Rozdział 113. Owner of a broken heart


Gorąco zapraszam do odwiedzenia dwóch świetnych blogów, które znajdziecie pod poniższymi adresami:
onbrokenwingsimfalling.blogspot.com
howcoulditbeshemightbemine.blogspot.com
Wielbiciele Queen, Slasha i młodego Guns N' Roses z pewnością znajdą tam coś dla siebie. Czytajcie, komentujcie, wyrażajcie opinię!

A rozdział, choć w niektórych fragmentach dość...brutalny, dedykuję kochanej Michelle Rose, która motywuje mnie do pisania jak nikt inny ♥.♥

***


"Ci, których najtrudniej kochać, najbardziej potrzebują naszej miłości." 

13.08.1996 r. Los Angeles, CA, 17:36
               Dryń! Dryń! Jęknął pod nosem, zasłaniając głowę kocem. Dryń! Dryń! Co jest...? pomyślał, nie zdając sobie jeszcze sprawy z tego kto dzwoni. Zerwał się z łóżka i zbiegł na dół, potykając się o swoje długie nogi. Szarpnął za słuchawkę i usłyszał monotonny męski głos.
- Pan McKagan, zgadza się?
- Tak, to ja.
- Zgłaszał pan kradzież karty kredytowej?
- Tak, wiadomo już coś?
- Ustaliliśmy, że dwa miesiące temu została użyta w Indianie, później próbowano wypłacić pieniądze w Chicago, więcej nie wiemy.
- Dziękuję, dziękuję panu bardzo.
Odłożył słuchawkę, odchrząknął i wykręcił numer do matki Lise. Odebrała dopiero po kilku sygnałach. - Dzień dobry, czy... Lizzy mówiła, że się do pani wybiera? - Czuł się głupio, mówiąc do swojej teściowej na pani, jednak nigdy nie przejawiła ona chęci zmiany tego zwyczaju.
- Duff, posłuchaj, to nie jest dobry moment, ona chce przemyśleć kilka rzeczy, obiecuję, że wkrótce do ciebie zadzwoni.
- Dobrze! Do widzenia! - powiedział i odłożył słuchawkę. Nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby posłuchać kobiety. Po rozwodzie ojciec Lizz został w Arizonie, a matka przeprowadziła się w drugi koniec Stanów. Duff w okamgnieniu zgolił kilkudniowy zarost, rozczesał włosy i pędem ruszył do drzwi. Wsiadł do taksówki i kazał zawieźć się na lotnisko. Nie miał zamiaru czekać aż jego żona wystąpi o rozwód, czy coś równie niepożądanego. Mimo że nie był pewien czy zdoła odzyskać zarówno Joan jak i Lise, nie poddawał się.


14.08.1996 r. Mediolan, Włochy, 02:36.
               Mówił tak obrzydliwe rzeczy, że od samego ich słuchania robiło się niedobrze. Jednak najgorsze była możliwość, że postanowi zrealizować swoje erotyczne marzenia, które w większości zawierały również ją.
- Połknij - zażądał, wiedząc, że jego nasienie zalega w ustach zszokowanej brunetki. Patrzył prosto w jej oczy, gdy wraz ze śliną przełykała jego spermę. - Grzeczna dziewczynka.
Pogłaskał ją po policzku i przyciągnął blisko swojego ciała. Czuła, że jeśli jeszcze raz ściśnie ją za brzuch, zwróci wszystko co zjadła przez ostatnie dwa dni. Próbowała nie płakać zbyt głośno, żeby nie przyszło mu do głowy jej uciszać. Gdy chciała wstać, silne ręce Mulata mocno ją objęły. Przycisnęła głowę do poduszki i z szeroko otwartymi oczami dochodziła do siebie, łapczywie zasysając powietrze do płuc.
- To był najlepszy prezent jaki w życiu dostałem.
Jego głos drażnił jej uszy, a dotyk parzył jak nigdy wcześniej. Ręką usilnie obejmował kobietę na wysokości talii, nie pozwalając jej na najdrobniejszy ruch. Dobrze wiedziała, co musi zrobić. Po tym jak Slash zasnął, wydostała się spod jego ciężaru i pobiegła do łazienki. Zamknęła drzwi i nerwowo szukała bielizny. W jeansach i staniku wróciła do pokoju. Wydawało jej się, że Mulat wciąż śpi, więc możliwie jak najciszej wyrzucała niepotrzebne ciuchy z torby. Gdy odwróciła się, by zabrać torebkę, zobaczyła Hudsona, piorunującego ją spojrzeniem.
- Wybierasz się gdzieś? - zapytał niskim głosem, odpalając przygotowanego szluga. Stała jak sparaliżowana. Zerknęła na szafkę nocną i spuściła wzrok. W momencie gdy Hudson wstał z miejsca, chwyciła dość ciężką lampę i z impetem rzuciła w jego kierunku. Nie patrząc czy odpowiednio wycelowała, złapała torbę i ruszyła ku drzwiom. Slash rzucił się w jej kierunku i unieruchomił na podłodze, siadając na niej okrakiem w samych bokserkach.
- Patrz co mi zrobiłaś, ty... dziwko.
Przy ostatnim słowie nieco się zawahał. Splunęła mu w twarz, lecz to tylko bardziej go rozzłościło. Próbowała wyplątać ręce, ale on był znacznie silniejszy. Kilka razy pisnęła, lecz bała się wezwać pomoc.
- Wolisz być na górze? - zapytał, gdy chciała przeturlać się po podłodze. Wolną ręką po omacku szukała czegokolwiek czym mogłaby go uderzyć, niestety niczego nie mogła dosięgnąć. Hudson wstał, trzymając ją za nadgarstki. - Uklęknij.
Puścił ręce, a ona, wykorzystując jego nieuwagę, pędem ruszyła do drzwi. Gdy klamka była na wyciągnięcie jej chudych palców, chwycił ją za włosy i popchnął na ścianę. Później obrócił ją przodem do siebie, złapał za szyję i zaczął lekko przyduszać. 
- A teraz posłuchaj, bo nie będę powtarzał drugi raz. - Drżała ze strachu i nie potrafiła trzeźwo myśleć. - Jeśli chcesz, wracaj do domu, ale mój syn tu zostanie.
Wcale nie chodziło mu o dziecko. Potrzebował kogoś, kto starałby się go uratować, kogoś komu wciąż by na nim zależało. Doskonale wiedział jak ją podejść. - Adwokat prześle mi rano papiery, które pozbawią cię wszelkich praw rodzicielskich - mówił, czując przewagę nad kobietą. Brunetka mocno zacisnęła powieki. Próbowała się uwolnić, jednak był zbyt blisko, żeby mogła się ruszyć.
- Jestem w stanie zapłacić grube miliony za tego dzieciaka, a wystarczy jeden podpis, dobrze o tym wiesz.
- Zostaw mnie! - wrzasnęła, gdy unosił jej ręce nad głowę. Szybko zrezygnował i zatkał jej usta dłonią. Nawet nie zwrócił uwagi na to, jak mocno go ugryzła.
- Mogę mieć każdą, ale chcę ciebie, więc doceń to, do cholery - powiedział przez zaciśnięte zęby, patrząc w błyszczące oczy brunetki. Zmarszczyła czoło i rozpłakała się. Nie chciała na niego patrzeć, wbiła więc wzrok w okno daleko przed sobą. Wyczuł, że nieco się uspokoiła. Lekko poluźnił uścisk, ale wtedy kopnęła go w krocze. Dzięki prochom granica bólu znacznie wzrosła, więc tylko przymknął powieki, mocno napinając całe ciało.
- Wedle życzenia – mruknął, wymierzając jej cios w twarz.
- Tato! Przestań! – obudzony przez krzyki Jimi otworzył drzwi, gdy jego ojciec robił sobie z kobiety worek treningowy. Brunetka osuwała się po ścianie. Umysł Slasha był jednak zajęty zupełnie czymś innym. - Następnym razem będzie mocniej - warknął, ale kiedy chciał uderzyć ją po raz kolejny, Jim szarpnął go za nogę z całej siły zgromadzonej w małym ciałku. 
- Zostaw! – pisnął, gdy pierwsze łezki skapywały na jego błękitną koszulkę.
- Jimi odsuń się… - Przerażenie w oczach jego matki sprawiło, że szarpnął drugi raz. Mężczyzna chciał odsunąć syna, jednak ten zapierał się rączkami, głośno płacząc. – Chodź tutaj… - wyszeptała, jej głos był niemalże niesłyszalny. Jimi wyrwał się z uścisku Mulata i wpadł prosto w ramiona roztrzęsionej matki.
- Mamo, co się dzieje? – zapytał, zanosząc się płaczem. Michelle patrzyła na lekko oszołomionego Saula. Oboje zignorowali pytanie dziecka.
- Wrócisz do pokoju? –  Brunetka długo milczała i dopiero gdy Slash przykucnął nad nią i dzieckiem, zaczęła kiwać głową. – Pośpiesz się – mruknął i zamknął się za drzwiami sypialni.
- Posłuchaj, nigdy przenigdy nie wychodź na zewnątrz, jeśli do ciebie nie przyjdę, dobrze? – spytała, wierzchem dłoni ścierając krew spod nosa.
- Ale… dlaczego? – Jimi, tak samo jak mama, bał się mówić głośno.
- Po prostu nie wychodź. Choćby nie wiem co – pociągnęła nosem, patrząc prosto w brązowe oczka.
- Chodź, musisz się wyspać. – Mały brunet ściskał dłoń kobiety, która zaraz potem okryła go kołderką po samą szyję.
- Boję się – wyszeptał, nie chcąc jej puścić.
- Ja też, kochanie. Nawet nie wiesz jak bardzo. – Pocałowała go w czoło i wyszła, nie chcąc po raz kolejny wybuchnąć przy nim płaczem. Mały chłopiec postanowił, że nie będzie spał tej nocy, żeby pilnować swojej mamy. Bał się, że coś może jej się stać. Michelle obiecała sobie, że to był ostatni raz, kiedy dała się przekupić. Poniżona i zdruzgotana wróciła do sypialni. Slash palił papierosa przy szeroko otwartym oknie, a ona marzyła o tym żeby z niego wypadł. Kiedy ujrzał jej piękne ciało nie potrafił pohamować się przed jego dotknięciem. Wyrzucił peta na zewnątrz i okrążył kobietę.
- Co jesteś w stanie dla niego zrobić? – zapytał, stając z tyłu i całując jej szyję.
- Wszystko – wyszeptała, nie reagując na jego kolejne kroki. Zsunął ramiączko jej stanika, potem drugie i usiadł na łóżku.
- Rozbierz się – zażądał, zsuwając swoje bokserki. Brunetka głośno przełknęła ślinę i ani drgnęła.
- Mam ci pomóc? – zapytał, ponaglając ją wzrokiem. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie w stanie tak znienawidzić mężczyznę, który do niedawna był dla niej całym światem. Odpięła biustonosz i trzęsącymi się dłońmi zrzuciła go na podłogę. Łzy bezustannie spływały po jej zarumienionych policzkach. Widok jej nagich piersi sam w sobie był dla niego podniecający. Cierpliwie czekał aż zgrabnym ruchem zsunie swoje spodnie. Uśmiechnął się, widząc koronkowe majtki i postanowił sam się z nimi rozprawić.
- Zaczekaj. – Chwycił jej ręce, gdy chciała szybko zdjąć bieliznę. Dłonią musnął jej pierś, później wsunął ją pod materiał białej koronki. Dobrze wiedział jak ją przygotować, więc wykorzystał wszystkie swoje odkrycia związane z anatomią jej ciała. W końcu wydała z siebie stłumiony jęk, co bardzo go ucieszyło. Ona natomiast za żadną cenę nie chciała dać mu tej satysfakcji. Zastanawiała się jak mogła nie zauważyć, że od początku był pod wpływem narkotyków. Ale powróćmy do Slasha. Wiedział, że potrafi doprowadzić ją do szaleństwa, lecz tym razem miał znacznie utrudnione zadanie. Chciał słyszeć, że jej się to podoba, więc musiał być cierpliwy. Wyciągnął dwa palce i wsunął do jej ust. Całą twarz miała mokrą od łez i zimnego potu. Później kazał jej położyć się na łóżku. Z pokorą wykonywała każde jego życzenie. Jeszcze raz zapytał, co jest w stanie zrobić dla Jimiego, a ona stanowczo odparła
- Zrobię wszystko, tylko go nie dotykaj.
Na te słowa uśmiechnął się i zaczął lekko podszczypywać jej skórę w różnych miejscach…
               Na zewnątrz świtało, a ona bez przerwy starała się go zadowolić. Będąc na górze, poruszała biodrami, co jakiś czas wzdychając i ocierając małe kropelki z policzków. Wstydziła się swoich jęków, ale on wydawał się rozanielony.
- Kocham cię, pamiętaj o tym – powiedział, nadając inny rytm jej ruchom. Skinęła głową i cicho pociągnęła nosem. Gdy poczuła, że Mulat nie ma ochoty na więcej, usłyszała jeszcze jedno polecenie. - Pocałuj mnie.
Musnęła jego usta i upadła na drugi bok łóżka. Szybko nakryła się kołdrą i gorzko, lecz bezdźwięcznie płakała. Coraz częściej zastanawiała się dlaczego życie tak ją ukarało, lecz gdy zagłębiała się w poszczególne wydarzenia, zdawała sobie sprawę, że to wszystko jej wina. Przymknęła oczy dopiero gdy upewniła się, że nie ma go w pobliżu. Zasnęła na niecałe dwie godziny. Wzięła szybki prysznic i nałożyła makijaż. Ubrała się w nieco dłuższą, zwiewną sukienkę i założyła niskie buty. Jimi spał jak zabity, więc nie chciała go budzić. Nie miała nawet ochoty na śniadanie, poprosiła Sharon o spotkanie. Razem wyszły zwiedzać włoskie uliczki, wymieniając się spostrzeżeniami na temat mieszkańców.
- Michelle, co się tam wczoraj działo? – zapytała ciekawska pani Osbourne, całkowicie zmieniając temat. Brunetka delikatnie, można by nawet stwierdzić, że wcale omal naturalnie, uśmiechnęła się.
- Mam dzisiaj urodziny, ale prezent dostałam już wczoraj.
Dobrze wiedziała, że potrafi świetnie kłamać.
- Naprawdę?! W takim razie wszystkiego najlepszego! – Sharon przytuliła ją i dała całusa w policzek.
- Chodź, wybierzesz sobie prezent.
               Kilka godzin później zapukała do dębowych drzwi. Wiedziała, że Caroline jest w środku, więc ponowiła próbę.
- Kto tam? – zapytała kobieta po drugiej stronie drewnianych drzwi.
- To ja... mogę wejść? - powiedziała Chelle. Caroline nie odpowiadała - Carrie, proszę.
Po chwili ciszy Caroline lekko uchyliła drzwi i zmierzyła dziewczynę wzrokiem. Odsunęła się wgłąb korytarza, a brunetka weszła do pokoju.
- Obraziłaś się? - zapytała, spokojnie na nią patrząc.
- Nie.
- Więc o co ci chodzi? - Michelle usiadła na gładko pościelonym łóżku, wpatrując się w Carol.
- Naprawdę nie widzisz co on z tobą zrobił? - brunetka spojrzała na swoje buty i sukienkę, cicho wzdychając. - Jak się poznałyśmy byłaś zupełnie inna. Pamiętasz jak mówiłaś mi o tej twojej ulubionej koszulce z Aerosmith? - Tymi słowami wywołała niewielki uśmiech na zmęczonej twarzy.
- A gdzie jest teraz? - dodała, brunetka zmarszczyła czoło.
- Wyrzuciłam ją.
- Ty czy ten dupek, którego nazywasz swoim mężem?
- On nie jest taki zły…
- Nie jestem głucha. Myles też nie.
Michelle milczała jak grób.
- Ale ty niczego nie rozumiesz... - jeśli krzyk szeptem był możliwy, to właśnie tak wyglądał.
- Doskonale rozumiem. Gdybyś chciała, już dawno byś odeszła. Po prostu boisz się zostać sama.
Chwyciła dziewczynę za nadgarstki przyozdobione mnóstwem bransolet. Kobieta głośno syknęła, a zdezorientowana blondynka natychmiast ją puściła. Kilka sekund trwało aż w końcu odważyła się ponownie dotknąć jej rąk. Z przerażeniem wymalowanym na twarzy oglądała świeże i nieco starsze rany. - Posłuchaj...jeżeli on cię do czegokolwiek zmusza to...
- Nie, nie, nie,  - Michelle pokręciła głową - my po prostu tak...lubimy.
Wyplątała swoje mocno obtarte ręce, jak gdyby nigdy nic.
- Wy czy tylko on?
- Przestań do cholery, Hudson zabierze mi Jimiego. Nie mogę niczego zrobić dopóki nie znajdę pracy - mówiła, patrząc prosto w zielonkawe oczy.
- Pomogę ci ją znaleźć, ale - chciała powiedzieć coś jeszcze, lecz do pokoju wszedł Myles i obie zamilkły.
- O, cześć Chelle.
Przywitał ją ciepłym uśmiechem i popatrzył na swoją ukochaną.
- Przeszkodziłem w czymś? - zapytał.
- Tak.
- Nie, właśnie miałam wychodzić – odparła Chelle, wstając na równe nogi. - Dokończymy później - wyszeptała, gdy Carrie odprowadzała ją do wyjścia. - Na razie, Myles.
- Uważaj na Hudsona, bo właśnie wrócił z Lemmym - ostrzegł ją na koniec.
               Tuż przed przekroczeniem progu apartamentu głęboko odetchnęła. Na kanapie siedział Kilmister, popijając whiskey z kryształowej szklanki.
- Michelle! Chodź tu, kochanie. Napijemy się, co? - Starszy mężczyzna na początku wydał się całkiem miły. Podeszła więc do wąskiej kanapy i ostrożnie usiadła w drugim końcu. Przeraziła się, gdy spojrzała w jego oczy. Miał koszmarnie rozszerzone źrenice. Szybkim ruchem naciągnęła sukienkę na odsłonięte kolana i odebrała swojego drinka. Lemmy dość energicznie przysiadł na twardej sofie, przez co oblała kremową sukienkę brunatnym trunkiem.
- Ups! Przepraszam! - powiedział, patrząc wprost na jej biust. Nagle położył dłoń na zgrabnym kolanie. - Ile on ci płaci?
- Słucham? - Oburzona, odsunęła się jeszcze dalej.
- Nie oszukujmy się... taka młoda kobieta i już mężatka? - zapytał, napierając na nią swoim ciałem.
- Nie dotykaj mnie! - Chciała krzyknąć, kiedy położył dłonie na jej pełnym biuście, lecz skutecznie zatkał jej usta żarliwym pocałunkiem. - Złaź ze mnie! - pisnęła, starając się zepchnąć ciężkiego ćpuna. Oczy znów zaszły jej łzami, gdy poczuła jego dłoń na gołym udzie. Ponownie głośno krzyknęła i w końcu ciężar ustąpił.
- Wyjdź stąd.
- Ale stary, no bez przesady, chciałem tylko...
- Wyjdź stąd! - Hudson wrzasnął i wypchnął bruneta za drzwi. Kobieta zwinęła się w kłębek na małej, niewygodnej sofie. - Już w porządku - szepnął Saul. Tak dawno nie mówił do niej takim tonem. Otworzyła oczy i owinęła ręce wokół jego klatki piersiowej.
- Ja zrobię wszystko, ale tylko z tobą... - wyszlochała, wywołując mały uśmiech na jego twarzy. - Ty byś mi tego nie zrobił, prawda? - Była tak przestraszona, że nie zwracała już uwagi na wspomnienia z poprzedniej nocy. Jednak on potrafił kłamać równie pięknie jak ona. Usiadł na kanapie i mocno ją obejmował. Zupełnie zapomniała jak to jest być przez kogoś kochaną.

               Świeżo upieczony tatuś siedział na drewnianym krześle, wymoszczonym miękką pianką i podziwiał swoją maleńką Shannon. 5 sierpnia na świat przyszła wymarzona córeczka państwa Adlerów. Oboje nie potrafili pojąć się ze szczęścia. Wiedzieli, że zrobią wszystko, by ich ukochane dzieciątko miało czego tylko zapragnie. Blondynka uśmiechała się do wyszczerzonego taty, a Katrin wybierała śpioszki.
- Ciak, już niedługo wrócimy do domku! - blondyn mówił cicho, choć miał ochotę skakać ze szczęścia. Po ponad rocznej kuracji czuł się znakomicie. Dopiero teraz był w stanie dostrzec prawdziwe piękno życia.
- Co powiesz na te? - zapytała urocza kobieta, rozkładając przed mężem jasno różowe śpioszki. 
- Będzie w nich równie piękna jak mamusia, prawda? - zadał pytanie dzieciątku, które powoli zamykało oczka ze zmęczenia. Steven podał dziecko w pieluszce do rąk młodej mamy, a sam z boku patrzył jak cudownie razem wyglądają.
- Katrin, chciałabyś wrócić do Los Angeles? - zapytał całkiem poważnie, kiedy włożyła ich dziecko do białej kołyski. Blondynka popatrzyła na wybranka swego serca i z zaskoczeniem wypuściła powietrze z płuc.
- Tak - odparła, zaraz po tym jak na jej twarzy zawitał uśmiech.
               Po dwóch tygodniach zdecydowali się wrócić do Kalifornii. Poczekali aż lekarz wyraził zgodę na lot maleńkiej Shannon i najbliższym samolotem wrócili do Miasta Aniołów. Klucze do domu Adler miał w kieszeni czarnych jeansów i co chwila sprawdzał czy wciąż tam są. Taksówka zawiozła rodzinę na miejsce i wystarczyło kilka chwil, by w końcu mogli poczuć się jak w prawdziwym domu.
               Podczas gdy reszta kolegów, przebywających poza Los Angeles, miała kłopoty, Rose i Stradlin nadrabiali zaległości, czysto przyjacielskie rzecz jasna. Obie rodziny urządziły wspólnego grilla u Izzy'ego i Letty. Podczas gdy pan domu biesiadował wraz z przyjaciółmi, w zupełnie innym zakątku świata Slash przeżywał prawdopodobnie najprzyjemniejsze chwile swojego życia. Tylko Slash, bo Michelle to już inna bajka.

20.08.1996 r. Berlin, Niemcy.
               Jimi leżał na łóżku, mocno przyciskając poduszki do uszu. Nie znosił wieczorów, bo wtedy zawsze było słychać krzyki, płacz, błaganie o to żeby ktoś przestał coś robić, a później pojedyncze jęki. Kilka razy zdarzało mu się płakać, bo wyobrażał sobie naprawdę straszne rzeczy. A że był tylko dzieckiem, nie mógł obronić mamy przed zdenerwowanym tatą, który kiedyś powiedział, że prawdziwi mężczyźni nie płaczą, a on chciał być prawdziwym mężczyzną. Pewnej nocy wymknął się z pokoju, wiedząc, że rodzice przez długi czas nie wyjdą z sypialni. Zastukał do drzwi w innej części korytarza i niecierpliwie czekał aż wujek Myles lub Caroline mu otworzą. Zaspana blondynka, momentalnie się rozbudziła. 
- Skarbie...co ty tu robisz? - zapytała prawie pięcioletniego chłopca, podnosząc go z ziemi.
- Mogę spać z wami? - zapytał ze szklącymi się oczkami. 
- Oczywiście.
Cmoknęła go w czoło i zaniosła do małego pokoju. Myles chrapnął kilkakrotnie czym wywołał śmiech u kobiety i dziecka. - Postaraj się go nie obudzić, dobrze? - wyszeptała, sadzając malca na środku łóżka. Jimi ostrożnie wsunął nóżki pod kołdrę i czekał aż Caroline położy się obok niego. Kiedy już to uczyniła, bez zastanowienia wtulił się w jej ciało, tak jakby przytulał się do mamy.

               Hudson drażnił się z całym jej ciałem, wodząc lodem po jej skórze. Jęknęła przeciągle, gdy po raz kolejny poczuła w sobie zręczne palce gitarzysty. Metalowe kajdanki obejmujące jej nadgarstki były przymocowane do ramy łóżka, oczy przewiązane białą bandaną, a usta miażdżone wargami Mulata. Bolało, ale nie miała możliwości wypowiedzenia ani jednego słowa. Znów płakała, lecz to było już na porządku dziennym. Nagle Saul wyswobodził jej ciało, natychmiast zsunęła chustę z oczu i nieprzytomnym wzrokiem omiotła całe pomieszczenie. Z łazienki dochodziły odgłosy prysznica. Chelle sięgnęła po telefon i myląc cyferki, w końcu ułożyła odpowiedni numer. 
- Tak? Halo? Haaaalo?
- Kate? - wyszeptała, czując nieprzyjemną suchość w gardle.
- Tak, ale kto... Michelle? - zapytała wesoło, słysząc pociągnięcie nosem.
- Katie, przepraszam, że taka byłam... - powiedziała łamliwym głosem, czekając na reakcję przyjaciółki.
- To ja powinnam przeprosić. Widzę, że nie miałam racji. - Te słowa bolały najbardziej. - Swoją drogą świetnie wyglądałaś na tej gali w lipcu!
- Kate, bo ja...
- Zaczekaj! Najpierw ja muszę ci coś powiedzieć. Jestem w ciąży! - Była taka radosna, a Michelle mimo to nie mogła cieszyć się razem z nią, nawet przez chwilę.
- Kto dzwoni? - Gdzieś w tle usłyszała głos Letty.
- Michelle - odpowiedziała pani Rose. - A w ogóle czemu tak cicho mówisz? Jesteś chora?
- Co...a tak, strasznie boli mnie gardło. - Wcale nie skłamała. - Muszę kończyć, gratuluję i... pozdrów wszystkich.
Chciała jak najszybciej odłożyć słuchawkę. Krew znacznie szybciej płynęła w jej żyłach. Musiała się komuś wygadać, cholernie potrzebowała kogoś kto by ją wysłuchał. Na pamięć znała jeszcze jeden numer. One obie musiały się komuś zwierzyć.

Komentarze

  1. O JEZU O JEZU O JEZU, RZYGAM TĘCZĄ *_______________________________________* Ten rozdział to istne, twórcze arcydzieło! Chociaż Slash nadal robi z Michelle co mu się żywnie podoba, a ona mu pozwala... Ale mam nadzieję, że niedługo się to zmieni. I wiesz... Te ostatnie zdanie doprowadza mnie do szału, bo chcę już wiedzieć o kogo chodzi!!! Także życzę nadal takiej weny i czekam z niecierpliwością na nowy :D

    P.S. Mam Cię powiadamiać o nowościach u mnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę?! Teraz to ja się podjarałam :)
      A co do Hudsonów...nie liczyłabym na wielki happy end ;_;
      Dziękuję za komentarz i tak, powiadamiaj mnie, proszę!

      Usuń
    2. NIE CHCĘ HAPPY ENDU! NIE NIE NIE! I okej, będę powiadamiać, a jeszcze pytanie, o czymś konkretnie, czy o wszystkim?

      Usuń
    3. Powiadamiaj o wszystkim xD

      Usuń
  2. Jedno wielkie, "JA PIERDOLĘ"!!!!!!!!!!!!!!!
    Nie wiem, czy ma mi być głupoty Slasha, czy Chelle, a może tego biednego dziecka? Zgłupiałam totalnie. Michy, zabieraj walizki i uciekaj! Slash krzywdy Jimmiemu nie zrobi, a ty wywalczysz prawo do dziecka, jak tylko pierwszy lepszy sędzie udowodni, że Kudłaty to uzależniony psychopata!
    Głupia Kate, a mogła jej wysłuchać.

    Więcej Adlerów, Isbellów, Roseów i McKaganów (o taaak, Duffy ma się pogodzić z Lise) poproszę!

    Z.A.J.E.B.I.S.T.E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Przekażę słowa Michelle, ale niczego nie obiecuję ;c
      Gunsów będzie więcej, choć do końca już tylko kilka rozdziałów ;_;

      Usuń
    2. Dopiero teraz zauważyłam ile narobiłam w tym krótkim komentarzu literówek XD
      Przekaż, przekaż Michelle ;)
      I jak to koniec...?
      Koniec?
      ;________________________;
      Ale, że tak znikniesz czmych czmych simsalabim?
      No chyba nieee...? ;__;

      Usuń
    3. Haha nic nie szkodzi ;D
      Przekazałam, teraz trzeba czekać na odpowiedź.
      No koniec ;c ale nie zniknę, przynajmniej przez jakiś czas będę pisać High Voltage Tattoo, pamiętasz może? xD

      Usuń
  3. Super rozdzial!
    Ale straszne mi szkoda Michelle ;( co ona musi robic dla tego kretyna :(
    Mam nadzieje ze Adlerom sie ulozy i Duff odnajdzie to, co zgubil ;)
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na nastepny rozdzial!
    -Melisse.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i mam nadzieję, że w przyszłości również nie zawiodę ;*

      Usuń
  4. Michelle i lof ju ;* Dziękuję za dedykację i tak cudowny rozdział <3
    Od czego tu zacząć ?
    Chyba od tego, że jestem Ci mega wdzięczna za to, że opisałaś losy wszystkich bohaterów *____*
    Na pierwszy ogień leci rodzinka Adlerów. Cieszę się z ich szczęścia :) Mają córeczkę *.* Jaram się tym !
    Teraz coś o panie McKaganie. Mam nadzieję, że mu się wszystko ułoży ;D Bardzo go lubię i to takie moje mini marzenie xD Lizzy daje niezły przykład niezależnej kobiety, z której Michie powinna brać przykład.
    Właśnie Michelle. Tak bardzo mi jej szkoda ;___; Robi za worek treningowy, dmuchaną lalę i Bóg wie co jeszcze ! Co do Hudsona, to po tym rozdziale znienawidziłam go na dobre. Skurwiel jeden ! Stał się fałszywy, arogancki, cwaniacki i brutalny. Jak można tak traktować swoją żonę ?! Zboczeniec jebany. Mam nadzieję, że ktoś go zabije, albo sam wpadnie pod samochód, wypadnie z okna, cokolwiek ! Niech cierpi, albo zdycha ! Matko do czego to doszło, abym życzyła tego idolowi? xD To wszysto przez najzajebistrzą autorke - Michelle. ;*
    Jeszcze Jimi. Wiesz jak mi go szkoda ? Miałam szklanki w oczach podczas czytania fragmentu, gdy o nim pisałaś. O tym co czuł, słyszał i co najgorsze widział . . . Dobrze, że Carrie go na tę nockę do siebie wzięła. Caroline to taka fajna babka. Mam nadzieję, że postawi naszą bohaterkę na nogi.
    Teraz napiszę o 2 zajebistych rodzinach. Dobrze, że mają ze sobą kontakt. Ahh uczucia odżyły. Aż się morda cieszy na wyobrażenie takiego grilla z rodzinkami Stradlin - Rose. Sielanka :D
    Michelle jeszcze raz dziękuję za wszystko. Przepraszam za tak niefortunny komentarz, ale miałam ciężki dzień i dalej piszę na "prehistorii" xD
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prehistorią wytwarzasz najpiękniejsze komentarze jakie mam okazję otrzymywać *_*
      Dziękuję z całego serca i już zabieram się za następny rozdział [kolejna nocka z cyklu Michelle nie śpi tylko pisze]
      Również pozdrawiam xD

      Usuń
  5. Wiesz....ja kocham to opowiadanie, ale powoli zaczynam nim rzygać :/
    To się zaczyna robić nudne :/
    To co robi Hudson przechodzi ludzkie pojęcie :c
    Stała rutyna.....kłótnia, brutalny seks, kłótnia i tak w kółko, a najbardziej cierpi na tym mały :/

    Rozdział napisany perfekcyjnie, idealnie i genialnie :)
    Powiem Ci nawet, że ta narracja jest fajna xD
    Zazdroszczę Adlerom (czy jak to tam się pisze)
    U nich jest tak wspaniale...szkoda, że tak nie jest u Slasha i Michelle :C
    Ja się naprawdę wczuwam w to opowiadanie...piszesz tak....realistycznie?
    Nie wiem jak to ująć. Po prostu genialnie <3
    Czekam na następny i na jakąkolwiek poprawę.
    (Magda)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że...całym opowiadaniem rzygasz czy tylko fragmentami z Hudsonami? ;_;
      Sielanka też była nudna! No nie umiem pisać tak żeby wszystkich zadowolić ;_;
      Dziękuję i postaram się popchnąć akcję do przodu, żeby już nie było tak nudno xD
      Następny w drodze ;*

      Usuń
    2. Nie całym....od rozpoczęcia koszmaru z Hudsonem w roli głównej :C
      Mam dość....;-;
      Sielanka nie była nudna xD
      Ja to powtórzę jeszcze raz...nie zawsze musi być ten pierdolony Happy End xD
      najwyżej zabijesz małego, albo Michelle, albo chuj wie kogo jeszcze xD <3
      I tak będę trwać do końca, bo chce wiedzieć jak to się skończy xD
      (Magda)

      Usuń
    3. Haha no to ja już nie wiem xD
      Koniec już blisko, więc kilka rozdziałów wytrzymasz...chyba ;_;

      Usuń
  6. szczerze mówiąc, to po tym rozdziale przestałam wierzyć w to, że oni już będą razem, normalnie żyć. No bo jak ich związek ma później niby funkcjonować, jak obydwoje będą mieli w pamięci takie chwile? Nawet jeśli ona mu wybaczy, a on się zmieni, takie momenty nie zostaną magicznie wymazane z pamięci. To nie działa na takiej zasadzie.Nie mam pojęcia do czego dążysz, ani jak chcesz zakończyć to opowiadanie, ale ciekawi mnie to, bo dwie główne możliwości, o których myślałam, raczej nie wchodzą w grę, bo wypadłyby trochę chujowo. Sorry, ale tak myślę. No bo z tego co widzę odpada opcja A: Michie zabiera Jimiego i spieprza jak najdalej od Slasha (nie wierzę, że to piszę ;cc no kurwa, ja wiem, że to twoje opowiadanie i slash jest w nim jaki jest, i w tej sytuacji jest to adekwatne, no ale to jest FUCKIN SLASH i to mega dziwnie brzmi :D ) odpada również opcja B: może nie tyle happy end, ile w miarę normalna symbioza i tolerancja między nimi (a przynajmniej ja sobie tego nie wyobrażam) :D no więc czakam na następny, bo naprawdę ciekawi mnie jak to się potoczy, bo sytuacja jest ciężka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama już nie wiem jak to skomentować, aby nie zdradzić za dużo...powiem tak, będzie co ma być, nigdy nie uda mi się zadowolić wszystkich zakończeniem xD
      Dziękuję za komentarz, nowy się pisze ;*
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Biedny mały Jimmy, który musi cierpieć przez swojego ojca. Dobrze, że mały miał do kogo pójść. Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się skończy! Do kogo Michelle jeszcze pamięta numer? Zastanawiam się nad trzema osobami z czego jedna wydaję mi się najbardziej prawdobodobna. Zobaczymy xD Pisz, pisz następny :D Ja też mój ostatni rozdział napisałam w nocy xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Sama jestem ciekawa jak to się skończy o.O dziwne, nie?
      No...a ten, nowy ukaże się niebawem xD

      Usuń
  8. O ja... Po prostu nie wiem co mam napisać w tym komentarzu. Rozdział jest po prostu wspaniały. Jak ty zajebiście piszesz!
    Co do Slash'a o jak bym go dorwała, to jak nic bym go wykastrowała! Tak nie można...
    Biedny Jimi, musi codziennie słuchać tego wszystkiego. Dobrze, że jest przynajmniej taka
    Caroline, do której może pójść i spokojnie spać...
    Państwo Adler zostali rodzicami! Ale się cieszę... ;D ;D Już prawie wszyscy są w Los Angeles, tylko jeszcze Duff ( który mam nadzieję, odzyska rodzinę)i właśnie Slash i Michelle.
    Ja nie oczekuje Happy End'u, ale żeby to wszystko co teraz Michelle przeżywa, skończyło się...
    No i jeszcze do kogo Michelle chce zadzwonić? Musisz bardzo szybko dodać następny, bo umrę z ciekawości....
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na następny rozdział ;D ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo serdecznie zapraszam na długo nie dodawany, nowy rozdział na moim blogu ;D
      http://life-in-the-paradise-city.blogspot.com/

      Usuń
    2. Dziękuję za komentarz!
      Pan Adler, Stradlin i Rose to tak na osłodę, żeby nie było bez przerwy tego smutku xD
      Szczęśliwe zakończenie jest już chyba niemożliwe. No i nie sądziłam, że wszyscy będą zachodzić w głowę do kogo zadzwoni Chelle, ja widzę tylko jedną taką osobę, nawet wiadomo, że to kobieta! ;D
      Dzięki jeszcze raz! ;*

      Usuń
    3. Ja biorę pod uwagę dwie opcje: pani MacKagan lub Kate (ta od Hondo). Zgadłam?:))
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    4. Zgadłaś! Jedna z nich, ale która to okaże się w kolejnym rozdziale ;D

      Usuń
  9. Wiesz co, Michelle? Trafiłam na tego bloga jakoś na początku sierpnia i dzisiaj skończyłam to wszystko czytac i muszę Ci powiedziec, że jeszcze ŻADNE opowiadanie nie wywołało u mnie tylu emocji, co Twoje :O Naprawdę...
    Na Morrisona, dlaczego Slash zrobił się teraz (za przeproszeniem) takim chujem? Ja nadal przed oczami mam scenkę z dawnego rozdziału - Slash i Michelle uprawiający razem jogging ;_; Czemu teraz nie mogą tego robic, co? :C I jeszcze ten Jimmy... Biedny taki.
    Przynajmniej mam się z czego cieszyc, bo jak Adler się cieszy to i ja się cieszę XD
    Mam jeszcze nadzieję, że Duff jakoś to wszystko poukłada i będzie dobrze. W ogóle chciałabym, żeby wszyscy tutaj byli szczęśliwi, żeby Slash się nawrócił (XD) ale nigdy przecież nie wiadomo, co tam w tej Twojej główce siedzi o:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna czytelniczka?! Ciszę się niezmiernie! :D
      Bardzo przyjemnie jest czytać takie komentarze.
      Slash faktycznie się zmienił, choć jestem pewna, że gdybym właśnie teraz pisała początek opowiadania, to połowy scen by nie było xD Osobiście jestem cholernie niezadowolona z początkowych akcji i z biegiem czasu postaram się poprawić wszystkie rozdziały. Dlatego odczuwana jest aż taka zmiana w zachowaniu Hudsona ;_;
      A może jednak wiadomo? Postaram się jak najszybciej dodać nowy rozdział.
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  10. Ta narracja świetnie ci wychodzi :D
    Michelle nareszcie odważyła się do kogoś zadzwonić!Ona tak bardzo potrzebuje miłości,żyje w kłamstwie...Ma jednak kilka życzliwych ludzi,którzy chcą jej pomóc i mam nadzieję,że się uda ;)
    CO do poprzedniego komentarza-jaram się,czytam ludziom w myslach xdd Anyway,rozdział świetny ,czekam z niecierpliwością na następny.
    Pozdrawiam <3 /Cincilla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Hahaha! No co? Naprawdę! Teraz też mnie po części rozgryzłaś... ;_;

      Usuń
  11. Dziewczyna była w wojsku i pracowała w policji musi w końcu dać sobie rade!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że w końcu uda jej się wydostać spod tej całej presji, jednakże postaram się to jakoś opisać w kolejnych rozdziałach :)

      Usuń
  12. No i nareszcie dowiedziałam się, co się dzieję u reszty Gunsów :DD
    Tak bardzo się cieszę, że Adlerowie w końcu wyszli na prostą :D I mają dzidziusia :D aaaa! jak fajnie^^
    No i fajnie, że Stradlinowie i Roseowie spotkali się na wspólnym grillu ;)
    A co do Slasha i Michelle to to jest coraz bardziej obleśne, okrutne i rzygać mi się chcę jak to czytam. Tyle ode mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię i postaram się ograniczyć lub zlikwidować te 'obleśne' momenty.

      Usuń
  13. Ja dziś krótko bo jestem na wakacjach:) Po prostu zajebisty w najprostszej formie, a tak to zapraszam na specjalny rozdział 9 u mnie

    http://there-s-no-difference.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Biedny Jimmy, co on musi sobie wyobrażać podczas tych nocy!
    Widzę, że pistolet zamieniony został lampą :p
    To straszne jak się może zmienić człowiek. Niech ten *piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii* się zaćpa na śmierć np. niech mu Chelle coś dosypie do prochów albo sama nie wiem. Jedno wiem na pewno ; coś wymyślisz i to będzie cudowne (jeśli coś może być cudowne w tak okropnej sytuacji).
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby było 'cudowne' to musiałby zdarzyć się cud, a na takowy raczej nie ma co liczyć ;c Postaram się, żeby nie było zbyt drastycznie, ale niczego nie obiecuję.
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam :)

      Usuń
  15. Hej!Przeczytałam całego twojego bloga i aż mi się łezka w oku kręci. Mam nadzieję ,że :
    1.Adlerowie spotkają się z Stradlinami i Rose'ami
    2.Że Michelle znajdzie pracę i ucieknie od Slasha do Los Angeles , gdzie spotka Stradlinów , Adlerów i Rose'ów i wszystko się ułoży
    3.Że Lizzy wróci do Duffa i polecą do LA i spotkają tych powyżej
    4 i że powróci Guns N Roses!

    Proszę napisz coś czy tak może być
    Axeas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! Bardzo mnie cieszy, że tak nagle ujawnia się tyle nowych czytelników! *_*
      Nie chcę za dużo zdradzać, ale dwie rzeczy z tych wypisanych powyżej są możliwe, podkreślam MOŻLIWE, nie na 100%! xD

      Usuń
  16. Aha i po prostu natrafiłam na twojego bloga w połowie sierpnia i ciągle czytałam.Bardzo emocjonalny.Myślę ,że się wszystko ułoży i ,że w opowiadaniu "powróci" Guns N Roses i tak się skończy ,że wszyscy się cieszą.
    Nawiasem mówiąc kiedy był ten moment ze ... spermą w ustach to nie obraź się ale mi się rzygać chciało.
    Czekam na kolejny rozdział
    Axeas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że na początku tak właśnie miało być, jednak doszłam do wniosku, że takie zakończenie byłoby może i fajne, ale zbyt przewidywalne, więc postanowiłam troszkę namieszać.
      Ojejku o_o to aż tak? Nie no...ja jestem dość uodporniona na takiego typu sytuacje, bo przeczytałam już wiele podobnych scen. Chyba muszę wprowadzić 18+ ;_;
      Obiecuję, że już więcej nie napiszę czegoś podobnego! Tylko skończę to opowiadanie xD
      Dziękuję po raz kolejny!

      Usuń
    2. A czemu tylko 2 rzeczy? Pewnie te najbardziej prawdopodobne?
      Wiem , że niedlugo kończysz tego bloga , ale niech wroci GnR ( że Slash pogodzi się z Michelle , Lizzy wróci do Duffa i znowu będzie cały skład GnR) chcę taki happyend :) proszę :*
      Axeas

      Usuń
    3. Niech Gunsi powrócą!

      Usuń
    4. Pożyjemy zobaczymy xD
      Nie kończę bloga, tylko opowiadanie, z czego już mam plany na następne :)

      Usuń
    5. Ale niech to opowiadanie się skończy tak ,że Gunsi powrócą.No weź proszę....
      A.

      Usuń
    6. aha i twój blog uzależnia :* muszę go czytać
      Axeas

      Usuń
    7. To raczej...niemożliwe ;_; chyba, że stanie się cud.
      Dziękuję za miłe słowa! ;*

      Usuń
    8. Nie no pewnie Gunsi nie wrócą , ale pewnie Adlerowie spotkają się z Stradlinami i Rose'ami i Liz wróci do Duffa i Michelle ucieknie od Slasha.


      Usuń
  17. Bardzo fajny rozdział. Miło by było, jakby Michelle w końcu się ogarnęła, ale ty już pewnie masz swoje plany. Mnie scena początkowa nie zraziła, biorąc pod uwagę, że właśnie jem. I zgadzam się z początkowym przedmówcą, aby było więcej innych Gunsów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mam plany, mam xD
      Mam nadzieję, że nie tylko Ciebie nie zraziła ;_;
      Gunsów będzie więcej, to mogę obiecać!
      Dzięki za komentarz ;)

      Usuń
  18. Hej. :3
    Kochana, ja tu się popłakałam, kiedy czytałam fragment, w którym Jimi zobaczył, że Slash bije Michelle. :c On musi przeżywać koszmar... Umiesz tak cholernie dobrze i realistycznie opisywać, że się człowiek strasznie wczuwa i przywiązuje. ;)
    Caroline coś zauważyła... To dobrze. :D Jeszcze gdyby tylko Chelle przestała ją okłamywać i wreszcie dała sobie pomóc, to by było idealnie. ;) Mogłyby coś w tajemnicy uknuć i dać jakąś nauczkę temu złemu Saulowi. ;3 No ale teraz, kiedy Jimi uciekł do chrapiącego Mylesa (to mnie strasznie bawi xD), to raczej tak łatwo się nie da ukryć, że coś złego się dzieje. No mam nadzieję, że koniec będzie mega pouczający dla Slasha i o żadnym szczęśliwym zakończeniu ich związku nie ma mowy.
    Yeah! Duff postanawia walczyć o swoją rodzinę! Jestem z niego dumna. xD Zajebiście by było, gdyby mu się udało. :3
    No i u reszty Gunsów normalnie życie rodzinne kwitnie. :3 To cudownie, że tak się wszystkim dobrze układa. :)
    Wiesz, w takim sposobie narracji wszystko się wygodniej i płynniej czyta. Do takiego fenomenalnego wniosku doszłam. xD
    Ogólnie to rozdział mega spoko, jak zawsze. :3 Kocham, kocham, kocham... <3 Niech tylko Michelle się weźmie w garść i zakończy tą masakrę. (A wtedy absolutnie nie zabiję Cię za zakończenie xD)
    Love, Mike. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za komentarz!
      Przyznam, że co do zakończenia mam coraz większe obawy, jednak postawię wszystko na jedną kartę.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  19. ja jak zwykle muszę się niestety streścić, gdyż jestem na wyjeździe i wiadomo, krucho z czasem :c
    Hmmm a więc krótko mówiąc: w poprzednim rozdziale jakoś nie byłam przekonana do tej narracji trzecioosobowej, a nawet.chciałam Ci ją odradzić, ożesz jam dusza nieczysta! :O A przecież to jest tak piękne <3 Naprawdę, w tej notce widzę już wyraźną różnicę i po prostu... arcydzieło no, dałaś z siebie wsystko, mała <3 Jeśli jednak będziesz chciała wrócić do pierwszoosobowej to ja radzę po prostu nie mieszać ich obu w jednym rozdziale, o. Ale tak jak powyżej jest genialnie, żeby nie było! XD

    Co do samej treści to jest okrutnie okrutnie patologiczna i mimo że ja lubię dramaciki, to jednak ten jakoś mnie irytuje, nie wiem dlaczego... hmm wiesz, generalnie chyba chodzi o to, że ciężko jest mi uwierzyć w tak diametralną przemianę Hudsona... Już Ci to kiedyś pisałam... że rozumiem dragi itd, ale... Wydaje mi się że sama w sobie heroina jasne, zmienia nastawienie danej osoby, ale raczej w kwestiach dotyczących właśnie narkotyków - irytacja występuje gdy ich nie ma. A już na pewno... ech, sama nie wiem. Dosyć nienaturalne jest to, jak bardzo uleciały z niego nie tylko miłość do Chelle, ale także jakakolwiek ludzka przyzwoitość - buszmen, że cholera, no! Tak. To wydaje mi się.naciągane, ale nie wiem, może za mało przeszłam .___. Aczkolwiek sam efekt - to, co napisałaś zarówno technicznie jak i fabularnie (jesli już przyjmiemy że jest tym zUyym) jest GENIALNE :D
    Ach.. no a Duffiasty ma się pogodzić z Liz. xD Wiesz xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za szczerą opinię! Tego mi właśnie trzeba!
      Pomieszanie obu narracji było oczywiście tylko na próbę! xD Postaram się pisać tylko panem wszechwiedzącym.

      Otóż, nie chcę się oczywiście bronić, bo masz świętą rację, jednak nie chodzi tu tylko o heroinę. Nie wspominałam dokładniej o jaki narkotyk chodzi, ale moim zdaniem można by się domyślić, bo jak wiadomo heroina raczej uspokaja, a takie agresywne zachowania to wynik czegoś w rodzaju kokainy na przykład. Jeżeli wspominałam o heroinie to na pewno nie w ostatnich dwóch rozdziałach, które są chyba największym pogorszeniem się całej sytuacji. Oczywiście rozumiem o co ci chodzi, mój błąd, powinnam wspomnieć też o innych prochach ;_;
      W końcu ktoś, kto nie bał się powiedzieć wprost 'naciągane' uff! Zdaję sobie z tego sprawę, może kolejne opowiadania będą lepsze xD Chyba wcześniej przesadziłam z tym 'słitaśnym' Slashem.

      Dziękuję i postaram się to jakoś poprawić xD

      Usuń
  20. Zapraszam na nowy rozdział :*

    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/08/nothing-lasts-forever-rozdzia-30.html

    OdpowiedzUsuń
  21. Ojejku *.* Jakie to zajebiste. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Strasznie szkoda mi Michelle.
    -------
    Zapraszam do mnie :)
    http://thedreamaboutparadisecity.blogspot.com/
    Dopiero zaczynam, więc zależy mi na opiniach.

    OdpowiedzUsuń
  22. Zapraszam na nowy dodatek :)
    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/08/zemsta.html

    OdpowiedzUsuń
  23. Zapraszam na nowy rozdział "It's so easy" :)
    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/08/its-so-easy-rozdzia-3.html

    OdpowiedzUsuń
  24. Hej. Wybacz, że dopiero teraz zostawiam komentarz, ale nie było mnie tydzień w domu. Kurde... nawet sobie nie wyobrażasz pod jak wielkim jestem wrażeniem. Nie tylko treść Twojego opowiadania jest zaskakująca, ale również to jak bardzo poprawiła się Twoja jakość pisania, styl... Wow! Masz niesamowity talent, który rozwija się z każdym następnym rozdziałem. Niezwykłe jest to, że wybrałaś taki trudny temat: problemy Slasha, zmiana jego osobowości pod wpływem narkotyków, ból Michelle... Dobrze, że nie dajesz kolejnej papki z życia zabawnych i pijanych rockmanów, która na dłuższą metę jest nudna i mdła. Twój pomysł na taki zwrot akcji jest genialny. Piszesz na prawdę bardzo dojrzale i chyba powinnam stać pisząc Ci te słowa, żeby oddać Ci cześć. Jesteś wielka i muszę Cię prosić, żebyś nigdy nie zaprzepaściła takiego talentu. Dziękuję za to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oł maj gasz O_O
      DZIĘKUJĘ! To naprawdę treściwy i piękny komentarz, mimo wszystko uważam jednak, że są wśród naszej sfery talenty znacznie większe.
      Cholernie mnie cieszy, że właśnie tak to widzisz *_*
      Dzięki jeszcze raz i postaram się nie zawieść w przyszłości.

      Usuń
  25. Bohaterowie nowego opowiadania xD Znowu ;)
    http://appetiteforgunsnroses1985.blogspot.com/2013/08/bohaterowie-welcome-to-jungle.html

    OdpowiedzUsuń
  26. Cześć! Twojego bloga pokazała mi przyjaciółka, która kocha ten zespół i Slasha. Ja tylko zobaczyłam o czym piszesz i od razu zamknęłam tą stronkę. Nie lubiłam tego typu muzyki ani niczego co z tym związane.
    Przełom nastał w tym miesiącu. Będąc u tej właśnie przyjaciółki na wyjeździe z nudów znowu tu zajrzałam. Zaczęłam czytać i PUF w 3 tygodnie przeczytałam wszystko. Zaczęłam z ciekawości słuchać ich piosenek i w niektórych jestem zakochana. Tak samo z innymi rockowymi zespołami. Słucham i mi się bardzo podoba. Jest fantastycznie. Czytałam już historię zespołu i wiem o nich dużo a to dzięki Tobie. Mam nadzieję, że rock na dobre zagości w mojej playliście.
    Ale wracając do bloga. Jesteś niesamowita. Piszesz tak świetnie, że czytając to człowiek po woli się uzależnia. Co ja mówię? Od pierwszego słowa. Wszystko jest tak realistyczne i prawdziwe, że kończąc człowiek zastanawia się czy to nie zdarzyło się naprawdę.
    Ja też trochę piszę jednak jak na razie ukrywam to w moich skromnych i tajnych dokumentach. Ty jednak musisz rozwijać swój talent i pisać jeszcze więcej bo ( znowu się powtórzę ) jesteś NIESAMOWITA !!!
    Życzę ci, żebyś kiedyś osiągnęła sukces godny wielkiego pisarza.
    Dziękuję Ci, że napisałaś ta historię. Czekam na dalszy ciąg i inne opowiadania.


    A kiedyś również na książkę na półce w księgarni TOP 10 na 1 miejscu :D

    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no...ja tu się kiedyś posikam ze szczęścia! Składam pokłony i już prawie dotykam głową posadzki!
      Ludzie, którzy nie piszą blogów nigdy nie zrozumieją jaką radość dają takie komentarze! xD
      Jestem zszokowana, więc już zabieram się za projektowanie okładki do książki i dopisuję Cię do listy osób, którym będzie ona zadedykowana *_*
      Dziękuję! ♥

      Usuń
    2. Będę czekać na tą dedykację. A kiedy nowy rozdział bo ja tu otwieram twojego bloga 500 razy dziennie i sprawdzam czy coś dodałaś ;)

      Usuń
    3. Okej, postaram się nie zapomnieć! xD
      Nowy, jak już niżej wspomniałam, opublikuję w ciągu kilku najbliższych dni.

      Usuń
  27. Jak dla mnie to Michelle zadzwoni do Lizzy. W ostatnim zdaniu jest napisane "one obie musiały się komuś zwierzyć" .A z czego miałaby się zwierzać Kate ( ta od Hondo)?. Lizzy ma się z czego zwierzać.
    Mam nadzieję ,że Michelle ucieknie od Slasha . Mogłaby bez torby , włożyłaby dokumenty i kasę do kieszeni i pod jakimś pretekstem wyszła .
    Adlerowie pewnie wrócą do L.A. i spotkają resztę.
    Janis będzie miała koleżankę , bo tak pewnie bawi się z chłopcami - Brianem i Rogerem.
    Kiedy będzie następny?

    Axeas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! Niektóre z Twoich przypuszczeń na pewno się spełnią xD
      Następny...bliżej niż dalej, że tak powiem ;D

      Usuń
    2. SUPER!!!Ale jeszcze w sierpniu mam nadzieję? XD
      A.

      Usuń
    3. Jasne! W ciągu kilku najbliższych dni powinien się ukazać xD

      Usuń
  28. Powracam do żywych. Nowy rozdział u mnie :)
    http://gunsnroses-just-a-little-patience.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  29. A może ewentualna kolejna ciąża Michelle by wszystko zmieniła...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej się z Tobą zgadzam, pewnie dużo by się zmieniło na lepsze, jednak teraz nie jest to chyba możliwe xD

      Usuń
  30. Jimi miałby siostrzyczkę XD .Kate jest w drugiej ciąży .Wyobrażam sobie zachwyt państwa Stradlin ,Rose kiedy zobaczą Shannon. Przecież Katrin niby nie mogła więc zdarzył się cud.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może braciszka? xD
      Z tego co mi wiadomo to bezpłodność się leczy, więc o cudzie raczej nie trzeba mówić :D

      Usuń
  31. No tak , ale raczej żeby przestać być bezpłodnym- wyleczyć to - trzeba czasu i cierpliwości i uwaga ADLER-OJCEM ahah
    SIOSTRZYCZKĘ !
    By był : Jimi ,Roger ,Brian
    i Janis , Joan i Shannon
    I wtedy Kate urodziła by np. chłopczyka a Michelle dziewczynkę i fajnie bo po równo dzieciaczków :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano tak, ale upłynęło już bardzo dużo czasu odkąd wyjechali xD
      Hehehe no może w innym życiu;

      Usuń
  32. Nooooooooooo tak , ale mają się spotkać i Steven wróci na miejsce perkusisty ,Izzy na gitarę rytmiczną , a Axl wokalistą i jest już pół GnR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy co da się zrobić, możliwe, że coś z tego jeszcze powstanie ;)

      Usuń
  33. Łooo! Ale to było mocne! Brutalne, ale i zajebiste! Kawał dobrej roboty.

    Nawet ten weselszy fragment o narodzinach dziecka Adlerów nie był w stanie rozjaśnić mroku tego rozdziału.

    Czytało się to z bólem serca, że Slash potrafi być tak okropny wobec kobiety, którą jeszcze do niedawna kochał i która kochała jego. To jest serio jakaś masakra co z nim się porobiło.

    Przemiana Chelle też jest zadziwiająca. Z silnej i niezależnej dziewczyny, która przeszła przez niejedną trudną chwilę i umiała sobie ze wszystkim poradzić zmieniła się w żyjącą w ciągłym strachu i obawie przed własnym mężem, muszącą kłamać i robić dobrą minę do złej gry, zdruzgotaną psychicznie kobietę. Straszna przemiana.

    To, że Jimi widział jak Saul znęca się nad Michelle też było straszne. Biedny maluch. Dobrze, że może liczyć na ciocię Caroline.

    Ogólnie bombowy rozdział! Będzie chyba oficjalnie moim ulubionym <3

    Zabieram się za kolejne :D

    Pozdrowionka ;*

    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Wow! Ulubiony? Aż tak! Woohoo! <3
      Z bólem serca się to też pisało, ale jestem zadowolona z tego rozdziału. Nawet po latach XD
      Cieszę się bardzo, że wyhaczyłaś tę przemianę u Chelle.

      Pozdrawiam cieplutko ;*
      Reverie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki