Rozdział 5. Łowca
***
Bez cierpienia nie zrozumie się szczęścia.
Głośny
warkot silnika zakłócał nocne życie pustynnych stworów. Wielkie opony
terenowego wozu pozostawiły dwa płytkie pasy na piaszczystej
drodze. Gwieździste niebo znikało im z oczu z każdym kolejnym kilometrem, który
przybliżał ich do zanieczyszczonego miasta.
- Grims, kupiłeś piwo?
- Czy ja wyglądam na idiotę?
- Bez urazy, ale... - Rozbawienie Jima udzieliło się całej
reszcie mężczyzn jadących w wielkim Hammerze.
- Jaki to był adres? - siedzący za kierownicą Grimesey szybko zmienił
temat.
- Myślisz, że pamiętam?
- Dlaczego rozmawiamy ze sobą tylko przez pytania?
- A dlaczego nie? - Jim zrobił zdziwioną minę, klepiąc
kolegę po ramieniu. - Wydaje mi się, że to było gdzieś na obrzeżach Hollywood.
- Dziękuję, dużo mi to pomogło, naprawdę.
- Matt, masz gdzieś kartkę z adresem do Hondo? Może on
będzie wiedział, gdzie mieszka nasza piękna rodzinka.
Och... taaak... właśnie tak... - wyszeptała brunetka, przyciągając swojego
mężczyznę jak najbliżej się dało. Blondyn uwielbiał, kiedy lekko wbijała mu
paznokcie w plecy. Lizzy doskonale o tym wiedziała, więc starała
się robić to z wyczuciem. Musieli kochać się jak najciszej, żeby nie obudzić
małej Joan - Co robisz...? - wyszeptała, gdy oderwał się od jej rozpalonego
ciała.
- Połóż się na brzuchu - odparł wprost do jej ucha, po
czym złożył całusa na zarumienionym policzku.
- Tylko żadnej Kamasutry - zastrzegła, posłusznie
obracając się na łóżku. Duff próbował stłumić śmiech, a zaraz potem ułożył
się na plecach swojej żony.
- Wygodnie ci? - zapytał półszeptem, wodząc palcem po jej
talii. W odpowiedzi brunetka cicho zamruczała. Duff składał delikatnie
pocałunki na szyi i plecach kobiety, która co chwilę wzdychała z uśmiechem na
twarzy. Po chwili McKagan wsunął dłoń pod brzuch Lizzy. Powoli przesuwał ją w
dół, wprawiając swoją piękność w zniecierpliwienie. Jęknęła z rozkoszy, gdy
dotknął jej kobiecości.
[...]
- Nie przestawaj - wyszeptała, gdy powoli wyciągał dłoń
spod jej ciała.
- Już nie czuję ręki - zaśmiał się cicho, a zaraz potem namiętnie pocałował ją w usta.
Poruszał się w niej coraz szybciej, lecz tempo jego
ruchów wciąż było powolne. Oboje nigdzie się nie śpieszyli. Mieli przecież tak
dużo czasu. Jeszcze kilka razy zmieniali pozycję. Dopiero pod koniec
Lise narzuciła szaleńcze tempo. Nie mogli wydawać głośniejszych dźwięków, więc
każdy jęk tłumili pocałunkiem.
Stukot
metalowego ogrodzenia nie spłoszył paru osób, próbujących dostać się na plac
gwiazdy rocka. Taktycznym krokiem w przemyślanym szyku podążali za sobą w
kierunku drzwi. Kamienną dróżkę ominęli szerokim łukiem, ukrywając się za
pokaźnymi krzakami. Dawno niekoszony trawnik wydawał się nieco podejrzany, lecz
buntownicze życie rockmanów stanowiło pewne usprawiedliwienie.
- Ej... światła nigdzie się nie świecą.
- A z tyłu?
- Sprawdzałem. Jest ciemno jak w tyłku Jima.
- Spierdalaj...
- Cholera, nie ma ich?
- A może zajrzymy do sypialni?
- Matt, zboczeńcu! - warknął Jim, lekko popychając go w
tył. Mężczyźni w końcu postanowili zadzwonić do drzwi. Nawet kilka kopnięć i
krzyków nie zadziałało.
- Zadzwoń do Hondo.
- A może popytamy sąsiadów?
- Dzwoń, nie pierdol - warknął Jim, wciskając telefon do
dłoni Matta.
- Hondo, stary skurwielu! (...) A... przepraszam, pani
Harrelson. Czy jest gdzieś Hondo? (...) Dziękuję (...) Hondo? (...) No podpadłem (...) Słuchaj, bo jest taka sprawa, jesteśmy w LA i chcieliśmy odwiedzić
Sanchez, nie wiesz czy są w domu? (...) Rozumiem, no nic (...) Do
zobaczenia.
- I co?
- Wracamy do domu. Państwo milionerzy wyjechali na
wakacje pół roku temu i nie dają znaku życia. Grupa zawiedzionych facetów
odpoczęła chwilę na tarasie Hudsonów, po czym zniknęła w ciemnych otchłaniach
nigdy nie zasypiającego miasta.
Uśmiech
nie znikał z twarzy kobiety przez cały poranek. Już od dawna pragnęła czuć się
właśnie tak - w pełni usatysfakcjonowana. Mała blondynka przyniosła biały
telefon, gdy uśmiechnięta mama wlewała kawę do kubka w kropki.
- Ciocia dzwoni.
Maleńkie rączki podały kobiecie
słuchawkę.
- Która ciocia? - Lizzy zapytała półszeptem, zasłaniając dolną
część urządzenia dłonią.
- Ciocia Katrin.
Jej córka uśmiechnęła się uroczo i zajęła
swoje ulubione miejsce przy stole.
- Tak? (...) Tak, mam czas (...) Jasne, podjadę po ciebie
jutro o 14 (...) Do zobaczenia (...) Pa.
- Wybierasz się gdzieś po południu? - Duff wpadł do
kuchni, zrzucając ramoneskę na podłogę.
- Czy ty wiecznie musisz rozrzucać ubrania po podłodze?
- Jak wczoraj rozrzucałem twoje to nie narzekałaś... - Blondyn przyłożył czoło do czoła Lizzy, uśmiechając się zadziornie. Kobieta
cmoknęła Duffa w policzek i powróciła do poprzedniej czynności. McKagan zaniósł
ramoneskę do szafy w korytarzu, po czym popędził do swojego gabinetu basisty.
Wczesnym popołudniem Lizzy przeczesała włosy, musnęła usta czerwoną
szminką i wyszła z domu, dokładnie zamykając drzwi. Po kilkunastu minutach
spotkała się z blondynką o niebieskich oczach, która nieco zdenerwowana bez
przerwy spoglądała na zegarek. Przywitały się całusem w policzek i razem wypiły
kawę w ulubionej kawiarni.
- O co tak się martwisz? - brunetka spojrzała na Katrin,
pocieszająco pocierając jej ramię.
- Sama nie wiem… pamiętam, że wypiłam butelkę wina zanim
dowiedziałam się o ciąży.
- Kochana, nie histeryzuj. Wino to nie jakaś wódka czy
narkotyki.
- Niby tak. Właściwie to wypiłam tylko dwa kieliszki…
- Więc o nic się nie martw. Maleństwo będzie miało lepsze
krążenie - powiedziała żartobliwie i
szturchnęła Kat w bok. Wizyta na oddziale ginekologiczno-położniczym przeminęła
pomyślnie. Maleńki chłopczyk już 16 tygodni czekał w brzuszku mamy na swoje 5 minut dla
świata. Katrin uważała na siebie tak samo jak podczas pierwszej ciąży, a Steven
doskonale wiedział jak jej pomóc.
Zimny
deszcz bez litości chłodził ich ciała. Zrobienie zakupów wydawało się proste,
lecz przyniesienie ich do domu podczas burzy nie należało do
najprzyjemniejszych czynności. Oboje mocno mrużyli oczy, brnąc przed siebie w
falach lekkiej mżawki. Ograniczona przez mgłę widoczność przyprawiała ich o
gęsią skórkę, choć Jimi usprawiedliwił to zjawisko niską temperaturą. Po
wejściu do kamienicy w Corringham, gdzie wynajmowali maleńkie mieszkanie,
wbiegli po schodach na pierwsze piętro. Wpadając do hallu, dygotali z zimna.
Michelle szybko wyciągnęła z szuflady suche rzeczy i kazała przebrać się
przemoczonemu synkowi.
- Chcesz herbaty czy gorącej czekolady? - zapytała z
kuchni, kładąc dwie torby z zakupami na stole.
- Dwa kubki z czekoladą! - powiedział mały, gdy Chelle zmieniała koszulkę w łazience. Nagle poczuła
niewielki zawrót głowy. Złapała ręcznik, jednak ten gładko zsunął się z
metalowego wieszaka. Wszystko stanęło we mgle.
- Woda się gotuje! - przytłumiony głos dziecka
rozbrzmiewał w jej uszach. Po chwili świst gwizdka ucichł a drzwi do łazienki
uchyliły się - Mamo? Co ci jest? - przestraszony maluch podbiegł do kobiety,
która ledwo utrzymywała otwarte powieki, siadając na podłodze.
- Nic... Jimi. Nic.
Wzięła głęboki oddech i ostrożnie
usiadła pod ścianą.
- Przyniosę ci koc, bo cała się trzęsiesz. - Jim wstał i
obrócił się wokół własnej osi. - Albo lepiej idźmy do pokoju - pociągnął ją za
dłoń.
Brunetka powoli wracała do żywych. Jej twarz z każdą minutą przestawała
być trupioblada. Wychodząc z łazienki, nie zapomniała zabrać swoich tabletek.
- Już dobrze? - spytał mały, przytulając się do mamy.
Michelle uśmiechnęła się przez łzy, zdając sobie sprawę z tego jak bardzo jest
potrzebna swojemu dziecku i jak bardzo ona potrzebuje Jimiego.
Na
zewnątrz bezustannie padał deszcz. Nieszczelne okno wpuszczało do pomieszczenia
zimny wiatr delikatnie poruszający cienką, gładką zasłoną. Zawinięty w kołdrę
chłopiec już od dawna spokojnie spał. Niewielki skrawek miękkiego oparcia
zielonego fotela wchłaniał słone łzy zrujnowanej kobiety. Jej dłonie i stopy od
dawna pragnęły ciepła. Ona jednak próbowała myśleć o zimnie zamiast o Nim. Nie
zasypiała. Chwilami brakowało jej długich włosów, którymi mogłaby przykryć
swoje podkrążone oczy. Niestety, niektórych wspomnień nie dało się pominąć.
Pamiętała noc, podczas której zdenerwowany Slash uciszał ją, gdy za głośno
płakała. Wtedy nauczyła się robić to znacznie ciszej. Spojrzała na zegarek i
ciężko westchnęła, ocierając mokre policzki. Bezskutecznie próbowała zasnąć.
Jednak On jej na to nie pozwalał.
Poranne
mdłości nawiedzały ją od kilku dni. Ból głowy nie ustawał od kilku miesięcy.
Tylko chwilami udawało jej się o nim zapomnieć, ale wtedy dręczyły ją
utrudniające oddech ukłucia w okolicach brzucha. Najbardziej obawiała się
swoich omdleń. Kilkakrotnie zdarzało jej się tracić równowagę, jednak za każdym
razem dzielnie się podnosiła. Nudziły ją łzy. Nudził ją smutek i brak chęci do
życia, jednak jeszcze nie umiała temu zaradzić.
Szukał, wiedząc, że sam sobie nie poradzi. Czuł się zagubiony na kontynencie, o którym nie miał bladego pojęcia. Nie wiedział, w którą ulicę
skręcić, by odzyskać rodzinę. A raczej zbudować prawdziwą rodzinę. Bez celu
błąkał się po Londynie, starając się przygotować do wielkiej wyprawy na drugi
koniec Zjednoczonego Królestwa. Nagle jego wzrok przyciągnęła mała reklama
biura detektywistycznego...
- To będzie kosztowało.
- Pieniądze nie grają roli. Zapłacę ile trzeba, ale muszę
mieć pewność, że pan ją znajdzie.
- Jak często mam się z panem kontaktować? - zapytał,
wpatrując się w sporą ilość banknotów w jego ręku.
- Codziennie. Albo nawet co godzinę - zażądał, przeliczając zielone
dolary.
- Na początek proponowałbym udanie się do grafologa. Może
odszyfrowałby nieco więcej z tego świstka - Mulat czuł się trochę dziwnie,
mając świadomość, że zamierza bezczelnie śledzić swoją żonę. Był jednak gotów
poświęcić wszystko co mu zostało dla tej jednej rozmowy.
O kurwa!
OdpowiedzUsuńWłaśnie miałam Cię prosić żebyś wrzuciła Grimseya i Joego...Stęskniłam się za nimi.
Jeeej Kate i Hondo "Hondo stary skurwielu..Ojj przepraszam panią Harrleson" AHAHAHHAHA
Dektektyw? Co kurwa?
Sluchaj skomentuję dłużej jutro bo musze lecieć bo 11 30 wieczorem jest
Jak masz czas to zapraszam do mnie :3
Grimsey <3
Czyżbym czytała Ci w myślach? 8)
UsuńDziękuję za komentarz i postaram się wpaść do Ciebie, bo widzę, że wena dopisuje xD
No raczej czytasz!
UsuńAle oni się mają jeszcze spotkać z Michelle!
Proszeeeeeeee xD
Buahhahhaahha
Ta rozmowa Matta z Kate - bezcenna
Ale mogli poczekać i się spytać Chada!
:3
Jaki kurwa detektyw?Ale biorąc pod uwagę cytat na górze mam wrażenie, że się pogodzą :3 No ale chłopacy z oddziału mają być. I chuj!
"Jest ciemno jak w tyłku Joe'go" hahaha
hahahahahhahahahahaha i zajrzyj do mnie :3
Jesteś chyba drugą osobą, której czytam w myślach xD
UsuńZajrzę! Obiecuję!
Jak zwykle świetnie :))
OdpowiedzUsuńJestem całym serduszkiem za tym, by Slash odnalazł Michelle. Zmienił się.Druga szansa to coś, co bardzo trudno dać-ale myślę, że tej Hudson nie spieprzy.Obym się nie myliła.
Pozdrawiam, życzę weny i tak dalej ♥♡♥♡
Dziękuję pięknie!
UsuńJuż wiem co będzie dalej, teraz muszę to jakoś ładnie opisać i Wy również się dowiecie.
Pozdrawiam ♥
Mała, wieczorem wpadnę i napiszę Ci sporawy komentarz, bo teraz lecę robić paszport xD
OdpowiedzUsuńJednak wiedz, że przeczytałam i jest ZAJEBIŚCIE, Ty jesteś ZAJEBISTA, wszystko co związane jest z tym blogiem, ocieka ZAJEBISTOŚCIĄ!
Rób ten paszport to łatwiej będzie spieprzyć do LA ♥
UsuńBardzo dziękuję za jak zwykle miłe słowa!
Hahaha spieprzyć do LA :3 Marzenie *.*
UsuńKochana, od razu przepraszam za krótki komentarz. Miał być długi, a wyjdzie krótki, bo zaraz idę na spotkanie ;) Obiecuję, że następnym razem Ci to zrekompensuję.
Tak czy siak, zaczynam :)
Sam początek był dla mnie niezłym zaskoczeniem. Pozytywnym oczywiście. Nie wyobrażam sobie lepszego rozpoczęcia rozdziału. Dawni przyjaciele przyjechali do Michelle, a jej nie ma. Ups. Jednak mam nadzieję, że cała ekipa się spotka. Kiedyś tam, jak Chelle ułoży sobie życie. Jednak muszę przyznać, że ten telefon do Hondo był świetny. Uśmiałam się przy tym, bo wyobraziłam sobie całą sytuację :D
Potem załatwiłaś mnie akcją, którą bardzo polubiłam. Kocham takie ostre scenki :3 Jeszcze plus ogromy dla Ciebie, za to, że potrafisz je opisywać. Wnerwia mnie jak ktoś to robi, a nie potrafi xD Ty natomiast masz ten dar i Bogu za to dzięki :D Czekam na więcej taki wątków. Wiem, wiem zboczeńcy ewryłer xD
Steven i Kat będą mieli zdrowego dzidziusia! Prawda?! Powiedz, że od tego alkoholu nic mu nie będzie. Kurde, nawet nie wyobrażam sobie, aby było inaczej. Cieszę się, że Adlerek ułożył sobie normalne życie przy wspaniałej kobitce. Ta parka jest wprost idealna :3
A teraz przechodzę do mojej ukochanej dwójki. Oj soreczka, trójki :D
Jimi, Slash i Michie.. Eh. Co ja mam Ci powiedzieć moja droga Reverie? Szkoda mi ich. Cholernie szkoda. Slash postąpił jak totalny idiota, zamroczony dragami i teraz cierpi. Z jednej strony ciągle mu kibicuję, a z drugiej mam go dość. Spieprzył wszystko, to niech teraz ma. Jednak próbuje, stara się. Według mnie trochę przegina. Śledzić ukochaną, to przeginka.
Właśnie jego ukochana. Martwię się o nią. Może dlatego, że pokochałam tą kobietę, jakbym ją naprawdę znała. Jest słaba, to widać. Wyczerpana fizycznie i psychicznie. Jedyną pociechą jest Jimi. Myślę, że też motywacją do dalszego życia. Ten chłopczyk powoli staje się mężczyzną. Jednak martwię się, że ta cała rozpierducha w rodzinie poważnie wpłynie na jego psychikę. Żadne dziecko nie powinno być w takim położeniu jak on. Zobaczymy w praniu jak to z tą familią będzie :3
Kochana moja, niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju Reverie. Wielbię Cię jak nikogo innego na bloggerze. Ludzie piszą, ale ja tak czy owak za wzór uważam Twą osobę. Może dlatego, że jestem z tym blogiem od ponad roku i przywołuje mi wiele wspomnień. Albo po prostu Ty jesteś tak genialna, że za każdym razem kiedy tu wejdę, wpadam w jakiś oczarowany stan :D
O! Już wiem. To i to :)
Zdecydowanie uważam, że powinnaś zostać pisarką albo kim kto związany jest ze sztuką. Jakąkolwiek. Muzyką, poezją..
Czekam na następny rozdział i najserdeczniej jak tylko potrafię pozdrawiam ♡
O i na koniec jeszcze mi się przypomniało, jak bardzo jestem Ci wdzięczna, że w tym rozdziale pojawiało się wielu bohaterów. Kocham jak o nich piszesz, bo odświeżam sobie pamięć. Tym bardziej jest to fajne, ze względu na urozmaicenia.
I jeszcze wielki plus za pisanie o dwóch światach. Nie łatwo jest pisać, o szczęściu pewnej pary, a potem skakać do jakiejś tragicznej rodziny. Jednak Ty podołałaś temu, co wykazuje ogromy profesjonalizm :*
Jeszcze raz sorry za komentarz xD Już nawet nie mam czasu go sprawdzać, także tego..
Spieprzamy do LA! Daj znać jak dostaniesz ten paszport!
UsuńWell, well, well my Michelle! (zaśpiewałabym Ci to, ale nie mam jak)
DZIĘKUJĘ! Kocham Twoje długie komentarze ponad życie Tylera (i nie, nie przesadzam!)
Z Twego komentarza wynika, że fragmenty, do których mniej się przykładam najbardziej przypadają Ci do gustu.
Umiem pisać pikantne scenki?! Toż to jedne z najpiękniejszych słów jakie kiedykolwiek czytałam!
Czasem zastanawiam się czy nie za dużo słodyczy u Adlerów. Często przesadzam, wiem, ale nie zawsze umiem się powstrzymać (chyba czaisz o co biega xD)
Nie wiem już co zrobię ze Slashem (znaczy wiadomo, że go wykorzystam, ale to prywatnie).
Myślę, że to ostatnie rozdziały, w których Michelle jest taka a nie inna.
O Jimiego bym się nie martwiła. Jak to mówią, co Cię nie zabije to Cię wzmocni.
Chętnie zajmę się sztuką, lecz najpierw szkoła. Obiecuję, że jeśli kiedykolwiek napiszę książkę (w co wątpię) to na pierwszej stronie, wielkimi literami będą wymalowane Twoje inicjały ♥
'Pisanie w dwóch światach' to świetne określenie. Jakoś nie mam z tym problemu. To chyba wynika ze zmienności mojego nastroju.
BARDZO Ci dziękuję, kłaniam się do samej podłogi i przesyłam pozdrowienia! ♥
Nie ma za co kochana ♥
Usuńhttp://myrockstory1234.blogspot.com/2014/02/rozdzia-9.html 9 kochana!
OdpowiedzUsuńNo nieźle! Prywatnego detektywa się nie spodziewałam. Chyba Slashowi serio zależy, żeby odnaleźć Michelle.
OdpowiedzUsuńLizzy i Duff są chyba moją ulubioną parą w tym opowiadaniu <3
Super, że maleństwu Kat nic nie dolega <3
Jejku, biedna Michelle, ten jej ciągły płacz i jeszcze to omdlenie. Mam nadzieję, że w końcu znajdzie w życiu coś co sprawi, że będzie szczęśliwsza, choć trochę, bo po tym wszystkim co przeszła zasługuje na odrobinę szczęścia (dobrze, że ma chociaż tak kochanego synka <3 )
Jakoś tak nie po kolei skomentowałam ten rozdział XD
No nic, lecę czytać dalej
Pozdrowionka :*
Lady Stardust
Wierz lub nie, ale czytam po raz kolejny każdy rozdział, który komentujesz, żeby ogarniać o co w ogóle chodzi :D
UsuńTak dawno jest opublikowałam, że aż wstyd się przyznać, ale już nic z nich nie pamiętam.
Serdecznie dziękuję za komentarz!
Pozdrawiam <3