Rozdział 53. I do.

Wiem, że miałam dodać wczoraj, ale nie dało rady (problemy z blogspot) no więc dzisiaj dodaję dwa nowe 8D

***

-Dobra to…Michy spotkamy się dopiero przed ślubem?- zapytał ze smutkiem Saul, a ja popatrzyłam na niego robiąc słodką minę.

-Tak…misiu!- dodałam czochrając mu głowę i akcentując słowo „misiu”. Slash zaśmiał się i po chwili wpił się w moje usta z ogromną siłą.

-Boję się.- powiedział patrząc mi prosto w oczy.

-Ja też, ale kocham cię, więc chce mieć cię na własność.- dodałam i cmoknęłam go w usta. Slash uśmiechnął się i z radosnym okrzykiem popędził do taksówki. Reszta czekała już na niego i po chwili odjechali kierując się w stronę centrum LA.

-Zazdroszczę ci.- powiedziała Letty patrząc na moją szczęśliwą minę.

-Letty! Co ty pierdolisz dziewczyno? Przecież masz to samo ze Stradlinem!- powiedziałam chwytając brunetkę za ramiona. Letty miała łzy w oczach

-Co się dzieje? Skarbeczku mój…- zaczęłam a brunetka przytuliła się do mnie z ogromną siłą.

-On mnie nie kocha tak bardzo jak ciebie Slash.- wyszeptała mi do ucha łamiącym głosem, przeraziły mnie jej słowa i to w takim stopniu, że aż mnie coś zakuło w okolicach serca. Złapałam jej twarz w dłonie i popatrzyłam jej głęboko w oczy

-Skąd ci to przyszło do głowy? Znam trochę Izzy’ego i on naprawdę cię kocha, to widać!- powiedziałam podniesionym tonem i otarłam łzę spływającą po policzku Letty.

-Mówił mi niedawno, że chciałby założyć rodzinę, ale boi się ciebie o to zapytać…- skłamałam, ale musiałam ją jakoś podnieść na duchu. Najwyżej pogadam ze Stradlinem jak tylko nadarzy się okazja. To niewinne kłamstewko chyba podziałało, bo Letty rozchmurzyła się na dobre. Udało mi się bez problemów i zbędnych pytań uniknąć dalszej rozmowy z Letty. Kate była jak zwykle kierowniczką, ale chwała jej za to, bo nikt nie umiał nas tak dobrze pokierować w tak ważnych sprawach. Najpierw przyjechałyśmy do domu. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w koszulę w kratę oraz krótkie jeansowe spodenki. Potem wsiadłyśmy do samochodu Kate i w mgnieniu oka dojechałyśmy pod jakiś mega duży salon. W pośpiechu wysiadłyśmy z auta, o 16:30 miała rozpocząć się ceremonia ślubna, a była już 12. Nie wiem jakim cudem, ale ktoś dotransportował nam tutaj wszystkie suknie ślubne. Nasi chłopcy ich nie widzieli, więc wszystko było dyskretnie załatwiane. Wszystkie zasiadłyśmy na jednej sali, w której znalazło się pięć foteli. Podobnie jak podczas przygotowań do American Music Awards każdą z nas zajęły się trzy osoby. Tym razem przez trzy godziny nie mogłam się ruszyć. Jedna babka układała mi fryzurę, na szczęście przede mną było lustro i kiedy tylko cokolwiek mi się nie spodobało mogłam poprosić żeby to coś zmieniła. Druga kobieta nakładała mi delikatny makijaż. Doszłyśmy do wniosku, że powinnam wyglądać jak najbardziej naturalnie, więc użyła jasnych cieni do powiek. W końcu wybiła 15, byłam strasznie głodna, ale nie mogłam nic zjeść bo byłam aż tak zestresowana. Wewnątrz mnie coś krzyczało, chyba ze szczęścia, tak na pewno ze szczęścia, ale ile jeszcze będę się tak trzęsła? Czego ja się tak właściwie boję? Może tego ślubu…? Nie ważne, teraz nie mam czasu na myślenie, charakteryzatorki skończyły nas malować i tak dalej, teraz zostało mi tylko przebrać się w suknię i wypsikać perfumami. Miałam bielutką suknię z dużym dekoltem i odsłoniętymi plecami. Była długa i miała rozcięcie po lewej stronie. Na ramionach była wykończona koronkowym wzorem, podobnie jak na dole. Do tego kiedy szłam włóczyło się za mną kilka metrów pokrytego koronką, białego materiału. Suknia wyraźnie odsłaniała wszystkie moje atuty przyciągające męską część publiczności. Moje nogi wydawały się w niej strasznie długie, chyba że naprawdę takie były. Do tego miałam jeszcze cholernie wysokie szpilki, ale i tak nie będę wyższa od Slasha. Moje włosy były upięte w kok, a do tego było przyczepionych kilka żywych kwiatków. Moje usta były jasno różowe i błyszczące, kiedy tylko ze wszystkimi dodatkami stanęłam przed lustrem uśmiechnęłam się szeroko. W tedy drzwi do naszej garderoby otworzyły się i stanęło w nich naszych pięciu drużbów ze swoimi towarzyszkami.

-O kurwa w życiu nie widziałem tylu panien młodych na raz.- powiedział wesoło Grimesey i rozglądał się po sali.

-Michelle?!- krzyknął i zbliżył się do mnie. –Myślałem, że tobie nie jest ładnie w kieckach i dlatego w nich nie chodzisz, a ty zwyczajnie mnie oszukałaś!- dodał wesoło i okrążył mnie kilka razy.

-A i ten poznajcie się, to jest Renee- powiedział wesoło i przedstawił mi swoją znajomą. Przywitałam się ze wszystkimi i w tedy jakiś koleś wezwał wszystkie przyszłe panny młode do jednego z gabinetów. Każdej wybrał odpowiedni zapach i wypsikał średniej wielkości buteleczki na każdą z nas. Pachniałam jakoś tak inaczej, jak nie ja, ale podobało mi się.

-Wyglądasz jak księżniczka z bajki.- skwitowała Letty patrząc wprost na mnie. Jej suknia moim zdaniem była ładniejsza, idealnie ją odzwierciedlała. Była tak samo długa jak moja. W talii była idealnie dopasowana, a niżej rozkloszowana, całość wydawała się lekka jak piórko. Do tego jej suknia była bez ramiączek. Kate z kolei wybrała całkiem inną kieckę, miała gorset i długą spódnicę z wieloma falbanami wystającymi spod spodu. Katrin miała prostą suknię z grubymi ramiączkami i wstążką z kwiatkiem pod biustem. Do tego jej suknia z przodu była krótka, a z tyłu ciągnęła się jakieś 50 cm za nią. Megan miała suknię w odcieniu kremowym. Była długa i osłaniała sporo ciała dziewczyny. Megan miała włosy puszczone luźno i przewiązane zgrabnym kosmykiem z tyłu głowy, welon miała gładki mniej więcej tej samej długości co suknia, oczywiście jako jedyna miała grzywkę, dlatego tylko jej pasował ten welon. Letty miała z kolei idealnie wpięty w kok krótki welon. Po obu stronach jej twarzy spadały luźno puszczone pasma włosów. Kate miała chyba najbardziej fantazyjną fryzurę, miała na włosach brokat, który w połączeniu z jej kruczoczarnymi włosami wyglądał jak rozgwieżdżone niebo. Katrin miała rozpuszczone włosy i zarzucone na lewe ramię. Wyglądała znakomicie, a do tego nie zbyt wyzywająco. Jej włosy złączała biała różyczka ze spinką, jako jedyna nie miała welonu. Ja miałam zrobiony spory kok, z którego wystawały kosmyki loków. Fryzjerka miała największy problem z umiejscowieniem welonu oczywiście tylko na mojej głowie. Na szczęście podołała zadaniu i równo o 15:30 wszystkie byłyśmy gotowe. Wsiadłyśmy do limuzyny razem z chłopakami. Kiedy dojechaliśmy pod kościół wszyscy byli już w środku, była dokładnie 16:20. Za 10 minut wchodzimy do środka.

-Cześć piękna.- powiedział mój tata obchodząc mnie wokół –Ślicznie wyglądasz kochanie.- dodał po chwili a w jego oczach zobaczyłam łzy, samoistnie mnie też zebrało się na płacz, jednak chyba nie wypada tak się rozmazać przed własnym ślubem, więc tylko mocno przytuliłam się do mojego ojca.

-Gdzie mama?- zapytałam niepewnie

-W kościele, zajęła sobie najlepsze miejsce do oglądania.- powiedział uspokajająco i w tedy zaczęli grać marsz weselny. Myślałam, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej, nagle w brzuchu poczułam tysiące „motylków”. Po chwili zauważyłam, że każda z dziewczyn jest już ze swoim ojcem. Mój tata był ubrany w szary garnitur, a do tego miał białe przyozdobienia pasujące do przyozdobienia mojej fryzury. Rodzice Kate przylecieli na ślub aż z Sydney, ale dziewczyna i tak nie była zbytnio zachwycona. W końcu mięli się w ogóle nie pojawić. Chyba nie mięli najlepszych kontaktów. Megan rozmawiała ze swoim ojcem jak z kimś obcym. Katrin tak samo jak Letty ogromnie się cieszyła widząc tatę, ja chyba nie muszę mówić, że od samego rana tryskam szczęściem i energią. Teraz jeszcze zaczęłam się cholernie denerwować. Ręce trzęsły mi się jak u narkomana na głodzie, mój tata na szczęście to zauważył i mocno mnie przytulił. Trzeba wchodzić, pierwsza ruszyła Katrin wraz ze swoim tatą, gdzieś w oddali widziałam minę zachwyconego Stevena…w garniaku! Miał na sobie biały garnitur. Po chwili do kościoła weszła Megan, potem Kate i Letty, zostałam tylko ja.

Slash
Modliłem się w duszy, żeby tylko Michelle się nie rozmyśliła i nie zostawiła mnie tu samego. Wszyscy gapili się na mnie, a ja za chuja nie wiedziałem co mam robić. Kiedy Kate stanęła obok Axla zacząłem się serio niepokoić, na szczęście po chwili ujrzałem idącą piękność w białej sukni, prowadzoną przez swojego ojca. Odetchnąłem z ulgą i wręcz pożerałem ją wzrokiem. Tak delikatnie stawiała drobne kroczki, że aż uśmiechnąłem się pod nosem. W ręce trzymała bukiet białych róż. Zmierzyła mnie wzrokiem i też się uśmiechnęła. Wcisnęli na mnie jakąś czarną marynarkę i białą koszulę zawiązaną na dole i rozpiętą tak, że było widać moją klatę. Udało mi się wywalczyć czarne kowbojki i czarne jeansy idealnie pasujące do marynarki. W końcu tata Michelle przekazał mi jej dłoń. Odsłoniłem jej welon z twarzy. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, staliśmy na samym środku kościoła, tuż przed ołtarzem. Po prawej stali Adlerowie i McKaganowie, a po lewej Rose’owie i Stradlinowie. Czułem się dziwnie, ale byłem tak szczęśliwy, że nic nie mogło mi przeszkodzić. Od samego rana prawie że latałem na skrzydłach. Stresowałem się jak przed najważniejszym koncertem w życiu, ba nawet bardziej. Rozejrzałem się jeszcze po kościele i w ławkach zauważyłem płaczącą mamę, płakała chyba nawet bardziej niż mama Michelle, a może obie tak samo..? Mrugnąłem do niej, a ona się szczerze uśmiechnęła. Po chwili odwróciłem się w stronę księdza, kątem oka podziwiając moją Michelle.

-Zebraliśmy się tutaj, aby być świadkami wspaniałego wydarzenia, jakim jest zawarcie związku przez Williama i Kate, Izzy’ego i Letty, Saula i Michelle, Michaela i Megan, Stevena i Katrin.- zaczął mówić łagodnym głosem spoglądając co chwilę na każdą z par, usiedliśmy na białych krzesełkach ozdobionych kwiatami i słuchaliśmy, a przynajmniej udawaliśmy, że słuchamy księdza. Mówił o tym jak wspaniała jest miłość, jak ważna jest wierność i inne takie. Ręce trzęsły mi się tak samo jak Michelle, więc nawet na nią nie spoglądając chwyciłem ją za rękę. Uśmiechnęła się pod nosem, więc i ja zacząłem patrzeć w stronę księdza z uśmiechem. Kiedy mówił o zdradzie mocniej ścisnąłem dłoń Michelle, tak jakbym bał się, że na to wspomnienie ona gdzieś mi ucieknie i nigdy nie wróci. Po chwili wstaliśmy i ksiądz podszedł do Axla i Kate. Okręcił ich dłonie białym szaliczkiem z krzyżem i zaczął mówić tekst przysięgi, który Axl miał powtarzać, kiedy skończył przyszła kolej na Kate. Dziewczyna bez problemu powtórzyła słowa przysięgi. John podał im obrączki, które w mgnieniu oka znalazły się na ich palcach serdecznych.

-Możesz pocałować Pannę Młodą.- powiedział z uśmiechem ksiądz i w tym momencie Rose ujął w dłonie twarz swojej żony i pocałował ją namiętnie.

Michelle
Kiedy pierwsza parka całowała się zażarcie, ksiądz przeszedł na drugą stronę kościoła, Steven i Katrin zawarli związek małżeński. Szczęśliwi, oczywiście podobnie jak Rose’owie, całowali się namiętnie. Ksiądz wrócił do Stradlinów. Letty zawahała się, ale po chwili po jej policzku spłynęła łza i powiedziała sakramentalne „tak”. Stradlin ucieszył się jak idiota i zaczął tak mocno całować dziewczynę, że o mało się nie udusiła. Przyszła kolej na przedostatnią parę, Duff i Megan w tempie pioruna zostali małżeństwem i również się całowali. Kiedy przyszła kolej na nas koleś z kamerą o mało co nie zabił się o kabel od mikrofonu. Serce podeszło mi do gardła kiedy tylko nasze roztrzęsione dłonie zostały oplecione przez biały miękki materiał.

-Czy ty, Saulu Williamie Hudsonie, pragniesz zawrzeć związek małżeński z tą oto kobietą, Michelle Sanchez?- zapytał patrząc na zdenerwowaną twarz Slasha, Mulat popatrzył mi głęboko w oczy i uśmiechnął się nieznacznie

-Tak, chcę.- powiedział po chwili milczenia, a po moim policzku spłynęła mała łza.

-A czy ty, Michelle Letty Sanchez, pragniesz zawrzeć związek małżeński z tym oto mężczyzną, Saulem Hudsonem?- zapytał patrząc na mnie. Nie mogłam wydobyć z siebie dźwięku na twarzy Slasha rosło zniecierpliwienie i strach, jego uśmiech zniknął z twarzy a ksiądz trzymał mikrofon przed moimi ustami.

-Tak, chcę.- powiedziałam w końcu przełamując strach, Slash uśmiechnął się ze spokojem i popatrzył na moje usta.

Slash
Była taka piękna, żadna inna kobieta na świecie tak na mnie nie działa. Jej usta były jeszcze większe niż zwykle, pełne i błyszczące. Chciałem jak najszybciej wyjść z tego kościoła i całować ją dopóki nie skończy się nam powietrze.

-Od tej pory, jesteście mężem i żoną, możesz pocałować Pannę Młodą.- powiedział w końcu księżulo, a ja uśmiechnąłem się z ulgą. Patrzyłem jeszcze chwilę w jej piękne oczy i delikatnie wpiłem się w jej słodkie usta. Zlizałem jej truskawkowy błyszczyk i całowaliśmy bez przerwy.

Michelle
-Można już przestać całować…- wtrącił ksiądz patrząc na nas. Oderwaliśmy się od siebie i nasze oczy się spotkały. Po chwili Saul odwrócił wzrok w stronę księdza, który kończył właśnie końcową przemowę. Ja odwróciłam się lekko do tyłu. Spotkałam się z zapłakanym wzrokiem mojej mamy, zaraz obok niej stała pani Hudson, obie płakały łzami krokodyla. Uśmiechnęłam się szeroko w stronę rodziców i odwróciłam się z powrotem. Saul patrzył centralnie na moją twarz. W tedy zaczęły bić dzwony, więc wszyscy mogli już wychodzić. Slash wyciągnął łokieć w moją stronę, tak że prowadził mnie pod rękę przez sam środek kościoła. Szliśmy jako pierwsi tuż za nami szli Stradlinowie. Na zewnątrz czekało mnóstwo fotoreporterów i nasi drużbowie. Zaczęli sypać na nas ryż i czerwone płatki róż. Cały czas oślepiał nas blask fleszy. Pobiegliśmy dalej trzymając się za ręce, aż nagle Slash poderwał mnie z ziemi i zaczął całować trzymając mnie wysoko w górze. Z kościoła wyszli nasi rodzice, przestaliśmy na chwilę i popatrzeliśmy na nich ze szczerymi uśmiechami na twarzach. Axl dał nam ruchem ręki znak żebyśmy wsiadali do limuzyny, tak też zrobiliśmy. Wszystkie pięć par siedziało teraz obok siebie w długiej białej limuzynie.

-O kurwa o kurwa o kurwa! Jestem twoim mężem!- krzyknął Slash i wpił się mocno w moje usta. Nie mogłam go od siebie odciągnąć, a nawet nie chciałam.

-Letty, żono moja! Jak ja cię kocham!- krzyknął Stradlin i również rzucił się na brunetkę, w tedy Saul się ode mnie oderwał i wszyscy skierowaliśmy wzrok na parę. Izzy w końcu rzadko kiedy okazywał publicznie uczucia. Slash ciągle patrzył na Stradlinów, a ja czekałam aż w końcu odwróci wzrok w moją stronę. Po chwili rzucił na mnie spojrzeniem typu „jeszcze tylko kilka godzin i zaczynamy noc poślubną” poruszając przy tym brwiami. Zaśmiałam się pod nosem i wtuliłam się w klatkę piersiową mojego męża.

-Michelle Hudson, jak to ślicznie brzmi…- powiedział Saul jakby sam do siebie i w tedy auto się zatrzymało. Złapałam go za rękę i jako pierwsi wysiedliśmy przed wielkim hotelem. Wbiegliśmy do środka, jednak przed samym wejściem na salę Slash przypomniał sobie, że powinien wnieść pannę młodą na rękach. Nie oponowałam, więc sprawnym ruchem przekroczyliśmy próg sali. Rozległy się oklaski i gwizdy. Potem dołączyła do nas reszta. Rozdali wszystkim nowożeńcom kieliszki z wódką i kazali wypić zawartość i wyrzucić za siebie.

-Panie mogą pić stopniowo jeśli nie lubią tego trunku.- uprzedził nas prowadzący całą imprezę śmiejąc się przy tym. Popatrzyłam na ciągle uśmiechającego się Saula i w mgnieniu oka opróżniłam kieliszek. Ludzie zaczęli mi bić brawo, a ja czekałam na Slasha.

-Na trzy rzucamy. Raz-dwa-trzy!- powiedziałam tak żeby tylko on usłyszał i w tym samym momencie nasze szkła rozbiły się o podłogę. Znowu rozległ się szereg braw. Potem mogliśmy usiąść przy stołach i w tedy nadszedł czas na toasty. Razem ze Slashem ustalaliśmy menu, w zasadzie wybraliśmy tylko to co my lubimy, jednak alkoholu było najwięcej. Daniels i wódka nie miały prawa się dzisiaj skończyć. Duff ściągnął jakiś zespół, który grał głównie covery. Można było usłyszeć Black Sabbath, Led Zeppelin, Pink Floyd i wiele innych. Po kilku minutach Slash wstał od stolika i podszedł do prowadzącego. Powiedział mu coś na ucho i dostał mikrofon w swoje ręce.

-A teraz chciałbym zadedykować utwór mojej Michelle, przed wami jeden z najlepszych zespołów rockowych…Scorpions!- krzyknął ostatnie słowo i w tym momencie na scenę weszli sami Scorpionsi! Pisnęłam ze szczęścia i szybko wyszłam na środek sali. Rozległy się pierwsze dźwięki Rhythm Of Love. Slash doskonale widział, że aktualnie mam słabość do tej piosenki. Słuchałam jej na okrągło. Hudson podszedł do mnie i oparł głowę o moje czoło. Zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki. Przytuliłam się do niego i oparłam mu głowę na ramieniu. Saul objął mnie w talii i musnął moją szyję.

Slash
Dopiero teraz zauważyłem jak ona nieziemsko pachnie, wciągałem ją dosłownie rzecz biorąc. Tańczyliśmy do jednej z jej ukochanych piosenek i dopiero gdzieś w połowie dołączyła do nas reszta. Każdy dedykował później jakąś piosenkę swojej żonie, ale to i tak był mój pomysł. Przez kilkanaście minut tańczyliśmy przytulając się do siebie.

-Odbijamy.- powiedział wesoło ojciec Michelle, a ja niechętnie pozwoliłem mu zatańczyć z MOJĄ ŻONĄ. Na szczęście nie zostałem sam

-Można prosić?- zapytałem mojej stojącej obok teściowej, czy jak to teraz tam będę mówił. Kobieta z wielkim uśmiechem na twarzy zgodziła się ruchem głowy i zaczęliśmy tańczyć. Potem jeszcze tańczyłem z moją mamą, Kate, Katrin i Letty. Nie widziałem tylko McKaganów, jednak nie przejąłem się tym zbytnio, w końcu mogli być wszędzie, równie dobrze mogą się właśnie jebać pod stołem. Po chwili usłyszałem pierwsze dźwięki Baby, I Love You. W tedy Michelle wróciła w moje objęcia. Wraz z kolesiem z zespołu śpiewaliśmy tekst. Dopiero w tedy zauważyłem, że Duff tańczy bezustannie tuż pod sceną. Potem ubłagali nas wszystkich żebyśmy zagrali chociaż jedną piosenkę. Wybraliśmy Think About You. Podczas solówki rzuciłem się na kolana z gitarą i zacząłem miotać nią jak szatan. Michelle stała centralnie przede mną i patrzyła na to jak gram. Chciałem wypaść jak najlepiej, w końcu po drugiej stronie sali, siedzieli Aerosmith i Rolling Stones! Tak rozruszaliśmy publiczność, że aż zacząłem się śmiać, kiedy tylko ujrzałem rosnące pogo pod sceną z McKaganem w roli głównej. Przecież ten bezkręgowiec mógł ich wszystkich zabić jednym ruchem, no ale przecież to nie jego wina, że jest taki wysoki…Przestałem się znęcać psychicznie nad Duffem i spojrzałem na Axla. Dziewczyny gdzieś znikły, więc postanowiliśmy iść na fajki.

Komentarze

  1. To jest takie zajebiste *-* jak to czytałam byłam tak mega szczęśliwa faktem, że biorą ślub! Potrafisz budzić tym opowiadaniem emocje w ludziach. Bynajmniej we mnie. mam takie pytanie. Przecież Izzy, ma tak naprawdę na imię Jefferey a na nazwisko Isbell (nie jestem pewna czy tak to się piszę). Czy przy ślubie nie powinno być zamiast Izzy Stradlin Jefferey Isbell ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhuhu to mnie właśnie cieszy! ^.^
      A z Izzy'm ty wiesz, że chyba masz rację? Ale to w końcu rockman, to jemu chyba wszystko wolno, a po za tym Axl w tedy też by musiał zmienić dane, a to by chyba trochę nie pasowało, np. w gazecie ukazałby się artykuł "Członkowie Guns N' Roses powrócili do prawdziwych nazwisk. Axl Rose to teraz Bruce Bailey, a Izzy Stradlin - Jeffrey Isbell, Duff - Michael; koszmar fanów rozpoczęty", coś nie za bardzo, nie? 8D
      No ale i tak słuszna uwaga... :D

      Usuń
  2. Rzygam tęcząąą. *,*
    Ja cię.. ale zajebiste musiało być wesele skoro grali Scorpions [ masz +. XD ] i jeszcze w gościach byli Aerosmith [ + ] i Rolling Stones. *,* Caramba! " (...) przed wami jeden z najlepszych zespołów rockowych…Scorpions! ' - jak ujrzałam ten fragment to mi szczęka opadła i z minutę gadałam ' eee..ee.. ' pod wpływem szoku . XD Lol. XD Ale bym rozróbę tam zrobiła. XD Hyhy. XD A rodzice Duffa to pewnie na safari czekają na niego. XD Ew. się tam przeprowadzili. XD Zawsze spoko. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano to na pewno :D W końcu Duff zaopiekował się udźwięcznieniem tegoż zacnego ślubu, to musiało być dobrze, nie? :D
      Ahahaha no tak, na pewno rodzice Duffa podróżują na żyrafach wypatrując w oddali swego wielkiego syna :D

      Usuń
  3. kurwa, ale zajebiście. Ja jak to czytałam, to po prostu piszczałam ze szczęścia. Nie wiem dlaczego, ale mam czasami takie dziwne fazy :P
    Rozdział super ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ♥ Dzięki ♥ Dzięki ♥ Dzięki ♥ Dzięki ♥ Dzięki ♥ ! *.* Tak właśnie miało być ^.^

      Usuń
  4. Zajebiste a najbardziej rozjebało mnie " Saul WILLIAM Hudson" haha xD

    OdpowiedzUsuń
  5. NN :) http://just-call-the-police.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurwa mac!(ze sie tak nie ładnie wyrażę) ale ten rozdział był genialny!!!!
    Nigdy nie czułam takich emocji przy czytaniu opowiadania!
    Dobra nie pisze więcej tylko biorę sie za 54 :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ahhh! W końcu! Nawet nie wiesz ile ja czekałam na ten ślub! <3 A może w sumie wiesz, bo pisałam Ci o tym w komentarzach XD ale cieszę się jak głupia XD

    Wszystko wyszło tak ładnie i bajkowo i tak ślicznie opisałaś wygląd panien młodych! <3

    No i nawet gif z November rain się pojawił :D

    Przemyślenia Slasha mnie tak rozwalają XD on jest tu taki słodziuchny! Aż nie mogę uwierzyć, że z tym ich cudnym związkiem stanie się to co się stanie.

    A skoro już przy tym jesteśmy to gdzie moja drama? XD nikt jeszcze nie umarł ani nic XD może na weselu albo poprawinach coś się odwali XD bo w sumie nie ma opcji żeby któryś z tej bandy kochanych popaprańców czegoś nie odjebał na przykład po pijaku XD A widzę, że Chelle i Slash o alko zadbali więc ...
    XD

    Jejku, czemu Letty miała jakieś wątpliwości! Jak ona może myśleć, że Izzy jej nie kocha :( no może nie jest jakimś wulkanem emocji, no ale to w końcu Izzy! Mroczny rycerz z miną skrytobójcy! XDDD on już taki jest i tyle! XD
    Dobrze, że Chelle umiała ją pocieszyć :)

    No i weselicho się zaczęło! :D jezu, ten Slash to jest niesamowity! Scorpions na wesele załatwił! Czad! No Stonesi i Aerosmith wpadli. A co ze Skid Row? Ja już myślałam, że Sebastian zrobi wejście smoka i wrzaśnie: NIE ZGADZAM SIĘ! XD
    W sumie nic by to nie dało, ale jaka by akcja była XD i potem Slash mógłby się z nim pobić XD albo Michelle by mu przyjebała patelnią XD tylko skąd patelnia w kościele? XD to może świecznikiem XD

    W każdym razie, ciekawe co stało się z Megan? W sensie chyba nie ruchali się z Duffem pod stołem, co nie? XD wnioskuję tak tylko tego, że Duff rozkręcał pogo na własnym weselu XDD to mój mistrzu normalnie! Tak trzeba żyć! XD
    No ale co z tą Megan? Mam dwie opcje: albo umarła albo jest pod stołem z kimś innym XD nie no, obie wersje straszne.
    Albo mógł ją porwać ten ziomek co włamał się do willi Gunsów! Nie no, dobra, fantazja mnie ponosi XD

    Rozdział przegenialny!

    Spadam czytać dalej :*
    Pozdrowionka :*

    Lady Stardust :***

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki