Rozdział 49. Break free.

Na wyświetlaczu ukazał się numer Hondo. Odebrałam bez wahania i usłyszałam zniecierpliwiony ton sierżanta

-Sanchez gdzie wy jesteście? Próba za pół godziny! Czekam na was na placu głównym na 12. ulicy.- powiedział

-Czekaj! Zaaresztowali nas do wyjaśnienia, wypuścili tylko mnie i Slasha także jeśli chcesz cały zespół to ich stamtąd wyciągnij.- dodałam i czekałam na jego reakcję.

-Niektórych to miasto przerasta...dobra za 5 minut możecie ich odebrać.- dokończył i po chwili rozłączyliśmy się. Slash zaczął się śmiać i po chwili wyszliśmy z budynku głównego FBI. Pożyczyłam samochód od Jagera i razem z Hudsonem jechaliśmy przez kilka minut zatłoczonymi uliczkami LA. W końcu dotarliśmy na miejsce i wyciągnęliśmy resztę z więzienia. Byli zdziwieni tym widokiem i zadawali mnóstwo pytań, ale nie było czasu, żeby na nie odpowiadać. Szybko zapakowaliśmy się do samochodu i za chwilę byliśmy na 12. ulicy. Zaparkowałam auto na pobliskim parkingu i razem popędziliśmy na miejsce, w którym miała odbyć się próba.

-No nareszcie. Już myślałem, że Grimesey będzie śpiewał, a John grał...- powiedział z ulgą a wszyscy zaśmiali się. -No to na co czekacie? Tam macie sprzęt, ale jeśli wam nie odpowiada możecie przywieźć na jutro swój.- dodał i wskazał na ścianę z zawieszonymi gitarami, perkusja stała już na scenie. Steven zasiadł za nią i czekał na resztę. Próba minęła bez większych zakłóceń. Wszystkim strasznie podobał się występ Guns N' Roses na żywo. Potem Slash przyczepił się do Johna i tak oto przez kilka godzin rozmawiali o gitarach i technikach gry. Ten temat Slashowi przecież nigdy się nie znudzi. W taki też sposób spędziliśmy miły wieczór i popołudnie. W końcu nie dotrzymaliśmy nawet do północy. Wróciliśmy do domu po 23:20, więc szybko wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka tak samo jak wszyscy pozostali. Zasnęłam w objęciach Hudsona...

***

Rano obudził nas dźwięk budzika. Powolnym ruchem mocno uderzyłam w brzęczące urządzenie, a Slash przeciągnął się na łóżku. Uśmiechnęłam się pod nosem i kiedy chciałam go pocałować zadzwonił telefon. Westchnęłam ciężko i odebrałam go.

-Halo?- zapytałam zaspanym głosem kiedy przez dłuższą chwilę nikt nie odpowiadał.-Halo?!- powiedziałam głośniej, ale ciągle słyszałam tylko ciszę. W końcu się zdenerwowałam i rozłączyłam się.

-Kto to był?- zapytał Slash leżąc z zamkniętymi oczami.

-Nie wiem. Pewnie jakieś dzieciaki robią sobie żarty.- odpowiedziałam i zwlekłam się z łóżka. Po chwili znowu zadzwonił telefon. Chciałam odebrać, ale wyprzedził mnie Slash.

-Tak?- zapytał i po chwili podał mi telefon. -Hondo chce z Tobą rozmawiać.- dodał, a ja wzięłam telefon z jego dłoni. Sierżant kazał mi założyć galowy mundur i przyspieszyć Gunsów. O 11 zaczyna się ceremonia z okazji 4 lipca. Święto Niepodległości zawsze jest tu hucznie obchodzone, ale żeby Gunsi grali? No nie powiem, że mi się to nie podoba, ale obawiam się jakiś nieporozumień, czy zamieszek. Chociaż równie dobrze mógł to być ich najlepszy występ...

Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Ubrałam się w mundur i spięłam włosy w kok. Założyłam czarne szpilki i wyszłam z łazienki. Slash popatrzył na mnie od góry do dołu i uśmiechnął się promiennie. Po kilkunastu minutach wszyscy byli gotowi. O dziwo nikt nie miał kaca i wszyscy wstali o wczesnej porze. Zadzwoniłam do Hondo, a ten kazał mi przyjechać do nich do hotelu. Tak też zrobiłam zostawiłam Gunsów w domu i pojechałam do najlepszego hotelu w LA. Co jak co, ale chłopcy z oddziału nie żałowali pieniędzy na towarzystwo i wygody. Weszłam do dużego budynku i skierowałam się do windy. Kazali mi iść do pokoju 902 więc tak też zrobiłam, wjechałam na 20-ste piętro i weszłam bez pukania do środka. Moim oczom ukazało się 10 całkiem przystojnych mężczyzn w mundurach. Rozmawialiśmy przez chwilę, aż w końcu przyszedł Hondo i kazał nam się zbierać. O 10:30 byliśmy na miejscu. Nigdzie nie widziałam Gunsów. Równo o 11:00 rozpoczęła się defilada i przemarsz wojsk. Z grobowymi minami ruszyliśmy przed siebie równym krokiem. Dopiero teraz zorientowałam się, że jestem jedyną kobietą w siłach lądowych. Uśmiechnęłam się pod nosem i w tym samym momencie parada się zakończyła. Stanęliśmy w dwóch rzędach Grimesey stał obok mnie i co chwilę próbował mnie rozśmieszyć, ale mu nie wychodziło, więc zrezygnował ze swoich niecnych zamiarów. Potem odbył się pokaz broni i przedstawiciele poszczególnych oddziałów złożyli kwiaty na pomniku na Placu Głównym. Kiedy wszystko się zakończyło wszyscy skierowali się w drugą stronę, czyli pod scenę. Dopiero w tedy ujrzałam zdenerwowanych chłopaków biegających w tą i z powrotem za kulisami.

-A teraz wystąpi przed państwem gość specjalny ceremonii, zespół Guns N' Roses ze swoim nowym utworem Civil War.- zapowiedział techniczny i w tym momencie na scenę wyszli Gunsi. Wszyscy ucichli. Slash szukał mnie wzrokiem wśród publiczności, a kiedy już nasze oczy się spotkały uśmiechnął się i rozbrzmiały pierwsze dźwięki gitary.

-Look at your young men fighting
Look at your women crying
Look at your young men dying
The way they've always done before

Look at the hate we're breeding
Look at the fear we're feeding
Look at the lives we're leading
The way we've always done before...-
zaczął śpiewać Axl, po chwili wszedł Slash z mocniejszym brzmieniem, Rose ze swoim piskliwym głosem. Wszystko było idealnie zagrane w odpowiedniej nucie. Nikt ani razu się nie pomylił. Kiedy skończyli grać wszyscy bez wahania wstali i klaskali głośno. Chłopcy z oddziału krzyczeli coś, ale nie mogłam zrozumieć, bo zagłuszał ich tłum. Hudson rzucił kostkę komuś z przodu i jako ostatni zszedł ze sceny patrząc na mnie z uśmiechem na ustach. Kiedy wreszcie można było iść za kulisy popędziłam co sił w nogach do garderoby Gunsów. Wszyscy byli na miejscach i czekali na resztę dziewczyn. W końcu razem pojechaliśmy do domu. Przebraliśmy się w wygodniejsze ciuchy i postanowiliśmy spotkać się potem z całym oddziałem, tak jak dwa dni temu. Jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy. Poszliśmy do Roxy i zamówiliśmy duże ilości alkoholu. Siedziałam pomiędzy Grimesey'em i Johnem. Slash patrzył na mnie zazdrośnie, ale kiedy zrobiłam minę typu "No weź daj spokój stary" to pokręcił głową i zaśmiał się pod nosem.Gadaliśmy razem o wszystkim i o niczym. W końcu głos zabrał Hondo.

-Dzieciaki zbierać dupy bo nam samolot ucieknie.- powiedział i wstał z miejsca.

-Jak to samolot? Już lecicie?- zapytałam z żalem w głosie

-Maleńka obowiązki wzywają.- zaśmiał się John i również wstał. Grimesey ze smutną miną zarzucił sobie kurtkę na ramiona i już chciał iść kiedy wszystkich zatrzymał Slash.

-Ej nie! Czekajcie! Przecież...nie będzie was na naszym ślubie?- zapytał smutnym tonem

-Jakim ślubie?!- podniósł głos Hondo, a wszyscy zaczęli się śmiać. -Sanchez co on pierdoli?- dodał również się śmiejąc.

-Sierżancie...nie pamiętasz co mówiłeś mi kiedy dowiedziałam się, że wracam do LA?- zapytałam z niedowierzaniem, Hondo popatrzył na mnie porozumiewawczo i pokręcił z niedowierzaniem głową.

-A co powiedział? No co?- dopytywał się wstawiony Steven

-Nieważne.- powiedziałam

-Ważne, ale nie musicie wiedzieć.- dodał Hondo

-No to mam rozumieć, że zostajecie jeszcze tydzień? W przyszłą sobotę cały zespół bierze ślub.- powiedział Axl i objął ramieniem Kate.

-No nie wiem czy...- zaczął Hondo

-Tak zostajemy. Nie byłem jeszcze na żadnym ślubie! A jeszcze może wyrwę jakąś fajną dupę...- rozmarzył się Grimesey. Śmialiśmy się przez dłuższą chwilę, a potem wyszliśmy przed Roxy. Duff i o dziwo Izzy byli najmniej przytomni. Pojechaliśmy taksówkami do domu, a cały oddział do tego samego hotelu. Slash patrzył na mnie od dłuższego czasu nie mówiąc nawet słowa. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem i w tedy przysunął się bliżej mnie i pocałował w policzek. Zaśmiałam się pod nosem i w tej samej chwili zatrzymaliśmy się przed naszą rezydencją. Nawet nie zdążyliśmy wszystkiego uprzątnąć po tym włamaniu. Tylko z grubsza poukładaliśmy wszytko na miejsca, jednak ciągle nie było jak dawniej. Od jutra wracam do pracy, właśnie teraz to sobie uświadomiłam. Nie pozostało mi nic innego jak tylko położyć się spać. Jednak moje plany pokrzyżuje chyba Slash...Weszliśmy do sypialni, a Hudson podszedł bliżej mnie.

-Wiesz, że jutro idę do pracy?- zapytałam, ale Saul tylko zamruczał twierdząco i zaczął obcałowywać moją szyję. Westchnęłam z rezygnacją i poddałam się jego pocałunkom. Po chwili jakby coś w niego wstąpiło, zerwał ze mnie koszulkę tak, że aż krzyknęłam. Uśmiechnęłam się zadziornie i rzuciłam się na niego. Wylądowaliśmy na środku pokoju, zdjęłam jego koszulę w kratę i koszulkę za jednym razem. Wstaliśmy z ziemi i Slash pociągnął mnie w stronę łóżka. Stanęliśmy obok i zaczęliśmy się namiętnie całować zdejmując w tym samym czasie spodnie. Rozpięłam jego czarne jeansy i lekko ścisnęłam jego krocze. W mgnieniu oka podniecił się. Zaczęłam się śmiać, a po chwili Slash docisnął mnie całym sobą do ściany. Zgasiłam światło, bo przełącznik był tuż nade mną i powróciłam do całowania Slasha. Po chwili byliśmy nadzy i oderwaliśmy się od ściany, podczas tej czynności zrzuciłam lampkę z szafki nocnej, a Hudson się potknął. Na szczęście wylądował na łóżku. Leżałam pod nim i mocno go do siebie przycisnęłam. Po chwili oderwał się ode mnie i dłonią zjechał niżej. Znowu połączyliśmy się w pocałunku, a Slash swoimi smukłymi palcami dawał mi mnóstwo rozkoszy. Po chwili ta zabawa mu się znudziła i zaczął łaskotać moje uda po wewnętrznej stronie. Zaczęłam się śmiać i postanowiłam teraz z nim się pobawić. Szybkim ruchem znalazłam się nad Mulatem, a on tylko popatrzył na mnie z uznaniem. Uśmiechnęłam się zadziornie i znowu połączyliśmy się w długim namiętnym pocałunku. W pokoju było całkowicie ciemno, oświetlał go tylko blady blask księżyca wpadający przez otwarte okno. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.

-Kocham cię wiesz?- powiedział patrząc mi w oczy.

-Ja też cię kocham.- odpowiedziałam i cmoknęłam go w usta

-Michelle...a może kupimy własny dom?- zapytał, a ja zatrzymałam się w miejscu.

-Ty wiesz co...to jest całkiem dobry pomysł! Ale płacimy po połowie.- dodałam, a Slash uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie tak, żebyśmy mogli patrzeć sobie w oczy.

-Wiesz co...- zaczął i jednocześnie przejechał dłonią wzdłuż mojej talii. -Kiedy byliśmy w tym więzieniu to wyobrażałem sobie nas pieprzących się w celi.- dokończył, a ja wybuchłam nieopanowanym śmiechem.

-Gwarantuję ci, że lepiej będzie tutaj.- powiedziałam poważnie kiedy tylko powstrzymałam śmiech i wpiłam się w jego usta....

Zasnęliśmy wtuleni w siebie około 4:00 nad ranem, kiedy niebo zaczęło się już rozjaśniać. O 7:00 zadzwonił budzik. Z grymasem na twarzy wstałam z łóżka i po cichu założyłam na siebie koszulkę Slasha, a następnie opuściłam pokój tak żeby go tylko nie obudzić. Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni. Strasznie bolała mnie głowa. Weszłam do środka i zajrzałam do szafki z lekami. Niestety jak na złość nie było ani jednej tabletki aspiryny. Przeklęłam pod nosem i wspięłam się na palce żeby dostać do górnej szafki. Udało mi się, znalazłam całą paczkę tego magicznego leku. Obróciłam się nagle do tyłu i moim oczom ukazał się Duff i...Sebastian Bach. Popatrzyłam na nich zaspanym wzrokiem i przywitałam się krótkim -Siema.-

-Cześć.- odpowiedzieli jednocześnie i wgapiali się we mnie jak w obrazek. Skierowałam się z powrotem na górę.

Duff
Gapiłem się z Bachem na znikającą w korytarzu Michelle.

-Czy ona zawsze tak dobrze wygląda?- zapytał po chwili, a ja o mało nie zadławiłem się powietrzem

-Człowieku dzisiaj wygląda wyjątkowo strasznie, a poza tym to wersja 'Michelle na kacu'. Slash tak ją w nocy wyobracał, że teraz biedna nie wie gdzie jest.- zaśmiałem się, a Bach pokręcił głową z uznaniem.

-A między nimi już wszystko w porządku? Czy już tylko seks?- zapytał po chwili, a ja popatrzyłem na niego jak na idiotę. Czy ten kretyn się w niej zabujał czy co? Wzruszyłem ramionami i wyszedłem z kuchni. Sebastian skierował się do drzwi.

-Ja idę. Na razie.- powiedział i wyszedł. Wróciłem do Megan i położyłem się obok niej.

Michelle
Szybko ubrałam się w wygodne ciuchy i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta i pojechałam do biura...

Komentarze

  1. przeczytam wieczorem, a tymczasem chciałabym w miarę kulturalnie napomknąć o tym, że zrobiłam ankietę...;D

    OdpowiedzUsuń
  2. No i chwała. XD
    A Bachu to niech się od[cenzura] od Michelle, bo już za późno. XD Już go w domu nie chcę. XD
    Oczywiście, jak zawsze za[cenzura]. :D
    I dawaj już następny, nooo... ._.

    OdpowiedzUsuń
  3. No kurde no, dwa naraz? Jakto takto? ;D Popadnę w kompleksy! Ja u siebie od tygodnia nic nie wstawiłam xD A w sumie to oderwałaś mnie od pisania, ale jakoś Ci wybaczę, bo warto było :D Oba rozdziały są super, ale co z tym zdjęciem USG? Bo jak Duff się dowie o dziecku, to przecie się narąbie jak stodoła i znowu będzie trzeba kogoś ratować xD Ej... Ale nie mów, że go zabijesz! Jak zabijesz Duffa, to fochnę i już nigdy więcej nie przeczytam! I jeszcze wpadnę do Ciebie z siekierą ^.^
    Więc nawet nie myśl o takim rozwiązaniu. A jeśli nie myślałaś, to dobrze (w takim razie zrobiłam z siebie idiotkę, ale kogo to obchodzi? xD)
    Mówiłam Ci już, że dostałam gitarę-alkoholiczkę i nazwałam ją Duff? Znaczy to nie do końca tak było. To ja opowiem historię, nie trzeba jej czytać xD
    Dostałam gitarę (elektroakustyk, ale to w tej historii akurat najmniej ważne jest xD) jasną, z ciemnymi bokami i tyłem. Więc tak na nią patrzę i myślę "no kurde, Duff jak się patrzy!" i wtedy nagle uderzyła mnie jej mina! (Tak, tak... już o tym gadałam ze specjalistą xD) Ona się po prostu patrzyła na mnie z miną "No ze mną się nie napijesz?!" No i wtedy myślę "O Matko! Toż to rzeczywiście jest Duff! Gdyby nie żył, to pomyślałabym, że to jego drugie wcielenie, ale że żyje i ma się dobrze, to kurde co się dzieje?!" A na takim trochę z dupy wziętym momencie zakończę tą historię, bo sensu to ona i tak nie miała, a tak to przynamniej może ktoś jeszcze przeżyje xD. W każdym razie znalazłam teraz przyjaciela i dlatego tak mi słabo ostatnimi czasy z rozdziałami idzie... Z wódką lepiej. Duff demoralizuje, nawet jako gitara! O.o
    Ta historia nawet nie ma morału! xD O.o Jestem miszczem! ;D Idę. Duff mnie wzywa spod stołu. We dwoje zawsze raźniej xD
    Rozdziały są super, czekam na zombie xD ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ten na zdrowie z Duffem i nowy (o zombie) może już dziś :D

      Usuń
    2. Hueueueu!
      Ankieta!! (Tak, to rzeczywiście wygląda na ankietoholizm xD)
      No więc zaznaczyłam "inne cośtam cośtam, napiszę, cośtam, najnowszy rozdział" no to piszę. Ja to bym się wstrzymała z tymi zombiakami i zrzuciła na Ziemię jakiś asteroid (ewentualnie wściekłego Axla. O, np Slash i Michelle uznają, że po cholerę im w sumie ten ślub, wtedy Axl się wkurzy i rozwali planetę) i wtedy oni zostaną zombie ;D ^.^ Czyż to nie piękne? I wezmą ślub jako zombie!!! Awwww :3 Jakie to słodkie! Dobra, ja już idę, nie przejmujcie się. Mam psychiatrę na czwartek xD Nie, tu już nawet psychiatra nie pomoże... ;C No to idę spać. Może jutro będzie ciut lepiej? xD

      Usuń
    3. haha no piękna i urocza wizja :D

      I dobrze było...! Tą wizytę u psychiatry to możesz odwołać 8D

      Usuń
  4. Nowy rozdział u mnie. :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Bach to się za późno ocknął co do Michelle :D
    A co do ankiety to wgl nie przestawaj pisać! Masz talent i zal go marnować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah dzięki, ale to opowiadanie muszę zakończyć xD Mam już pomysł na kolejne, ale to bardziej dramat będzie, o ile w ogóle będzie... xD

      Usuń
    2. Wiem, że sporo czasu minęło od kiedy napisałaś tego komenta, ale tak profilaktycznie napomknę (lepiej zapobiegać niż leczyć) : KURWA NIE KOŃCZ TEGO ARCYDZIEŁA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! A tylko spróbujesz... to dowiem się gdzie mieszkasz i.... pożyczę siekierę od Lise-Lotte, bo zdaje się, że ona lubi i posiada takie zabawki :) Co do rozdziału...świetny, popadam w kompleksy przez Michelle: " ona zawsze tak dobrze wygląda?" a tu się okazuje, że Michelle na kacu... o kurw...ojej pobiłam SWÓJ rekord w długości komentarza! :D

      Usuń
    3. *______________* o matko jedyna... niedługo będę klasycznym przypadkiem narcyzmu, bo przez takie komentarze bujam w obłokach wyobrażając sobie nie wiadomo co o.o
      na razie sama nie wyobrażam sobie życia bez tego opowiadania także NA RAZIE możesz spać spokojnie :D
      dziękuję pięknie za te słowa! Naprawdę wiele dla mnie znaczą ♥

      Usuń
    4. ufffffff, jak mi użyło... teraz będę spać spokojnie, obiecuję.Za słowa nie musisz dziękować, piszę samą prawdę (a przynajmniej mam taką nadzieję ;)). Co do narcyzmu... możesz być jego przypadkiem, pozwalam :D

      Usuń
    5. Haha no to dobrze xD Ja niczego nie obiecuję, ale wydaje mi się, że nieco lepiej teraz piszę (porównując np. rozdział 1 i 103 xD)
      Pozostanę jednak normalna, bo sama nie lubię takich zarozumialców :D

      Usuń
    6. Też nie lubię zarozumialców, ale (szczerze) kto ich lubi? Porównując rozdziały doszłam do wniosku, że nie mnie to oceniać, bo piszesz zajebiście (oj...miałam nie przeklinać) :). Powiem tylko, że trening czyni miszcza ;D

      Usuń
  6. Co do rozdziałów to mam na jakiś czas zabranego laptopa i nie ma kiedy nadrobić, ale dam radę :>
    A co do ankiety to wybrałam, że napiszę Ci w komentarzu.
    Ja na Twoim miejscu bym opisała śluby oczywiście, te wszystkie rozterki bohaterów, emocje, no kurwa to będzie zajebiste! I później zrobiłabym coś takiego jak "ileś lat później" i opisać w skrócie ich życie, domy, ile mają dzieci, czy jeszcze utrzymują kontakty, czy trudno jest wyjeżdżać w trasy i zostawiać rodzinę, czy jeżdżą razem, przybliżyć problemy związane z byciem równocześnie ojcem i rockmanem, czy równocześnie matką i żoną rockmana! :D Przynajmniej ja bym tak zrobiła. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie planuję coś w ten deseń zrobić xD Znaczy jeszcze może opiszę jak pozakładają rodziny, a potem skrót i koniec. xD Ale dzięki, mam już pomysł dzięki Twemu komentarzowi 8D

      Usuń
  7. Błagam nie zabijaj nikogo. ;<
    A już na pewno nie Michelle, Slashie by się załamał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra dobra nikogo (chyba)nie zabiję. Na razie wygrywa odpowiedź "Dokładnie opisuj dialogi i całą historię aż do śmierci." hahah, no ale to już tak pominę niektóre lata i będzie pięknie :D

      Usuń
  8. Nowa notka, wpadnij jeśli chcesz. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja wiem, wredna jestem, ale to ja zaznaczyłam, żebyś wszystkich zabiła. Bo ja lubię jak ktoś ginie.
    Wiesz, w Zagubionych wszyscy moi ulubieni bohaterowie ginęli przez wszystkie sezony, rozdzielali moje ulubione parki... I generalnie to płakałam tylko raz na przestrzeni całego oglądania, jak Charlie umarł, bo grał go mój ulubiony aktor ever.
    A na ostatnim odcinku, w ciągu 2h płakałam 6 razy. Bo nie wskrzesili nikogo, ale umarli wszyscy i było to rozwiązane tak, że ich dusze szukały miejsca, w którym mogłyby się spotkać, w końcu to było im przeznaczone. I znowu wszyscy byli razem, kochali się, a mój ulubiony aktor znowu się zszedł ze swoją laską i zajmował jej dzieckiem i było tak kurwa słodko, że ja pierdolę.
    I to był jedyny film, ten ostatni moment, na którym płakałam tak 'na głos'. Nie, że łezka mi się zakręciła, tylko siedziałam o 4 nad ranem przed komputerem i ryczałam na głos, takie to piękne było.
    No.
    A tymczasem, jakbyś chciała, wpadnij do mnie na takie cuś, niezwiązane z fabułą opowiadań kompletnie, o Duffie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to płakałam na "Zielonej Mili" Boże, jak ja ryczałam. Już na książce ryczałam, a na filmie to jeszcze bardziej... I to był chyba jedyny film, na którym płakałam O.o
      Ale ze mnie nieczuły potwór... Nie, nieprawda. Tylko troszku <3 xD

      Usuń
  10. Dobra, komentarz dodaję tutaj. Z resztą pod tym najnowszym też dodałam :D
    No i muszę się pochwalić, gdyż skończyłam Twoje opowiadanie chyba najszybciej w porównaniu do innych nadrabianych :D No i bardzo mi się podoba (czyt. JEST ZAJEBISTE).
    Ten komentarz jakiś taki pojebany, ale obiecuję, że jakieś konkretne rzeczy napiszę, gdy nowy rozdział się pojawi :D
    Nie piszę już nic więcej, bo na telefonie nie wygodnie mi się to robi i oczy mi napierdalają (taa, właśnie sobie przypomniałam, że miałam iść do okulisty dwa miesiące temu...). Nevermind xD
    Nie wiem, informujesz o nowych rozdziałach? Jeśli tak to informuj rownież mnie :D Np. na moim blogu. Z góry dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah no cieszę się niezmiernie, że ktokolwiek te bzdety czyta ^.^

      Bez żadnych problemów mogę Cię powiadamiać o nowościach :D

      Usuń
  11. O no i wszystko dobrze się skończyło! :D No może poza faktem, że nie wiemy kto włamał się do rezydencji Gunsów. No ale liczę, że o tym przekonam się potem.

    Koncert Gunsów przebiegł pomyślnie, defilada się udała, Chelle wraca do pracy, przyszli państwo Hudson chcą się wyprowadzić, ale znając Twoje opowiadanie to skoro w tym rozdziale wszystko się dobrze układa to w następnym, no ewentualnie za dwa rozdziały, wszystko w życiu naszych bohaterów się spieprzy.

    Tylko co może pójść nie tak? Może Sebastian serio zabujał się w Chelle i wbije na ten ich ślub i krzyknie: NIE ZGADZAM SIĘ! XD to by było jednocześnie straszne i mega śmieszne! Albo na weselu ktoś przesadzi z alkoholem i będzie przypał. Albo któryś z chłopaków z wojska pobije się z którymś z Gunsów i rozwalą całą imprezę! XD albo wiem! Zrobisz ślub jak z November rain i ktoś umrze! Na pewno nie Chelle! Ale któraś z dziewczyn mogłaby w sumie nie przeżyć. Tylko nie wiem która, bo strasznie lubię je wszystkie! No ale trupy muszą być XD

    Dobra, lecę dalej :)

    Pozdrowionka :*

    Lady Stardust <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję za komentarz! <3
      Ech, kto by nie chciał mieć ślubu jak w November Rain...?
      Masz bujną wyobraźnię, Lady Stardust :D

      Pozdrawiam gorąco <3

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki