Rozdział 88. Memories.

Kilka godzin później...
Michelle
                      Kiedy wycierałam Jimiego z wody, Slash brał prysznic. Siedziałam na łóżku w sypialni z małym na kolanach i coraz intensywniej myślałam o swoim wyglądzie. W końcu kiedyś bez żadnych problemów mieściłam się w moje skórzane spodnie motocyklowe, a teraz są kurwa opięte! Nie ma to jak problemy młodej matki, no nie? Po chwili Slash wszedł do pokoju, owinięty ręcznikiem wokół pasa i trochę ociekający wodą. Zaśmiałam się, widząc jak bez krępacji zrzuca puszysty, jasnozielony materiał na ziemię i zakłada czarne spodenki. Gdy już się ubrał, podszedł do naszej dwójki i wyciągnął dłonie po maleństwo. Potem usiadł na podłodze i ułożył Jimiego jak w kołysce. Zaczął go usypiać, a mały kilka razy pociągnął za jego mokre włosy. Po chwili Hudson pocałował maleństwo w główkę i położył obok mnie. Mały zaczął robić coś w stylu rowerka, a my zachwycaliśmy się jego słodkim śmiechem.

- Co ci jest? - zapytał Saul i przejechał wierzchem dłoni po moim udzie. Chyba zamyśliłam się na dłuższą chwilę.

- Saulie... mam pytanie. - powiedziałam niezbyt pewnie i spojrzałam w ciekawskie tęczówki bruneta.

- Zamieniam się w słuch. - odparł, kładąc dłonie na moich kolanach.

- Bo...tak się zastanawiam...czy ja jestem gruba? - wypaliłam przyciszonym tonem. Slash najpierw popatrzył na mnie, unosząc brwi do góry, a następnie wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Uśmiechnęłam się pod nosem i czekałam na jakikolwiek komentarz.

- Pojebało cię mała? - zapytał, wycierając łzy śmiechu z kącików oczu. Zaśmiałam się pod nosem, ale mimo to chciałam się upewnić.

- To znaczy tak, czy nie? - dopytałam i w tym momencie Hudson lekko rozchylił moje nogi i objął ramionami w talii, wtulając łebek w mój brzuch.

- Oczywiście, że nie. Skąd ci to przyszło do głowy? - zapytał zaraz po tym i mocniej mnie przytulił.

- Nie wiem...tak jakoś. - powiedziałam z uczuciem ulgi i wplotłam palce w jego mokre włosy. Po chwili Saul popchnął mnie na łóżko, spoglądając na Jimiego. Mały, mimo śmiechu tatusia, zdołał zasnąć i teraz przez sen unosił kąciki ust do góry. Mulat złożył kilka pocałunków na moich ustach, a potem położył się obok i razem podziwialiśmy nasze maleństwo.

                      Po południu Slash poszedł na próbę, więc miałam Jimiego tylko dla siebie na dobrych kilka godzin. Mały był najbardziej uroczym dzieckiem pod słońcem. Najpierw robiliśmy samolocik, nawet nie sądziłam, że aż tyle radości może dać zabawa z dzieckiem. Chciałam poczytać mu bajkę, ale kategorycznie zaprzeczył.

- Ne cem ksiąski, cem gitalę! - wtedy zaczęłam grać piosenkę, której tak bardzo nie chciałam sobie przypominać. Napisał ją dla mnie ojciec i grał ją gdy byłam małym dzieciakiem. Nie miała nawet konkretnego tytułu, lecz słowa nadal były aktualne...

2 miesiące później...
Slash
                      Po południu zaczęło padać, więc nasz rzekomy wypad na plażę poszedł się jebać. Siedzieliśmy w salonie, bo za oknem naprawdę lało jak z cebra. Jimi usadowił się pomiędzy mną a Michelle, bawiąc się dwoma żyrafkami i wielorybem [przykre wspomnienie tych bolesnych chwil, gdy Slash grał w Spodku, a niektórych z nas tam nie było :< przyp. aut.].

- Michelle... kiedy dzieci zaczynają chodzić? - zapytałem, bo dręczyło mnie to od dobrych paru dni.

- To zależy, niektóre po 10 miesiącach inne nawet po 18. - powiedziała, z zaangażowaniem podając maleństwu zabawki, które co chwilę spadały z kanapy.

- Sostaw! On umar, nie rus! - wtrącił Jimi, a my zaśmialiśmy się, widząc jego słodkie oburzenie.

- Mogę coś sprawdzić? - zapytałem, wyciągając ręce po moje zajebiste potomstwo. Chelle skinęła głową z uśmiechem i oddała malucha w moje objęcia. - Chcesz pochodzić z tatusiem? - zapytałem, wstając z miejsca.

- Cem! - pisnął mały i zaśmiał się w ten swój rozbrajający sposób. Chwyciłem go za maleńkie dłonie i odstawiłem na ziemię. Mały zaczął przebierać nóżkami, a mnie aż łezka w oku się zakręciła.

- On chodzi! Michy patrz! Nasz syn chodzi! - powiedziałem, śmiejąc się jak idiota i popatrzyłem na szeroko uśmiechniętą brunetkę. Wystarczyło, że poruszałem się do przodu, a mały już przebierał nóżkami jakby zaraz miał pobiec. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. - Idziemy otworzyć? - zapytałem z nadzieją w głosie.

- Ciak! - powiedziało moje cudowne pokolenie i razem poszliśmy w kierunku drzwi. Ktoś wyraźnie nie mógł się doczekać, bo nasz spacerek przyspieszało mocne walenie do drzwi.

- No kurna, już idę! - krzyknąłem, podnosząc Jimiego z ziemi. Mały nie był z tego zbytnio zadowolony, ale co zrobić skoro ludzie się tam niecierpliwią? Otworzyłem drzwi i zobaczyłem McKaganów. - I czego się tak tłuczesz? - zapytałem blondyna i wciągnąłem całą, lekko przemoczoną trójkę do środka. Przywitałem się z Lisą i Joan, a na końcu z Duffem.

- Cześć! Spacerku w deszczu wam się zachciało jak widzę. - powiedziała uśmiechnięta Chelle i również przywitała się ze szczęśliwą rodzinką.

- Wujek! Umiem jus chocić! - powiedział wesoło Jimi, przybijając piątkę wujkowi Duffowi.

- Super! Poczekaj jeszcze na Joan i będziecie biegać razem. - zaśmiał się, całując swoją małą brunetkę w czoło. Nagle Michelle stanęła nieruchomo i zmrużyła oczy, intensywnie nad czymś myśląc.

- Nie uważacie, że powinniśmy ochrzcić dzieciaki? Potem nie będą mięli bierzmowania i nie dostaną ślubu... - mruknęła do samej siebie i spojrzała na mnie kątem oka.

- W sumie to...Michelle ma rację. Zupełnie o tym zapomniałam. - powiedziała Lizzy. Później dziewczyny poszły zadzwonić do Kate i Letty, a my zaczęliśmy się zastanawiać czemu Adlerowie nie zdecydowali się jeszcze na dzieci. Przecież to takie zajebiste stworzonka!

                      Parę dni później odbyła się nieduża impreza, którą świętowaliśmy masowy chrzest piątki dzieciaków. Na chrzestnych Jimiego wybraliśmy Rose'ów, a oni wybrali nas dla Rogera. Stradlin'owie i McKagan'owie dokonali podobnej operacji. Po całym wydarzeniu wróciliśmy do siebie i życie toczyło się dalej, mimo to wszyscy zauważyliśmy dużą zmianę w Adlerach, a głównie w Stevenie. Nie uśmiechał się już jak dawniej i stracił prawie całą chęć do życia. Wyglądał jak wrak człowieka. Kilka razy z Axlem musieliśmy wyciągać go z więzienia za posiadanie dużej ilości narkotyków albo za bójki. Na dodatek razem z Katrin nie chcieli nam nic powiedzieć. Sytuacja robiła się nieciekawa, ale staraliśmy się jakoś normalnie funkcjonować.

3 miesiące później...
Michelle
                      - Saulie...a może pobiegałbyś ze mną? - zapytałam, szykując stół do kolacji. Równo od dwóch miesięcy codziennie rano urządzam sobie mini maraton po parku.

- Ja? No wiesz...czemu nie? - powiedział w zamyśleniu, a ja zaśmiałam się pod nosem, wiedząc, że wcale nie jest to jego marzeniem.

- Świetnie, w takim razie obudzę cię jutro rano. - powiedziałam z uśmiechem i cmoknęłam go w usta. Jimi siedział na swoim miejscu i przyglądał się wszystkim naszym ruchom.

- A cemu tatuś dostaje buzi? - zapytał, przerywając naszą wymianę spojrzeń. Slash zrobił zdziwioną minę, a ja ponownie się zaśmiałam.

- Bo tatuś jest grzeczny i zasługuje na buzi, prawda kochanie? - zapytał Saul, robiąc znaczącą minę.

- Ta...Oczywiście. - odparłam z jak najpoważniejszym wyrazem twarzy.

- A ja nie jestem gzecny? - zapytał niepewnie Jimi. Z wielkim wyszczerzem na twarzy podeszłam do małego. Cmoknęłam go w policzek i pogłaskałam po główce.

- Jesteś grzeczny, nawet bardziej niż twój tatuś. - powiedziałam z uśmiechem i mrugnęłam porozumiewawczo do Saula.

                      Mamy piękny słoneczny ranek. Mój budzik jak zwykle nie zadziałał na Slasha, więc musiałam obudzić go własnoręcznie. Na początku wtuliłam się w jego zaspane ciało, potem zaczęłam całować go po szyi, kiedy nawet to nie zadziałało, wpiłam się w jego usta.

- Jeżeli tak będzie wyglądała pobudka to możemy tak biegać bez końca... - mruknął rozochocony moim pocałunkiem.

- W takim razie chodź, kupimy przy okazji świeże pieczywko na śniadanie. - powiedziałam i ponownie cmoknąwszy Saula w usta, zerwałam się z łóżka. Szybko się ubrałam i popędziłam do pokoju Jimiego. Mały spokojnie spał, więc tylko poprawiłam jego kołderkę i zajrzałam do kuchni. O dziwo duży Hudson bez oporów zszedł na dół ubrany w krótkie spodenki, bezrękawnik z Ramones i czarne trampki. - Gotowy? - zapytałam, mierząc go wzrokiem. Slash podszedł bardzo blisko i wpił się w moje usta, łapiąc mnie jednocześnie za tyłek.

- Teraz tak. - powiedział z cwaniackim uśmieszkiem i chwycił moją rękę. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że Slash w połowie drogi miał dość, a więc nie mogłam kontynuować mojej wyprawy. Spokojnym chodem wracaliśmy do domu. Po drodze kupiliśmy pachnące i jeszcze ciepłe bułki. Pierwsze kroki skierowaliśmy do kuchni. - Ja pierdole...śmierdzę! - powiedział Slash i ściągnął swoją koszulkę. Zaśmiałam się dźwięcznie i zostawiłam nasze małe zakupy na ladzie.

- To chodź, wykąpiemy się. - powiedziałam, ciągnąc go za rękę w stronę schodów.

- Mmm...coraz bardziej podoba mi się to twoje bieganie. - zamruczał wprost do mojego ucha i gwałtownie przyciągnął do siebie. Zanim weszliśmy na górę, zdążyliśmy zostawić buty w korytarzu, na schodach i przed łazienką. Slash czule całował mnie w usta, a przed samymi drzwiami zatrzymał się i poszedł sprawdzić czy Jimi nadal śpi. Potem wrócił i ze spokojem kontynuował. Zdjął mój sportowy t-shirt i zabrał się za rozpinanie stanika. Poczułam jego dłonie na pośladkach.

- Auć! Nie szczyp mnie kretynie! - pisnęłam i popatrzyłam na niego z wyrzutem.

- Seks na zgodę? - zapytał z miną smutnego pieska. Roześmiałam się, a Slash zaczął powoli iść w stronę prysznica. Po omacku weszliśmy do środka. Przez przypadek puściłam strumień wody i nasze ciała zlała lodowata fala. Pewnie pisnęłabym z zimna, ale usta Saula całowały tak namiętnie, że nie potrafiłam wydobyć z siebie najcichszego dźwięku. Całkowicie mu się oddałam, pomogłam tylko ściągnąć wszystkie ubrania i wreszcie poczułam jego dłonie wędrujące po moim ciele. Nie było chyba miejsca którego by nie dotknął. Oczywiście nie pozostawałam mu dłużna i po kilku minutach bezustannego macania się tu i ówdzie, zaczęło się robić naprawdę gorąco. Saul przycisnął mnie do lodowatej ściany i zaczął całować od szyi w dół. Zatrzymał się gdzieś na wysokości podbrzusza, gdy ja byłam już cholernie podniecona. Potem znów pojawił się naprzeciwko i po raz drugi podciągnął mnie wyżej w taki sposób, że oplatałam go na wysokości pasa. Zanim zrobił kolejny krok przysunął usta do mojej twarzy i wyszeptał - Kocham cię maleńka. - potem przygryzł płatek lewego ucha i powoli zaczął we mnie wchodzić. Cicho jęknęłam pod nosem, kiedy poczułam go całego w sobie. Tamta chwila mogłaby się nigdy nie kończyć...

Komentarze

  1. Ja Cię kobieto błagam, weź Ty dodawaj codziennie. Aż mi się humor [mój wiecznie zjebany] poprawia.
    Dobra Jimi jest po prostu boski, uwielbiam go. Słodkie maleństwo. Szkoda trochę, że nie opisałaś chrztu, pewnie potem była jakaś impreza, a wiadomo z nimi to wszystko możliwe, więc mogłoby być śmiesznie. Bardzo mi szkoda Adlerów, Steve się widać bardzo załamał, Katrin też. No i wydaje mi się, że powinni to powiedzieć reszcie, to w końcu są ich przyjaciele. Ale wiadomo to ich pewnie boli i nie chcą na ten temat rozmawiać, ale może jednak im się poszczęści, w końcu nie wiadomo co dokładnie dolega Katrin, może da się to wyleczyć. A końcówka najlepsza...
    Także tego, dziękuję za poprawienie mi humoru i czekam na więcej ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *___* yes Master. Chcecie dzisiaj kolejny? :D
      Dziękuję za ten uroczy komentarz ! ♥

      Usuń
  2. Pełen sukces, Saul na chwilę zostawił Jimmiego! Jak te dzieci szybko dorastają, ależ to będzie rozkoszne jak zaczną sobie truchtać wszystkie razem po ogródku. Chociaż z drugiej strony im szybciej dorosną tym szybciej pójdą do szkoły. Jak ci zakochani tatusiowie wytrzymają tyle godzin dziennie bez swoich pociech? Już widzę pierwszą jedynkę Jimmiego, przecież po szkole nic nie zostanie, ewentualnie garstka popiołu. A jakby to była jedynka z muzyki??? Dobra, nie snuję już dalej tak tragicznych wizji. Przydałoby się zrobić coś z Adlerami, to takie smutkowe, ponury Stevie. A dramat Michelle? Biedactwo, Slash zupełnie nie zrozumiał jej życiowego dylematu. A odcinek zajebisty jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha! Ano sukces! xD i dziękuję pięknie za komentarzyk <3

      Usuń
  3. Boze.... Jestes niesamowita !
    Twoje rozdziały są zajebiste.!
    Szkoda mi Stevena i Katrin :C
    moje ulubione teksty : "Ja śmierdze", " A dlacego tatus dostal buzi ?" i '' to bieganie z toba zaczyna mi sie coraz bardziej podobac " XD
    pozdro ; )

    Amelllia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ♥
      Adler i Katrin...no ten temat to jeszcze się pociągnie trochę :<
      Haha dzięki jr 8D

      Usuń
  4. O boshe........tak takie igraszki pod prysznicem bardzo mi się podobają *_* Jimi.......no co tu dużo mówić.......SŁODZIACHNY. Szok........albo ja coś nie doczytałam, albo McKagan nic sobie dziś nie zrobił O_O No szkoda mi Adlerów :c I TAK......JA CHCEM DZISIAJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ.....CZEKAM! ^.^
    (Magda)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahahaha! To dobrze, bo myślałam, że wyjdę na zbyt zboczoną xD
      W takim razie...możliwe, że dodam nawet zaraz, bo mam już napisane 4 następne (nie chwaląc się xD)

      Usuń
  5. Mężczyźni nigdy nie ogarną tego, jak dla kobiety bardzo liczy się to, czy jest gruba czy nie :D Ale są dwie opcje, albo Slashu powiedział prawdę,albo w jego umyśle pojawiło się stwierdzenie "it's a trap!" i wybrał bezpieczniejszą opcję XD Nie czekaj, Hudson na pewno nie kłamał :P JIMMI JEST NAJBARDZIEJ ZAJEBISTYM DZIECKIEM W HISTORII! Biedny Steven :( Katrin musi wyzdrowieć! Przecież oni muszą mieć potomków ;__________; Bo inaczej zajebisty klan Adlerów nie przetrwa! Tak poza tym, fajnie że wstawiasz częściej te rozdziały <3 Są boskie! Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Np. mój tatuś wciąż nie może zrozumieć czemu nie jem słodyczy i czemu się odchudzam :D Myślę, że Slash wie co mówi :D
      Jimi! Właśnie! Muszę w końcu uzupełnić bohaterów! Dziękuję za przypomnienie :D
      Będzie dobrze, spokojnie xD
      dziękuję ♥

      Usuń
  6. Oj Michelle Michelle jak ja cię ubóstwiam!
    Jak ja mam się codziennie tak budzić i widzieć u cb nowy rozdział to moje już i tak zjebane życie byłoby cudowne!
    Ehh no i wspomnienie spodka w którym mnie nie było ;(
    Ahh te wiecznie niewyżyte Hudsony <3
    Mały Jimmie zaczął chodzić....aaaaaaa :D
    za chwile razem z małą Joan będą wszedzie popierdalać razem
    Niech teraz Slash z Michelle uważają bo ich synuś może wejść do ich sypialni w najmniej odpowiednim momencie (if you know what i mean :P )
    Wspólne bieganie ...później prysznic i seks.
    O matulu widzieć takiego nagiego Hudsona mokrego,ociekającego wodą mmm(ruchałabym od razu)
    No i błagam cię spraw żeby Adlerkom się powiodło ;( to takie smutne że wszyscy na około mają swoje szkraby a oni ich mieć nie mogą. Albo niech chociaż powiedzą swoim najbliższym przyjaciołom o zaistniałej sytuacji

    No i czemu niejestem powiadamiana o nowych rozdziałach? czuje sie pominięta ;( wydawało mi sie ze wpisywalam sie do zakladki "informowani" a jak nie to już pędzę to zrobić
    Kocham cię i czekam na następne !
    ~xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojojojoj ! *_____________* ale się jaram! 8D
      DZIĘ-KU-JĘ! Postaram się dodać i dziś i jutro xDDD
      Też Cię kocham Słonko! ♥

      Usuń
  7. Ach słodkości.... tylko miałam taką nadzieję, że chrzest sobie odpuszczą, no ale nic... :) Dużo seksu... Państwo Hudsonowie ciągle niewyżyci ;) I słodziak Jimmi gadający coraz więcej. Jak im tylko zacznie chodzić, to Michelle nie będzie musiała biegać z rana, bo po domu będzie robić rundki za ciekawskim malcem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, wolałam zrobić już ten chrzest, żeby potem nie było problemów xD
      hyhy no to już niedługo zaczną sobie biegać za maluszkiem xDDD
      dziękuję za komentarzyk ☺

      Usuń
  8. Masz świetny styl pisania ! Doskonałe zwroty akcji (sytuacja ze Stevenem i Katrin, byłam pewna, że ona sie załamała, bo jest w ciąży a on ćpa, a tu taki wał). Podziwiam talent.


    może i wyjdę na zbereźnika, lecz stwierdzenie "obudzić go własnoręcznie" brzmi dla mnie jednoznacznie. :D
    Nie obraziłabym się, gdybyś dziś dodała kolejny.:*

    - Julie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łaaał *_* dziękuję pięknie!
      podobnie i mnie się wydawało, ale postanowiłam zaryzykować i wcale nie jesteś zbereźna! :D
      skoro tak, to chyba dodam kolejny xD

      Usuń
  9. I LOVE YOU za ten rozdział <3 Jimmy jest najsłodszy pod słońcem! Biedny Stevenek :( Jak Michelle ze Slashem poszli biegać, to myślałam, że każde drzewo będzie zaliczone xD Ale prysznic też fajny!
    Pisz szybko; możesz dodawać 3 rozdziały dziennie, ja się nie obrażę ;P



    Podpis: (Nie)Zboczona

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojejku <3
    Jakie to wszystko kochane!
    Jezu, Michelle czemu zawsze po przeczytaniu Twojego nowego rozdziału mam ochotę płakać ?! No przecież..nawet jakbym chciała tak zajebiście opisywać to wszystko..to..z resztą whatever. Piszesz zajebiście i taka prawda!
    Jimmie już prawie chodzi *-* Jak on szybko rośnie !
    No i wizyta McKaganów i kochający ojciec żyrafa <3

    Niewyżyci Hudsonowie <3
    Ich seks pod prysznicem...mghraaaaaaau *-*
    No i proszę, niech u Steve'a wszystko się ułoży :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww *_* Wiesz, że kocham takie komentarze, prawda? ♥
      Jak już napisałam: opowiadanie kończy się happy endem dla wszystkich, ale nie wszystko może ułożyć się po Waszej myśli xD

      Usuń
  11. LOLs ale tu mamy prawie same happy endy.
    Kurde myślałam że Steve adoptuje albo jego babka zacznie się leczyć a tu dupa nic. On ćpa jeszcze brakuje żeby ona ćpała.
    Ale i tak najbardziej się ryje widząc Axla z dzieckiem na rękach ( w wyobraźni)
    A Michelle jaka rozkmina. XD nie ma to jak bieganie z Slashem który pali kilka paczek dziennie. Taaa no i Duff kurde człowiek niezdara dziewczyna tez niezdarna opisz jak ich małe będzie się uczyło chodzić to będzie
    niezły ubaw.


    Kocham to opowiadanie the best. Tylko żal mi Steva ;_____________;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! A u Stevena się poprawi niebawem XD

      Usuń
  12. Oooo jaka sielanka...przynajmniej u niektórych :D Biedny Steven, nie może sobie poradzić. W sumie mógłby się wygadać chłopakom.

    Pierwsze kroki dziecka...coś magicznego :) słodka z nich rodzinka. Bieganie zawsze ok, a późniejsza kąpiel jeszcze lepsza :D Michelle wie jak zachęcić Slasha do takich poświęceń :) Kocham kocham i jeszcze raz kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też Cię kocham *_* i dziękuję za komentarz! xDDDD

      Usuń
  13. Ja już nic nawet nie mówię. Bo w końcu po co? Jak ma się przed sobą najbardziej zajebiste opowiadanie na świecie , dzieki któremu nie ma innej opszyn niż zaniemówienie? Kurde , Miszel słońce kocham maratony biegania i wszystko co tu opisałaś ! *__* ten seks pod prysznicem był taki mraach *-* jezu..a dzieciaczki tak szybko i zajebiście rosną . Duff się nie wrąbał (punkt dla niego XD) i reszta żyje szczęśliwie , już niebawem z zajebistymi ochrzczonymi dzieciaczkami <3 Tylko u Stevena i Katrin...niech im się ułoży, bo włamię Ci się na konto i napiszę do tego happyend xD Cóż...zarąbiście zajebiście wyjebisty rozdział (jak wszystkie *.*) czekam na więcej <3 i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha przeeeestań mnie tak zachwalać no! ♥ to bardzo miłe, ale przez przesady Słonko xD
      Dziękuję mimo wszystko ♥

      Usuń
  14. Po drobnej przerwie znów powracam i zabieram się za dalsze czytanie :)

    Słodki ten rozdział. Taki rodzinny i sympatyczny. Super jest to, że równie świetnie opisujesz mega dramatyczne akcje pełne emocji i takie zwyczajne, spokojne życie niezwykłych ludzi :)

    Jimmi rośnie jak na drożdżach! Z rozdziału na rozdział coraz bardziej zaskakuje. Rozwalają mnie jego słodziutkie słówka i to jak po swojemu zaczyna pojmować świat. Przeurocze <3 No i to, że woli gitarę od czytania bajek to już w ogóle super! :D ale przy takich rodzicach to w sumie nie ma się co dziwić ;)

    Duff nie wywalił się ani razu w tym rozdziale! :O szok! XD
    On, Lizzy i Joan też są super rodzinką :)

    Ciekawe co tam słychać u Stradlinów?

    Zbiorowy chrzest? Nieźle. Czegóż to oni nie wymyślą! XD

    Szkoda tylko państwa Adler :c biedny Stevuś niknie w oczach. No a Katrin... wielka szkoda, że nie mogą mieć dzieci.
    Mogliby w sumie powiedzieć reszcie ekipy o swoich problemach. Wiem, że to nie łatwe, ale reszta Gunsów i ich cudne żonki na pewno by ich wsparli. Oby im się wszystko ułożyło.

    Wspólne bieganie Slasha i Chelle chyba nie ma przyszłości XD no, ale podczas sexu też można spalać kalorie XD

    Pozdrawiam bardzo serdecznie i zabieram się za kolejne rozdziały. Szkoda tylko, że tak mało już zostało... ale najwyżej przeczytam jeszcze raz :D

    Uciekam dalej ;*

    Lady Stardust <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JA CIĘ KRĘCĘ ILE KOMENTARZY! AAAA! <3
      Bardzo Ci dziękuję, droga Lady Stardust! To zawsze taka niesamowita przyjemność czytać Twoje opinie na temat rozdziałów <3

      Dzieci rosną, a dorośli wcale nie dorastają, nie?
      Fajnie się pisało takie sielankowe rozdziały, ale na pewno były dużo bardziej nudne niż te dramatyczne. A przynajmniej ja mam takie wrażenie.

      Pozdrawiam serdecznie <3
      Reverie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki