Rozdział 25. Don't be afraid of the dark.
Nie mogłam spokojnie spać. Na dworze całą noc szalała burza. Nawet przez zasłonięte rolety dokładnie widać było kontury jasnych błyskawic. Grzmoty były głośne i powodowały, że ich echo roznosiło się po całym cichym domu. Było cholernie gorąco. Delikatnie i całkiem zwinnie wyszłam spod kołdry. Saul marszczył brwi z każdym głośniejszym hukiem. Wyszłam z sypialni i zeszłam po schodach, dłonią dotykając barierki. Wtargnęłam do kuchni i napiłam się zimnej wody. Zauważyłam czyjąś postać na tarasie. Na szczęście był to tylko Izzy. Siedział zamyślony, wpatrując się przed siebie.
- Nie możesz spać? - zapytałam wychodząc na zewnątrz.
- A...to ty... - powiedział cicho, prawie go nie usłyszałam. - Zazdroszczę temu kretynowi, cholernie...- dodał po chwili. Te słowa mnie zamurowały. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie za bardzo rozumiem...- niepewnie spojrzałam na jego smutną twarz. Nic nie odpowiedział, tylko lekko się uśmiechnął.
- Lepiej żebyś nie wiedziała. - dodał po chwili i wstał z miejsca. Znalazł się tuż przede mną. Patrzyliśmy sobie w oczy, gdy nagle poczułam jego ciepłe usta na swoich. Natychmiast wyrwałam się z jego objęć.
- Izzy...- wyszeptałam ze łzami w oczach.
- Przepraszam Michelle. - powiedział z przerażeniem wymalowanym na twarzy i szybkim krokiem wrócił do domu. Stałam jak słup soli po środku drewnianego podestu, nie wiedząc co robić. Przecież kocham Saula i on doskonale o tym wie...jak mógłby zrobić coś takiego swojemu przyjacielowi? Nie potrafiłam się pozbierać. Po moim policzku spłynęła niewielka łza. Nie mogłam się na niczym skupić. Z zamyślenia wyrwał mnie potężny grzmot. Pośpiesznie otarłam policzek i wróciłam do środka. Zostawiłam w kuchni szklankę i pokonałam kilka stopni. Zatrzymałam się na chwilę, słysząc jak ktoś rozbija szkło na dole. Zeszłam z powrotem po schodach, tym razem znacznie wolniej. Zaczęłam się bać. Usłyszałam zbliżające się kroki. Oparłam się plecami o ścianę. Mężczyzna przede mną był wysoki. Bez zastanowienia uderzyłam go w tył głowy. Upadł na ziemię i próbował się podnieść. Kiedy wstał złapał mnie za koszulkę i rzucił o ścianę.
- Tu jesteś. Wiedziałem, że prędzej czy później i tak cię znajdę . - wyszeptał. Nie wyglądał na Amerykanina, jego rysy twarzy wskazywały na pochodzenie azjatyckie. Poczułam jak krople potu spływają po moim czole.
- Boisz się mnie, prawda? Co teraz zrobisz? - zapytał, mocniej przyciskając do ściany. Nie mogłam się ruszyć nawet na minimetr. Jego rosyjski akcent uderzał moją podświadomość.
- Pieprze cię. - powiedziałam cichym, lecz niespokojnym głosem, patrząc mu prosto w oczy.
- Chętnie...możemy zacząć nawet teraz. - dodał i skierował ręce pod moją koszulkę. Wtedy zwolnił uścisk, a ja z całej siły uderzyłam go w brzuch. Złapałam jego rękę i wykręciłam do tyłu. Kiedy krzyknął z bólu, wszyscy się obudzili. Pierwszy zbiegł Slash.
- Co tu się kurwa dzieje?! Michelle? Kto to jest?! - krzyknął i w tym momencie facet wyplątał się z moich rąk. Wyciągnął krótką spluwę i przystawił mi ją do gardła.
- Niech tylko któryś się ruszy, a rozwalę jej łeb. - powiedział pewnym siebie tonem i odbezpieczył broń. Głośno przełknęłam ślinę i coraz szybciej oddychałam. Korzystając z jego chwilowej nieuwagi, kopnęłam go w krocze, dzięki czemu upadł na ziemię. Wypuścił pistolet z rąk, a ja szybko go podniosłam i wymierzyłam w przeciwnika. Powoli podniósł się z podłogi.
- To jeszcze nie koniec Sanchez. Policzymy się bez świadków. - dodał.
- O czym ty do cholery mówisz?! - krzyknęłam i podeszłam bliżej.
- Wiesz o czym. Tylko ty wiesz. - powiedział i szybkim krokiem zmierzał do drzwi. Już miałam strzelić, ale powstrzymał mnie Axl.
- Co tu się, do kurwy nędzy, dzieje?! - zapytał podniesionym głosem, łapiąc za pistolet. Podniosłam ręce w geście obronnym i podeszłam do ściany, osuwając się po niej plecami. Wyjęłam z broni magazynek i przesunęłam nimi po podłodze. Ukryłam twarz w dłoniach. Wszyscy stali jak posągi w muzeum. Pierwszy ocknął się Slash.
- Maleńka...nic ci nie jest? Kto to był? - zapytał łagodnie i podszedł jak najbliżej się dało, opierając dłonie na moich kolanach.
- Nie wiem...- odpowiedziałam, nie zmieniając swojej pozycji.
- Musisz wiedzieć! Znał twoje nazwisko! Ktoś mu powiedział gdzie jesteś! - wtrącił się Steven.
- Nie wiem kim on jest! - wstałam z podłogi i krzyknęłam. - Przysięgam. - Dodałam ciszej, a po moich policzkach popłynęły drobne łzy.
- Cii...już dobrze, przy mnie jesteś bezpieczna. - powiedział Saul i przyciągnął mnie do siebie. Dał znak reszcie żeby poszli na górę. Brunet zaprowadził mnie do salonu i posadził na kanapie. - Przyniosę ci koc. - dodał, odrywając się ode mnie.
- Nie! Zostań tutaj, proszę. - wyszeptałam. Slash wrócił do poprzedniej pozycji i tak spędziliśmy jakąś godzinę.
- Zaniosę cię na górę, nie możesz tu spać.- powiedział na co ja skinęłam tylko głową. Saul podniósł się z kanapy ze mną na rękach i powoli wszedł po schodach. Weszliśmy do pokoju. Położył mnie na łóżku i przytulił do siebie. - Śpij, jutro pogadamy. - dodał i pocałował mnie w czoło.
- Kocham cię.- mruknęłam w odpowiedzi i w mgnieniu oka zasnęłam.
- Nie możesz spać? - zapytałam wychodząc na zewnątrz.
- A...to ty... - powiedział cicho, prawie go nie usłyszałam. - Zazdroszczę temu kretynowi, cholernie...- dodał po chwili. Te słowa mnie zamurowały. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie za bardzo rozumiem...- niepewnie spojrzałam na jego smutną twarz. Nic nie odpowiedział, tylko lekko się uśmiechnął.
- Lepiej żebyś nie wiedziała. - dodał po chwili i wstał z miejsca. Znalazł się tuż przede mną. Patrzyliśmy sobie w oczy, gdy nagle poczułam jego ciepłe usta na swoich. Natychmiast wyrwałam się z jego objęć.
- Izzy...- wyszeptałam ze łzami w oczach.
- Przepraszam Michelle. - powiedział z przerażeniem wymalowanym na twarzy i szybkim krokiem wrócił do domu. Stałam jak słup soli po środku drewnianego podestu, nie wiedząc co robić. Przecież kocham Saula i on doskonale o tym wie...jak mógłby zrobić coś takiego swojemu przyjacielowi? Nie potrafiłam się pozbierać. Po moim policzku spłynęła niewielka łza. Nie mogłam się na niczym skupić. Z zamyślenia wyrwał mnie potężny grzmot. Pośpiesznie otarłam policzek i wróciłam do środka. Zostawiłam w kuchni szklankę i pokonałam kilka stopni. Zatrzymałam się na chwilę, słysząc jak ktoś rozbija szkło na dole. Zeszłam z powrotem po schodach, tym razem znacznie wolniej. Zaczęłam się bać. Usłyszałam zbliżające się kroki. Oparłam się plecami o ścianę. Mężczyzna przede mną był wysoki. Bez zastanowienia uderzyłam go w tył głowy. Upadł na ziemię i próbował się podnieść. Kiedy wstał złapał mnie za koszulkę i rzucił o ścianę.
- Tu jesteś. Wiedziałem, że prędzej czy później i tak cię znajdę . - wyszeptał. Nie wyglądał na Amerykanina, jego rysy twarzy wskazywały na pochodzenie azjatyckie. Poczułam jak krople potu spływają po moim czole.
- Boisz się mnie, prawda? Co teraz zrobisz? - zapytał, mocniej przyciskając do ściany. Nie mogłam się ruszyć nawet na minimetr. Jego rosyjski akcent uderzał moją podświadomość.
- Pieprze cię. - powiedziałam cichym, lecz niespokojnym głosem, patrząc mu prosto w oczy.
- Chętnie...możemy zacząć nawet teraz. - dodał i skierował ręce pod moją koszulkę. Wtedy zwolnił uścisk, a ja z całej siły uderzyłam go w brzuch. Złapałam jego rękę i wykręciłam do tyłu. Kiedy krzyknął z bólu, wszyscy się obudzili. Pierwszy zbiegł Slash.
- Co tu się kurwa dzieje?! Michelle? Kto to jest?! - krzyknął i w tym momencie facet wyplątał się z moich rąk. Wyciągnął krótką spluwę i przystawił mi ją do gardła.
- Niech tylko któryś się ruszy, a rozwalę jej łeb. - powiedział pewnym siebie tonem i odbezpieczył broń. Głośno przełknęłam ślinę i coraz szybciej oddychałam. Korzystając z jego chwilowej nieuwagi, kopnęłam go w krocze, dzięki czemu upadł na ziemię. Wypuścił pistolet z rąk, a ja szybko go podniosłam i wymierzyłam w przeciwnika. Powoli podniósł się z podłogi.
- To jeszcze nie koniec Sanchez. Policzymy się bez świadków. - dodał.
- O czym ty do cholery mówisz?! - krzyknęłam i podeszłam bliżej.
- Wiesz o czym. Tylko ty wiesz. - powiedział i szybkim krokiem zmierzał do drzwi. Już miałam strzelić, ale powstrzymał mnie Axl.
- Co tu się, do kurwy nędzy, dzieje?! - zapytał podniesionym głosem, łapiąc za pistolet. Podniosłam ręce w geście obronnym i podeszłam do ściany, osuwając się po niej plecami. Wyjęłam z broni magazynek i przesunęłam nimi po podłodze. Ukryłam twarz w dłoniach. Wszyscy stali jak posągi w muzeum. Pierwszy ocknął się Slash.
- Maleńka...nic ci nie jest? Kto to był? - zapytał łagodnie i podszedł jak najbliżej się dało, opierając dłonie na moich kolanach.
- Nie wiem...- odpowiedziałam, nie zmieniając swojej pozycji.
- Musisz wiedzieć! Znał twoje nazwisko! Ktoś mu powiedział gdzie jesteś! - wtrącił się Steven.
- Nie wiem kim on jest! - wstałam z podłogi i krzyknęłam. - Przysięgam. - Dodałam ciszej, a po moich policzkach popłynęły drobne łzy.
- Cii...już dobrze, przy mnie jesteś bezpieczna. - powiedział Saul i przyciągnął mnie do siebie. Dał znak reszcie żeby poszli na górę. Brunet zaprowadził mnie do salonu i posadził na kanapie. - Przyniosę ci koc. - dodał, odrywając się ode mnie.
- Nie! Zostań tutaj, proszę. - wyszeptałam. Slash wrócił do poprzedniej pozycji i tak spędziliśmy jakąś godzinę.
- Zaniosę cię na górę, nie możesz tu spać.- powiedział na co ja skinęłam tylko głową. Saul podniósł się z kanapy ze mną na rękach i powoli wszedł po schodach. Weszliśmy do pokoju. Położył mnie na łóżku i przytulił do siebie. - Śpij, jutro pogadamy. - dodał i pocałował mnie w czoło.
- Kocham cię.- mruknęłam w odpowiedzi i w mgnieniu oka zasnęłam.
O ja pierdole! Co tu się odjaniepawla?! XD w jednej chwili Izzy ni stąd ni zowąd całuje Chelle na tarasie, a w następnej do domu wbija jakiś podejrzany typ i chce ją zabić! 🤯🤯🤯
OdpowiedzUsuńŻe tak się wyrażę,mózg rozjebany! Serio! Zaskoczyłaś mnie i to nie mało. Teraz zrodziło mi się w głowie pełno pytań. Kim był ten koleś ? Skąd znał Chelle? Dlaczego chciał ją zabić? Czemu nikt nie wezwał policji? Czy Izzy już nie kocha Letty? Czy cały czas kochał Michelle?
Kurde, kobieto! Ty powinnaś serio kryminały pisać! Nawet nie wiesz z jaką przyjemnością kupiłabym Twoją książkę i przeczytała w niej historię Michelle - młodej i niezwykle ambitnej agentki FBI ,a prywarnie dziewczyny słynnego gitarzysty, która biarze udział w tajnych misjach, walczy z podejrzanymi typami, przenika w środowiska przestępcze i jeździ na misje do Afganistanu! Boże, gdybyś ty to wydała, to wiedz, że twa książka miałaby honorowe miejsce na mojej półce! Dałabym ją wyżej niż "The Dirt" i nawet wyżej od "Ja, Ozzy"!
Miałam kłaść się spać, ale chyba przeczytam jeszcze kolejny rozdział, bo tu się takie rzeczy odwalają, że teraz nie mogę przerwać czytania! XD
Pozdrawiam i zasuwam dalej!
Lady Stardust :****
Kolejne WOW! Bardzo Ci dziękuję! Nie pamiętam żebym ostatnio została zasypana taką lawiną komplementów! To mnie tak niesamowicie podbudowuje, że nawet sobie nie wyobrażasz! :D
UsuńWłaśnie tak wyobrażałam sobie tę historię. Młoda agentka FBI i pnący się na szczyt kariery muzycznej gitarzysta! A później przyszło jeszcze milion innych pomysłów i tak jakoś wyszło.
Zadałaś też dużo bardzo dobrych pytań. Za te nieścisłości fabularno-logiczne bardzo przepraszam :c
Nie przesadzajmy z tym wydawaniem książki! "Ja, Ozzy" to jest mistrzostwo :D
Pięknie dziękuję <3