Rozdział 47. Better late than never.
Zamarłam w miejscu. Slash zabrał mikrofon sprzed nosa Axlowi, a ten o dziwo nawet nie protestował. Przecież powinien się rzucać i wkurwiać, a tu nic! Coś było nie tak...Hudson popatrzył na mnie i przymknął powieki wyciągając szyję w górę, potem głośno wydmuchał powietrze. Po chwili przemówił do osłoniętego białą gąbką mikrofonu.
-Za chwilę poznacie osobę, która jest dla mnie wszystkim, to właśnie z nią skomponowałem solo do Paradise City, to ona jest tematem My Michelle. Przed wami najseksowniejsza kobieta na ziemi Michelle!- ostatnie słowo krzyknął, a ja stałam jak przybetonowana do ziemi i wgapiałam się w niego z otwartymi ustami. Dziewczyny wypychały mnie w stronę sceny, ale ja nie chciałam ruszyć się z miejsca. Po chwili Slash podszedł do mnie i pociągnął mnie za rękę na środek sceny. Objął mnie ramieniem i kontynuował.
-A teraz zamknąć mordy, bo nie usłyszę czy się zgodzi....- po tych słowach skierował wzrok na mnie i uklęknął przed moją osobą wyciągając z kieszeni jasnych jeansów czarne pudełeczko. Zatkało mnie. Co ten idiota wyczynia?! Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Popatrzyłam mu w oczy marszcząc czoło. Wyczytałam z nich tylko strach i niepewność. Po chwili dodał
-Kurwa skarbie...wyjdziesz za mnie?-jego oczy były pełne nadziei.
-Popierdoliło cię?!- krzyknęłam, a Slash posmutniał. -Co za głupie pytanie, kocham cię! Tak!- dokończyłam, a Saul uśmiechnął się błogo i wyciągnął śliczny pierścionek z pudełka. Założył mi go na palec serdeczny lewej dłoni. W moich oczach zebrały się łzy, ale były to łzy szczęścia. To samo zauważyłam w oczach Slasha. Chciałam skakać i krzyczeć z tego szczęścia, ale nie zdążyłam, bo Slash podniósł się z ziemi i mocno przycisnął mnie do siebie całując zachłannie. Po chwili mikrofon przejął Duff. Nie zwracaliśmy na niego uwagi, bo byliśmy zajęci obsypywaniem się nawzajem pocałunkami. Po chwili ktoś runął na ziemię. Była to Megan, która rzuciła się na biednego blondyna. Potem Steven zabrał głos, kiedyś przerażała mnie wizja Adlera jako męża, ale w chwili, gdy oświadczył się Katrin stało się to naturalniejsze. I nawet potrafiłam to sobie wyobrazić. A co ze Stradlinami...? Oderwałam się od Slasha i zaczęłam się śmiać. Hudson podniósł mnie do góry i zaczął obracać się wokół własnej osi. Po chwili Axl dobrał się do mikrofonu
-Przepraszamy za usterki, teraz dokończymy ten koncert.- dodał po chwili. Dziewczyny bez słowa poszły z powrotem za kulisy.
-A gdzie Stradlin?- zapytał zdezorientowany Duff kierując wzrok na Slasha
-Panny Stradlin też nie ma...- dodał i zrobił minę filozofa, po czym uśmiechnął się znacząco i zmarszczył czoło. Po chwili stuknął się otwartą dłonią w czoło i pobiegł w moim kierunku.
-Michelle chodź. Zastąpisz Izzy'ego- powiedział całkowicie poważnie i zaczął prowadzić mnie w stronę sceny.
-Nigdzie nie idę! Zostaw mnie w spokoju!- zaczęłam piszczeć mu do ucha
-Kobieto jesteś teraz moją narzeczoną, więc pokaż tym dziuniom pod sceną co potrafisz.- dodał i pocałował mnie w czoło. Złapał mnie za rękę i po drodze zabrał pierwszą lepszą gitarę. Cały czas się szarpałam, jednak kiedy pojawiliśmy się na scenie uspokoiłam się i zaczęłam kiwać z niedowierzaniem głową.
Slash zaśmiał się i spotkał się z morderczym wzrokiem Axla. Hudson popatrzył na niego jakby nie wiedział o co chodzi i kazał mi grać Paradise City. Trochę mi się pomyliło i zaczęłam grać jako gitara prowadząca...Saul jakby nie zareagował i czekał na swoją kwestię. Publika piszczała i szalała. Wyraźnie słyszałam swoje imię. Kiedy przyszedł czas na solo Slash popchnął mnie lekko bliżej krawędzi, tak się wczułam, że zaczęłam wyginać się we wszystkie strony razem z wydawanymi przez gitarę dźwiękami. Axl patrzył na mnie ze zdziwieniem. Pod koniec piosenki na scenę wszedł szczęśliwy Izzy. Kiedy się zorientował, że to ja gram podszedł do mnie bliżej i złapał się za głowę kiedy skończyłam grać. Wszyscy pod sceną szaleli i piszczeli wniebogłosy, a chłopcy z zespoły zaczęli mi bić brawo. Slash podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. Wróciłam za kulisy, a dziewczyny zaczęły mnie wychwalać. Chłopaki grali świetnie, jak zwykle zresztą. Koncert przebiegł pomyślnie i już po chwili Stonesi grali "Satisfaction". Pod koniec koncertu oba zespoły zagrały cover Mama Kin, a Axl oficjalnie ogłosił, że jedziemy z nimi w trasę. Kiedy wreszcie wszyscy zeszli ze sceny udaliśmy się do pierwszego lepszego baru. Co chwilę podchodziły "fanki" i prosiły o autograf, ale kiedy jedna blondyna poprosiła Slasha o autograf na cyckach nie wytrzymałam. Wstałam z miejsca i bez słowa pociągnęłam ją za to siano na głowie w stronę wyjścia. Słyszałam za sobą jej piski i krzyki wszystkich zebranych, ale moja mina nie została pozbawiona wkurwienia...
Przez kilka następnych dni było podobnie, pomijając incydent z cycatą fanką. W końcu Stonesi wyjechali w dalszą trasę do Europy, a my mogliśmy wrócić do LA. Tak też się stało, tym razem nie było żadnych przykrych niespodzianek. Oczywiście każda z nas bała się, że jej facet zamiast w nagrywać w studiu może właśnie posuwać jakąś szmatę, ale żadna nie dawała tego po sobie poznać. Mimo, że ufałam Slashowi bezgranicznie, to i tak nigdy nie miałam pewności, czy tamto...się nie powtórzy. Starałam się o tym zapomnieć, albo chociaż nie myśleć. Kiedy po południu wszyscy byli w domu zadzwonił telefon. Siedzieliśmy razem w salonie, ale ja zerwałam się pierwsza żeby odebrać.
-Tak, słucham.- powiedziałam miłym tonem.
-Sanchez? Dobrze się dodzwoniłem?- usłyszałam ciepły głos Hondo! Pisnęłam do słuchawki
-Hondo! Tak to ja!- po chwili usłyszałam odgłos rozbijanego szkła, a chwilę później obok mnie znaleźli się wszyscy pozostali
-Przyjeżdżamy do ciebie, za godzinę bądź na lotnisku. Do zobaczenia!- dodał wesoło i zanim zdążyłam odpowiedzieć rozłączył się. Na mojej twarzy zagościł ogromny zaciesz, którego dzisiaj pewnie się już nie pozbędę. Wesoło ogłosiłam, że jedziemy po moich znajomych na lotnisko i pobiegłam do pokoju przebrać się w jakieś normalne ciuchy, a nie samą koszulkę o 3 rozmiary za dużą. Założyłam krótkie jeansowe spodenki i białą koszulkę z flagą USA. Jak zwykle usiadłam na ostatnim stopniu schodków przed domem i wiązałam krótkie żółte trampki. Zaraz obok usiadł Axl i wiązał swoje długie czarne glany. Po kilkunastu minutach siedzieliśmy w taksówce. Nikt nie wiedział po kogo jedziemy, ale wszyscy byli podekscytowani, a raczej ciekawi. Za nic nie chciałam im zdradzić kogo zaraz zobaczą. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, nad lotniskiem krążyły 3 samoloty, zaraz rozpoznałam wojskowy samolot i biegłam do budynku. Reszta ledwo za mną nadążała, ale jakoś dali radę mnie dogonić. Wybiegłam na zewnątrz i zobaczyłam Hondo, a zaraz za nim resztę oddziału! Pobiegłam szczęśliwa w stronę sierżanta. Kiedy chciał się przywitać, wyprzedził go Joe.
-Cześć mała!- krzyknął wesoło i uniósł mnie wysoko w górę przytulając mocno.
-Cześć mięśniaku!- odpowiedziałam i odstawił mnie na ziemię. Zauważyłam zazdrosne spojrzenie Slasha, ale chyba bał się cokolwiek powiedzieć jak tylko spojrzał na rozbudowane ręce moich przyjaciół. Rozbawił mnie ten widok, ale próbowałam jakoś ukryć moje kpiące spojrzenie. Po chwili ujrzałam Grimeseya! Rzuciliśmy się sobie w ramiona (po przyjacielsku rzecz jasna!) i po chwili chłopak pocałował mnie w policzek. Slash zacisnął mocno pięści i podszedł do mnie. Objął mnie w talii i przyglądał się uśmiechniętym minom chłopaków.
-Fuck! To jest przecież Slash idioci! Całe Guns N' Roses!- krzyknął po chwili Joe mierząc każdego z nich wzrokiem. W tedy Saul się rozluźnił.
-Stary! Masz kurewskie szczęście, że masz taką kobietę jak Sanchez!- krzyknął Grimesey i poklepał Slasha po plecach. Chyba za mocno bo ten zaczął kaszleć
-Tak, wiem...Dlatego właśnie się oświadczyłem.- dodał dumnie i pocałował mnie namiętnie w usta.
-A tak w ogóle, to co wy tu wszyscy robicie? I gdzie John?- zapytałam z uśmiechem i w tedy wszyscy spoważnieli
-Michelle...John oddał życie dla kraju.- powiedział Hondo i popatrzył na mnie. W moich oczach zebrały się łzy. Oderwałam się od Saula i po moich policzkach popłynęły dwie maleńkie łzy. Nie chciałam się rozklejać, dlatego szybko je wytarłam i postanowiłam nie myśleć teraz o tym.
-A co do pytania co tu robimy to...wysłali nasz oddział jako przedstawicieli wojsk powietrzno-desantowych na 4. lipca. Ty też masz zaproszenie. Za dwa dni odbędzie się uroczysta ceremonia i defilada, w której masz obowiązek wziąć udział...- dodał Hondo i popatrzył na moją zdezorientowaną minę. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę i w końcu wyszło na to, że spróbujemy wkręcić Gunsów, może zagrają na zakończenie Civil War? Bardzo prawdopodobne.
Po kilkunastu minutach spędzonych na lotnisku postanowiliśmy opić przyjazd chłopaków i skierowaliśmy się do Whiskey. Nie uśmiechało mi się picie w go-go, ale musiałam jakoś to przecierpieć, podobnie jak reszta dziewczyn. Katrin, Megan i Kate przez cały czas rozmawiały z chłopakami. Chyba poleciały na ich mundur.. no ale to już nie moja sprawa. Tylko pan Stradlin pilnował swojej Letty, która nawet nie myślała o nikim innym niż on...A właśnie Izzy oświadczył się Letty w czasie kiedy to Slash oświadczał się mnie, tylko on zrobił to bezceremonialnie. Potem wiadomo co było...
Kilka dobrych godzin spędziliśmy w barze. Po kilku butelkach Nightraina atmosfera znacznie się rozluźniła i chłopcy swobodnie dogadywali się nawzajem. Oczywiście najmocniejsze głowy mięli Gunsi i to było jedna z tych rzeczy, w której byli lepsi od naszych żołnierzy. Slash i Duff musieli wynieść biednego Grimeseya, a potem przetransportować go do hotelu, jednak nie mieli z tym większych problemów. Potem wróciliśmy do domu. Otworzyłam drzwi i stanęłam w progu jak wryta. Zaraz za mną stanął Steven, a kiedy Letty zajrzała do środka pisnęła ze strachu i zakryła usta dłonią. To co zobaczyliśmy przeszło nasze wszystkie wyobrażenia....
-Za chwilę poznacie osobę, która jest dla mnie wszystkim, to właśnie z nią skomponowałem solo do Paradise City, to ona jest tematem My Michelle. Przed wami najseksowniejsza kobieta na ziemi Michelle!- ostatnie słowo krzyknął, a ja stałam jak przybetonowana do ziemi i wgapiałam się w niego z otwartymi ustami. Dziewczyny wypychały mnie w stronę sceny, ale ja nie chciałam ruszyć się z miejsca. Po chwili Slash podszedł do mnie i pociągnął mnie za rękę na środek sceny. Objął mnie ramieniem i kontynuował.
-A teraz zamknąć mordy, bo nie usłyszę czy się zgodzi....- po tych słowach skierował wzrok na mnie i uklęknął przed moją osobą wyciągając z kieszeni jasnych jeansów czarne pudełeczko. Zatkało mnie. Co ten idiota wyczynia?! Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Popatrzyłam mu w oczy marszcząc czoło. Wyczytałam z nich tylko strach i niepewność. Po chwili dodał
-Kurwa skarbie...wyjdziesz za mnie?-jego oczy były pełne nadziei.
-Popierdoliło cię?!- krzyknęłam, a Slash posmutniał. -Co za głupie pytanie, kocham cię! Tak!- dokończyłam, a Saul uśmiechnął się błogo i wyciągnął śliczny pierścionek z pudełka. Założył mi go na palec serdeczny lewej dłoni. W moich oczach zebrały się łzy, ale były to łzy szczęścia. To samo zauważyłam w oczach Slasha. Chciałam skakać i krzyczeć z tego szczęścia, ale nie zdążyłam, bo Slash podniósł się z ziemi i mocno przycisnął mnie do siebie całując zachłannie. Po chwili mikrofon przejął Duff. Nie zwracaliśmy na niego uwagi, bo byliśmy zajęci obsypywaniem się nawzajem pocałunkami. Po chwili ktoś runął na ziemię. Była to Megan, która rzuciła się na biednego blondyna. Potem Steven zabrał głos, kiedyś przerażała mnie wizja Adlera jako męża, ale w chwili, gdy oświadczył się Katrin stało się to naturalniejsze. I nawet potrafiłam to sobie wyobrazić. A co ze Stradlinami...? Oderwałam się od Slasha i zaczęłam się śmiać. Hudson podniósł mnie do góry i zaczął obracać się wokół własnej osi. Po chwili Axl dobrał się do mikrofonu
-Przepraszamy za usterki, teraz dokończymy ten koncert.- dodał po chwili. Dziewczyny bez słowa poszły z powrotem za kulisy.
-A gdzie Stradlin?- zapytał zdezorientowany Duff kierując wzrok na Slasha
-Panny Stradlin też nie ma...- dodał i zrobił minę filozofa, po czym uśmiechnął się znacząco i zmarszczył czoło. Po chwili stuknął się otwartą dłonią w czoło i pobiegł w moim kierunku.
-Michelle chodź. Zastąpisz Izzy'ego- powiedział całkowicie poważnie i zaczął prowadzić mnie w stronę sceny.
-Nigdzie nie idę! Zostaw mnie w spokoju!- zaczęłam piszczeć mu do ucha
-Kobieto jesteś teraz moją narzeczoną, więc pokaż tym dziuniom pod sceną co potrafisz.- dodał i pocałował mnie w czoło. Złapał mnie za rękę i po drodze zabrał pierwszą lepszą gitarę. Cały czas się szarpałam, jednak kiedy pojawiliśmy się na scenie uspokoiłam się i zaczęłam kiwać z niedowierzaniem głową.
Slash zaśmiał się i spotkał się z morderczym wzrokiem Axla. Hudson popatrzył na niego jakby nie wiedział o co chodzi i kazał mi grać Paradise City. Trochę mi się pomyliło i zaczęłam grać jako gitara prowadząca...Saul jakby nie zareagował i czekał na swoją kwestię. Publika piszczała i szalała. Wyraźnie słyszałam swoje imię. Kiedy przyszedł czas na solo Slash popchnął mnie lekko bliżej krawędzi, tak się wczułam, że zaczęłam wyginać się we wszystkie strony razem z wydawanymi przez gitarę dźwiękami. Axl patrzył na mnie ze zdziwieniem. Pod koniec piosenki na scenę wszedł szczęśliwy Izzy. Kiedy się zorientował, że to ja gram podszedł do mnie bliżej i złapał się za głowę kiedy skończyłam grać. Wszyscy pod sceną szaleli i piszczeli wniebogłosy, a chłopcy z zespoły zaczęli mi bić brawo. Slash podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. Wróciłam za kulisy, a dziewczyny zaczęły mnie wychwalać. Chłopaki grali świetnie, jak zwykle zresztą. Koncert przebiegł pomyślnie i już po chwili Stonesi grali "Satisfaction". Pod koniec koncertu oba zespoły zagrały cover Mama Kin, a Axl oficjalnie ogłosił, że jedziemy z nimi w trasę. Kiedy wreszcie wszyscy zeszli ze sceny udaliśmy się do pierwszego lepszego baru. Co chwilę podchodziły "fanki" i prosiły o autograf, ale kiedy jedna blondyna poprosiła Slasha o autograf na cyckach nie wytrzymałam. Wstałam z miejsca i bez słowa pociągnęłam ją za to siano na głowie w stronę wyjścia. Słyszałam za sobą jej piski i krzyki wszystkich zebranych, ale moja mina nie została pozbawiona wkurwienia...
Przez kilka następnych dni było podobnie, pomijając incydent z cycatą fanką. W końcu Stonesi wyjechali w dalszą trasę do Europy, a my mogliśmy wrócić do LA. Tak też się stało, tym razem nie było żadnych przykrych niespodzianek. Oczywiście każda z nas bała się, że jej facet zamiast w nagrywać w studiu może właśnie posuwać jakąś szmatę, ale żadna nie dawała tego po sobie poznać. Mimo, że ufałam Slashowi bezgranicznie, to i tak nigdy nie miałam pewności, czy tamto...się nie powtórzy. Starałam się o tym zapomnieć, albo chociaż nie myśleć. Kiedy po południu wszyscy byli w domu zadzwonił telefon. Siedzieliśmy razem w salonie, ale ja zerwałam się pierwsza żeby odebrać.
-Tak, słucham.- powiedziałam miłym tonem.
-Sanchez? Dobrze się dodzwoniłem?- usłyszałam ciepły głos Hondo! Pisnęłam do słuchawki
-Hondo! Tak to ja!- po chwili usłyszałam odgłos rozbijanego szkła, a chwilę później obok mnie znaleźli się wszyscy pozostali
-Przyjeżdżamy do ciebie, za godzinę bądź na lotnisku. Do zobaczenia!- dodał wesoło i zanim zdążyłam odpowiedzieć rozłączył się. Na mojej twarzy zagościł ogromny zaciesz, którego dzisiaj pewnie się już nie pozbędę. Wesoło ogłosiłam, że jedziemy po moich znajomych na lotnisko i pobiegłam do pokoju przebrać się w jakieś normalne ciuchy, a nie samą koszulkę o 3 rozmiary za dużą. Założyłam krótkie jeansowe spodenki i białą koszulkę z flagą USA. Jak zwykle usiadłam na ostatnim stopniu schodków przed domem i wiązałam krótkie żółte trampki. Zaraz obok usiadł Axl i wiązał swoje długie czarne glany. Po kilkunastu minutach siedzieliśmy w taksówce. Nikt nie wiedział po kogo jedziemy, ale wszyscy byli podekscytowani, a raczej ciekawi. Za nic nie chciałam im zdradzić kogo zaraz zobaczą. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, nad lotniskiem krążyły 3 samoloty, zaraz rozpoznałam wojskowy samolot i biegłam do budynku. Reszta ledwo za mną nadążała, ale jakoś dali radę mnie dogonić. Wybiegłam na zewnątrz i zobaczyłam Hondo, a zaraz za nim resztę oddziału! Pobiegłam szczęśliwa w stronę sierżanta. Kiedy chciał się przywitać, wyprzedził go Joe.
-Cześć mała!- krzyknął wesoło i uniósł mnie wysoko w górę przytulając mocno.
-Cześć mięśniaku!- odpowiedziałam i odstawił mnie na ziemię. Zauważyłam zazdrosne spojrzenie Slasha, ale chyba bał się cokolwiek powiedzieć jak tylko spojrzał na rozbudowane ręce moich przyjaciół. Rozbawił mnie ten widok, ale próbowałam jakoś ukryć moje kpiące spojrzenie. Po chwili ujrzałam Grimeseya! Rzuciliśmy się sobie w ramiona (po przyjacielsku rzecz jasna!) i po chwili chłopak pocałował mnie w policzek. Slash zacisnął mocno pięści i podszedł do mnie. Objął mnie w talii i przyglądał się uśmiechniętym minom chłopaków.
-Fuck! To jest przecież Slash idioci! Całe Guns N' Roses!- krzyknął po chwili Joe mierząc każdego z nich wzrokiem. W tedy Saul się rozluźnił.
-Stary! Masz kurewskie szczęście, że masz taką kobietę jak Sanchez!- krzyknął Grimesey i poklepał Slasha po plecach. Chyba za mocno bo ten zaczął kaszleć
-Tak, wiem...Dlatego właśnie się oświadczyłem.- dodał dumnie i pocałował mnie namiętnie w usta.
-A tak w ogóle, to co wy tu wszyscy robicie? I gdzie John?- zapytałam z uśmiechem i w tedy wszyscy spoważnieli
-Michelle...John oddał życie dla kraju.- powiedział Hondo i popatrzył na mnie. W moich oczach zebrały się łzy. Oderwałam się od Saula i po moich policzkach popłynęły dwie maleńkie łzy. Nie chciałam się rozklejać, dlatego szybko je wytarłam i postanowiłam nie myśleć teraz o tym.
-A co do pytania co tu robimy to...wysłali nasz oddział jako przedstawicieli wojsk powietrzno-desantowych na 4. lipca. Ty też masz zaproszenie. Za dwa dni odbędzie się uroczysta ceremonia i defilada, w której masz obowiązek wziąć udział...- dodał Hondo i popatrzył na moją zdezorientowaną minę. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę i w końcu wyszło na to, że spróbujemy wkręcić Gunsów, może zagrają na zakończenie Civil War? Bardzo prawdopodobne.
Po kilkunastu minutach spędzonych na lotnisku postanowiliśmy opić przyjazd chłopaków i skierowaliśmy się do Whiskey. Nie uśmiechało mi się picie w go-go, ale musiałam jakoś to przecierpieć, podobnie jak reszta dziewczyn. Katrin, Megan i Kate przez cały czas rozmawiały z chłopakami. Chyba poleciały na ich mundur.. no ale to już nie moja sprawa. Tylko pan Stradlin pilnował swojej Letty, która nawet nie myślała o nikim innym niż on...A właśnie Izzy oświadczył się Letty w czasie kiedy to Slash oświadczał się mnie, tylko on zrobił to bezceremonialnie. Potem wiadomo co było...
Kilka dobrych godzin spędziliśmy w barze. Po kilku butelkach Nightraina atmosfera znacznie się rozluźniła i chłopcy swobodnie dogadywali się nawzajem. Oczywiście najmocniejsze głowy mięli Gunsi i to było jedna z tych rzeczy, w której byli lepsi od naszych żołnierzy. Slash i Duff musieli wynieść biednego Grimeseya, a potem przetransportować go do hotelu, jednak nie mieli z tym większych problemów. Potem wróciliśmy do domu. Otworzyłam drzwi i stanęłam w progu jak wryta. Zaraz za mną stanął Steven, a kiedy Letty zajrzała do środka pisnęła ze strachu i zakryła usta dłonią. To co zobaczyliśmy przeszło nasze wszystkie wyobrażenia....
Trochę zapuściłam Twojego bloga, wybacz, przepraszam. Ale nie ma czym się martwić, dalej idzie Ci świetnie, nawet jak nie pilnuję :)
OdpowiedzUsuńPierwsze co w ogóle, to wchodzę i patrzę 'Zmarłam na miejscu' i takie 'KURWA CO?'. Dopiero potem przeczytałam. Bo nie wiem czy też tak masz, ale ja często patrzę, a nie zdążę przeczytać.
Oświadczyny zawsze spoko, tak, że ten. Odezwij się może jakbyś coś nowego stworzyła :)
No i wpadnij jak Ci się będzie nudziło :))
Hahah spoko, jak będziesz miała czas to czytaj xD
UsuńTeż tak mam i to bardzo często :D
Z pewnością wpadnę, bo cały lipiec mam zamiar się nudzić, a Twój blog (i nie tylko) zapewne uratują mi wakacje :D
Aaaarrrgh!! -.-
OdpowiedzUsuńNo cooo?! Znowuuu?! Ehh... Ty i te Twoje tajemnice! ;P xD
Zacznę od tego, że chyba w zdaniu: "A właśnie Izzy oświadczył się Letty w czasie kiedy to Slash oświadczał się mnie, tylko on zrobił to bezceremonialnie" chyba chodziło Ci bardziej o "kameralnie," co? Eh, nieważne. Ogarnęłam o co chodziło, więc nie ma to znaczenia ;D Nie chciałam się czepiać, po prostu delikatnie zwracam uwagę ;D
Ułaał... No ja to bym raczej pomyślała, że jak Michelle zagra Paradise zamiast Slasha to Axl się wkurzy i np jebnie w nią wzmacniaczem, a wtedy Kate go rzuci, Megan zemdleje, Duff ocuci ją przy użyciu swojej gitary, która się złamie, więc Slash pobiegnie przynieść mu drugą zza kulis, ale potknie się o kable i wpadnie na tego wkurzonego Axla, zaczną się bić, publiczność wtargnie na scenę i porwie Duffa, a biedny Steven nawet nie będzie wiedział, że coś się dzieje, bo Letty z Izzym podczas "świętowania" zaręczyn włączą ten taki wydmuchiwacz dymu na scenę i wtedy to już w ogóle zrobi się zadyma. Ale na szczęście Ty to piszesz, nie ja xD Jaka to ulga dla czytelników!
A teraz czekam na następny, żeby się dowiedzieć co oni takiego DO CHOLERY zastali w domu ^.^
(Może bandę zombie? Proooszę!! O! Albo ktoś nie zakręcił kurka od zlewu w łazience i zalało im mieszkanie! To by było dopiero straszne! Ja też bym piszczała na miejscu Letty xD). A teraz się radujcie, bo oto koniec tego komentarza xD
*__________* rzygam tęczą na każdy Twój komentarz ! <3
UsuńNo i ten wizje jak zwykle piękne, ale zapytam o zombiaki, czy chciałabyś taki specjalny rozdział o zombie i Gunsach? :D Bo ja osobiście kocham zombie, nie wiem jak ty, ale nawet kiedyś zaczęłam coś takiego pisać. Ten rozdział byłby taki bonusowy, znaczy nie miałby nic wspólnego z dalszym i wcześniejszym tokiem zdarzeń, ale bohaterowie byliby tacy sami jak w opowiadaniu xD
No to tak by to wyglądało, a nowy ukaże się niebawem, powiadomię jeśli chcesz xD
No to skoro przeze mnie rzygasz tęczą, to czas najwyższy coś zmienić. Od dziś piszę poważne komentarze.
Usuń...
Ktoś jeszcze się uśmiał tak jak ja? xD
TAAAAK! ZOMBIE SĄ SUPER *___* ROZDZIAŁ O ZOMBIE!! TAK, TAK, TAK!! Ślicznie proszę ^.^ xD
Oczywiście powiadamiaj ;D
Nieee ja kocham rzygać tęczą! *.* Pisz tak jak do tej pory :D
Usuń***
No dobra to niebawem ukaże się ulepszenie bloga w zombie, ale jeden rozdział tylko! Uprzedzam :D
No i ten powiadomię, żaden problem xD
Co to było?! Co to było?! Pisz szybciutko, błagam grzecznie ;d
OdpowiedzUsuńo japierkurwadole! Jakie to zajebiste! W ogóle jaki pomysł z tymi oświadczynami. Takie zbiorowe. Ja na miejscu Michelle to bym chyba zawału dostała, gdyby Slash przerwał koncert i mi się oświadczył. Jeszcze jakie komplementy jej prawił. ahh. te marzenia.
OdpowiedzUsuńJAK MOGŁAŚ? W takim momencie? Ciekawa jestem co zobaczyli... Zastanawiam się nad tym, czy czasem jakieś nawiedzone fanki nie rozpierdzieliły im całego mieszkania z zazdrości. Pisz jak najszybciej nowy! I informuj mnie, że coś dodajesz.
Ok ok ok poinformuję ;D
UsuńA no mogłam! huehue spokojnie to nie jest nie wiadomo jakie straszne :D
no u mnie nowy ; )
UsuńMyślałam, że będzie Michelle będzie filozofować i ględzolić czy się zgodzić czy nie, a tutaj, że się zgadza. XDD
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale ja myślę, że na środku se leży Izzy. XD
Dobra impreza nie jest zła. XD
btw. siedziałam nad tymi rozdziałami jakieś 3 godziny i przeczytałam wszystkie. Jea. XD
To wciąga niczym odkurzacz. XD
Oczywiście czekam z niecierpliwością na następny rozdział. :D
[ oby był dzisiaj, bo nie mam co czytać. :c ]
Hahah no nie chciało mi się już wymyślać jakiś akcji, ani załamywać Slasha... xD
Usuń:O Chciało Ci się?! Łoł cieszy mnie to ! ^.^
Nowy... możliwe, że dzisiaj, zaraz zamierzam zabrać się za pisanie. ;)
Znowu by się zaćpał na śmierć. XD
UsuńI znowu by się Michelle załamała. I znowu by go uratowali i tak w kółko. XD Chyba temu lekarzowi by się to znudziło. XD I miałby przerąbane. Więc lepiej jakby ciągle go ratował, wtedy będzie no problemo. XD
A może to ten lekarz leży tam? oo I nie będzie kto miał ratować Slasha i biedny zdechnie, i Michelle też, i w ogóle wszyscy padną trupem i dziękuję, dobranoc. XD Chyba, że się wskrzesi i od początku lecimy. XD
Albo ktoś się tak narąbał, że odstawia jakieś cyrki typu ' Żono moja ' albo ' Szła dzieweczka ' . XD Chyba, że jest jeszcze gorzej... oo
Za dużo filozofania. XD
Szczerze? 2 raz ogarnęłam wszystkie rozdziały. I tak w domu nie mam co robić. XD Jakoś mnie samą wzięło na pisanie opowiadania i nie jest źle. XD
btw.
UsuńDzień dobry, u mnie nowy rozdział. :D
btw.
UsuńStwierdzam nieprzespaną noc, bo nowy rozdział. XD
Nowy rozdział u mnie. :D
UsuńCytuję : " Nowy rozdział u mnie. :D " . XD
UsuńWyobraziłam sobie te oświadczyny, zajebiste... Ty to masz łeb, mała :3
OdpowiedzUsuńHahaha, łeb jak sklep, tylko pod zaborami ;)
UsuńAha :3
UsuńWłasnie skończyłam czytać twoje całe opowiadanie!
OdpowiedzUsuńJest genialne,czekam na następny rozdział :D
Oł maj gasz! Następny jest już gotowy tylko poprawki i publikuję xD
UsuńO kurde, kogo oni za tymi drzwiami ujrzeli?! Rozbudziłaś moją ciekawość tym fragmentem i to bardzo! :D
OdpowiedzUsuńNo, a co do reszty rozdziału, to zaręczyny wyszły ZARĄBIŚCIE! No i to jak Chelle zastąpiła Izzyego! Ahhh, czadowo to wyszło!
Hehe, aż widzę Michelle jak ciągnie tą cycatą blondi do wyjścia XD hihi, normalnie jak Fiona w Shrek 2 kiedy wywalała syrenkę do morza XDDD
Ooo! No i kumple z wojska wpadli w odwiedziny! No i szykuje się parada! Do tego z występem Gunsów! Czad! <3
No oczywiście, wiadomo, że w pojedynku na picie Gunsi zawsze wygrają XD tych to nikt nie pobije!
Lecę dalej, przekonać się któż to stoi za tymi drzwiami!
Pozdrawiam bardzo serdecznie :*
Lady Stardust <3<3<3