Rozdział 89. Anniversary.
To może na początek zapowiem, że teraz akcja trochę przyspieszy i częściej będą się pojawiały dopiski "X miesięcy/tygodni/dni później...".
Poza tym baaardzo ładnie proszę o wytykanie wszelkich błędów! Śmiało mówcie co Wam się nie podoba, a postaram się to poprawić :]
Poza tym baaardzo ładnie proszę o wytykanie wszelkich błędów! Śmiało mówcie co Wam się nie podoba, a postaram się to poprawić :]
Miłego czytania!
***
2 miesiące później...
Michelle
Rano obudziłam się w pustym łóżku. Z małym niedowierzaniem spojrzałam na zegarek. Było kilka minut po 11, więc budzik musiał się zepsuć, bo nie zadzwonił tak jak co dzień. Postanowiłam odpuścić sobie dzisiejsze bieganie, przez co mogłam znacznie dłużej pospać. Około południa obudził mnie gorący dotyk na ustach.
- Cześć piękna. - powiedział uśmiechnięty Saul.
- Cześć przystojniaku. - odparłam zaskoczona i popatrzyłam na niego wyczekująco.
- Wiesz jaki dzisiaj jest dzień? - zapytał z wielkim wyszczerzem na mordce. Zaczęłam się zastanawiać, czy czegoś przypadkiem nie przeoczyłam i wtedy do głowy wpadł mi najbardziej oczywisty pomysł. Hudson podniósł coś z ziemi, a chwilę później podsunął mi przed nos wielki bukiet kremowych róż. W oczach zebrały mi się łzy wzruszenia. - Kocham cię. - dodał z uśmiechem i wręczył mi kwiaty.
- Dziękuję...- powiedziałam łamiącym się głosem i nie mogąc dłużej pohamować łez, przyciągnęłam Kudłacza jak najbliżej się dało. Mocno przytuliłam się do niego i co chwilę pociągałam nosem.
- Nie płacz maleńka. Ej no... to miał być szczęśliwy dzień... - rzekł nieco zdezorientowany moim zachowaniem.
- I jest! Cholernie szczęśliwy! - powiedziałam z uśmiechem i spojrzałam mu w oczy. - Kocham cię. - dodałam. Saul chyba spełnił swoje zamiary, bo usatysfakcjonowany odpowiedzią, wpił się w moje usta i całował tak długo, dopóki nie zabrakło nam tchu...
- Katie...aniołku, obudź się. - zacząłem ją wybudzać i przelotnie pocałowałem w usta.
- Co się dzieje...? - zapytała, leniwie rozchylając powieki.
- Zrobiłem Ci śniadanie. - powiedziałem z uśmiechem i cmoknąłem ją w nos. Kate była nieco zdziwiona, ale ze szczerym uśmiechem zabrała się za jedzenie tego, co przygotowałem.
- A ty do kogo? - zapytałem, otworzywszy drzwi.
- Ja jestem opiekunką...ale nie wiem, czy dobrze trafiłam. - ujrzałem młodą dziewczynę, miała może 16 lat. Była farbowaną blondynką, na ramieniu miała zawieszoną wielką torbę i była ubrana dość normalnie.
- A tak, wejdź proszę. - przepuściłem ją w drzwiach, a małolata wydawała się niesamowicie wyluzowana. Nie poznała mnie? - Kochanie! Opiekunka przyszła! - krzyknąłem, stając naprzeciwko schodów wiodących na górę. Zaprosiłem dziewczynę do salonu i zaproponowałem coś do picia. Byłem już gotowy do wyjścia, więc pozostało nam tylko zaczekać na moją brunetkę. Gdy tylko ujrzałem Letty, zaniemówiłem. Wyglądała zajebiście! W eleganckiej kiecce, dokładnie pomalowanych oczach i nie za wysokich szpilkach było jej do twarzy.
- Dzień dobry Emily. Dziękuję ci, że przyszłaś. - mówiąc to, podeszła do dziewczyny. Skąd one się znają?
- Nie ma problemu, parę groszy zawsze się przyda. - zaśmiała się blondynka. - To gdzie dzieciaki? - spytała po chwili. Letty zaprowadziła Emily na górę, a ja stanąłem przed lustrem i zacząłem gapić się w odbicie.
- Idziemy? - zapytała nagle moja piękna żona, wyrywając mnie z transu. Uśmiechnąłem się i nastawiłem rękę, za którą brunetka natychmiast chwyciła. Plan był taki: spędzić w chuj romantyczny wieczór, a potem upojną noc już w naszym domu...
- Duff...chcesz gdzieś dzisiaj wyjść? - zapytała niepewnie Lise, idąc z małą w moim kierunku.
- Nie...dlaczego? - zapytałem, nie odrywając wzroku od jakieś głupiej komedii. Lizzy chciała coś powiedzieć, ale tylko spuściła wzrok i poszła na górę. Wtedy to COŚ nie dawało mi spokoju. Podszedłem więc do kalendarza i zacząłem przyglądać się cyferkom. Jaki dzisiaj dzień? Niedziela, czy poniedziałek? Chyba niedziela, ale kurwa która!? - Ja pierdole...no kurwa spłoniesz McKagan...- powiedziałem pod nosem i mocno walnąłem się w łeb. Bez słowa założyłem kowbojki, kurtkę i wybiegłem z domu bez słowa. Nie było czasu na wyprowadzanie auta z garażu, więc po prostu zatrzymałem taksówkę i kazałem się zawieźć do najbliższej kwiaciarni. Szybko kupiłem najpiękniejszy bukiet jaki był możliwy i już miałem wyjść, kiedy zatrzymała mnie jedna z pracownic.
- Proszę pana! Reszta! A może chce pan jeszcze dedykację? - zapytała, wpychając mi kilka papierków do ręki.
- Jaką dedykację? - zapytałem zdziwiony.
- Kupił pan wieniec pogrzebowy, więc... - zaczęła, niepewnie patrząc w moje przerażone oczy.
- Jaki kurwa wieniec!? - rzuciłem białe kwiatki przed siebie i popatrzyłem na nie zdezorientowany. Wyszedłem z kwiaciarni bez słowa i ujrzałem kolejną taką instytucję naprzeciwko. Wpadłem tam niczym tornado i szybko zamówiłem ładny bukiet na rocznicę ślubu. Po kilku minutach wyszedłem stamtąd uśmiechnięty i zadowolony z życia. Jak mogłem zapomnieć o takim dniu!? Wszystko trwało jakąś godzinę. Wróciłem do domu i zostawiłem rzeczy w przedpokoju. Nigdzie nie mogłem znaleźć Lizzy. Joan spała w swoim pokoiku, a ja łaziłem z tymi kwiatkami po domu, poszukując mojej ślicznotki. Po sprawdzeniu prysznica, wanny i szafek w kuchni wyszedłem na dwór.
- Lizzy? - krzyknąłem.
- Tak? - odparł głos gdzieś z półmroku. Przełknąłem ślinę. Wdech, wydech i ruszyłem do przodku. Wtedy zobaczyłem jak Lise siedzi tyłem do mnie na drewnianej ławce z kieliszkiem wina w dłoniach.
- Maleńka...wszystkiego najlepszego. - powiedziałem z uśmiechem i stanąłem przed nią z bukietem białych róż. Lise zrobiła zdziwioną minę i popatrzyła na mnie jak na idiotę.
- Z jakiej to okazji? - zapytała.
- No...nasza ro...a! To...tak bez okazji! - ja pierdole...jestem idiotą! Przecież to nie z nią...o kurwa...! - McKagan, teraz to już na pewno spłoniesz...- mruknąłem do siebie i usadowiłem się obok Lizzy, która była lekko zaskoczona moim prezentem...
- Stevie... - zaczęła, niepewnie przysuwając się do mojego drżącego ciała na łóżku.
- Tak aniołku? - zapytałem, spoglądając na zmartwioną blondynkę.
- Kocham cię. - powiedziała z niepewnym uśmiechem, a ja przymknąłem powieki i pozwoliłem sobie na lekki wyszczerz.
- Ja kocham ciebie maleńka. Posłuchaj...gdyby kiedyś coś mi się stało, proszę daj mi dokończyć. - kontynuowałem, kładąc palec na jej ustach, gdy chciała mi przerwać. - Nigdy się nie poddawaj i choćby nie wiem co, zawsze o mnie pamiętaj. - dokończyłem, a Katrin zaczęła płakać.
- Jesteś silny, damy sobie radę. - zaczęła mówić nerwowo i położyła mi dłonie na policzkach. - Wiesz, że dokładnie rok temu wzięliśmy ślub? - zapytała, uśmiechając się przesłodko pod nosem. Kurwa mać! Zapomniałem!
- Michelle, nudzisz się, prawda? - zapytałem z nadzieją w oczach. Chelle zmarszczyła brwi i niepewnie potwierdziła moje przypuszczenie. - W takim razie zakładaj glany. Gdzieś cię zabieram. - odparłem z uśmiechem i poszedłem na górę.
- Ale gdzie!? Slash! - krzyczała z dołu, lecz ja nie miałem najmniejszego zamiaru odpowiedzieć na jej pytanie. Założyłem koszulkę z Black Sabbath, zwykłe jeansy i kowbojki, a następnie czekałem na decyzję Chelle. - Dobra poddaję się, w co się ubrać? - zapytała, wpadając do sypialni. Zaśmiałem się złowieszczo i poderwałem z łóżka, pocierając ochoczo dłońmi. Zajrzałem do szuflady mojej brunetki i przyjrzałem się jej zawartości. - Może być to...albo nie, to jak wrócimy. - Michy zaśmiała się, gdy wyciągnąłem wyjściową bieliznę. - To będzie idealne! - podałem brunetce koszulkę z Ozzy'm i jej ulubione, skórzane spodnie. Uśmiechnąłem się szczerze i cmoknąłem ją w usta. Potem wyszedłem, żeby w spokoju mogła się ubrać. Około 18:30 Chelle zeszła na dół, gdzie siedziałem razem z Jimim i telefonem w ręku. Rose nie odbierał!
- Gdzie tak dzwonisz? - zapytała, podchodząc bliżej i zabierając Jimiego z moich objęć.
- A...nie znasz jakiejś opiekunki do dzieci? - zapytałem ze szczerym uśmiechem. Michelle wybałuszyła oczy i z wrażenia usiadła obok mnie. - TAM lepiej nie zabierać takich maluchów. - powiedziałem niepewnie, przez co chyba zamieszałem jej w głowie.
- Nie znam...chyba że...Cam też ma takiego maluszka... - nie za bardzo wiedziałem o kim ona mówi.
- Świetnie! Cam jest super, dzwoń do niej i idziemy! - powiedziałem rozochocony i podałem jej słuchawkę do ręki. Chelle niezbyt pewnie wykręciła numer, a zaraz potem ustaliła, że za 20 minut przywiezie Jimiego do jej domu.
- Rogera też! Powiedz, że dwóch chłopców! - Jimi na samo imię swojego towarzysza do zabaw zaśmiał się wesoło. No i udało się! Tak jak planowaliśmy, Axl i Kate podjechali pod nasz dom. Michelle zawiozła dzieciaki do zupełnie obcej im osoby. Walić to. W końcu ważne, że Chelle dość dobrze ją zna. Gdy tylko wróciła, wyszliśmy z willi i wymieniając z Axlem tajemnicze spojrzenia, prowadziliśmy nasze kobiety na najlepszy koncert tej nocy - sam Ozzy Osbourne gra w The Troubadour! Wystarczyło, że pokazaliśmy im bilety, a te już piszczały jak szalone. Stanęliśmy w długiej kolejce i czekaliśmy aż nasz wpuszczą.
- Nie będę tu kurwa tyle stał. Chodź Hudson, załatwimy to. - powiedział Rose i pociągnął mnie do przodu. Dziewczyny poszły za nami. - Dobry kurwa. Supportujemy Ozzy'ego, dlaczego tylne wejście jest zamknięte? Jak mamy wnieść sprzęt!? - zapytał Axl, a ja cicho prychnąłem pod nosem.
- To niemożliwe...Skid Row mięli...- duży pan zaczął drapać się po głowie.
- Pomyłka, zamieniliśmy się z nimi. - odparł i nie czekając na reakcję, pociągnął Kate za rękę. Zrobiłem to samo z Michelle i już po chwili mogliśmy bez problemu dopchać się do pierwszego rzędu...
Axl
Odkąd się obudziłem nie dawałem po sobie poznać, że doskonale wiem, że dzisiaj jest nasza pierwsza rocznica ślubu. Wraz z Hudsonem miałem przygotowaną małą niespodziankę i postanowiłem nie zdradzić się w żaden sposób. Na początek zrobiłem śniadanie. Chrupiące i idealnie upieczone tosty znalazły się na talerzu, tuż obok szklanki wypełnionej pomarańczowym sokiem po brzegi. Wygrzebałem jeszcze mały wazon z szafki, nalałem zimnej wody i włożyłem do niego czerwoną różę. Kiedy z sześć razy upewniłem się, że wszystko jest na swoim miejscu, chwyciłem drewnianą tackę z nóżkami w dłonie i uważając żeby niczego nie rozlać, ruszyłem w stronę naszej sypialni. Przy okazji przejrzałem się w lustrze i poprawiłem grube pasmo włosów, które opadło na moje lewe oko. Po cichu otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Kate spała na boku, odwrócona w moją stronę. Zatrzymałem się przy szafce i na chwilę odłożyłem tacę.- Katie...aniołku, obudź się. - zacząłem ją wybudzać i przelotnie pocałowałem w usta.
- Co się dzieje...? - zapytała, leniwie rozchylając powieki.
- Zrobiłem Ci śniadanie. - powiedziałem z uśmiechem i cmoknąłem ją w nos. Kate była nieco zdziwiona, ale ze szczerym uśmiechem zabrała się za jedzenie tego, co przygotowałem.
Izzy
Po południu zaprosiłem Letty do restauracji, ale ta nie chciała się zgodzić, bo nie było z kim zostawić dzieciaków. Zaproponowałem jej opiekunkę, ale nie była zbytnio do tego przekonana. Ostatecznie jednak zgodziła się i o 16:00 do drzwi zapukał spodziewany gość.- A ty do kogo? - zapytałem, otworzywszy drzwi.
- Ja jestem opiekunką...ale nie wiem, czy dobrze trafiłam. - ujrzałem młodą dziewczynę, miała może 16 lat. Była farbowaną blondynką, na ramieniu miała zawieszoną wielką torbę i była ubrana dość normalnie.
- A tak, wejdź proszę. - przepuściłem ją w drzwiach, a małolata wydawała się niesamowicie wyluzowana. Nie poznała mnie? - Kochanie! Opiekunka przyszła! - krzyknąłem, stając naprzeciwko schodów wiodących na górę. Zaprosiłem dziewczynę do salonu i zaproponowałem coś do picia. Byłem już gotowy do wyjścia, więc pozostało nam tylko zaczekać na moją brunetkę. Gdy tylko ujrzałem Letty, zaniemówiłem. Wyglądała zajebiście! W eleganckiej kiecce, dokładnie pomalowanych oczach i nie za wysokich szpilkach było jej do twarzy.
- Dzień dobry Emily. Dziękuję ci, że przyszłaś. - mówiąc to, podeszła do dziewczyny. Skąd one się znają?
- Nie ma problemu, parę groszy zawsze się przyda. - zaśmiała się blondynka. - To gdzie dzieciaki? - spytała po chwili. Letty zaprowadziła Emily na górę, a ja stanąłem przed lustrem i zacząłem gapić się w odbicie.
- Idziemy? - zapytała nagle moja piękna żona, wyrywając mnie z transu. Uśmiechnąłem się i nastawiłem rękę, za którą brunetka natychmiast chwyciła. Plan był taki: spędzić w chuj romantyczny wieczór, a potem upojną noc już w naszym domu...
Duff
Siedziałem przed telewizorem i ze spokojem piłem drugą butelkę piwa. Czułem jakbym o czymś zapomniał, ale nie chciało mi się o tym myśleć. Postanowiłem rozkoszować się chwilą i zapomniałem o wszystkich sprawach. Lizzy od rana chodziła jakaś taka uśmiechnięta i ogólnie rozradowana. Niby jest tak codziennie, ale dzisiaj było to wyjątkowo widoczne. Kiedy ja spędzałem czas przed ekranem, mała Joan bawiła się z mamuśką w kuchni.- Duff...chcesz gdzieś dzisiaj wyjść? - zapytała niepewnie Lise, idąc z małą w moim kierunku.
- Nie...dlaczego? - zapytałem, nie odrywając wzroku od jakieś głupiej komedii. Lizzy chciała coś powiedzieć, ale tylko spuściła wzrok i poszła na górę. Wtedy to COŚ nie dawało mi spokoju. Podszedłem więc do kalendarza i zacząłem przyglądać się cyferkom. Jaki dzisiaj dzień? Niedziela, czy poniedziałek? Chyba niedziela, ale kurwa która!? - Ja pierdole...no kurwa spłoniesz McKagan...- powiedziałem pod nosem i mocno walnąłem się w łeb. Bez słowa założyłem kowbojki, kurtkę i wybiegłem z domu bez słowa. Nie było czasu na wyprowadzanie auta z garażu, więc po prostu zatrzymałem taksówkę i kazałem się zawieźć do najbliższej kwiaciarni. Szybko kupiłem najpiękniejszy bukiet jaki był możliwy i już miałem wyjść, kiedy zatrzymała mnie jedna z pracownic.
- Proszę pana! Reszta! A może chce pan jeszcze dedykację? - zapytała, wpychając mi kilka papierków do ręki.
- Jaką dedykację? - zapytałem zdziwiony.
- Kupił pan wieniec pogrzebowy, więc... - zaczęła, niepewnie patrząc w moje przerażone oczy.
- Jaki kurwa wieniec!? - rzuciłem białe kwiatki przed siebie i popatrzyłem na nie zdezorientowany. Wyszedłem z kwiaciarni bez słowa i ujrzałem kolejną taką instytucję naprzeciwko. Wpadłem tam niczym tornado i szybko zamówiłem ładny bukiet na rocznicę ślubu. Po kilku minutach wyszedłem stamtąd uśmiechnięty i zadowolony z życia. Jak mogłem zapomnieć o takim dniu!? Wszystko trwało jakąś godzinę. Wróciłem do domu i zostawiłem rzeczy w przedpokoju. Nigdzie nie mogłem znaleźć Lizzy. Joan spała w swoim pokoiku, a ja łaziłem z tymi kwiatkami po domu, poszukując mojej ślicznotki. Po sprawdzeniu prysznica, wanny i szafek w kuchni wyszedłem na dwór.
- Lizzy? - krzyknąłem.
- Tak? - odparł głos gdzieś z półmroku. Przełknąłem ślinę. Wdech, wydech i ruszyłem do przodku. Wtedy zobaczyłem jak Lise siedzi tyłem do mnie na drewnianej ławce z kieliszkiem wina w dłoniach.
- Maleńka...wszystkiego najlepszego. - powiedziałem z uśmiechem i stanąłem przed nią z bukietem białych róż. Lise zrobiła zdziwioną minę i popatrzyła na mnie jak na idiotę.
- Z jakiej to okazji? - zapytała.
- No...nasza ro...a! To...tak bez okazji! - ja pierdole...jestem idiotą! Przecież to nie z nią...o kurwa...! - McKagan, teraz to już na pewno spłoniesz...- mruknąłem do siebie i usadowiłem się obok Lizzy, która była lekko zaskoczona moim prezentem...
Steven
Znowu musiałem wciągnąć kreskę, po prostu nie było innego wyjścia. Dzisiaj czułem się jakoś wyjątkowo źle. Wieczorem Katrin wróciła z zakupów. Sam ją do nich namówiłem, bo oboje zwariowalibyśmy od tego bezustannego zastanawiania się jakby teraz było, gdybyśmy mięli dziecko. Nie potrafiłem już przeżyć bez przynajmniej dwóch dawek heroiny dziennie. To stało się ważniejsze od jedzenia, picia, snu i całej reszty. Obawiałem się tylko czy heroina wyprze Katrin z pierwszego miejsca. Wtedy nie byłoby już dla mnie żadnego ratunku.- Stevie... - zaczęła, niepewnie przysuwając się do mojego drżącego ciała na łóżku.
- Tak aniołku? - zapytałem, spoglądając na zmartwioną blondynkę.
- Kocham cię. - powiedziała z niepewnym uśmiechem, a ja przymknąłem powieki i pozwoliłem sobie na lekki wyszczerz.
- Ja kocham ciebie maleńka. Posłuchaj...gdyby kiedyś coś mi się stało, proszę daj mi dokończyć. - kontynuowałem, kładąc palec na jej ustach, gdy chciała mi przerwać. - Nigdy się nie poddawaj i choćby nie wiem co, zawsze o mnie pamiętaj. - dokończyłem, a Katrin zaczęła płakać.
- Jesteś silny, damy sobie radę. - zaczęła mówić nerwowo i położyła mi dłonie na policzkach. - Wiesz, że dokładnie rok temu wzięliśmy ślub? - zapytała, uśmiechając się przesłodko pod nosem. Kurwa mać! Zapomniałem!
Slash
Moja i Axla niespodzianka była już gotowa. Teraz tylko znaleźć opiekunkę dla Jimiego i Rogera, a potem namówić dziewczyny na wypad na miasto.- Michelle, nudzisz się, prawda? - zapytałem z nadzieją w oczach. Chelle zmarszczyła brwi i niepewnie potwierdziła moje przypuszczenie. - W takim razie zakładaj glany. Gdzieś cię zabieram. - odparłem z uśmiechem i poszedłem na górę.
- Ale gdzie!? Slash! - krzyczała z dołu, lecz ja nie miałem najmniejszego zamiaru odpowiedzieć na jej pytanie. Założyłem koszulkę z Black Sabbath, zwykłe jeansy i kowbojki, a następnie czekałem na decyzję Chelle. - Dobra poddaję się, w co się ubrać? - zapytała, wpadając do sypialni. Zaśmiałem się złowieszczo i poderwałem z łóżka, pocierając ochoczo dłońmi. Zajrzałem do szuflady mojej brunetki i przyjrzałem się jej zawartości. - Może być to...albo nie, to jak wrócimy. - Michy zaśmiała się, gdy wyciągnąłem wyjściową bieliznę. - To będzie idealne! - podałem brunetce koszulkę z Ozzy'm i jej ulubione, skórzane spodnie. Uśmiechnąłem się szczerze i cmoknąłem ją w usta. Potem wyszedłem, żeby w spokoju mogła się ubrać. Około 18:30 Chelle zeszła na dół, gdzie siedziałem razem z Jimim i telefonem w ręku. Rose nie odbierał!
- Gdzie tak dzwonisz? - zapytała, podchodząc bliżej i zabierając Jimiego z moich objęć.
- A...nie znasz jakiejś opiekunki do dzieci? - zapytałem ze szczerym uśmiechem. Michelle wybałuszyła oczy i z wrażenia usiadła obok mnie. - TAM lepiej nie zabierać takich maluchów. - powiedziałem niepewnie, przez co chyba zamieszałem jej w głowie.
- Nie znam...chyba że...Cam też ma takiego maluszka... - nie za bardzo wiedziałem o kim ona mówi.
- Świetnie! Cam jest super, dzwoń do niej i idziemy! - powiedziałem rozochocony i podałem jej słuchawkę do ręki. Chelle niezbyt pewnie wykręciła numer, a zaraz potem ustaliła, że za 20 minut przywiezie Jimiego do jej domu.
- Rogera też! Powiedz, że dwóch chłopców! - Jimi na samo imię swojego towarzysza do zabaw zaśmiał się wesoło. No i udało się! Tak jak planowaliśmy, Axl i Kate podjechali pod nasz dom. Michelle zawiozła dzieciaki do zupełnie obcej im osoby. Walić to. W końcu ważne, że Chelle dość dobrze ją zna. Gdy tylko wróciła, wyszliśmy z willi i wymieniając z Axlem tajemnicze spojrzenia, prowadziliśmy nasze kobiety na najlepszy koncert tej nocy - sam Ozzy Osbourne gra w The Troubadour! Wystarczyło, że pokazaliśmy im bilety, a te już piszczały jak szalone. Stanęliśmy w długiej kolejce i czekaliśmy aż nasz wpuszczą.
- Nie będę tu kurwa tyle stał. Chodź Hudson, załatwimy to. - powiedział Rose i pociągnął mnie do przodu. Dziewczyny poszły za nami. - Dobry kurwa. Supportujemy Ozzy'ego, dlaczego tylne wejście jest zamknięte? Jak mamy wnieść sprzęt!? - zapytał Axl, a ja cicho prychnąłem pod nosem.
- To niemożliwe...Skid Row mięli...- duży pan zaczął drapać się po głowie.
- Pomyłka, zamieniliśmy się z nimi. - odparł i nie czekając na reakcję, pociągnął Kate za rękę. Zrobiłem to samo z Michelle i już po chwili mogliśmy bez problemu dopchać się do pierwszego rzędu...
***
Poprawiłam! Dziękuję
O matko kobieto jak ty szybko lecisz z tymi rozdziałami!
OdpowiedzUsuńAż mi się morda cieszy !
Powiennam się na historie uczyc a ja czytasm twoje cudo!
Eh pierwsza rocznica slubu! Jakie to slodkie
Dobrze że McKagan sie obudzil i sobie przypomniał!
Ale jajca koncer Ozziego!
No to się dziewczęta ucieszyły!
Czekam na kolejne :*
hyhy, no ferie w końcu mam xD
Usuńucz się, a nie...!
dziękuję za komentarz ♥
Maleńka...jesteś Wielka. Rozdział boski, wiedziałam, że ktoś zapomni o rocznicy xd
OdpowiedzUsuńBooże, jak ja się cieszę, że trafiłam na Twojego bloga. Jak sobie pomyślę, że to opowiadanie kiedyś się skończy, to mi się płakać chce ;<
Podpis: (Nie)Zboczona
Dziękuję! ♥
Usuńspokojnie, mam plany na ponad 20 rozdziałów, także na 100. to się nie skończy xDD
Wszystko pięknie tylko mam jedno pytanie. Jak Duff i Lizzy mogą mieć rocznicę, skoro Duff w tym dniu ożenił się z Megan. A to jest pierwsza, więc to niemożliwe, żeby w tym samym dniu rok wcześniej poślubił Lizz. Wiem, że się czepiam, ale mnie to nurtuje. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńA Slash i Axl mieli świetny pomysł. Dobił mnie tylko Steven, który pomimo wszystko zapomniał. Biedna Katrin, to ona mu przypomniała. Musiało być jej cholernie przykro. Stev chyba powinien iść na odwyk, bo dłużej tak nie pociągnie, jeszcze wpieprzy w to któregoś chłopaka i będzie kompletna lipa.
O_________________________O KURWA! DZIĘKUJĘ! KOCHAM CIĘ CAROLINE!
UsuńPRZEPRASZAM! JUŻ POPRAWIAM! XD
Stevie też przeprasza :< on nie chce dobijać ludzi...
dziękuję jr za przypomnienie! ♥
Kochana, nie ma za co. Ja to zawsze takie rzeczy dopatrzę, bo czytam baardzo uważnie. :)
UsuńChociaż u siebie też raz popełniłam gafę, ale do tej pory nikt się nie skapnął. Haha, ale u mnie to takie nic nie znaczące, więc nic się nie dzieje. Najciekawsze, że ze mnie taki leń i do tej pory tego nie poprawiłam. xD
Hej, tu Julie.
OdpowiedzUsuńmoże mi się pomyliło, ale wydaje mi się, że Duff w dniu ślubu cłej piątki ożenił się z tą kurwą, co go oszukała, nie?
Oooo rocznice ślubu ! <33
OdpowiedzUsuńSlash jak zawsze słoodki, że rzygam tęczą :D (żartuję oczywiście xD)
Duff zapomniał, of course! Hahaha, ale opamiętał się i poleciał do kwiaciarni... gdzie kupił wieniec pogrzebowy hahah :DDD Po czym jednak odrzucił ten pomysł i kupił normalne kwiaty (uff!) ;PP
A Steven jak zawsze ćpa... nosz kurwa! Żal mi Katrin :cc
No nie ! Koncert Ozzy'ego! Też chcę! :D
Dziękuję za te urocze słowa 8D
UsuńAle i tak powinnam dostać ochrzan za tg Duffa! xD
Powrót odświeżonego Rock N' Roll Love Story :)
OdpowiedzUsuńhttp://highway-to-wherever.blogspot.com/
Ah te chłopaki........też bym chciała taką niespodziankę *_* "Spłoniesz McKagan"....hahahahah :> Strasznie szkoda mi Adlerów......no okropnie mi ich żal, ale mam nadzieje, że wszystko będzie w porządku :)
OdpowiedzUsuńPowiem to jeszcze raz........JESTEŚ MISZCZEM MISZCZU *______________* Czekam na następne twoje arcydzieło xD
(Magda)
Taki ze mnie miszczu, że aż się słabo robi! hahaha dzięki mimo wszystko ♥
UsuńOMG! JESTEM IDIOTKĄ! HAHAHAHA nieee no, ludzie kocham Was! Dobrze, że mi przypomnieliście, bo bym jebła jeszcze więcej takich głupot! OMG OMG OMG! Jaka jestem popieprzona...jaaa! Już poprawiłam, PRZEPRASZAM ZA TE DURNOTY! PRZEPRASZAM! WYBACZYCIE? ♥
OdpowiedzUsuńHa! Mam Was potworki! Wyszło szydło z worka, kto dokładnie czyta, a kto nie 8D
Ojejujejujeju jakie to wszystko słodkie i romantyczne! Uroczy zagubiony Duff (w sumie jaka różnica: bukiet pogrzebowy czy rocznicowy? Taki pogrzebowy mogłaby sobie na szyję zarzucić i nosić jak naszyjnik), słodki Saul i romantyczny Axl, niewiarygodne. Nawet biedny Stevie był kochany. I ja się tylko pytam, jaka zadyma będzie w kolejnym odcinku bo jakoś nie wyobrażam sobie żeby Slash, Axl, chłopcy z Skid Row i Ozzy w jednym pomieszczeniu po prostu siedzieli popijając herbatkę i przygryzając dietetyczne herbatniki (nie mogą być normalne bo Michelle wpadnie w kompleksy).
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać jak spotkają Ozziego, kocham go! Ciebie też kocham bo dodajesz odcinki dzień po dniu! Miłość wszędzie i pokój na świecie. Jestem spełniona. Czekam na kolejny :)
Haha, przepraszam, ale 'spełniona' kojarzy mi się tylko z jednym :D
Usuńdziękuję za komentarzyk ♥
No tak, czas zacząć trzy razy czytać co się pisze... :)
Usuńhahaha nie trzeba :D
UsuńPrzez Ciebie prawie, wybiłam sobie dziurę w suficie! Taka byłam szczęśliwa, jak zobaczyłam nowy rozdział, że aż zaczęłam skakać po łóżku i przydzwoniłam głową w owy sufit :D Naprawdę, on jest bardzo nisko! hyhy Duff jest mym mentorem! Aż sobie ukradnę to jego "no kurwa spłoniesz"! Jeśli nie masz nic przeciwko! Rozwalił mnie ten wieniec! Super-hiper-ogar-Duff!+*durna melodyjka w tle*. Nie no, Steven musi się ogarnąć! ;_; Odprawię dla niego taniec szamana c: Przecież on nie może tego robić! Katrin cierpi jeszcze bardziej przez niego! Nawet o rocznicy nie pamiętał :( Koncert Ozzy'iego *________* Już myślałam, że Axl powie coś w stylu " Czy ty wiesz kim ja do cholery jestem!? Axl Zajebiście Seksowny Rose! Z pieprzonego Guns N' Roses! Masz mnie wpuścić bez kolejki!" A tu nie :D Lepiej się wrypać na miejsce Skid Row :3 Wyczuwam party hard z udziałem Ozzy'iego i wspomnianego wcześniej Skid Row XD
OdpowiedzUsuńHahaha miło to słyszeć...a raczej widzieć, bo to napisane o.O w każdym razie dziękuję ♥
Usuńmiałam nieco inne plany, ale skoro wszyscy chcą 'party hard z Ozzy'm' no to pozmieniam co nieco xDDD
JEBŁAM.
OdpowiedzUsuńNajpierw czytam..i taki wtf przecież Duff ożenił się z Lizzy później..najpierw była Megan i wgl..no i potem zjechałam na komentarze i ..no.
BOŻE JAKIE TO KOCHANE *-*
Slashu mój kochany <3
NO I PONOWNIE JEBŁAM, gdy Duff kupił wieniec na pogrzeb zamiast na rocznicę ślubu. TO JE DUFF , TEGO NIE OGARNIESZ :D
No i to, że pojebały mu się żony..HAHAHAHAHHAHAHAHAHHH kocham cię, Michelle.
No i koncert Ozzy'ego , matko jak ja bym tak chciała <3
Zajebisty rozdział + jeśli masz ochotę, mój ty mistrzu wbij na mojego nowego bloga i oceń czy ci się podoba. Tak, żebym mogła spać w nocy HAHA:D
Nie, żartuje..SZCZERZE, MICHELLE, SZCZERZE <3
Hah bardo dziękuję za ten komentarz ♥
Usuńwbiję i SZCZERZE napiszę co nieco :D
Ooo rocznice ślubu <3 uwielbiam, bo jest wtedy uroczo
OdpowiedzUsuńSlash jak zwykle kochany. Też bym się chciała obudzić i zobaczyć nad sobą Hudsona z bukietem róż...ideał
Duffy oczywiście spieprzył sprawę, jak to on :D Nie dość, że kupił wieniec pogrzebowy, to później się okazało, że to nie z nią miał tą rocznicę...
Steven jak zwykle ćpa...współczuję Katrin, bo musi sobie radzić i z bezpłodnością i z ćpającym Popcornem...biedna
Koncert Ozzy'ego???? Serio??? Suuuuper to panowie wymyślili :D:D pozazdrościć. U mnie na dniach powinien się pojawić nowy
Hyhy ♥ czy Waszym zdaniem Slash nie jest czasem ZA słodki? xD
UsuńDziękuję za komentarzyk, Adlerom się ułoży kiedyś...tak sądzę ;]
Nieeeee :d on mi się właśnie tak kojarzy i jest boski ;) i trzymam kciuki za Adlerów
UsuńUff, to dobrze xDD
UsuńTrzymaj trzymaj! Przyda się ;]
KOCHAM CIE!!!
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest genialny i te wszystkie rocznice hihi;) A pan Super Duff któremu sie wszystko pomieszało az chciałam ucałować go takiego zagubionego. Nie zdążyłam skomentować poprzedniego rozdziału wiec robię to teraz.
Jak tylko wspomniałaś o Spodku to aż pisnęłam kurcze koncert Slasha był tak genialny! Stałam 3m od sceny miałam go jak na widelcu pogo tez było spoko. PARADISE CITY KURWA!!! Na koniec to byłam tak zmeczona ze prawie wyplułam płuca ale warto było. 88 89 super rozdziały oby tak dalej:) pozdrawiam
Nie wiem kim jesteś, ale jeszcze słowo na temat koncertu NA KTÓRYM MNIE NIE BYŁO, a zawisnę na suchej gałęzi za oknem i więcej mnie nie zobaczycie D:
UsuńA za pierwszą część dziękuję ♥ 8D
Spłoniesz McKagan - rozjebało mnie xD Ty masz talent sister jak nikt *.* Jezu...Slash i Axl dzisiaj to się w nich zakochałam , są tacy cudowni *______* cud , miód i 2 kotlety xD Stradlinowie też cudo , Izzy się postarał *.* , a Letty i jej nie ogarnięcie xD Steve i Katrin...proszę Cię ..jak czytam to mnie wszystko przyprawia o rozpacz :< Na ogół jak zawsze twe opowidanie błyszczy i króluje wśród wszystkich <3 Pozdrawiam ; *
OdpowiedzUsuńAww dziękuję Ci sis za ten uroczy komentarz ♥.♥
Usuń"Na ogół jak zawsze twe opowidanie błyszczy i króluje wśród wszystkich <3" - haha, piękny komplement, ale nie mogę go przyjąć xD
Dzięki jr ☺
przeczytałam wszystko od samiusieńkiego początku i muszę powiedzieć, że jest zajebiste. Kurde, świetnie piszesz. I jest duuuuuuuuużo seksu c;
OdpowiedzUsuńseks musi być.
Wszystko jest świetnie, ale czasem zauważam, że Michelle jest we wszystkim najlepsza, najładniejsza, najsilniejsza, tak jak to mówiła Megan, wszystko kręci się wokół niej. Chociaż.. W sumie, istnieją tacy ludzie. Chyba.
Biedny Stevie, trzeba go jakoś z tego wykręcić. Nie może mieć dzieci, heroina, niech jakoś przetrwa. Pomogę mu ;3
podobał mi się rozdział ze świętami, wieem, że mogłam tam zostawić komentarz, ale wolę wszystko napisać tutaj.
Jejku, Ozzy . *o*
ja teeeeeeż chce na jego koncert !
I chce chłopaka rockmana !
I mieszkać w Mieście Aniołów !
Prooooooooooooooosze...
I pisz rozdział do tamtego drugiego opowiadania, jak możesz, bo mi się strasznie spodobało.
Ogółem zajebiście piszesz, aż chce się czytać.
Czekam na następny, keep on rockin' ;D
O jeeeeeeeeeeeeejku *____* dziękuję, że się ujawniasz! Ja tam nie wymagam komentarzy pod każdym rozdziałem, więc nie ma problemu xDD
UsuńCo do Michelle to właściwie chyba specjalnie stworzyłam taką 'idealną' postać, której dużo się w życiu udaje, bo po prostu tego potrzebowałam xD ale myślę, że jakoś zwalczę to "wszystko kręci się wokół niej" w kolejnych rozdziałach.
Dziękuję baaardzo za zwrócenie uwagi ♥
haha, ależ nie ma za co. Cała przyjemność po mojej stronie. ;3
Usuńoki, czekam na następne without patience. ^^
ale fajnie, że odpowiadasz na komentarze, aż się miło człowiekowi robi. ; D
Haha, też lubię jak ludzie odpowiadają na moje xDDD
UsuńNo i następny dodany :D
nie dawno zaczęłam czytać twoje opowiadanie :D zapoznanie sie z ostatnimi 80 rozdziałami zajęło mi jakieś 2-3 dni wiec jestem cały czas na bierząco i wydaje mi sie, ze z czasem cos jest nie tak;-; treści rozdziałów są cudne i potrafisz doprowadzić mnie do płaczu a chwile pozniej śmieje sie jak głupia ;) ale jak na pierwszą rocznice to chyba trochę zbyt późno, tak mi sie wydaje... bo skoro dziewczyny na krótko po ślubie dowiedziały sie ze są w ciąży, ciąża trwa 9 miesięcy jak wiemy, to rocznica powinna byc mniej wiecej gdy dzieci miały po 3 miesiące, a Jimi juz przecież mowi chodzi i ogólnie to jest bardzo rozgarniętym dzieckiem :D przepraszam ze tak wytykam, ale poprostu nie dawało mi to spokoju :c oprócz tego jednego małego szczególiku cała reszta jest wręcz idealna i chciałabym móc przeczytać juz wszystko zeby wiedzieć co bedzie dalej ^^
OdpowiedzUsuń~elle <3
Oh shit... zawsze coś. Ale ze mnie gapa!
UsuńDziękuję za informację! Postaram się to jak najszybciej naprawić.
Bardzo się cieszę, że czytasz moje opowiadanie! *_* to dla mnie zaszczyt!
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za pilnowanie samej mnie ♥
Ależ romantyczny rozdział <3
OdpowiedzUsuńCiężko uwierzyć, że to już rok minął i tyle się w życiu bohaterów zmieniło! Najpierw śluby, później dzieci, rodzinne życie, tęsknoty podczas wyjazdu w trasy, na a teraz 1 rocznica! I to poczwórna!
Axl i Slash sprawili swoim paniom najlepszy prezent ever! Koncert Ozzyego! <3 i to jak tam się wdarli bez kolejki XD kochane wariaty!
Izzy za to dżentelmen pierwsza klasa! Romantyczna kolacja fiu fiu!
Już myślałam, że jakaś drama się z tą nianią wywiąrze, że zacznie podrywać naszego Stradlina i Letty będzie musiała delikatnie, bądź mniej delikatnie przypomnieć jej gdzie jej miejsce XD albo, że Letty nie będzie chciała pójść nigdzie czy coś XD ale na szczęście wszystko ładnie poszło i państwo Stradlin mogą się cieszyć swoją rocznicą w iście przesłodki sposób <3
Co do Duffa to rozwalił mnie totalnie XD ale z dwojga złego, to zdecydowanie lepiej, że przyniósł kwiaty bez okazji niż gdyby była okazja a on by kwiatów nie dał.
No i na koniec Steven. Ah, Steven, Steven, Steven! No kiepsko z nim. Nie dość, że coraz bardziej idzie na dno, to jeszcze o rocznicy nie pamięta. Strasznie żal mi Katrin! Ona jest taka kochana i widać, że chce wspierać swojego męża, ale nie ma łatwo! Biedna. Co jak co ale dla niej Adler mógłby zawalczyć ze swoim nałogiem. Bo jak by tak na przykład zdecydowali się na adopcję, to raczej czarno to widzę, jeśli Steven nie zerwie z dragami.
Ogólnie rozdział był meeega fajny :D i super się go czytało!
Pozdrawiam cieplutko i zabieram się za kolejne :)
Lady Stardust <3
Bardzo pięknie dziękuję za komentarz!
UsuńO tak, koncert Black Sabbath to byłby super prezent <3 Takie rock n' rollowe pomysły są zawsze spoko, nie?
Stradlin został więc najbardziej gentlemańskim Gunsem!
W pierwszej wersji tego rozdziału to ja zrobiłam błąd, btw... Z Duffa zrobiłam później pana zapominalskiego. Pierwszy ślub wziął z Megan i, no tutaj muszę się przyznać do swojego gapiostwa, napisałam, że wtedy ma rocznicę z Lizz :D
Pozdrawiam ;*
Reverie.