Rozdział 80. Too bad.
Jakby ktoś chciał poznać świetnego bloga to gorąco polecam:
All Roads Lead To Hollywood
co prawda nie o Guns N' Roses, ale jestem pewna, że nie pożałujecie ;)
No i rozdział pisany na szybko, więc pewnie jest masa błędów!
Przepraszam, że nikogo nie powiadomiłam, znaczy nikogo poza fejsbuczkiem, ale nie miałam czasu, gdyż właśnie dzisiaj miałam to pieprzone bierzmowanie. Teraz już obiecuję, że taka sytuacja się nie powtórzy! xD
***
Michelle
Płyta się skończyła i najwyraźniej nie zamierzała się włączyć. Slash ponownie wpił się w moje usta. Powoli przyciągnął mnie jeszcze bliżej i zaczął iść.All Roads Lead To Hollywood
co prawda nie o Guns N' Roses, ale jestem pewna, że nie pożałujecie ;)
No i rozdział pisany na szybko, więc pewnie jest masa błędów!
Przepraszam, że nikogo nie powiadomiłam, znaczy nikogo poza fejsbuczkiem, ale nie miałam czasu, gdyż właśnie dzisiaj miałam to pieprzone bierzmowanie. Teraz już obiecuję, że taka sytuacja się nie powtórzy! xD
***
Michelle
-Co ty robisz?- zapytałam zdezorientowana.
-Wygodniej będzie w sypialni.- wyszeptał mi do ucha, a ja tylko się zaśmiałam i oparłam głowę o jego ramię. Na szczęście drzwi do pokoju były otwarte, więc nie mięliśmy z nimi problemu. Weszliśmy do środka, ale zamiast wylądować na łóżku, Slash podszedł do szafki pod ścianą i włączył pierwszą lepszą płytę.
-A to po co?- zapytałam, spoglądając, jak nerwowo wkłada płytę do odtwarzacza.
-Żeby sąsiedzi się nie skarżyli, a poza tym będzie jeszcze przyjemniej.- wyznał z uśmiechem i uruchomił urządzenie. Popatrzył mi prosto w oczy i na chwilę cały świat się zatrzymał. Dłońmi błądziłam po jego plecach, wyczuwając każdy wyrzeźbiony mięsień. Usłyszałam doskonale znaną mi melodię. Pierwsze dźwięki Bad Boys Running Wild wypełniły pomieszczenie. Ponownie połączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Slash w końcu się ruszył i już po chwili upadliśmy na łóżko. Hudson powoli nakrył nas kołdrą, a ja zaśmiałam się pod nosem. Mulat zaczął całować moją szyję, na początku delikatnie i namiętnie. Potem przyspieszył i językiem zaczął wodzić po całym moim ciele. Drżałam pod wpływem jego dotyku, jakbyśmy robili to pierwszy raz. Przyciągnęłam Mulata jak najbliżej się dało i napawałam się ciepłem jego ciała...
Około 2:00 zasnęłam otulona ramieniem Slasha. Rano poczułam miłe łaskotanie na plecach, uśmiechnęłam się błogo pod nosem i leniwie otworzyłam oczy. Już miałam się przywitać, kiedy Saul delikatnie pocałował mnie w usta.
-Cześć...mała.- powiedział z wyszczerzem na twarzy, a ja tylko odwzajemniłam uśmiech i położyłam się na brzuchu. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy i powoli zbliżaliśmy się do swoich warg. Kiedy delikatnie musnęłam pełne usta Hudsona, Jimi głośno zapłakał. Westchnęłam zrezygnowana i popatrzyłam w oczy Slasha. W jednej chwili wstaliśmy na równe nogi i jednocześnie podnieśliśmy kołdrę, żeby się nią nakryć. Popatrzyłam wrogo na Slasha i pociągnęłam kołdrę w swoją stronę, po chwili przeciągania oboje zaczęliśmy się perliście śmiać.
-Chodź tu...- wydusił Hudson, a ja powoli, trzymając się za brzuch, podeszłam tuż przed jego osobę. Saul wziął dwa końce kołdry w dłonie i otulił naszą dwójkę materiałem. Popatrzyłam z na niego zrezygnowana i pogłaskałam po głowie, jak grzecznego psa. Slash musnął mój policzek i wtedy rozpoczęła się burza mózgów: jak w tym chodzić? -Ja pierdole...- mruknęłam pod nosem i wyplątałam się z kokonu matki natury. Szybko wyciągnęłam z szafki pierwszą lepszą koszulkę Slasha i wystawiłam język w stronę Mulata. Ten patrzył na mnie z miną zbitego psa i nie mógł wydobyć z siebie słowa.
-A miało być tak pięknie...- mruknął i sam owinął się całą kołdrą. Wyszłam z sypialni i pobiegłam w stronę pokoju Jimiego. Płacz się nasilił, więc przyspieszyłam kroku. Kiedy weszłam do środka Jimi niespokojnie poruszał nóżkami. Trochę się przestraszyłam, ale wtedy uruchomił się mój program-medycyna i zaraz doszłam do wniosku, że mały ma silną biegunkę. W mgnieniu oka wyciągnęłam maluszka z łóżeczka i zaczęłam klepać go po pleckach. Po chwili do pokoju wszedł Slash, ubrany w opięte bokserki. Wywróciłam w górze oczami i starałam się nie patrzeć...no właśnie tam.
-Co się dzieje?- zapytał przerażonym tonem, a ja półszeptem wytłumaczyłam mu w baaardzo dużym skrócie, na czym to wszystko polega. Pomijając fakt, iż pewnie połowy nie zrozumiał, podałam mu maleństwo i poszłam poszukać odpowiednich lekarstw dla małego. Wpadłam do kuchni i nastawiłam wodę. Szybko wygrzebałam jakiś środek na biegunkę u dzieci i odpowiednio przygotowałam. Kiedy wróciłam na górę, zza drzwi pokoiku dobiegał cichy, przesłodki śpiew...Slasha. Oszołomiona zdolnościami wokalnymi mojego Mulata weszłam do środka i zauważyłam, że mały spokojnie śpi na ramieniu Saula, a sam Hudson kołysze się po całym pokoju i śpiewa swoją wersję Don't cry. Nie powiem - poruszyło mnie to, ale nie na tyle, żeby wylewać potoki łez. Podeszłam do moich chłopców i pogłaskałam Jimiego po policzku. Spał jak zabity, a Slash delikatnie się uśmiechał. Teraz byłam pewna, że mam na kim polegać...
Slash
Minęły 2 dni. Stan Jimiego jest...fatalny, jednak nie zagraża jego zdrowiu. Wczoraj w nocy musieliśmy wezwać lekarza. Tak cholernie się o niego boję. To maleństwo ma niecały miesiąc! A do tego to nasz synek. Widzę, że Michelle powoli nie daje rady. Staram się jej pomóc jak tylko mogę, ale to i tak za mało. To ona dźwiga to wszystko na swoich ramionach. Wszedłem do łazienki i przemyłem twarz wodą. Zacząłem się zastanawiać, gdzie podziała się moja Michy. U Jimiego jej nie było, więc poszedłem do salonu i kuchni, tam również jej nie zastałem. Podrapałem się po głowie i wiedząc, że mały dopiero zasnął, wyszedłem na dwór. Wtedy zobaczyłem Chelle. Siedziała skulona przy basenie i trzymała ręce na twarzy. Podszedłem do niej trochę szybciej i położyłem jej dłoń na ramieniu. Gwałtownie się poruszyła i popatrzyła mi w oczy. Widziałem na jej twarzy ulgę, ale i świeże łzy na policzkach.-Michelle...co się dzieje?- zapytałem niepewnie i zacząłem gładzić ją po plecach.
-Jimi...istnieje 30% szans, że ma wrodzoną wadę...po moim dziadku. On może nigdy nie widzieć, rozumiesz?- zapytała, zanosząc się płaczem. Zamurowało mnie. Moje serce przyspieszyło i nie za bardzo wiedziałem co mam teraz robić. Mocno przytuliłem moją brunetkę i nie dałem jej się uwolnić. Jimi będzie zdrowy, ja to wiem. Nie może być inaczej.
-Michy...posłuchaj, nawet jeśli on....jak rzeczywiście okaże się, że ma to coś, to i tak będziemy go kochać, tak samo jak teraz, albo jeszcze mocniej, prawda?- zapytałem pocieszającym tonem, ale głos i tak mi drżał. Brunetka pokiwała energicznie głową, na potwierdzenie moich słów i mocno objęła mnie dłońmi za szyję. Po kilku minutach postanowiliśmy wrócić do domu. Pierwsze kroki skierowaliśmy do pokoju Jimiego. Weszliśmy do środka i usiedliśmy na fotelu, obok łóżeczka. Siedzieliśmy w milczeniu i myśleliśmy nad tym wszystkim co się wydarzyło. Nigdy nie myślałem, że coś może być nie tak. Zawsze wszystko z reguły mi się układało. Bałem się, ale wiedziałem, że bez względu na wszystko ten maluszek w łóżeczku to mój największy skarb.
-30% to nie tak dużo, prawda?- moje myślenie przerwał ledwo słyszalny szept Michelle.
-To bardzo mało.- powiedziałem pewnym siebie tonem i objąłem brunetkę ramieniem. Chelle oparła głowę o moje ramię i tak spędziliśmy kilkadziesiąt minut. Potem chyba zasnąłem...
Izzy
O kurwa! Ona rodzi! Co?! Jak to, już?!-Letty! Oddychaj spokojnie! Kochanie wytrzymasz! Jeszcze trochę! Widać główkę!- krzyczałem jak opętany i nie potrafiłem się opanować. Ze szczęścia, ale i ze strachu moje nogi stały się watą cukrową za 2 dolce.
-Izzy...Izzy...Stradlin cholero!- ktoś mocno szturchał mnie w ramię. Nagle pojawiłem się w swoim pokoju. Cały oblany zimnym potem, usiadłem pod kątem prostym na łóżku i szybko oddychałem.
-Rodzisz?!- krzyknąłem, chwytając Letty za ramiona.
-Nie...śpię i tobie też radzę to w końcu zrobić...- zaśmiała się pod nosem i pogłaskała swój okrągły brzuch. Odetchnąłem z ulgą i upadłem na poduszkę. Brunetka położyła się obok i patrzyła mi w oczy.
-Kocham cię...- wyszeptałem z uśmiechem i położyłem dłoń na brzuchu Letty.
-Ja też cię kocham.- wyznała z wielkim wyszczerzem i pocałowała mnie przelotnie w usta. Uśmiechnąłem się po nosem i pozwoliłem się jej we mnie wtulić...
Rano obudził mnie telefon. Zerwałem się z łóżka, widząc, że Letty ciągle śpi i w mgnieniu oka odebrałem to ustrojstwo.
-Czego?- warknąłem szeptem i spojrzałem z korytarza na Letty, na szczęście się nie obudziła.
-Słuchaj Stradlin, za 2 godziny widzę cię w studiu i zadzwoń do Slasha, bo on coś wydziwia, że nie może przyjść, bo mały źle się czuje, czy coś...- to był Axl.
-Musimy dzisiaj nagrywać? Jest niedziela...- wyznałem znudzonym tonem i spojrzałem w lustro. Zacząłem poprawiać swoją bujną grzywę i tak zleciało 30 minut pierdolenia Rose'a o tym jak ważny jest zespół.
-No, więc za 2h w studio.- rzucił i rozłączył się. Ciśnienie mi skoczyło, ale postanowiłem go po prostu olać. Zaczęła mnie jeszcze zastanawiać jedna rzecz. Co takiego dzieje się z Jimim, że Slash już nie chce przyjść na próbę? Wiem, że zwariował przez tego malucha, ale gdybyście widzieli te jego brązowe oczka i gdybyście mogli usłyszeć śmiech tego malucha, zrozumielibyście w czym rzecz. Wykręciłem numer do Hudsonów i odczekałem kilka sygnałów, nikt nie odbierał. Dzwoniłem może 10 razy, ale wciąż nikt nie odpowiadał, więc dałem sobie spokój. Może nie ma ich w domu, czy coś...
Slash
Obudził mnie płacz maleństwa, a kiedy tylko się poruszyłem, na moich kolanach spoczęła głowa Michelle. Brunetka gwałtownie się podniosła i spojrzała mi w oczy, wtedy Jimi głośniej zapłakał i oboje, jak na zawołanie, zerwaliśmy się z miejsc. Wyciągnąłem maluszka z kołyski, a Michelle nakryła go maleńkim kocykiem. Strasznie bolał mnie kark, ale nawet o tym nie myślałem. Trzęsłem się ze strachu, na samą myśl o ostatnich kilku dniach. Na szczęście było coraz lepiej, a za 3 dni mamy iść na badania, związane z dziedziczeniem, czy czymś takim. W każdym razie jest czego się bać...
Duff
Nie wiedziałem co się dzieje, ale to nie wyglądało dobrze. Slash miał wielkie wory pod oczami i chyba nie spał z tydzień, Michelle...w zasadzie to wyglądała tak samo jak jej mąż. Co chwilę zerkali na maleńki fotelik, w którym spał Jimi.-To może...ja was zawiozę do tego lekarza?- zapytałem niepewnie, ale widząc jak oboje zasypiają, moje wątpliwości zniknęły. Pomogłem parce zapakować wszystko do mojego auta i powoli ruszyłem w stronę szpitala. -To do którego szpitala mam was zawieść?- zapytałem w połowie drogi, żeby tylko utrzymać w miarę luźną atmosferę. Odpowiedziało mi ciche pochrapywanie Hudsona, więc odpuściłem sobie ich wybudzanie. Zatrzymałem auto centralnie przed szpitalem i zacząłem się zastanawiać, jak mam im to przekazać, ale nie musiałem długo myśleć. Sami się obudzili.
-Dzięki stary, jak możesz, to poczekaj na nas chwilę.- powiedział zaspany Slash i pomógł Michelle wydostać się z auta, razem z Jimim. Patrzyłem na nich z niedowierzaniem i zastanawiałem się, czy moje życie też tak będzie kiedyś wyglądało? No bo, nie oszukujmy się, Hudsonowie poszli już o krok dalej, mają dziecko, a moje dopiero w drodze. Czy ja też będę miał takie zsiniałe oczy, a sen będzie moim bogiem? Ale jeżeli Lizzy ma się tak dobrze trzymać, to chętnie zaryzykuję...
Michelle
Szczęka trzęsła mi się i z zimna, i ze strachu. Na korytarzu było lodowato, ten chłód znacznie nas orzeźwił, praktycznie spełnił funkcję porannej małej czarnej. Czekaliśmy w kolejce, ludzie patrzyli na nas ze współczuciem, no może pomijając tą rudą, brzydką pielęgniarkę, która pieprzyła Slasha wzrokiem. Po chwili drzwi do gabinetu się otworzyły i wyszedł zza nich lekarz w białym kitlu.-Proszę, państwo najpierw.- powiedział dość miłym tonem i ruchem ręki zaprosił nas do środka. Mocno złapałam Slasha za dłoń i pociągnęłam go w stronę drzwi, chwytając w drugą rękę uchwyt od fotelika. Usiedliśmy na zielonych krzesłach, a siwy doktorek zaczął badać Jimiego. Z każdą chwilą bałam się coraz bardziej.
-No więc...proszę państwa, mały jest....- zaczął powoli i co chwilę zerkał na wcześniejsze wyniki badań. -Jest zdrowy, nie ma patogenów podatnych na zespół Hornera.- powiedział ze szczerym uśmiechem, a my oboje odetchnęliśmy z ulgą.
-To znaczy, że nie zachoruje...?- zapytał niepewnie Slash
-Dokładnie, chyba, że organizm sam wywoła takie objawy, ale to bardzo mało prawdopodobne.- powiedział uspokajająco, a Slash znacznie się rozluźnił. Podziękowaliśmy doktorowi i uradowani wyszliśmy z małym ze szpitala. Duff czekał na nas w aucie, słuchając Sex Pistols. Kiedy zobaczył nasze szczęśliwe twarze, sam się uśmiechnął.
-Co jest?- zapytał w połowie drogi do naszej willi.
-Nic, życie jest piękne Duff.- powiedział Slash i zaczął wesoło podskakiwać na tylnym siedzeniu. Po chwili ujął moją twarz w dłonie i delikatnie cmoknął mnie w usta...
***
Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam wcześniej czasu. Przepraszam, że tak krótko, ale idę spać.
Wiedzcie, że was kocham i uwielbiam, szczególnie za te 37 000 wejść! 8D
Wiem, że miał wyjść piękny rozdział, ale to było pisane na szybko. Cud, że w ogóle coś dodaję! Obiecuję poprawić się w przyszłym tygodniu, bo jutro bierzmowanie, więc również nie będzie czasu na pisanie...
Przepraszam jeszcze raz.
Jeju....jak dobrze, że małemu nic nie jest....tak się bałam :)
OdpowiedzUsuńSame dzieci w drodze.....czekam na porody.....będzie (chyba) ciekawie, ale znając Ciebie to na pewno będzie ciekawie :)))))
No rzeczywiście rozdział troszkę krótki, ale to nic :)
Czekam na następny :))))))))))
(Magda)
Będą dłuższe rozdziały! Obiecuję! Przynajmniej się postaram... <3
UsuńJak dobrze, że z Jimmim wszystko w porządku! Nieźle mnie wystraszyłaś. Faktycznie trochę krotko, dlatego czuję niedosyt ;)
OdpowiedzUsuńMi też powoli zaczyna brakować czasu na bloga. Staram się popisać w aplikacji Blogger na telefonie i ewentualnie potem jakoś wszystko połączyć na komputerze, bo bez tego w ogóle nie byłoby mowy o jakimś rozdziale. Mnie na szczęście bierzmowanie nie dotyczy, ale za to nauczyciele robią mi takie tygodniowe maratony sprawdzianów, żę głowa boli. I jeszcze te dodatkowe zajęcia przed egzaminem... masakra :/
Chyba będę musiała zrezygnować z konkursu oświatowego z biologii, bo brak czasu :( Ale polskiego nie odpuszczę!
Dziękuję za komentarz <3
UsuńObiecuję się poprawić z długością! xD
Ok więc zacznę tak:
OdpowiedzUsuńJARAMSIĘJARAMSIĘ
no to tak włączam sobie internet...ah myśle co tam wejde na jeden z moich ulubionych opowiadań!! i patrze...patrze..mój mózg przetwarza nowe informacje...I 80 rozdział!!! to się zabieram do czytania...i jak zwykle dziewczyno jak ty to robisz że piszesz tak..że mam wrażanie jakbym była tą Michelle!? o.O
no po prostu talent, talent!! wiesz...tylko się uczepię;D
....Hahah! niby czego?
no dobra...ej to od kiedy SLashu śpiewa?wow...sądziłąm ze nie zbyt umie czy co..a tu boom!
no dobra w nagrode za rozdzialik tak wspaniały że cieszę patrzały <^^> masz stół...:D
┬──┬ ノ( ゜-゜ノ)
Podpis: (wierna fanka) Lizzy Page ;D
*_________________* DZIĘKUJĘ! Kocham Cię za ten komentarz normalnie <3
Usuńaaaaaa! wzruszyłam się, jak przeczytałam, że Slash śpiewał Jimiemu Don't Cry! to było cudowne! :D no i później ruda pielęgniarka pieprząca Slasha wzrokiem. :D hahahah, beka. :D
OdpowiedzUsuńsen Izzy'ego... - rodzisz?!, - nie, śpię. :DDD
więc. koniec mojego zbędnego pieprzenia, czekam na kolejny rozdział.
i niestety wiem co to znaczy bierzmowanie, mnie również w tym roku to czeka. -.- najbardziej kocham to, jak babcie w kościele zabijają mnie wzrokiem i patrzą z niesmakiem na moje koszulki. :D
+ zrobiłaś mi niesamowitą niespodziankę reklamując u siebie mojego bloga. dziękuję. :) <3
Hihihi dziękuję za komentarz! <3
UsuńNo i nie ma za co ;*
Rozdział genialny. Bałam się, czy Jimiemu nic nie będzie. Ale na szczęście wszystko jest dobrze. Hmmm... Czekają nas tu kolejne porody, będzie ciekawie. xD
OdpowiedzUsuńhttp://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ Zapraszam na krótkie, dziwne opowiadanie-dodatek o tym, jak Steven i Mała spiperzli genialny plan Pana Boga :D
OdpowiedzUsuńTrochę krótki, ale ważne, że jest. Kurde tak się wystraszyłam z tym Jimim. Dobrze, że nie ciągnęłaś tego przez kilka rozdziałów, bo chyba bym na zawał zeszła. To miłego bierzmowania, ale już chyba po? Uratowało Cię to, bo już miałaś zarobić opierdziel, że mnie nie informowałaś :D. Sen Izzyego genialny! Pisz kochana, informuj, weny życzę. :) Czekam na kolejny ;]
OdpowiedzUsuńehh, no po bierzmowaniu już na szczęście xD
UsuńJuż będę informować! Spokojnie <3
http://myhistory-gunsnroses.blogspot.com/ - nowy ; >
OdpowiedzUsuńU mnie nowy xD
OdpowiedzUsuńależ to jest zajebiste!
OdpowiedzUsuńkocham rodzinkę Hudsonów ahah <3
jak bedziesz miała czas to pisz jak nie to nie męcz się ale to chyba wiesz :D zapraszam do mnie na http://dontcry69.pinger.pl/
Haha no dziękuję! Faajnie, że to się komuś podoba! <3
UsuńI zajrzę, tylko nie skomentuję, gdyż nie mam konta na pingerze, chyba że da się anonimowo xD
Więc droga Michelle :* rozdział piękny nic to że krótki ważne że zacny. Nastraszyłaś mnie chorobą Jimmi'ego nie dobraś ty. Jak sobie wyobraziłam sen Izzy'ego to jebłam <3 *_________________________* chcę takiego męża! Trzymaj się cieplutko ja się biorę za kolejny Bad Rain :)
OdpowiedzUsuńAaaah <3 toż to miód na mą duszyczkę *_*
Usuńjak dobrze, ze Jimmi'emu nic nie jest!
OdpowiedzUsuńi nie strasz Nas tak!
__________________________
u mnie nowy rozdział:
http://my-hell-and-heaven.blogspot.com/
UWIELBIAM DUFFA SŁUCHAJĄCEGO SEX PISTOLS. *__*
OdpowiedzUsuńMyślałam, że normalnie Cię rozedrę za Jimiego. XD
Sen Izzyego - miszczuuuu. *__*
Ogólnie jest genialnie. c:
A tym czasem, u mnie nowy. c:
*___* DZIĘKUJĘ! <3
Usuńhttp://black-roses-forever.blogspot.com/2012/10/bad-rain-v.html
OdpowiedzUsuńzajrzyj do mnie :)
Czemu mnie nie poinformowano :c?
OdpowiedzUsuńJutro przeczytam <3
Hej, to ja Isbell1012. Chciałabym tylko cię poinformować, że coś się stało z moim mailem i usunął mi się blog. Staram się to naprawić :/
OdpowiedzUsuńODDALI MI BLOGA :D <3
UsuńPrzepraszam za zamieszanie.
http://get-in-the-ring-motherfucker.blogspot.com/ NOWY :D
OdpowiedzUsuńJestes po prostu zajebista. Rozdział jak zwykle swietny. No i nie mogę sie doczekać kolejnych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :D
http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/
Hyhy! Dziękuję! <3 i zaraz wbijam do Ciebie :D
UsuńCześć.
OdpowiedzUsuńKomentuję kilka ostatnich rozdziałów:
Po pierwsze: jestem bardzo podjarana narodzinami Rogerka, bo w końcu Roger Taylor-moja miłość ♥
Po drugie- Izzzy, jego niewiedza, kiedy Slash przeleciał Chelle w ciężarówce i w ogóle cały on, no najlepszy, mój Izzeusz :D A w tym rozdziale to już najbardziej wymiata :)
Po trzecie: Jimi będzie zdrowy, co za ulga :)
A wgl, to jak ma się Axl jako ojciec? Bo jeszcze o ile się nie mylę (a jeśli tak to przepraszam), to jeszcze nic nie było o bladym, rudym (?) Rogerku.
W ogóle, to przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, ale ciągle nie znajdowałam czasu. Też Cię kocham! Pa <3
No więc w rozdziale 81. coś tam jest o Rogerku :D (Specjalnie ze względu na ten komentarz xD)
UsuńDziękuję za opinię! <3
Nie oddycham przez tą akcje z Jimim, ty zua osobo xD
OdpowiedzUsuńDUFF KOCHAM CIĘ!
Hyhy, Ciebie Michelle też kocham :*
No i zapraszam na suicide-in-nowhere.blogspot.com :D Nowy blog, nowe opowiadanie ^^
Coraz marniejsze te moje komentarze :\
Mnie tam cieszy nawet kropka, ten gest, że się tu było! *_* Także spoko, Twoje komentarze zawsze mnie cieszą, nawet takie krótkie <3
UsuńWięcej Duffa? Specjalne zamówienia? :D
Nowy rozdział: Nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNowy rozdział: Nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
Usuńzapraszam na nowy rozdział :) http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNareszcie przeczytałam! Napiszę szybko, że zajebiście i ten początek... Awwww <3 Jutro napiszę coś dłuzszego, bo padam po dzisiejszym dniu.
OdpowiedzUsuńNowy na http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/2012/10/ii-utrata.html :)
Hah! No dzięki :D
UsuńA ja muszę w końcu nadrobić zaległości u Ciebie...jednakże tak mi się zajebiście czyta Milczenie Owiec, że jeszcze troszkę poczekasz <3 :<
Nowa notka na http://its-burning-me-up-inside.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńTo tak, wrzuciłam coś nowego, ale rozdziałem bym tego nie nazwała... Zresztą, chcesz to sama zobacz.
OdpowiedzUsuńW październiku bierzmowanie? Mój brat miał w czerwcu.. a co do opowiadania to super czekam na nastepne.
OdpowiedzUsuńmatko ...myślałam że Slash Duff'a pocałował. gjeniusz poprostu ;_;
OdpowiedzUsuńJa pierdzielę no nie mogę przestać czytać. <3<3<3
OdpowiedzUsuńJuż zapomniałam jakie to jest zajeeeeeeejiiiste!!!!!!!!
Uzależniłam się od tego.*_________________________*
Stradlin<3
Jak jutro zawalę geografię to to będzie twoja wina!!!!!!!!! xD
Mam szczerą nadzieję, że nie zawaliłaś geografii xD
UsuńCieszę się niezmiernie, że Ci się podoba *_*
Dziękuję!
Ugh, wybacz, że to tyle zajęło. Miałam ciężki tydzień ;-;
OdpowiedzUsuńAle jestem!
Powiem Ci, że kamień spadł mi z serca, jak się okazało, że Jimiemu nic nic dolega. Taka ulga, uf
I w ogóle wszyscy są tacy szczęśliwi! *o*
W sumie to pewnie nie pamiętasz co tu napisałaś, ale dupa z tym xD Wiedz, że wszystkie rozdziały są w cholerę zajebiste, a ja coraz bardziej podziwiam Cię za wszystkie te pomysły! Niesamowite. Jesteś geniuszem ;3
Aha i nie mogę nie wspomnieć o jednej rzeczy... Teledysk do November Rain! TO.BYŁO.BOSKIE! Wymyśliłaś to perfekcyjnie, no <3
Cóż, Rverie, nie wiem jak to dalej będzie z moim czytaniem i komentowaniem, gdyż dzisiaj wyjeżdżam i wracam ostatniego dnia wakacji, i nie mam zielonego pojęcia, czy będę miała przez te trzy tygodnie internet.
Ale nawet jeśli nie, to od 1 września zasuwam do Ciebie i czytam dalej <3 Bo teraz to już się nie dam rady oderwać!
Pozdrawiam serdecznie.
Hugs, Rocky.
Kochana Rocky! Udanego wypoczynku czy czegoś tam przede wszystkim :D
UsuńPamiętam ten rozdział! Zaskoczę cię, wiem o co chodzi.
Haha! Też lubię fragment z kręceniem teledysku. Pamiętam ten zboczony fragment w przyczepie.
Wypoczywaj i mną się nie przejmuj. Będę cierpliwie czekać.
Pozdrawiam cieplutko!
Już myślałam, że trzeci poród się zaczyna, a to tylko sen XD ah, biedny Izzy, już się zestresował XD oj, ciekawa jestem jak będzie wyglądał poród Letty. Może Izzy zemdleje albo coś XD
OdpowiedzUsuńMichy i Slash też mieli niezłe chwile grozy. Już serio się bałam, że małemu Jimmiemu coś jest. Kurde, aż autentycznie pomyślałam sobie jakie by to starszne było gdyby nie mógł widzieć. Nie zobaczyłby tej gitary, którą Slash mu namalował, nie ujrzałby tylu wspaniałych rzeczy, nie zobaczyłby zajefajnych kapel na koncertach... jak dobrze ,że to był tylko fałszywy alarm.
Kiedy Duff wiózł Slasha i Chelle do szpitala już przeczuwałam, że będą mieli jakąś stłuczkę albo wypadek albo, że pojadą nie do tego szpitala co trzeba XD no bo to w końcu Duff XD chociaż nie powinnam się z niego śmiać, bo im częściej to robię tym częściej sama coś sobie robię XD dziś zaatakowała mnie klamka od drzwi XD
Axl jak zwykle sprawy zespołu stawia na pierwszym miejscu. W sumie dobrze, bo może będą nagrywać więcej teledysków :D
A co u Stevena? Coś mi to zaczęło brakować XD
Lecę dalej, może się przekonam czy będzie więcej scenek w studiu i podczas kręcenia teledysków no i co słychać u Popcorna i Katrin :)
Pozdrowionka :*
Lady Stardust <3<3<3
Bardzo dziękuję za komentarz, droga Lady Stardust <3
UsuńFajnie, że udało się wykrzesać trochę dramatu :D bo, jak już wiesz, lubię pisać o dramatach hehe
Nie pozdrawiam klamki przy drzwiach! Zła klamka!
Stevena to chyba tu mało :c
Bardzo dziękuję i pozdrawiam!
Reverie <3