Rozdział 40. Don't dream it's over.

Obudziłam się po jakiś 2 godzinach. Głowę miałam ułożoną na kolanach Duffa, który też spał, tylko że siedząc. Byłam szczelnie owinięta kocem. Powoli usiadłam na krześle i w tym samym momencie Duff się obudził. Przetarł dłonią twarz i popatrzył na mnie.

-Wygodnie się spało?- zapytał patrząc jak masuję sobie obolały kark.

-Po prostu zajebiście.- odpowiedziałam ironicznie i krótko się do niego uśmiechnęłam. Nagle z sali wyszedł doktor i stanął przede mną i McKaganem.

-Co.... co z nim?- zapytałam przełykając głośno ślinę.

-Stan pana Hudsona się ustabilizował, jednak wciąż jest ciężki. Zaraz przeniesiemy go do wolnej sali. Wtedy będzie można go na chwilę zobaczyć.- odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się szczerze patrząc na równie uśmiechniętego Duffa.

-No widzisz! Mówiłem, że będzie dobrze!- powiedział i przytulił mnie pocieszająco. Po paru minutach drzwi do sali się otworzyły i dwie pielęgniarki wyprowadziły wąskie łóżko, na którym leżał Slash. W moich oczach zebrały się łzy. Był strasznie blady, miał lekko rozchylone usta i sine powieki. Wyglądał jak widmo człowieka, a nie jak rześki gitarzysta Najniebezpieczniejszego Zespołu Świata. Zatrzymałam się w miejscu, patrzyłam na jego 6 widocznych nakłuć na prawej ręce. Z moich oczu znowu popłynęły potoki łez. Duff widząc to przytulił mnie mocno. Z gabinetu obok wyszedł lekarz. Zmierzył nas wzrokiem i jakby ze współczuciem popatrzył mi w oczy. Powiedział pielęgniarkom, żeby zawiozły Saula do sali numer 17. Oderwałam się od Duffa i szybkim krokiem podążałam za lekarzem. Kazał mi zaczekać przed salą. Po chwili przenieśli Saula na większe łóżko i podłączyli mu dwie kroplówki. Wszystko to widziałam przez dużą szybę. Pielęgniarki okryły go jeszcze zieloną kołdrą i wyszły z sali. Kilka minut później wyszedł również lekarz.

-Jeśli pani chce to...- zaczął, a mnie oczy aż się zaświeciły. Szybko chwyciłam za klamkę, a doktor zaśmiał się pod nosem i poszedł dalej. Duff nawet nie chciał wchodzić. Grzecznie czekał opierając się o ścianę. Po chwili odważyłam się wejść do sali. Ostrożnie zamknęłam drzwi i podeszłam do łóżka. Saul miał rurki intubacyjne wprowadzone do nosa. Włosy miał rozrzucone na poduszce. Całe jego ciało bezwładnie leżało na zielonym prześcieradle. Pochyliłam się nad nim i przybliżyłam się do jego twarzy. Łzy, które spływały po moich policzkach zaczęły kapać na jego twarz. Delikatnie wytarłam je dłonią i odsunęłam się na chwilę. Kiedy się opanowałam przysunęłam krzesło stojące pod ścianą i usiadłam tuż obok łóżka. Niepewnie dotknęłam jego dłoni, tak jakbym się bała, że zaraz się rozpłynie. Zaczęłam przesuwać palcami po jego nadgarstku. Delikatnie splotłam nasze dłonie i położyłam głowę obok.

-Saulie...kocham cię, nie jestem pewna czy mnie słyszysz, bo ominęłam wykład o śpiączkach, ale jeśli tak to proszę obudź się...- powiedziałam cicho i pocałowałam jego dłoń przytulając ją do mojej twarzy. Siedziałam tak chyba długo, bo w końcu Duff zapukał do sali i niepewnie wszedł do środka.

-Michelle...wiesz, że już 17?- zapytał ledwo trzymając się na nogach. -A i Stradlin przyszedł, chce żebym wrócił do hotelu, a on mnie zastąpi, więc...- zaczął

-Jasne, dziękuję, że tyle tu wytrzymałeś.- powiedziałam i posłałam mu wdzięczne spojrzenie. Duff chciał coś chyba jeszcze powiedzieć, ale tylko spojrzał na łóżko i wyszedł. Po chwili delikatnie puściłam rękę Slasha i powoli wyszłam na zewnątrz sali. Przed nią czekał Izzy. Wyglądał znacznie lepiej i wręcz pachniał i to nie dymem papierosowym jak ostatnio, tylko jakimiś męskimi perfumami.

-Masz. Letty wyciągnęła z twojej torby jakieś ubrania i kazała mi przekazać, że masz coś zjeść.- powiedział troskliwie, jednocześnie odtwarzając w głowie wiadomość od jego dziewczyny. Uśmiechnęłam się delikatnie i wzięłam od niego mały pakunek. Skierowałam się w stronę łazienki. Szybko weszłam do jednej z kabin i nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami, przytrzymałam się ściany i stałam w miejscu jeszcze przez kilkanaście sekund. Kiedy upewniłam się, że wszystko już w porządku przypomniałam sobie, że nie jadłam nic od jakiś 24h. Stosunkowo szybko się przebrałam a brudne ubrania włożyłam do materiałowej torebki.  Zebrałam się w sobie i wróciłam do Stradlina. Powiedziałam mu wszystko co mówił doktor i zapanowała cisza. Weszliśmy do sali, w której leżał Slash. Usiedliśmy obok siebie. Ja trzymałam rękę Hudsona, a Izzy patrzył bezradnie na twarz kumpla. Po kilku godzinach takiego siedzenia Izzy prawie siłą wyciągnął mnie z sali i zaprowadził na dół, do kawiarni. Kupił jakiegoś pysznie wyglądającego kurczaka i postawił talerz przede mną. Sam zjadł swoją porcję w mgnieniu oka. Obecnie jedzenie było ostatnią rzeczą o jakieś myślałam, nawet jak wzięłam do ręki kawałek mięsa zaraz go odłożyłam.

-No jedz.- powiedział zniecierpliwionym tonem. Kiedy pokręciłam przecząco głową, wstał i nic nie mówiąc wyszedł ze mną z kawiarni. Wyszliśmy przed budynek. Deszcz lał bez przerwy. W prognozach pogody nie zapowiadali żadnych zmian. Staliśmy pod długim i szerokim daszkiem. Izzy nerwowo odpalił papierosa, a zaraz potem kolejne trzy. Wpatrywałam się w tego nałogowca dopóki mnie nie poczęstował. Razem wypaliliśmy całą paczkę czerwonych Malboro. Wróciliśmy na oddział i usiedliśmy przed salą. Było około 20 kiedy dotarli do nas Gunsi, tym razem w pełnym składzie ze swoimi dziewczynami. Każdy po kolei wchodził do sali, w której leżał Slash. Siedzieliśmy gdzieś do pierwszej na korytarzu, aż w końcu postanowili wracać do hotelu. Tym razem udało im się namówić mnie żebym pojechała z nimi. Szybko dojechaliśmy na miejsce, wysiadłam z auta jak burza i popędziłam do pokoju. Wzięłam szybką, ale porządną kąpiel i przebrałam się w świeże ciuchy. Spojrzałam w lustro i zauważyłam, że mam na sobie ulubioną koszulkę Slasha. Pewnie przez przypadek wrzuciłam ją do torby jak jeszcze miałam zamiar na zawsze zniknąć z jego życia. Nie wyobrażałam sobie teraz tego, nie umiałam. Jakieś dwie godziny zaszczyciłam hotel swoją obecnością. Poszłam do Stradlina i powiedziałam mu, że wracam do szpitala.

-Czekaj!! Pojebało cię!? Musisz się przespać! Slash by mnie zabił gdybym cię nie dopilnował!- mówił podniesionym tonem i gestykulował rękoma swą mowę, aby nadać jej wyraźniejszy charakter. Jak słuchane dziecko wróciłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Zasnęłam, ale nie na długo, wystarczyło mi 5h snu. Kiedy zobaczyłam, że na zegarku jest już 8 rano wybiegłam z pokoju nawet go nie zamykając. Wpadałam na dole na Axla i Kate, wracających ze śniadania. Rose zaproponował, że pojedzie ze mną, a Kate postanowiła jeszcze na chwilę iść do pokoju. Pojechaliśmy do szpitala i w mgnieniu oka znaleźliśmy się na oddziale. Tym razem doktor pozwolił mi od razu wejść na salę. Saul leżał na łóżku w tej samej pozycji co wczoraj. Jego usta zaczęły nabierać normalnej barwy, a twarz była mniej blada. Ręce miał ułożone wzdłuż ciała okrytego zieloną pościelą. Po chwili pielęgniarka przyszła do sali z jakimiś lekami. Podłączyła Slashowi nową kroplówkę i wstrzyknęła mu jakieś anty-zakrzepowe coś do ręki. Potem zostawiła nas samych, a właściwie to wymienił się z nią Axl. Siedział obok mnie i nad czymś intensywnie myślał. Czasem odezwał się słowem pocieszenia, ale zaraz potem znowu milknął. Po paru godzinach dotarli do nas pozostali.

-No to teraz idziemy nakarmić Michelle.- powiedział poważnym tonem Steven i zaczął ciągnąć mnie za rękę w stronę windy. Nie miałam już siły się sprzeczać, więc grzecznie poszłam z nim i Katrin do tej jebanej kawiarenki. Potem dołączył do nas Izzy. Znowu postawili przede mną talerz gorącego żarcia, a mnie za nic w świecie nie chciało się jeść, chociaż odczuwałam nie mały głód. Kreśliłam w talerzu jakieś wzorki mieszając zupę łyżką. Wpatrywałam się w pływającą na środku marchewkę i próbowałam się zmusić do jedzenia, jednak bezskutecznie.

-Mała proszę cię zjedz coś...Jak umrzesz z głodu, bo nie kazałem ci jeść, to Slash mnie zabije jak się już obudzi!- powiedział Steven z przejętą miną, patrząc żałośnie prosto w moje oczy.

-Jeśli się obudzi...- dodałam i nagle posmutniałam, nie miałam już nawet łez żeby płakać. Izzy usiadł na krześle obok i wpatrywał się we mnie. Nadal nie miałam ochoty na jedzenie.

-Chcesz wylądować na sali obok?- zapytała Letty, podsuwając mi talerz bliżej mnie.

-Michelle nie wyjdziesz stąd jeśli nie zjesz chociaż jednej łyżki zupy!- powiedział poirytowany Izzy patrząc na moją obecnie występującą niechęć do jedzenia zaniepokoił się i pokręcił głową, chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo do kawiarni wpadł zdyszany Duff.

-Michelle chodzi o Slasha....- zaczął, a mnie w głowie pojawiła się masa przeróżnych myśli....

Komentarze

  1. No kuźwa, "wystąpił błąd" i mój piękny komentarz wcięło. Myślałam, że to tylko Onet mnie nienawidzi, a tymczasem Blogspot też się już chyba na mnie poznał ;/
    xD
    W każdym razie napisałam, że jest super.
    I że Michelle na pewno jest w ciąży, a co do Slasha to są trzy opcje:
    1. Nagle pogorszył się jego stan i właśnie umiera (to oznacza tortury i bolesną śmierć ^^)
    2. Właśnie się obudził i spróbował znowu zabić (za to tylko tortury, chyba, że umrze, to wtedy też bolesna śmierć :C ...)
    3. Po prostu się obudził :D (za to mogę Ci się kłaniać i całować ziemię po której stąpasz i takie tam inne) ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha ja mam to samo ;)

      O ty! Tylko dzieci i seks ci w głowie?! A zresztą ja już nic nie mówię i trzymam ściśle w tajemnicy następne rozdziały, mam już plan, ale spiszę to wszystko dopiero w piątek... xDDD

      Usuń
    2. A pfff... się odezwała ta, co nawet jednego rozdziału bez seksu napisać nie umie :P xD No dobra... te z martwym Slashem się nie liczą. xD
      Oszty! Dopiero w piątek! Też coś :P
      No ja w tym tygodniu też nic raczej nie napiszę, bo muszę poprawić prawie wszystkie oceny xD W końcu do jakiegoś liceum się trzeba dostać xD No nic. To ja poczekam do piątku. Ale sobie nie myśl, że zapomnę o tych torturach ;P ;D

      Usuń
    3. Aaaa na pewno! Pierwsze rozdziały były bez seksu! I to w Afganistanie też! I początki poznania się ze Slashem również :D I kapa widzisz, nie jestem jeszcze seksoholiczką :D

      No ja nic nie myślę 8D

      Usuń
    4. Lisa nie zauważyłaś jednego faktu: nadal do cholerwicy jasnej nam nic nie wyjaśniła .! -,- To gdzie ją zakopiemy.? ];> Tak Michelle, o tobie mówię ;D
      Rozdział zacnie zajebisty, ale weź już się nad nami nie znęcaj ....

      Usuń
    5. Puszak Puszak u ciebie z cierpliwością to jak na dupie smoka z jedwabiem x.x Poczekasz sobie do piątku i wszystko się wyjaśni :D

      I nie zakopujcie mnie! D: Ja chcę być spalona :D

      Usuń
    6. No to masz pecha xD
      Czekaj ino Puszaku ty, idę po łopatę. Kurczę, dawno nikogo nie zakopywałam. Zakopywanie jest już passe xD
      Myślę, że lepsza opcja to zamurowanie za ścianą. Bardziej efektowne. Potem za kilka lat ktoś sobie myśli "A co tam, zaszaleję, połączę sobie salon z kuchnią" i łup, a tam takie fajne zwłoki. :3 I co Ty na to?
      To Ty się zastanawiaj, a ja idę pozbierać jakieś cegły po mieście xD I dawaj ten rozdział :P

      Usuń
    7. Oł maj fakin gasz! I don;t wanna die! D:

      I czemu curvva moje zabójstwo jest planowane publicznie?! No kobity chcecie iść do pierdla? Tak? Wszyscy będą wiedzieli kto zabił biedną Michelle, bo przestanę dodawać nowe rozdziały, o! Ty... a co jakbym tak uśmierciła Slasha...?

      Usuń
    8. No pisałam właśnie, tortury i bolesna śmierć.
      Ale nie zabijaj go, bo musiałabym faktycznie Cię zabić i faktycznie poszłabym do pierdla. Tego chcesz D: ?!
      No ładnie. To ja się staram, komentuję, i tak dalej i tak dalej, a ty mnie chcesz na dożywocie wsadzić :C
      Masz nie zabijać bohaterów. Wystarczy, że ja to robię xD

      Usuń
    9. Oj dobra dobra... ale komentuj dalej! :D
      Nie chce cię wsadzić na dożywocie! Mówię, że was mogą wsadzić za zabójstwo!

      No już nie zabiję, znaczy nie główne postacie :D

      A i ten...żeby jakoś wynagrodzić me uchylenia co do wsadzenia was do paki, dzisiaj MOŻE dodam nowy rozdział, w którym wyjaśnię przyszłe losy bohaterów ;)

      Usuń
  2. Prosiłaś żeby informować to informuję - nowy rozdział u mnie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. ogólnie czytając tego bloga słucham piosenek KISS'u z playlisty i jak na złość gdy zaczęłam czytać jak Slash umiera to zaczęło lecieć "Reason To Live", no masakra, ryczałam i ryczałam i czytać nie mogłam. -,- xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Czas napisać pierwszy komentarz w 2020 roku! Mam zajebisty nastrój, bo odziwo obudziłam się bez kaca XD A w dodatku w radiu lecą Beatlesi więc już w ogóle jest idealnie!

    No to lecimy z komentarzem:
    Izzy i Duff rozczulają mnie totalnie! To jak troszczą się o Michelle i jak o nią dbają jest w prost niesamowite!
    Izzy stawiający przd Chelle talerz i mówiący jej żeby jadła to po prostu cudo! Od razu wyobrażam to sobie jako taką mamuśkę troszczą się o to żeby dzieci jadły XD albo bardziej babcię! Taka babcia Izzy XD jedz, jedz, jak trzeba to doniosę XD

    Ale szczerze mówiąc, to martwi mnie brak apetytu Chelle. Może to być wynik stresu, ale obawiam się czy to nie jakaś choroba albo jej początki.

    No i na koniec wielki moment! Coś się dzieje ze Slashem! Pytanie czy coś dobrego czy złego? Muszę przyznać, zajefajnie zakończyłaś rozdział :D od razu chce się czytać dalej byle tylko dowiedzieć się co się dalej wydarzy! Super!

    Lecę dalej!

    Pozdrowionka i uściski :***

    Lady Stardust <3<3<3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki