Rozdział 92. The flame.
Rozdział dedykuję Caroline. żeby nie padła na ryj ze zmęczenia oraz naszej kochanej Ninde, którą dopadła gorączka :< zdrowiej, mała ♥
***
Slash
Michelle zdążyła już chyba zasnąć, więc po cichu wślizgnąłem się na swoje miejsce. Chciałem objąć ją w pasie, ale postanowiłem strzelić focha. Należy jej się. Położyłem łeb na poduszce i starałem się zasnąć.***
Slash
- Mogę się przytulić? - zapytała niepewnie, odwracając się w moją stronę.
- Nie. - mruknąłem, nawet na nią nie patrząc. Chelle westchnęła pod nosem, ale ja postanowiłem być twardy.
- Ładnie proszę... - zamruczała, nieznacznie się przysuwając.
- No dobra, chodź tu. - twardziel, ta...chyba w dupie. Moja brunetka z wielkim uśmiechem cmoknęła mnie w policzek i przytuliła się do mojego boku.
- Przepraszam. - wyszeptała po chwili, badając palcem mój tatuaż na ramieniu.
- Nie rób tego więcej, proszę. - dodałem i pocałowałem ją w czubek głowy...
Katrin
Nie potrafiłam przestać płakać. Bez przerwy się martwiłam i nie
radziłam sobie z tym wszystkim. Nie miałam pojęcia co on widzi w tych
narkotykach. Nawet nie wiedziałam jak mu pomóc. Co mam robić kiedy ma
drgawki? Może podać mu jeszcze więcej tego gówna!? Zwinęłam się w kłębek
i ułożyłam na fotelu w salonie. Nic już nie miało znaczenia. Kariera,
perkusja, nawet ja przestałam się dla niego liczyć.- Steven! - krzyknęłam, kiedy wchodząc do domu, upadł na podłogę.
- Kurwa...- mruknął niezbyt wyraźnie i starał się wstać. Był pijany i na 100% nieźle naćpany. Zarzuciłam sobie jego rękę na szyję i powoli pomogłam mu wejść do łazienki. Nagle Adler wymknął się z moich objęć i upadł na kolana przed samą muszlą klozetową. Zaczął wymiotować. Zatkałam usta dłonią i przymknęłam powieki. Po chwili podeszłam bliżej i przytrzymałam jego długie włosy w górze. Kiedy przestał, rzucił w moją stronę spojrzenie pełne żalu.
- Poradzimy sobie...- wyszeptałam i złożyłam delikatny pocałunek na jego czole.
Slash
Rano obudziło mnie przyjemne łaskotanie na wysokości podbrzusza. Dyskretnie otworzyłem oczy i ujrzałem Michelle, która zataczała niewielkie kółeczka na mojej całej klacie. Znowu zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu. Brunetka oderwała się od mojego boku i nagle usiadła na mnie okrakiem. Udawałem, że śpię, ale długo nie potrafiłem wytrzymać bez małego uśmiechu. Nagle poczułem jak Chelle zsuwa się trochę niżej i przykłada język tuż nad moim przyjacielem. Westchnąłem pod nosem i szykowałem się na bardzo przyjemne chwile. Michelle przejechała językiem przez całą moją klatkę piersiową i zatrzymała się na szyi. Jej usta zaczęły dopieszczać moją skórę, a dłonie znalazły się za materiałem moich gaci. Nadal nie otwierałem oczu, tylko zastanawiałem się co jeszcze wymyśli. Po chwili poczułem jak zsuwa moje bokserki w dół i chwyta moje przyrodzenie w dłonie. Nagle wszystkie pieszczony zniknęły, a ciężar ciepłego ciała zniknął z moich ud. Gwałtownie otworzyłem oczy i zobaczyłem Chelle, delikatnie kołyszącą biodrami przed radiem. Chyba włączyła wydanie LP pierwszej płyty Rainbow i od razu przewinęła na Catch the Rainbow. Potem odwróciła się do mnie przodem i pożądliwie się uśmiechnęła. Podniosłem ciało wyżej i zaprosiłem ją do łóżka, kiwając palcem. Brunetka delikatnie się zaśmiała i zbliżyła się w moim kierunku. Nagle zatrzymała się i w kuszący sposób zdjęła swoją koszulkę.- Seks na zgodę? - zapytała, rzucając materiał za siebie.
- Jesteś niegrzeczną dziewczynką, wracaj do łóżka! - zarządziłem, oblizując wargi, a moja kobieta z uśmiechem satysfakcji zaczęła się przybliżać. Odrzuciłem kołdrę na bok i czekałem aż wskoczy mi w ramiona. Kiedy tak też się stało, nakryłem nas cienkim materiałem i zaczęliśmy się całować. Najpierw spokojnie, potem było coraz przyjemniej, na końcu miażdżyliśmy swoje wargi, nie chcąc obudzić Jimiego naszymi jękami...
Chad
Właśnie upiekłem szarlotkę, więc postanowiłem poczęstować nią Hudsonów. Poprawiłem włosy przed lustrem i wyszedłem z domu, wepchnąwszy stopy do traperów. Zacząłem dzwonić do furtki i czekałem aż ktoś wyjdzie. Po chwili nacisnąłem klamkę i wszedłem na plac. Zacząłem pukać do drzwi, ale nikt mi nie otwierał. Postanowiłem poczekać. Oparłem się plecami o ścianę i po chwili usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Zdyszana Michelle wyjrzała na zewnątrz a ja zmierzyłem ją zdziwionym wzrokiem.- Cześć. - powiedziałem wesoło i stanąłem przed brunetką.
- Hej. - odparła niepewnie i obejrzała się za siebie.
- Wpuścisz mnie? - zapytałem z nadzieją w głosie.
- Wiesz co...teraz jesteśmy trochę zajęci...albo zresztą wejdź... - powiedziała niepewnie i otworzyła drzwi szerzej. Wszedłem do ich domu i zostawiłem buty w korytarzu. Z góry schodził Slash i patrzył na Michelle dość dziwnym wzrokiem.
- Cześć Slash! Przyniosłem wam szarlotkę, właśnie wyjąłem ją z piekarnika. - dodałem z uśmiechem i zlustrowałem pana domu od góry do dołu. Miał na sobie tylko spodenki, a Michelle chyba jego koszulkę. Znakomicie się uzupełniali!
- Cześć...Kochanie chodź na chwilę na słówko. TERAZ. - powiedział, patrząc na brunetkę z niebywałym błyskiem w oczach. Michelle przeprosiła mnie na chwilę i kazała iść do salonu. Tak też zrobiłem. Położyłem talerz z szarlotką na stoliku i rozsiadłem się na miękkiej kanapie.
Slash
Kurwa mać, niech go szlag trafi! Pociągnąłem Michelle za rękę z powrotem do sypialni i zamknąłem drzwi.- Zaraz go stąd wypierdolę... - powiedziałem, nadal szybko oddychając.
- Saul, spokojnie, proszę cię. - powiedziała Chelle, odchodząc kilka kroków.
- Jak mam być, kurwa, spokojny? Po chuja pana go tu wpuściłaś? - zapytałem znacznie głośniej, a Chelle położyła mi palec na ustach.
- Saulie...bądź miły, zrób to dla mnie. - powiedziała z uśmiechem i wpiła się w moje usta. Gdyby nie to co przed chwilą robiliśmy, to nie dałbym się namówić. Spuściłem wzrok i westchnąłem pod nosem.
- Robię to tylko dlatego, że mnie o to prosisz. - powiedziałem, biorąc głęboki wdech.
- Dziękuję. Jak się spiszesz to jeszcze coś dzisiaj dostaniesz. - mrugnęła jednym okiem i przygryzła wargę. Kiedy chciała wychodzić, złapałem ją za dłoń i kazałem się ubrać. Szybko założyła czyste majtki i pociągnęła mnie za rękę na dół. Kiedy tylko zobaczyłem tego pierdolonego ciula, miałem ochotę wziąć go za te krótkie kudły i wypierdolić za drzwi. Niestety Michelle ciągle patrzyła na mnie porozumiewawczym wzrokiem. Usiadłem na pierwszym fotelu i przyciągnąłem do siebie brunetkę, sadzając ją na swoich kolanach. Chad popatrzył na mnie unosząc brwi do góry.
- Co? - burknąłem, a Michelle delikatnie uszczypnęła mnie w udo. - No więc...Chad...czym zajmujesz się na co dzień? - zapytałem sztucznie miłym tonem i popatrzyłem w zadowolone oczy mojej brunetki.
- Jestem w S.W.A.T. Trenuję 8h dziennie i mam czarny pas w karate. - żebyś się kurwa nie zesrał. Moja mina trochę zrzedła, a koleś ciągnął temat dalej. - Codziennie narażam się na niebezpieczeństwo. Może życie jest jak dobry film akcji, a ty co robisz, Slash? - zapytał. Jak to kurwa co? Nie znasz mnie z telewizji, dupku?
- Jestem gitarzystą Guns N' Roses. Wiesz co to znaczy? Forsa, gitary, striptizerki, sex, drugs and rock&roll. - odparłem z wielkim wyszczerzem i cmoknąłem Michelle w usta. Chad zaczął się śmiać, a ja tylko czekałem na jakiś powód do uszczypliwego komentarza.
- Dobre! A tak na serio? - zapytał po chwili. Prychnąłem pod nosem z satysfakcją i przejechałem dłonią po udzie Chelle.
- Przyniesiesz mi gitarę, ślicznotko? - zapytałem mojej brunetki i musnąłem nosem jej policzek. Michelle zeszła z moich kolan i zapytała
- Którą? - potem mrugnęła do mnie z erotomańskim uśmiechem. Feel like a boss.
- Zdam się na twój gust. - dodałem i klepnąłem ją w tyłek. Chad miał taką minę, że chciało mi się skakać ze szczęścia. Dobrze, że Michelle twardo stała po mojej stronie. Po chwili, w moim cylindrze na głowie i z kablem wlokącym się po podłodze, przyniosła mój ulubiony model Les Paula i podała mi go. - Dzięki, aniołku. - mruknąłem zadowolony i musnąłem palcami w struny. Wtedy Chelle podała mi jeszcze kostkę, a ja mogłem popisać się swoimi zdolnościami. Uderzyłem w struny i oceniłem co mogę zagrać na tym ustawieniu wzmacniacza. Na początek wybrałem coś wolniejszego, a potem zacząłem improwizować. Grałem jak w transie, a kiedy się z niego ocknąłem i nie przestając grać, rzuciłem okiem na Chada, zobaczyłem zazdrość w jego oczach. Szeroko się uśmiechnąłem i zakończyłem moje solo energicznym, bluesowym riffem.
- No dobra, może i uwierzę. - odparł od niechcenia i skoncentrował wzrok na Michelle.
- Wczoraj mówiłaś, że skończyłaś medycynę, a dzisiaj mieszkasz z gwiazdą rocka? - zapytał z niedowierzaniem, a ja mocniej ścisnąłem gryf w dłoni.
- Tak...nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. - odparła z uśmiechem, a Chad zaśmiał się pod nosem. Jeszcze chwilę gadaliśmy o jakiś pierdołach, w końcu nasz uroczy sąsiad postanowił nas opuścić. Jaka szkoda. Kiedy chciał podać mi rękę mój ukochany syn krzyknął wesoło.
- Tata! - a ja wymigując się od dotykania tego dupka, popędziłem na górę. Michelle nawet się do niego przytuliła, ale udałem, że tego nie widzę. Później zostanie ukarana.
- No chodź tu brzdącu. - powiedziałem z wielkim uśmiechem i wyciągnąłem moje pokolenie z łóżeczka.
- Am! - am? Co to kurwa jest am...? Może...srać? JEŚĆ!
- Am? To chodź, mamusia da nam am. - powiedziałem czochrając krótkie włosy malucha. Z Jimim na rękach zszedłem na dół. Chelle właśnie smarowała czymś kanapki. Pokazałem małemu żeby był cicho i na palcach zaszliśmy ją od tyłu, mocno przytulając. Jimi uwiesił się mamusi na szyi, a ja objąłem ją w pasie. Michelle zaśmiała się pod nosem i obróciła do nas przodem. Ślicznie się uśmiechnęła i cmoknęła Jimiego w czubek nosa.
- Ej! A ja to co? - zapytałem urażony. Chelle zaśmiała się pod nosem i pocałowała mnie w usta. - No, może być. Poprawisz się później. - wyszeptałem jej do ucha drugą część mojej wypowiedzi i zająłem miejsce przy stole. Jimiego usadowiłem w foteliku, gdy Michelle przeszukiwała szafki na dole. Kiedy nieświadomie nachyliła się tuż za mną, nie zmarnowałem okazji i dałem jej mocnego klapsa. Pisnęła pod nosem i natychmiast powróciła do pionu. Razem z małym zaczęliśmy się śmiać.
- Zółwik tata! - mały zaklaskał radośnie w dłonie, a następnie przybiliśmy zółwika. Chelle z przerażeniem popatrzyła na naszą spółkę i powróciła do robienia kanapek.
- Jimi...zjesz kanapkę, czy chcesz papu? - zapytała po chwili, patrząc na malucha niepewnym wzrokiem.
- Kanapka! Tak! - już nie ciak!? Brunetka wciąż się uśmiechała. Po chwili położyła przed nami wielki talerz kanapek i sama zajęła miejsce naprzeciwko mnie.
Po śniadaniu poszedłem do Adlera, ale nikogo nie zastałem w domu. Zahaczyłem o Rainbow, a tam spotkałem Duffa. Zaczęło się picie i około północy wróciłem do domu, najebany w trzy dupy.
Aaaaaaaaa, dziękuję, dziękuję za dedykację. Moja druga dedykacja w życiu, haha.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Nie cierpię tego Chad'a. Widać, że próbuje się jakoś zakręcić koło Chelle. Chuj jeden. A Jimi jest taaaki zajebisty, uwielbiam to dziecko. Uwielbiam. Nie dziwię się, że Slash jest zazdrosny, gość jest jakiś podejrzany... Ja wiem, doszukuję się drugiego dna, ale no dziwny. Tyylee seksu, ahaha, mam takiego banana na ryju. No i mam nadzieję, że po feriach będziesz dodawać rozdziały, bo jak nie, to się załamię psychicznie. Także, dziękuję za dedykację i nadmiar inspiracji, bo jestem w trakcie pisania sceny erotycznej...
I już prawie nie padam na ryj. ;D
Proszę bardzo. Dziękuję za te urocze słowa! *_*
Usuńheheheszky...po feriach? Poszukać Ci dobrego psychiatry? :< niestety, wtedy chyba znów będę zmuszona zawiesić.
♥
Hahaha ale na końcu się uśmiałam!!!
OdpowiedzUsuńJa pierdole coraz bardziej mnie wkurwia ten cały Chad!
Na miejscu Hudsona już bym nie wytrzymała!
Cham i prostak z tego sąsiada. Co z tego że przyniósł ciasto... łapie tylko okazje żeby się na Michelle pogapić.
Jimi jest taki słodki!!!
A właściwie to ile on już ma miesięcy bo nieco się pogubiłam?
~xoxo czekam na następne :*
oj tam, nie można mieć takiego złego nastawienia do ludzi :D
Usuńno wiem, że jest słodki, w końcu ja go...napisałam? Stworzyłam, o!
Wliczając moje przeskoki w czasie...to będzie około 1,5 roku. Źle? Pewnie tak, z matmy to ja słabo przędę...
NO weeeeeeź, ale CIAK było takie bajeranckie. Ciak :3 Ciak :3 Ciak! :3
OdpowiedzUsuńKanapki są spoko. Bardzo spoko.
Żółwiki też.
Więc...
KOMCHA DŻIMIEGO! Tylko by puciać za policzki! .
Zajebiste to zdjęcie. Na maksa.
Ja nie wiem co Slasha w dupe ugryzło, ale ten sąsiad jest fajny. Jak dla mnie możesz go dodać do bohaterów. Tylko ma być ładny. A co ty na to.. Żeby taki romansik potajemny Michelle & Chad. *porusza brwiami*
A teraz...
TAJM FOR PRZEPOWIEDNIE!!
Dzisiaj w naszym programie "Tajm for przepowiedne" prepowiemy przyszłość Michelle!
Dzisiaj pod twoje lokum przyjedzie ekstra limuzyna, a na dachu biały rumak, a na nim... SLASH! Tak właśnie proszę państwa oto Saul Hudson we własnej osobie! Zabierze on Michelle na podróż do okoła świata! Jako poddani i obsługa pojadą:
- Ozzy Osbourne,
- Duff McKagan,
- James HEtfield,
- Dave Mustaine,
- Jimmmy Page.
Twoje "puciać za policzki" wzbudziło we mnie niesłychaną chęć wypuciania kogoś za policzki O_O
Usuńdziękuję pięknie za te piękne słowa, a co do romansiku Michy-Chad...nie potrafię tak zranić Slasha D: choć kto wie, co strzeli mi do łba? :D
OEZUJAPIERDOLE ♥_♥ kooooooocham "Tajm for przepowiedne"! i Ciebie również kocham *__*
Też cię kocham.
UsuńA może, może? Slaszi wybaaaczy.. może kiedyś .__. (Niko to istny Dave (czyt. Szatan) więc często podpuszcza ludzi)
A jak tam się podobała dzisiejsza przepowiednia? Jedziesz ze Slaszim i resztą czy rezygnujesz? :3
Puciaj kogo chcesz, ale wara od Hammetta.xd
Ty niedobra! Nie wiem nie wiem...zastanowię się :D
Usuńprzepowiednia była genialna! No i oczywiście prawdziwa! Właśnie przejeżdżamy przez Hiszpanię, ale jak dalej tak pójdzie to będzie ruchanie w najbliższych krzakach... ;P
To wypuciam Slasha *_*
Jak ja to czasem sobie mówię w myślach i się szyderczo uśmiecham - Ajem Dejf Mustejn.
UsuńNiko jest Szatan bo Dejf to Szatan, a Niko to Dejf więc Niko jest Szatan. (Bo Niko ma rudawe włosy, Niko jest wredna i Niko ma Dejfowski fryz. Dżizys jaka Mustajnowska paplanina.xd)
Hiszpania powiadasz? Kupcie mi hiszpańsie winko. U hu hu ostro ostro :p
A puciaj, puciaj braciszka mojej habecinki.
Apff.. Takie łan pytejszyn. - dostanę jakiegoś f chuj zajebistego dedyka w 93? :3
Hahaha! Jak czytam Twoje komentarze to nie potrafię opanować śmiechu...naprawdę! hahahaha
UsuńOCZYWIŚCIE! Będzie zajebisty dedyk :D
Obrażony twardziel, się popłakałam ze śmiechu. Pudełko z chusteczkami mi się skończyło, sklep zamknięty a wszystkiemu jesteś winna Ty! Datki dobroczynne przyjmę z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńAle się ucieszyłam jak Slash dokopał temu idiocie. Dobrze mu tak buhaha. Co tam, że z SWAT, ja tam zawsze wolałam gitarzystów. W ogóle co do tego ma jej medycyna? Z muzykami mogą się umawiać tylko idiotki? Ja protestuję. Miejsce Michi jest przy Saulu i koniec kropka. Nikt mnie nie przekona.
Czyli jednak sielanka, przynajmniej w domku Hudsonów. Coś dawno nie było niczego o Izzym. No ale tam też miłość kwitnie. I dobrze. Ma być wiosna, słoneczko, kwiatuszki i serduszka w powietrzu! (i wcale nie zwariowałam).
Który to już raz powtórzę, że kocham małego Jimmiego? :)
Ahahaha! Boojdziu, wybaczysz mi to? Mogę Ci dać moje chusteczki *podaje* teraz możesz czekać na podobne momenty i płakać do woli :D
UsuńNo kurde...zawsze o kimś zapominam! Ale jak powiedziałaś "tam też miłość kwitnie", więc na razie skupię się na reszcie xD
Czy ktoś mówi, że zwariowałaś? *_* toż to piękne żądanie!
Czekaj...niech policzę...19209384 raz ♥
Wybaczam! Przyjmuję chusteczki z rozkoszą i biegnę czytać jeszcze raz :)
UsuńWariatki mają prawo do takich szaleństw, a co.
Ostatnio nie robię prawie nic innego tylko czytam Twoje opowiadanie <3 Miło :*
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że pogodzą się seksem haha, to w końcu oni ^^
Ten Chad jest jakiś dziwny... Od początku mi się nie podobał, ale nie wiedzieć kurwa kto to jest Slash?! Bez jaj xD
Awww Jimi mówi coraz więcej *_*
Ehh... Steven :c tak cholernie żal mi Katrin... biedna już nie wie, co ma robić i jest z tym zupełnie sama :c
Nie ma to jak chlanie do rana z Duffem haha :D
A ja nic nie robię tylko na zmianę nadrabiam, piszę, nadrabiam, piszę... można się pochorować od tego ciągłego gapienia się w ekran xD
UsuńHahaha nie wiem jeszcze dokładniej jak rozwinę wątek z Chadem, ale na pewno coś tam wtrącę ;)
Dzięki za komentarz ♥
A pierwsza na pisałam komentarz! Super rozdział już nie mogę doczekać się następnego.
OdpowiedzUsuńDziękuję, następny chyba już jutro ♥
UsuńNowy u mnie ;] ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAwrr... lubię Hudsonową sielankę!! A ten Chas, czy tam Chaz go Ciota jakaś. Szarlotka? Really? Ja jebie, coś czuje, że Michy będzie miała konkretną karę.
OdpowiedzUsuń♥ cicho zboczeńcu, nic nie zdradzę xD
UsuńKocham twojego bloga pisz dalej i nigdy już nie przestawaj. :P Michelle to ma dobrze z Slashem i Jimim xD Uwielbiam twoje opowiadanie i czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńHahah, chętnie, ale szkoła wzywa :<
UsuńDziękuję <3 a nowy się pisze xDD
I jest ten mój seks na zgodę :D taaa, Slash opierający się Michelle...jasne :P
OdpowiedzUsuńJuż nie lubię tego Chada, pcha się jak do siebie i na dodatek nie wie kto to SLASH!!!! Co za ludź...przynajmniej jest śmiesznie bo Hudson jest zazdrosny :D
tak mi cholernie żal Katrin...świetnie opisałaś to jak Steven wrócił, wszystko sobie idealnie wyobraziłam :) Biedna, wszystko na jej głowie, bo Popcorn woli się naćpać i nachlać...
Jimi jaki pojętny, coraz więcej mówi...słoooodko <3 Picie z Duffem zawsze fajne...<3 nie powiem, żebyś pisała znowu bo i tak masz zawrotne tempo i pewnie za chwilę się coś pojawi :D ale i tak czeakm :*
Dziękję za komentarzyk, nie wiem czy warto, ale chcesz to czekaj ♥ :D
UsuńAle ja wiem, że warto :D na Twoje rozdziały zawsze się czeka z niecierpliwością <3
UsuńHaha! Dziękuję, miło to słyszeć, a raczej widzieć :D ♥
UsuńNie wiem czemu, ale ten Chad zaczyna mnie denerwować, rozwaliło mnie to, że nie rozpoznał Slasha O_O Zalany w trzy dupy Slash.....ciekawe co na to Michelle :> "Żółwik tata"......hehe młody już wie co dobre xD Ubóstwiam Cię miSZCZu i czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuń(Magda)
On nie denerwuje tylko...kurde, nie pamiętam kogo, ale wiem, że ujawniła się jedna taka osoba xD
Usuńbez przesady z tym "miszczem"! ♥ dziękuję!
jest szansa ze jeszcze dzis dodasz następny?
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Katrin... baaardzo. Chciałabym, żeby trochę im się ze Stevenkiem ułożyło. W końcu oboje są wspaniałymi ludźmi, tylko na ich drodze stanęło trochę problemów. Co do tego nowego sąsiada... Chada. Kurde, nie przepadam za gościem. Albo coś kombinuje, albo faktycznie jest taki... dziwny (?) Nie wiem czemu, ale imię Chad od zawsze kolarzy mi się z pierwszym perkusistę Nirvany. A z niego taki niski, zabawny troll XD Jak napisałaś o tym krasnalu to tak mi się zaraz o nim pomyślało i od razu było weselej :)
OdpowiedzUsuńI dziękuję za dedyka :) Od razu mi lepiej :))
Nie ma za co, zdrowiej sobie grzecznie ♥
UsuńDzięki za komentarz, a z Chadem to się jeszcze okaże xD
Cześć :D Zapraszam na nowy, 10 rozdział :D
OdpowiedzUsuńhttp://life-in-the-paradise-city.blogspot.com/
No co ten Slash ma do tego Chada to ja serio nie rozumiem XD przecież to fajny chłopak jest! A przynajmniej taki się wydaje. No minusem jest to, że Gunsów nie zna, no ale szarlotkę zrobił! Halo! Jak by mi ktoś dobrą szarlotkę zrobił to by nawet brak znajomości Gunsów miał wybaczone XDD
OdpowiedzUsuńDziwię się, że Chelle jeszcze znosi te jego humorki, no ale rozumiem, że kocha tego swojego kudłacza XD
Jimi jak zwykle przeuroczy, coraz więcej nawija i w ogóle jest przesłodki <3
Najebanie się z Duffem to zawsze dobry pomysł XD
No a teraz pora na państwa Adler. Wiem , że ostatnio ciągle to piszę, ale martwię się o nich. Katrin to serio anioł nie kobieta! To jak wspiera Stevena i trwa przy nim mimo wszystko jest takie słodkie, a z drugiej strony tak cholernie smutne! Trzymam kciuki, że im się uda przejść przez to wszystko i będą w końcu w pełni szczęśliwi <3
Pozdrawiam cieplutko i zabieram się za kolejne rozdziały ;*
Lady Stardust <3
Chad to jest ideał <3 i jeszcze ta szarlotka! Może Slash nie lubi ciast?
UsuńSteven bez Katrin miałby ciężko, to prawda. Nie wiem czy w ogóle znalazłby siłę, żeby coś ze sobą zrobić.
Bardzo dziękuję za komentarz!
Pozdrawiam
Reverie.