Rozdział 26. When in Rome do as the Romans do.

           Rano obudziłam się wyjątkowo niewyspana. Musiałam wstać przed 8:00, żeby zdążyć do pracy. O dziwo Saula nie było w pokoju. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy. Zeszłam na dół i powolnym krokiem weszłam do kuchni. Mój Kudłacz siedział przy otwartym oknie z papierosem pomiędzy palcami. Kiedy mnie zobaczył, wyrzucił peta na zewnątrz i podszedł bliżej. Popatrzył mi w oczy, jakby chciał z nich wyczytać kim był wczoraj ten facet. Jednak kiedy pojawiły się w nich łzy, bez słowa mnie przytulił. Trwaliśmy w takiej pozycji przez dłuższą chwilę. Pociągnęłam nosem i oderwałam się od Slasha. Zdezorientowany stał na środku kuchni i patrzył jak się oddalam. Wyszłam z domu, nie mówiąc ani słowa. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do biura...
           Reszta dnia minęła już spokojnie i w miarę normalnie. Przez niecałe 3 tygodnie sprawa Colina, znacznie ruszyła i to w dobrym kierunku. Mięliśmy już wystarczająco dowodów żeby posadzić kolesia na najbliższe 30 lat, ale Thompson postanowił posadzić go na dożywocie. Nikt się nie zorientował, że byłam tajniakiem. Chodziłam tam już zupełnie sama, musiałam okłamywać wszystkich naokoło. W końcu tak doskonałej przykrywki nikt nie mógł zepsuć. Zrezygnowałam z podsłuchu i czasem nawet nie wracałam do domu na noc mówiąc, że jadę w delegację. Dzisiejszy dzień spędziłam praktycznie tak, jak cały tydzień - czyli poza domem. Miałam kilka zadań do wykonania, z polecenia Evansa oczywiście.
           Byłam ubrana w szarą koszulkę na grubych ramiączkach. Odkrywała znaczną część mojego brzucha. Z przodu miała logo KISS. Założyłam też poprzecierane czarne jeansy ze skórzanymi wstawkami po bokach. Dzisiaj wybrałam trampki ze względu na deszczową pogodę.
           Siedziałam przy stole i przeglądałam jakieś papiery. Nagle usłyszałam odgłos mojego pagera, który dostałam od Colina. Wyświetliła się krótka wiadomość: Przyjedź do magazynu. Wsiadałam w samochód i po drodze zawiadomiłam o tym Mike’a. Zaparkowałam i szybko weszłam do magazynu. Tym razem było tam jednak zupełnie pusto. Weszłam do gabinetu Evansa, ale tam również nikogo nie zastałam. Skierowałam się na tyły budynku.
- Ooo Angie jak dobrze, że jesteś! - powiedział Evans z dziwnym wyrazem twarzy, którego dotąd nie znałam. - Związać ją! - krzyknął po chwili.
- Co?! Co ty robisz? Przecież... - krzyknęłam i nie zdążyłam dokończyć, bo jeden z jego ludzi zawiązał mi usta jakimś kawałkiem materiału.
- Myślałaś, że się nie dowiem?! Myślałaś, że jestem aż tak głupi, żebym nie zorientował się, że pracujesz dla FBI?! - krzyczał i nagle uderzył mnie pięścią w twarz. Dostałam jeszcze kilka ciosów i byłam cała oblana zimnym potem. Naokoło w wielkich pojemnikach paliły się ogniska. Było już zupełnie ciemno. Nagle Colin skinął głową na swoich ludzi. To co zobaczyłam przeszło moje wszystkie oczekiwania... Przed moimi oczami zobaczyłam Slasha, Axla, Duffa, Izziego i Stevena. Mięli zawiązane usta, ubrania i twarze poplamione krwią i potargane. Wystraszyłam się nie na żarty. Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Po chwili ochroniarze Evansa zmusili ich wszystkich, aby uklękli. Colin zaczął się śmiać i prowadził mnie, mocno ściskając za przedramię. Kopnął w wewnętrzną część mojego kolana, przez co od razu upadłam. Znajdowałam się dokładnie naprzeciwko Slasha. Patrzyliśmy sobie w oczy. Mój oddech lekko się uspokoił. - Ooo! Cóż ja widzę...czyżby to...miłość? Nigdy tego nie rozumiałem, jak można kogoś kochać? Pieniądze...owszem, one mają dużą wartość, ale człowieka? Ludzie się starzeją, umierają i nic po nich nie zostaje. - przerwał i mocno uderzył mnie otwartą dłonią w twarz.
           Widziałam jak Saul próbuje się wyrwać z silnego uścisku jednego z ochroniarzy, jednak na daremno. W końcu zadał mi taki cios, że powaliłby mnie na ziemię, ale zatrzymałam się na skrzyni z bronią. Uderzyłam w nią od przodu. Widziałam twarze Gunsów. Slash miał łzy w oczach. Zobaczyłam je, mimo że było ciemno. 
- Nie ruszaj się. - powiedziałam bezdźwięcznie, patrząc na jego przerażoną twarz.
- Ale mam pomysł. Zapłacisz za to, że mnie tak oszukiwałaś! - krzyknął i podszedł bliżej. Mocno złapał mnie za włosy i zmusił abym wstała. Syknęłam z bólu. - Boli prawda? Ale zaraz będzie bolało jeszcze bardziej. - powiedział i wskazał głową na jednego ze swoich ludzi. Podniósł się Slash. Dobrze zbudowany facet, który prowadził, kopnął go żeby przyspieszył. Inny mężczyzna rozciął nożem sznury, którymi miałam skrępowane ręce. Szybko odwiązał mi też usta. - Zabijesz go. - powiedział nagle Colin i oddalił się na około metr. W końcu odważyłam się popatrzeć Slashowi w oczy. Były takie piękne... brązowe i błyszczące. Widziałam w nich bezgraniczne zaufanie, miłość, ale i strach.
- No na co czekasz? - zapytał głośno i wcisnął mi broń do ręki. Nie odrywałam wzroku od Saula. Colin zaśmiał się na ten widok. Dał znak ochronie, że mogą sobie iść. Zanim wyszli jeden z nich powalił Saula na ziemię, klęczał przede mną. Nawet nie mrugał. Po moim policzku poleciała łza. Jego oczy mówiły wszystkie te rzeczy, których dotąd mi nie powiedział. Wymierzyłam w niego pistoletem. Po jego policzku spłynęła łza, zamknęłam oczy i wstrzymałam powietrze. Czułam jak po moich policzkach zaraz zaczną spływać wodospady gorzkich łez. Popatrzyłam na Saula i nagle doznałam olśnienia. Wymusiłam na sobie uśmiech. Odbezpieczyłam broń i szybko zmieniłam kierunek. Mierzyłam prosto między oczy Evansa. Ten jednak szybkim ruchem wykopał mi broń z ręki. Rzuciłam się na niego. Zaczęliśmy się bić. Rzucił mną o skrzynię, ale szybko się pozbierałam i odrywając się od ziemi, kopnęłam go w klatkę piersiową. Upadł na ziemię. Podniosłam pistolet  i wymierzyłam w niego.
- Nie zrobisz tego! Angie! To jeszcze nie koniec! - krzyknął Colin z rosnącym strachem w głosie.
- Nie jestem żadną pieprzoną Angie...to koniec. - powiedziałam mrocznym tonem i strzeliłam. Wszystko ucichło. Rzuciłam broń dalej i otarłam ręką twarz. Po chwili ocknęłam się i zaczęłam rozwiązywać sznury Stevena, który był najbliżej.
- Pomóż im! - krzyknęłam i podbiegłam do Slasha. Szybko odwiązałam jego zakneblowane ręce i uklęknęłam przed nim, odwiązując w tym samym czasie biały kawałek materiału, którym miał zawiązane usta.
- Kurwa! Tak strasznie was przepraszam! Mogli was zabić! Saul przeze mnie mogłeś zginąć! - krzyknęłam.
- Zamknij się. - powiedział i mocno wpił się w usta. Jedną ręką przyciągnął mnie mocno do siebie, a drugą wplótł w moje włosy.
- Kocham cię. - przerwał na chwilę i wyszeptał, patrząc mi prosto w oczy.
- Jesteś kretynem! - zaśmiałam się i zachłannie go pocałowałam. W tej chwili na plac wtargnęła uzbrojona po zęby grupa antyterrorystów.
- Ręce na głowę! - krzyknął jeden z nich. Przerwaliśmy pocałunek i popatrzyliśmy sobie w oczy.
- Jestem z FBI! - krzyknęłam, odrywając na chwilę wzrok od Slasha. Powoli wyjęłam odznakę i pokazałam im.
- Wstańcie! - krzyknął znowu ten sam człowiek. Do Slasha podszedł jakiś sanitariusz. Zabrali go na badania. W momencie kiedy się oddalał, ujrzałam Mike’a.
- Michelle! - zawołał i podbiegł do mnie. Mocno, ale nie za długo,  go uścisnęłam.
- Zlikwidowałaś najgroźniejszego człowieka w LA w ciągu 3 tygodni i to na dodatek sama! My przez 4 miesiące nie mogliśmy nic na nich znaleźć! Aha i jest sprawa...Thomson ma dla ciebie małą niespodziankę. - powiedział i wtedy przerwało nam głośne chrząknięcie Saula. Miał na twarzy kilka plastrów i przedramię owinięte w bandaż. Spojrzałam na Mike’a , a on wytrzeszczył oczy.
- TO jest twój facet?! - powiedział mocno zaskoczony.
- Tak. - odpowiedziałam, a Slash bez przerwy patrzył mi w oczy. Po chwili uśmiechnęłam się od ucha do ucha i w tym samym momencie ruszyliśmy w swoim kierunku. Wskoczyłam na Saula i oplotłam jego biodra nogami, nie przestając go całować. W tej samej chwili Thomson chciał coś powiedzieć, ale wtedy odezwał się Izzy.
- Niech pan da im spokój, dzisiaj już od siebie się nie odkleją. Nie widzieli się przecież przez 24 godziny...- powiedział z uśmiechem. - Letty! - krzyknął i sekundę później miał w objęciach swoją ukochaną.
- Kocham cię... - wyszeptał Saul, przerywając na chwilę pocałunek.
- Przepraszam. - dodałam i pocałowałam go najmocniej jak tylko potrafiłam. Nawet nie zwracałam uwagi na ból, jaki czułam gdy dotykał moich otarć na plecach. Byłam tak cholernie szczęśliwa, że to się już skończyło. Z moich ust zaczęła lecieć krew, ale nie przywiązywaliśmy do tego większej uwagi.
- Sanchez. Musimy pogadać o twoim awansie! - powiedział wesoło Thomson, kiedy oderwałam się od ust Slasha. - Zwolniła się posada antropologa sądowego... - powiedział a ja, jak oparzona poderwałam się z ziemi i znalazłam się tuż przed Jamesem. - Za 2 miesiące wracasz. Teraz zasłużyłaś na urlop. No idź już do tego młodzieńca, bo się zapali zaraz! - powiedział i popchnął mnie w stronę Saula, nie dając dojść do słowa. Pisnęłam ze szczęścia i chciałam wskoczyć na Slasha, ale ten się potknął i wylądowaliśmy na ziemi. Zaczęliśmy się śmiać. Leżałam na nim i zaczęłam powoli maltretować jego usta. Nie zwracaliśmy uwagi na resztę. Liczyła się tylko ta chwila, jednak przerwał ją Mike.
- Mogę prosić o autograf? - zapytał i podał Slashowi kartkę i marker.
- Jasne, dla świetnego gościa... jak masz na imię? - zapytał, leżąc na ziemi i pisząc w powietrzu.
- Mike, proszę pana. - dodał wesoło.
- Jakiego kurwa pana? Saul Hudson jestem! Ale mów mi Slash. - dorzucił i podał rękę Mike’owi. Po chwili oddał mu podpisaną kartkę, a ucieszony Mike oddalił się. - Na czym to ja skończyłem? - zapytał Mulat i mocno wpił się w moje usta.
           Po około 10 minutach usłyszeliśmy głośny pisk. Oderwaliśmy się od siebie i odruchowo obejrzeliśmy się w stronę, z której owy dochodził. Zobaczyliśmy Kate, która płakała, chyba ze szczęścia. Rzuciła się w objęcia Axla i pocałowali się przeciągle. Poderwaliśmy się z ziemi. Saul mocno objął mnie ramieniem i podeszliśmy w stronę reszty towarzystwa.
- Co się dzieje? - zapytałam Izziego, który z uśmiechem przyglądał się sytuacji. Na kolanach trzymał oczywiście Letty.
- Rudy się oświadczył! - krzyknął i cmoknął Letty w policzek. Saul wytrzeszczył oczy i uśmiechnął się z niedowierzaniem. Ktoś z pogotowia zawołał mnie. Posłusznie poszłam i podobnie jak reszcie, przykleili mi tylko kilka plastrów, a krwawiące kolano owinęli bandażem. Wróciłam do pozostałych. Saul popatrzył na mnie. Uśmiechałam się i lustrowałam parę z boku. Po chwili wyczułam wzrok Slasha. Obróciłam się i patrzyłam mu w oczy. Mulat uśmiechnął się i podniósł mnie do góry. Pocałowałam go i mocno się do niego przytuliłam. W końcu opuścił mnie na ziemię i szybkim krokiem zmierzaliśmy w stronę samochodu. Zaparkowaliśmy przed domem i bez słowa wysiedliśmy z auta. W domu jeszcze nikogo nie było. Pobiegliśmy do drzwi. Szukałam kluczy w kieszeniach spodni, a Slash obserwował każdy mój ruch, aż w końcu bez słowa przyciągnął mnie do siebie i całował. Delikatnie, ale stanowczo. Po omacku znalazł klucze w tylnych kieszeniach moich spodni i otworzył drzwi, nie przestając mnie całować. Nie przerywając tej czynności, podniósł mnie do góry i przeniósł przez próg niczym pannę młodą. Weszliśmy do salonu, ale zaczęłam kierować się na górę. Kiedy byliśmy na schodach, Saul przycisnął mnie do barierki i zaczął ściągać moją koszulkę. Zaczęłam się śmiać, bo jego palce poruszały się po mojej talii, gdzie oczywiście miałam łaskotki.
- Nie tutaj, wariacie! - powiedziałam przez śmiech, kiedy jego dłonie zmierzały ku spodniom. Slash tylko popatrzył mi w oczy, a ja wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam wyżej. Brunet zaczął mnie gonić.
- Nie uciekniesz mi skarbie! - krzyknął przez śmiech i zdjął swoją koszulkę. Znaleźliśmy się w sypialni. Saul rzucił się w moją stronę, przygniótł mnie do ściany. Syknęłam kiedy to zrobił.
- Co się stało?! - zapytał i spojrzał z troską na moją twarz.
- Nic, nie przerywaj! - powiedziałam i wpiłam się w jego usta. Zaczęłam rozpinać jego spodnie, a on nie pozostawał mi dłużny. Po chwili znaleźliśmy się w samej bieliźnie. Slash zaczął obcałowywać każdy skrawek mojego ciała, jednak niedługo później znowu złączyliśmy się w pocałunku. Tym razem pożądaliśmy siebie nawzajem tak, jakby za chwilę jedno z nas miało umrzeć. Błądziłam dłońmi po jego plecach, a Saul jedną rękę wplótł w moje włosy, drugą podpierał się o ścianę. Po chwili dłoń z moich włosów, przeniosła się niżej. Kiedy dotknął mojej kobiecości, oderwał się od moich ust i zadziornie się uśmiechnął. Jego palce zwinnie mnie rozbudzały. Co jakiś czas jęczałam z rozkoszy. Nagle Saul przyspieszył. Krzyknęłam, kiedy wszedł we mnie bez uprzedzenia. Rytmicznie poruszaliśmy biodrami. W końcu poczułam jak gorący płyn wypełnia moje wnętrze. Saul wtulił się w moje włosy, jeszcze chwilę spędziliśmy w takiej pozycji.
- Maleńka...kocham cię...- wydyszał mi do ucha i przygryzł jego płatek...

Komentarze

  1. No zajebisty odcinek! w ciągu dwóch dni przeczytałam 26 rozdziałów! i czytam dalej!! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam od początku tylko dziś od 4-30. Bezsenność. Heh. Ale oderwać się nie mogę!<3

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham Twoją książkę !!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WTF?! Jaką książkę? Czy ja o czymś nie wiem!?
      No chyba, że chodzi o to opowiadanie... xD W takim razie dziękuję <3

      Usuń
  4. Głupia ja powinnam teraz spać, a nie czytać po raz setny rozdział, który i tak znam juz na pamięć :) Mój ulubiony. Widok Slasha ze łzami w oczach prześladuje mnie po nocach. Za dobrą wyobraźnię mam cholerka

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham to czytaac ! :D w 3h
    przeczytałam te 26 rozdz. wielbie je ;))
    i oby dalej ci tak dobrze szło ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O_O podziwiam! Dziękuję pięknie i mam nadzieję, że nie zawiodę w przyszłości xD

      Usuń
  6. Ten blog jest zajebisty! :D Czytałam już dużo, ale ten jest naprawdę zajebisty! Ostatnio zorientowałam się, że jest po 3 w nocy tak się wciągnęłam! HAHAHA. Serio zajebiście Ci to wychodzi :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie! To wiele dla mnie znaczy! xD

      Usuń
  7. A teraz to już jestem w 100% pewna, że jak wydasz książkę to Hollywood poprosi o prawa do ekranizacji! XD po prostu widzę całą tą scenę w magazynie na dużym ekranie! Przepraszam, ale nie mogę przestać się śmiać jak o niej myślę, chyba jestem jakaś nienormalna, bo to zdecydowanie nie była śmieszna scena, ale.... Nie mam wytłumaczenia na to! XDDDDD dokładnie widzę tą scenę walki (świetną oczywiście) i tą Michelle z pistoletem wymierzonym w Slasha i nagłe olśnienie i to jak zabija tego typa, a potem nagle wbija FBI, nie wiadomo skąd bierze się Letty i jeszcze Kate przyjeżdża (tylko skąd znała adres tego magazynu? ) i Axl oznajmia, że się zaręczyli i wbija szef Michelle daje jej awans i kolega z pracy okazuje się fanem Gunsów i Slash daje mu autograf XD I jeszcze całują się z Michelle na tej podłodze w magazynie XDDDD Boże! Jak Hollywood tego nie weźmie to ja nie wiem co XD chyba sama tam pojadę i im cisnę na biurko Twoje opowiadanie i powiem "macie! Bierzcie i kręćcie!" A potem spotkamy się na premierze XDD może nawet Gunsi wpadną, postawią piwko, kto wie XDD
    Wybacz mi ten pokręcone komentarz XD chyba znów wybiła moja godzina i troszku mi odwala XD ale mam nadzieję, że nie masz mi za złe :D
    Pozdrawiam Cię baaaardzooo serdecznie <3<3<3
    Lady Stardust :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Padłam ze śmiechu przy tym komentarzu! Haha! O, Lady Stardust, jesteś mistrzynią :D

      Dziękuję za komentarz, bardzo się cieszę, że Ci się podobał rozdział!

      Pozdrawiam gorąco <3

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki