Rozdział 51. Baby, I love you.

Slash 
Wszyscy razem siedzieliśmy w salonie na podłodze, kanapach i fotelach. Michelle przeglądała ogłoszenia, dotyczące sprzedaży domów. Ja próbowałem skomponować jakąś solówkę do nowej piosenki Stradlina „Pretty Tied Up”. Nawet nieźle mi szło. Rose i Kate rozmawiali o ślubie ze Stradlinami. Wszystko było już prawie gotowe. Axl wynajął kogoś do przystrajania sali i kościoła. Ja z Michy zająłem się przygotowaniem menu, ale zrobiliśmy to wczoraj, więc mięliśmy już wolne. McKaganowie i Adlerowie, tak dziwnie to brzmi, ale taka prawda, oni mięli się zająć muzyką. Zwinęli nam zadanie sprzed nosa, ale pogodziliśmy się z tym. W końcu taki ślub ma się raz w życiu. Spokojne spędzanie czasu przerwał przeszywający na wylot dźwięk telefonu. Michelle zerwała się z miejsca i odebrała dzwoniące zło

-Halo?- zapytała

-Michelle! Dlaczego do cholery nic nie powiedzieliście o ślubie?! Musieliśmy z Hudsonami dowiedzieć się przez telewizję o ślubie Najniebezpieczniejszego Zespołu Świata?!- krzyczał ojciec Michelle, a moja brunetka zrobiła minę typu „O kurwa wiedziałam, że o czymś zapomnieliśmy”, zastawiając dłonią usta.

-Tato spokojnie! Właśnie…mięliśmy dzwonić i…- zaczęła się tłumaczyć

-Przestań się tłumaczyć, masz szczęście, że oglądaliśmy ten piekielny program, bo inaczej…no wiesz co twoja matka by zrobiła…Nieważne, jedziemy tam do was, trzymajcie się.- powiedział i rozłączył się. Michelle odłożyła słuchawkę na miejsce i stała jak wmurowana.

-Co się stało?- zapytała Katrin.

-Slash…nasi rodzice…będą tu za kilka godzin, bo...przylecą samolotem!- krzyknęła, patrząc na mnie i wybuchła śmiechem. Wszyscy jej zawtórowaliśmy, Axl śmiał się, że prawdopodobnie jako jedyni będziemy mięli rodziców na ślubie, ale po chwili okazało się, że tylko jego i Kate rodzina nie przybędzie. Kiedy tylko się uspokoiliśmy musieliśmy wymyśleć, gdzie oni wszyscy będą nocować. Przecież nie w hotelu…

Michelle
Na szczęście mam pomysł. Rodziców przenocuję w moim mieszkaniu. Powiadomiłam o tym Slasha, który bez problemu się zgodził. Kiedy wszystko już załatwiliśmy zaczęłam się nudzić.

-Slash! Chodź, musimy już po nich wyjechać!- krzyknęłam do Mulata

-Ale po co tak wcześnie? Przecież przyjadą dopiero za jakieś dwie godziny…- powiedział spokojnie

-Ale…możemy jechać obrzeżami, tylko po to aby uniknąć korków oczywiście.- dodałam wyszczerzając się w jego stronę.

-Obrzeżami mówisz…?- zaczął podejrzliwie. Popatrzyłam na niego usprawiedliwiającym się wzrokiem i pobiegłam na górę przebrać się w strój na motocykl, Slash pobiegł zaraz za mną. Pośpiesznie zrzuciłam z siebie ubranie i założyłam skórzany kombinezon. Zabrałam kluczyki i pobiegłam schodami w dół. W połowie wyprzedził mnie Slash, jednak nie dałam za wygraną, rzuciłam mu się na plecy i razem wyszliśmy z domu zamykając drzwi z trzaskiem.

-Wiesz, że to nasze ostatnie chwile wolności?- zapytałam siedząc już na moim czarnym skarbie

-No to trzeba je dobrze wykorzystać, nie sądzisz?- odpowiedział śmiejąc się. Pokręciłam głową i założyłam kask. Po chwili znowu poczułam przenikający mnie wiatr. Jechaliśmy obok siebie, czasem się wyprzedzaliśmy, ale zaraz znowu jechaliśmy razem. Było około 15 kiedy zaparkowaliśmy na urwisku. Tym samym co zwykle. Zeszliśmy z motocykli i podeszliśmy bliżej krawędzi. Wiał wiatr, a niebo całe było zachmurzone. Burza wisiała w powietrzu. Slash objął mnie od tyłu w pasie i położył głowę na ramieniu. Chwilę później wyciągną z kieszeni mój odtwarzacz kaset. Uśmiechnęłam się kiedy tylko włożył mi do ucha jedną słuchawkę, a drugą sobie i włączył The boys are back in town – Thin Lizzy. Obróciłam się do niego przodem i popatrzyłam w oczy. To była jedna z moich ulubionych piosenek tego zespołu. Kiedy tylko rozpoczął się refren, wtopiłam się w jego usta. Kiedy się całowaliśmy, zaczął padać deszcz. Uśmiechnęłam się, nie odrywając od niego ust. Slash chwycił mnie za pośladki i podciągnął wyżej. Podeszliśmy do krawędzi urwiska, a Saul usiadł na mokrym piasku. Bez przerwy się całowaliśmy kiedy zaczęła się solówka ręce Mulata znalazły się pod moją kurtką.

-Chyba nie chcesz tego tu zrobić?!- krzyknęłam śmiejąc się, kiedy tylko próbował odpiąć mi stanik. Slash zamyślił się chwilę

-A czemu nie?- popatrzył na mnie wzrokiem pożerającym w całości. Popatrzyłam w niebo z teatralnym wzruszeniem ramionami i już leżałam pod Mulatem. Slash nerwowo rozpiął moją kurtkę, a ja nie pozostałam mu dłużna. Obok nas znajdował się ogromny krzak, który w razie przypadkowych ciekawskich osłonił nas.

-Zaczekaj!- krzyknęłam kiedy Slash chciał ściągnąć ze mnie koszulkę.

-Na co?- zapytał błagalnym tonem patrząc prosto w moje oczy

-Nie wzięłam tabletki.- przypomniałam sobie nagle

-Spokojnie, przecież uważamy.- odpowiedział Saul, a ja zaśmiałam się

-Jak wpadniemy, to będzie twoja wina.- dodałam i powróciłam do całowania Mulata. Po chwili byliśmy nadzy, mokrzy i zdyszani.

-Chyba zaczniemy częściej kochać się w deszczu.- skwitował Kudłacz i położył się obok mnie.

-Która godzina?- zapytałam po chwili milczenia

-Za pięć czwarta- odpowiedział patrząc na wyświetlacz MP3.

-Musimy iść, zaraz przylecą.- dodałam i wstałam z ziemi. Zaczęłam wycierać się koszulką, ale kiedy deszcz stał się jeszcze mocniejszy zrezygnowałam. Założyłam bieliznę i skórzany komplet, koszulkę wyrzuciłam do morza. Kiedy tylko Slash to zobaczył zaczął się śmiać, ale nic nie powiedział. Wsiedliśmy na motocykle i pojechaliśmy w stronę lotniska. Na szczęście było całkiem blisko od urwiska. Kiedy dojechaliśmy pod same drzwi właśnie wyszli nasi rodzice podziwiając widoki miasta. Zsiedliśmy z motocykl i stanęliśmy przed nimi w kaskach. Kiedy tylko je ściągnęliśmy mój tata otworzył usta ze zdziwienia i wypuścił torbę z rąk.

-Boże to moja córka!- krzyknął po chwili i w tym samym momencie zaczęliśmy biec w swoim kierunku. Przytuliłam się do mojego kochanego taty i pocałowałam go w policzek. Po chwili wszyscy się witaliśmy. Na końcu została moja matka. Stanęłyśmy przed sobą

-Dziecko jak ty wyglądasz? Czemu jesteście cali mokrzy? I od czego te rumieńce?- zadała szereg zbędnych pytań, jak to zwykle ona. Slash chciał wybuchnąć śmiechem, ale jakoś tłumił go w sobie. Tata podszedł bliżej nas i szturchnął mamę w łokieć.

-Michelle, moja własna córka wychodzi za mąż...- zaczęła, a po jej policzku poleciała łza, prawdopodobnie szczęścia. Staliśmy pod zadaszeniem, więc kropla deszczu to nie była. Podeszłam bliżej mojej mamy i przytuliłam się do niej. Kobieta mocno mnie objęła, zgniatając moją klatkę piersiową. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, aż w końcu weszliśmy z powrotem na lotnisko, aby zaczekać na zamówioną wcześniej taksówkę i nie zmoknąć. Nagle moje oczy spotkały się ze wzrokiem Hudsona. Uśmiechnęliśmy się do siebie, a Saul przyciągnął mnie za rękę i posadził sobie na kolanach. Kilka sekund wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Rozmowy naszych rodziców ucichły i poczułam, że się na nas gapią. Postanowiłam wprowadzić ich w zakłopotanie i bez zastanowienia wpiłam się w usta Slasha. Zaczęliśmy się całować i po chwili siedziałam na moim przyszłym mężu okrakiem.

-Nie płacz kobieto! Przecież oni się tylko całują.- powiedział mój tata, spoglądając na płaczącą mamę.

-A ta następna!- powiedział pan Hudson, wskazując na swoją płaczącą żonę. Odłączyłam się od ust Slasha, a moje serce jak zawsze zaczęło szaleć. Oparliśmy się głowami i wpatrywaliśmy się w swoje oczy.

-No dlaczego płaczesz kochanie?- zapytał pan Hudson mamy Slasha i otarł łzy z jej policzków.

-Bo nigdy bym nie pomyślała, że dożyję tak pięknej chwili. - powiedziała pani Hudson i przytuliła się do swojego męża. Uśmiechnęłam się na te słowa i spojrzałam na moich rodziców. Tata trzymał dłoń mojej mamy i przytulał ją, drugą dłonią głaszcząc po głowie.

-Obiecaj mi, że za kilkanaście lat będziemy tak samo szczęśliwi jak teraz.- wyszeptałam, patrząc w oczy Slasha.

-Obiecuję. Nawet za kilkadziesiąt lat nic się nie zmieni.- odpowiedział i po chwili znowu czule się całowaliśmy. Nasze matki pewnie jeszcze bardziej by się rozkleiły, ale na szczęście przyjechała taksówka. Slash objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego. Wyszliśmy zaraz za rodzicami z budynku.

-No to gdzie teraz?- zapytał mój tata, wkładając walizki do taksówki.

-Może przenocujecie w moim dawnym mieszkaniu?- zapytałam z nadzieją w głosie.

-O tak, świetny pomysł, ale..gdzie wy pójdziecie?- zapytała pani Hudson.

-My...mamy dom...mieszkamy razem z resztą...- Slash zaczął się jąkać.

-Mieszkamy w 10-osób w jednym domu.- powiedziałam znienacka. Nasi rodzice zrobili ogromne oczy, ale zaraz potem tata się uśmiechnął.

-No to może nam pokażecie ten dom?- zapytał po chwili. Popatrzyłam na Saula wzrokiem, którego używa się w niezręcznej sytuacji.

-To...chyba nie jest dobry pomysł.- powiedział Mulat.

-Nie posprzątaliście? Nic nie szkodzi, w domu zawsze zostawialiście tak bałagan, że szkoda gadać…- powiedziała moja mama, a pani Hudson jej przytaknęła. Wywróciliśmy tylko oczami i postanowiliśmy pokazać im ten piekielny dom, a potem jak najszybciej przetransportować ich do apartament owca. Rodzice pojechali taksówką, a ja ze Slashem motocyklami. Cała podróż zajęła nam kilka minut. Wtargnęliśmy do domu przed rodzicami.

-Co tu się kurwa stało? Sprzątaczkę wynajęliście, czy jak?- zapytał Slash, patrząc na porządek, który zagościł w salonie.

-No co? Musicie zrobić na rodzicach dobre wrażenie, nie?- powiedział wesoło Steven ścierając kurz z kominka. Popatrzeliśmy po sobie i z dumą popatrzeliśmy na wchodzących do środka rodziców. Byli zachwyceni domem, myśleli chyba, że mieszkamy w małej obskurnej spelunie, ale na szczęście się mylili.

-Dzień dobry! Mnie państwo już znają. To Duff, Megan, Izzy, Letty, Katrin, Axl i Kate- perkusista po kolei przedstawił każdego naszym rodzicom. Zaśmiałam się pod nosem, kiedy tata próbował spamiętać wszystkich za pierwszym razem. Chłopaków znał, m.in. z MTV, ale ich dziewczyn chyba nie mógł skojarzyć. Usiedliśmy w salonie, wszyscy starali się wypaść jak najlepiej, a już w szczególności Steven i Axl. Nie mam pojęcia czemu, ale chcieli się chyba przypodobać naszym rodzicom. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, aż w końcu mama zapytała

-To ile macie sypialni?- popatrzeliśmy na siebie jak kretynów, nie wiedzieliśmy jakiej odpowiedzi spodziewa się moja matka.

-Pięć, plus pokój dla gości.- powiedział po chwili Slash. Tylko on się odważył.

-No to jak wy śpicie?- dociekała tym razem pani Hudson.

-Mamo!- Slash nie wytrzymał i popatrzył na nią jak na idiotkę.

-Kochanie daj spokój, robili to w wieku 15 lat, a teraz są dorośli i o takie rzeczy ich pytasz?- powiedział po chwili tata Slasha. Zapadła chwila milczenia. Nikt nie był w stanie nic powiedzieć. W końcu nie wytrzymałam i wybuchłam siarczystym śmiechem, a zaraz po mnie Slash i reszta. Nasze mamy siedziały ze wzrokiem wbitym w podłogę, a nasi ojcowie śmiali się razem z nami.

-No kochanie! Myślałaś, że nasza córka będzie dziewicą do 30 roku życia?- zapytał mój tata, a Axl prawie posikał się ze śmiechu, tarzając razem z Izzy’m po podłodze. Mniej więcej w taki sposób spędziliśmy kilka dobrych godzin. W końcu rodzice postanowili jechać do apartamentowca. Około 21:00 wyszli z naszego domu. Chcieliśmy ich odprowadzić, ale uparli się, że skoro jutro się pobieramy to pewnie wolelibyśmy nie mieć starych dziadków na głowie. Co prawda to prawda, ale po co tak od razu dosłownie o tym mówić?

-No to może zrobimy sobie wieczór kawalerski co panowie?- zapytał Slash z entuzjastycznym uśmiechem

-Dziewczyny...to może my też coś urządzimy?- zapytała Letty patrząc na każdą z nas po kolei.

-Ej ale jak to...macie się lampić na jakiś nagich gejów?!- krzyknął po chwili Slash

-Nie gejów...zamówimy hetero...a poza tym ja ci ufam, możesz nawet iść na dziwki, ale jak przyprowadzisz jakąś do domu to koniec z tobą!- krzyknęłam śmiejąc się, a Slash popatrzył na mnie jak na wariatkę, ale zaraz potem z uśmiechem na ustach rzucił się na mnie i zaczął łaskotać po całym ciele.

-I tak wiesz, że nie pójdę na dziwki. Mam swoją własną.- dodał po chwili i popatrzył mi głęboko w oczy. Zaśmiałam się szyderczo i wyplątałam z jego objęć.

-Hudson, kurwa, nie będzie dzisiaj pieprzenia. Idziemy do Whiskey, muszę się porządnie najebać.- powiedział Axl i złapał Slasha za ramię.

-To co laski, idziemy się zabawić?- zapytałam, a Saul popatrzył na mnie z żalem, jednak zaraz potem na jego twarzy zagościł rozmarzony uśmiech.

-Co on taki szczęśliwy?- zapytał Duff, patrząc na Slasha.

-Myśli o nocy poślubnej…- rzucił Izzy, a wszyscy popatrzeli na niego jakby właśnie o czymś sobie przypomnieli.

-To już jutro!- ocknął się Duff i popatrzył na Megan znacząco. Dziewczyna zaczerwieniła się i zaśmiała pod nosem.

-Dobra kurwa koniec tego przedstawienia, mamy czas do 2:00 w nocy, potem wracamy i odsypiamy, bo jutro wielki dzień.- powiedziała Kate, patrząc na wszystkich po kolei. Już kilkanaście minut później poszliśmy w swoją stronę. Chłopcy tak jak zapowiadali, czyli do Whiskey, a my do Roxy. Zamówiłyśmy pięciu striptizerów i usiadłyśmy przy okrągłym stoliku na środku sali. Byłyśmy ubrane w obcisłe kiecki, szpilki i miałyśmy mocny makijaż. Zamówiłyśmy kilka litrów różnych alkoholi i wszystko wypiłyśmy w ciągu godziny. Około północy przybyli ci kolesie na telefon. Weszli na scenę i w tedy włączono jakąś muzykę o tle seksualnym, tekstu utworu nie byłam w stanie rozszyfrować, bo wszystko wokół mnie wirowało. Kiedy tylko zobaczyłyśmy ich nagich wybuchłyśmy dzikim śmiechem. Ci kolesie mięli na ustach błyszczyk, a na włosach żel. Jednak nasza reakcja kiedy obrócili się przodem…cóż niektórym natura poskąpiła klejnotów. Śmiałyśmy się jak idiotki, a potem zaczęłyśmy porównywać chuje naszych facetów, z tymi małymi...strączkami. Śmiałyśmy się wniebogłosy a oni dalej, bez najmniejszego skrępowania tańczyli przed nami. Po kilkunastu minutach zaciągnęli każdą z nas na scenę. Mnie przypadł całkiem przystojny koleś, jednak jego dolne partie z pewnością każdego odstraszały. Tańczyliśmy w rytm jakiegoś łubudubu, aż nagle urwał mi się film....

Komentarze

  1. No i pewnie Michelle w ciąży będzie. A na końcu nie wiem... Zemdlała? :D
    W ogóle strasznie szybko te rozdziały dodajesz, no, ale to dobrze, bo mam co czytać xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee tam zemdlała od razu...po prostu alkohol troszkę podziałał 8D no i ten mogę zwolnić to dodawanie, chociaż przyznam się, że mam już opisany cały ślub i teraz się biorę za wesele, tak więc już dwa kolejne rozdziały są :D

      Usuń
    2. Gdyby zemdlała to jakiś dramatyzm by był. Wiesz, nagle się okazuje, że Michelle jest chora i ma trzy dni życia. Biorą ślub, a Slash po jej śmierci popełnia samobójstwo by być z ukochaną na wieki... Wiem, bez sensu xD
      A czy ja powiedziałam, że za szybko rozdziały dodajesz? Zwyczajnie fakt stwierdziłam. Chcę już ten jebany ślub! :D

      Usuń
    3. Hahah nie no czemu bez sensu? To ma sens! hah :D
      No dobra dobra, ale nowy dopiero jutro xD

      Usuń
  2. Uu... co za dramatyzm! ;D Ale od początku:
    Najpierw Ci powiem, że chyba nie ma we mnie za krzty romantyzmu, bo przy momencie gdzie Slash i Michie zapierdalali sobie radośnie motorami na lotnisko, zamiast się zachwycać, pomyślałam "Jak do cholery oni tymi motorami przewiozą tych wszystkich rodziców? O.o" a potem kurde co? Desz, klif, szum morza, taka piękna scena! A ja co? "Że też ich kurde nie gniotą jakieś kamienie czy inne patyki, kurde..." A potem tak sobie pomyślałam, że jak to się stało, że ktoś taki jak ja wziął się za pisanie opowiadań? O.o (Przy okazji, tak, Shannon ma bardzo ironiczne podejście do życia, które odziedziczyła po mnie xD) Potem oczywiście rozjebała mnie rozmowa z rodzicami, a szczególnie (nie wiem czemu xD) Axl, który prawie się posikał i tarzał po podłodze z Izzym xD xD Striptizerzy z małymi strączkami, ja pierdolę... Daj namiary na dilera! xD
    "Adlerowie i McKaganowie" Awwww :3
    Ale dalej nie lubię Megan -.- Niech ją potrąci jakiś pociąg czy coś, a Duff sobie znajdzie lepszą żonę xD
    <3
    Ślub, ślub, ślub :D
    Ej, chwilka! Duff wybierał muzykę, a Slash menu, tak? Hahahaha! No to będą chlać hektolitrami Danielsa do piosenek Pistolsów xD Wymarzony ślub! *___* Jeszcze szkoda, że Axl kogoś wynajął, a nie sam "przystroił" salę i kościół. Wtedy mieliby imprezę na otwartym powietrzu ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahahaha tak tak zabiję Megan, yhy, w takim momencie kurwa?! Pojebało cię skarbie? :D
      Haha no trzeba było coś wymyślić, nie? Axl i Izzy...hmm to była inspiracja z życia wzięta, znaczy bez tych dwóch w rolach głównych oczywiście :D
      No i ten następne dwa rozdziały to przygotowania do ślubu, tak więc tego ten no będzie trochę czytania, ale jeszcze nie dodaję, bo to chyba za szybko xD
      No tak właśnie się zastanawiałam nad tym powietrznym ślubem, ale w końcu zdecydowałam się na kościół. xD

      Usuń
    2. Nie... Chyba się nie zrozumiałyśmy xD (Chyba, że tak, w takim razie sory xD) Chodziło mi o to, że jak Axl "przystroi" salę i kościół to niewiele z nich zostanie. Taki tam suchar xD

      Tak, zabij Megan ^.^ Duff jeszcze zdąży do ślubu! Weźmie sobie jakąś babcię z pierwszej ławki i będzie jak ulał xD Gdyby nie zdążył, sam też by zginął, z ręki (albo nogi... Ewentualnie noża, karabinu, maczety, butelki wódki, młotka, czegokolwiek xD) Axla. Nobo kto to widział psuć jego ślub?!
      Albo skoro już opisałaś ten ślub, to wiesz... Można ją zabić PO NIM xD No wiesz, noc poślubna, jakiś hotel, płatki róż na podłodze, zimny szampan, a tu nagle ŁUP i Megan padła martwa. No płatki róż to jest straszny alergen! Prawie jak masło orzechowe! Serio! (Nie mam pojęcia xD) xD Dobra... Jak już musisz to ją oszczędź... Ale nie musisz. Ja się nie obrażę... ;D
      Ej, czy tylko mi "powietrzny ślub" brzmi tak, jakby oni mieli latać na jakichś puszystych obłoczkach wysoko na niebie? xD I ksiądz przywiązany do liny zwisającej z takiego wielkiego sterowca z nadrukowanym wizerunkiem pijanego Duffa... Co za wizja! xD xD

      Usuń
    3. Hahaha zrozumiałyśmy się właśnie, tylko ja źle sprecyzowałam, myślałam o tym samym co ty! xD
      No i ten no w sumie to można...ale jeszcze ten tego zabiję kogoś, spokojnie, nie będą to główni bohaterowie, a ci poboczni xDDDD Także się spodziewaj może za...5 rozdziałów jakiegoś umarlaka na blogu...
      Hahahaha tak tak piękna wizja, jak zawsze, ale zmień dilera, serio :D <3

      Usuń
  3. Kurwa, huj i wypierdziście powiem Ci, że rozdział zajebisty. xD Gunsi jak by się dowiedział, że Ci kolesie tańczyli nago przed dziewczynami to chyba by się zesrali z zazdrości. ^_^
    A i kiedy można liczyć na następny rozdział ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha no tak tak, na pewno by byli zazdrośni, a jeszcze zdradzę, że plan był taki, aby Gunsi zrobili taką niespodziankę i to oni się tam rozbierali, ale w sumie po co, np. taka Katrin ma oglądać nagiego Slasha, czy Duffa?

      A następny...mam już dwa gotowe, tylko dodać, ale jeszcze poczekam może do jutra, czy cóś :D

      Usuń
  4. Jeee, mówiłam że się wyrobię i się wyrobiłam! Ha ^^
    A ja jak Slash podniósł Michelle do góry czy coś to myślałam że ją bezwstydnie do morza wrzuci, bo stwierdzi, że taka żona to mu nie potrzebna i będzie się patrzył jak jego narzeczona ginie w otchłani morza...
    I chuj, nikt nie umarł. A szkoda, lubię gdy ktoś umiera, w opowiadaniu zwłaszcza. Ale nie jak jest to ktoś, do kogo się przyzwyczaiłam i kogo lubię. No ale taki już mój los: co nie polubię jakiejś postaci w opowiadaniu to oni zawsze ją zabiją, chamstwo i pomówienia :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak zawsze mam, jak czytam książkę, czy film oglądam, że jak już ktoś ginie, to to ZAWSZE jest kurde mój ulubiony bohater! :C
      Ale też lubię zabijać bohaterów xD Ale tu ktoś zginie, tak? Ja się cieszę. Mam pewne podejrzenia, ale nie powiem teraz. xD Jak już kogośtam zabijesz to poiem czy zgadłam ;D ;D

      Usuń
    2. Nie wiem kto jest waszym ulubionym bohaterem opowiadania, a więc nie wiem czy właśnie tej osoby nie zamierzam zabić :D Lise Lotte ja już od ciebie nic nie wyciągam, tylko po prostu cierpliwie poczekam aż dodam ten rozdział ze śmiercią w roli głównej i dopiero w tedy mi powiesz, bo tak to będę musiała wszystko zmieniać, żeby tylko cię jakoś jeszcze zaskoczyć :D

      Usuń
  5. Teraz pewnie walnę taki jeden porządny komentarz. A co, raz się żyje. XD
    Myślałam dokładnie tak jak Lise-Lotte z tymi motocyklami - jak oni ich przewiozą? XD A później rozmowa z rodzicami - dobre. :D
    I mnie też Megan zaczyna wnerwiać. -,- Duff powinien wyjechać na safari w poszukiwaniu swojej żony - tam to by były łowy! XD W końcu nie czułby się jak odmieniec. XD Ale niewiadomo czy jego żona polubi Misfits czy Sex Pistols. :C Nie ma lipy, musi lubić. XD Dobra muza nie jest zła. XD Jeszcze pewnie uchowa sobie dzieciaka na punka i ten będzie odmieńcem - bo w końcu niecodziennie się widzi dziecko basisty Guns N' Roses i żyrafy? :D Nawet mi adminka z pewnego fanpejdża na moje życzenie zrobiła pięknie zdjęcie pięknej ceremonii na sawannie, a ślubu udziela sam.. KOT CO JA PACZE! Zazdroszczę blondaskowi. ^^ Pewnie całe safari będzie o tym ryczeć. XD Ślub roku, huhu. XD Albo jak ta cała Megan dednie to Duff będzie takim Doktorem Dolittle [ by się z moim psem dogadał, czemu jest takim hejterem. XD ] alboo popadnie w taką deprechę, że wystarczy, że podniesie bas a już gra jakieś nutki. XD Dobry pomysł zawsze spoko. XD Albo wyrwie z tego wszystkiego prawie wszystkie włosy i będzie takim mega hejterem, że Axl się wkurwi i będzie źle. XD Albo będzie pisał poezje - o! dobre! Poezje śpiewane na dodatek! XD I będzie znowu sławny. Tylko, że nie jako basista, a ten od poezji. Napisze swój tomik wierszy i osiągnie sukces zawodowy. XD A przy okazji Gunsi sobie podkradną parę wierszyków od niego, przekształcą - i ta-dam! Nowa piosenka! :D I nawet nie trzeba za dużo myśleć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to żeś pierdalła komenta! :o Ale spokojnie damy se radę :D
      A więc tak: nie wiem co wy bierzecie wszyscy ale też chcę, bo takich przemyśleń na temat, safari, żyraf, Duffa, jego poezji i dzieciaka-przyszłego punka to jeszcze nie czytałam ^.^
      Co do Megan to tajemnica co się dalej będzie działo, ale być może ktoś będzie zadowolony xD

      Usuń
  6. Tak szczerze to też miałam taką wizje,że chłopaki zatańczą przed dziewczynami tylko,że w slipach ♥ Bosz co to by były za widoki hehe :P

    OdpowiedzUsuń
  7. No to zaszlały nasze panie, nie ma co! XD ciekawe jak chłopaki się bawią XD szkoda, że ci striptizerzy z takim skromnym sprzętem, no ale co poradzisz XDDD w ogóle dokładnie w momencie jak rodzice Slasha i Chelle wychodzili to pomyślałam "ej, a co z wieczorem panieńskim i kawalerskim?!" i wtedy jebs! Slash i Letty to zaproponowali! :D

    Tej wizyty rodziców to się nie spodziewałam :D ej, a czemu rodziców Axla i Kate nie będzie?

    Uuu szeksz na urwisku XD nice!
    Ci to mają pomysły XD nie dość,że w krzakach przy urwisku to jeszcze w deszczu XD świrusy kochane XD

    Coś czuję, że jednak wpadną XD albo już wpadli sądząc po objawach Michelle z ostatniego rozdziału XD będzie co opowiadać Jimiemu XD "No kochanie, zostałeś poczęty w krzakach" XD to lepsze niż jakiś bocian czy kapusta XDD

    Ale skoro w tym rozdziale nic się nie spieprzyło, to przrczucie podpowiada mi, że w kolejnym już na pewno! :D sama nie wiem czemu aż tak lubię jak coś się pieprzy XD W sumie nie wiem czy lubię, bo w sumie jak jest źle i smutno to marudzę, ale taka przemienność jak u ciebie jest super. Raz jest mega słodko i uroczo i się wszystko dobrze układa i nagle jebs! wszystko się niweczy, a potem znów jest dobrze i tylko człowiek czeka co się wydarzy dalej i to wciąga! Cholernie wciąga XD i potem siedzi człowiek po nocach i się oderwać nie może XD Nie no, jest super, serio :D

    Nie mogę się już doczekać tego ślubu XD

    Pozdrawiam serdecznie :***

    Lady Stardust <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "No kochanie, zostałeś poczęty w krzakach" - hahahaha! To by było trochę w ich stylu :D

      Niestety nie pamiętam dlaczego rodzice Axla i Kate nie mogli się zjawić :c

      Bardzo się cieszę, że opowiadanie Ci się podoba <3 Mam nadzieję, że nie zawalasz żadnych ważnych rzeczy przez to opowiadanie, bo będę miała wyrzuty sumienia! :D

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki