Rozdział 71. Sweet home.
Michelle
Slash, jak w każdy poniedziałek, pojechał do studia wcześnie rano. Około 10:00 zwlekłam się z łóżka i z szerokim uśmiechem na twarzy, poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i w samym ręczniku wróciłam do sypialni. Chciałam założyć swoją koszulkę, ale niestety brzuszek jest już za duży. Zaśmiałam się widząc, że nawet koszulka Slasha zaczyna być opięta. Zaczęłam szykować się do pracy. Wszystkie potrzebne materiały schowałam do niedużej teczki i poszłam do kuchni, aby zrobić sobie jakieś śniadanie. Dzisiaj miałam wyjątkowo dobry humor. Postanowiłam ugotować jakiś obiad, więc wygrzebałam z jednej szuflady książkę kucharską. Otworzyłam ją na środkowej stronie i przeczytałam na głos:-Kurczak w sosie pieczarkowym.- na obrazku wyglądał strasznie smakowicie, więc od razu zabrałam się za przygotowywanie dania...
Kiedy brytfanna wylądowała w piekarniku, usiadłam na kanapie w salonie i czekałam. Po kilku minutach przyszedł mi do głowy pewien pomysł. W sypialni wyciągnęłam z pokrowca służbowy laptop. Napiszę książkę. A przynajmniej spróbuję. Temat - kryminał, morderstwa, psychopaci, mordercy i inni zabójcy. Właśnie na to mam teraz ochotę. Na początek imiona bohaterów. Coś co wyraża emocje...
-Listopad 1981r. 'Większość ludzi reaguje odrazą, ale i ciekawością na doniesienia o bezlitosnych, pozbawionych sumienia zabójcach, którzy coraz częściej pojawiają się w filmach, programach telewizyjnych i prasie. Seryjni mordercy pokroju Teda Bundy′ego i Johna Wayne′a Gacy′ego, bezwzględnie łamiący zasady...'*- dalsze pisanie było całkiem przyjemne, jednak musiałam je przerwać kiedy tylko przypomniałam sobie o kurczaku. Szybkim krokiem wtargnęłam do kuchni i natychmiast otworzyłam piekarnik. W samą porę. Kurczak wyglądał prawie jak na obrazku. Spojrzałam na zegarek, była dokładnie 12:00. W momencie, kiedy zaczynałam kroić kurczaka, ktoś przekroczył próg domu.
-Michelle? Jesteś jeszcze?- usłyszałam głos Slasha z przedpokoju.
-Tak. W kuchni.- odpowiedziałam szczerząc się do samej siebie i kontynuowałam krojenie.
-Mmm...ładnie pachnie!- powiedział optymistycznie i objął mnie w pasie od tyłu. Położył głowę na moim ramieniu i przyglądał się moim ruchom.
-Sama to upiekłaś?- zapytał z niedowierzaniem, a popatrzyłam na niego z oburzeniem
-Tak... Ja umiem gotować!- powiedziałam przez śmiech uniesionym tonem. Slash podniósł ręce w geście obronnym i usiadł przy stole, naprzeciwko mnie. Śmiejąc się, karmiąc nawzajem i rozmawiając spędziliśmy półtorej godziny. Potem poszłam przebrać się w jakieś bardziej wyjściowe ciuchy i zabrałam wszystkie potrzebne papiery. Założyłam luźną kremową sukienkę i baleriny. Rozczesałam włosy i zeszłam na dół. Stanęłam przed lustrem i założyłam czarną ramoneskę.
-Kur...de...jaką ja mam śliczną żonkę...- usłyszałam rozbawionego Slasha i posłałam mu zdziwione spojrzenie.
-Dopiero teraz zauważyłeś?- zapytałam z udawanym zaskoczeniem. Saul zaśmiał się i stanął naprzeciwko. Pożegnałam go soczystym pocałunkiem i skierowałam się w stronę drzwi. -Będę wieczorem.- dodałam i zniknęłam na zewnątrz. Wsiadłam do Challengera i dość szybko przejechałam przez zatłoczone ulice LA. Około 14:00 zaparkowałam na swoim miejscu parkingowym, przed Instytutem. Energicznym krokiem pokonywałam korytarze aż w końcu doszłam do windy. Wjechałam na trzecie piętro i wtargnęłam do laboratorium, zakładając wcześniej granatowy fartuch, stanowiący mundurek w tej placówce. Kiedy tylko podeszłam bliżej, zauważyłam oczyszczone kości leżące na stole.
-O! Doktor Hudson! Jak dobrze, że Pani już jest!- usłyszałam Cam, moją asystentkę, tuż za plecami.
-Dzień dobry. Co dzisiaj mamy?- zapytałam lustrując wzrokiem połamane żebra i kości czaszki człowieka, leżącego na podświetlanym stole.
-Przywieźli go dzisiaj rano, zwłoki były najprawdopodobniej spalone.- powiedziała stając po przeciwnej stronie.
-Na jakiej podstawie stwierdza pani, że to mężczyzna?- zapytałam unosząc lewą brew do góry.
-Wygląd szczęki i kości czaszki wskazują na płeć.- odpowiedziała dumnym tonem.
-Może tak, ale kości miedniczne ewidentnie sugerują, że ofiara była kobietą...- powiedziałam zakładając białe rękawiczki. -Przedział wiekowy...30-35 lat, przebicie szczęki tępym narzędziem i prawdopodobne uszkodzenie rdzenia kręgowego.- dodałam obracając w dłoniach czaszkę.
-Przepraszam...moje niedopatrzenie. To się więcej nie powtórzy.- powiedziała bojaźliwym tonem, a ja posłałam jej słaby uśmiech.
-Proszę przeprowadzić histopatologię kości i niech dr Jack się ze mną skontaktuje. Muszę mieć informacje na temat miejsca zbrodni.- dodałam i zabierając dokumenty i niektóre badania, skierowałam się do mojego gabinetu....
-Prawdopodobnie trzymała w swoim pokoju kokainę, ale co miałem robić? Nie jestem gliną. Po prostu trzymałem się z daleka.- usłyszałam głośne rozmowy za drzwiami. Przerwałam opisywanie uszkodzeń czaszki innej ofiary i wyszłam na zewnątrz. Naprzeciwko mnie stał agent specjalny FBI, Seeley Booth i jakiś mężczyzna.
-Sprzedawała narkotyki?- zapytał zaciekawiony Booth
-Majowie byli znani z używania halucynogenów. Ich kapłani myśleli, że są one darem od bogów i zbliżały ich do prawdy. Jak tak rozwinięta kultura mogła ot tak zniknąć?- zapytałam podchodząc bliżej mężczyzn.
-Pewnie przez branie narkotyków.- powiedział Booth i przedstawił nas.
-To jest biegły antropolog sądowy dr Michelle Hudson, a to jest mąż ofiary, Pan Filmore. Uparł się, że chce zobaczyć ciało...- zaczął odciągając mnie kilka kroków w bok.
-Tutaj nie wolno wchodzić cywilom.- powiedziałam stanowczo.
-Proszę, obiecał, że powie więcej jeśli zobaczy ciało.- powiedział, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem
-Ale został sam szkielet...- powiedziałam głośniej.
-Oligonychus Ilicis. Potocznie znane jako roztocza jedwabiu.- wraz z tymi słowami do sali wkroczył dr Hodgins pokazując co znalazł. Na monitorze wyświetlił powiększony obraz oligonychus ilicis.
-Znaleźliśmy je na stopach i adidasach.- dodał dumny z siebie i podał mi szkiełko od mikroskopu...
Slash
Leżałem bezczynnie na kanapie, grając jakąś melodię, znaną tylko mnie, na akustyku i wpatrywałem się w niebieskie niebo. Zastanawiałem się, czy już zawsze tak będzie? Ja wracam około południa, a Michelle wtedy wychodzi. Maksymalnie dwa dni w tygodniu spędzamy razem no i pozostają jeszcze noce. Brakowało mi tego dawnego życia, bez pracy i obowiązków, ale nie bez problemów. Nie. Jednak teraz jest znacznie lepiej, w końcu się ustatkowałem. Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem na wchodzącą do domu Michelle. W ręce miała tylko czarną torbę, a na twarzy wymalowany szeroki uśmiech.-Cześć.- powiedziała wesoło i przekroczyła próg salonu.
-No hej, co się stało?- zapytałem niepewnie
- Zaczęłam pisać książkę i już znalazłam wydawcę.- powiedziała wesoło, a ja oszołomiony siedziałem na kanapie.
-To...świetnie! Jak w pracy?- zapytałem zmieniając na chwilę temat.
-Super. Kolejna osoba zidentyfikowana, ale jutro muszę wyjść wcześniej, to znaczy na 9:00.- odpowiedziała smutniejszym tonem. Kiedy zapytałem dlaczego, powiedziała, że musi zbadać szczątki pochodzące prawdopodobnie z XVI wieku. Pokiwałem głową ze zrozumieniem i zapanowała niezręczna cisza.
-Pójdę się przebrać i zrobię kolację.- zakomunikowała i zniknęła mi z oczu. Zastanawiałem się nad tą jej książką. Ciekawe o czym ona tam pisze...
-Co robisz?- zapytała rozbawiona Michelle, a ja odskoczyłem od torby, którą nieporadnie próbowałem otworzyć.
-Nic...tak się zastanawiam...o czym piszesz tą książkę?- zapytałem, w końcu patrząc jej prosto w oczy.
-O...a zresztą sam przeczytasz. A teraz chodź. Pomożesz mi z kolacją.- powiedziała wyciągając dłoń w moją stronę, a ja z uśmiechem poszedłem za nią. Zrobiliśmy stos kanapek i pochłonęliśmy je w mgnieniu oka. Potem usiedliśmy na wiklinowej ławce, obok siebie, na tarasie. Michelle włączyła laptopa i bez słowa ułożyła mi szare urządzenie na kolanach. Spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem i zacząłem czytać:
-'Widziałem ciemną krew, która sączyła się z ust Halmei i spływała po prześcieradle ku partiom jej ciała zakrywanym przez Huda. Nie poruszyłem się ani nie mrugnąłem, ale Hud już wstawał, uśmiechając się do mnie; zapinał rubinową klamrę pasa. -No, czy nie słodka z niej dziewczynka? - spytał. Zagwizdał i zaczął wsuwać nogawki spodni do cholewek swoich czerwonych, zamszowych butów. Halmea, skulona, obróciła się ku ścianie.' **- po tych słowach zamarłem, a przed oczami miałem cały opisany wcześniej obraz. -Michelle...czy ty...- zapytałem niepewnie, a ona popatrzyła na mnie jak na kretyna.
-Jest realistycznie?- zapytała, niepewnie się uśmiechając. Odetchnąłem głośno i pokiwałem twierdząco głową. Czytałem dalej i z każdym słowem robiło mi się coraz bardziej niedobrze.
-Wiesz co...ja może kiedy indziej to skończę...- powiedziałem podając jej laptopa i wstałem z kanapy. Szybko przeszedłem na drugą część tarasu i starałem się zapomnieć o tym, co przed chwilą przeczytałem. Jak można zrobić coś takiego kobiecie? Koleś zgwałcił jakąś laskę, a czuję się jakbym to ja zrobił... Dobra, chyba za bardzo się wczuwam.
-Wszystko w porządku?- usłyszałem głos Michelle za plecami. Gwałtownie obróciłem się w jej stronę i starałem się szczerze uśmiechnąć.
-Ta...jest okej.- powiedziałem niepewnie i przyciągnąłem ją do siebie. Brunetka wtuliła się we mnie i mocno objęła w pasie. Głaskałem ją po włosach i patrzyłem w górę. Po chwili poczułem gorące usta na swojej szyi. Przymknąłem powieki i pozwoliłem sobie na więcej tego typu pieszczot. Michelle wsunęła swoje lodowate dłonie pod moją koszulkę i zaczęła wodzić nimi po moich plecach i klatce piersiowej. Po chwili pociągnęła mnie w stronę sypialni, a ja bez oporów poszedłem za nią. Weszliśmy do pokoju i powoli zaczęliśmy pozbawiać się kolejnych części garderoby...
Lise
Od trzech miesięcy mieszkam z Duffem. Jest cudownie, mój blondyn to wymarzony facet. Jest troskliwy, gra na basie w Najniebezpieczniejszym Zespole Świata, a do tego jest cholernie seksowny, nawet wtedy gdy potyka się o własne nogi. -Lizzy...skarbie widziałaś gdzieś plastry...?- zapytał wchodząc do salonu z ręką na czole. Zaśmiałam się dźwięcznie i podeszłam bliżej niego. Miał lekko zadrapane czoło, a kiedy przejechałam opuszkami palców po ranie syknął pod nosem.
-Co tym razem?- zapytałam z ciekawością
-Pieprzona futryna. Ja nie wiem jak ci murarze ją wstawiali!- krzyknął bezradnie i wpatrywał się w moje oczy. Delikatnie cmoknęłam go w usta i podeszłam do szafki z apteczką. Co jak co, ale ten przedmiot, w tym domu, był wymagany codziennie. Duff starał się być bardziej ostrożnym człowiekiem, ale nie zawsze mu się udawało. Każda minuta spędzona razem z nim sprawiała, że kochałam go coraz bardziej. Bałam się tego. W końcu nie wiedziałam jak to się skończy. Nie chciałam już dłużej o tym myśleć, więc zmieniłam tor myśli. Megan. Co do tej pani to nie wiem, czy rozsądne jest wspominanie o tej osobie. Niby jej nie znałam, ale z tego co Duff mi opowiadał...to zwykła szmata. McKagan postanowił ją pochować, a jej prochy złożył na pierwszym lepszym cmentarzu i więcej o niej nie rozmawialiśmy. Wszystko zaczynało się układać. Przedstawiłam Duffa rodzicom, byli zachwyceni. Z przyjaciółmi z zespołu i dziewczynami miałam bardzo dobry kontakt. Mimo to, ciągle czułam, że w jakiś sposób odstaję od reszty. Często wspominali wiele sytuacji, o których ja nie miałam zielonego pojęcia. Wtedy usuwałam się w kąt i czekałam aż ktoś zauważy moje milczenie. Najczęściej był to Duff albo Michelle. Chyba tylko ona, poza Duffem, zachowywała się tak, jakby znała mnie od zawsze. Moje życie nabierało normalnego tempa. Zaczęłam uczęszczać na uczelnię. Studia były warunkiem absolutnego poparcia rodziców co do mojego związku z Duffem. Zgodziłam się i właściwie nie żałuję tej decyzji. Prawo. Nauki miałam po dziurki w nosie, ale śmiało dawałam radę.
Nawet nie odczuwałam różnicy wiekowej pomiędzy mną, a blondynem, która wynosiła 4 lata. Zawsze mięliśmy temat do rozmowy. Mogłam mu powiedzieć o wszystkim, a on zawsze mnie wspierał i pocieszał.
-Lizzy...chciałbym mieć dziecko.- powiedział jednym tchem i zatrzymując wszystkie swoje życiowe funkcje popatrzył na mnie z nadzieją w oczach. Powoli się uśmiechnęłam i podeszłam maksymalnie blisko.
-Naprawdę?- zapytałam przytulając się do jego klatki piersiowej. Kiedy zamruczał twierdząco poczułam jego smukłe dłonie na wysokości mojego tyłka. -No to trzeba się o to postarać...- wyszeptałam seksownym tonem prosto do ucha basisty i przygryzłam jego płatek. Duff powoli zaczął obcałowywać każdy skrawek mojej szyi. Potem podniósł mnie wysoko tak, że oplotłam go nogami w pasie i zaczął iść w stronę sypialni ciągle mnie całując.
-Ała!- krzyknęłam kiedy uderzył moją głową o futrynę.
-No kurwa mówiłem, że zakładał to jakiś zje...- zaczął, ale uciszyłam go pocałunkiem i w ten sposób, po raz pierwszy w życiu, zrobiliśmy TO opierając się o ścianę...
* - "Psychopaci są wśród nas" Robert D. Hare- fragment
** - Larry McMurty, Horseman, Pass By- fragment
Jak widać użyłam jeszcze motywu serialu kryminalnego "Bones" w tym rozdziale :) (przekształcony fragment scenariusza w laboratorium xD)
Hehe...Duff jest taką kochaną ciamajdą ♥♥
OdpowiedzUsuńWiesz....mam ochotę na twojego pornosa......oczywiście chodzi o to, żebyś ty go napisała, a nie z twoim udziałem hłehłehłehłe *__________* (wiem jestem zboczona, ale lubię pornosy w roli głównej ze Slashem oh i ah) *____________*
Rozdział zajebisty i czekam na następny ^.^
Wybacz mi ostatnio źle z moją głową (zresztą jak zawsze) więc ten komentarz jest z deka dziwny :P
(Magda)
Twój komentarz jest jak zawsze zajebisty! Dziękuję <3
UsuńCiekawy pomysł na opowiadanie. ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :D
UsuńMichelle pisze książkę *__*
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się fragment o doktor Hudson. Miałam wrażenie jakbym oglądała "Kości", a Michelle to Bones :D
Kocham Duffa ciamajdę, ahmahm. :3
Jeśli by Lise zaszła w ciążę, to jak ukończy prawo? :o Duff będzie niańczył małego/małą McKagan? ^__________^
No dokładnie tak miało wyjść xD "Kości" to oczywiście mój ukochany serial (Dzisiaj kolejny odc. na Polsacie! uhuhuhu) aż zapomniałam dodać, że to była moja inspiracja!
UsuńDziękuję za komentarz! <3
Kurwa mać, dziewczyno skąd ty bierzesz te wszystkie pomysły i zwroty akcji. To po prostu genialne a Duffik jest jak by na to nie patrzeć takim fajnym ciapciakiem. fakt wielkie to, to jak żyrafa i musi uważać ze swoją łepetynką na drzwi. A rozdział wręcz genialny. Może jestem dziwny ale podobało mi się jak opisywałaś te wszystkie zadania w laboratorium, To było wręcz niesamowite. Trzymasz napięcie do samego końca i to chyba najbardziej lubię w twoim opowiadanku. Trzymaj tak dalej. A jak chcesz się pośmiać z mojego wypociejstwa to zapraszam: http://slashud.pinger.pl/
OdpowiedzUsuńreno vel Slashud
Dzięki dzięki dzięki! <3
UsuńNa and-fuck-you.blogspot.com druga część drugiego rozdziału Yesterdays. Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńNo nie mam siły. Tak bardzo chcę nadrobić Twoje zajebiste opowiadanie, ale kurwa zawsze zapominam i przypominam sobie jak już muszę kończyć ;___; Jutro może mi się uda, ale nic nie obiecuję :c Przepraszam raz jeszcze
Weź wgl, ty to masz zryty mózg ; > Duff ciamajda, Michelle poetka, Lizzy prawniczka :D Kurna podoba mi się to !
OdpowiedzUsuńprzepraszam, ale dzisiaj nie jestem w stanie dodać nic więcej, ale wiedz, że to jest zajebiste.
ahahaha, no wiesz...z moim mózgiem (zrytym od początku mojej egzystencji) to już dawno wiadomo, że go właściwie nie ma... :D
UsuńI dziękuję <3
NIEZDARNY DUFF JEST I TAK CUDOWNY. *____*
OdpowiedzUsuńJego szczerość, zawsze spoko. XD
A Michelle i jej praca skojarzyła mi się z tym serialem ''Kości''. XD
Napisałabym więcej, ale lepiej nie, bo zacznie mi odwalać i opiszę mój sen podczas którego wszyscy patatajali na kotach. Tak to jest jak się za dużo punku nasłucha przed snem, ale kit. XD
Ahaha znam to uczucie, mnie się śnią zajebiste sny jak posłucham przed snem Hendrixa, albo KISS xD
UsuńDzięki za miłe słowa! <3
Ku**wa mać, dziewczyno skąd ty te pomysły bierzesz. To jest po prostu genialne. Świetnie się czyta a poza tym masz coś w swoim sposobie pisania co zmusza człowieka do czekania na kolejny odcinek.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału no to ci szczerze powiem, że jest świetny. Nie spodziewałem się takich zwrotów akcji i takiej reakcji Slasha na to co Michelle zaczęła pisać. Swoją drogą to zaczyna się robić coraz bardziej ciekawe. Duffik, nasz kochany ciapek, jeśli tak go można nazwać mnie rozwalił. No fakt ma to, to dwa metry prawie więc musi uważać na łepetynkę by sobie w niej dużego kuku nie zrobić. A swoją drogą to Duffik i jego wybranka dobrali się jak w korcu maku. Oboje to są takie słodkie ciapciaki. Mam nadzieję, że któreś z nich nie zrobi sobie żadnej, poważnej krzywdy. No i wreszcie ostatnia scena po prostu boska.
Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału.
Ps. gdyby dodał mi się dwa razy post to przepraszam.
Reno vel Slashud
Aaaa! Dziękuję ponownie! Nie wiem co powiedzieć, again, ale powiem dziękuję! <3
Usuńhttp://myhistory-gunsnroses.blogspot.com/ - nowy rozdział zapraszam ; >
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział, coraz bardziej zakochuję się w Duffie <3 Nie wiem czy to pech, czy szczęście, ale mam z nim dużo wspólnego :D Zły Slashu wątpił w zdolności kulinarne Michelle? Toż to skandal! :P Fajna nawet ta książka Michy ;D Biedny Slash się przejął ;) I znowu wszystko jest w porządku :D Lizzy też się pewnie zaklimatyzuje :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest zajebisty i zazdroszczę weny! Ja mam teraz straszny zastój, ale jakoś udało mi się coś napisać i wstawić :P
Dziękuję za miłe słowa! A skąd wena i pomysły...? Właściwie to siadam i samo się pisze :D
UsuńZdradzę, że Duffa będzie troszkę więcej, ale Hudsonów nie zaniedbam xD
Aaaaa Duff *_____* Aaaaa ja chcę Duffciowego bachora *______* Szybko!
OdpowiedzUsuńAle teraz do rzeczy xD (chyba).
Ostatnie rozdziały były strasznie strasznie dołujące, to wszystko, śmierć rodziców, sucza Megan, pogrzeb D; D; (ale sucza nie żyje FUCK YEA hahhahahaha xD) Wiesz co? Ja prawie ryczałam (a wiedz, żem ja, żelazna Parlay nie płaczę przy opowiadaniach/filmach wcale! Noo, sporadycznie... Jak giną zwierzęta albo Jack Sparrow *___* D: ) Także... Dokonałaś cudu. Ale wiesz, cieszę się że ta cała melancholia się skończyła i jest jak zwykle mega wykurwiście i szczerze ryja jak pietruszka *__*
Poprzedni rozdział: Duff potykający się o własne nogi, czego chcieć więcej? *___* Ja to widzę *___* Hahahahahaha, jebs, jebs, jebs, ja jebs, Duff jebs i jebiemy xD no i ta radość z takiej tam śmierci byłej! ;D
Dalej. Goły, mokry Slash *____* (ale to tak na marginesie, mówię o tym uroczym zdjęciu z gołym, mokrym Slashem :3 [tak, parlay, bo wszyscy są tak durni jak ty lub Duff i nie zrozumieją, wiesz? -.-])
Agresssst! Agressst z karmelkami, pierniczę, oddawaj mi! D; Weź następnym razem bez takich akcji, bo prawie telefon zeżarłam i się porysował -,-
Kurwa, co dalej... Jak zwykle nie pamiętam co przed chwilą przeczytałam! :o (to takie dziwne o 5 rano, nie? Może pora spać? -.-) Echh, Ogólnie to jest wykurwiście zajebiście słodko i zazwyczaj w takich chwilach rzygam, ale u Ciebie to... To raj! *____* rzygaaam, ale tęczą rodem z Krainy Jednorożców *___* Slash i Michelle mnie rozwalają :3 A Duff i Liz to już oooooo , na maksa, hahahahahahahahahaha,
Hahahaha, futryna, jebs egen xD Plasterki *____* <- tylko mi plasterki na Duffym kojarzą się z "*_____*" ? Okey, wiem że tak -,-
ale... Żesz kurwa, APTECZKA DUFFIACZKA *______*
Już. Skończyłam! xD Cieszycie się, nie? xD Ale ja tam lubię zasypywać swoimi yntelygentnymi inaczej komentarzami, aj, lubię. Hehehe, odpierdala mi w chuj i ojeja. Chyba pójdę szpać.
A tak w ogóle to czy Ty wiesz, droga moja Michelle (well, well, well... xD), że Lizelotta została adoptnięta przeze mnie (ja dumna matka xD) i Duffisia i teraz w Twoim opowiadaniu gwałci ojca? xD xD Fajnie! xD
Ala Moda na sukces?! Chuuuj(znowu on xD), chyba się zabiję, kurwa, że porównałam TO Twoje cudne cudo to tego chujstwa. A chuj! Przebaczysz mi, nie? :3
Dodaję raz jeszcze: jestem zombiem, nie śpię w nocy, lunatykuję, nie wiem co się dzieje, i zapomniałam o milionach pochlebstw odnośnie tego rozdziału, które to tak kwieciście układałam w główce czytając. -.- Ech, przepraszam. D: I tak Cię kocham, ave ziemniaki i ZOMBIE, a ja pójdę się napić bo przez te krzyki mi wyschło w gardle, bai. <3
A ja na każdy Twój komentarz reaguję tak:
UsuńAwwww! *_______________________________________*
także cholernie dziękuję za to cuuuudo! <3
Wszystko oczywiście przebaczam (Moda Na Sukces to zUo! Ale chujowe zUo, nie czyste zUo!)
Kocham Cię normalnie <3
Szkoda, że Michy coraz bardziej pochłania praca. Jestem tylko ciekawa, czy nie zarazi się od tych trupów, szkieletów i mumii jakąś chorobą, bleee.
OdpowiedzUsuńFragment tej książki świetny, aż mi dreszcz po plecach przebiegł.
Duff i Lise planują dzidziusia, Duff i Lise planują dzidziusia (gdybym mogła, podśpiewywałabym jak dziecko). Będziemy mieli zespół Guns N' Roses Jr. Wyobrażasz sobie małego uśmiechniętego blond Stevenka przy werbelku, albo bliźnięta Izziego wyrywające sobie gitarę ojca... awww przesłodkie. A dumni tatusiowie zabieraliby całe rodziny na trasy (Tak, jak ostatnio zrobili to Foo Fighters)
Świetne, kocham Twój blog :D
OdpowiedzUsuńKolejny nowy rozdział: http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKuuuuuuurde, nie mam słów na twoje opowiadania. Może napisz książkę i wydaj ją w 28642093865926572 egzemplarzach, z czego ja kupię 3/4 ;D
OdpowiedzUsuńPodpis: (Nie)Zboczona
Blog będzie o Gunsach. Mam już plan na pierwszy rozdział, może dzisiaj dodam, ale to nic pewnego. Oczywiście poinformuje.
OdpowiedzUsuńTatuś Duff, tatuś Duff, tatuś Duff!!! Ajajajajaj <3 I ta futryna xD I książka Michelle i ta koszulka z brzuszkiem na początku i ta scena w laboratorium! no kokokokokocham. Pobudzasz moją wyobraźnie xD Nie no, kocham to. no ja to kurwa kocham <3
OdpowiedzUsuńI zapraszam do mnie na oba blogi :)
Znowu, znowu, znowu się spóźniam! D: Jestem taka zUaaa! Ale no kurde no, ja ciągle nie ogarniam jak ty szybko piszesz O.O I do tego wstawiasz fragmenty książek i jeszcze nawet nie masz tam ani pół błędu i wszystko jest tak idealnie i szybko (no dobra, to dziwnie zabrzmiało xD Ale okeeej, pomińmy xD) i w ogóle umieram za każdym razem xD
OdpowiedzUsuńMałe Duffiątko!! *_____________* ja już muszę, już, już, już, już! *.* W ogóle wątek Duffa i Lizzie się tak pięknie układa, że aż się moje serduszko cieszy jak morderca psychopata z nowej piły mechanicznej ;P W dodatku zawsze wiesz o czym wszyscy chcą poczytać i trafiasz za każdym razem (przynajmniej w mój) w nastrój. No po prostu to uwielbiam i szczerze mówiąc nie rozumiem za bardzo ludzi, którzy tego nie czytają, jeśli kiedykolwiek zaczęli... Ja bym nie mogła i chuj.
Hmmm... Michelle zaczęła pisać książkę o psychopatach! Wiesz, że ja też?! Hahahahahaahah, aż się zaczynam bać xD
Ej, też uwielbiam "Kości" ;P I w ogóle wszystkie takie seriale xD
Także jak zwykle czekam na kolejne i już się nie mogę doczekać :D :D
<3
Hihihi teraz jakieś rozczulające imię dla małego Duffiątka...coś tak samo słodkiego jak Rogerek, może jakieś pomysły? :D
UsuńMasz mi jak najszybciej udostępnić pierwszy egzemplarz Twego dzieła! *_____* Właśnie sobie czytam "Psychopaci są wśród nas" i tak się zastanawiam...czy to nie jest czasem moja pani od angola...?! Tak. Ona jest psychopatką. Znęca się psychicznie nad dziećmi, jest egoistką, nie okazuje uczuć, ma słabą samokontrolę i takie tam...
No jeśli by miało by to być równie słodkie co Rogerek, to na myśl przychodzi mi tylko Steven xD xD
UsuńHmmmm Albo moze Johny? xD Albo Frank, od Zappy *.* Albo Freddie ;P Albo Keith xD Dave... xD Dobra, już lepiej Ty wymyśl xD i tak wiem, że wybierzesz coś cudownego i będę się jarac xD a teraz idę czytać dalej, ale niestety komentarz będzie krótki dzisiaj bo z telefonu :C
*u* a Ciebie z jakiej palnety wysłali , przecież to jest genialne , dzisiaj skończyłam czytać wszystkie roździały , ty jesteś gunsiowym geniuszem, człowieku zrobie ci ołtarzyk co ty na to ? *u*
OdpowiedzUsuńS.
*u* dzisiaj przeczytałam wszystko , bosskie, z jakiej planety Ciebie gunsiowy geniuszu wysłali? xD
OdpowiedzUsuńHaha no kurde dzięki! :D A co do pomnika...nie mam nic przeciwko <3 xD
Usuńjak coś to ten wyżej to mój komentarz tylko jeszcze przed zarejestrowniam < jak chcesz to go wywyal> ^^
Usuńno to ide po zaprawe xD
Niech zostanie, mnie nie przeszkadza xD
UsuńOkej! <3
a kiedy kolejny rozdział bo mi się już nudzi :P
UsuńxD
A weź ić się schowaj z tym swoim talentem! :c
OdpowiedzUsuńJezuuuuuuu, ten blog jest taki wspaniały *_____* Tak w ogóle, to czytam go od dawna, ale wstydziłam się napisać komentarz, hehe :333
MEGAN DEAD. GAME OVER, BITCH. Nigdy jej nie lubiłam tylko tak brzydko wykorzystała mojego Duffy'ego :( Tak bardzo mi go było szkoda, jak ona go zostawiła i on rozpaczał, ale pojawiła się SuperWomen - Lizzy! Niech mają dzieciaczka, proszę, proszę, proszę! *_______* Na przykład taka mała dziewczynka z głową Duffa, awwwwwww *u* Widzę to oczami wyobraźni, wygląda trochę dziwnie, ale można się przyzwyczaić.
Jeśli chodzi o państwo Hudson - piękne małżeństwo. :3 Uwielbiam ich, a najbardziej sceny łóżkowe... O tak, Kasia lubi, Kasia uwielbia *___*
SEKS. SEKS, SEKS, SEKS I SEKS. Moje motto życiowe :D
No i jeszcze coś o Duffie ( tak, kocham go! Zgadłaś!)... Słodka ciota :333 Uwielbiam jak potyka się o własne nogi, albo zahacza głową o futrynę <3 MOJA ŻYRAFKA :3333
Piszta panie dalej, bo ja sie doczekać nie mogę i kurwicy jakiejś dostaje! XD
A! Co mi tam... oświadczam, że też piszę bloga o Gunsach ( a dokładniej o McKaganie ) i jakbyś mogła to... to zajrzyj :3 http://its-so-easy-baby.blogspot.com/. I oczywiście, masz mnie informować, bo jak nie to kopnę cię w twarz moją pięścią!
Lądujesz w polecanych, bejbe. XD
Aaaa! Dziękuję dziękuję dziękuję! Kochana jesteś i szkoda, że się wcześniej nie ujawniłaś! xD
UsuńNa zakończenie wakacji dodaję rozdział 13, bo nie wiem, co ze mną będzie, gdy znajdę się na zakręcie zwanym liceum :) Ale mam nadzieję, że wcale nie będzie mi się chciało uczyć, tak jak przez całe życie i nadal cośtam sobie popiszę bardziej czy mniej regularnie ;D
OdpowiedzUsuńhttp://no-more-plastic.blogspot.com/2012/09/rozdzia-13.html
*_* cudne. i jeszcze ten motyw z mojego ulubionego serialu.! jesteś cudowna. <3
OdpowiedzUsuńPopieram powyższy kom :):):) To było coś ^ ^
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej i zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
http://real-music-never-die-guns-n-roses.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam "Kości". Najlepszy serial jaki oglądałam :D
OdpowiedzUsuńDuffy taka ciamajda, jak ja go kocham! Dobrze, że poznał Lizzy, niech się kochają i mają to dziecko :p
BOSKOBOSKOBOSKO <3
Michie, no to wyszło na to, że od tego nie czytałam. Wstyd mi. ;( Ale ten rozdział już ogarnęłam i jest przecudowny! Fragment kości, wow <3 Slash martwiący się gwałtem w książce słodkie. I ten seks na koniec mraaau. Teraz oglądam film ale potem i jutro dalej nadrabiam ! :*
OdpowiedzUsuńTo mi wstyd, że jeszcze się za nadrabianie nie zabrałam ;_;
UsuńDziękuję za komentarz! Podziwiam Cię, serio! <3
Jak czytałam ten fragment dziejący się w pracy Chelle to się zastanawiałam z jakiego to serialu czy książki, a tu Kości :D pamiętam jak rodzice zawsze wyganiali mnie z pokoju jak byłam mała i im przeszkadzałam w oglądaniu XDD
OdpowiedzUsuńA ogólnie to rozdział świetny!
Duff wpadający we framugę XD to było cudne XDD
Ahh, no i pewnie za chwilę kolejna Gunsowa pociecha pojawi się na świecie :D i do tego prawdopodobnie zostanie poczęta na ścianie XDDD
Ta książka Chelle zapowiada się świetnie :D no i już znalazła wydawcę, no, no! Zdolna bestia XD
Ciekawa jestem jak dalej potoczy się ten wątek :)
Lecę czytać dalej :D
Pozdrawiam bardzo serdecznie :***
Lady Stardust <3<3<3
Matko jedyna! Po latach dostrzegam, że to chyba nielegalne, tak zabrać fragment serialu i wkleić do opowiadania. To musiało być czyste lenistwo z mojej strony. Dodam przynajmniej jakieś źródła w przypisie...
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za komentarz <3
Pociecha poczęta na ścianie to bardzo rock n' rollowo, nie?
Pozdrawiam
Reverie.