Rozdział 50. Wild one.
A więc tak, szanowna egzystencjo ludzka, ankieta na tej zacnej stronie dobiegła końca. Wygrała odpowiedź "Dokładnie opisuj dialogi i wydarzenia, aż do śmierci" jednakże, aby wszyscy byli zadowoleni (no prawie, bo kilka osób zaznaczyło "zabij wszystkich, albo chociaż Michelle" czego nie zrobię, przepraszam May-queen) no więc aby większość uszczęśliwić, będę opisywać wybrane sytuacje (nie tak jak wcześniej, czyli każdy dzień) a więc rozdziałów myślę, że do 60-tego przybędzie xD
No więc nie zabijajcie mnie za te zapowiedzi, mam nadzieję, że taki układ wam pasuje, a teraz miłego czytania 8D
***
Następnego dnia miałam iść do pracy na po południe. Postanowiłam w końcu kupić suknię ślubną. Weszłam do pierwszego lepszego sklepu i spędziłam tam dobrych kilka godzin. Potem dołączyła do mnie Letty, która właśnie kupiła swoją suknię. Z jej pomocą wybrałam ładną kieckę i szybko wróciłyśmy do domu. Teraz już wszystkie miałyśmy suknie i dodatki. Byłam szczęśliwa, że za kilka dni biorę ślub i to z samym Saulem Hudsonem. Pojechałam do pracy i dostałam nowy przydział. Teraz jestem antropologiem sądowym. Nie pracuję już w biurze, a w laboratorium. Koledzy, bo jestem tam jedyną kobietą, są nadzwyczaj mili i całkiem poukładani. Moje życie wróciło do normy i stało się w ciągu jednego dnia spokojne. Wieczorem wróciłam do domu. Jak powiedziała mi Letty Gunsi kończą nagrania do Use Your Illusion w studiu i za chwilę powinni wrócić. Około 23:00 weszli do domu. Slash od razu poszedł ze mną na górę, bo jakoś dziwnie źle się czuł. Zasnęliśmy obok siebie, ale noc była zbyt gorąca żeby się w niego wtulać...
Slash
Kiedy obudziłem się rano, Michelle była już w biurze. Wiedziałem, że wraca dzisiaj wcześniej, więc postanowiłem zrobić jej niespodziankę. Ogoliłem się i zrobiłem sobie śniadanie. Potem ubrałem się w pierwsze lepsze ciuchy i wyszedłem z domu. Zatrzymałem taksówkę i kazałem się zawieść do salonu. Kierowca zatrzymał się tuż przed drzwiami.
-Dzięki.- powiedziałem i wręczyłem mu banknot 100$, facet popatrzył na mnie jak na idiotę, ale nie zwracając na to uwagi wysiadłem. Wszedłem do salonu motocyklowego. Na samą myśl o motocyklu świecą mi się oczy. Przynajmniej tak stwierdził Axl. Usiadłem przy biurku jakiegoś kolesia. -Dobry kurwa, chciałbym kupić 2 motocykle.- powiedziałem, a ten gościu się uśmiechnął.
-Jaki model pana interesuje panie Hudson?- zapytał, chuj wie skąd mnie znał. Zaraz...przecież jestem gwiazdą rocka!
-A co by pan polecił? Chodzi o dwie porządne maszyny.- dodałem
-Rozumiem, że jedna dla pana, a drugi szczęśliwiec to kto?- zapytał, jaki wścibski koleś!
-Dla mojej narzeczonej.- powiedziałem z ogromnym uśmiechem i na samą myśl o Michelle zrobiło mi się weselej.
-Przepraszam, ale chce pan dać kobiecie…motocykl? Przecież ona go zaraz rozwali!- powiedział
-Ej! Koleś wyhamuj! Ona nie jest zwykłą kobietą!- starałem się jakoś obronić małą, ale widocznie nie podziałało, bo gościu popatrzył na mnie jak na kretyna i wstał z krzesła wzdychając ciężko.Pff też coś, nie będzie mi tu jakiś czubek mówił co mam robić...
-Proszę za mną.- powiedział dziwnie odpychającym tonem. Wyszliśmy na plac. Zobaczyłem kilkanaście błyszczących Harleyów Davidsonów. Wybrałem mój ulubiony model i od razu na nim usiadłem. Widziałem tylko zniesmaczoną minę tego sprzedawcy co jeszcze bardziej mnie ucieszyło.
-Biorę dwa, zatankuj do pełna i drugi przywieź na ten adres.- powiedziałem wesoło i podałem mu kartkę. Koleś popatrzył na mnie dziwnie uśmiechnięty i oddalił się. Po chwili wrócił z kluczykami.
-Tam może pan zatankować.- wskazał mi małą stację palcem.
-Gdzie mam zapłacić?- zapytałem świecąc mu przed nosem moją złotą kartą. Zmierzył mnie wzrokiem pełnym podziwu i podał mi czytnik do kart. Wpisałem kod i wybrałem jeszcze kaski. Pojechałem na stację i zatankowałem. Zapiąłem moją ramoneskę i ukryłem włosy w kasku. Ruszyłem przed siebie. Michelle powinna zaraz przyjechać do domu, więc nie śpieszyłem się za bardzo. Znowu poczułem się tak jakby świat nie istniał, tylko ja i motocykl. Jechałem bocznymi drogami. Znowu czułem się jakbym miał 15 lat i świat miałbym w głębokim poważaniu. Teraz w zasadzie nic się nie zmieniło, ale już wiem, że mam dla kogo żyć. Po 40 minutowej przejażdżce zaparkowałem przed domem. Właśnie przyjechał Duff i kręcąc głową z uśmiechem podszedł do mnie. Właśnie zdejmowałem kask.
-No stary teraz na to będziesz wyrywał laski?- zapytał McKagan, klepiąc mnie po ramieniu.
-Będę wyrywał tylko jedną.- powiedziałem z uśmiechem i przejechałem dłonią po moim cacku. W tym momencie przyjechał samochód z drugim motocyklem. Szybko postawili go obok mojego i odjechali.
-A ten po co?- zapytał blondyn
-Zgadnij.- powiedziałem na co ten tylko wzruszył ramionami
-Idziesz do domu?- zapytałem kiedy Duff kierował się do drzwi.
-Ta, a bo co?-
-Zawołaj Michelle!- krzyknąłem i podziwiałem mój motocykl, oparłem się tyłem o siedzenie.
Michelle
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Po krokach można było poznać, że to Duff.
-Cześć wszystkim. Michelle, Slash czeka na ciebie przed domem, tylko nie zemdlej.- powiedział tajemniczo i napił się soku. Bez wahania rzuciłam się w stronę drzwi.
-AAA KURWA!- krzyknęłam kiedy zobaczyłam ten czarujący widok. –Chyba mi nie powiesz, że…- zatrzymałam się, a Slash z ogromnym uśmiechem na ustach pokiwał twierdząco głową.
-Podoba ci się?- zapytał i przybliżył się do mnie
-Kurwa, kocham cię!- krzyknęłam i rzuciłam się na Saula. Miałam ochotę skakać z radości.
-No to może je wypróbujemy?- zapytał
-Daj mi 5 minut!- krzyknęłam i pobiegłam do domu się przebrać.
5 minut…dobre sobie, jak do wieczora wyjdzie to będzie cud…a zresztą to Michelle, zaraz na pewno przyjdzie pocieszał się w myślach Slash. Jego obawy się sprawdziły nie całe 5 minut później Michelle wybiegła z domu jak torpeda. Miała na sobie czarne skórzane spodnie i kurtkę, a do tego nowiusieńkie glany. Włosy związała w pytkę tak, żeby zmieściły się do kasku.
-A ty jak zamierzasz upchać ten busz pod kaskiem?- zapytałam śmiejąc się. Saul popatrzył na mnie z uśmiechem i pokiwał śmiesznie głową. O dziwo bez problemu założył kask.Wsiedliśmy na nasze nowe sprzęty i ustawiliśmy się w jednej linii. Zaczęłam palić opony i po kilku sekundach ruszyłam z miejsca na tylnym kole. Slash popędził tuż za mną. Świat zaczął wirować. Nie czułam nic, po za ogromną przyjemnością czerpaną z jazdy. Czułam jak wiatr przenika mnie na wylot. Przez kilkanaście minut wyjeżdżaliśmy z miasta. W końcu udało nam się wyjechać na boczne uliczki prowadzące wzdłuż plaży. Zbliżała się 15:00. Temperatura wynosiła 36 stopni w cieniu. Zaczynało mi się robić gorąco, więc zawróciłam. Zdezorientowany Slash pojechał oczywiście za mną. Nagle zrobiło mi się czarno przed oczami i było mi cholernie niedobrze. Akurat dojechałam pod dom. Szybko zsiadłam z motocykla i zdjęłam kask. W moich oczach zebrały się łzy, a wszystko co do tej pory zjadłam znajdowało się w moim przełyku. Slash podbiegł do mnie zrzucając swój kask na trawnik.
-Michelle! Co się dzieje?- zapytał troskliwie i chwycił mnie za ramiona. Pokiwałam głową, na znak, że nic mi nie jest i skierowałam się w stronę drzwi. Slash miał tak przerażoną minę, że aż sama zaczęłam się bać, chociaż nie wiem czego. Przestałam o tym myśleć i mój mózg zaczął rejestrować coraz mniej obrazów. Po chwili poczułam silny ból głowy i upadłam...
Slash
-Michelle! O ja pierdole! Co jej jest do chuja no!- zacząłem głośno mówić i po chwili zjawili się wszyscy pozostali, razem ze Stevenem przenieśliśmy małą na kanapę. Zacząłem ją cucić, ale nic nie pomagało. Megan chciała dzwonić po pogotowie i wtedy Michelle złapała mnie mocno za nadgarstek. Usiadła jakby obudziła się w środku nocy po koszmarze i zaczęła ciężko oddychać.
-Dajcie jej wody!- krzyknąłem i przyglądałem się postaci dziewczyny. Wyglądała inaczej, była przerażona i trzęsły jej się ręce.
-Masz.- powiedział Steven podając Michelle szklankę z wodą. Wypiła wszystko w mgnieniu oka i zaczęła się wpatrywać w moje oczy.
-Co jest?- zapytałem po chwili, bo nie mogłem rozszyfrować jej dziwnego zachowania.
-Czy za dwa dni...bierzemy ślub?- zapytała niepewnie, a ja zaśmiałem się pod nosem i odetchnąłem z ulgą.
-Tak kochanie. Za dwa dni będziesz oficjalnie panią Hudson.- dodałem z uśmiechem, a Michy oparła się o poduszkę. Reszta była nie mało zdziwiona, ale wrócili do swoich zajęć.
-Ale na pewno wszystko w porządku?- zapytałem, bo coś wewnętrznie nie dawało mi spokoju. Michelle nagle złapała się za brzuch i pobiegła do toalety na dole. Pobiegłem zaraz za nią, ale zamknęła się w środku. Po chwili usłyszałem dźwięk spłuczki i drzwi otworzyły się. Bez wahania wszedłem do środka, to co zobaczyłem było co najmniej dziwne.
Michelle
Nie mam pojęcia co mi się stało, ale kiedy siedziałam w salonie zebrało mi się na wymioty. Pobiegłam do toalety i zwróciłam do kibla chyba wszystko co zjadłam tego dnia. Po chwili do moich oczu napłynęły łzy, głowa bolała mnie jak nigdy wcześniej. Zaczęłam płakać z bólu.
-Kochanie co się dzieje?- zapytał Saul podchodząc do mnie niepewnym krokiem. Nic nie odpowiedziałam, wtuliłam się w Mulata jak najmocniej potrafiłam. Co chwilę wstrząsał mną dreszcz lub fala płaczu na zmianę. W końcu się uspokoiłam i oderwałam się od Slasha. Zapłakałam mu całą ramoneskę, ale wytarłam ją dłonią. Hudson złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Popatrzył mi głęboko w oczy, a ja tylko cmoknęłam go w usta i weszłam na górę. Usiadłam na skraju łóżka w sypialni i myślałam nad moim zachowaniem. Czułam się jakbym coś ukrywała, ale za chuja nie mogłam sobie przypomnieć co to takiego. Moje rozmyślanie przerwał telefon leżący na szafce obok.
-Halo?- zapytałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
-Witam podkomisarz Johnson Red, czy rozmawiam z panią Sanchez?- zapytał mężczyzna po drugiej stronie
-Tak to ja, ale o co chodzi?- zapytałam
-Znaleźliśmy dokumenty, odznakę i resztę rzeczy, których kradzież pani zgłosiła.- Uśmiechnęłam się z zadowolenia i powiedziałam
-Zaraz po nie przyjadę. Na komendę główną, tak?-
-Tak, będziemy czekać.- powiedział i rozłączył się. Wstałam pośpiesznie z miejsca i popędziłam w stronę drzwi.
-Gdzie idziesz?- zapytał zdezorientowany Slash
-Zaraz wrócę, znaleźli skradzione rzeczy.- odpowiedziałam, nawet na niego nie patrząc i wyszłam.
Slash
Wzruszyłem bezradnie ramionami i wskoczyłem po schodach na górę. Wszedłem do sypialni i podłączyłem gitarę.
-Hudson idziemy do Roxy, idziecie z Michelle?- zapytał Duff przerywając moje idealne solo do Sweet Child O' Mine.
-Nie, Michelle wyszła, a mnie się nie chce iść.- odpowiedziałem, a Duff pokręcił z niesmakiem głową i wyszedł z pokoju zamykając drzwi. Kiedy wszyscy wyszli już z domu zacząłem się nudzić. Żałowałem, że nie poszedłem z nimi. Ale w sumie znowu wróciłbym zalany w trzy dupy, a Michelle i tak nie ma...Właśnie gdzie ją wcięło? Poszedłem do kibla załatwić potrzebę fizjologiczną, prościej mówiąc odlać się zauważyłem wystający zza spłuczki woreczek. Zaciekawiony tym znaleziskiem wyciągnąłem plastikowy woreczek z białym proszkiem. Samoistnie moje oczy zaszkliły się postanowiłem sprawdzić, co to takiego. Zdziwiło mnie to co stwierdziłem, a stwierdziłem, że to najczystsza heroina jaką w życiu widziałem. Co miałbym nie skosztować? Raz i w tak małej ilości...nie zaszkodzi mi przecież. Otworzyłem woreczek i wysypałem biały proszek na blat przy umywalce i wyciągnąłem ostatnią strzykawkę jaką tu ukryłem.
Michelle
Szczęśliwa wróciłam do domu moim nowiutkim motocyklem. Strasznie cieszyłam się, że Slash pomyślał o motocyklach. Zawsze nas obojga do nich ciągnęło. Weszłam do domu trzymając w ręce torebkę z policyjnym logo, ale nikogo nie zastałam, ani w salonie, ani w kuchni. Poszłam więc do naszej sypialni. Położyłam torebkę na łóżku i myśląc, że nikogo nie ma w domu skierowałam się do łazienki.
-SLASH?! Co ty kurwa robisz?!- krzyknęłam, kiedy moim oczom ukazała się siedząca na podłodze postać Hudsona ze strzykawką w ręku. W moich oczach znowu zebrały się łzy, popłynęły po moich policzkach strumieniami. Wybiegłam z pomieszczenia nie zwracając uwagi na krzyki tego kretyna.
-Do chuja pana Michelle zaczekaj! To nie tak!- krzyczał i dogonił mnie przed domem. Nic nie odpowiedziałam, popatrzyłam w jego oczy. Zdążyłam przyjechać, przed tym jak wziął więc jego źrenice miały normalny kształt. Kiedy tylko przypomniałam sobie obraz sprzed kilkunastu miesięcy nie wytrzymałam. Uderzyłam Slasha w policzek z otwartej dłoni tak, że obrócił się w bok. Popatrzył na mnie z żalem, a ja wsiadłam pospiesznie na motocykl i z piskiem opon ruszyłam przed siebie...Nie wiedziałam co robić. W końcu zatrzymałam się na jakimś urwisku i zsiadłam z motocykla. Popatrzyłam przed siebie. Właśnie zbliżał się zachód słońca. Nie potrafiłam opanować moich łez. Nie płakałam już od bardzo dawna, a więc zapełnione zbiorniki musiały się w końcu opróżnić. W kieszeni kurtki znalazłam moje MP3 i słuchawki. Włożyłam je do uszu i choć na chwilę zapomniałam o całym świecie słuchając Kiss'ów...
Slash
Ja pierdole ja pierdole ja pierdole, Hudson ty pojebie, jesteś największym chujem jakiego kiedykolwiek spotkałem. Mówiłem sobie w myślach patrząc jak dureń w lustro w hallu. Po chwili ocknąłem się i popędziłem na dwór. Zapiąłem kask i ruszyłem na poszukiwania mojej przyszłej żony, która cholera wie gdzie jest. Dlaczego od razu jak zobaczyłem ten cholerny woreczek nie wywaliłem go do kibla razem z zawartością?! No dlaczego?! To pytanie zadawałbym sobie pewnie jeszcze przez długi czas, ale w końcu odnalazłem motocykl stojący na poboczu. Zatrzymałem się i wzrokiem starałem się odnaleźć właścicielkę pojazdu. Powolnym krokiem podszedłem do stojącej na skraju urwiska Michelle. Stałem tuż za nią i nie wiedziałem co mam zrobić.
-Czego jeszcze chcesz?- zapytała po chwili
-Michelle..ja...- zacząłem
-No co ty? Wiesz jak było wcześniej, doskonale wiesz i najwyraźniej chcesz z tego wszystkiego powtórki.- powiedziała z wyrzutem i odwróciła się w moją stronę. Płakała. W takim stanie widziałem ją po raz pierwszy w szpitalu, a po raz drugi i ostatni teraz.
-Przepraszam.- nie wiem co jeszcze mogłem powiedzieć, to wszystko moja wina, a raczej mojej głupoty.
-Dlaczego chciałeś to zrobić?- zadała pytanie, na które nie umiałem odpowiedzieć
-Nie wiem. Naprawdę nie wiem.- odpowiedziałem, a Michelle uśmiechnęła się z kpiącym wyrazem twarzy. Staliśmy tak w milczeniu aż po chwili dziewczyna otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć.
-Wracamy do domu?- zapytałem, kiedy zrezygnowała. Nie otrzymałem jednak odpowiedzi, Michelle podeszła do motocykla i spokojnie ruszyła w kierunku powrotnym, nawet na mnie nie patrząc. Jechałem tuż za nią, bijąc się przez cały czas z myślami. Kiedy zaparkowaliśmy przed domem, było już zupełnie ciemno. Weszliśmy do domu i kiedy przekroczyliśmy próg salonu wszyscy ucichli skierowując oczy w naszą stronę.
-A wy gdzie żeście się szlajali?- zapytał dość trzeźwy Axl
-Nie twoja sprawa. Idę spać.- burknęłam, a wszyscy wgapiali się we mnie jak w posąg. Bez słowa weszłam na górę, a potem do sypialni. Tej nocy nawet nie próbowałam zasnąć. Kiedy tylko Slash chciał mnie dotknąć, uciekałam jak oparzona. Zasnęłam o świcie...
No więc nie zabijajcie mnie za te zapowiedzi, mam nadzieję, że taki układ wam pasuje, a teraz miłego czytania 8D
***
Następnego dnia miałam iść do pracy na po południe. Postanowiłam w końcu kupić suknię ślubną. Weszłam do pierwszego lepszego sklepu i spędziłam tam dobrych kilka godzin. Potem dołączyła do mnie Letty, która właśnie kupiła swoją suknię. Z jej pomocą wybrałam ładną kieckę i szybko wróciłyśmy do domu. Teraz już wszystkie miałyśmy suknie i dodatki. Byłam szczęśliwa, że za kilka dni biorę ślub i to z samym Saulem Hudsonem. Pojechałam do pracy i dostałam nowy przydział. Teraz jestem antropologiem sądowym. Nie pracuję już w biurze, a w laboratorium. Koledzy, bo jestem tam jedyną kobietą, są nadzwyczaj mili i całkiem poukładani. Moje życie wróciło do normy i stało się w ciągu jednego dnia spokojne. Wieczorem wróciłam do domu. Jak powiedziała mi Letty Gunsi kończą nagrania do Use Your Illusion w studiu i za chwilę powinni wrócić. Około 23:00 weszli do domu. Slash od razu poszedł ze mną na górę, bo jakoś dziwnie źle się czuł. Zasnęliśmy obok siebie, ale noc była zbyt gorąca żeby się w niego wtulać...
Slash
Kiedy obudziłem się rano, Michelle była już w biurze. Wiedziałem, że wraca dzisiaj wcześniej, więc postanowiłem zrobić jej niespodziankę. Ogoliłem się i zrobiłem sobie śniadanie. Potem ubrałem się w pierwsze lepsze ciuchy i wyszedłem z domu. Zatrzymałem taksówkę i kazałem się zawieść do salonu. Kierowca zatrzymał się tuż przed drzwiami.
-Dzięki.- powiedziałem i wręczyłem mu banknot 100$, facet popatrzył na mnie jak na idiotę, ale nie zwracając na to uwagi wysiadłem. Wszedłem do salonu motocyklowego. Na samą myśl o motocyklu świecą mi się oczy. Przynajmniej tak stwierdził Axl. Usiadłem przy biurku jakiegoś kolesia. -Dobry kurwa, chciałbym kupić 2 motocykle.- powiedziałem, a ten gościu się uśmiechnął.
-Jaki model pana interesuje panie Hudson?- zapytał, chuj wie skąd mnie znał. Zaraz...przecież jestem gwiazdą rocka!
-A co by pan polecił? Chodzi o dwie porządne maszyny.- dodałem
-Rozumiem, że jedna dla pana, a drugi szczęśliwiec to kto?- zapytał, jaki wścibski koleś!
-Dla mojej narzeczonej.- powiedziałem z ogromnym uśmiechem i na samą myśl o Michelle zrobiło mi się weselej.
-Przepraszam, ale chce pan dać kobiecie…motocykl? Przecież ona go zaraz rozwali!- powiedział
-Ej! Koleś wyhamuj! Ona nie jest zwykłą kobietą!- starałem się jakoś obronić małą, ale widocznie nie podziałało, bo gościu popatrzył na mnie jak na kretyna i wstał z krzesła wzdychając ciężko.Pff też coś, nie będzie mi tu jakiś czubek mówił co mam robić...
-Proszę za mną.- powiedział dziwnie odpychającym tonem. Wyszliśmy na plac. Zobaczyłem kilkanaście błyszczących Harleyów Davidsonów. Wybrałem mój ulubiony model i od razu na nim usiadłem. Widziałem tylko zniesmaczoną minę tego sprzedawcy co jeszcze bardziej mnie ucieszyło.
-Biorę dwa, zatankuj do pełna i drugi przywieź na ten adres.- powiedziałem wesoło i podałem mu kartkę. Koleś popatrzył na mnie dziwnie uśmiechnięty i oddalił się. Po chwili wrócił z kluczykami.
-Tam może pan zatankować.- wskazał mi małą stację palcem.
-Gdzie mam zapłacić?- zapytałem świecąc mu przed nosem moją złotą kartą. Zmierzył mnie wzrokiem pełnym podziwu i podał mi czytnik do kart. Wpisałem kod i wybrałem jeszcze kaski. Pojechałem na stację i zatankowałem. Zapiąłem moją ramoneskę i ukryłem włosy w kasku. Ruszyłem przed siebie. Michelle powinna zaraz przyjechać do domu, więc nie śpieszyłem się za bardzo. Znowu poczułem się tak jakby świat nie istniał, tylko ja i motocykl. Jechałem bocznymi drogami. Znowu czułem się jakbym miał 15 lat i świat miałbym w głębokim poważaniu. Teraz w zasadzie nic się nie zmieniło, ale już wiem, że mam dla kogo żyć. Po 40 minutowej przejażdżce zaparkowałem przed domem. Właśnie przyjechał Duff i kręcąc głową z uśmiechem podszedł do mnie. Właśnie zdejmowałem kask.
-No stary teraz na to będziesz wyrywał laski?- zapytał McKagan, klepiąc mnie po ramieniu.
-Będę wyrywał tylko jedną.- powiedziałem z uśmiechem i przejechałem dłonią po moim cacku. W tym momencie przyjechał samochód z drugim motocyklem. Szybko postawili go obok mojego i odjechali.
-A ten po co?- zapytał blondyn
-Zgadnij.- powiedziałem na co ten tylko wzruszył ramionami
-Idziesz do domu?- zapytałem kiedy Duff kierował się do drzwi.
-Ta, a bo co?-
-Zawołaj Michelle!- krzyknąłem i podziwiałem mój motocykl, oparłem się tyłem o siedzenie.
Michelle
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Po krokach można było poznać, że to Duff.
-Cześć wszystkim. Michelle, Slash czeka na ciebie przed domem, tylko nie zemdlej.- powiedział tajemniczo i napił się soku. Bez wahania rzuciłam się w stronę drzwi.
-AAA KURWA!- krzyknęłam kiedy zobaczyłam ten czarujący widok. –Chyba mi nie powiesz, że…- zatrzymałam się, a Slash z ogromnym uśmiechem na ustach pokiwał twierdząco głową.
-Podoba ci się?- zapytał i przybliżył się do mnie
-Kurwa, kocham cię!- krzyknęłam i rzuciłam się na Saula. Miałam ochotę skakać z radości.
-No to może je wypróbujemy?- zapytał
-Daj mi 5 minut!- krzyknęłam i pobiegłam do domu się przebrać.
5 minut…dobre sobie, jak do wieczora wyjdzie to będzie cud…a zresztą to Michelle, zaraz na pewno przyjdzie pocieszał się w myślach Slash. Jego obawy się sprawdziły nie całe 5 minut później Michelle wybiegła z domu jak torpeda. Miała na sobie czarne skórzane spodnie i kurtkę, a do tego nowiusieńkie glany. Włosy związała w pytkę tak, żeby zmieściły się do kasku.
-A ty jak zamierzasz upchać ten busz pod kaskiem?- zapytałam śmiejąc się. Saul popatrzył na mnie z uśmiechem i pokiwał śmiesznie głową. O dziwo bez problemu założył kask.Wsiedliśmy na nasze nowe sprzęty i ustawiliśmy się w jednej linii. Zaczęłam palić opony i po kilku sekundach ruszyłam z miejsca na tylnym kole. Slash popędził tuż za mną. Świat zaczął wirować. Nie czułam nic, po za ogromną przyjemnością czerpaną z jazdy. Czułam jak wiatr przenika mnie na wylot. Przez kilkanaście minut wyjeżdżaliśmy z miasta. W końcu udało nam się wyjechać na boczne uliczki prowadzące wzdłuż plaży. Zbliżała się 15:00. Temperatura wynosiła 36 stopni w cieniu. Zaczynało mi się robić gorąco, więc zawróciłam. Zdezorientowany Slash pojechał oczywiście za mną. Nagle zrobiło mi się czarno przed oczami i było mi cholernie niedobrze. Akurat dojechałam pod dom. Szybko zsiadłam z motocykla i zdjęłam kask. W moich oczach zebrały się łzy, a wszystko co do tej pory zjadłam znajdowało się w moim przełyku. Slash podbiegł do mnie zrzucając swój kask na trawnik.
-Michelle! Co się dzieje?- zapytał troskliwie i chwycił mnie za ramiona. Pokiwałam głową, na znak, że nic mi nie jest i skierowałam się w stronę drzwi. Slash miał tak przerażoną minę, że aż sama zaczęłam się bać, chociaż nie wiem czego. Przestałam o tym myśleć i mój mózg zaczął rejestrować coraz mniej obrazów. Po chwili poczułam silny ból głowy i upadłam...
Slash
-Michelle! O ja pierdole! Co jej jest do chuja no!- zacząłem głośno mówić i po chwili zjawili się wszyscy pozostali, razem ze Stevenem przenieśliśmy małą na kanapę. Zacząłem ją cucić, ale nic nie pomagało. Megan chciała dzwonić po pogotowie i wtedy Michelle złapała mnie mocno za nadgarstek. Usiadła jakby obudziła się w środku nocy po koszmarze i zaczęła ciężko oddychać.
-Dajcie jej wody!- krzyknąłem i przyglądałem się postaci dziewczyny. Wyglądała inaczej, była przerażona i trzęsły jej się ręce.
-Masz.- powiedział Steven podając Michelle szklankę z wodą. Wypiła wszystko w mgnieniu oka i zaczęła się wpatrywać w moje oczy.
-Co jest?- zapytałem po chwili, bo nie mogłem rozszyfrować jej dziwnego zachowania.
-Czy za dwa dni...bierzemy ślub?- zapytała niepewnie, a ja zaśmiałem się pod nosem i odetchnąłem z ulgą.
-Tak kochanie. Za dwa dni będziesz oficjalnie panią Hudson.- dodałem z uśmiechem, a Michy oparła się o poduszkę. Reszta była nie mało zdziwiona, ale wrócili do swoich zajęć.
-Ale na pewno wszystko w porządku?- zapytałem, bo coś wewnętrznie nie dawało mi spokoju. Michelle nagle złapała się za brzuch i pobiegła do toalety na dole. Pobiegłem zaraz za nią, ale zamknęła się w środku. Po chwili usłyszałem dźwięk spłuczki i drzwi otworzyły się. Bez wahania wszedłem do środka, to co zobaczyłem było co najmniej dziwne.
Michelle
Nie mam pojęcia co mi się stało, ale kiedy siedziałam w salonie zebrało mi się na wymioty. Pobiegłam do toalety i zwróciłam do kibla chyba wszystko co zjadłam tego dnia. Po chwili do moich oczu napłynęły łzy, głowa bolała mnie jak nigdy wcześniej. Zaczęłam płakać z bólu.
-Kochanie co się dzieje?- zapytał Saul podchodząc do mnie niepewnym krokiem. Nic nie odpowiedziałam, wtuliłam się w Mulata jak najmocniej potrafiłam. Co chwilę wstrząsał mną dreszcz lub fala płaczu na zmianę. W końcu się uspokoiłam i oderwałam się od Slasha. Zapłakałam mu całą ramoneskę, ale wytarłam ją dłonią. Hudson złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Popatrzył mi głęboko w oczy, a ja tylko cmoknęłam go w usta i weszłam na górę. Usiadłam na skraju łóżka w sypialni i myślałam nad moim zachowaniem. Czułam się jakbym coś ukrywała, ale za chuja nie mogłam sobie przypomnieć co to takiego. Moje rozmyślanie przerwał telefon leżący na szafce obok.
-Halo?- zapytałam nie patrząc nawet kto dzwoni.
-Witam podkomisarz Johnson Red, czy rozmawiam z panią Sanchez?- zapytał mężczyzna po drugiej stronie
-Tak to ja, ale o co chodzi?- zapytałam
-Znaleźliśmy dokumenty, odznakę i resztę rzeczy, których kradzież pani zgłosiła.- Uśmiechnęłam się z zadowolenia i powiedziałam
-Zaraz po nie przyjadę. Na komendę główną, tak?-
-Tak, będziemy czekać.- powiedział i rozłączył się. Wstałam pośpiesznie z miejsca i popędziłam w stronę drzwi.
-Gdzie idziesz?- zapytał zdezorientowany Slash
-Zaraz wrócę, znaleźli skradzione rzeczy.- odpowiedziałam, nawet na niego nie patrząc i wyszłam.
Slash
Wzruszyłem bezradnie ramionami i wskoczyłem po schodach na górę. Wszedłem do sypialni i podłączyłem gitarę.
-Hudson idziemy do Roxy, idziecie z Michelle?- zapytał Duff przerywając moje idealne solo do Sweet Child O' Mine.
-Nie, Michelle wyszła, a mnie się nie chce iść.- odpowiedziałem, a Duff pokręcił z niesmakiem głową i wyszedł z pokoju zamykając drzwi. Kiedy wszyscy wyszli już z domu zacząłem się nudzić. Żałowałem, że nie poszedłem z nimi. Ale w sumie znowu wróciłbym zalany w trzy dupy, a Michelle i tak nie ma...Właśnie gdzie ją wcięło? Poszedłem do kibla załatwić potrzebę fizjologiczną, prościej mówiąc odlać się zauważyłem wystający zza spłuczki woreczek. Zaciekawiony tym znaleziskiem wyciągnąłem plastikowy woreczek z białym proszkiem. Samoistnie moje oczy zaszkliły się postanowiłem sprawdzić, co to takiego. Zdziwiło mnie to co stwierdziłem, a stwierdziłem, że to najczystsza heroina jaką w życiu widziałem. Co miałbym nie skosztować? Raz i w tak małej ilości...nie zaszkodzi mi przecież. Otworzyłem woreczek i wysypałem biały proszek na blat przy umywalce i wyciągnąłem ostatnią strzykawkę jaką tu ukryłem.
Michelle
Szczęśliwa wróciłam do domu moim nowiutkim motocyklem. Strasznie cieszyłam się, że Slash pomyślał o motocyklach. Zawsze nas obojga do nich ciągnęło. Weszłam do domu trzymając w ręce torebkę z policyjnym logo, ale nikogo nie zastałam, ani w salonie, ani w kuchni. Poszłam więc do naszej sypialni. Położyłam torebkę na łóżku i myśląc, że nikogo nie ma w domu skierowałam się do łazienki.
-SLASH?! Co ty kurwa robisz?!- krzyknęłam, kiedy moim oczom ukazała się siedząca na podłodze postać Hudsona ze strzykawką w ręku. W moich oczach znowu zebrały się łzy, popłynęły po moich policzkach strumieniami. Wybiegłam z pomieszczenia nie zwracając uwagi na krzyki tego kretyna.
-Do chuja pana Michelle zaczekaj! To nie tak!- krzyczał i dogonił mnie przed domem. Nic nie odpowiedziałam, popatrzyłam w jego oczy. Zdążyłam przyjechać, przed tym jak wziął więc jego źrenice miały normalny kształt. Kiedy tylko przypomniałam sobie obraz sprzed kilkunastu miesięcy nie wytrzymałam. Uderzyłam Slasha w policzek z otwartej dłoni tak, że obrócił się w bok. Popatrzył na mnie z żalem, a ja wsiadłam pospiesznie na motocykl i z piskiem opon ruszyłam przed siebie...Nie wiedziałam co robić. W końcu zatrzymałam się na jakimś urwisku i zsiadłam z motocykla. Popatrzyłam przed siebie. Właśnie zbliżał się zachód słońca. Nie potrafiłam opanować moich łez. Nie płakałam już od bardzo dawna, a więc zapełnione zbiorniki musiały się w końcu opróżnić. W kieszeni kurtki znalazłam moje MP3 i słuchawki. Włożyłam je do uszu i choć na chwilę zapomniałam o całym świecie słuchając Kiss'ów...
Slash
Ja pierdole ja pierdole ja pierdole, Hudson ty pojebie, jesteś największym chujem jakiego kiedykolwiek spotkałem. Mówiłem sobie w myślach patrząc jak dureń w lustro w hallu. Po chwili ocknąłem się i popędziłem na dwór. Zapiąłem kask i ruszyłem na poszukiwania mojej przyszłej żony, która cholera wie gdzie jest. Dlaczego od razu jak zobaczyłem ten cholerny woreczek nie wywaliłem go do kibla razem z zawartością?! No dlaczego?! To pytanie zadawałbym sobie pewnie jeszcze przez długi czas, ale w końcu odnalazłem motocykl stojący na poboczu. Zatrzymałem się i wzrokiem starałem się odnaleźć właścicielkę pojazdu. Powolnym krokiem podszedłem do stojącej na skraju urwiska Michelle. Stałem tuż za nią i nie wiedziałem co mam zrobić.
-Czego jeszcze chcesz?- zapytała po chwili
-Michelle..ja...- zacząłem
-No co ty? Wiesz jak było wcześniej, doskonale wiesz i najwyraźniej chcesz z tego wszystkiego powtórki.- powiedziała z wyrzutem i odwróciła się w moją stronę. Płakała. W takim stanie widziałem ją po raz pierwszy w szpitalu, a po raz drugi i ostatni teraz.
-Przepraszam.- nie wiem co jeszcze mogłem powiedzieć, to wszystko moja wina, a raczej mojej głupoty.
-Dlaczego chciałeś to zrobić?- zadała pytanie, na które nie umiałem odpowiedzieć
-Nie wiem. Naprawdę nie wiem.- odpowiedziałem, a Michelle uśmiechnęła się z kpiącym wyrazem twarzy. Staliśmy tak w milczeniu aż po chwili dziewczyna otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć.
-Wracamy do domu?- zapytałem, kiedy zrezygnowała. Nie otrzymałem jednak odpowiedzi, Michelle podeszła do motocykla i spokojnie ruszyła w kierunku powrotnym, nawet na mnie nie patrząc. Jechałem tuż za nią, bijąc się przez cały czas z myślami. Kiedy zaparkowaliśmy przed domem, było już zupełnie ciemno. Weszliśmy do domu i kiedy przekroczyliśmy próg salonu wszyscy ucichli skierowując oczy w naszą stronę.
-A wy gdzie żeście się szlajali?- zapytał dość trzeźwy Axl
-Nie twoja sprawa. Idę spać.- burknęłam, a wszyscy wgapiali się we mnie jak w posąg. Bez słowa weszłam na górę, a potem do sypialni. Tej nocy nawet nie próbowałam zasnąć. Kiedy tylko Slash chciał mnie dotknąć, uciekałam jak oparzona. Zasnęłam o świcie...
Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się
nieciekawie. Nie dość, że pogoda na dworze była ulewna, to jeszcze nie
odzywaliśmy się do siebie od tamtego czasu. Zwlekłam się z łóżka i
ubrałam się w długie jeansy oraz koszulę w kratę zawiązaną na wysokości
talii. Wycierałam naczynia w kuchni i trzymając w ręce talerz przez
kilka minut wycierałam go wpatrując się w widok za oknem. Przypomniały
mi się wszystkie radosne i smutne chwile spędzone wraz z Saulem.
Niespodziewanie po moim policzku spłynęła wielka łza. W tym momencie
Slash wszedł do kuchni. Szybko otarłam łzę i włożyłam talerz do szafki.
Saul wziął butelkę z sokiem do ręki i zaczął stukać o blat zakrętką w
coraz szybszym tempie. Po chwili uderzył trochę głośniej i przycisnął
zakrętkę mocno do blatu.
-Michelle porozmawiaj ze mną!- powiedział, kiedy wycierałam kolejny talerz.
-Przecież rozmawiamy.- odpowiedziałam bez uczuć.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi.- dodał i zbliżył się do mnie. Stałam tyłem do niego i nerwowo wycierałam naczynie. Położył dłoń na moim ramieniu, na moim ciele poczułam dreszcz. Obróciłam się do niego przodem. Saul przybliżył się jeszcze bardziej. Patrzyliśmy sobie w oczy. Po chwili w moich gałkach zaczęły się zbierać łzy.
-Kocham cię.- wyszeptałam i po chwili poczułam jego ciepłe usta na swoich. Połączeni w pocałunku staliśmy przy blacie przez kilka minut. Po chwili Saul odkleił się ode mnie.
-Kocham cię Michelle i nie pozwolę, żebym przez jeden głupi wybryk stracił to wszystko.- powiedział i znowu przywarł do moich ust. Tym razem zaczęłam go zachłannie całować. Oplotłam jego szyję rękami. Po chwili Slash usadowił mnie na blacie. Całowaliśmy się jeszcze chwilę, aż do kuchni wszedł Steven z Katrin.
-No proszę! To już wszystko dobrze, tak?- zapytał perkusista z nadzieją w głosie. Uśmiechnęłam się szeroko i połączyłam swoje usta z ustami Slasha.
-Michelle porozmawiaj ze mną!- powiedział, kiedy wycierałam kolejny talerz.
-Przecież rozmawiamy.- odpowiedziałam bez uczuć.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi.- dodał i zbliżył się do mnie. Stałam tyłem do niego i nerwowo wycierałam naczynie. Położył dłoń na moim ramieniu, na moim ciele poczułam dreszcz. Obróciłam się do niego przodem. Saul przybliżył się jeszcze bardziej. Patrzyliśmy sobie w oczy. Po chwili w moich gałkach zaczęły się zbierać łzy.
-Kocham cię.- wyszeptałam i po chwili poczułam jego ciepłe usta na swoich. Połączeni w pocałunku staliśmy przy blacie przez kilka minut. Po chwili Saul odkleił się ode mnie.
-Kocham cię Michelle i nie pozwolę, żebym przez jeden głupi wybryk stracił to wszystko.- powiedział i znowu przywarł do moich ust. Tym razem zaczęłam go zachłannie całować. Oplotłam jego szyję rękami. Po chwili Slash usadowił mnie na blacie. Całowaliśmy się jeszcze chwilę, aż do kuchni wszedł Steven z Katrin.
-No proszę! To już wszystko dobrze, tak?- zapytał perkusista z nadzieją w głosie. Uśmiechnęłam się szeroko i połączyłam swoje usta z ustami Slasha.
Fajne, świetne, zajebiste xD
OdpowiedzUsuńDobrze, że Michelle mu tę heroinę wybaczyła, niby nic nie zrobił, ale dziewczyny są dziwne, jeszcze by ślubu nie wzięli... I nawet nie myśl żeby tego nie zrobili, ślub ma być, kurwa! *__*
dobrze wedle życzenia ślub się odbędzie bez żadnych akcji typu zwianie Michelle sprzed ołtarza...chociaż to całkiem dobry temat.. ;> No ale tak czy siak ślub się odbędzie, spokojnie :D
UsuńWiesz ślub może być, gorzej z tym co się na nim stanie. Np. Michelle stwierdzi, że nie nadaje się na żonę i powie "nie", ale ślub będzie :D
UsuńNo no no może to wykorzystam :D
UsuńOh oh oh! Dzisiaj będzie krótki komentarz, bo (Ave Ty!) zesłałaś na mnie wenę tym rozdziałem! Alleluja! xD No, no, no! Motory, hęę? Ciekawe kto się pierwszy rozbije? :P Nie, nikt. Skoro nikogo nie zabijesz, a do końca dziesięć rozdziałów, to nie marnuj czasu na takie akcje xD Lepiej opisz te 40 popcornowych dzieci Steviego i Katrin xD Swoją drogą, nie pamiętam czy już o tym wspominałam, ale irytuje mnie Megan -.- Cały czas mi się wydaje, że ona w tym opowiadaniu tylko piszczy, panikuje i ogólnie robi te wszystkie rzeczy, które za cholerę nie pasują do dziewczyny któregokolwiek z Gunsów xD No chyba, że w myśl zasady "przeciwieństwa się przyciągają" xD Chociaż w sumie... Duff to jednak Duff xD
OdpowiedzUsuńMichelle jest w ciąży. Jest, prawda? No bo poco by miała inaczej tylko rzygać naokoło? Chyba, że jest chora na jakąś straszną zakaźną chorobę i umrze, ale NIE, bo jej przecież nie zabijesz -.- Więc musi być w ciąży. Albo zjadła coś nieświeżego ;D
Dobra kończę, bo znowu pierdolę od rzeczy, a rozdział się sam ie napisze xD Jest super tak by the way ;D
AAAA! No ludzie rozjebujesz system, czytasz mi w myślach, czy włamałaś mi się na bloga i czytasz szkice?! Hę?! Ja się pytam 8D
UsuńNo i ten NA RAZIE nic nie zdradzam, bo nie wszystko co piszesz się zgadza :D
Zdecydowanie czytam w myślach. xD No to dobrze, że się nie wszystko zgadza, nie chciałabym na tym etapie wiedzieć jak się wszystko skończy xD Tak przynajmniej wiem, że coś mnie jeszcze zaskoczy :D :D
UsuńRozjebuję system, ahaaa! Oł jeee! No po prostu wymiatam! xD Dobra, takie tam brednie szaleńczej duszy na wenie. (To prawie jak "na haju," nie? W sumie efekt podobny xD Przynajmniej w moim przypadku xD xD) :D
A co jeśli Michelle jest w ciąży i umrze przy porodzie, hę? :>
UsuńMichelle nie umrze i chuj. Ja jej czytam w myślach i wiem xD (Ej, teraz to już jej nie możesz zabić, bo by było dopiero xD xD)
UsuńAle ja nie o tym.
U mnie nowy ;D Dzięki za inspirację *.*
Michelle nie umrze spokojnie, tak tak Lise czyta mi w myślach -.- przez podejrzewa jaki będzie ciąg dalszy opowiadania.
UsuńJA jestem inspiracją?! do czego to doszło <3 :D
Michy, kochanie, przeczytam do podusi <3
OdpowiedzUsuńU mnie nowy, jednak jeżeli nie wpiszesz się na listę czytelników to następnym razem nie poinformuję, bo nie chcę się narzucać <3
Jak to?! OMG zaraz czytam i się wpisuję :D <3
UsuńJEZZU. Ja to po prostu zawału dostałam jak to czytałam, bo bałam się, że Michelle nie wybaczy Saulowi i do tego ślubu nie dojdzie. Kobieto ty weź się opanuj, bo chyba nie chcesz, żebym skończyła pod biurkiem z klawiaturą na głowie.
OdpowiedzUsuńALE ROZDZIAŁ TO WYJEBISTY W KOSMOS. PODZIWIAM CIE.
Ja to bym nie miała głowy do pisania takich wypierdzistych blogów xD
Ja już kończę swój nudny komentarz i czekam na następny rozdział.♥
Hahah no ja tam lubię trzymać w niepewności i dziękuję za takie słowa kochanie <3 :D
UsuńA i ja mam jeszcze do Ciebie takie dwa pytanka. Nie miej mi za złe, bo ja te pytanka trochę tak nie teges napisze, ale huj.
OdpowiedzUsuńZwiązku z tym, że zaczynasz nowe opowiadanie, a to teraźniejsze opowiadanie czytam od początku, no to takie pytanka:
1.Czy to nowe opowiadanie też będzie o Gunsach?(no troszku głupie pytanie, ale chce mieć pewność) :P
2.Czy będą Ci sami bohaterowie??
Coś mi się tak zdaje, że nie odpowiesz mi, ale ja Cię tak ładnie PLOSĘ, odpowiedz mi choć na jedno ^_^ Pozdrowienia ;)
Jasne, że odpowiem ! :D No więc tak
Usuń1. Tak, opowiadanie na 100% będzie o Gunsach
2. Bohaterowie będą nowi, znaczy tylko Gunsi wciąż będą xD
Nowy rozdział u mnie. ^^
OdpowiedzUsuńJak obiecałam, tak zrobiłam - przeczytałam.
OdpowiedzUsuńFajnie, że kupił dwa motory, mogą sobie razem jeździć, taka wspólna pasja *__* Ja bym na to cholerstwo nie wsiadła :c XD (Traumę mam no...)
Na miejscu Michelle też bym się obraziła na Slasha, spałby na kanapie kurwa i zero seksu za karę :D Nie no, sama bym w końcu po niego poszła... -.- XD
A na poważnie to całkiem nieźle, chociaż spodziewałam się, że bardziej opiszesz te przygotowania do ślubu :<
MICHELLE JEST W CIĄŻY?! :3
Nom *.* jakoś tak mnie wzięło na motocykle, więc wykorzystałam to :D
UsuńNo i ten kara dla Slasha związane z brakiem seksu byłaby chyba straszna, chociaż kto wie czy nie poszedłby sobie po prostu do agencji towarzyskiej, prościej mówiąc do burdelu? xD
No i ten kochanie ty moje, to jeszcze nie koniec opisywania przygotowań! Jeszcze ze dwa rozdziały i dopiero ślub, a więc spokojnie :D
kupmimotorkupmimotorkupmimotorkupmimotor! ja chcę motocykl! wgl zajezajezaje rozdział jak zwykle z resztą. Tylko ja się pytam : DLACZEGO MNIE NIE POINFORMOWAŁAŚ? informuj mnie proszę! A tak wgl to u mnie nowy ; )
OdpowiedzUsuń*kupuje motocykl Rocket Queen* a jakieś specjalne zamówienia ? xD
UsuńNo tak jakoś nie było Cię u mnie dawno w komentarzach, więc jakoś tak myślałam, że już nie czytasz moim nudnych twórczości xD
A i nie ma problemu, teraz już będę informować na bieżąco xDDD
UsuńWydaje mi sie ze opisujesz lata na przelomie 80'/90'. Wiec jakim cudem Michelle miala mp3? ;> czepiam sie, wiem ;>
OdpowiedzUsuńOgolem, swietnie! Tylko szkoda mi tak Duff'yego, Michelle tak do niego pasuje, no coz...:<
Tutaj akcja dzieje się w 1995 roku, tak więc odtwarzacze MP3 zostały już wprowadzone w Stanach, dopiero MP4 było później xD
Usuńa wiec zwracam honor :D
UsuńOh yeeah! 50! Jestem z siebie dumna xD
OdpowiedzUsuńNo i co ja mam napisać? Że jesteś mistrzynią w wymyślaniu różnorakich akcji? Kurdeee! Skąd ty bierzesz na to pomysły! To jest no... genialne, zajebiste!
Uwielbiam Michelle i Slasha. Chyba od teraz moje ulubiona parka w blogowej guns-sferze! (Właśnie wymyśliłam to określenie xD)
No po prostu ryj mi się cieszy jak ich sobie razem wyobrażam. Uuhh *-*
I uwielbiam Hondo ! Kurde gość wymiata xD
A tak w ogóle to sobie myślę... ze jakbym to czytała wcześniej, na bieżąco to chyba bym Cię udusiła haha! Kończysz rozdziały w takim momentach, że aż skacze z niecierpliwości jak mi się ładuje strona z następnym postem xD
No cóż Reverie... Uwielbiam Cię hyhy :33
I w ogóle zajebiście, że lubisz stare samochody! Wcześniej tylko raz z Chelle pisałam na ich temat, a teraz widzę, że nie tylko my. Jak pięknie. Muscle cars rządzą ha!
I w ogóle powiem Ci jeszcze (tak, tak musisz się przyzwyczaić do mojego pieprzenia o wszystkim xD) to mamy bardzo podobne gusty muzyczne! Jestem WIELKĄ fanką Black Sabbath. A u Ciebie nie raz i nie dwa się pojawiali *0* poza tym AC/DC ! Taak to jest to <3
Dobra kończę pieprzyc. Jutro pewnie przeczytam dalej i skomentuję :))
Pozdrawiam Cię!
Hugs, Rocky.
Rocky, jak ty zapierdzielasz z tym czytaniem! o.o Podziwiam Cię!
UsuńBardzo dziękuję za miłe słowa. I niezmiernie się cieszę, że opowiadanie aż tak przypadło Ci do gustu.
Stare samochody mają dusze! Nie to co te elektronicznie sterowane. Choć i one mają urok.
Black Sabbath i AC/DC! Moje pierwsze wielkie miłości jeszcze zanim poznałam Gn'R. ♥
Dziękuję i pozdrawiam!
No i mamy 50 rozdział! Matko, jak to zleciało! XD No i jak wiele się wydarzyło. A jeszcze więcej się pewnie wydarzy XD jakoś tak dziwnie filozoficznie to zabrzmiało XD prawie jak: każda podróż to koło, które zamienia się w kwadrat XDDD
OdpowiedzUsuńDobra, kończę pieprzyć nie na temat XD zaczynam pieprzyć na temat XDD
A więc miałam już mieszankę uczuć, bo z jednej strony byłam pewna, że w tym rozdziale coś się zjebie w życiu Chelle no i początek na to absolutnie nie wskazywał i już myślałam "kurde pomyliłam się" a potem czytam dalej i miałam "a ha! Czyli jednak! Coś się dzieje z Chelle" ale potem znowu wydawało się, że wszystko jest w porządku i jednak nie było, bo Slash dał się przyłapać na próbie małego ćpanka XD i miałam swój dramacik XD No ale finalnie się jednak pogodzili, więc w kolejnym rozdziale znów musi się coś popsuć XD
A Chelle to na bank jest w ciąży, prawda? XD ewentualnie jest chora. Mam dwie opcje: ciąża albo rak XD ale bardziej skłaniam się ku tej ciąży XD
Nie no, ale Slash to jej wyjebisty prezent zrobił XD kurde, gdzie szukać takich facetów co motocykle w prezencie przedślubnym kupują XD
Ale temu ziomkowi co sprzedawał te piękne maszyny to bym chyba w ryj dała za to, że powiedział, że kobieta to pewnie rozwali motocykl! Może i większość by rozwaliła, ale nie Chelle!
No a na koniec zostawiłam sobie opieprz dla Saula XD No bo jak już chciał se tą heroinke wziąć to kurde mógł się chociaż lepiej ukryć! XD A nie, dał się przyłapać! Debil i tyle XD
(Ale kochany debilek XD)
Pozdrawiam Cię bardzo serdzecznie droga Reverie :****
Lady Stardust <3<3<3
Kurcze, same dramaty w tym opowiadaniu!
UsuńZa żadną cenę nie chciałam, żeby było nudno w tym opowiadaniu :D
Teraz się w sumie zaczęłam zastanawiać, czy Chelle w ogóle miała prawo jazdy na motocykl xD #lepiejpóźnoniżwcale
Dziękuję za komentarz <3
Nudno absolutnie nie jest :D A co do tego prawka to myślę, że Chelle by się tym nie przejmowała czy ma czy nie XD to taka rebel girl jest XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :*
Lady Stardust