Rozdział 116. Don’t know what you got till it’s done
"Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza – wie, jak przeżyć." ~ Jonathan Carroll Kilka dni minęło bez zakłóceń. Slash w spokoju grał ostatnie koncerty w Orlando i Minneapolis, a Michelle miała czas na uporządkowanie swoich spraw. Pewnego ranka obudził ją znajomy szept mężczyzny. - Co ty tu robisz?! - niemalże krzyknęła, lecz blondyn zdążył zatkać jej usta zmarzniętą dłonią. - Cicho, proszę! - wyszeptał błagalnie. Rozespana Chelle zaczynała przypominać sobie gdzie jest. Podejrzewała, że chłopak wszedł do pokoju przez uchylone okno. - Po co przyszedłeś? - Muszę porozmawiać z Lisą, a ty mi w tym pomożesz - odparł, siadając tuż przed nią na podłodze. - Ona nie będzie z tobą rozmawiać. Po tym co jej zrobiłeś, możesz od razu stąd wyjść. - A ty nie porozmawiałabyś z Hudsonem, gdyby do ciebie przyszedł?...