Rozdział 77. Home tonight.

O.O o rany!  Ponad 30 500 wyświetleń .♥ Dzięki!

***

Michelle
              Minął tydzień od narodzin Rogerka. Gunsi zajęli się swoimi rodzinami, a Duff skręcił obie kostki podczas chodzenia po świeżo położonym asfalcie, więc wszelkie próby nie były łatwe do zagrania. Po śniegu nie ma śladu, a na niebie świeci słońce, temperatury sięgają 30 stopni Celsjusza, więc wszystkie swetry można pochować głęboko, na samym dnie szafy.
              Był wieczór. Slash położył się tuż obok mnie, na wygodnym łóżku i wpatrywał się w moje oczy. Po chwili znienacka mnie pocałował. Delikatnie i niepewnie. Uśmiechnęłam się błogo, czując jego usta na swojej szyi. Połączyliśmy się w namiętnym pocałunku i już po chwili Slash znalazł się nade mną. Nie przerywając pocałunku, wsunęłam dłonie pod jego luźną koszulkę i wtedy Hudson przerwał całą akcję.

-Michelle...przecież wiesz, że jeszcze nie możemy...- wydyszał, uspokajając oddech. Jęknęłam ze zrezygnowaniem, a Slash oparł swoje czoło o moje ramię. Spokojniej oddychając wydmuchiwał powietrze wprost na moją szyję, wywołując przy tym dreszcze. Po kilku minutach usadowił się obok mnie i zaczął delikatnie głaskać mój policzek.

-Ja chyba nie wytrzymam...- wyszeptałam skruszonym tonem i spotkałam się ze szczerym śmiechem ze strony Hudsona.

-Damy radę...już tyle wytrzymaliśmy bez pieprzenia...- powiedział z miną filozofa, a ja zaczęłam sobie przypominać wszystkie TE momenty.

-Kurwa...nie mogę.- mruknęłam pod nosem i zakryłam twarz dłońmi.

-Cicho, nie pierdol tylko śpij.- powiedział słodkim głosem i mocno mnie objął. Jimi nie płakał, więc wtuliłam się w jego klatę i tak zasnęliśmy.

             Rano obudziłam się otulona grubym kocem w cieplutkim łóżku. Uśmiechnęłam się na samą myśl o Jimim i Slashu, więc postanowiłam jak najprędzej się z nimi przywitać. Ogarnęłam wzrokiem cały pokój, ale nie zastałam w nim nikogo poza mną. Odgarnęłam kołdrę na bok i przetarłam twarz dłońmi. Usiadłam na skraju łóżka, spuszczając nogi na dół i zarzuciłam sobie na ramiona zielony szlafrok. Wyszłam z pokoju i przemknęłam przez korytarz jak burza. Zatrzymałam się przed uchylonymi drzwiami do pokoju Jimiego i weszłam do środka. Slasha tam jednak nie było. Małego też nie...! Zaniepokojona opuściłam pokój i zaczęłam przetrzepywać każdy centymetr kwadratowy domu w poszukiwaniu moich dwóch chłopców. Kiedy już sama nie wiedziałam gdzie oni mogą być usiadłam na krześle w kuchni i zaczęłam tworzyć najgorsze scenariusze w głowie. Rozpoczynając od ataku terrorystycznego, po nagłą inwazję kosmitów. Po chwili poczułam gorące usta na policzku. Uśmiechnęłam się szeroko i odwróciłam wzrok na Slasha i Jimiego. Mały ciągle spał, a Slash z zaangażowaniem kołysał go w ramionach. Zaśmiałam się z ulgą, a Saul w końcu oddał mi dziecko na ręce. Jimi spał ze słodko rozchylonymi ustami, z których wyciekało odrobinę śliny.

-Jak ci się spało?- zapytał szeptem Slash

-Świetnie, a tobie?- zapytałam z kpiącym uśmiechem.

-Też super...- wymamrotał pod nosem, a ja odgarnęłam mu włosy z twarzy. Miał wielkie wory pod oczami, ale uśmiech mu nie schodził. Miałam tak twardy sen, że ani razu się nie obudziłam, a najwyraźniej Slash odwalił za mnie całą robotę.

-Czy ty w ogóle spałeś? Trzeba mnie było obudzić!- powiedziałam głośniej ze współczującą miną.

-Cii...nie mogłem oderwać od niego wzroku, a ty tak słodko spałaś...- powiedział z miną usprawiedliwiającego się przedszkolaka. Uśmiechnęłam się szczerze i pocałowałam go namiętnie w usta. Po chwili Jimi się  obudził i trzeba go było przewinąć. Slash już wyrywał ręce w jego stronę, ale ja rozkazałam mu iść spać, więc mnie posłuchał. Szybko zmieniłam małemu pieluszkę i zaczęłam nucić pod nosem spokojne melodyjki. Wyszłam z pokoju i zostawiłam lekko uchylone drzwi. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie. Spojrzałam na zegarek - była dokładnie 9:00. Z uśmiechem na ustach zaczęłam zmywać naczynia i nucić pod nosem Angie. Po kilku minutach przypomniałam sobie, że jestem dzisiaj umówiona do lekarza. Weszłam do pokoju i aż przygryzłam wargę. Slash leżał na brzuchu bez koszulki i spał z otwartą buzią przylegającą do poduszki. Po chwili oblizał wargi i zamruczał przez sen. Zaśmiałam się pod nosem i podeszłam bliżej łóżka. Nie miałam serca go jeszcze budzić, więc tylko mu się przyglądałam. Po chwili spojrzałam na zegarek koło łóżka i od razu zaczęłam wygrzebywać z szafy odpowiednie ciuchy. Na dworze było słonecznie, więc wybrałam krótkie spodenki i luźny t-shirt ze Stonesów. Postanowiłam wziąć przed wyjściem szybki prysznic i owinięta ręcznikiem wróciłam do sypialni. Spojrzałam podejrzliwie w stronę łóżka, ale Slash dalej spał. Szybko zrzuciłam ręcznik na podłogę i wygrzebałam z szuflady czystą bieliznę. Naciągnęłam majtki i zapięłam stanik, po chwili poczułam czyiś wzrok na moim tyłku. I nie był to wzrok byle kogo...

-Slash?- zapytałam samą siebie, stojąc tyłem do łóżka. Gwałtownie się obróciłam i zobaczyłam zahipnotyzowanego Mulata, siedzącego na skraju łóżka z rozdziawioną buzią. Zaśmiałam się histerycznie i starałam się nie patrzeć mu w oczy. Trochę głupio wyszło, żyjemy w obowiązkowym, dwu-tygodniowym celibacie, a ja paraduję po pokoju nago. -Hudson...?- powiedziałam pod nosem i podeszłam bliżej, pomachałam mu dłonią przed twarzą i zobaczyłam, że on tylko udaje. Energicznie przyciągnął mnie do siebie i obezwładnił, kładąc na łóżku. Zachłannie wpił się w moje usta i trzymał moje ręce w górze, uniemożliwiając mi przy tym najmniejszy ruch.

-Psychol...- powiedziałam z uśmiechem i cmoknęłam go w usta.

-Gdzie masz zamiar iść?- zapytał z cwaniackim uśmiechem.

-Do lekarza, jeśli chcesz to możesz iść ze mną.- zaproponowałam, ale doskonale znałam odpowiedź.

-Do tego...od tych spraw?- zapytał niepewnie, a kiedy pokiwałam twierdząco głową, Saul zwolnił uścisk. -Chętnie bym potowarzyszył, ale ktoś musi zostać z Jimim!- powiedział oświeconym tonem i patrzył jak zakładam koszulkę.

-No tak...masz absolutną rację.- powiedziałam z uśmiechem i szybko naciągnęłam spodenki na tyłek.

-Wrócę za jakieś dwie godziny, dasz sobie radę, no nie?- zapytałam pakując do torby jakieś dokumenty.

-Jasne skarbie. Będziemy czekać.- powiedział rozentuzjazmowany i pojawił się tuż obok mnie. Staliśmy naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy i wtedy czas się zatrzymał. Znowu zatopiłam wzrok w jego brązowych tęczówkach i wiedziałam, że ten widok nigdy mi się nie znudzi.

-Muszę iść.- wyszeptałam, delikatnie kalecząc kojącą ciszę. Slash namiętnie mnie pocałował i pozwolił mi iść. Posłałam mu wdzięczny uśmiech i opuściłam sypialnię. Szybko zajrzałam do pokoju Jimiego i delikatnie musnęłam ustami jego policzek. Wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz i odpaliłam Challengera...

Slash
            Korzystając z okazji, że Michy wyszła z domu, wparowałem do pokoiku Jimiego i ku mojemu zadowoleniu zaobserwowałem, że już nie śpi.

-Chodź do mnie malutki!- powiedziałem najsłodszym głosem jaki byłem w stanie z siebie wydobyć i przytuliłem do siebie maleństwo, wykonując jak najostrożniejsze ruchy. Bałem się go dotknąć w obawie, że mogę mu coś zrobić, np. złamać te maleńkie kosteczki. Przerażony tą wizją, przeniosłem malucha do specjalnego fotelika do noszenia i zacząłem się z nim bawić. -A co to? Tak! To latający Ozzy!- no dobra...może przesadziłem, ale kiedy zobaczyłem miniaturkę Ozzy'ego Osbourne'a na wystawie w sklepie to nie mogłem się powstrzymać. W końcu Jimi powinien od razu poznać legendy rocka, metalu i hardrocka, no i podgatunków też, więc w tym celu kupiłem całą armię miniaturek wielkich gitarzystów, tuzin wokalistów i paru perkusistów, tak na początek. Przez moje ręce przeszło kilkanaście figurek i wtedy mały zaczął rzewnie płakać. Przyznam, że trochę spanikowałem, ale kiedy poczułem odór odetchnąłem z ulgą i nabierając powietrza do płuc, zmieniłem małemu pieluszkę...

Izzy
            Siedziałem, podjarany przyszłym ojcostwem, na kanapie w salonie i czytałem książkę, pt. "Jak wychowywać dzieci?". Po kilku ciekawych rozdziałach uznałem, że tyle wiedzy na ten temat mi wystarczy i zabrałem się za komponowanie jakieś nowej piosenki, którą będę mógł zagrać i zaśpiewać moim maluchom. Po chwili usłyszałem głośny huk, więc natychmiast zerwałem się z miejsca i pobiegłem w stronę źródła hałasu.

-Letty! Boże! Co się stało?! Nic ci nie jest?! Coś cię boli?!- mówiłem spanikowany i niepewnie dotknąłem ramion brunetki.

-Cholera...mnie nic nie jest, ale tego wazonu już nie odratujemy...- wyznała, przerażona wizją 'co powie mamusia kiedy zobaczy, że wazon od niej zniknął?'

-Mam bardzo dobry klej...- wyznałem z ulgą i przytuliłem moją brunetkę. Położyłem dłonie na zaokrąglającym się brzuchu Letty i pocałowałem ją w czoło. Wyglądała tak uroczo, że na sam jej widok uśmiechałem się jak głupi. Czułem się szczęśliwy, taki też byłem. Już nikt, nigdy mi tego nie odbierze, nie dopuszczę do tego...

Duff
            Wczoraj zdjęli mi coś w stylu gipsu, z kostek i w końcu mogłem normalnie funkcjonować. Oczywiście moja kobieta od razu PERFIDNIE to wykorzystała i teraz chodziłem po tym pieprzonym markecie i szukałem płatków Fitness z białą czekoladą i suszonymi truskawkami. Ta kobieta mnie wykończy...ale i tak ją kocham!

-Przepraszam, gdzie jest dział płatków zbożowych?- zapytałem, po raz setny okrążając ten sam regał.

-Proszę iść prosto, potem na prawo, skręcić w lewą uliczkę i przejść przez drzwi z napisem Artykuły Spożywcze.- powiedział facet w żółtej koszulce z napisem Praktiker. No tak! To dlatego tu tyle młotków i innych kosiarek! Szczęśliwy, że w końcu odnajdę wymarzone płatki Lizzy, przemierzałem kolejne metry kwadratowe sklepu. W końcu moim oczom ukazały się zbawcze drzwi. -Fuck yeah.- mruknąłem pod nosem i zarzuciłem moją zajebistą czupryną. Pchnąłem drzwi w przód i przeszedłem przez próg. Nagle poczułem na swojej głowie coś miękkiego, ale w dużej ilości.

-Uwaga! Nic panu nie jest?- usłyszałem spanikowany damski głos.

-Co...gdzie...a nie.- powiedziałem zdejmując ze swoich włosów rolkę papieru toaletowego.

-Bo ja...przepraszam, ale to mój pierwszy dzień w pracy i...Duff McKagan?!- krzyknęła, dobra, pisnęła na cały regulator, a ja aż się skrzywiłem na ten dźwięk.

-Tak, tak to ja.- nie ma co, zajebisty jestem, nie?

-A możesz mi podpisać koszulkę?! Proszę! Proszę! Proszę!- teraz chciałbym powiedzieć coś w stylu 'dobra to ściągnij' ale mi chyba już nie wypada, gdyby to było 5 lat temu...

-Jasne, masz jakiś marker?- zapytałem z wyszczerzem na twarzy. Blondynka natychmiast wyciągnęła nie wiadomo skąd czarny, gruby (nie! to nie jest opis przyrodzenia czarnoskórego!) MARKER i podała mi go energicznym ruchem. -Dla kogo?- zapytałem z tym samym uśmiechem.

-Dla mnie.- zachichotała pod nosem.

-A...ta...racja...- mruknąłem pod nosem, jej chyba nawet trwała koloryzacja na czarno nie pomoże. [jako autorka nie mam nic do blondynek xD]. Szybko nabazgrałem na koszulce "Dla ciebie, Duff McKagan" i wręczyłem marker właścicielce.

-Dziękuję!- krzyknęła i rzuciła mi się na szyję, szybko ją od siebie odciągnąłem i rozejrzałem się po okolicy, chyba jednak nikt tego nie widział. Posłałem jej jeszcze jeden uśmiech i ruszyłem przed siebie na dział płatków Fitness z białą czekoladą i suszonymi truskawkami. Przechodziłem obok kolejnych działów. Mięso, wędliny, zaraz...to nie to samo? A chuj, idę dalej. Tanie ciuchy, skarpety, pani w przebieralni, ooou niezła sztuka, McKagan ogarnij się! Idę dalej, zabawki...aaa! Bez zastanowienia wszedłem na teren działu "zabawki dla najmłodszych" i zacząłem przetrzepywać kolejne półki w poszukiwaniu dogodnych zabawek z zatwierdzeniem z Instytutu Zdrowia Dziecka, niestety wszystkie metki posiadały napis Mejd in Czajna. Zrezygnowany ruszyłem na poszukiwania mojego celu jakim były zacne płatki dla Lizzy. Minąłem dział warzywa, owoce, soki, chipsy i w końcu znalazłem chrupki zbożowe! Uradowany szedłem wzdłuż regałów, aż nagle mój wzrok przykuł rudy łeb.

-Axl?- zapytałem sam siebie, dziwiąc się przy tym do potęgi. Rose szedł z trzema wózkami wypakowanymi po brzegi, w jednym były najdroższe pieluszki dla dzieci, w drugim soczki z pomidorów, a w trzecim wszystko to, co nie zmieściło się do pozostałych dwóch.

-Duff! Siema stary, no co tam u was w domu?- zapytał tonem starego przyjaciela, z którym kiedyś widywałem się codziennie.

-A świetnie! Właśnie przyszedłem po płatki Fitness dla żony, a Kate jak się trzyma po porodzie?- zapytałem z uśmiechem.

-Katie ma się świetnie właśnie przychodzę po...płatki Fitness!- powiedział oświeconym tonem, nagle nasze oczy skupiły się na ostatniej paczce płatków Fitness z białą czekoladą i suszonymi truskawkami... OSTATNIEJ! Z racji, że byłem wyższy to właśnie ja pierwszy dosięgnąłem swojego celu. Wystawiłem język w stronę Rose'a i ostrożnie go wyminąłem. Niestety nagle podłoże stało się bardzo nierówne i padłem na twarz uderzając brzuchem o zimną posadzkę. Usłyszałem za plecami szyderczy śmiech i wtedy zobaczyłem jak Axl, niczym gepard goniący biedną zebrę, ruszył w dzicz marketu porzucając wyładowane wózki i chwycił w swe szpony  paczkę chrupek, ostatnią paczkę...

-Nieeeee!- krzyknąłem [wszystko dzieje się w zwolnionym tempie]. Poderwałem się z podłogi i przeskakując nad wózkiem jakieś starszej pani rzuciłem się na Rose'a. Rozpoczęła się zacięta walka. Axl nie chciał wypuścić z rąk niebieskiego opakowania, a ja nie mogłem mu pozwolić zabrać ostatniej paczki chrupek Fitness do domu. Ludzie dziwnie nam się przyglądali, zaraz potem wokół nas zebrała się grupka małolatów, który wykrzykiwali na zmianę "Rudy dowal mu!" lub "Blondyn nie daj się, jesteś większy!" ta motywacja ostatecznie przeważyła na szali wygranej i wyszarpnąłem rudemu paczkę chrupek. Podniosłem ręce w geście zwycięstwa, w lewej dłoni trzymając chrupki, i śmiałem się jak głupi do sera.

-Brawo Duff!- krzyczała blondi gubiąca papier toaletowy, a ja teatralnie się ukłoniłem i zaraz tego pożałowałem. W momencie kiedy paczka znalazła się niżej, przebiegły Rose wyszarpnął mi ją z dłoni i zaczął biec w stronę kasy. Już miałem go gonić, kiedy zauważyłem jak jeden z pracowników ustawia świeżutkie paczki na półce. Uradowany wepchałem do koszyka sześć paczek i ruszyłem do kasy...

Slash
            Zabawy z małym są strasznie męczące, ale przecież nie będę narzekał! Postanowiłem coś zjeść, więc układając sobie maleństwo na rękach, zszedłem na dół, prosto do kuchni. Jedną ręką non-stop kołysałem maleństwo, a drugą próbowałem posmarować sobie kanapkę. Po chwili się wkurwiłem i rzuciłem nóż do zlewu, wyklinając pod nosem na twarde masło.

-Pomóc ci?- zapytała Michelle z tyłu.

-Nie...dam se radę.- powiedziałem nie odrywając wzroku od Jimiego. -Ej...kiedy wróciłaś?- zapytałem zdezorientowany i próbowałem sobie przypomnieć, czy czasem nie słyszałem jak ktoś otwiera drzwi.

-Przed chwilą.- odpowiedziała szeptem i przytuliła się do mojego ramienia, wlepiając śliczne ślepia w naszego maluszka.

-I co powiedział lekarz?- zapytałem niepewnie, a Michelle ciężko westchnęła.

-Jeszcze tydzień bez seksu.- wypaliła prosto z mostu, a ja pokiwałem głową ze zrozumieniem.

-Damy radę.- dodałem i cmoknąłem ją w czoło.

-Musimy, ale będzie ciężko...- wyszeptała mi wprost do ucha i odchodząc dała mi siarczystego klapsa w tyłek. Aż podskoczyłem, ale zaraz się opanowałem, bo Jimi zaczął się przebudzać.

-Idź już, bo cię zgwałcę.- powiedziałem, śmiejąc się pod nosem, a Michelle zniknęła gdzieś w korytarzu...

***


Ha! Ziemniak to Solanum tuberosum! 8D Tyle udało mi się zapamiętać z ostatniego kółka z biologii. Nie ma co...zdolna jestem, nie? ;)

A teraz PRZEPRASZAM, że nie powiadomiłam o nowym rozdziale, postaram się to jeszcze nadrobić, ale tym co już skomentowali nic nie będę pisać poza kolejnym 'przepraszam' :<
Kompletny brak czasu (ta...szczególnie jeśli dodaję rozdział w środku tygodnia... xD) no ale musicie mnie zrozumieć, powiadomię w piątek dopiero, wcześniej - wielka kartkówka z niemca.

Komentarze

  1. Wchodzę i oczom nie wierzę... nowy rozdział? o.O
    Tylko czemu mnie nie poinformowałaś? Wiem wiem, brak czasu... trochę się pochorowałam, więc dodałam rozdział u siebie ;) Zapraszam, a tymczasem zabieram się do czytania i potem jeszcze raz skomentuję:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to Hudsonowie mają ciężki orzech do zgryzienia. Czekaj... ile oni wytrzymali maksymalnie bez seksu? 6 dni? Tak, wtedy, gdy Slash leżał w śpiączce. Trzymam za nich kciuki :)
    Armia malutkich rockmanów... ha ha padłam XD Śmiałabym się, jakby za kilka tak mały wolał bawić się nimi w wojsko ( po Michelle nie? :)), a Slash spoglądałby na to z ubolewaniem.
    Axl i Duff bijący się o ostatnią paczkę płatków, dal swoich ukochanych. Jakie to... słodkie? Niee, raczej zabawne.
    A wrócę jeszcze na chwilkę do Slasha. Jaki on kochany, że tak zajmował się Jimmim. Mam nadzieję, że mu się to nie znudzi :)
    Stradlin powiedział, że nie dopuści do tego, by ktoś zabrał mu jego szczęście. Nie wiem, czemu, ale wyczułam w tym coś złego? Czy ty toś kombinujesz?

    Rozdział po prostu... no.... genialny, świetny, zarąbisty itp. Taka codzienność w wykonaniu Gunsów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem, przepraszam, że nie powiadomiłam, ale nie było czasu, właściwie to nadal go nie ma... D: Aktualnie to sobie siedzę na religii, więc nie wysilę się na zbyt dużo xD
      Dziękuję za komentarz i już biegnę do Cb czytać <3

      Usuń
  3. Rozwaliła mnie ta wojna Duffa i Axla o płatki xdd
    Rozdział jak zawsze zajebisty, ale uświadomiłaś mi zła dziewczyno, że...
    - Slash ma swoje dwie słodkie maleńkie kopijki.
    - Duff ma seksowne córki (słuchające "hard" popu jakim jest biber, ale to tylko niewygodny szczegół)
    - Axl tak na prawdę nie ma dzieci, a syn Seymour się nie liczy, bo to nie on jest jego biologicznym ojcem.
    - Steve i Izz nie mają dzieci :c
    ~~
    co znaczy, że tylko po pierwszej dwójce zostaną ludzie mający w sobie coś z nich i nawet jeśli umrą (ale niech żyją jak najdłużej) to będzie po nich coś więcej niż wspomnienia ludzi których znali i z którymi pracowali, płyty, nagrania zza kulis i koncertów.
    i jest mi zajebiście smutno, dzięki ;_____;

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm....Duffa przytuliła ta piszczącą i z sraj taśmą blondynka, potem Duff się rozejrzał po sklepie, czy nikt tego nie widział....i mi się to zdaje takie podejrzane....czy ty czegoś nie knujesz, bo może ktoś im zrobił zdjęcie i potem Lizzy zobaczy to zdjęcie i pomyśli, że Duff ją zdradza.....hmm.....albo po prostu ja jestem jebnięta i mam jakieś urojenia i to co napisałam niema żadnego sensu *_____________*
    Obstawiam to drugie....:))
    Jejuuu....no normalnie Awwww *o* Slash jest taki kochanyy :)
    Dwa biedactwa,(a ja trzecia)......oni się jeszcze bzykać nie mogą :P
    Stęskniłam się za ich bzykankiem :P
    I jeszcze powiem, że się zdziwiłam jak zobaczyłam rozdział *_____*
    Tak...że ten...no.....czekam na następny rozdział ^_^
    (Magda)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy na http://its-so-easy-baby.blogspot.com/ :3
    Dałam radę ze szkołą! :D
    Zaraz dam komentarz, czekaj :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Duff i skręcone dwie kostki! XD
    Rozwaliło mnie szczególnie wszystko o Duffie, więc tylko o nim wspomnę, sorka... Reszta też oczywiście była wspaniała, wyjebista w kosmos, ale McKagan *___________________________*
    Już mówiłam, że kocham Duffa i Lise? Mówiłam? To powtórzę XD WIELBIĘ ICH NA KLĘCZKACH!
    Po prostu kocham tą akcję z Duffem w Praktikerze XDDDDDDDDDDDDD
    Ej, jak pisałaś, że ta walka o paczkę płatków Fitness jest w spowolnionym tempie, wyobrażałam to sobie w spowolnionym tempie i było zajebiście XDD
    Ta blondynka w sklepie rzucająca papierem toaletowym to ja! JA!
    Pozdrawiam i przypominam o nowym u mnie XD
    Kocham Cię :33

    OdpowiedzUsuń
  7. No kurde, masz szczęście, że zobaczyłam, że dałaś nowy rozdział. XDD
    Uwielbiam Duffa w tym rozdziale - skręcone kostki, akcja w Praktikerze, przemyślenia na temat blondynki, ej, jakby nie patrzeć to on też jest blondynką. XDDD
    Walka roku - Axl Rose i Duff McKagan walczący o paczkę płatków!
    W prawym narożniku - Axl Roooose! Zręczny jak wiewiórka!
    W lewym narożniku - Duff McKaaaagaaan! Wysoki jak żyrafa! I zręczny jak żyrafaa! (Żyrafy nie mają zręczności, co nie? XD). XDDDD
    Albo taki Izzy czytający książki o wychowaniu dzieci. No kurdee nie mogę. XDDD
    Ciągle jaram się Slashem w roli ojca. *_____*
    I u mnie nowy. c:

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nie mogę, ale ZAJEKURWABISCIE :D! Ale od początku, jak zwykle.
    Jak oni wytrzymują bez seksu :O myślałam, że złamią zasady a tu nieee, tacy odpowiedzialni i w ogóle xD Haha, ja tez chce takie figurki jakie Slash kupił Jimmiemu! Są takie w Polsce o.O? Duff McKagan vs. Axl Rose. Wiedziałam, że blondynek przegra, ale nie spodziewałam się takiej miłej niespodzianki jaką była nagła dostawa płatków (lubię Fitness z białą czekoladą ^^) Ach, no ogólnie to bardzo fajny odcinek i groźba Slasha: ,,Bo cię zgwałcę'' xD No to ten, ja czekam na ciąg dalszy :D!

    OdpowiedzUsuń
  9. Scena w sklepie iście zajebista, bliźniaki Cramp xd
    W ogóle cały rozdział tak mnie rozjebał, że płaczę ze śmiechu ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahahah! Akcja w sklepie była cudowna XD ta cała walka o ostatni karton płatków, atak papieru toaletowego, no i w ogóle te poszukiwania płatków fitness XDDD to chyba będzie mój ulubiony fragment XD podobał mi się tak samo jak poszukiwania Lizzy kilka rozdziałów wcześniej :D te fragmenty z Duffem są przekomiczne!
    "Duff skręcił obie kostki podczas chodzenia po świeżo położonym asfalcie" XDDDDD no kurde, nie mogę 😂😂😂 cudo XD

    Izzy czytający poradnik o rodzicielstwie, to takie totalnie w jego stylu :D I ta sytuacja z wazonem XD

    Ahh, no i uroczy kudłacz wciąż idealny w roli ojca. No porostu istny skarb, wstanie w nocy do dziecka, przewinie, pobawi się. I to jeszcze jak się pobawi! :D figurami rockmanów! To musi być totalny czad :D

    No ale nie wiem czy oni ten tydzień jeszcze wytrzymają XD to tacy niewyżyci ludzie, że może być ciężko XD

    Pozdrawiam bardzo serdecznie i lecę dalej :***
    Lady Stardust <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz! Przeczytałam sobie tę scenę i kurczę, stwierdziłam, że za młodu to się miało poczucie humoru...
      Super, że Ci się podobało <3

      Pozdrawiam serdecznie
      Reverie <3

      Usuń
    2. O tak, podobało mi się bardzo :D haha, najlepsze, że tak się śmiałam z Duffa skręcającego obie kostki i wywalającego się itp, a później sama rozkładając kanapę przywaliłam sobie w kolano i poleciałam na ziemię XDD

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki