Rozdział 28. I still think about you.

           Obudziłam się rano w pustym łóżku. Z niesmakiem owinęłam się kocem i usiadłam na brzegu miękkiego materaca. Przetarłam twarz dłońmi i wstałam na równe nogi. Podeszłam do drzwi balkonowych i otworzyłam je na oścież. Ku mojemu zdziwieniu widok był dość ładny. W oddali widziałam wysokie budynki, a tuż pod balkonem rosły różane krzewy, które przepięknie pachniały. Głęboko wciągnęłam powietrze do płuc i usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Z buszem na głowie i rozespanymi oczami wróciłam do pomieszczenia.

- Cześć piękna. - powiedział wesoło Saul i przybliżył się podejrzanie szybko.

- Cześć...co ty właściwie planujesz? - zapytałam, mierząc kudłacza przenikliwym wzrokiem.

- No przecież wiesz, że nie mogę powiedzieć...- dodał i lekko musnął w usta. - A swoją drogą to zbieraj się, musimy już wyjechać, bo zaczyna się robić gorąco. Zjedz i spadamy stąd. - powiedział i podał mi tacę z kawą i jakimś rogalikiem.

- Sam zrobiłeś mi śniadanie? - zapytałam z niedowierzaniem w głosie. Saul tylko pokręcił głową i zaśmiał się. - Obsługa chyba zwiała, więc musiałem sobie jakoś poradzić...- stwierdził i przebrał się w świeże ubrania. Resztę upchał w torbie i postawił ją przed drzwiami. Godzinę później siedzieliśmy już w samochodzie. Jechaliśmy cały dzień, lecz zatrzymywaliśmy się, częściej niż poprzednio na stacjach. Cały czas towarzyszyła nam muzyka, a to Pink Floyd, a to Led Zeppelin, kilka utworów Kiss i Black Sabbath też się znalazło. Piliśmy nasze kochane czerwone i zielone Mountain Dew i... o dziwo wodę. Zasnęłam jakoś po północy, byłam cholernie zmęczona przez ten upał. Wtuliłam głowę w szybę i okryłam się flanelową koszulą Slasha.

Slash
           Spała tak słodko, że trudno było oderwać od niej wzrok. Nie miałem pojęcia, jak zareaguje na moją niespodziankę, ale chyba nie powinienem się obawiać. Cały czas myślałem nad tym, czy jej tego nie powiedzieć, ale postanowiłem zachować informację dla siebie. Nie wiedział nikt. Zatrzymałem się na stacji, bo wskaźnik paliwa prawie leżał. Przy okazji zadzwoniłem do Axla.

- Czego? - usłyszałem skrzekliwy głos w słuchawce.

- Axl, to ja. Pojechałem z Michelle na kilka dni do... na wycieczkę. - powiedziałem niepewnie.

- Spoko stary. Tylko wiesz co...jest sprawa, oświadczyłem się Kate, no nie? No to ten...tak sobie pomyślałem o potrójnym ślubie, a może nawet poczwórnym... - zaczął.

- CO?! Axl...coś ty ćpał?! - krzyknąłem, ale zaraz się uspokoiłem.

- Przestań się drzeć, wiem, że to nie jest sprawa na telefon, ale nikogo nie ma w domu, więc mogę spokojnie pogadać...masz 3 miesiące na oświadczenie się, tylko lepiej się pośpiesz, bo mamy już zarezerwowaną salę, kościół no i gości trzeba zaprosić. Cholera, wrócili. Muszę kończyć, cześć. -

- Rose! - nie zdążyłem niczego więcej się dowiedzieć, bo rudy odłożył słuchawkę. No pięknie... Michelle jako moja żona?! Przecież ona nigdy się na to nie zgodzi! myślałem sobie w duchu. Utknąłem w martwym punkcie. Rose się wkurwi jak mu powiem, że nic z tego nie będzie... Wróciłem do auta i ciągle myślałem. Popatrzyłem na Michelle, przekręciła się tak, że jak tylko odpaliłem silnik, jej głowa spadła na moje ramię. Delikatnie ułożyłem ją na fotelu i ruszyłem dalej. Nawet nie czułem tego, jak bardzo chce mi się spać. Praktycznie nie myślałem teraz o niczym innym tylko o rzekomym ślubie. Wyobrażałem sobie, jakby to wyglądało. Z tego transu wyrwał mnie ciepły głos.

Michelle
           - O czym tak myślisz? - zapytałam Slasha, który widocznie nad czymś się głowił. Co jakiś czas uśmiechał się albo robił smutną minę.

- Mała! Długo tak nie śpisz? - zapytał wyraźnie ożywiony, a zaciesz powrócił na jego twarz.

- Tak, jakieś dobre pół godziny... - odpowiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Jechaliśmy jeszcze chwilę, a ja zaczęłam sobie przypominać tą okolicę... - Slash! To...czy to jest Kansas?! - krzyknęłam uradowana.

- Zgadza się, skarbie...- powiedział i wyszczerzył się do mnie przesłodko. Mocno przywarłam do jego ust, kiedy tylko zatrzymaliśmy się na światłach. Miałam ochotę skakać ze szczęścia, gdy przejechaliśmy obok ogromnego napisu "Welcome to Kansas City". Jechaliśmy jeszcze jakąś godzinę aż w końcu zatrzymaliśmy się przed moim starym domem. W oczach pojawiały się wszystkie te momenty, kiedy tu mieszkałam. Przypomniała mi się moja myśl, kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten dom. Wszystko było takie samo, poza czasem... To właśnie w tym miejscu spędziłam najpiękniejsze lata mojego życia, to tutaj poznałam Saula, to tutaj uwielbiałam spędzać czas.

- Chodź. - powiedział Saul i złapał mnie za rękę. Zdezorientowana posłusznie poszłam za gitarzystą. Zatrzymaliśmy się pod oknem do mojego dawnego pokoju.

- Chyba nie masz zamiaru wejść tam przez okno...- powiedziałam, śmiejąc się.

- A dlaczego nie? Kate ma przyjechać dopiero za jakieś 2 godziny, a nie będziemy siedzieć na dworze... -

- Kate o tym wie?! - krzyknęłam i chwyciłam Slasha za ramię. Wyciągnął język do przodu i lekko się w niego ugryzł. Potem tylko uśmiechnął się i przelotnie pocałował w policzek. Weszliśmy po winorośli i otworzyliśmy okno. To dziwne, że kilka cienkich patyków zdołało utrzymać cały nasz ciężar. Wdrapaliśmy się do środka. Stanęłam na środku pokoju, a życie przemknęło mi przed oczami. Tutaj absolutnie nic się nie zmieniło. Plakaty były na swoich miejscach, w ramkach stało kilka zdjęć. Półki były lekko pokryte kurzem. Podłoga skrzypiała tak samo jak dawniej. Obróciłam się do tyłu i zobaczyłam niepewnie stojącego Slasha. Uśmiechnęłam się szeroko i mocno się w niego wtuliłam.

- Kocham cię.- wyszeptał mi do ucha. Pocałowałam Mulata w usta i podeszłam do sterty równo ułożonych płyt. Zawsze układałam je zgodnie z rokiem wydania. Włączyłam moje ulubione Dark Side of the Moon. Po chwili oboje kołysaliśmy się w rytm utworu Breathe.

- Dlaczego mnie tu zabrałeś? - zapytałam pod koniec piosenki, patrząc prosto w brązowe oczy Saula.

- Nie podoba ci się...?- spytał i w mgnieniu oka jego cała radość gdzieś się ulotniła.

- Podoba! Nawet nie wiesz jak tego potrzebowałam!- powiedziałam i jeszcze mocniej się do niego przytuliłam. Slash tylko się zaśmiał i delikatnie gładził mnie po plecach. Postanowiliśmy pozwiedzać trochę dom. Zeszliśmy po schodach, trzymając się za ręce. Obejrzeliśmy cały salon, podeszłam do kominka i przetarłam dłonią zakurzone ramki ze zdjęciami. Byli na nich rodzice, Kate, Hudsonowie, nawet ja i Slash.

- Pamiętasz? Mieliśmy wtedy 16 lat...- powiedziałam i podałam Slashowi zdjęcie.

- Kurwa...jakie dzieci...- zaśmiał się kudłaty. Odłożyliśmy zdjęcia na miejsce.

- Chodź. Pokażę Ci coś. - nagle w mojej głowie narodził się ciekawy pomysł. Chwyciłam Slasha za rękę i zaprowadziłam go do garażu.

- Czemu nigdy tu nie byłem? - zapytał z niedużą pretensją w głosie.

 - Oj przestań...nie lubiłeś majstrować przy samochodach. - zaśmiałam się i szturchnęłam go ramieniem. Saul tylko westchnął ze zrezygnowaniem, a ja zaczęłam przegrzebywać stare rzeczy. Znalazłam kilka winyli, starą gitarę, pudełko ze zdjęciami i mnóstwo innych fajnych rzeczy. Zatrzymałam się przed lustrem. Było pęknięte w górnym prawym rogu. Przejechałam dłonią po pęknięciu i wpatrywałam się przed siebie. Slash patrzył na mnie z boku. Po moim policzku popłynęła maleńka łza.

- Ej skarbie...co się stało? - zapytał troskliwie i od razu znalazł się za mną. Objął mnie w pasie i pocałował w szyję.

- Nic, po prostu...kiedyś stałam przed tym lustrem z tatą. Zaraz po tym jak się tutaj wprowadziliśmy. Zaczął mnie pocieszać, mówił, że wszystko będzie...będzie dobrze...i wiesz co.... miał rację. - powiedziałam ze łzami w oczach i obróciłam się przodem do Mulata.

- Kochanie...proszę, tylko mi tu nie płacz...czuję się tak, jakby to było przeze mnie. - cmoknęłam go w policzek i pociągnęłam za rękę w stronę schodów na górę. Wtuleni w siebie poszliśmy do kuchni. Zrobiłam herbatę i znalazłam jakieś ciasteczka w szafce. Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy stole i wpatrywaliśmy się w swoje oczy.

- Dziękuję. - powiedziałam po dłuższej chwili milczenia.

- Za co? - zapytał zdziwiony Slash.

- Za to, że mnie tutaj zabrałeś. - dodałam, a Saul zaśmiał się triumfalnie. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. - Ja otworzę! - zerwałam się z miejsca i zaczęłam biec w stronę drzwi.

- Nie! Ja zawsze otwieram! - powiedział Hudson i pobiegł tu za mną. Chwyciłam za klamkę w chwili, kiedy Slash próbował odciągnąć mnie do tyłu.

- No proszę! Nic się nie zmieniliście! - powiedziała wesoło Kate i przytuliła mnie tak mocno, że prawie zostałam uduszona. Potem przyszła kolej na Saula.

- Cześć Katie. - powiedział wesoło i mocno przytulił kobietę. Kiedy zakończyliśmy część powitalną, Kate stanęła przed nami i wpatrywała się w nas jak w obrazek.

- Nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo chciałam was znowu razem zobaczyć! I wiecie co...idealnie do siebie pasujecie...- powiedziała radośnie, a w oczach miała łzy szczęścia. Potem poszliśmy do mojego pokoju i siedzieliśmy tam przez parę godzin, ciągle się śmiejąc i wspominając stare, dobre czasy.

- Saul... chyba powinieneś odwiedzić także swoich rodziców...strasznie się martwili kiedy zniknąłeś. - powiedziała podczas rozmowy Kate.

Slash
           Wcale nie chciałem widzieć moich rodziców...już sobie wyobrażam co by się działo, gdybym po tylu latach wpadł tak po prostu z wizytą. Michelle chyba też się to nie uśmiechało...

- Kate chyba ma rację. Powinieneś tam pójść. - powiedziała z powagą w głosie. Spuściłem głowę i starałem się to jakoś przemyśleć.

- Pójdę, ale tylko pod jednym warunkiem. - powiedziałem po chwili, bo chyba udało mi się coś wymyślić.

- No dajesz przystojniaku. - rzuciła uśmiechnięta Kate.

- Michelle pójdzie ze mną. - powiedziałem to naprawdę poważnie, a ona tylko z uśmiechem na twarzy popatrzyła na Kate.

- Zgoda. - dodała i wszyscy zaczęliśmy się śmiać, nie wnikam czemu. Zacząłem patrzeć Michelle w oczy, tak jak wtedy...podczas pierwszego spotkania. Doskonale pamiętałem barwę jej oczu. Zawsze chciałem patrzeć w te piękne ślepka ile tylko się da, a do tego ona mi na to pozwalała.

- To..ja już zostawiam was samych. - powiedziała Kate i wyszła, śmiejąc się pod nosem. Chyba się domyśliła, że...

Kate
           To był najpiękniejszy widok na ziemi, patrzeć na ich zakochaną parę. Niestety, w takich momentach lepiej im nie przeszkadzać, najwygodniej było usunąć się z pola widzenia, co właśnie zrobiłam...

Michelle
           Nie wiem jak on to robił, ale potrafił zahipnotyzować mnie swoim ciepłym wzrokiem. Z jego brązowych tęczówek płynęła taka energia i radość, że każdemu kto w nie spojrzy poprawiłby się humor. Zostaliśmy w pokoju sami. Na chwilę oderwałam się od Slasha i włączyłam płytę Led Zeppelin IV. Saul zmierzył mnie wzrokiem i powoli podszedł do mnie. Objął mnie w pasie i zaczął całować...

Komentarze

  1. Ty jesteś erotomanką.! ;D Chce już sobie poczytać co tam wymyślisz z tymi rodzicami ;) Ale jak mniej więcej sobie to wyobrażam, to się śmieje ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj no bez przesady hahaha! Żadna erotomanka! Po prostu mam taki nastrój 8D

      A następne rozdziały się płodzą ;)

      Usuń
  2. Ejj. Puszak ma rację, xd Ty jesteś erotomanką !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja piernicze... aż tak ze mną źle?! D:

      Ale co tam...to tylko moja postać jest erotomanką, a jeszcze w połączeniu ze Slashem... to wiadomo co :D

      Usuń
  3. Witam, witam!!! :D
    Właśnie skończyłam czytać i tak sobie myślę, co by tu napisać, żeby zajebistość tego tekstu została odzwierciedlona. ;P Nieno... jesteś super! Zdajesz sobie sprawę z tego jak to wciąga?!?! Jak się zacznie to nie można przestać czytać!! :D
    Poza tym świetny pomysł! Uwielbiam dzikiego Hudsona, niewyżytą Michelle, wiecznie wyszczerzonego Stevena, zaborczego Duffa, spokojnego Axla (tego to chyba nie było jeszcze xD) i melancholijnego Izzy'ego!!! I całą resztę też! Nawet czarne charaktery są super! No i ten. Ja to nigdy nie umiałam komentarzy pisać :/ W każdym razie ja to czytam i koniec. I jeszcze Cię polecę u mnie na stories-from-garden-of-eden.blogspot.com :D Wpadnij jeśli chcesz, ale nie licz na nic lepszego niż to co piszesz. Ani nawet na coś na podobnym poziomie. Piszesz po prostu ZAJEBIŚCIE! I przyzwyczajaj się powoli do moich głupich, bezsensownych komentarzy, bo mam zamiar Cię nimi obarczać od czasu do czasu ;P
    \m/

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, co ja tu w komentarzach widzę XD Reverie erotomanka XDD no, no, aż kusi żeby przeczytać co ty tu za zboczeństwa napisałaś XD ale zrobię to rano, bo teraz zmykam już spać XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie wyszło z tą niespodzianką Slasha :D takie powroty i wspominki są ekstra! No i to,że nic się w tym domu nie zmieniło to też niezły szok XD ale w sumie fajnie. Tylko nie wiem czy jedzenie tych ciastek to dobry pomysł XD bo skoro wszystko było w tym domu tak jak zostawiła to Chelle wyprowadzając się, to czy ciasteczka nie są przeterminowane czy coś? XD nie no dobra, czepiam się noepotrzebnie XD

    Ogólnie to w pełni popieram pomysł Axla na potrójny ślub! :D to by było COŚ! <3<3<3 pytanie tylko, czy Michelle się zgodzi.

    Kate jest taka kochana! Uwielbiam tą postać! <3

    Uuu,wizyta u państwa Hudson ,no może być ciekawie. To swoją drogą musi być niezłe zaskoczenie dla rodziców, gdy ich dziecko znika z domu w wieku 16 lat i wraca po latach jako gwiazda rocka. Nie mogę się doczekać aż przeczytam jak opisałaś to spotkanie :)

    Pozdrawiam serdecznie i zabieram się za dalszy ciąg :*

    Lady Stardust :***

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki