Rozdział 110. I hate myself for loving you.
Komu sił nie starcza, ten ginie w połowie drogi. ~Konfucjusz Następnego dnia. Charlotte, Karolina Północna... Slash - Chciałem cię... przeprosić. - co z tego, że zjawiam się po całej nocy spędzonej w podrzędnym barze, prześmierdnięty wódką i fajkami? - Ej...no przestań się boczyć. - zaśmiałem się pod nosem, szturchając półnagą brunetkę w lekko wystające żebro. - Zostaw mnie... - mruknęła. - Mam coś dla ciebie. Otwórz oczy to się przekonasz. - wyszeptałem. - Do jasnej cholery, chociaż raz mógłbyś... - wielki bukiet czerwonych róż chyba zrobił na niej wrażenie. - Przepraszam. - dodałem, przekazując pachnące kwiaty w zgrabne dłonie. - Ładne... - mruknęła, starając się ukryć niewielki uśmiech. - Ale tym razem mnie nie przekupisz. - i cały czar prysł. - Nie daję ci ich żeby cię przekupić... - Naprawdę? To świetnie, bo jeszcze dzisiaj wrócę do domu. - mówiła całkiem poważnie. Mocno wepchnęła buk...