Rozdział 31. By deception.

Slash
            Przez pół nocy nie spałem i zastanawiałem się nad jedną rzeczą - ślub, a raczej oświadczyny, bo bez tego chyba nawet nie ma co myśleć o ślubie. Skoro ją kocham i wszyscy chcą żebym w końcu się ustatkował to chyba właśnie na to przyszedł czas. Postanowiłem kupić pierścionek...może to głupie i nie w moim stylu, ale po pierwsze Rose mnie zabije jeśli nie będzie ślubu, a po drugie może właśnie w taki sposób będę mógł być z Michelle na zawsze? Nie miałem pojęcia co we mnie wstąpiło, ale nagle doznałem przypływu jakieś bliżej nie zbadanej energii. Wstałem ostrożnie z łóżka i szybko wpakowałem się w jakieś ciuchy. Zabrałem tylko kartę płatniczą i wyszedłem z pokoju. Kate siedziała w kuchni i coś tam wycierała. Przywitałem się i pożegnałem jednocześnie. Nie chciałem na razie nikomu mówić o planach mojego zakupu. Wsiadłem w samochód i z piskiem opon ruszyłem przed siebie. Zatrzymałem się jeszcze na najbliższej stacji i przy okazji zadzwoniłem do Axla. 

- Czego? - odebrał jak zwykle ten skrzekliwy głos.

- To ja, słuchaj, nie dałoby rady przesunąć tego ślubu? Chociaż o miesiąc? - zapytałem z taką niepewnością, że aż sam się przeraziłem. Kto jak kto, ale wkurwiony Axl mógł zrobić wiele złych rzeczy.

- A właśnie stary...jest szansa, że pojedziemy w trasę i to z...Aerosmith! - ostatnie słowo krzyknął, a raczej pisnął z taką mocą, że musiałem oddalić słuchawkę od ucha. - No i ten...ślub zostaje przesunięty o 3 miesiące. Ale oświadczyłeś się już, no nie? - dodał, rzucając najgłupsze pytanie jakie mogło paść podczas tej rozmowy.

- Ta...nie, nie oświadczyłem się jeszcze, ale spokojnie, zdążę. - powiedziałem spokojnie i odłożyłem słuchawkę. No to pięknie się wpakowałeś Hudson... pomyślałem sobie w duchu i zatankowałem auto. Zapłaciłem i szybko ruszyłem w stronę sklepu...jubilerskiego. Jechałem jakieś 10 minut i przez cały ten czas zastanawiałem się jak zareaguje Michelle na moje oświadczyny. W głowie miałem dwie wizje: albo rzuci mi się na szyję i powie "tak", albo przyjebie mi w łeb baseballem [inspiracja komentarzem Lise-Lotte :) Pozdrawiam! przy. aut.]. Szczerze mówiąc to cholernie się tego obawiałem. Kiedy już zatrzymałem się przed sklepem, wziąłem głęboki oddech i wysiadłem z auta. Niebo zaczęło się przejaśniać. Nawet pojawiło się słońce. Wszedłem do budynku i moim oczom ukazały się miliony świecących dupereli. W momencie podeszła do mnie młoda dziewczyna. Nawet ładna, ale płaska i z jakimś dziwnym ryjem...no mniejsza o to.

- Czy mogę Panu w czymś pomóc? - zapytała spokojnym głosem. Już miałem się wkurwić na słowo "Pan", ale tym razem tylko mocno zacisnąłem pięści.

- Ta, szukam pierścionka...na zaręczyny. - stosunkowo szybko sprecyzowałem o co mi biega. Kobitka kazała podejść do jednej z półek. 

- Czy zna Pan rozmiar pierścionka Pana wybranki? - zapytała i już miałem odpowiedzieć, że nie, ale wtedy mnie olśniło. Na łańcuszku nosiłem kilka srebrnych obrączek, jedna była z czaszką i to właśnie ją ostatnio przymierzała Michelle! Hudson - jesteś kurwa uratowany pomyślałem sobie i podałem dziewczynie pierścionek. Ona przyjrzała się mu dokładnie i oddała mi go.

- Proszę teraz wybrać odpowiedni wzór. - dodała i wyciągnęła chyba ze 100 pierścionków na takiej dziwnej, ruchomej szufladzie. Głośno westchnąłem i zacząłem przyglądać się wszystkim świecącym kryształkom. Moją uwagę przyciągnął jeden wysadzany czarnymi i żółtymi kamieniami, nie za duży pierścionek. Od razu skojarzyło mi się to z tygrysami, a przecież Michelle kochała tygrysy! 

- Biorę ten! - powiedziałem rozentuzjazmowany i wyciągnąłem pierścionek, przyglądając mu się z bliska. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i zapakowała moją przyszłość do ładnego opakowania. Wybrałem czarne materiałowe pudełeczko ze złotą gąbką w środku. Uradowany wsadziłem pierścionek do kieszeni i zapłaciłem za niego sporą kwotę, ale co tam, ślub jest tylko raz w życiu! 

            Pocieszając się w taki oto sposób, wracałem do domu. Już miałem skręcać w odpowiednią uliczkę, kiedy doznałem olśnienia... Przecież domyśliłyby się wszystkiego jakbym wrócił niby z pustymi rękami. Wymyśliłem doskonały plan. Pojechałem do cukierni i kupiłem jakieś zajebiście dobrze wyglądające ciasto. Przypomniało mi się, że dzisiaj moja mama ma imieniny! Wpadłem jeszcze szybko do kwiaciarni i kupiłem duży bukiet czerwonych róż. Postanowiłem jeszcze kupić coś dla Kate, więc wybrałem nieco mniejszy, ale też ładny pęk żółtych kwiatów. Dla Michelle wiadomo, że kwiatów nie ma sensu kupować, więc jeszcze zahaczyłem o sklep muzyczny. Kupiłem jej płytę Skid Row, mówiła że jej się podobają, no a po przesłuchaniu kilku piosenek w sklepie postanowiłem skontaktować się z nimi. Szybko wsiadłem do samochodu i ostrożnie położyłem wszystko na siedzeniu obok. Odetchnąłem z ulgą, że jakoś to wszystko ogarnąłem i pojechałem do domu. Zaparkowałem i upewniłem się, że mojej mamy nie ma nigdzie w pobliżu. Zabrałem wszystko, ledwo układając rzeczy w ramionach i szybkim krokiem podążyłem do drzwi. Butem nacisnąłem klamkę i lekko kopnąłem drewniane skrzydło. Wszedłem do środka i nie zwracając uwagi na Kate, położyłem kwiaty na stole. Kobieta posłała mi pytające spojrzenie. Stuknąłem się w głowę i szybko podałem jej ten żółty bukiet.

- To dla mnie?! - zapytała z zachwytem wyrysowanym na twarzy.

- Tak Kate, to dla ciebie. - odpowiedziałem z dumą w głosie.

- A z jakieś okazji? - zapytała.

- Bez okazji, nigdy nie dałem ci kwiatów, więc nadrobię to teraz. - powiedziałem wesoło i nagle otrzymałem całusa w policzek. Uśmiechnąłem się szeroko i chwyciłem bukiet czerwonych róż. Kiedy przechodziłem obok schodów, Michelle właśnie wychodziła z pokoju. Zatrzymałem się w połowie kroku i wyszczerzyłem się do niej. Przekrzywiła głowę i podniosła brwi.

- Kwiaaty? To dla mnie...? - zapytała niepewnie.

- Nie, nie martw się, to dla mojej mamy. - odparłem wesoło i jeszcze bardziej się uśmiechnąłem. - Zaczekaj, dla ciebie też coś mam. - dodałem i poszedłem do kuchni. Szybko znalazłem jakiś wazon i nalałem do niego zimnej wody. Wstawiłem bukiet róż i wróciłem do salonu. Na kanapie obok Kate zasiadła Michelle. Wyciągnąłem z kieszeni nowiutki krążek i palcem dałem znak Michelle, żeby się przybliżyła. Ona z niepewnością podeszła i stanęła naprzeciwko mnie. Zastanawiałem się czy...czy się nie oświadczyć, może to właśnie ten moment. Tak, zrobię to, teraz, właśnie w tej chwili. Kija baseballowego nie ma w pobliżu, więc może się zgodzi.

- No to co dla mnie masz? - zapytała, nie umiałem wydobyć z siebie słowa, szczerze mówiąc to...bałem się trochę.

- Mam płytę. - otrząsnąłem się i postanowiłem jeszcze zaczekać z oświadczynami. Wyszczerzyłem się do niej i skierowałem oczy w sufit, po chwili dostałem darmowego całusa i szczęśliwy podałem jej prezent.

- Skid Row! Dziękuję! - krzyknęła wesoło i rzuciła mi się w ramiona. 

Michelle
Kiedy rano się obudziłam nie było go w pokoju, nie było go w domu. Teraz daje Kate kwiaty, a mnie kupuje zajebistą płytę...coś jest nie tak, ale zostawmy te rozmyślania na później. Postanowiłam jak najszybciej przesłuchać krążek. Wyparowałam z salonu niczym tornado i już włączałam nowiutkie CD do odtwarzacza. Zaczęły się pierwsze dźwięki Big Guns. Rozkoszowałam się nutkami wypływającymi spod dłoni gitarzysty i nagle czyjeś dłonie zasłoniły mi oczy.

- Saulie...- powiedziałam zrezygnowana, kiedy zaczął delikatnie całować moją szyję.

- Pójdziemy do mnie? - zapytał po chwili.

- Czy to był taki podstęp? - zapytałam podejrzliwie, lecz Saul nie odpowiedział tylko wyszczerzył mordę i zrobił słodkie oczka. Już miałam się nie zgodzić, bo takie spojrzenie oznaczało jedno "no a jak się już zgodzisz to ubierzesz się inaczej niż zwykle, czyli trampki wymienisz na szpilki, a spodnie i luźną koszulkę na sukienkę". Czego się nie robi z miłości... Postanowiłam zacisnąć zęby i jakoś to wszystko przeżyć. Jeszcze chwilę patrzył na mnie tymi swoimi ślepiami i dostał tego swojego buziaka na którego tak czekał... zadowolony wyszedł z pokoju żebym mogła się spokojnie przebrać...

Komentarze

  1. http://myhistory-gunsnroses.blogspot.com/ - nowy rozdział ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Inspiruję? JA inspiruję?? :D :D łaaał!!
    Kurde! Czuję się taka zajebista po prostu, że zaraz wyjdę na balkon i zacznę krzyczeć "kłaniać mi się tu kurde, wy wszyscy przeciętni ludzie, którzy nie inspirujecie innych do napierdalania bliźnich baseballem!!" xD
    A nie, nie mam balkonu -.- A taka kusząca wizja to była...
    A wracając do opowiadania (a w zasadzie to zaczynając dopiero ten temat, bo nie da się wrócić do czegoś, o czym się nie mówiło jeszcze...) to rozdział jest mało dramatyczny, ale za to wreszcie coś o tych zaręczynach! ;D
    W ogóle to myślałam, że jak Slash zapyta Rose'a czy można przesunąć ślub, to z telefonu wyskoczy taka rękawica bokserska i jebnie go w ryj (jak w kreskówkach) i to będzie znaczyło, że nie i wtedy będzie musiał szybko coś wymyślić, albo stoczyć pojedynek na śmierć i życie z wściekłym Axlem. To by dopiero było ciekawe! Eeej! właśnie wpadłam na pomysł o czym napisać nowy rozdział do mojego opowiadania! Kurde, dzięki Ci!! ;D Alleluja i tak dalej, cieszmy się wszyscy, bo dziś niedziela i można zmarnować cały dzień na czytanie i pisanie blogów!
    Pozdrawiam wszystkich, którzy tak jak i ja nie będą dziś robić nic innego ;P (No, może z jakąś małą przerwą na żarcie...) xD Ave My!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tak właśnie Ty mnie inspirujesz! :D Ahahahaa a do tego rozśmieszasz... no żyć i kurde nie umierać!

      Ty wiesz, że była taka możliwość? Planowałam zrobić wielką telefoniczną awanturę z Axlem i Slashem w rolach głównych, no ale się powstrzymałam.

      Tak wiem, że nudny rozdział no ale wybacz mi to :D Obiecuję, że wkrótce zaczną się takie rzeczy dziać, że aż sama się boję tych planów...

      Aaaa ja niestety muszę zakuwać! Curvva nooo D:

      Usuń
    2. Oł jea! Jestem taka super, że sama sobie nie jestem godna zawiązać sznurówek w glanach, więc chodzę w rozwiązanych i tak np wczoraj zjebałam się ze schodków w wejściu do tramwaju xD Ludzie mieli ubaw... Mam nadzieję, że nikt tego nie nagrał i nie wrzucił na YT, bo będę musiała zacząć chodzić po mieście w takiej papierowej torbie z dziurami na oczy :/
      A rozdział nie jest nudny, on jest tylko... jak ja to ładnie napisałam wcześniej... o: "mało dramatyczny" i tyle ;D Dobra, nie zabijaj mnie, już nic nie mówię. Lecę pisać rozdział. I z góry zapraszam na niego. I na ankietę zapraszam. Bo ankiety są fajne ;D Kto jeszcze lubi ankiety to też zapraszam. Wszystkich zapraszam.

      Ja chcę gościa, który mnie nawiasem mówiąc wkurza! Stęskniłam się ;D Niech tym razem wbije nagle do mieszkania przez komin i rzuci się na robiącą akurat zupełnie przypadkiem pranie Michelle, a ona go ciach, do bębna i wywirować w 40 stopniach ;D Tylko potem zepsułaby im się pralka i trzeba by zakupić nową... (Nawiasem mówiąc, szwagier kuzynki siostry koleżanki teściowej brata chłopaka córki mojego brata ma taki mały sklep ze sprzętami RTV i AGD, więc jakby co to ten...) Ja pierdolę! Nigdy więcej nie wciągam ziemi z kwiatka...
      Wystarczy "przepraszam" za szkody na wyrządzone wam wszystkim, którzy musicie to czytać? Mam nadzieję, bo na wypłatę odszkodowań mnie nie stać O.o

      Wiesz co? Właśnie doszłam do wniosku, że moja inteligencja musiała pochłonąć samą siebie... To by dużo wyjaśniało... ;D

      Usuń
    3. Ahahaha jesteś kobito genialna! hahaha rozbrajają mnie twoje zajebiste teksty ! :D

      A co do tego ten no, tej akcji to...świetne by to było! xDDD prawdopodobnie wykorzystam tylko w bardziej dramatyczny sposób :D

      Usuń
    4. A korzystaj na zdrowie xD Ja tam zawsze chętnie służę inspiracją xD (chętnie poczytam o tym dramatycznym wirowaniu ;D Już się nie mogę doczekać!) Zapraszam do mnie na rozdział, o ile Cię interesuje ;) I na ankietę, jeśli jeszcze nie głosowałaś (jest na dole strony) ;)
      Brrr... teraz będę się bała zrobić pranie O.o

      Usuń
    5. huehue właśnie wbijam na Twojego bloga :D

      Usuń
  3. Czuj się odhaczona!
    Zaliczyłam właśnie kolejnego bloga z listy 'do ogarnięcia' i to właśnie Twój :) Nie wiem jak ja to wszystko ogarnę i potem dodam do polecanych, ale to już inna sprawa, zbyt skomplikowana na razie :D
    Ja, chociaż nie umiem zbyt dobrze pisać komentarzy, niezdolna jestem, może podsumuję całe opowiadanie, a przynajmniej spróbuję, bo nie umiem wyrazić zachwytu :)
    Generalnie to cholernie mi się podoba Twój sposób pisania jeżeli chodzi o stylistykę i te pierdoły. Nie będę tutaj jakoś łgała, że fabuła mnie zajebiście zaskoczyła itd, ale jest bardzo fajna, przyjemna i spoko się czyta. No.
    Tak że zajebiście jest, podziwiam Cię i w ogóle.
    I lubię Slasha, o.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huehue dzięki dzięki i jesteś git ! :D

      Usuń
    2. Hahahahahahaha. Dzięki, spoko, jestem git, BAM!
      Ogarnęła polecane itd. I chyba przestały mi się już mieszać opowiadania po wczorajszym sprawdzianie z połowy materiału z historii. Wiesz, wojna mi dobrze zrobiła :D

      Usuń
  4. Płyta Skid Row to zdecydowanie lepszy prezent od kwiatów! :D jak mam być szczera to dla mnie wystarczyłaby nawet zamiast pierścionka, no ale ja jestem osobą dla której lepsze od oświadczyn jest wspólne oglądanie Lego Batmana XDD

    Cały ten rozdział był przecudowny! Slash to serio kocha tą Michelle. Aż jej zazdroszczę!

    Naciskanie klamki butem to musi być nie lada wyzwanie XD Slash musi być nieźle wygimnastykowany XD

    Kurde już myślałam, że oświadczy się jej jeszcze w tym rozdziale ,ale widocznie chce to zrobić przy rodzicach. Jego mama miałaby wtedy zarąbisty prezent na imieniny :D

    I jak słodko, że pomyślał też o kwiatach dla Kate <3

    Cudny rozdział, droga Reverie!

    Pozdrawiam bardzo gorąco :*

    Lady Stardust :****

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 117. Please, don’t touch

Rozdział 12. Nie martw się, skarbie

Rozdział 1. Żeglujące statki