Rozdział 73. I gave you my heart.

 Michelle
               Kiedy tylko przekroczyłam próg galerii do moich uszu dobiegł przyjemny dźwięk świątecznych dzwoneczków. Bożonarodzeniowe ozdoby wypełniały wystawy w każdym sklepie. Co chwilę można było natknąć się na kogoś w czerwonym przebraniu, pod dachem były zawieszone ogromne anioły z trąbkami, renifery, sanie Mikołaja i wiele innych tego typu akcentów. Nagle mój wzrok zatrzymał się na wielkiej choince. Przyozdobiona w tysiące kolorowych lampek i bombek pięknie prezentowała się w samym centrum sklepu. Moje oczy aż się zaświeciły, kiedy byłam mniejsza miałam słabość do pięknych choinek. Z szerokim uśmiechem, weszłam do jednego ze sklepów. Zaczęłam rozglądać się po licznych drewnianych regałach. Licznik podrywacza będzie dobry dla Axla, miecz samurajski dla Izzy'ego - tak dla samoobrony, "podniebna kolacja dla dwojga" hmmm...to się przyda Adlerom. Duff...apteczka? Niee...bursztynowe szachy królów! Tym sobie raczej nic nie zrobi. Ooo adapter! I to jaki zajebisty...! Chyba Lise będzie tą szczęściarą i go dostanie, do tego jeszcze winyl....Led Zeppelin! Teraz prezent dla Slasha. To będzie trudne. Przecież nie kupię mu kolejnej gitary...może...zegarek? Tak! Z wygrawerowanym napisem! Zapłaciłam za wybrane rzeczy i opuściłam sklep. Weszłam do ogromnego sklepu jubilerskiego i w oczy od razu rzuciły mi się błyskotki z naprzeciwka. Podeszłam bliżej i lustrowałam wzrokiem wszystkie rzędy z brylantowymi naszyjnikami.

-Może w czymś pomóc?- usłyszałam miły, damski głos za plecami. Oderwałam wzrok od biżuterii i spojrzałam na kobietę. Była młoda, po 30-stce, zielonooka blondynka średniego wzrostu.

-A jasne...czemu nie. Chciałabym kupić prezent dla męża, coś przydatnego, na przykład zegarek.- powiedziałam rozglądając się po sklepie.

-Rozumiem, tam może pani coś wybrać.- powiedziała z uśmiechem i wskazała dłonią na przeciwną ścianę. Posłałam jej wdzięczne spojrzenie i przeszłam przez całą szerokość sklepu. Zaczęłam dokładnie lustrować każdy jeden zegarek, aż w końcu natrafiłam na odpowiedni.

-Może mi pani pokazać ten trzeci od dołu?- zapytałam, wskazując palcem na ciemno-srebrzysty kwarcowy zegarek, naszpikowany bajerami, z ciśnieniomierzem i wysokościomierzem oraz szerokim skórzanym paskiem. Blondynka w mgnieniu oka dostarczyła go do mojej dłoni, a ja z wielkim uśmiechem na ustach wyciągnęłam z kieszeni spodni kartę płatniczą. Zatrzymałam się jednak w połowie drogi i postanowiłam jeszcze wybrać coś dla dziewczyn. Letty dostanie w tym roku kolczyki w kształcie nutek, wysadzane jakimiś kamieniami, Kate otrzyma złoty łańcuszek z małą różyczką, a Katrin srebrną bransoletkę z mnóstwem małych brylancików. Zapłaciłam, a następnie udałam się do jedynego grawera w galerii. Starszy mężczyzna o siwych włosach zlustrował moje oblicze i uśmiechnął się szczerze.

-Kobiety uwielbiają rodzić w święta! To dla ojca tego dziecka?- zapytał ciekawskim, aczkolwiek pewnym siebie tonem. Z uśmiechem skinęłam twierdząco głową i wybrałam pochyłą, ozdobną czcionkę. -A więc jaki napis?- zapytał na koniec, chowając stos katalogów pod ladę.

-Myślę, że...- zatrzymałam się na chwilę i wtedy usłyszałam dobiegające z radia dźwięki Last Christmas. Zaczęłam cicho nucić pod nosem tekst, aż w końcu doznałam olśnienia!-Proszę wygrawerować 'I gave you my heart...'- powiedziałam entuzjastycznie i szeroko się uśmiechnęłam. Mężczyzna skinął głową i zniknął razem z zegarkiem gdzieś w swoim warsztacie. Usiadłam na niewielkiej ławce i tupiąc prawym glanem do rytmu, wsłuchiwałam się w głos Georga i Andrew. Niewiele świątecznych piosenek tak na mnie działało. Po chwili wstałam z miejsca i wzięłam do ręki czerwone pudełeczko z zegarka i czarny marker leżący tuż obok. Ostrożnie kaligrafując, napisałam na wieczku 'I wrapped it up and sent it with a note saying "I love you"' zgodnie ze słowami piosenki. Zadowolona ze swoich zakupów czekałam na odbiór zegarka. Nie chciało mi się jeszcze ruszyć tyłka po jakieś ciuchy, więc wróciłam na swoje miejsce i cierpliwie czekałam. Moją uwagę przykuła nieduża choinka, przyozdobiona na niebiesko, stojąca tuż obok mnie. Uśmiechałam się sama do siebie i co chwilę bez powodu wzdychałam. Nagle poczułam jak ktoś chwyta moją twarz w dłonie i delikatnie wpija się w moje usta. Był to nie kto inny jak Saul. Z szerokim uśmiechem odsunął się ode mnie, kładąc dłonie na moich kolanach

-Znalazłem cię.- powiedział z cwaniackim wyszczerzem i cmoknął mnie w usta. Zaśmiałam się i zauważyłam, że starszy mężczyzna wraca, a wraz z nim moje zamówienie. Bez namysłu wpiłam się w usta Mulata i zmusiłam go do wstania na równe nogi. Mężczyzna tylko szeroko się uśmiechnął i spakował zegarek do pudełka, dyskretnie wrzucając je do jednej z papierowych siatek z zakupami. Dopiero wtedy oderwałam się od ust gitarzysty i posłałam mu zadziorne spojrzenie. Slash odwzajemnił uśmiech i powiedział wesołe "Dobry wieczór" do siwego kolesia. Zapłaciłam za moje zakupy, Saul chyba niczego nie podejrzewał, albo tak dobrze ukrywał swoją ciekawość.

-Wesołych Świąt!- powiedzieliśmy jednocześnie i cała trójka się zaśmiała. Opuściliśmy grawera w wyśmienitych humorach.

-To gdzie teraz idziemy?- zapytał Slash, obejmując mnie jednocześnie ramieniem.

-Może tam...?- zapytałam wtulając się w jego klatę i wskazując palcem na sklep z odzieżą dla ciężarnych. Hudson zaśmiał się pod nosem, ale nic nie powiedział tylko wszedł ze mną do środka. Zaczęłam przeglądać wszystkie ciuchy jakie napotkałam na swojej drodze, Slash dzielnie się trzymał i pomagał mi w wyborze niektórych rzeczy. W zasadzie to nie zajęło nam to więcej niż 10 minut. Slash nosił wszystkie siatki, których z minuty na minutę przybywało, no ale kto oparłby się śpioszkom z logiem Pink Floyd lub... Guns N' Roses?

-Widzisz kochanie...wszędzie już jesteśmy. Ciekawe, czy robią staniki z naszym logo...- powiedział wesoło, przyglądając się czarnym śpioszkom. Roześmiałam się na dobre i tak spędziliśmy kilka godzin. Na końcu zrobiliśmy jeszcze wielkie świąteczne zakupy na stoisku spożywczym, a kiedy zbliżaliśmy się do wyjścia zamurowało mnie.

-Śnieg!- niemalże krzyknęłam, a wtedy oczy wszystkich skierowały się na okna i szklane drzwi. Pociągnęłam Slasha za rękę w stronę wyjścia i już po chwili uderzyła we mnie fala lodowatego powietrza. Uniosłam ręce ku niebu i czułam na sobie niewielkie płatki spadające z góry. Slash zaczął się śmiać i szybko wpakował zakupy do auta. Kiedy usłyszałam trzask bagażnika przymknęłam powieki i zaczęłam rozkoszować się chłodem. Po chwili poczułam jak gorące usta dotykają moich warg. Namiętnie odwzajemniałam każdy pocałunek Saula. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i trzęsąc się z zimna wsiedliśmy do auta. Kiedy dojechaliśmy do domu, ukryłam prezenty pod łóżkiem, a przynajmniej taki miałam zamiar, niestety moje miejsce już ktoś zajął, ujrzałam mnóstwo kolorowych paczek, ale pomimo ogromnej ciekawości żadnej nawet nie tknęłam. Moje prezenty schowałam do komody, przykrywając je stertą ubrań. Kiedy zeszłam na dół na dworze było już zupełnie ciemno. W momencie kiedy przekroczyłam próg salonu rozbrzmiały ciche dźwięki White Christmas. Z szerokim wyszczerzem weszłam do pomieszczenia, gdzie Slash ustawiał żywą choinkę na stojaku. Zrobiło się tak świątecznie i nastrojowo, że moje oczy zaszły łzami.

-Co się dzieje kochanie?- zapytał swoim troskliwym głosem i szybko zjawił się tuż obok mnie. Mocno się w niego wtuliłam i nie musiałam już nic mówić. Wzrok przeniosłam na okno i ujrzałam mnóstwo białych płatków spadających jeden za drugim, jakby w pogoni za dogodnym miejscem na ziemi. Uśmiechnęłam się w duchu i przymknęłam powieki. Po chwili zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. Sama nie wiem kiedy połączyliśmy się w delikatnym i pełnym uczucia pocałunku...

Lise
               Od tygodnia mam niemiłosiernie męczące mdłości, wydaje mi się, że to zatrucie pokarmowe...no dobra...chyba jestem w ciąży. Tylko, czy Duff się ucieszy? Ja tak, to pewne, ale co z moim blondynem? Przez ostatni miesiąc codziennie uświadamia mi, że chciałby mieć dziecko. Nie mam wątpliwości, czy się nada, bo skoro ja nadaję się na matkę, to on na ojca. 

-Nad czym tak...- zaczął Duff, ale zanim dokończył z głośnym hukiem runął na ziemię, uprzednio uderzając stopą w ramę łóżka. -Nad czym tak myślisz?- zapytał podnosząc się z ziemi i równocześnie rozmasowując kolano. Zaśmiałam się dźwięcznie i usiadłam na drewnianej podłodze, opierając się plecami o łóżko.

-Nad świętami. Wiesz...nigdy nie obchodziliśmy świąt w mojej rodzinie, a już nie mówiąc o prezentach...- zaczęłam mówić po części prawdę, jednak nie to teraz zaprzątało moją głowę. Duff szeroko rozłożył ramiona, jak robił to zawsze gdy byłam smutna, a ja korzystając z okazji wpiłam się w jego usta, siadając okrakiem na jego udach. Duff włożył swoje zimne dłonie pod mój sweter, wywołując tym samym dreszcze na całym moim ciele. Poczułam jak powoli odpina mój stanik, więc przeniosłam dłonie na wysokość jego spodni. Sprawnym ruchem odpięłam guzik i pozwoliłam mu zdjąć moją koszulkę. Zaraz potem reszta ciuchów wylądowała na obrzeżach pokoju...

***

Michelle
               Dziś Wigilia. 24 grudnia. Niektórzy wciąż nie wierzą, że w LA spadł śnieg. Tak, duuużo śniegu w święta to marzenie chyba każdego Kalifornijczyka. Ulice były całe zasypane przez co powstawały gigantyczne korki, ale stanie w korku w takich warunkach było całkiem przyjemne. Słuchając w radiu świątecznych piosenek i włączając ogrzewanie można było cieszyć się z nadchodzących świąt. W sklepach, jak co roku, wielkie kolejki wypełniały najmniejszy centymetr kwadratowy powierzchni centrów handlowych. Na dworze było -10 stopni, więc śnieg pięknie błyszcząc w świetle milionów małych lampeczek nie topniał...

               Właśnie ubierałam się w gruby sweter i skarpety, kiedy do sypialni wszedł Saul. Stanął przede mną i szczerzył się jak głupi do sera. Zlustrowałam go wzrokiem, a kiedy zatrzymałam się na jego kapciach wybuchłam głośnym śmiechem. Slash tylko pokazał mi język i w swoich kapciach-reniferkach przydreptał do brzegu łóżka.

-Michelle...co chcesz dostać na święta?- zapytał niepewnie, kładąc dłonie na moich kolanach. Teatralnie się zamyśliłam i spojrzałam mu prosto w oczy. Uśmiechnęłam się szeroko i delikatnie pocałowałam go w usta.

-Chcę...buziaka. Tyle mi wystarczy.- powiedziałam uśmiechając się jak wariatka.

-No to masz załatwione, ale chodzi mi o coś...bardziej materialnego. Nie wiem...lot odrzutowcem...własne SPA...- zaczął wymieniać, a ja zaśmiałam się kręcąc głową z niedowierzaniem.

-Myślisz, że to mi potrzebne do szczęścia?- zapytałam, chwytając jego twarz w dłonie. -Przecież mam ciebie.- dodałam i wtedy Slash z szerokim uśmiechem wpił się w moje usta. Tę romantyczną chwilę przerwał dźwięk telefonu.

-Pójdę odśnieżyć podjazd.- dodał Saul i cmoknął mnie w czoło. Ja szybko odebrałam telefon.

-Halo?- zapytałam wesoło

-Cześć Michelle, mam kilka spraw do omówienia związanych z naszym gotowaniem, możemy tam do was wpaść z Duffem trochę wcześniej?- to była Lise, mówiła jak nakręcona, ale w sumie jej się nie dziwię. Pierwsze święta w trochę innych okolicznościach są zawsze najwspanialsze.

-Jasne! Możecie być tu nawet za 5 minut.- powiedziałam uśmiechając się pod nosem.

-To świetnie, za jakieś pół godziny będziemy na miejscu.- powiedziała wesoło i rozłączyła się. Strasznie jarałam się tymi świętami, w końcu to nasze pierwsze w tak dużym gronie. Wszystkie dziewczyny zaoferowały pomoc w kuchni, a chłopcy w ubieraniu choinki i przystrojeniu całego domu. Wszystko miało być dopięte na ostatni guzik. Zeszłam na dół i już miałam wejść do kuchni kiedy zobaczyłam Saula na dworze. Trzymał nogę na szufli do odśnieżania i czytał chyba instrukcję montażu sani Św. Mikołaja. Zaśmiałam się na ten widok i wyszłam na zewnątrz.

-Cześć majsterkowiczu...- powiedziałam donośnie i stanęłam na odśnieżonym podeście.

-Wracaj do domu, bo zmarzniesz!- krzyknął tym swoim troskliwym głosem i podbiegł do mnie.

-Jak mnie przytulisz to nie zmarznę.- powiedziałam z cwaniackim wyszczerzem i już po chwili byłam tulona przez mojego śnieżnego Kudłacza. Kilka minut później usłyszeliśmy donośny dźwięk domofonu. Slash złapał mnie za rękę i wróciliśmy do ciepłego domu. Przeszliśmy przez salon, oczywiście nie obyło się bez zostawienia śnieżnych śladów przez Saula. Otworzyliśmy drzwi i ujrzeliśmy szczęśliwą parkę McKaganów.

-Wesołych Świąt!- krzyknęli jednocześnie i kilka sekund później wszyscy się zaśmialiśmy. Duff miał na głowie czapkę Mikołaja, a Lizzy czerwony kożuszek.

-Wchodźcie!- powiedział uradowany Slash i wciągnął ich do środka. Przywitaliśmy się, a ja pomogłam Lizzy pozbyć się kożucha.

-Ty się nie rozbieraj, pomożesz mi na dworze.- zakomunikował Saul i pociągnął Duffa za rękaw niebieskiej kurtki.

-A gdzie mogę zostawić prezenty?- zapytał z uśmiechem, a ja dopiero w tedy zauważyłam, że w obu dłoniach trzyma wielkie reklamówki wypełnione po brzegi.

-Na razie zostaw je tutaj, musimy jeszcze ubrać choinkę i dopiero wtedy wszystko ułożymy.- dodał Slash. Weszliśmy do salonu i już po chwili chłopcy zniknęli w ogrodzie w wielkich śnieżnych zaspach.

-Chodź. Musimy w końcu ustalić ostateczny jadłospis.- powiedziałam śmiejąc się na widok Duffa zaplątanego w łańcuch lampek i Slasha sprawdzającego, czy wszystkie świecą. Lizzy poszła za mną i już po chwili siedziałyśmy przy książce kucharskiej.

-Wiesz, że niczego po za makaronem nie ugotujemy dopóki nie zjawi się Letty?- zapytała Lise śmiejąc się entuzjastycznie. Pokiwałam twierdząco głową i tak rozmawiając ustaliłyśmy, że ugotujemy wszystkie 12 potraw. Dochodziła 12 w południe kiedy chłopcy wrócili do domu. Byli cali przemarznięci, a włosy mięli w płatkach śniegu. Wyglądali przesłodko, prawie jak anioły porażone prądem. Podeszłam do Slasha i strzepnęłam mu śnieg z czubka głowy. Mulat cmoknął mnie w policzek, ale miał lodowaty nos, więc gwałtownie się odsunęłam i zobaczyłam jak Lizzy namiętnie całuje się w Duffem.

-Widzisz! Jej nie przeszkadza lodowaty nos!- powiedział z udawaną pretensją w głosie, a ja położyłam dłonie na biodrach i pozwoliłam się przytulić. Slash powoli przybliżał się twarzą do mnie, aż nagle przytulił swoje mokre i zimne włosy do mojej szyi. Jęknęłam ze zrezygnowaniem i pozwoliłam mu się obejmować. Po chwili podniósł głowę i wpił się w moje usta z ogromną czułością, kładąc przy tym dłonie na brzuchu. Kiedy się od siebie oderwaliśmy ujrzeliśmy McKaganów wpatrujących się w nas jak w obrazek...

***

 
No więc tak. Następny rozdział być może ukaże się jeszcze dzisiaj, jednak niczego nie obiecuję. Plan mam szczerze mówią zawalony w każdym dniu, w każdej godzinie i minucie. Nie mam pojęcia, czy dam radę wstawiać rozdziały w każdy weekend, ale musicie mi wybaczyć i chociaż starać się zrozumieć. Udało mi się namówić rodziców na kółko gitarowe, które jest 3 razy w tygodniu, więc tym sposobem wypełniłam sobie cały wolny czas. Do tego 3 godziny angielskiego we wtorki + korki = załamka. Niby lubię angielski, ale 3h spędzone z moją nauczycielką to chyba kara. Dobra nie gadam już o sobie, tylko nie jestem jeszcze pewna, czy dam radę czytać, a co dopiero komentować wasze blogi. Oczywiście wszystko będę nadrabiać w soboty i niedziele, nie wcześniej. Do tego wszystkiego mam w październiku bierzmowanie, więc w kościele też trochę jeszcze spędzę ;/
Tak sobie myślę, że bloga podratuję dopiero w listopadzie, albo i nie...olimpiady. Dopiero teraz, jak to wszystko wypisuję (cholera wie po co), to sobie uświadamiam jak ja mam dużo roboty...

Jak sami widzicie, ciężko będzie systematycznie coś dodawać, ale nie mam innego wyjścia.
Oczywiście chcę być na bieżąco powiadamiana o nowościach u Was! ♥

Przepraszam. 
~Michelle.

Komentarze

  1. Awww *__* Gunsowe Święta!!!
    Uwielbiam tę grudniową atmosferę w sklepach: Mikołaje, choinki, bombki, lampki i inne pierodoły. Chyba nigdy mi się to nie znudzi. Jak dobrze, że sprzedawca był taki fajny ;) Niektóre baby w kasach to najlepiej krzyczałyby na cały sklep kto, co i za ile kupuje.
    Duff i jego koordynacja... Przynajmniej mam z nim coś wspólnego xd A może tak Lise zrobiłaby test ciążowy przed Wigilią? Duffy dostałby najpiękniejszy prezent na świecie.
    Hudson odśnieżający podjazd. Chciałabym to zobaczyć xd To takie... zwyczajne. Jeszcze białe płatki wplątane w jego czuprynę... kosmos :D
    Jak Michy może przeszkadzać zimny Slashowy nos? Przecież to jest słodkie. Jeszcze powinna go qw niego pocałować, o tak!

    Następny rozdział już dzisiaj? o.O Tak, tak, tak!!!
    Ja też chciałam się zapisać na kółko gitarowe, ale oni tak sa na niższym poziomie niż ja, więc to raczej nie ma sensu, a piosenek harcerskich się uczyć nie chcę.
    Na bierzmowanie nie idę, więc chociaż tutaj jestem na lepszej pozycji niż inni.
    Olimpiady... a można wiedzieć z jakich przedmiotów. Ja z biologii startuję. Przygotowania mam dwa razy w tygodniu na 9 lekcji (niestety poniedziałek i piątek :/).
    Spokojnie, jak nie masz czasu to my na ciebie poczekamy ;)
    Tak bardzo się stęskniłam za twoim opowiadaniem... Jeśli nie zabiorę się za Balladynę, to przeczytam na nowo twój blog. Tak w ramach powspominania, bo kocham tę twoją Michelle :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O__________O ♥♥♥ DZIĘKUJĘ! *____________* Czytaj lektury! A nie trać czasu na te głupoty... :D

      A olimpiady z angola, biologii i polaka D: z angola mnie siłą psychiczną wkręcili, bo ja wcale nie chcę! D: Ale już trudno, pójdę, nie przejdę dalej i koniec. A przygotowania we wtorek z angola, w środę z biologii i w piątek z polskiego x.x masakra.
      Jejku jak ja się cieszę! ♥

      Usuń
    2. Ja też chciałabym iść na polski, ale u mnie eliminacje dopiero w październiku.
      To ja się cieszę, że mogłam to przeczytać! :P
      Lektury czytam, czytam, ale biblioteka czynna dopiero od 17 września, czyli mam jeszcze troszę czasu :)

      Usuń
  2. Zajebisty rozdział. Zachciało mi się świąt. :D Nie wierzę w przesądy (w porównaniu do mojej mamy), ale jak kupuje się komuś zegarek to znaczy, że życzy mu się śmierci, czy coś takiego. xD Rozumiem Cię, też mam dużo roboty, sprawdziany w pierwszym tygodniu szkoły, zapowiedziane już kartkówki, korepetycje z angielskiego i masę kółek przedmiotowych.
    Też chcę na kółko gitarowe, w moim mieście nie ma czegoś takiego. :< No i dodawaj rozdział, bo nie mogę się doczekać :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojojj, dzięki tobie zatęskniłam za świętami *o*
    Rozdział taki piękny i ja tylko czekam, aż Michelle zacznie rodzić ;P
    Duff jak zwykle musiał się wypierdzielić ^.^
    Slash jest taki kochany, bosz jak ja zazdroszczę Michelle *__________*
    No rozdział genialny i czekam na następny :) ♥
    (Magda)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaram się świętami u Gunsów. *__________*
    Czytając ten rozdział siedziałam z gigaaaaaa uśmiechem na twarzy. *______*
    Czułam się jakbym tam była. *_____*
    Apteczka dla Duffa? Dobry wybór! Polecam, Ewa Wachowicz! XDDDD
    Duffiasty w czapce Mikołaja? Od takiego to nie chcę prezentu. Wystarczy, że sam usiądzie pod choinką. *_____________________*
    Kurde, marzenie takiego Duffa na święta. *____*
    Z łóżka bym nie wypuściła. XDDDD
    Określenie '' Śnieżny Kudłacz '' mnie rozpierdzieliło. XDDDD
    Śpioszki z Gunsami? Też chcęęęęęę! *_______________________________________*
    Łohohohohohohoho, jaram się animacją ze spadającym śniegiem. *___*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cicho! Bo zapomniałam, nowy rozdział u mnie. Kocham moją sklerozę. XDDDDDD

      Usuń
  5. Nie martw się. Doskonale cie rozumiem. Też mam cały tydzień zawalony i tylko weekend mam niby wolny ale różnie bywa.
    Co do rozdziału to świetny. Właściwie to nie wiem co mam napisać. Napisałabym co mi się podobało ale wtedy musiałabym cały rozdział skopiować, więc. U mnie też jeszcze dzisiaj może pojawić się nowy, ale nie obiecuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ehh, sorry, ale średnio u mnie z czasem i u ciebie dopiero siedem rozdziałów przeczytałam. Aczkolwiek nawet taka ilość pozwala mi stwierdzić, że jesteś zajebista xD
    A przy okazji, u mnie nowy + ankieta, także zapraszam :D
    http://www.et-nulla-dies-sine-linea.blogspot.com/2012/09/rozdzia-2.html

    OdpowiedzUsuń
  7. auu.. bierzmowanie w październiku ? : O śmiesznie trochę u mnie zawsze jest na wiosnę, a zapominając o tym sakramencie to mam ogromne rumieńce na policzkach od przeczytania. narobiłaś mi ochotę na zimę i święta! : p niegrzeczna! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha no a u nas zawsze na jesień xD

      Oj tam, sama nie mogę się doczekać świąt i to dlatego xD

      Usuń
  8. Zmiażdżyło! <3333


    Podpis: (Nie)Zboczona

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurczę, szkoda, że do świąt jeszcze daleko... Ale skoro wprowadziłaś nastrój świąteczny to da się przeżyć w oczekiwaniu na grudzień :D Dodaj rozdział dzisiaj albo... przyjdzie Saul i walnie Cię łopatą do odśnieżania w twórczą głowę. Btw, jeśli mogę spytać Cię o coś? Jesteś w gimnazjum czy już w liceum? Tak tylko z ciekawości pytam. XOXO M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, w grudniu i tak pojawi się świąteczny rozdział xD
      i jestem w gimnazjum, trzecia klasa x.x a Ty? :D

      Usuń
    2. Też trzecia klasa :D Mogłam się nie pytać, bo teraz czuję się jak totalne beztalencie :P Tak wgl to super rozdział, o czym nie wspomniałam w pierwszym komentarzu, ale to już wiesz :* XOXO M.

      Usuń
    3. Też jestem w 3 klasie gimnazjum. I mogłam się nie pytać, bo teraz czuję się jak jeszcze większe beztalencie :D Hmm, no i rozdział wspaniały, czego nie nadmieniłam w pierwszym komentarzu, ale Ty i tak wiesz, że Cię wielbię :P

      Usuń
  10. Wesołych Gunsowych Świąt ^^ Jak słodko, jaram się. Czyżbyśmy mieli kolejnych przyszłych rodziców? Duff ojciec...ojezusmaryjo. Przecież on będzie wkładał wózek do dziecka a nie dziecko do wózka xD A może nagle zrobi się taki odpowiedzialny i nie niezdarny? ja nie wiem co jeszcze wymyślisz :D Ale na pewno będzie to coś fajnego! I te prezenty...apteczka xD A co do zegarka, fajny miała pomysł nasza Michelle :D No i ogólnie bardzo fajnie. Podoba mi się i rozumiem ten twój problem. Mam dziennie po 8,9 lekcji + korki + zadania domowe...nie ma za bardzo czasu na opowiadanko :/ Al pocieszę, że mam już prolog zaplanowany do ,,Civil War'' :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Gunsowe Swięta , toż to marzenie ^^
    rozdziała jak zawsze wspaniały i aż poczułam tą atmosfere świąt chociarz mamy wrzesień xD

    OdpowiedzUsuń
  12. "Anioły porażone prądem" cóż za cudne określenie! :D
    Cudne jak cały rozdział! Aż udzielił mi się świąteczny klimat XD trochę nie w porę, no ale cóż XD

    Gunsowe święta wydają się super! Wybieranie prezentów przez Chelle było świetne! Ta to ma pomysły i tak fajnie myśli o wszystkich. Trudne dla niej będą musiały być święta bez rodziców, no ale przynajmniej ma wspaniałych przyjaciół i Slasha <3 aż mnie zżera ciekawość co też ten kudłacz kochany kupił swojej żonce :D ja bym chyba na miejscu Chelle nie umiała się oprzeć i podpatrzylabym co nieco, co też tam jest pod łóżkiem XD no ale pewnie w kolejnym rozdziale się dowiem.

    Śnieg w LA to serio rzadkość!
    To chyba ze względu na późną bądź wczesną (jak kto woli) godzinę XD ale tak mi na myśl przyszło, że Saul i Michelle nie uprawiali jeszcze sexu w śnieżnych zaspach... hehe nie no to chyba nie najlepszy pomysł, bo pewnie by zmarzli, ale biorąc pod uwage9to jaką są kreatywną parą to wszystko jest możliwe XDD
    O! Albo Gunsi mogliby ulepić bałwany przedstawiające parę podczas stosunku XDDD

    Dobra, lecę chyba spać XD

    Pozdrawiam bardzo serdecznie :***
    Lady Stardust <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł z seksem w zaspach jest genialny! Może go jeszcze gdzieś wykorzystam, dzięki!
      Pozdrawiam <3
      Reverie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki