Rozdział 27. I'm coming home.

           Rano obudziłam się w silnych ramionach Hudsona, który delikatnie gładził moje włosy. Kiedy zobaczył, że już nie śpię, chwycił w dłoń moją twarz i delikatnie pocałował mnie w usta. Uśmiechnęłam się promiennie i odwzajemniłam pocałunek. Było już prawie południe, ale nie chciało mi się wstawać. 

- Moja Michelle...kurwa, jakie ja mam szczęście! - powiedział, patrząc mi w oczy. - Kocham cię. - dodał po chwili i pocałował mnie namiętnie. Postanowiliśmy ruszyć się z łóżka. Saul wstał i chwycił mnie za rękę.

- Ej! Zimno mi! - zaśmiałam się i w tym momencie Slash wziął mnie na ręce. Owinął nas kołdrą i ciągle całując, zaniósł moją zaskoczoną egzystencję do łazienki. Zatrzymał się przy wannie i odkręcił wodę. Postawił mnie na ziemi i odrzucił kołdrę na bok, już chciał mnie pocałować, ale się zatrzymał.

- To będzie wyglądało jakbym cię pobił! - powiedział i przejechał dłonią po dość dużym siniaku pod żebrami.

- Jeszcze nie widziałeś się w lustrze... - powiedziałam z uśmiechem i pocałowałam zdezorientowanego Mulata. Spędziliśmy kilka godzin w kąpieli. Była dokładnie 16:00, kiedy wyszliśmy z pokoju. Saul objął mnie ramieniem i z szerokim uśmiechem maszerował przez korytarz. Zeszliśmy na dół i natknęliśmy się na Duffa...z Megan, która siedziała na nim okrakiem.

- Ooo McKagan! - powiedział rozbawiony Slash. Para totalnie nas jednak zignorowała i zaczęli się całować.

- Chodź, nie będziemy im przeszkadzać. - powiedziałam i pociągnęłam Saula za rękę.

- Ej, ale ja chce popatrzeć! - dodał Slash, próbując mnie zatrzymać.

- Wolisz patrzeć, zamiast robić to ze mną? - zapytałam podejrzliwie, na co ten w mgnieniu oka zaczął mnie namiętnie całować. Po chwili pociągnął w stronę drzwi. Wyszliśmy na spacer. Wesoło rozmawiając, podkładając sobie nawzajem nogi, popychając się i ogólnie idąc jak za dawnych czasów, obeszliśmy chyba cały Sunset. Po drodze stada piszczących dziuni błagały mojego gitarzystę o autograf. Ten jednak lubił czasem pogwiazdorzyć, więc dawał je bez oporów. W Rainbow zamówiliśmy po drinku i grzecznie wróciliśmy do domu. Było jakoś po 20, kiedy przekroczyliśmy próg salonu. Wszyscy mieszkańcy tej zacnej placówki wgapiali się w Koszmar z ulicy wiązów, oczywiście my również się przyłączyliśmy, bo film akurat się zaczynał. Zmusiłam Stevena do zrobienia wszystkim popcornu i jak tylko film się skończył, wyszłam na werandę za domem. Na stole leżała paczka czerwonych Malboro. Nie paliłam nałogowo, ale postanowiłam choć trochę się rozluźnić. Sięgnęłam po paczkę i wyciągnęłam jedną fajkę. Szukałam ognia, aż tu nagle Izzy pstryknął mi zapalniczką przed nosem.

- Dzięki. - burknęłam.

- Od kiedy palisz? - zapytał zdziwiony.

- Po prostu czasem trzeba. - dodałam, patrząc wgłąb ogrodu i zaciągając się papierosem. Wypuściłam dym nosem i przymknęłam oczy. Spojrzałam w rozgwieżdżone niebo.

- Michelle...ja chciałem przeprosić...ja nie wiem czemu wtedy... - zaczął, ale zatrzymał się, kiedy tylko na niego spojrzałam.

- Przestań, proszę cię, zapomnijmy o tym i niech będzie po staremu, poza tym masz Letty, przecież się kochacie. - powiedziałam i rozgniotłam szluga na schodku. Izzy uśmiechnął się szczerze i wrócił do reszty. Siedziałam na drewnianych schodach i wsłuchiwałam się we własne myśli. Nagle drzwi się otworzyły.

- Widziałaś moje fajki? - zapytał Axl, stając przy stoliku. Nawet się na niego nie oglądając, pomachałam paczką, którą trzymałam w ręce. Axl usiadł obok i zapalił papierosa.

- To ty palisz? - zapytał po chwili.

- Nie...tak jakoś musiałam się odstresować. - odpowiedziałam smętnie.

- Ej co jest? Uważaj, bo Freddy smutasów dopada pierwszych. - dodał i szturchnął mnie w ramię. Uśmiechnęłam się pod nosem i patykiem znalezionym na ziemi zaczęłam rysować bliżej nie określone kształty. - Michelle...na pewno dobrze się czujesz? - zapytał troskliwie po dłuższej chwili milczenia

- Tak, po prostu zajebiście mi zimno. - powiedziałam i w mgnieniu oka zostałam otulona ramieniem Axla. Wtuliłam w niego głowę i przymknęłam oczy.

- Rose! Co ty kurwa robisz z moją dziewczyną?! - usłyszeliśmy za plecami głos Saula, który podszedł bliżej nas.

- Zimo jej było! - powiedział Axl i oderwał się ode mnie. Slash zmierzył nas zdziwionym wzrokiem i machnął na wszystko ręką. Siedziałam w takiej samej pozycji jak przed chwilą. Saul przykucnął przede mną, a ręce opierał na moich kolanach. Delikatnie przesuwał palcami wzdłuż moich ud. Po chwili pocałował mnie z wyczuwalną niepewnością. Kiedy zobaczył, że nie protestuję, usadowił mnie okrakiem na swoich nogach i usiadł na ziemi. Po chwili położył się, a ja wtuliłam się w jego tors. Razem oglądaliśmy gwiazdy. Saul oczywiście wypatrzył coś w kształcie męskiego przyrodzenia. Zaczęliśmy się śmiać, leżeliśmy na ziemi dopóki nie zaczęło się rozjaśniać.

Los Angeles, 1992r.
               - Wiesz co...zabiorę cię dzisiaj...gdzieś! - powiedział po chwili, zrzucając pudełko ciastek na podłogę. Kiedy zobaczył moje pytające spojrzenie, dodał - To niespodzianka. Poszłam do kuchni zrobić sobie gorącej herbaty, a Saul został na górze. Usiadłam na blacie i czekałam aż zagotuje się woda. W tym momencie Slash wszedł do pomieszczenia z torbami w ręce. Jedna z nich, o ile dobrze pamiętałam, należała do mnie.

- Co to? - zapytałam, wyłączając czajnik.

- No przecież mówiłem: niespodzianka. - odparł i pomachał mi torbą przed nosem. Po chwili lekko popchnął mnie w stronę stołu tak, że stałam przodem do niego. Saul powoli musnął moje usta.

- Nienawidzę cię za to, co ze mną robisz. - powiedziałam i poczochrałam ręką jego włosy. Saul tylko zaśmiał się zwycięsko i chwycił mnie za rękę. Nie zwracając uwagi na to, że była dopiero 5 nad ranem wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy przed siebie. Prowadził oczywiście Saul, bo nie chciał mi za nic w świecie powiedzieć gdzie jedziemy. Po około dwóch godzinach błagania, grożenia itp., odpuściłam. Nie czułam zmęczenia, mimo że nie spałam od co najmniej 24h. Włączyłam radio i akurat leciał całkiem nowy zespół, a mianowicie Skid Row. Ich muzyka zajebiście mi się podobała, prawie tak samo jak Gunsów. Śpiewałam pod nosem Quicksand Jesus. Rozmawialiśmy o gitarach, różnych riffach, zespołach i gitarzystach, świetnie nam się rozmawiało - jak zwykle zresztą. Saul specjalnie wybrał jazdę obrzeżami miast, aby uniknąć korków. Na chwilę zatrzymaliśmy się przy jakieś łące. Słońce grzało niemiłosiernie, a na niebie nie było nawet małej chmurki. Wysiedliśmy z auta w celu rozprostowania kości.

- Kurwa... ładnie tu! - powiedziałam, opierając się o maskę samochodu. Po chwili dołączył do mnie Slash.

- Może, ale za gorąco. - dodał kudłacz i zdjął swoją koszulkę. Popatrzyłam na jego klatę i wywróciłam oczami, kiedy zaczął się do mnie przybliżać.

- Co ty robisz? - zapytałam, kiedy zaczął całować moją szyję.

- Nie widać? - odparł rozbawiony i kontynuował. Nagle mocno przycisnął mnie do maski. Zaczęłam się wyrywać i w końcu udało mi się uciec. Popatrzyłam na szybko oddychającego Saula i z zadziornym uśmiechem zaczęłam biec w stronę łąki. Ten niczym błyskawica ruszył za mną i po kilku sekundach pościgu złapał mnie w pasie, powalając nas na ziemię. Zmusił mnie do objęcia go nogami w pasie, a kiedy włożył łapy pod moją koszulkę nagle się zatrzymał.

- Hmm... a co jeśli teraz przestanę? - zapytał i już chciał wstać, ale szybkim ruchem znalazł się pode mną. Zaczął się lekko szarpać, ale po chwili zaczęłam go namiętnie całować. W końcu przejął inicjatywę i zaczął rozpinać moje spodnie. Nie pozostawałam mu dłużna...

           Po kilkudziesięciu minutach zdyszani leżeliśmy obok siebie.

- O kurwa...jak mi dobrze...- wydyszał szczęśliwy Saul. Zaczęłam się śmiać i wstałam z ziemi. Szybko naciągnęłam spodnie, koszulkę i ruszyłam w stronę samochodu. Saul niechętnie podniósł się z ziemi. Zanim wsiadł do auta dopiął spodnie, stając tak, żebym widziała każdy jego ruch. Zaśmiałam się pod nosem.

- No co skarbie? Chcesz jeszcze? - zapytał, znacząco poruszając brwiami. Z szerokim uśmiechem na twarzy pocałowałam go w usta. Zaraz potem ruszyliśmy w dalszą drogę.

           Przez kolejne 5 godzin jechaliśmy bezustannie, zatrzymaliśmy się tylko raz na stacji benzynowej. Nawet przestałam patrzeć na drogowskazy. Obok stacji był McDonald's więc nie umarliśmy z głodu. Po zjedzeniu 4 hamburgerów i zestawu powiększonego, pojechaliśmy dalej. Zrobiliśmy też zapas kawy na drogę. Około 23:00 wjechaliśmy do Denver, nadal nie miałam pojęcia gdzie jedziemy. Slash zaproponował, że przenocujemy w hotelu. Zgodziłam się, bo już zasypiałam na stojąco, pomimo wypicia kilku Monsterów i przynajmniej 2 litrów kawy. Najbardziej zadziwił mnie fakt, że mięliśmy już zarezerwowany pokój.

- Ty to wszystko zaplanowałeś! - powiedziałam, szturchając go w ramię. Recepcjonistka zaśmiała się pod nosem, a Hudson prychnął, gdy tylko zobaczył moją minę. Kobieta dała mi klucz, a Saul pobiegł po torby. Poczekałam na niego przed windą i po krótkiej chwili byliśmy na górze. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Rozchyliłam usta ze zdziwienia. Na komodzie leżała kartka z napisem "Miłego pobytu w apartamencie małżeńskim życzy zarząd hotelu Windphoria".

- Apartament małżeński?! - pisnęłam jak dziecko.

- No...mają najwygodniejsze łóżka i duże wanny. - powiedział wesoło i objął mnie w pasie.

           Odświeżyłam się w łazience i od razu padłam na miękkie łóżko. Wtuliłam się w poduszkę, a zaraz potem Slash wtulił się we mnie...

Komentarze

  1. Pomyślałam Sb że taki zajebisty rozdział a tu żadnego komentarza to coś napisze. Nie mam pojęcia jak to robisz, ale nawet gdy mam najbardziej zjebany humor to gdy czytam tego bloga nie mogę przestać się uśmiechać. No kurwa serio poliki mi drętwieją, to boli kurwa... :)
    ~Bez Nazwy/Whim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha piekielnie Ci dziękuję!
      Bardzo się cieszę, że to opowiadanie potrafi rozbawić 8D

      Usuń
  2. Aaaaa! Zajebiście mi się podoba! Jezu, oglądają "Koszmar z ulicy wiązów"! Jak ja to uwielbiam! O i nasza Chelle jest fanką Skid Row! Zajebiście! I czemu ja każde zdanie kończę wykrzyknikiem?! Nie wiem! Ale co tam XD wiem, że powinnam spać, bo zostawiam Ci tu kolejny zjebany komentarz i pewnie jak to przeczytam później to będę sama miała z siebie beke, ale trudno XD
    Chelle i Slash! Jak ja ich kocham! I to jak patrzą razem w gwiazdy i jak gonią się po łące i jak chodzą po Sunset! Cud miód i orzeszki! XD
    A co do tej ich wycieczki, to czy Slash planuje się oświadczyć czy coś? Boże, mam nadzieję, że TAK! Mi tu weselicha brakuje XD takiego jak z November rain, tylko żeby nikt nie umarł XD A przynajmniej nie panna młoda XD w sumie to nawet jeśli Slash się nie oświadczy to jeszcze pozostają Axl i Kate XD ich ślub też chcę zobaczyć XD albo raczej o nim przeczytać XD chyba, że plan zmuszenia ludzi w Hollywood do ekranizacji wypali XD
    W ogóle rozwalił mnie rudy szukający fajek ,które podebrała mu Michelle hehe XD No i ten tekst: "co tu robisz z moją dziewczyną?!" "Było jej zimno" XDDD uwielbiam XD
    A jak ta Michelle stała na werandzie i paliła, patrząc w niebo miałam w głowie takie "ciekawe co przyniesie przyszłość?" "Raka płuc"XD aż przypomina mi się jak przed moim blokiem stało rusztowanie i zawsze jak wieczorem wychodziłam na balkon na fajeczke to chciałam posiedzieć sobie na tym rusztowaniu i już dawałam czasem nogę za barierkę ale zawsze się w ostatniej chwili cofałam, bo poręcz była śliska i bałam się, że spadne i się zabije XD więc tylko stałam i wyobrażałam sobie jak by to fajnie było tam siedzieć XDDD
    Pisałabym dalej, ale oczy już mi się zamykają i telefon zaraz padnie, więc muszę kończyć, ale świetnie mi się czytało ten rozdział! :D

    Lofki, kisski i uściski :*
    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I LOVE YOU
      Dziękuję za każdy jeden komentarz, za każdą literkę, przecinek, kropkę i wykrzyknik zostawione na moim blogu!
      A TO: A jak ta Michelle stała na werandzie i paliła, patrząc w niebo miałam w głowie takie "ciekawe co przyniesie przyszłość?" "Raka płuc"XD
      MADE MY DAY
      Najlepszy żart na świecie :D

      Usuń
    2. O Jeżu! XD to ja dziękuję, że mam przyjemność czytać tak fajne opowiadanie :D

      Czytanie i komentowanie każdego rozdziału to czysta rozkosz XD

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki