i rozpocząłem poszukiwania jakiegoś wygodnego miejsca. Chelle jednak wszystko spierdoliła i zachłannie wpiła się w moje usta. Całowała mnie tak namiętnie, że zapomniałem o całym świecie. W głowie i przed oczami miałem jakieś małe czarne mroczki i po za tym nic. Przyciągnąłem brunetkę bliżej i ująłem jej pośladki w dłonie. Podsadziłem ją wyżej, tak, że oplotła mnie w pasie nogami i zacząłem iść. Chuj wie gdzie, przed siebie. Spokojnie otworzyłem oczy i upatrzyłem sobie zgrabne drzewko. Pień wydawał się wygodny, a nawet jeśli taki nie był, to Michelle jest przyzwyczajona do zdzierania skóry z pleców...

Gdzieś w centrum Forth Wortho...
             Była noc. Ulice słabo oświetlone przez białe światło latarni wydawały się martwe. Pręgowany, wygłodniały kot przebiegł przez ciemny zaułek i pisnął przerażony, kiedy na jego futerko spadło kilka dużych kropel cieczy. Rudy mężczyzna podszedł do maluszka i pogłaskał go po maleńkiej główce.

-Co kociaku? Chcesz jeść? A lubisz wątróbkę?- zapytał z niewielkim uśmiechem i rzucił okiem na jakiś przedmiot za nim. Kotek musiał się lepiej przyjrzeć, żeby dostrzec leżące zwłoki kobiety. Nie mógł ujrzeć jej twarzy, ale sądząc po zgrabnej figurze musiała być naprawdę ładna. William miał wstręt do brzydoty. Pasjonował się pięknem, szczególnie kobiet, dlatego to one najczęściej padały jego ofiarą. Mały kotek, zaciekawiony ludzką mową, podszedł bliżej ciepłego ciałka. Wilgotnym noskiem otarł się o łydkę dziewczyny i zamruczał wesoło. -To chyba znaczy tak...- powiedział pod nosem zadowolony rudzielec, po czym odsunął kotka na większa odległość i perfekcyjnym ruchem uderzył w wybrane wcześniej miejsce. Po chwili wsadził tam rękę, a następnie wystawił kotu przed nos świeżutkie mięsko, ociekające stygnącą krwią. Rudy chłopak sięgnął do kieszeni skórzanej kurtki blondynki i wyciągnął z niej jakieś papierki, dokumenty i czerwona szminkę. Megan, bo tak miała w papierach, wydała z siebie prawie niesłyszalny, stłumiony przez wargi jęk. Prawdopodobnie ostatni w swoim życiu. William rzucił mięsko na zniszczony chodnik, tuż przed kotem. Następnie mlasnął pod nosem i delikatnie wsunął dłoń do tylnej kieszeni spodni. Wytarł ręce o bielutką chusteczkę i wyrzucił ją do kosza. Kicia badała nieznaną materię i kilka razy liznęła tłusto wyglądające kęsy. -Nie chcesz jeść? Biedaczek...Chodź, kupimy coś za rogiem.- po tych słowach ujął swojego pręgowanego towarzysza w dłonie i ostrożnie do siebie przytulił. Tak, jakby bał się, że najdrobniejszy ruch może wyrządzić mu krzywdę...


Slash
             Słońce właśnie wyłaniało się zza chmur. Niebo robiło się błękitne i zapowiadał się kolejny gorący dzień. Właściwie w każdym możliwym tego słowa znaczeniu. Leniwie przeciągnąłem się na fotelu i spojrzałem na śpiącą Chelle. Wyglądała cholernie seksownie i pewnie gdyby nie chrapiące bagaże z tyłu, to bym ją przeleciał. Jej wydekoltowana koszulka zasłaniała stanowczo za mało. Dla mnie to dobrze, ale żeby Duff oglądał sobie cycki mojej dziewczyny?! A właściwie to...jeszcze nie dziewczyny. Właśnie po to ją tu przywiozłem. Miało być romantycznie, ale pewnie skończy się jak zwykle. Bez namysłu wpiłem się w usta dziewczyny. Nie chciałem być delikatny, wiem, że ona lubi stanowczych facetów. Brunetka nagle się obudziła i zaczęła oddawać każdy mój pocałunek. Położyłem palec na jej rozpalonych ustach i wskazałem głową, żeby wysiadła z auta razem ze mną.

-No więc, czym zasłużyłam sobie na takie miłe powitanie?- zapytała, szczerząc się niewiarygodnie i zarzuciła mi ręce na szyję.

-Przejdziemy się?- zapytałem niepewnie, a Michy popatrzyła na mnie zaskoczona. -No co? Sama mówiłaś, że nie możemy się ciągle pieprzyć, bo kiedyś w końcu gumka pęknie!- powiedziałem tonem usprawiedliwiającego się szczeniaka i wyrzuciłem ręce w stronę nieba. Chelle zaśmiała się dźwięcznie i pociągnęła mnie za rękę w stronę tego samego lasku co wczoraj.

-To o czym chcesz ze mną pogadać?- zapytała, spoglądając na moją twarz.

-No...o nas. Znaczy, czy ty...chciałabyś zostać moją ekhm...dziewczyną?- zapytałem, po zastanowieniu się nad kolejnością słów w mojej wypowiedzi.

-Mówisz poważnie? Tak...całkiem poważnie?- zapytała, uśmiechając się z niedowierzaniem, a ja twierdząco pokiwałem głową. -I...żadnych cyrków typu 'skok w bok'?- zapytała, unosząc brwi do góry.

-Nie zdradziłem cię!- krzyknąłem oburzony.

-Ale chciałeś...- odpowiedziała, wbijając wzrok w czubki zniszczonych, czarnych trampek.

-Ale tego nie zrobię. Poza tym byłem pijany...- mruknąłem pod nosem i luknąłem na zamyśloną brunetkę. -To jak będzie?- zapytałem po chwili niezręcznego milczenia tonem pełnym nadziei.

-Okej...- mruknęła pod nosem, a ja szeroko się uśmiechnąłem i niepewnie zbliżyłem do jej osoby. Patrzyliśmy sobie w oczy, aż w końcu Michy musnęła moje usta z ogromną czułością. Nie no...jak takie rzeczy są w gratisie to biorę dwa takie zestawy!

***

             Tymczasem Steven siedział na swoim ulubionym krzesełku i zastanawiał się jaki wzór wyszyć na nowiusieńkiej rączce małego bachorka, którą dzisiaj rano dostarczył mu Jeffrey. Nagle usłyszał czyjeś krzyki i wesołe piski z oddali. Uśmiechnął się złowieszczo i spojrzał na ostrożnie wpadające do pomieszczenia promyki słońca. Wstał z miejsca i wziął do ręki trochę zapleśniałą kanapkę. Ugryzł duży kęs i odłożył ją na brudny, szary talerzyk. Wsparł się na łokciach i powoli podciągnął roletę do góry. Rzadko wychodził z domu, więc tak wielkie natężenie światła gwałtownie go oślepiło. Położył dłonie na powiekach i zaśmiał się pod nosem. Po omacku wyszukał uchwyt od pierwszej szufladki, jedynej, która była w normalnym stanie i wyciągnął z niej damskie okulary przeciwsłoneczne. Natychmiast poprawił mu się humor, gdyż te piękne szkiełka należały do jego byłej żony. Swoją drogą...skoro już go tak wzięło na wspomnienia, rozejrzał się po pokoju i natrafił wzrokiem na mały, zgrabny kuferek. Ochoczo otworzył wieczko, a ze środka dobiegł cichy szmer pogniecionych kartek. Steven wyciągnął kilka papierków, aż w końcu trafił na swoją ulubioną pamiątkę - szczęka swojej żony. Pan Adler lubił z nią czasem pogawędzić. Zastanawiali się wspólnie nad nowymi projektami blondyna, ale i wspominali stare, dobre czasy. Tę uroczą chwilę przerwał głośniejszy pisk. Właściciel tego odgłosu był niebezpiecznie blisko. Stevie bez wahania rzucił się w stronę swojego Piekielnego Futerału i już po chwili wydobył z jego wnętrza najnowszy model czerwonej piły mechanicznej. Pan Adler dopasował ją specjalnie do swojego czerwonego KK (Kasku Kinomana). Nagle krzyki ucichły i dało się usłyszeć dość mocne uderzenie w ścianę chatki. Warga Stevena zadrżała lekko ze zdenerwowania. W końcu ta chatka była dla niego bardzo ważna, pełniła funkcję czegoś w rodzaju...talizmanu szczęścia. Niestety, zgodnie ze swoim postanowieniem Na co dłużej czekasz, tym TO COŚ jest lepsze, Steven opanował hormony i ukrył się w szafie, łudząc się, że osobnik odwiedzi jego chatkę.

-Slash, nie tutaj...- po tych słowach Adler zorientował się, że to już nie jeden osobnik, a dwa! I to prawdopodobnie tego samego gatunku! Steven zawiązał sobie jedną z bandan Jeffreya na wysokości ust, tak, aby nikt nie usłyszał nawet jego oddechu. Głośne skrzypnięcie drzwi i dwa osobniki już są w środku. Potem donośny trzask i ciche śmiechy. Steven zmarszczył czoło słysząc jakieś cmokanie, aż w końcu nie wytrzymał i w błyskawicznym tempie pociągnął za cienki sznureczek, uruchamiający urządzenie z jego snów. Pisk. Krzyk. A Steven z glana kopnął drzwiczki od szafy i z wielkim wyszczerzem na twarzy wyskoczył na sam środek pomieszczenia. Oczom blondyna ukazały się dwie egzystencje. Chłopak i dziewczyna. Mulat z milionami drobnych loczków na głowie i Amerykanka z falowanymi włosami. Oboje zaczęli krzyczeć i starali się wyjść oknem. Na szczęście Steven wszystko przemyślał i zabił je deskami.

-Drzwi! Szybko!- krzyknął wstrząśnięty do szpiku kości chłopak i pociągnął brunetkę za dłoń. Steven zbliżył się do nich i gwałtownym ruchem przejechałby w połowie ich ciał, niestety parka była szybsza i oboje zdążyli się schylić. Steven zaśmiał się złowieszczo i wraz z akompaniamentem pisku dziewczyny wbił czubek ostrza centralnie pomiędzy głowy przybyszów. Steven zauważył, że oboje są zlani zimnym potem, więc uśmiechnął się jeszcze szerzej.

-Pożegnajcie się!- krzyknął, a słowa te miały być ostatnimi jakie usłyszą. Niestety, mimo zacnych planów Stevena, piła nagle przestała działać. Para popatrzyła na siebie niepewnie i oboje odepchnęli Stevena, który bezskutecznie próbował zrestartować system operacyjny Ares, tak ją nazwał. Piękna Ares była jedyną, bezinteresowną miłością Stevena. Niestety dzisiaj odmówiła mu posłuszeństwa. Kiedy tylko Stevenowi udało się ponownie uruchomić czerwoną zagładę, spostrzegł, że jego nowi znajomi wyszli. Blondynek momentalnie posmutniał, ale zaraz potem wybiegł na zewnątrz domku i zobaczył biegnących na dół, przerażonych ludzi. Nie wiedział dlaczego, ale również zaczął krzyczeć i wyniku rozprzestrzeniającej się paniki zaczął biec za nimi. Piski i odgłosy zadyszki można było usłyszeć w całym lesie. 

-Michelle?!- krzyknął ktoś z prawej.

-Slash! Gdzie ty do chuja jesteś?!- krzyknęła druga osoba z lewej. Steven zatrzymał się i zamyślił. Nagle jego drogę zasłonił Jeffrey.

-Co ty odpierdalasz?! Dlaczego zeżarłeś moje pralinki?!- krzyknął oburzony brunet i rzucił Stevenowi w twarz puste, plastikowe opakowanie.

-Nie pierdol! Kanapa i fotel nam ucieka!- krzyknął zasmucony Steven i przesunął Stradlina na bok. Ten warknął pod nosem i już po chwili biegł za Stevenem, wykrzykując wojownicze hasła żółwi ninja i Power Rangers jednocześnie. Po chwilowym maratonie cała czwórka była widoczna. Pierwsza biegła brunetka i Mulat. Wyglądali na zmęczonych, więc wysportowany Jeffrey i Steven mięli znacznie większe szanse. Nagle, ni stąd ni zowąd, wyskoczył rudzielec z pręgowanym kotem pod pachą. W dłoni miał tasak, a koszulkę zdartą do połowy prawego ramienia. Pewnie jakieś potyczki z chłopcami na granicy...never mind. Steven biegł równo z Izzy'm. Nagle parka przed nimi się zatrzymała, a oczom wszystkim ukazał się hipisowski van. Z jego wnętrza słychać było Girls Got Rhythm, a za kierownicą siedział przyćpany blondyn z czerwoną bandaną zawiązaną wokół głowy. Steven swoim sokolim okiem zauważył, jak brunetka siedząca obok niego efektywnie gestykuluje. Dopiero potem spostrzegł, że za nimi siedzi ten sam rudy człek z kotem. To było dla Adlera co najmniej dziwne. W końcu...nie codziennie spotyka się ludzi, posiadających kontrolę nad czasem, nie? Dosłownie sekundę później van się zatrzymał, a Steven, korzystając z okazji, TROCHĘ przerobił silnik i przednią maskę. Kierowca i pasażer natychmiast wyskoczyli z wozu, dopiero teraz zauważając zaistniałą sytuację, lecz rudy został w środku. Na pomoc ruszył mu Jeffrey, gdyż tylko on odkrył w tej małpie swą pokrewną duszę już po pierwszej wymianie spojrzeń. Niestety w aucie został kotek. 

-O nie! Misiaczek jest w polu rażenia!- krzyknął przerażony Will i już chciał rzucić się na pomoc biednemu zwierzęciu, jednakże powstrzymał go szatyn. W tym samym momencie nastąpił wielki wybuch. Samochód eksplodował, niskokaloryczne kiełbaski poszły się pierdolić i wszystkie gumki szlag trafił! A najgorsze było dopiero przed nimi...

-Nie...- wyszeptał łamiącym się głosem William. - NIE! TYLKO KURWA NIE TO! To już trzeci kot w tym miesiącu!- krzyknął donośnie i padł na kolana przed mogiłą.

-O...- zaczął niepewnie Slash i chwycił spadający z nieba kawałek sierści. -Masz, tak na pamiątkę.- dodał z nieznacznym uśmiechem i podał Williamowi mały kawałeczek miękkiej skórki. Rudzielec ze wzruszeniem popatrzył na nowego znajomego i załgał przeraźliwie. Wtedy zareagował przyjaciel Jeffrey i bezinteresownie go przytulił. Wiliam przylgnął do szatyna i zaczął beczeć jak owca. Wtedy oprzytomniał Steven.

-Jeffrey! Kanapa i fotel! Uciekają nam!- krzyknął przeraźliwie i rzucił się w pogoń za oddalającą się czwórką przyjaciół. Duff, Lizzy, Michelle i Slash biegli co sił w nogach, nie oglądając się za siebie. W końcu wybiegli na ulicę.

-Czekajcie! My nic wam nie zrobimy!- krzyczał Izzy i próbował wyprzedzić Stevena


-Jak to nie?!- krzyknął Steven, patrząc na Stradlina jak na idiotę. Jeffrey strzelił klasycznego facepalm'a i biegł dalej. Nagle na horyzoncie pojawił się radiowóz policyjny. Przyjaciele zaczęli machać rękoma i krzyczeć jeszcze głośniej niż podczas orgazmu. 

-HEJ! TUTAJ! PSYCHOLE! RATUNKU!- po tych wykrzyczanych hasłach auto się zatrzymało. Najpierw kierowca otworzył drzwi, potem charakterystycznie wystawił buta na nawierzchnię drogi i dopiero w fazie ostatecznej ujawnił swą całą sylwetkę. Wszyscy w różnych odstępach czasu dobiegli do oficera i zaczęli łapczywie zaciągać się powietrzem.

-Jezu! Jak dobrze, że pan tu jechał!- krzyknął Slash i oparł dłonie na masce radiowozu. Brunet w beżowym kapeluszu szeryfa powoli odwrócił głowę i spojrzał żałośnie na Mulata.

-Nie ma się z czego cieszyć.- powiedział oschle i gwałtownie sięgnął po broń do kabury przy pasku. 

-Co tym razem panowie?- teraz zwrócił się do Stevena i Jeffreya.

-Wiesz Jackson, chcielibyśmy nową kanapę i fotel do salonu.- powiedział wyszczerzony Steven i popatrzył na złotą gwiazdę szeryfa.

-A kiedy będzie gotowy mój fotel biurowy?- zapytał z uśmiechem, mierząc bronią w czwórkę przestraszonych i zdezorientowanych turystów.

-Potrzebuję ciemniejszej skórki, a ta dwójka ma idealną.- powiedział Steven, mierząc Saula i Michelle fachowym okiem. Wtedy szeryf bez wahania strzelił w głowę Mulata, a zaraz potem brunetki. Dwójka upadła na ziemię, a Duff i Lizzy stali jak wmurowani. 

-A oni? Potrzebni są?- zapytał, patrząc na parę karcącym wzrokiem.

-Właściwie to chętnie zabawiłbym się z tą małą.- nagle pojawił się William i zaczął chodzić w kółko i krzyżyk. Jako koneser damskiej urody okrążył brunetkę i pociągnął ją za rękę. Duff już chciał zaprotestować, ale wtedy Steven uruchomił swoją Ares i odciął mu nogę. Po policzkach Lizzy zaczęły lecieć łzy, a Duff...zemdlał.

-No to panowie...high five!- krzyknął Jeffrey i wyciągnął obie dłonie do góry.


***

Liczę na wasze komentarze, myślę, że długość jest...za długa, ale ważne, że coś dodałam no nie? xD
No i ten...wesołego Halloween! \m/(>.<)\m/

Komentarze

  1. Zapraszam na czwarty rozdział na http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/ :)
    A to zaraz postaram się przeczytać, bo fajnie się zapowiada, w ogóle po ostatnim rozdziale wszystko jest zajebiste :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ło kurwa......co to było.......
    Ja kurde może i i nie komentuje tego bloga od początku, ale za to od początku go czytam i takiego czadu jeszcze nie było :) Dziewczyno mówi Ci ty masz talent i pisz więcej takich dodatków :))))
    Czekam na następny xD
    (Magda)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhuhuhu kochana, nie wiem czemu, ale zawsze na Twój komentarz czekam najbardziej *__*
      i dziękuję! <3

      Usuń
  3. Uśmierciłaś Slasha i Michy?!!! O ty niedobra! Trudno mi ogarnąć w komentarzu wszystko,co się tutaj działo. Rozdział jest zaajebisty! Szeryf będzie mieć fotel biurowy ze skóry Mulata. Ja też chcę :((
    Coś ty ćpała, żeby napisać takie pierdoły? Ciekawa, co dodasz na Gwiazdkę... straszliwy, przerażający i obleśny Święty Mikołaj straszący małych, kilkuletnich Gunsów, przez co będą mieli uraz w psychice i zamiast słodkich kolęd nagrają naście lat później 'White Christmas' po swojemu, nie mając wcale na myśli śniegu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A...jak pisałam to ich uśmiercanie to aż mi się łezka w oku zakręciła :< ale tak miało być i koniec! xD
      No wiesz...takie pierdoły to ja tworzę na co dzień, nic nie ćpałam! To właśnie dlatego tak wyszło! :D
      Dziękuję za komentarz, a z tym rozdziałem gwiazdkowym to mam już pewien pomysł <3

      Usuń
  4. Japierdolekurwamaćzszedłem.
    Będę miał koszmary w nocy, powiem mamie, żeby wysłała Ci rachunek za psychiatrę ;____;
    a tak na marginesie to zajebiste, lepsze niż oryginał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no dzięki dzięki! 8D
      Spoko, to przyślij ten rachunek do mojego mieszkania na Sunset :D

      Usuń
  5. Ja pierdolę, to coś dla mnie! Uwielbiam takie psychozy, skórki obdzierane z ludzi, ale flaków nie było, więc trochę słabo :< Biedny kotek, biedny Axl. Kupię mu nowego <3 Sposób twoich opisów jest tak czysto zajebisty, tak fajnie się czyta! Kochaaam to! Zresztą już sam tytuł zachęcał xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest raczej psychicznie niedorozwinięte, ale ok :D Cieszy mnie fakt, że Ci się to podoba <3
      Dziękuję za komentarz! xD

      Usuń
  6. witaj. przepraszam, że wcześniej nie komentowałam, ale byłam tak rozjebana przez szkołę, dom, że w ogóle nie miałam na nic ochoty. dopiero dzisiaj się jakoś ogarnęłam i zaczęłam nadrabiać wszystkie rozdziały i dodatki. :D
    już sam tytuł wskazywał na to, że będzie rozpierdol. :D ale teraz... kurwa, nie wiem, co mam napisać! niektóre teksty były takie, że o mało nie spadłam z krzesła (np: niskokaloryczne kiełbaski, kanapa i fotel, piosenka Stevena na początku, "dlaczego zeżarłeś moje pralinki?!" XDD). do akcji z Axlem, kotem i wątróbką na pewno jeszcze kiedyś wrócę... Popcorn "wychodzący" z glana z szafy, z piłą mechaniczną i ze swoim uśmiechem, aż to sobie wyobraziłam. :D rozmowy Steviego ze szczęką byłej żony - BEKA, BEKA, BEKA. :D wracając jeszcze do Axla i kota, nie mogłam z tekstu: "NIEEE, TO JUŻ TRZECI KOT W TYM MIESIĄCU!", a potem dostał od Slasha kawałek futerka, hahaha. no zwaliło mnie to z nóg! :D
    dobra, idę się trochę opanować. :D kocham, pozdrawiam, czekam na więcej! :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaw *___* No dziękuję! Cholercia...chyba ktoś mnie kocha... O.O
      <3
      Też Cię kocham, również pozdrawiam i jr dziękuję za komentarz! xD

      Usuń
  7. + zapraszam na nowy. :) http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest genialne. Leżałam ze śmiechu. XDD
    Nie jestem w stanie skomentować to w inny sposób niż zarąbiste. Serio, jestem wstrząśnięta. XDD
    I taka mała sprawa - DAJ MI NUMER DO SWOJEGO DILERA! XDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha, nie dam. Tylko ja biorę od niego towar...no i on sam :D
      Dziękuję za miłe słowa! <3

      Usuń
  9. TO JEST.... NIESAMOWITE!!!!
    W sumie czyta się jak jakiś zajebisty horror, serio!
    Nawlekanie oczu na igłę i nitkę - zawsze spoko XD
    Scena z Axlem i kotem była obleśna, ale sądzę, że o to właśnie chodziło ;P
    "szczerząc się jak pedofil do bachora" - tym rozjebałaś system ;DDDD
    A końcówka to już w ogóle mistrzostwo... Uśmierciłaś Slasha i Michy, a Duffowi obcięłaś nogę! Nie wiem czemu, ale strasznie mnie to śmieszy Mwahahaha ;DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha dziękuję! Nawet nie wiesz, albo i wiesz, jak takie komentarze podbudowują :D

      Usuń
  10. Hyyyy :O
    Jak mogłaś zrobić krzywdę Duff'owi?! Biedny kochany Duff :(
    Ale mimo wszystko to było ZAJEBISTEEEE!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaah no przecież go nie zabiłam! xD
      Dziękuję!

      Usuń
    2. Ale ucięłaś nogę :(
      ZEMSZCZĘ SIĘ!!!
      Możesz już się bać. :D

      Usuń
    3. Obcięłaś mu nogę i zemdlał. Wiesz co, masz szczęście, miałam kurs pierwszej pomocy, jadę go ratować :D
      Tylko najpierw musisz czymś zająć Steven'a, Izzy'ego i tych wszystkich psychopatów. A jak będziesz próbowała uśmiercić mojego męża, to pamiętaj że się zemszczę! :D
      A mimo wszystko kocham ten twój blog.
      A tak btw, u mnie wszyscy w całości, więc można zaglądać ;))
      http://welcome-to-the-jungle-ashley.blogspot.com/

      Usuń
    4. haha no to leć i ratuj blondynka! :D powodzonka w uciekaniu przed Stevenem i Izzym... :D
      teeeż Cię kocham! xD

      Usuń
  11. Okej..., nie powiem to było zajebiste, ale jak mogłaś z mojego Stivenka przytulanki zrobić seryjnego mordercę? Jakim prawem ja się pytam?????Jebłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Steven był psychopatą, Izzy seryjnym mordercą :)

      Usuń
    2. Wiesz, że kocham wszystko co tworzysz? A takie popierdółki ci świetnie wychodzą. Szczerze to nie wiedziałam, czy mam się śmiać czy płakać. No i pokazałaś tu Chelle i Slasha z inną historią. Axl i jego kotek mnie rozpierdolili. A jak się darł, że to już 3 w tym miesiącu to myślałam, że się posikam. Czekam na kolejny rozdział i kolejną popiedółkę. :) + nowy u mnie na: ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com

      Usuń
    3. haha no dziękuję! <3
      i postaram się dodać coś nowego z serii pierdółek jak najszybciej xD

      Usuń
  12. hahah xD przypomniało mi się jak oglądałam Teksańską masakre piłą łąńcuchową z moją koleżanką bojącą sie wszytkiego ahhaahah xD o kurwa jaki polew...wgl to myślałam że to będzie tak bardzo zbliżone do tego filmu ale mi się strasznie podobał ten rozdział O i mam takie własne życzenie! Wiesz co to są Creepasty nie? te takie straszne historie co krążą po internecie np "Jeff the killer" albo filmiki "Suidice Mouse" czy smile.jpg nie? no to weź zrób coś mega MEGA strasznego!!! Taką okropnie krwawą i brutalną historie...tak prosze :D Tak hał słit proszzeeee
    Byłoby zarąbisćie! kto za mną? :D
    Opowiadanie mega!! dlatego sądzę, że powinnaś takie cóś zrobić :D
    Podpis: Wierna fanka Kirka, Jimmyego --którzy są moimi mężami Lizzy Page ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hm...no zobaczę co da się zrobić, ale niczego nie obiecuję xD Jak coś to wstawię to tutaj :)
      No i dziękuję za komentarz <3!

      Usuń
  13. HahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahahaHahaahahahahaha, KOCHAM CIĘ <3
    A teraz pora na mniej ważną część mojej wypowiedzi xD
    Cóż, kocham początek tej historyjki, jest taki prawdziwy! Idąc dalej, odkąd pojawił się stary van to mnie to wciągnęło. Opid psychopaty Stevena - bomba :D Kocham to normalnie! Wejście zabójcy Izzy'ego a potem Axl i jego kot (trzeci w tym miesiącu!). Uciekająca kanapa i fotel to jest to co Isbell lubi najbardziej :D Przyćpany Duff za kierownicą, hah, leżę! Wybuchające auto i strata kota (trzeciego w tym miesiącu!). Życie jest takie brutalne :C I ta epicka końcówka z policjantami, którzy nie za bardzo pomogli turystom, odcięcie Duffowi nogi, łzy i...panowie high five!
    Zajebiste to <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha! Dopiero teraz się skapłam, że nie przeczyłam jeszcze tego komentarza... ;/
      dziękuję! dziękuję! dziękuję! <3 baaardzo mnie podbudowałaś, więc już przygotowuję dramatyczne Walentynki, a wcześniej Boże Narodzenie :D
      jr dzięki! <3

      Usuń
  14. O kurwa!! No po prostu masakra takie zajebiste. Ale swoją drogą to jak można być tak okrutnym kanibalem i jak można do kurwy nędzy zabić Slasha??

    Świetny ten dodatek po prostu ciary przechodzą po całym ciele.

    Końcówka najlepsza!!!
    Czekam na następne takie dodatki i kolejny rozdział zacnego opowiadania!!!!

    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaaj no...musiałam poświęcić Hudsonów, bo za Duffa jeszcze więcej osób by mnie zajebało :<
      No ale on umarł tylko w tym rozdziale, więc myślę, że mi wybaczysz xD
      Dzięki za koment <3

      Usuń
  15. Nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. JAPIĘRDOLĘKURWAMAĆ! CO TY BIERZESZ, CZŁOWIEKU?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!
    nawet nie wiem co mam napisać, położyłaś mnie na łopatki. to jest GE-NIA-LNE! i śmieszne, bynajmniej dla mnie, ale dla mnie wszystko jest śmieszne, wiec...
    wiesz, ja sobie Izzy'ego zawsze wyobrażałam jako seryjnego mordercę. on na takiego wygląda, mówię ci! oglądając koncerty Gunsów, ciągle czekałam, aż Stradlin wyciągnie zza pleców karabin maszynowy i wszystkich tam powystrzela, mając przy tym świetną zabawę. wyobrażam sobie, jego złowrogi śmiech *.*
    za to Stevie był rozbrajający (i słodki!) jako psychopata. no cud miód!
    Axl ma pecha, co do kotów. biedaczek. hyhy i Slash i jego ''Masz, tak na pamiątkę'' to już było MISTRZOSTO! XDDDD złapał kawałek sierści i dał Axlowi, no ja pierdolę xDDDD jebłam XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hyhy no dzięki *_* a biorę... metamfetakokaheroinę 8D polecam! szczególnie na smutne, listopadowe dni!
      to miało być śmieszne i jak dobrze, że się choć trochę uśmiechnęłaś! :D
      dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  17. Zapraszam na coś nieco innego na nowym blogu http://zakazane-fontanny.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  18. hhahahah ja pierdole ale fajne! masz zajebisty talent, żeby coś takiego wymyślic, i podac to z humorem hahahhah ja jebie daj mi numer Twojego dealera proszę!:D

    OdpowiedzUsuń
  19. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na rozdział 3 opowiadania Zagubiony Książe :)

    OdpowiedzUsuń
  20. PSYCHICZNE ALE PODOBA MI SIĘ! XDDDDDDDDDDDDD JESTEŚ CHELLE ZAJEKURWABISTA :*************<3 ZAPRASZAM DO MNIE 3MAJ SIĘ

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie no, rozwaliłaś system!!! (Jakby co, komentuję pierwszy raz, ale czytam już od czasów prehistorii ;), więc tak dla zasady to Diana jestem)
    Steven z piłą... No i to " TO JUŻ 3 KOT W TYM MIESIĄCU"!!! To było megabiste.
    Tak ogółowo ja też chcę fotel ze Slash'a... Tylko nie taki uciekający xD
    I tak najzajebistszy z zajebistych był Popcorn: "Jeffrey! Kanapa i fotel! Uciekają nam!" i "Jak to nie?!- krzyknął Steven, patrząc na Stradlina jak na idiotę. Jeffrey strzelił klasycznego facepalm'a i biegł dalej."
    Wyobraziłam sobie Izzy'ego strzelającego facepalma i jebłam z fotela, który NIE JEST ze Slash'a!!! Niestety... Albo stety, to zależy.
    I zgadzam się z Bean - Izzy wyglądał jak morderca!!! A jeszcze te jego nieznaczne ruchy dłońmi i czapeczka... Zastanawiałaś się może, co on trzyma pod tą czapką??? Ja podejrzewam, że albo pistolet, albo Daniels'a z trucizną... Chociaż w sumie... No nie wiem i lepiej niech tak zostanie :)
    Podpisano: $Diana$

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo! Kolejna zmarnowana duszyczka! *_* jaak miło! Witam w moich nędznych progach :D Nie mam pojęcia co Izzy trzyma pod czapeczką, ale też uważam, że lepiej niech zostanie to jego tajemnicą xD (obstawiam, że trzyma tam gumki we wszystkich rozmiarach, tak jakby któremuś koledze brakło)
      No i ten, cieszę się, że się (ale się powtarzam!) podoba, no i mam nadzieję, że nie zawiodę w kolejnych rozdziałach, ale również, że będziesz jeszcze czasem komentować <3 xD
      Dzięki!

      Usuń
  22. Oj tam oj tam... Ja jestem zmarnowana już od wieków xD A wiesz, teraz Axl by się wkurzył, ponoć jak sie mówi "oj tam oj tam" to umiera jeden kotek... CZWARTY W TYM MIESIĄCU!!! Hehe... Nie no, ja to mam kinetyczne poczucie humoru... W sumie nie wiem, co miała na myśli moja koleżanka, mówiąc "kinetyczne", ale chyba nic dobrego...
    Never mind. Jasne, że będę komentować, od czego mam klawiaturę!!!
    Pozdrawiam zacnie i czekam na rozdział następny.
    $Diana$

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha no tak, racja :D to ja już tak nie mówię xD
      kinetyczne poczucie humoru...? ee tam, zdawało jej się coś :D
      no to git! cieszę się niezmiernie! <3

      Usuń
  23. Nie ma za co, naprawdę <3 Miło jest czytać takie odpowiedzi, wiesz? Ach, mam pytanie. Czy mam nadal powiadamiać? Czy jak już nadrobisz? (O ile to zrobisz ;).
    Póki co jeszcze napiszę, że zapraszam na piąty rozdział na http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/ i na nowe opowiadanie na nowym blogu o którym już wspominałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tak tak! powiadamiaj, jeszcze jeden rozdział mi został do nadrobienia! xD

      Usuń
  24. ZAJEBISTE - JAK ZAWSZE. ;P
    Zapraszam do mnie http://rock-n-roll-psych-out.blogspot.com/2012/10/rozdzia-2.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  25. Izzy jako morderca był wspaniały, Stevena cały czas myliłam z Axlem a Duff się nie popisał i zemdlał. Bardzo mi się podobało ^^

    OdpowiedzUsuń
  26. nowy: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  27. Ale wiesz... Zdolności kinetyczne mam. Czy potknęłaś się kiedyś o 5 groszy? Bo ja tak!!! xD 5 groszy to ZuO!!! Mam coś z Duff'a, on też się wiecznie potykał i glebał...
    A wiesz jak nazwałam mój dywan? STEVEN!!! A teraz zgadnij dlaczego? ;) ;) ;)
    A i jeszcze pytanko: Kiedy dodasz 83? Bo ja taka już niecierpliwa jestem...
    $Diana$

    OdpowiedzUsuń
  28. Przeeeeepraszam, że dopiero teraz, ale cały tydzień zapieprzam jak głupia i kurde nawet nie miałam kiedy komentarza napisać. Wybacz.
    Ok, to teraz komentarza treść właściwa:
    Hahahhahahahahahahhahhahahhahahahahhahahahahahhahahhahahahahhahahahahhahahhahahahahahahahahahhahaahhahahahhahahahhahahahhahhahahahahhahahahhahaah
    Omg, uwielbiam takie akcje xD
    Początek taki zwyczajno-uroczy, czyli w sam raz, potem już tylko uroczo, ale nie zwyczajnie, czyli Steven, Izzy i Axl :D Ja nie wiem, jak ty żeś wymyśliła coś tak genialnego! Te wszystkie cudne ozdóbki z oczu, skóra na krzesełku... Ja sobie zdaję sprawę, że jestem skrajnie popieprzona, ale jakoś mnie to rozczuliło. Urocze, doprawdy :D A Axl i ta jego obsesja piękna, cóż za wspaniale wykreowana postać seryjnego mordercy! To opowiadanie jest dla mnie rajem, serio. A zakończenie to już w ogóle świetne, jak się pojawia ten policjant xD Cóż to jest za postać! Jaram się jak nie wiem, bo mnie bawi, że zrobiłaś z Michelle, Slasha i reszty takie marionetki trochę pod koniec. Znaczy, dla mordercy. Co ja gadam :D
    "-Nie ma się z czego cieszyć.- powiedział oschle i gwałtownie sięgnął po broń do kabury przy pasku.

    -Co tym razem panowie?- teraz zwrócił się do Stevena i Jeffreya.

    -Wiesz Jackson, chcielibyśmy nową kanapę i fotel do salonu.- powiedział wyszczerzony Steven i popatrzył na złotą gwiazdę szeryfa.

    -A kiedy będzie gotowy mój fotel biurowy?- zapytał z uśmiechem, mierząc bronią w czwórkę przestraszonych i zdezorientowanych turystów.

    -Potrzebuję ciemniejszej skórki, a ta dwójka ma idealną.- powiedział Steven, mierząc Saula i Michelle fachowym okiem. Wtedy szeryf bez wahania strzelił w głowę Mulata, a zaraz potem brunetki." Koooooooocham to! xD

    OdpowiedzUsuń
  29. -Jestem sobie Steven mały skrzat, laski na mnie lecą, bo mam blat...
    Hahahahahahahahahahahaha :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki