Rozdział 37. Love's a loaded gun.
Kilka dni później, tak jak uzgodniliśmy, Gunsi wyruszyli w trasę ze Skid Row. Wczoraj przylecieliśmy do Lafayette. Zatrzymaliśmy się w najlepszym hotelu. Po południu wyszłam z Jeffem na spacer. Zwiedziliśmy wszystkie miejsca, w których się spotykaliśmy. Przeszliśmy obok naszych domów i postanowiliśmy wracać. Nagle Izzy zatrzymał się przy jednym z drzew w pobliżu mojego starego domu.
-Pamiętasz? To tutaj się poznaliśmy.- powiedział patrząc na okolicę.
-Tak…pamiętam tak dobrze jakby to było wczoraj. – powiedziałam miło i kiwnęłam głową na znak, że wracamy. Izzy otulił mnie po przyjacielsku ramieniem, tak jak robił to zwykle kiedy było mi zimno. Doszliśmy do hotelu. Przed budynkiem siedział Slash, palił papierosa. Siedział tyłem do nas. Postanowiłam go postraszyć, więc tylko pożegnałam się z Jeffreyem i po cichu zakradłam się za plecy kudłacza. Mocno go przytuliłam, a on aż podskoczył.
-Jezu dziewczyno, chcesz żebym zszedł na zawał?!- krzyknął śmiejąc się.
-Tak, cholernie…- powiedziałam ironicznie. Slash uśmiechnął się wystawiając na zewnątrz szereg białych zębów i po chwili cmoknął mnie w usta. Wróciliśmy do pokoju.
Pierwszy koncert miał się odbyć już za 4 godziny, więc wszyscy chodzili jak w zegarku. Slash dopracowywał solówki, Duff dostrajał gitarę Izzy’ego, który poszedł po „szczęśliwe” kostki do auta. Steven rozgrzewał ręce przed koncertem grając na prowizorycznej perkusji, a Axl śpiewał razem ze mną „Wlazł kotek na płotek”. No przecież jakoś musiał rozśpiewać struny głosowe, prawda? Kate siedziała na kanapie, a Rose leżał na jej kolanach drąc się wniebogłosy. Po chwili Saul zaczął grać początek do Nightrain. Axl zaczął śpiewać, a Pan Adler grał na perkusji. Jakoś to wyszło, ale bez Izzy’ego i Duffa to nie to samo. W końcu przyszedł Scotti, Sebastian i Dave. Powiedzieli nam, że za pół godziny jedziemy na stadion, na którym mięli zagrać Gusni. Chłopcy z uśmiechami na twarzach wyszli z hotelu. Slash niósł pokrowiec ze swoim ulubionym Gibsonem, podobnie jak Izzy. Duff oddał swój bas do transportu. Zmieściliśmy się w jednym vanie i chwilę później wszyscy byli w garderobie. Stylistki poprawiały fryzury chłopakom. Najbardziej wkurwiała mnie wysoka blondyna z kilogramem pudru na twarzy. Przystawiała się do Slasha! I to na moich oczach. Kiedy upadł jej grzebień specjalnie wypięła się w stronę Hudsona, który tylko parsknął śmiechem i popatrzył na moją zazdrosną minę. W końcu kiedy nachyliła się przed nim tak, że prawie miała cycki na jego twarzy nie wytrzymałam i podeszłam do niej. Bez słowa wyrwałam jej grzebień i lakier z ręki. Saul rozsiadł się wygodniej na fotelu, a blondyna z obrażoną miną wyszła z garderoby.
-Wiesz co kochanie…możesz być moją prywatną stylistką na każdym koncercie, bo te inne to strasznie ciągną mnie za włosy.- powiedział i odchylił głowę do tyłu, tak żeby mógł na mnie popatrzeć.
-Jasne…ale nic nie ma za darmo…- wymruczałam mu do ucha i cmoknęłam go w policzek.
-Czy ty składasz mi propozycję niemoralnej zapłaty?- zapytał zadowolony Saul, ale ja nie zdążyłam odpowiedzieć, bo przerwało nam chrząknięcie Sebastiana. Zaśmiałam się razem z Saulem i poszłam pomóc Stevenowi z jego fryzurą. Sebastian został ze Slashem.
Po kilkunastu minutach Skid Row weszli na scenę, rozbrzmiewały piski i krzyki. Sebastian chwycił za mikrofon i zaczął przedstawiać poszczególnych członków zespołu. Po zakończeniu części formalnej chłopcy zaczęli grać. Koncert rozpoczęli od 18 and life. Moja ulubiona piosenka z pierwszej płyty. Podśpiewywałam pod nosem, a po chwili Sebastian zauważył to i miło się uśmiechnął patrząc w stronę kulis. Po kilku piosenkach Dave zapowiedział główną atrakcję wieczoru jaką byli Gunsi. Tuż za mną stanął Slash, ręce nadal mu się trzęsły, ale zauważyłam, że znacznie mniej.
-Życz mi szczęścia skarbie - powiedział i znienacka wpił się w moje usta. Po chwili się odkleił i z cwaniackim uśmieszkiem wbiegł na scenę, wygrywając pierwsze akordy do Welcome to The Jungle. Publiczność rozwrzeszczała się na dobre. Za perkusją zasiadł Steven i cała reszta zespołu również znalazła się na scenie. Axl energicznie poruszał się na scenie. Kiedy poruszał biodrami dziewczyny głośniej piszczały. Kate, Megan, Katrin, Letty i ja bacznie obserwowałyśmy ich poczynania. Koncert był bardzo udany. Na koniec, jako bis, Gunsi wraz ze Skid Row wykonali utwór Don’t Cry. Sebastian ma znakomity głos, idealnie komponował się z głosem Axla. Po koncercie oba zespoły postanowiły oblać udane rozpoczęcie trasy. Na wpół przytomni wróciliśmy do hotelu i zostaliśmy grzecznie odprowadzeni przez siebie nawzajem do pokoi. Slash odprowadził ledwo stojącą na nogach Letty, właściwie to pomógł Stradlinowi, który był w podobnym stanie. Kiedy weszłam z Duffem do pokoju przez przypadek potknęłam się o zawinięty dywan i pociągnęłam za sobą Duffa. W efekcie oboje wylądowaliśmy na podłodze.
- Slash by mnie chyba zajebał - powiedziałem kiedy zaczęła mnie do siebie przyciągać.
- To idź po niego, bo inaczej cię zgwałcę - powiedziała nadal się śmiejąc. Ja również wybuchnąłem śmiechem na jej słowa, kiedy się opanowałem opuściłem pokój Hudsona i Michelle. Na owego natknąłem się na korytarzu.
- A właśnie Slash! Michelle na ciebie czeka, tylko uważaj bo próbowała mnie zgwałcić - powiedziałem i poszedłem w swoją stronę. Hudson nagle został ożywiony i jakby mu ktoś dupę nasolił, ruszył w stronę pokoju. A właściwie pobiegł. Zatrzasnął drzwi i przekręcił kluczyk. Potem było tylko słychać jakieś krzyki i śmiechy zza ściany. Miałem pokój z Megan obok. Na szczęście jeszcze nie zasnęła…
-Slash!- krzyknęłam wybiegając za Mulatem z budynku. Ten jednak całkowicie mnie zignorował i wkurzony szedł przed siebie. Dogoniłam go i chciałam zatrzymać, ale szybko się wyszarpnął.
-Wypierdalaj do twojego Bacha!- powiedział i dalej szedł przez ulice miasta.
-Slash, do kurwy nędzy, wysłuchaj mnie chociaż!- powiedziała, a raczej krzyknęła z daleka tak, że chyba całe miasteczko ją usłyszało.
-Masz 5 minut, a potem daj mi spokój!- krzyknąłem i zaczekałem na nią.
-Saul…ja wiem jak to wyglądało, ale to on zaczął! Ja bym tego nigdy nie zrobiła! Przecież mnie znasz!- mówiła dalej. Właściwie to wiedziałem, że to nie ona, ale mimo wszystko byłem wkurwiony.
-No właśnie chyba nie do końca…- powiedziałem i skierowałem się w stronę stadionu. Michelle została sama na środku ulicy. Widziałem jak płakała, ale nie chciałem jej teraz widzieć. Było mi strasznie przykro z tego powodu, może i nie płakała przeze mnie, ale kto mógłby patrzeć na płaczącą dziewczynę? Nie oglądając się za siebie, szybko poszedłem do garderoby. Wczoraj ukryłem w mojej szafce butelkę Danielsa i trochę heroiny, więc nad niczym się nie zastanawiając skorzystałem ze swoich zapasów. Chociaż na chwilę mogłem o wszystkim zapomnieć. Usiadłem na krześle i popatrzyłem w lustro przede mną - Masz w życiu pecha stary - powiedziałem do siebie i upiłem dużego łyka Danielsa. Po chwili usłyszałem jak ktoś idzie korytarzem. Była to na pewno kobieta, bo słyszałem tupanie charakterystyczne dla szpilek. Modliłem się żeby tylko nie była to Michelle. Gdyby tylko zobaczyła, że mam chodź trochę rozszerzone źrenice zabiłaby mnie.
- Nie mów tak o niej!- krzyknąłem. Jestem na nią wkurwiony to fakt, ale nikt nie ma jebanego prawa obrażać jej przy mnie.
- Zadałam ci pytanie...- wymruczała seksownym głosem i podeszła do mnie. Stanęła naprzeciwko i zaczęła powoli przesuwać dłonią w stronę mojego krocza. Na początku nie reagowałem, nawet mnie to nie podniecało. Nagle jednak uklęknęła przede mną i zaczęła rozpinać moje spodnie. Chciałem ją jakoś odciągnąć, ale heroina zrobiła swoje. Było przyjemnie nie powiem, że nie. Ale nie czułem żadnego głębszego odczucia względem tej dziwki. Zaczęło mi się robić gorąco, ledwo utrzymywałem równowagę...
-Pamiętasz? To tutaj się poznaliśmy.- powiedział patrząc na okolicę.
-Tak…pamiętam tak dobrze jakby to było wczoraj. – powiedziałam miło i kiwnęłam głową na znak, że wracamy. Izzy otulił mnie po przyjacielsku ramieniem, tak jak robił to zwykle kiedy było mi zimno. Doszliśmy do hotelu. Przed budynkiem siedział Slash, palił papierosa. Siedział tyłem do nas. Postanowiłam go postraszyć, więc tylko pożegnałam się z Jeffreyem i po cichu zakradłam się za plecy kudłacza. Mocno go przytuliłam, a on aż podskoczył.
-Jezu dziewczyno, chcesz żebym zszedł na zawał?!- krzyknął śmiejąc się.
-Tak, cholernie…- powiedziałam ironicznie. Slash uśmiechnął się wystawiając na zewnątrz szereg białych zębów i po chwili cmoknął mnie w usta. Wróciliśmy do pokoju.
Pierwszy koncert miał się odbyć już za 4 godziny, więc wszyscy chodzili jak w zegarku. Slash dopracowywał solówki, Duff dostrajał gitarę Izzy’ego, który poszedł po „szczęśliwe” kostki do auta. Steven rozgrzewał ręce przed koncertem grając na prowizorycznej perkusji, a Axl śpiewał razem ze mną „Wlazł kotek na płotek”. No przecież jakoś musiał rozśpiewać struny głosowe, prawda? Kate siedziała na kanapie, a Rose leżał na jej kolanach drąc się wniebogłosy. Po chwili Saul zaczął grać początek do Nightrain. Axl zaczął śpiewać, a Pan Adler grał na perkusji. Jakoś to wyszło, ale bez Izzy’ego i Duffa to nie to samo. W końcu przyszedł Scotti, Sebastian i Dave. Powiedzieli nam, że za pół godziny jedziemy na stadion, na którym mięli zagrać Gusni. Chłopcy z uśmiechami na twarzach wyszli z hotelu. Slash niósł pokrowiec ze swoim ulubionym Gibsonem, podobnie jak Izzy. Duff oddał swój bas do transportu. Zmieściliśmy się w jednym vanie i chwilę później wszyscy byli w garderobie. Stylistki poprawiały fryzury chłopakom. Najbardziej wkurwiała mnie wysoka blondyna z kilogramem pudru na twarzy. Przystawiała się do Slasha! I to na moich oczach. Kiedy upadł jej grzebień specjalnie wypięła się w stronę Hudsona, który tylko parsknął śmiechem i popatrzył na moją zazdrosną minę. W końcu kiedy nachyliła się przed nim tak, że prawie miała cycki na jego twarzy nie wytrzymałam i podeszłam do niej. Bez słowa wyrwałam jej grzebień i lakier z ręki. Saul rozsiadł się wygodniej na fotelu, a blondyna z obrażoną miną wyszła z garderoby.
-Wiesz co kochanie…możesz być moją prywatną stylistką na każdym koncercie, bo te inne to strasznie ciągną mnie za włosy.- powiedział i odchylił głowę do tyłu, tak żeby mógł na mnie popatrzeć.
-Jasne…ale nic nie ma za darmo…- wymruczałam mu do ucha i cmoknęłam go w policzek.
-Czy ty składasz mi propozycję niemoralnej zapłaty?- zapytał zadowolony Saul, ale ja nie zdążyłam odpowiedzieć, bo przerwało nam chrząknięcie Sebastiana. Zaśmiałam się razem z Saulem i poszłam pomóc Stevenowi z jego fryzurą. Sebastian został ze Slashem.
Po kilkunastu minutach Skid Row weszli na scenę, rozbrzmiewały piski i krzyki. Sebastian chwycił za mikrofon i zaczął przedstawiać poszczególnych członków zespołu. Po zakończeniu części formalnej chłopcy zaczęli grać. Koncert rozpoczęli od 18 and life. Moja ulubiona piosenka z pierwszej płyty. Podśpiewywałam pod nosem, a po chwili Sebastian zauważył to i miło się uśmiechnął patrząc w stronę kulis. Po kilku piosenkach Dave zapowiedział główną atrakcję wieczoru jaką byli Gunsi. Tuż za mną stanął Slash, ręce nadal mu się trzęsły, ale zauważyłam, że znacznie mniej.
-Życz mi szczęścia skarbie - powiedział i znienacka wpił się w moje usta. Po chwili się odkleił i z cwaniackim uśmieszkiem wbiegł na scenę, wygrywając pierwsze akordy do Welcome to The Jungle. Publiczność rozwrzeszczała się na dobre. Za perkusją zasiadł Steven i cała reszta zespołu również znalazła się na scenie. Axl energicznie poruszał się na scenie. Kiedy poruszał biodrami dziewczyny głośniej piszczały. Kate, Megan, Katrin, Letty i ja bacznie obserwowałyśmy ich poczynania. Koncert był bardzo udany. Na koniec, jako bis, Gunsi wraz ze Skid Row wykonali utwór Don’t Cry. Sebastian ma znakomity głos, idealnie komponował się z głosem Axla. Po koncercie oba zespoły postanowiły oblać udane rozpoczęcie trasy. Na wpół przytomni wróciliśmy do hotelu i zostaliśmy grzecznie odprowadzeni przez siebie nawzajem do pokoi. Slash odprowadził ledwo stojącą na nogach Letty, właściwie to pomógł Stradlinowi, który był w podobnym stanie. Kiedy weszłam z Duffem do pokoju przez przypadek potknęłam się o zawinięty dywan i pociągnęłam za sobą Duffa. W efekcie oboje wylądowaliśmy na podłodze.
Duff
- Duff…chce się z tobą pieprzyć - powiedziała Michelle śmiejąc się wniebogłosy. Wiedziałem, że jest pijana i nie za bardzo wie co mówi, więc ignorując to co mówi położyłem ją na łóżku. - Slash by mnie chyba zajebał - powiedziałem kiedy zaczęła mnie do siebie przyciągać.
- To idź po niego, bo inaczej cię zgwałcę - powiedziała nadal się śmiejąc. Ja również wybuchnąłem śmiechem na jej słowa, kiedy się opanowałem opuściłem pokój Hudsona i Michelle. Na owego natknąłem się na korytarzu.
- A właśnie Slash! Michelle na ciebie czeka, tylko uważaj bo próbowała mnie zgwałcić - powiedziałem i poszedłem w swoją stronę. Hudson nagle został ożywiony i jakby mu ktoś dupę nasolił, ruszył w stronę pokoju. A właściwie pobiegł. Zatrzasnął drzwi i przekręcił kluczyk. Potem było tylko słychać jakieś krzyki i śmiechy zza ściany. Miałem pokój z Megan obok. Na szczęście jeszcze nie zasnęła…
***
Michelle
Następne kilka dni trasy minęło podobnie. Codziennie budziliśmy się z ostrym kacem, a wieczorem piliśmy litry alkoholu. Okazało się, że chłopcy ze Skid Row mają totalnie słabe głowy i już po dwóch godzinach imprezy nie są w stanie normalnie porozmawiać. Najdłużej trzymał się Duff, potem Slash i ja, no Axl to był prawie zawsze trzeźwy. Steven był z nami może dwa razy, teraz ciągle albo był w pokoju z Katrin, albo grał. To znacznie lepsze niż żeby ćpał i upijał się do nieprzytomności. Po trzecim koncercie znowu poszliśmy na imprezę. Sebastian wypił za mało żeby zasnąć, ale za dużo żeby się kontrolować. Nagle przycisnął mnie do ściany i zaczął namiętnie całować. Ja również nie byłam całkowicie trzeźwa, więc poddałam się jego pocałunkom. Slash właśnie chciał wejść do łazienki, jednak wmurowany zatrzymał się koło nas. Z całej siły odciągnął Sebastiana ode mnie i rzucił nim o ziemię. Wokalista Skid Row bezwładnie leżał, wpatrując się w sufit. Slash popatrzył na mnie z pogardą i błyskawicznie opuścił klub. Cały alkohol w mgnieniu oka ze mnie wyparował. -Slash!- krzyknęłam wybiegając za Mulatem z budynku. Ten jednak całkowicie mnie zignorował i wkurzony szedł przed siebie. Dogoniłam go i chciałam zatrzymać, ale szybko się wyszarpnął.
-Wypierdalaj do twojego Bacha!- powiedział i dalej szedł przez ulice miasta.
Slash
Jak ona mogła, jak mogła mi coś takiego zrobić?! I to na moich oczach! Nie jestem wkurwiony na Sebastiana tylko na nią. Kocham ją, a ta odstawia takie cyrki. -Slash, do kurwy nędzy, wysłuchaj mnie chociaż!- powiedziała, a raczej krzyknęła z daleka tak, że chyba całe miasteczko ją usłyszało.
-Masz 5 minut, a potem daj mi spokój!- krzyknąłem i zaczekałem na nią.
-Saul…ja wiem jak to wyglądało, ale to on zaczął! Ja bym tego nigdy nie zrobiła! Przecież mnie znasz!- mówiła dalej. Właściwie to wiedziałem, że to nie ona, ale mimo wszystko byłem wkurwiony.
-No właśnie chyba nie do końca…- powiedziałem i skierowałem się w stronę stadionu. Michelle została sama na środku ulicy. Widziałem jak płakała, ale nie chciałem jej teraz widzieć. Było mi strasznie przykro z tego powodu, może i nie płakała przeze mnie, ale kto mógłby patrzeć na płaczącą dziewczynę? Nie oglądając się za siebie, szybko poszedłem do garderoby. Wczoraj ukryłem w mojej szafce butelkę Danielsa i trochę heroiny, więc nad niczym się nie zastanawiając skorzystałem ze swoich zapasów. Chociaż na chwilę mogłem o wszystkim zapomnieć. Usiadłem na krześle i popatrzyłem w lustro przede mną - Masz w życiu pecha stary - powiedziałem do siebie i upiłem dużego łyka Danielsa. Po chwili usłyszałem jak ktoś idzie korytarzem. Była to na pewno kobieta, bo słyszałem tupanie charakterystyczne dla szpilek. Modliłem się żeby tylko nie była to Michelle. Gdyby tylko zobaczyła, że mam chodź trochę rozszerzone źrenice zabiłaby mnie.
- Można? - zapytała jakaś laska niskim głosem. Weszła, nie czekając na odpowiedź i usiadła naprzeciwko mnie na toaletce. To była ta blondynka, która tak wkurwiała Michelle pierwszego dnia trasy.
- Jestem Catherine - powiedziała i podała mi rękę tak, jakbym miał ją pocałować w dłoń.
- Imię godne dziwki - skwitowałem i wstałem z miejsca.
- Nie chciałbyś posmakować seksu z kimś innym niż tamta szmata...?- zapytała podejrzliwie
- Nie mów tak o niej!- krzyknąłem. Jestem na nią wkurwiony to fakt, ale nikt nie ma jebanego prawa obrażać jej przy mnie.
- Zadałam ci pytanie...- wymruczała seksownym głosem i podeszła do mnie. Stanęła naprzeciwko i zaczęła powoli przesuwać dłonią w stronę mojego krocza. Na początku nie reagowałem, nawet mnie to nie podniecało. Nagle jednak uklęknęła przede mną i zaczęła rozpinać moje spodnie. Chciałem ją jakoś odciągnąć, ale heroina zrobiła swoje. Było przyjemnie nie powiem, że nie. Ale nie czułem żadnego głębszego odczucia względem tej dziwki. Zaczęło mi się robić gorąco, ledwo utrzymywałem równowagę...
Michelle
Było mi strasznie głupio. Czułam się jak najpodlejszy człowiek na ziemi. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Cały czas z moich oczu leciały wodospady łez. Wróciłam do hotelu. Przed budynkiem stał Steven z Izzy'm. Kiedy mnie zauważyli szybko do mnie podbiegli i zaczęli mnie wypytywać co się stało.
-Slash...ja go...całowałam się z Bachem na oczach Slasha!- wyszlochałam i usiadłam na najbliższej ławce. Steven natychmiast mnie przytulił. Mocno się w niego wtuliłam. Nie mogłam się opanować. Szukałam Saula w każdym barze i klubie. Nawet miałam iść do klubu ze striptizem, ale pomyślałam, że skoro nie wiedział gdzie takowy jest, mógł iść tylko w jedno miejsce. Nie znał Detroit, więc byłam prawie pewna, że jest w garderobie, w budynku obok stadionu. Wyrwałam się z objęć blondyna i szybko powiedziałam im gdzie idę. Chcieli iść ze mną, ale kategorycznie odmówiłam. Powoli przestawałam płakać. Przecież to był tylko pocałunek! Dlaczego on tak ostro na to zareagował? Poza tym byliśmy pijani, przecież wiadomo, że świadomie nigdy bym tego nie zrobiła! mówiłam sobie w myślach. W tym czasie zdążyłam dojść na miejsce. Drzwi tak jak podejrzewałam były otwarte. Weszłam do odpowiedniego korytarza i nagle się zatrzymałam. Usłyszałam głośne jęki...i to Slasha! Przyspieszyłam kroku i z całej siły kopnęłam drzwi zza których dochodziły owe dźwięki. To co zobaczyłam przeszło moje wszystkie oczekiwania. Slash stał oparty o stolik ze spodniami obciągniętymi do kolan, a ta wredna blondyna klęczała przed nim i...
O.o
OdpowiedzUsuńAhskjfhasdkjf
Mózg rozjebany!~!!
Że kurde co?
Ja wiedziałam, że się spieprzy wszystko, ale że AŻ tak, to kurde nie. No kurde nie. Może to wszystko tylko śniło się Slashowi, bo stresował się przed koncertem, coo??
Ale jakto???? O.o No jak?!
Nie jestem w stanie dalej komentować...
sduDFHKJLJFdJDSKFBbdjsbv
mój mózg ulegnie autodestrukcji za 3...2...1...
!
Po dłuższej chwili doszłam do wniosku, że Michelle mogłaby walnąć tej blondynie w łeb. Ta pewnie z bólu zacisnęłaby zęby i tym samym oboje ze Slashem mieliby nauczkę do końca życia ;D
UsuńTaak to by była piękna nauczka :D
UsuńNo, ale że w przyszłości Pan Hudson pewnie planuje mieć dzieci, to nie chciałam go tak skrzywdzić.
Spokojnie to dopiero początek całej akcji...
O panie! To się porobiło! Ja tu na zaręczyny liczyłam, a tu chyba prędzej pogrzeb, bo coś czuję, że Chelle tej blond szmacie nie daruje i w sumie dobrze.
OdpowiedzUsuńA teraz uwaga! Będę przeżywać, więc od razu zapewniam, że komentarz będzie dość emocjonalny.
A więc zaczynając: KURWA MAĆ! No chyba urwę Slashowi ten kudłaty łeb! Nie, że coś ale kto jak kto ale on to powinien wiedzieć jakie jest życie w trasie i nosz kurde to był tylko pocałunek!!!! Ja rozumiem, że jakby się z nim przespala to wyedy co innego, ale w sumie nawet wtedy Slash teoretycznie powinien być na to przygotowany, w końcu tak zazwyczaj się kończy zabieranie lasek w trasę. Ale ten kurde kudlacz od razu drame rozkręca i wielkie halo z tego robi! No ja pierdole XD ale ,dobra, ok , uznajmy, że jest mega zazdrosny ok, no ale po kiego chuja pozwolił tej cizi robić se loda?! No nie wierzę ,że nie mógł jej odepchnac czy coś. Zawiodlam się na nim, po tym co odwalił. Jak chce się zabawiac z dziwkami, to proszę bardzo, ale niech się naszej Chelle o byle pocałunek nie czepia!
Uffff, dobra, wylałam swoje żale XD nie no, ogólnie rozdział przecudowny ! Znowu idealnie trafiłaś w mój gust i myślę ,że uczyniłabym ten rozdział ulubionym, no ale postanowiłam sobie, że już nie będę co 5 sekund zdania zmieniać XD więc uznajmy, że jest w ścisłej czołówce moich ulubionych rozdziałów razem z paroma innymi i wszystkie mają pierwsze miejsce XD
Trasa że Skid Row jest cudowna i zajebiście przez Ciebie opisana! <3<3<3
Tu jest wszystko piękne i takie totalnie trafiające w moje gusta! Mistrzostwo i tyle!
Serio, to się świetnie czyta.
Bym napisała więcej, no ale blondi mnie podkurwiła i teraz nie pozostało mi nic innego, jak lecieć dalej i dowiedzieć się czy Michelle urwala jej łeb!
Pozdrowionka :***
Lady Stardust :***
Haha! Bardzo dziękuję za opinię i skargę na Slasha też biorę na klatę :D
UsuńStrasznie lubiłam wtedy Skid Row, pamiętam te piękne czasy.
Serdecznie Ci dziękuję za obecność <3
Pozdrawiam gorąco!
Reverie.