Rozdział 22. Angela Ortiz

                Zatrzymałam taksówkę i pojechałam do mieszkania. Szybko weszłam do budynku i nie chcąc czekać na windę, wybrałam schody. Po około 2 minutach biegu byłam przy drzwiach. Otworzyłam je i wpadłam do mojej sypialni jak burza. W mgnieniu oka spakowałam CV i kilka innych dokumentów. Weszłam do łazienki i ubrałam się w czarną spódniczkę i białą koszulę. Postanowiłam raz się poświęcić i wybrałam czarne szpilki do kompletu. Nałożyłam odrobinę makijażu i rozczesałam włosy. Zostawiłam rzeczy na środku pokoju i zabrałam dokumenty. Wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Około 14:00 byłam przed biurem FBI. Weszłam do środka i przedstawiłam u strażnika cel mojej wizyty. Skierował mnie do pokoju 712. Wjechałam windą na 8. piętro i usiadłam przed drzwiami wyznaczonego pokoju. Nagle usłyszałam donośne - Następny! - i wstałam. Z gabinetu wyszedł zdenerwowany chłopak, mniej więcej w moim wieku. Kiedy weszłam do biura, facet siedzący przy biurku wstał i zmierzył mnie wzrokiem.
- Proszę siadać. - Pokazał mi miejsce, a ja podałam mu CV. Kiedy spojrzał na pierwszą stronę, szybko przerzucił wzrok na mnie.
- Co przez 5 miesięcy robiła pani w Afganistanie? - spytał znudzonym tonem. Opowiedziałam więc o całej biurokracji i strategiach, których nas uczyli. Dołączyłam kartę z egzaminu strzeleckiego i testów sprawnościowych.
- Dlaczego powinniśmy panią zatrudnić? - Odpowiedź na to pytanie wykułam na blaszkę. Po trzydziestu minutach rozmowy zapadła krótka cisza.
- Zatrudnimy panią. Będzie pani agentem terenowym. Ma pani dobre kwalifikacje, jednak potrzebuje pani jeszcze kilku szkoleń - powiedział i podszedł bliżej. - Od przyszłego miesiąca zaczyna pani pracę. Teraz zaprowadzę panią do biura i przekażę jednemu z agentów, który panią wprowadzi. - dodał.
- Mów mi James.
Uśmiechnął się i podał mi rękę. Odwzajemniłam uśmiech. Weszliśmy do biura. Ludzie biegali w tę i we w tę.
- Hej. Mike! - zawołał James do jednego z mężczyzn.
- Co jest? - zapytał przystojny, wysoki brunet z dość długimi włosami i niebieskimi oczami.
- Wprowadzisz nową agentkę. Zaczyna od przyszłego miesiąca, więc postaraj się dopiąć wszystko na ostatni guzik. I wiedz, że pamiętam o awansie... - powiedział i pobiegł w inną stronę.
- Jestem Mike Gregory. - Przedstawił się i podał mi rękę.- Michelle Sanchez.
- Proszę za mną - dodał i poprowadził mnie do swojego biura.- Kawy? - zapytał, nalewając sobie kawy do szklanki.
- Nie, dzięki. - odpowiedziałam i słabo się uśmiechnęłam.
- Jasne, no to zaczynamy. Od 4 miesięcy próbujemy zlikwidować gang rozprowadzający broń i narkotyki w L.A. Ale oprócz tego, ich specjalizacją są ciche morderstwa. Za każdym razem zostawiają wiadomość przy ciele ofiary. Nie mogliśmy im niczego udowodnić, nie mając żadnych śladów ani dowodów. Naszych czterech agentów, czyli twoich poprzedników, zdemaskowano po tygodniu. Mówisz po hiszpańsku, Michelle?
- Tak, biegle - odparłam.
- Dobrze. Twoim zadaniem będzie dostanie się jak najbliżej do centrum całego gangu, czyli do Colina Evansa. Ma 28 lat. Postawny, lecz on tylko kieruje kasą, czarną robotą zajmują się wynajęci przez niego płatni mordercy lub dilerzy, ewentualnie handlarze bronią. Twoje nowe dokumenty. - powiedział, podając mi dowód i paszport, które sekundę wcześniej przyniósł jakiś koleś. - Nazywasz się Angela Ortiz. Jesteś płatnym mordercą. Jeśli będzie kogoś trzeba zabić, zrobisz to nie patrząc na wiek, płeć czy cokolwiek. Musisz być wiarygodna, dlatego umieścimy ci tylko słuchawkę w uchu. Będziesz miała do dyspozycji także broń. Ubrania będą gotowe do odbioru jutro. Nie spóźnij się, będę czekał w biurze. Dostaniesz samochód...masz prawo jazdy? - mówił szybko, ale tak żebym bez problemu zapamiętała.
- Jasne. Bezwypadkowe -  powiedziałam, na co Mike kiwnął głową i dodał. - Dzisiaj jesteś już wolna, tu masz materiały, przejrzyj je w wolnej chwili. Zapamiętaj dane i twarze. Najważniejsze zaznaczyłem na czerwono. Powodzenia! - powiedział i podał mi rękę. Wyszłam z biura z białą teczką i taksówką pojechałam do mieszkania.


                Kilka dni później poszłam z Gunsami do klubu. Gunsi jak zwykle zajęli najbardziej oddalony stolik w lokalu. Przyszła kelnerka i powitała nas serdecznym uśmiechem.
- Cześć! Co dla was chłopcy? - zapytała miło, patrząc głównie na Stevena.
- Cześć Katrin! - Na twarzy blondyna pojawił się zaciesz maksymalny. - Dla mnie to co zwykle! - dodał wesoło i mrugnął do niej tak, że chyba tylko ja to zauważyłam. Zaśmiałam się pod nosem, a Steven popatrzył na mnie z uśmiechem. Wiedział, że coś zwąchałam, ale nie wiedział jak dużo.
- Dla mnie Daniels - powiedział Slash. Cała reszta też złożyła swoje zamówienia. Długo rozmawialiśmy o życiu i piliśmy przeróżne trunki. Steven nawet zmusił Katrin żeby z nami usiadła. Okazała się bardzo miłą dziewczyną, a do tego była dobrą przyjaciółką Stevena.
                Wyszliśmy ze Slashem nieco wcześniej. Szliśmy, trzymając się za ręce i śmiejąc się z każdej napotkanej rzeczy. Przez chwilę czułam się jak wtedy w szkole. Nagle potknęłam się o kamień. Prawie wylądowałam na chodniku, ale Saul w porę mnie złapał.
- Co ty byś beze mnie zrobiła? - zapytał, tak samo jak w tamten dzień zakończenia szkoły. Pamiętałam ten moment doskonale. Powróciłam do położenia równowagi i pocałowałam go w usta.
- Czemu wtedy tego nie zrobiłaś?! - oburzył się Mulat. Pokazałam mu tylko język i zaczęliśmy iść dalej.
- Zaczekaj - powiedziałam i zdjęłam szpilki, ponieważ ograniczały one prędkość mojego poruszania się.
- Chyba nie chcesz iść boso przez Sunset? - zapytał z niedowierzaniem i zaczął się śmiać. - Jesteś nienormalna! - dodał po chwili i śmiejąc się, ruszyliśmy dalej.
- Ścigamy się? - zapytałam po chwili krępującego milczenia.
- Co? - zapytał zdezorientowany.
- Do domu pacanie...wymiękasz? - zapytałam i zaczęłam biec sprintem przed siebie. Mulat zaczął się śmiać i pobiegł za mną. Gonił mnie do samego domu. Kiedy zwolniłam, chwycił mnie w talii i wylądowaliśmy na trawniku.
- Mmm kochanie słabiutko u ciebie z kondycją. Fajki, dragi i Daniels robią swoje - powiedziałam i cmoknęłam go w usta.
- Może i w bieganiu nie jestem za dobry, ale w czymś innym z pewnością... - wymruczał mi do ucha i przejechał nosem po mojej dolnej wardze.
- Może wejdziemy do środka? Chyba, że chcesz to zrobić tutaj - wyszeptałam mu do ucha. Saul westchnął rozmarzony i podniósł się z ziemi. Podał mi rękę, a gdy tylko stałam na nogach, zarzucił mnie przez ramię i nie zwracając uwagi na moje groźby, pogwizdując wesoło, wszedł do domu...

Komentarze

  1. 'Pogwizdując wesoło' - mój kochany Salshuś :)
    Co za śmieć chciał coś zrobić Michelle? Kim był, mam nadzieję, że się dowiem i lecę czytać dalej!
    KOCHAMKOCHAMKOCHAM TO!
    ~Your-Sweet-Child
    ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Oficjalnie ten rozdział został moim ulubionym! Wiem, że wcześniej pisałam to już o innych rozdziałach XD ale zmieniłam zdanie. A dlaczego? Bo ten rozdział, jak na mój gust, jest idealny! Ma wszystkie elementy, które kocham w opowiadaniach tego typu. Choć przyznam, że zdecydowana większość Twoich rozdziałów ma właśnie takie elementy <3

    No ale przechodząc do tego konkretnego rozdziału, to motyw z FBI urzekł mnie i skradł moje serce! Tępo akcji było tylko trochę za szybkie jak dla mnie, w sensie ledwo co weszła do siedziby FBI i już z miejsca ma pracę, ale co tam XD jest super i kropka XD

    No i Steven w końcu ma swoją damę XD ja już wiem, że z tego jakiś romansik wyjdzie <3<3<3
    I jaram się tym jak nie wiem co, bo już mi go żal trochę było, że taki sam jest.

    Fajnie wyszła scena z tym narkomanem w łazience, który w gruncie rzeczy bohatersko się zachował. Ale ten łysy typ co Chelle zaatakował to nieźle mnie wystraszył. W sensie już się bałam, że on serio ją skrzywdzi. Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło.

    No i powiem szczerze, że pod koniec to myślałam, że skończy się seksem na trawniku XDD
    Chelle i Slash są uroczy <3

    Pozdrawiam Cię bardzo sereecznie droga Reverie i przechodzę do kolejnych rozdziałów :***

    Lady Stardust

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Twoje komentarze <3
      Serdecznie dziękuję!
      Też uwielbiam tematykę FBI, coś czuję, że ten rozdział poprzedził mały maraton z serialami kryminalnymi, ale głowy nie dam uciąć.

      Jeszcze raz dziękuję <3

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki