Rozdział 42. When love and hate collide.
Obudziłam się w wynajętym w dniu przyjazdu hotelowym pokoju. Byłam cholernie zdziwiona, przecież zasnęłam w szpitalu…Niepewnie wstałam z łóżka i powlekłam się do łazienki. Popatrzyłam na odbicie w lustrze, zmarszczyłam czoło i pokręciłam z obrzydzeniem głową. Wyglądałam strasznie, miałam lekko posklejane włosy i zaspaną twarz. Nawet moje na co dzień duże oczy wydawały się maleńkie. Postanowiłam się wykąpać. Szybko się rozebrałam i weszłam pod gorący strumień pod prysznicem. Po kilku minutach wyszłam spod parującej wody i owinęłam się ręcznikiem. Popatrzyłam w lustro i doszłam do wniosku, że wyglądam już znacznie lepiej. Wróciłam do pokoju i podeszłam do torby, której nadal nie zdążyłam rozpakować. Wyciągnęłam pierwsze lepsze ciuchy, ale problem w tym, że nie znalazłam żadnej czystej koszulki. Postanowiłam zapożyczyć jakąś od Saula. Przegrzebałam jego rzeczy i wpadałam na trop Led Zeppelinowskiej szarej koszulki. Wyciągnęłam ją i po szybkich oględzinach stwierdziłam, że mniejszej nie znajdę, więc sprawnym ruchem założyłam ją wychodząc w tym samym czasie z pokoju.
-O Michelle! Już nie śpisz…wiesz że jest dopiero 7 rano?- zapytał zdziwiony Duff podchodząc do mnie.
-Wiem…więc co ty tak wcześnie tu robisz? I jakim cudem znalazłam się tutaj?- zapytałam patrząc ze zdziwieniem na jego powiększający się uśmiech
-Ja idę po fajki, a do pokoju kazał mi cię zanieść Izzy.- dodał, a ja wywróciłam oczami. -To ja lecę, trzymaj się mała.- powiedział i szybkim krokiem zmierzał w stronę windy. Podeszłam do drzwi Isbella i kilka razy mocno w nie walnęłam.
-Coo?- zapytał zaspanym głosem otwierając drzwi po jakiś 5 minutach.
-Nic…jadę do Slasha, wpadnijcie po południu, czy kiedy wam tam pasuje.- dodałam i poszłam w tym samym kierunku co McKagan. Szybkim krokiem wyszłam z budynku i zatrzymałam taksówkę. Podałam dokładny adres i po kilkunastu minutach byłam pod szpitalem. Wyciągnęłam z kieszeni kilkanaście dolców i zapłaciłam kierowcy. Mój uśmiech powiększał się z każdym krokiem, który przybliżał mnie do spotkania z kudłaczem. Wesoło podskakując weszłam na oddział i podeszłam do drzwi sali, w której leżał Slash. Niestety było tam pusto, a drzwi były otwarte. Łóżko było zaścielone, wszystkie maszyny wyłączone. Zaniepokoiłam się przez chwilę, ale w tedy podeszła do mnie pielęgniarka.
-Pan Hudson został przeniesiony na oddział piętro niżej. Lekarz uznał, że stan pacjenta znacznie się poprawił i teraz może go pani znaleźć w sali...42!- powiedziała czytając z kartki numer.
-Dziękuję!- krzyknęłam uradowana i pobiegłam na dół. Szybko minęłam drzwi na oddział i po chwili byłam już na korytarzu. Rozglądałam się po numerach sal, w końcu znalazłam to cholerne 42. Z uśmiechem na twarzy weszłam do środka. Slash wyglądał znacznie lepiej, ogolił brodę co znacznie go odmłodziło. Siedział na łóżku i czytał jakąś gazetę.
-Cześć przystojniaku!- powiedziałam wesoło i podeszłam do łóżka.
-Kochanie!- powiedział i przyciągnął mnie do siebie. Posadził mnie na łóżku i popatrzył mi głęboko w oczy. Po chwili pocałował mnie namiętnie, ale nie za długo. Był w sali z jakimś młodym chłopakiem, młodszym od nas i to sporo. Wpatrywał się w nas z uśmiechem. Oderwałam się od Slasha i podeszłam do tego nastolatka
-Cześć, jestem Michelle.- powiedziałam miłym tonem i wyciągnęłam rękę w jego stronę.
-Chris, miło mi.- odpowiedział i podał mi dłoń. Miał śliczne niebieskie oczy i długie blond włosy do ramion. Po chwili wróciłam do Slasha i usiadłam obok niego. Rozmawialiśmy przez chwilę o niczym, aż w końcu Saul wyciągnął z szufladki paczkę czerwonych Malboro.
-Zwariowałeś?! Tu nie wolno palić! To jest szpital!- krzyknęłam z niepokojem, wyrywając mu paczkę z rąk.
-Kurwa weź mnie przytul, bo nie wyrabiam już psychicznie.- powiedział po chwili, a ja zaśmiałam się głośno. Przez kilka godzin siedzieliśmy w sali rozmawiając z Chrisem. Okazał się na prawdę fajnym chłopakiem, przeżył wypadek samochodowy, gra od 7 lat na gitarze elektrycznej i akustycznej w zespole, słucha tej samej muzyki co my i ogólnie jest normalnym facetem jak na dzisiejsze czasy.
Około16:00 na korytarzu usłyszeliśmy znajome głosy.
-Kurwa uważaj z tym trochę! To delikatny sprzęt! Hudson nawet nie zdąży jej użyć, bo ty ją rozjebiesz!- krzyczał Duff
-Odwal się! Axl weź mu przyjeb ode mnie!- krzyczał Steven. W końcu stanęli przed salą w pełnym komplecie, to znaczy nie zupełnie pełnym, bo przyszli sami chłopcy. Axl wszedł pierwszy z cwanym uśmiechem na twarzy. Zaraz po nim wszedł Izzy, a Duff i Steven stali dalej na korytarzu kłócąc się o coś. Kiedy podeszła do nich pielęgniarka i kazała się uspokoić spuścili głowy i weszli do sali. Duff trzymał coś za plecami.
-Cześć stary!- przywitał się Adler i podał rękę przyjacielowi
-No siema...a co ty tam masz Duff?!- krzyknął po chwili rozentuzjazmowany gitarzysta.
-A prezencik! Dla chorego nic chujowego!- powiedział wesoło McKagan i wyciągnął zza swoich pleców akustyczną gitarę Les Paul przewiązaną czerwoną wstążką przez całą długość. Slash uśmiechnął się uradowany i energicznym ruchem zerwał wstążkę rzucając ją zaraz na ziemię.
Zaczął swoimi smukłymi palcami wędrować po gryfie w tę i z powrotem. Wyglądał jak małe dziecko poznające nową rzecz. Po chwili zaczął grać…i to samo Innuendo – Queen, no właściwie to samą solówkę. Wszyscy zamilkli i wpatrywali się w tego „młodego boga gitary” jak podają niektóre gazety. Zauważyłam, że Chris siedzi patrząc z niedowierzaniem na to jak Hudson gra.
-Kurwa! Slash jesteś zajebisty!- krzyknął nastolatek i podszedł do łóżka. Wszyscy zaczęli się śmiać.
-Ej młody! Mówiłem ci, że jak przyjdą to masz kurwa nie przeklinać!- powiedział śmiejąc się i poklepał Chrisa po ramieniu.
-Ups, przepraszam, wyrwało mi się…ale to było kurwa zajebiste!- dodał i popatrzył po twarzy każdego członka zespołu. Oni tylko kiwali głowami z uznaniem.
-No więc tak wychowujesz młodzież...?- zapytał Axl patrząc z szerokim uśmiechem na chłopaka
-Ale to nie byle jaki koleś! Mówię wam, że w przyszłości to on mnie zastąpi!- powiedział Mulat uśmiechając się do Chrisa z nadzieją w oczach.
-Tak jasne...co jeszcze?- zapytał patrząc dziwnie na Slasha.... Po chwili Gunsi usiedli na łóżkach, Axl na Slasha, a Izzy zajął miejsce obok Chrisa, Steven i Duff usiedli na krzesłach. Pan Stradlin dał lekcję gry na gitarze zachwyconemu Chrisowi, a my spokojnie rozmawialiśmy zerkając co chwilę na siebie.
-Ej zaraz! Zapomniałem zapytać, czemu dziewczyny nie przyszły?- powiedział po chwili Slash
-Powiedziały, że nie wpuszczą tylu osób do tak małej sali....no to się myliły...- powiedział Axl rozglądając się dookoła. Faktycznie sala była sporych rozmiarów. Około 21 Gunsów wygoniła ze szpitala ruda gruba i brzydka pielęgniarka. Przynajmniej tak mówił na nią Steven. Zostałam ze Slashem w pokoju. Po chwili do sali wtargnął lekarz.
-Dobry wieczór! Jak pan się czuje panie Hudson?- zapytał wesołym tonem podchodząc do łóżka
-A wiesz co...John- powiedział mrużąc oczy, aby przeczytać napis na plakietce przytwierdzonej do fartucha lekarza -Czuję się wręcz zajebiście, ale nie wiem czy wytrzymam w tym szpitalu jeszcze chociaż jeden dzień...- dodał zmartwionym tonem
-Panie Hudson...pana wyniki są nadzwyczajnie dobre, nie spodziewałem się tak szybkiego powrotu do zdrowia. W związku z tym jutro prawdopodobnie zostanie pan wypisany do domu.- dodał miłym tonem i podszedł do łóżka Chrisa. Uradowana przytuliłam się do Slasha i pocałowałam go w policzek.
-Wypisują mnie! Kurwa wypisują mnie! Wreszcie!- krzyczał uradowany Chris i skakał po pomieszczeniu wesoło podskakując. Zaczęliśmy się śmiać i kiedy tylko się uspokoiliśmy Slash pocałował mnie namiętnie. W końcu się ode mnie oderwał i popatrzył mi głęboko w oczy. Uśmiechnęłam się promiennie i po chwili wtuliłam się w niego. Saul otoczył mnie rękoma i w takiej pozycji spędziliśmy kilkanaście minut.
-Jutro rano czekaj na mnie na dole, a teraz masz zapierdalać do hotelu, bo jak się nie wyśpisz to… to będzie źle.- powiedział zatrzymując się z chytrym uśmiechem.
-Pff… już chcesz się mnie pozbyć…?- zapytałam podejrzliwie
-Nie! Chcę tylko żebyś wróciła do hotelu noo!- powiedział usprawiedliwiając się. Pożegnaliśmy się długim pocałunkiem. Opuściłam salę i wyszłam ze szpitala z jeszcze większym uśmiechem niż kiedy tu wchodziłam…
Slash
Jutro wychodzę z tego pierdolonego szpitala! Jestem kurwa prze szczęśliwy, ale najbardziej cieszy mnie fakt, że Michelle jakby zapomniała o tym co się stało. Oczywiście wiem, że tylko udaje, żeby pocieszyć i mnie i samą siebie przy okazji. Takich rzeczy się nie zapomina. Ja zawsze będę o tym pamiętał i jestem pewien, że nigdy nie zmarnuję tej drugiej szansy. O kurwa…zaręczyny! Ślub! Ja pierdole Rose zapomniał, czy co? Nosz kurwa ja to zawsze muszę mieć pecha jak jestem szczęśliwy…
-Młody…jak myślisz będzie jej się podobał?- zapytałem wyciągając pierścionek z kieszeni spodni. Miałem go cały czas przy sobie. Chris otworzył usta ze zdziwienia
-Chcesz się oświadczyć?!- krzyknął
-Kurwa ciszej! Nikt nie wie, tylko ty i Kate.- dodałem, a jego podziw na twarzy podwoił się.
-Ładny, mnie by się pewnie podobał gdybym był babą.- powiedział poważnie, a ja zaśmiałem się.
-A więc kiedy zamierzasz się uziemić?- dodał po chwili, a ja popatrzyłem na niego z zaciekawieniem
-Jesteś młody…kiedyś myślałem to samo co ty…nigdy żadnej kobiety…ale teraz ona jest sensem mojego życia. Jak myślisz…czemu wylądowałem w szpitalu?- zapytałem. Nie wiem czemu, ale miałem jakiś przebłysk myśli na takie tematy
-Nie wiem…przedawkowanie?- odpowiedział pytaniem na pytanie
-Ta…głupota to najgorsze przekleństwo ludzkości.- dodałem, a Chris popatrzył na mnie z przerażeniem w oczach. Opowiedziałem mu trochę o tym co się wydarzyło, ale bez szczegółów. Fajnie było się tak komuś wygadać. Po chwili przypomniałem sobie o tym artykule. Czytałem go kiedy Michelle weszła do sali. -Kurwa co za idiota to powymyślał?!- krzyknąłem kiedy skończyłem czytać. –Jaki kurwa nałóg amfetaminowy?! Kilkuletni?! Jaki kurwa odwyk?! No ja pierdole!- dodałem i rzuciłem gazetę na łóżko Chrisa. Otworzył usta ze zdziwienia. Wstałem z łóżka i dość wkurwiony podszedłem do telefonu. Wykręciłem numer do hotelu. Połączyli mnie z pokojem Axla.
-Czego?- jak zwykle zaskrzeczał do słuchawki.
-To ja, co ma kurwa znaczyć ten pierdolony artykuł w na pierwszej stronie Detroit?!- krzyknąłem do słuchawki
-Stary kurwa ja nic nie mówiłem! Wiesz jakie są brukowce, byłem ze Stradlinem w tej ich pierdolonej redakcji i powiedzieli, że ukaże się sprostowanie w najbliższym numerze i ukazało się. Weź poczytaj świeżą gazetę, a nie tą starą… na razie.- dodał i rozłączył się. Mniej, ale jednak wkurwiony wróciłem do sali. Położyłem się na łóżku i założyłem ręce za głowę. Myślałem o wszystkim, omijając jedynie jeden temat...ten, który bolał najbardziej. Około 01:30 poszedłem się wykąpać. W końcu przebrałem się w luźną koszulkę i gatki no i poszedłem spać...
Asz... rozwija się wątek z artykułem? ;D
OdpowiedzUsuńChris, hę? ;D Spok spoko... Ciekawe co tam z nim dalej będzie...
Ehh... nie mam dzisiaj weny, więc i komentarz nie będzie jakiś super xD Po prostu jest świetny. Kłótnie Duffa i Stevena... Awwww :3 Ale Slash zapomniał, że o oświadczynach wie jeszcze Axl xD
hahaah! Teraz masz pochwalić mnie, że jestem taka błyskotliwa i spostrzegawcza xD Nieno... w sumie to wie tak zupełnie... tylko troszkę...
Jest super! :D
Hahaha no racja co do tych oświadczyn...kuźwa no ale to właściwie Axl kazał Slashowi...no bo przecież sam by na to nie wpadł, nie? Więc na logikę Rose i tak wie xDDD
UsuńGdy przeczytałam moment:"...i ogólnie jest normalnym facetem jak na dzisiejsze czasy..." To normalnie mnie zamurowało.. no bo... na ICH czasy?!? Kuźwa, jak ja tylko pomyślę o tych naszych czasach... po prostu mnie ten kawałek jakoś zdołował no... Ale kurczę pieczone no ciesze się że jednak Slash żyje!!!!!!!!!!!!!!! Tak miało być, ja to wiem. Już się bałam że mu krzywdę wyrządzisz, lub coś w ten deseń, ale nie, nie jesteś jeszcze psychopato-morderco-sadystą ^^
OdpowiedzUsuńDobra, rozpisałam się, lecę czytać dalej to cudo.
Mnie też to dołuje... ;c
UsuńHaha no nie jestem, choć mam czasem takie plany psychopaty xD
Dziękuję za komentarz! ♥
Tam tara ram! (Dźwięk werbli XD) Przeczytałam kolejny rozdział! I jestem bardzo z tego powodu szczęśliwa, bo rozdział był super!
OdpowiedzUsuń"Kurwa weź mnie przytul, bo nie wyrabiam już psychicznie" - to chyba najsłodszy tekst ever! <3
Ale i tak wizyta Gunsów u Slasha pobiła wszystko XD oni są tak uroczo bekowi, że ahhh! XD nawet nie wiesz, jak by chciała umieć tworzyć tak śmieszne i za razem świetne dialogi jak ty :D
To jak już z korytarza było słychać, że się zbliżają i kłócą o to żeby gitary dla Slasha nie rozwalić było piękne XDD normalnie aż przypomniałam sobie jak zawsze spóźniałam się do szkoły (w sumie dalej to robię XD) i już na korytarzu było mnie słychać, bo dzwoniłam łańcuchami i darłam się do koleżanek, które spóźniały się ze mną XD i jak już wchodziłam do sali to zawsze ktoś mówił "wiedziałem, że to ty! Na cały korytarz cię słychać" XD
No ale wracając do rozdziału to mimo, że zajebiście się cieszę, że Slash wraca do zdrowia to jednak nie mogę pogodzić się z tym, że Chelle mu tak łatwo wybaczyła zdradę XD by mu lepiej jajca urwała XD albo chociaż tą blond zdzirę dopadła XD boże, jaka ja rządna zemsty jestem XDD
Ah! No i Chris! Pokochałam go normalnie <3 XD na jego miejscu chyba bym umarła ze szczęścia albo się przynajmniej w gacie zlała gdybym leżała na jednej sali ze Slashem, a potem wbiłaby tam reszta ekipy Guns n Roses XD to musi być jak spełnienie marzeń! Aż się chce do szpitala trafić XD choć chyba w Polsce nie ma większych szans na natrafienie na Gunsów, a prędzej na w ciul długie kolejki do lekarza, chamskie baby w poczekalni i niemiłe pielęgniarki XD
No nic, lecę dalej XD
Pozdrawiam i ściskam :***
Lady Stardust <3<3<3
Wyobrażam sobie jak idziesz przez korytarz przy akompaniamencie tych łańcuchów :D
UsuńFajna sprawa!
Właśnie! Chelle powinna mu urwać jajca! Ciekawe jaką cenę za to zapłaci... Już niedługo (niecałe 100 rozdziałów!) i będzie rozwiązanie zagadki!
Chris to jest super imię w ogóle :D
Pozdrawiam, ściskam i jak być w szpitalu to tylko z Gunsami!
Reverie.